Nowy York był miastem świateł.
Był centrum świata, które nigdy nie śpi.
Nowy York składał się z tłumów ludzi, migających lamp oraz szybkich samochodów.
Nowy York upajał swoją magiczną iluzją, kusił wieloma rozrywkami, które wręcz
przykuwały wzrok.
Nowy York.
Miasto, które zapewniała ciągłe atrakcje, niezliczone zabawy oraz pławienie się
w luksusie. A co najważniejsze ręczył anonimowością oraz zapomnianą
przeszłością. Jeśli chcesz zapomnieć
o strasznych zdarzeniach swojego życia, jeśli chcesz zostać zapomniany, to Nowy
York pozwala właśnie zacząć od nowa. Mieć czystą kartę. Zmiana imienia oraz
nazwiska nie jest trudna. Podrobione dokumenty również nie stanowią kłopotu.
Nikt nie będzie sprawdzać co chowasz pod łóżkiem, pod warunkiem, że będziesz
stał w cieniu. Nikt nie zatrzyma się na ulicy by oskarżyć cię o okropne
uczynki. Nikt nie będzie odciągał od ciebie dzieci i z żałosną pogardą oraz wstrętem
na ciebie zerkać.
Nowy York zapewnia właśnie to.
Jesteś tu nikim.
Jesteś jednym z wielu ludzi, którzy przybyli przywołani marzeniami bądź
uciekając przed problemami.
- Panie Origo? – poważny głos przerwał ciszę w
pomieszczeniu, ale stojący przy wielkim oknie mężczyzna się nie poruszył. W
blasku jasnych świateł dobiegających zza okna zdawał się zaledwie cieniem.
Opierał się ramionami o framugę okna, zajmującego całą szerokość ściany
znajdującego się na czterdziestym trzecim piętrze wieżowca. Szare, jak
pochmurne niebo, oczy wpatrywały się obojętnie w piękny widok żyjącego nawet o
tej porze miasta.
- Żałowałaś kiedyś jakiejś decyzji tak bardzo... tak bardzo,
że byłabyś gotowa zabić by zmienić przeszłość? – odezwał się zamyślonym głosem
z brytyjskim akcentem, który już od paru lat wprawiał amerykanki w zachwyt.
- To nie była pana wina, panie Origo. – Dziewczyna zerknęła
przez ramię, spoglądając na zegar,
a potem znów kierując zasmucone oczy na obojętnego szefa. – Jest już późno,
proszę pana... chyba pora wrócić do domu.
- Tyle, że ja... ja już nie mam domu. – westchnął ciężko,
opierając czoło o lodowate szkło – Idź już, Livio, jak mówiłaś jest późno.
- Ale pan...
- Ja też zaraz pójdę. – przerwał jej, machając ręką ze
zniecierpliwieniem – Wracaj do domu, bo jutro ciężki dzień.
- Oczywiście. – chrząknęła młoda pracownica, z wahaniem
kierując się do wyjścia i starając o nic nie potknąć w zaciemnionym gabinecie –
Dobranoc, panie Origo.
Mężczyzna nie odpowiedział, otwierając powieki i wpatrując w
malowniczy pejzaż. Siedem lat temu pozwolił się wciągnąć w ten nieziemski wir
miasta. Pozwolił sobie uwierzyć, że właśnie zaczyna na nowo. Że właśnie staje
się kimś innym. Że to koniec cierpień. Koniec bólu i smutku. Koniec strachu. A
teraz równo sześć lat osiem miesięcy i dwanaście dni później jego świat runął w
gruzach. Na nowo poczuł jak nóż został wbity prosto w pierś. Jak cienie skryte
zza dnia wychodzą i budzą go w nocy.
- Obiecałaś, że przeszłość nas nie znajdzie, Astorio. –
szepnął, zerkając na złotą obrączkę połyskującą na jego palcu – Obiecałaś, że
mnie nie zostawisz.
________________________________________________________________
Bieganie uwalniało. Wyzwalało człowieka od natrętnych i
nieproszonych myśli. Każdy rytmiczny krok, każdy głęboki wdech i każde
odepchnięcie się od ziemi pozwalało skupić się na czymś innym. Można było uciec
od samego siebie. Od własnej głowy. Najlepiej biega się w lesie, gdzie szum liści
oraz odgłosy budzących się zwierząt relaksują umysł. Miękka od rosy ziemia
uginała się, a czasem kropelki spadały na policzki niczym dodające otuchy
pocałunki przyrody. Świeże powietrze dodawało rumieńców oraz energii,
zachęcając do przyspieszenia tempa. Zawsze czekała na pojawienie się bólu.
