Życie
na Manhattanie zdaje się być szczytem marzeń. Ogromny apartament na ostatnim
piętrze wieżowca, gdzie nie dociera uliczny hałas. Widok z okna przedstawiający
pobliski park. Bajka.
-
Nie biegaj! – krzyknął, kiedy stukot bosych stóp rozległ się na szczycie
schodów. Z drewnianych, kręconych stopni zszedł mały
chłopczyk, a jego roztrzepane włosy stanowiły dowód na niedawną pobudkę. Blade
stópki szybko przebiegły z zimnych kafelków na o wiele cieplejsze panele, a
maluch z radością wskoczył na brązową sofę. Miękki materac zapadł się
delikatnie, gdy skulił się na nim.
-
Cześć. – przywitał się radośnie, muskając lepiącymi się ustami jego policzek. Szare, stalowe tęczówki
pojaśniały radośnie, kiedy zauważył jego strój. – Nie idziesz do pracy?
-
Idę, ale później… - westchnął, starając się zignorować kłujące poczucie winy,
na widok rozczarowanego spojrzenia chłopca. – Pius?
Jasnowłosy
chłopczyk zamilkł, odwracając się w stronę telewizora. Jakby zapominając, że
zupełnie nie interesują go wiadomości, pozwolił sobie przybrać skupioną minę.
Mężczyzna, starsza kopia dziecka, przyjrzał się ze smutkiem synowi. Ubrany w
piżamkę w krokodyle, zdawał się być tak ujmujący i niewinny. Zazdrościł młodemu
tej beztroski, chociaż nie mógł już mówić o spokojnym życiu. Był dumny i
zarazem zaskoczony postawą chłopca, który bardzo dobrze ukrywał smutek i
stratę. Mógł sobie powtarzać, że nie poczuł niczego. Mógł szeptać mu, że była
dla niego kimś obcym, ale nie mógł skłamać, że nie była jego matką. Dobrą, czy
nie, to ona rodziła go w bólach. To jej pełne usta wyginał teraz w podkówkę. To jej migdałowe oczy wpatrywały się w
niego z nadąsaniem.
Syn
Astorii.
-
Nie rozumiem. - wyjaśnił Scorpius, wzruszając
zgrabnymi ramionami i podkulając pod siebie nogi. – Może dziś nie pójdziesz? Jak
ja do przedszkola?
-
Niedługo powinna przyjść Hannah, żeby się tobą zająć. – oderwał wzrok od
trzymanych dokumentów, odstawiając je na stół, tuż przy kubku kawy. Również
zerknął na świecący się ekran, na którym pojawił się właśnie prezenter
wiadomości z poważną miną. „Aurorzy starają się zapobiec kolejnym wybuchom
niezidentyfikowanej mikstury.” Kamera pokazała mężczyzn w pelerynach z napisem
„Auror”, którzy starali się uspokoić tłum na ulicy Sceer, która odpowiadała
angielskiej Pokątnej.
-
Nie lubię Hannah. – wyznał mały blondyn, sięgając po leżące na talerzyku
kanapki ojca. – Strasznie dużo gada przez telefon.
-
Rozmawia, a nie gada. – poprawił go odruchowo, podsuwając talerz pod brodę
chłopca, by okruszki nie spadły na kanapę. Wciąż był zaskoczony postępem
technologicznym w świecie magii. Nikt nie protestował, kiedy Percy Weasley
postanowił podrasować sprzęt mugoli, z niemałą pomocą ojca oczywiście. Teraz
telewizory w domach czarodziejów nie były zaskakujące i zwykle ustawione na
czarodziejską stację „MagicInfo”, która działała jedynie po aktywowaniu
zaklęcia. Mugole nie mogli jej odbierać, a dla czarodziejów stanowiła ciekawe
źródło rozrywki.
-
Tak, tak. – potaknął Scor, uśmiechając się z pełną buzią i wywracając oczami,
czego nauczył się od ulubionego wujka. – Patrz! Znowu jest w telewizji!
-
Jakby mogło być inaczej. – burknął, uśmiechając się, kiedy wspomniany wujek
chłopca, ukazał się na ekranie. Szedł szybkim krokiem z obstawą po bokach.