Kiedy oddech się rwał, płuca paliły, a mięśnie prosiły o litość. Trzeba
zacisnąć zęby i zrobić dodatkowe trzy kroki, nie pozwolić się stłamsić. I wtedy
pojawia się fala radości pomieszana z przypływem adrenaliny.
Dziewczyna uśmiechnęła się blado, pokonując własną granicę
wytrzymałości i pozwalając po paru metrach na odpoczynek. Przytuliła się do
wilgotnego drzewa, nie zwracając uwagi na szorstkość kory ocierającej się o
policzek. Odliczyła w myślach do dziesięciu, wyrównując oddech i wchłaniając
otaczającą ją energię.
- Nie panikuj – szepnęła po chwili, kiedy ciszę przerwał
odgłos łamanej gałązki. Wbiła mocniej paznokcie w drzewo, rozchylając powieki
by rozejrzeć się wokół.
Znała ten las lepiej niż sam Londyn, ale zawsze coś się
zmieniało. Pojawiało się coś nowego. To mogła być sarna. Albo nawet dzik. O tej
porze wiele zwierząt przechadzało się między drzewami. Kiedy rozległ się już
bliżej odgłos kroków, wiedziała że nie powstrzyma rosnącego strachu. Ignorując
zasadę wyregulowania oddechu i powolnego truchtu, ruszyła jak najszybciej.
Obróciła się tylko raz
i skrawek ciemnej sylwetki mignął jej w krzakach. Tym razem nie czuła się
wolna. Była ofiarą, spłoszoną i przerażoną. Przyspieszyła z trudem, mknąc na
skróty, a gałązki smagały ją po twarzy. Przeskoczyła przez przewalone drzewo,
krzywiąc, kiedy zakuło ją w kostce. Nie zatrzymała się jednak, a wytężyła
wszystkie siły. W końcu wybiegła na ulicę, wpadając prawie pod samochód pani
Greenwood. Starsza kobieta stanęła zielonym, starym fordem, wyglądając zza okna
z przerażeniem.
- Wszystko w porządku, kochaniutka?
Zignorowała starszawą sąsiadkę, odpychając od maski i
zataczając się wbiegła przez furtkę do małego ogródka. Przeskoczyła schodki
prowadzące na werandę, otwierając z cudem drzwi wejściowe. Zatrzasnęła je z
całej siły, zamykając wszystkie zamki. Kiedy siódma kłódka została zablokowana,
a łańcuchy zaczepione poczuła się trochę bezpieczniej. Wyjęła z kieszeni
dresów, doczepioną do uda specjalną uprzężą różdżkę. Wymruczała wszystkie
zaklęcia zabezpieczające, jednocześnie zasłaniając okna firankami. Rzuciła
magiczny patyk na zawalony papierami stolik, kiedy przechodziła do drugich
drzwi prowadzących do ogródka. Upewniła się, że i tu wszystkie zamki są zabezpieczone.
Przeszła do kuchni, zrzucając po drodze buty i już w samych skarpetkach stając
na kafelkach niewielkiej kuchni. Wyjęła z najbliższej szafy zwinięte w ładny
bukiecik zioła, każde podpisane jej starannym pismem, chociaż poznawała je i
bez etykietek.
- Środa, to lawenda i jaśmin. – wymamrotała do siebie,
wybierając rośliny i wrzucając je do starej miseczki. Zapaliła świeczkę,
stawiając całość na parapecie i przyglądając swojemu działu z dumą. Nie
straciła nigdy zapału do nauki, a kiedy pewna starsza szamanka z plemienia
Seminole opowiedziała o właściwościach zioła oraz rytuałach oczyszczających...
zgłębiła ową zagwozdkę. Opadła na sofę, odchylając głowę i zaciągając się
słodkawym zapachem, który zaczął się roztaczać po pokoju. Jaśmin uspakajał, a
ona potrzebowała tego w tym momencie. Serce dopiero zwolniło z galopu, ale
straszne myśli nie zniknęły. Wbiła mocniej paznokcie w dłoń, zastanawiając czy
nie lepiej nie wezwać przyjaciół. Jednak wizja ich niepewnych min po kolejnym,
idiotycznym incydencie...