Ciemny płaszcz z postawionym kołnierzem dodawał mu roku
Sherlocka Holmesa, a nogi w wojskowych butach ciężko stąpały po brukowym
chodniku. Zmierzwione włosy nie zmieniły się ani o jotę, a soczyste, zielone
oczy pozostały czujne. „Auror Potter rozpoczyna śledztwo w sprawie zabójstwa
znanej, brytyjskiej pani premier Isabele Kruck.” Następnie prezenter powrócił
do spraw dotyczących Nowego Jorku, a chłopiec obrócił się w jego stronę. Draco
przyjrzał się chwilę fotografii wspomnianej pani minister i wzdrygnął się, kiedy
lepka dłoń synka szturchnęła go w ramię.
-
Co tam napisali? – zapytał z ciekawością, wycierając rękawkiem buzię. – Harry
znów ma misję?
-
Tak, tym razem musi znaleźć bardzo złego pana, który poluje na zadufane w sobie
gęsi. – prychnął, przypominając sobie Isabele – koleżankę z roku Torii, która
zawsze zadzierała nosa. Szare oczy Piusa powiększyły się, gdy zrozumiał powagę
sytuacji. Draco uśmiechnął się do niego. Jego syn stanowił teraz centrum jego
życia. Nie było dla niego nikogo cenniejszego, od tego sześcioletniego chłopca.
-
Pobawisz się ze mną? – poprosił dzieciak, zsuwając się na podłogę i składając
błagalnie dłonie. – Proszę, tato, pobaw
się ze mną.
Czarodziej
katem oka obserwował syna, składając jednocześnie dokumenty. Papiery dotyczyły
nowych wytycznych i celów jego firmy prawniczej – najlepszej na Manhattanie.
Nowe projekty domagały się sprawdzenia, jednak nigdy nie pozwalał sobie
odkładać pracy na później. Dzięki temu zawsze miał czas dla syna. Scorpius od
pierwszej sekundy obrócił jego świat do góry nogami, a Malfoy nigdy nie
pozwolił sobie na rozczarowanie jasnowłosego dzieciaka. Bawił się z nim,
odrabiał lekcje, czytał do snu, a wcześniej wstawał po nocach, karmił i otulał kocem. Mimo że starał
się ze wszystkich sił, to chłopcu zawsze czegoś brakowało. Matki.
-
Układamy pociąg z twojego pokoju do mojego? – zaproponował, posyłając przestępującemu
z nogi na nogę synowi, szeroki uśmiech. Scorpius jak strzała pognał z powrotem
do schodów, chwytając się poręczy i przeskakując co drugi stopień. – Ale najpierw się ubierz, Pius!
-
Dobra!
Draco
znów przejrzał dokumenty, notując w pamięci, że powinien zadzwonić do swojej
sekretarki w sprawie brakujących arkuszy. Odchylił się do tyłu, przymykając
powieki i pozwalając myślom się wyciszyć. Rozejrzał się po dużym salonie, którego
wystrojem zajęła się Astoria.
- Czy to nie piękne, Draco? –
pytała go raz po raz, kiedy po raz pierwszy przekroczyli próg tego mieszkania.
Ciemnowłosa zrzuciła obcasy jeszcze przy wejściu, tłumacząc, że musi „poczuć”
dom. Musi go „zrozumieć”. A potem zaczęła się wielka wizja młodej Greengrass.
Chodzenie po galeriach, wybieranie koloru farb, wymyślanie oraz realizowanie
jej marzeń.
- Miękka sofa, która nas pochłonie!
Zwiewne zasłonki, nowoczesne meble, obrazy! – szeptała każdego wieczoru,
oglądając kolorowe magazyny drogich sklepów.
Wciąż widział piękną małżonkę, siedzącą na
wielkim łóżku w hotelu „Four Seasons” w centrum Manhattanu. Rozczesywała gęste
włosy, marszcząc zabawnie brwi, kiedy rozmyślała nad ich domem. Dom. Tworzyli
własny, bezpieczny dom. Zero przeszłości. Zero wspomnień. Tylko to co liczy się
teraz, tak?
- Czerwony tu pasuje, skarbie. – przekonywała go do kupna lampy, obejmując w
pasie, kiedy wciąż nie sięgnął po portfel. – Co z tego, że to barwy
Gryffindoru, Draco? Nie jesteśmy już w Hogwarcie. Nie jesteśmy w Anglii. Nie
jesteśmy arystokracją. Jesteśmy teraz sobą, pamiętasz?
Pamiętał.
Oczywiście, że pamiętał. Tu nikt nie odwracał wzroku, gdy szedł ulicą. Tu nikt
nie szeptał z obrzydzeniem, nie pokazywał go placem i nie odciągał od niego dzieci. Ludzie się
uśmiechali, czasem kiwali głową z szacunkiem, gdy dostrzegali drogie ubrania,
czy sportowy samochód. Nie byli nikim ciekawym, ot młode, bogate małżeństwo,
które potrzebuje rozrywki.
- Nie ma już Draco Malfoya. –
oświadczyła pewnego dnia, gdy bez zerkania na nadawcę wyrzucała jego list do
kominka. Przyglądał się jak biała koperta zmieniała się z popiół, a wraz z nią
pierwsze natarcie przeszłości. Złapał jej pełne zadumy spojrzenie, gdy wsunęła
mu się na kolana, chwytając za dłonie. – Uwierz mi, kochanie, tak będzie
lepiej. Bezpieczniej. Przeszłość to przeszłość, pogrzebmy ją.
Czy
już nie dość dużo pochowali ofiar tej wojny? Czy nie dość daleko uciekli?
- Nie ma już Draco, nie ma już
Astorii. – powtarzała każdego wieczoru, stojąc przed lustrem i wpatrując się w
swoje odbicie z upiorną stanowczością. – Darren Origo oraz Katherine Origo.
Wierzyli,
że pokonali własne lęki, oszukali los. Zaufali swojej wierze w lepsze jutro. W zapomnienie. Jak bardzo mogli się
mylić? Przyjrzał się błękitnemu niebu, które towarzyszyło dziś Nowojorczykom.
Rozpoczynał się piękny dzień i mimo wszystko, chciałby żeby taki właśnie był.
-
Scorpiusek już śpi. – głupiutka, ciemnowłosa Hannah, wsunęła zapłatę to torebki
i posłała mu promienny uśmiech. – Wygląda dziś pan naprawdę atrakcyjnie.
-
Nie zmieniłem zdania, Hannah, wciąż jesteś za młoda. – prychnął wieszając
marynarkę na wieszaku i zerkając na opiekunkę Piusa. – Wybacz, że musiałaś
zostać godzinę dłużej.
-
To żaden problem panie Origo, mogę zostać nawet jeszcze na trochę… - puściła mu
oczko, zakładając na siebie dżinsową kurtkę i poprawiając kozaki na
niesamowicie wysokim obcasie. – Wystarczy jedno słowo, proszę pana, a…
-
Dobranoc Hannah. – uniósł brwi na markotną minę niani, która ostatni raz
rzuciła mu tęskne spojrzenie. Przyzwyczaił się już do zalotów nastolatki, która
od początku dawała mu subtelne aluzje, co do własnych niespełnionych snów. Bawiła
go ta niezłomna próba flirtu, ale mimo szczerej sympatii, dziewczyna była za
młoda. Zbyt delikatna, zbyt niewinna i bezbronna, wobec otaczającego go zewsząd
mroku.
Zamknął
za dziewczyną drzwi, idąc do kuchni i wyciągnął z barku whiskey. Napełnił sobie
całą szklaneczkę, kierując się ku schodom. Zajrzał do pokoju syna, który leżał
w dziecięcym łóżeczku, okryty kołdrą w małe znicze. Przyglądał się spokojnej
twarzy chłopca, który oddychał cicho i równomiernie. Powieki mu drgały, gdy
poruszał oczami, całkowicie pogrążony w głębokim śnie. Różowe usta rozchyliły
się, a ich kąciki uniosły się do góry. Czy było bardziej radosne dziecko niż jego
syn? Upewnił się, że lampka nocna pozostanie włączona. Nie chciał, by chłopczyk
obudził się w nocy, w pokoju pogrążonym
w ciemnościach. Nigdy tego nie lubił. Pocałował Scorpiusa w czoło, poprawiając
pościel i zerkając, czy okno
jest trochę uchylone. Przymknął drzwi, idąc do własnej sypialni.