- Nie panikuj. – powtórzyła, odrzucając pomysł z chociażby
telefonem do najbliższych jej osób. Zerknęła na zabarykadowane drzwi, zsuwając
na podłogę i chowając twarz w dłoniach, zaczęła nucić pod nosem piosenkę, którą
nauczyła ją kiedyś babcia – Jesteś już bezpieczna, Hermiono. Już nic ci nie
grozi.
Ciekawie się zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńDraco w Nowym Jorku, a Hermiona gdzie? Dokładnie nie wiadomo, ale dałaś nam do zrozumienia, że Granger ma napady paniki i wszędzie widzi zagrożenie, skoro boi się, że jeśli znów zadzwoni do przyjaciół i poinformuje ich o swoich podejrzeniach to tylko jeszcze bardziej się pogrąży.
Szkoda tylko że tak króciutko, bo z chęcią przeczytałabym już o wiele więcej ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Cathleen.
Ohoho, dużo mnie kosztowało by się zbytnio nie rozpisać. Jednakże kolejne rozdziały jak w DJNZ na nowo będą dłuższe. Cieszę się, że Cię nowa historia zainteresowała :))
UsuńPozdrawiam ciepło,
Lupi♥
Ciekawie się zapowiada. Czekam na więcej i pozdrawiam😊
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zainteresowałam chociaż trochę!
UsuńPozdrawiam ciepło,
L♥
Oooooo :0 Czekam co będzie dalej trytytyty zapowiada się ciekawie :D
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział już jutro, a jak się uda, to może i dzisiaj!
UsuńMam nadzieję, że zainteresowanie nie zniknie ;D
Pozdrawiam ciepło,
Lupi♥
Leniwie szperam po internetach (fejsbuku).
OdpowiedzUsuńGrupa Dramione - o, coś nowego.
Czytam, o, pierwszy rozdział.
Wstęp - hmm, autorka już coś pisała.
"Lupus Lumos", kojarzę, ale skąd?
Google+ - Aaaaa!
Dziękuję ^^ Ogólnie rzecz biorąc, zapowiada się ciekawie. W sumie dość rzadko w dramione pojawia się motyw emigracji Draco, która przecież byłaby zupełnie zrozumiała (zakład, że został szefem w baardzo w krótkim czasie ;P). Ale, tego... zastanawia mnie, co z Astorią.
No i Hermiona, która wciąż się boi (to mi przypomina "Cienie przeszłości"), a jej przyjaciele może już przestali? Albo po prostu nie rozumieją jej samych, niepopartych dowodami, obaw? No i najważniejsze pytanie - czy osoba, której się przestraszyła, była przyjacielem czy wrogiem? W sumie, czemu nie - niedobitki Śmierciożerców. Przecież minęło zaledwie siedem lat. Bo że Hermiona została w Anglii, w to nie wątpię.
Pozdrowienia serdeczne,
Merill
A w ogóle tytuł! (To tytuł?) - zapowiada się ciekawie...
UsuńNo i zerknęłam na stronę "Spiskowcy", i uśmiechnęłam się, że mój ukochany Twój Nott ^^ będzie (o nie, kurczę, to inna fabuła, inny świat, alternative universe...) - i, w ogóle, mimo że po Hogwarcie to zapowiada się dużo kanonicznych postaci.
Hahaha, cieszę się, że trafiłaś! :D
UsuńNic póki co nie zdradzę, a co w Cieniach się działo to nie wiem, bo jeszcze nie czytałam, chociaż na liście mam ^^
Tak tytuł :D a teraz będzie i cudowny szablon, który wykonała Mia :>
Pozdrawiam ciepło,
Lupi♥
Hej, hej, hej!
OdpowiedzUsuńNiby tylko prolog, ale już daje do myślenia. Hermiona i Draco są już dorośli i najwyraźniej popełnili kilka życiowych błędów i teraz mierzą się z konsekwencjami. Oboje przed czymś uciekają. Teraz tylko czekać, aż w tej ucieczce na siebie wpadną.
A ja w tym czasie obejrzę sobie "Spiskowców".
Pozdrawiam,
Kitty
kitty!
UsuńA wpadną, wpadną i to szybciej niż oboje się spodziewają! :D
Przy okazji chciałabym zapytać czy wciąż interesuje Cię pomoc w betowaniu? Wysłałam do Ciebie maila, ale chyba nie doszedł ;<
Pozdrawiam ciepło!
Lupi♥
Hej!
UsuńWiesz co, chyba właśnie nie doszedł, albo ja przez przypadek usunęłam, albo coś. Ale tak. Jeśli jesteś zainteresowana to chętnie pomogę :)
Hmm, muszę Ci się przyznać, że teraz kombinuje jak znów wysłać i nie mam pojęcia. Możesz być tak dobra i w wolnej chwili napisać do mnie albo na gmail (lupus.lumos@gmail.com), albo na fb? :) Gdzie Ci oczywiście wygodniej!
UsuńMam nadzieję, że nie wykończę Cię swoją ortografią czy interpunkcją! :D
Czeee!
OdpowiedzUsuńNa początku, żeby nie zapomnieć, mogłabyś mnie powiadamiać o nowych rozdziałach?
Następnie... woow. Już na samym początku jasno określiłaś podstawową cechę charakteru Hermiony, za co plusujesz. Ogółem uwielbiam postaci nieco hipokrytyczne, gdyż mają ciekawą osobowość i przeszłość. Co się złożyło na to, że Hermiona panikuje na samą myśl o nieznajomym człowieku? Co takiego siedzi w jej głowie, że natychmiast zrywa się do biegu i obrony? Zakładam, że wojna. Musiała odcisnąć na niej jakieś rany w psychice. I, kurde, słucha się szamanki? Ociepanie. Zakładam, że będzie coraz to ciekawiej.
Hmm, no i ten Draco. Ukrywanie się pod fałszywym nazwiskiem, to takie ślizgońskie (Ślizgoni hands up! *podnosi rękę*). Podałaś nawiązanie do pierwszych akapitów prologu. Wiemy przynajmniej, że te słowa nie wzięły się znikąd.
Ogółem mówiąc, prolog bardzo mi się spodobał. Jednakże widziałam tam kilka (mało, bo mało, ale jednak) błędów interpunkcyjnych >.<
Pozdrawiam i weny życzę!
CanisPL
Jasne, tylko sobie muszę to zapamiętać :D
UsuńNiestety interpunkcja, jak i ortografia prowadzą ze mną spór, haha. Cieszę się bardzo, że Cię prolog zaciekawił i mam nadzieję, że skusisz się i na kolejne rozdziały.
Ja uwielbiam utrudniać życie bohaterom, więc łatwo nie będą mieć, oj nie.
Pozdrawiam wesoło,
Lupi♥
PS. Też unoszę rękę! Slytherin!
Zapowiada sie świetnie ;) czekam na następne rodzdziały ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zainteresowałam :P
UsuńPozdrawiam,
Lupi♥
Cześć!
OdpowiedzUsuńPrologi, początki zawsze są najtrudniejsze. W sumie powiem szczerze, że nie porwało mnie to. Niektóre prologi wciągają do historii, a to było takie nijakie. Jakaś historia, coś o uciekaniu. Nie wiem jak to się potoczy, ale mam nadzieję, że rozwiniesz skrzydła, bo na razie to takie szykowanie się do lotu.
Pozdrawiam
Endory
Cześć!
UsuńDziękuję za komentarz! :D Cóż, mi prolog przypadł do gustu inaczej bym go nie upubliczniała, ale właśnie na różne opinie liczę ^^ Ja również mam nadzieję, że rozwinę skrzydła, a lot będzie długi i pełen przygód! :D
Pozdrawiam!
Lupi♥
Zapraszam na land-of-grafic po odbiór szablonu. Znajdziesz go w notce nr 2042-2043, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
UsuńZapowiada się ciekawie!
OdpowiedzUsuńNa konkretną akcję trzeba troszkę poczekać :D
UsuńPrzeczytałam Twoje poprzednie opowiadanie, tak się zatraciłam, że szok! :D
OdpowiedzUsuńDlatego czekam na kolejne rozdziały nowego, bo pewnie będzie równie genialne! <3
Wooow, dziękuję! Mam nadzieję, że nie zawiodę! :D
Usuń