Pokój
bez Astorii zdawał się być… pusty. Zwykle o tej porze leżała na łóżku,
przeglądając kolorowe czasopisma i zastanawiając się nad wyborem kolejnej
oferty współpracy. Astoria była
modelką, znajdującą się w ścisłej czołówce ulubienic Amerykanów. Ostatnio rozpoczęła promocję nowo
powstałej linii obuwniczej otwartej przez Sarah Gibbs, jedną z jej pierwszych
przyjaciółek z Nowego Jorku. Draco przyjrzał się licznym fotografiom na szafie,
z których spoglądała na niego jego piękna żona. Jej ciemne włosy były proste i
spływały po ramionach. Zielone oczy błyszczały, kiedy wyciągała do niego ręce.
Ubrana w kusą, białą sukienkę, tańczyła na plaży. Fale moczyły jej nogi,
wywołując śmiech, który słyszał nawet teraz.
-
Draco chodź do mnie! – prosiła,
wyciągając do niego dłoń i zapraszając, by podszedł bliżej. – Niech ocean nas
pochłonie, skarbie. Niech poprowadzi do bezpiecznej przystani.
- Gdzie jest twoja bezpieczna
przystań? – pytał, ale nigdy nie doczekał się odpowiedzi. Uśmiechała się
jedynie smutno, odwracając spojrzenie w stronę nieba i kręciła głową ze
smutkiem.
- Co cię gnębi? Czego mi nie
mówisz? – pytał.
A ona milczała.
Była
piękna. Była jego. A teraz jej tu nie ma.
-
Jesteś jeszcze większą egoistką niż ja, skarbie.
–mruknął, wypijając do końca alkohol i kładąc się na całej szerokości łóżka. Astoria była jego aniołem, ale również
przekleństwem. Po trzech latach cudownej miłości, coś się zmieniło. Kobieta
skupiła się na pracy, rozpoczynając wspinaczkę po szczeblach hierarchii,
panującej wśród elity Nowego Jorku, a zapomniała o ich dążeniu do anonimowości. Ciągłe bankiety oraz przyjęcia,
przypominały jej ich młodość, wieczną zabawę. Oboje musieli z tego zrezygnować,
poświęcić własne nawyki dla nowego życia. Dla przyszłości. Astoria nie mogła
już dłużej utrzymać swej natury na wodzy. Wychodziła wieczorami na miasto,
spotykała się z celebrytami, aż w końcu, świat poznał jej imię. Co prawda, nie
prawdziwe – Astoria Greengrass była martwa, ale Katherine Origo stała się znaną
modelką.
-
To nie ja, Draco! To Katherine! – broniła się, gdy kolejny raz pojawiła się na
okładkach gazet. – To nie ja, to żona Darrena, kochanie. To ona jest znana.
Czym
zraniła go najbardziej? Odrzuceniem Scorpiusa. Kiedy urodziła dziecko, nie
chciała wziąć go na ręce. Innym razem prosiła go, by chłopca oddali. Jakby
fakt, że cud jakim było dołączenie Piusa do rodziny był nieważny. Greengrass
nie mogła mieć dzieci. Starali się o synka, bądź córeczkę od wielu miesięcy,
lat. Astoria zrobiła badania i… dostali kolejną karę od losu. Bezpłodność. Zero
szans. A jednak im się udało. Scorpius był śliczny, taki niewinny. Był ich. A
ona go nie chciała. Mamił się nadzieją, że to etap przejściowy. Lekarze
tłumaczyli to depresją poporodową. Wierzył, ze kiedy weźmie synka na ręce,
poczuje jego ciężar, pokocha go, tak jak on. Jednak ona pozostała zimna. Pusta.
Patrzyła na niego ze złością i niechęcią, odłączyła się od nich. To już wtedy
odeszła. A wraz z nią, ich cała miłość. Jednak wciąż byli razem. Mimo wszystko,
nauczyli się siebie wspierać i być lojalnymi na tak długo… Nie potrafili się
rozejść. Jedno wspierało drugie, drugie wybudzało z koszmarów pierwsze. Byli
idealnym duetem. Może nie byli najlepszym małżeństwem, ale byli przyjaciółmi.
-
Czemu to zrobiłaś? – spytał zdjęcia, na którym jego żona w białej sukience
robiła piruety. – Co się stało, Toria?
Żaden mąż. Żaden przyjaciel. Żaden
człowiek. Nikt nie chce wrócić do domu i zastać puste łóżko syna oraz żony.
Nikt nie chce wtedy znaleźć karteczki ze słowem „przepraszam”, leżącej przed
drzwiami łazienki. A już na pewno, nikt normalny, za nic w świecie, nie chciałby
znaleźć w wannie dziewczyny z podciętymi żyłami i sinymi z zimna wargami. Astoria
Greengrass Malfoy wyglądała groteskowo pięknie. Jak porcelanowa laleczka, które
tak uwielbiała. Czarne włosy falowały w wodzie, okalając idealne, blade ciało
dziewczyny. Krew z nadgarstków kapała równomiernie na podłogę, tworząc bordowe
kałuże na białych płytkach. Miała zamknięte oczy i wyglądała, jakby spała.
Może
tak właśnie było. Może zasnęła zapominając zabrać go ze sobą.
Wpadł w szał. Strach przyszedł odrobinę
później, kiedy uświadomił sobie , że nie ma nigdzie Piusa. Przeszukał cały
apartament, ale chłopca nigdzie nie było. Poszedł do sąsiadki, jednak ta
zaprzeczyła, by pani Malfoy wychodziła gdzieś z synem. Draco zadzwonił po
karetkę, zgłosił, że piękna modelka – Katherine Origo leży… nieprzytomna. Ze
spływającymi krwią rękoma. I szukał dalej. Wołał. Obdzwonił znajomych. W
chwili, gdy rozległ się dźwięk otwieranych przez ratowników drzwi, dostrzegł
przekrzywiony dywan. Ignorując chaos, jaki zapanował, odsunął stolik i odkrył
przysłonięty starym dywanem schowek. Był to typowy, dla bogatych apartamentów
sejf na najcenniejsze rzeczy. Ukryta piwniczka. A w niej, leżał zwinięty w
kokon , pięcioletni Scorpius Hyperion Malfoy.
- Ona mnie tu zamknęła. – wyjąkał wtedy,
a łzy spłynęły mu po bladych policzkach. – Zabili ją?
- Tak. – przyznał, odwracając jego
głowę, kiedy znosili z góry mokre ciało kobiety, owinięte w ciemny materiał. –
Przeszłość ją pokonała.
Przeszłość.
Ile
za tym jednym słowem, kryło się bólu, wstrętu i strachu. Minęło siedem lat od
pokonania Czarnego Pana. Siedem lat, odkąd Anglia cieszyła się wolnością od
najpotężniejszego od stuleci czarnoksiężnika. Siedem lat, odkąd Kingsley został
Ministrem, a samo Ministerstwo Magii zostało poddane operacji „Czystka”, prowadzonej
przez Zakon Feniksa. Azkaban został zapełniony poplecznikami Voldemorta, a
ludzie zaczęli świętować zwycięstwo młodego Bohatera. Siedem lat, odkąd on i
Astoria przybrali nowe tożsamości. Siedem lat od opuszczenia Anglii.
Czemu
po takim czasie, postanowili ich znaleźć?
Czemu
nie mogą się ukryć?
Czemu?
Cześć, kochani!
Jak minęły Wam święta? Mam nadzieję, że w cudownej rodzinnej atmosferze i nawet przekorna pogoda Wam nie przeszkodziła.
Ta historia będzie się różniła znacząco od DJNZ, bo dzieje się kilka lat po wojnie, ALE oczywiście Lupi musiała pozmieniać troszkę kanon i dopuściła się kilka zbrodni. Ale o tym w kolejnym rozdziale, który ukaże się zapewne za dwa tygodnie! :)
Rozdział sprawdzony przez Kitty i Rogacza, bardzo Wam dziękuję!
Trzymajcie się i nie dajcie przeziębieniu, bo o nie teraz łatwo!
Lupi♥
PS. Będzie dużo retrospekcji i już pisałam do Mii o drobną zmianę w sprawie czcionki, bo może to być drażniąca różnica między normalnym, a pogrubionym, białym tekstem.
Jestem pierwsza? :) Fajnie. No cóż nie wiem czy wybaczę Ci uśmiercenie Astorii która zdecydowanie była jedną z moich ulubionych postaci co jest nie co dziwne bo tak naprawdę nigdy jej nie poznaliśmy.
OdpowiedzUsuńTo co mi się podoba to połączenie technologii świata mugoli ze światem magii. Telewizory, komórki itp. I co mi się jeszcze podoba to Draco ojcem. Widać że zależy mu na synku i że bardzo go kocha.
Zaraz chwila przeszłość go dogoniła czyli co Astoria została zamordowana a jej śmierć upozorowano jako samobójstwo? I jeszcze jeden minus sześciolatek wie co do zabójstwo? :) Dzieci chroni się od poznania okrucieństw tego świata Ale ogólnie na duży plus cały odcinek.
Ja też bardzo lubię Astorię, ale potrzebowałam niestety jej śmierci. :)
UsuńDraco tatusiem, to taki super wątek, że nie mogłam się powstrzymać by go nie wykorzystać.
Masz rację dzieci się chroni, ale czasem nie da się aż tak ukryć prawdy. Może wszystko się jeszcze wyjaśni :D
Dziękuję i pozdrawiam ciepło,
Lupi♥
Urzekł mnie ten rozdział, naprawdę. Jednym tchem czytałam twoje poprzednie opowiadanie i nie mogę się powstrzymać aby od czasu do czasu go na nowo nie czytać ale to również mnie wciągnęło w swój świat. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńJak cudownie jest słyszeć na innym blogu coś miłego o DJNZ!
UsuńWena jest, a czasu brak!
Do następnego,
pozdrawiam ciepło,
Lupi♥
Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Twoje poprzednie opowiadanie było na bardzo wysokim poziomie. Wykreowany postaci, wydarzenia i cala reszta sprawiły, że przeczytałam je kilkukrotnie i za każdym razem byłam zachwycona. Wspaniałe piszesz. Chciałabym juz poznać całą historię. Mam nadzieje, ze rozdziały będą pojawiały się często i będą zaskakiwać.
OdpowiedzUsuńAnia
Bardzo mi miło, że DJNZ aż tak się spodobało. To pierwsza historia, więc znaczy dla mnie dużo.
UsuńJa też mam nadzieję, że los pozwoli w końcu na regularne wstawianie, ale dużo zależy od czasu, bo mam dopiero kilka rozdziałów napisanych do przodu :D
Pozdrawiam i serdecznie dziękuję,
Lupi♥
Dobrze się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńTechnologia mugoli do świata magii? Świetny pomysł!
Szkoda Astorii :/ Ale czekam na pierwsze spotkanie Draco i Hermiony :D
Czekam na kolejny! :*
Cieszę się, że zaintrygowałam! I może zainteresowanie nie zniknie!
UsuńPozdrawiam ciepło,
Lupi♥
PS. Do spotkania dojdzie za około dwa rozdziały? ^^
hohhho co tu się dzieje biedny Scorpius i ta Astoria eh szkoda jej ale jak tak można potraktować dziecko :( dobrze się zapowiada czekam na kolejne części :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Witam, witam!
UsuńNie ma to jak dobrze znana osoba na nowym blogu! :) Mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzysz!
Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział!
Lupi♥
Cześć i duże wow!
OdpowiedzUsuńNaprawdę! Masz bardzo przyjemny styl pisania :)
Jak jest Scorp to zostaje i to na długoooo!!!
Dobra idę do następnego rozdziału.