tag:blogger.com,1999:blog-65880464472493401952024-03-14T11:41:36.041+01:00Anybody seen my baby?lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.comBlogger16125tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-71823195421357549262020-03-22T18:22:00.003+01:002020-03-22T18:22:54.056+01:0013. The beginning is always today.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Hermiona przymknęła powieki, wsłuchując
się w szybkie stukanie po klawiszach klawiatury. Słyszała spokojny oddech
chłopaka, który siedział przy biurku, intensywnie tworząc znany tylko sobie
klucz. Przewróciła się na drugi bok, pozwalając kołdrze odsłonić jej ramiona i
piersi, a potem podparła się na dłoni, by zerknąć na swojego towarzysza. Jego przydługie już włosy, skręcały się na
karku, zdradzając, że zdążył już wziąć prysznic. Pojedyncze kropelki wody spływały
mu po plecach, a ona z apetytem śledziła ich tor. Bezczelny, nie założył nawet
spodni. Siedział w rozkroku na krześle w samych bokserkach i stopami wybijał
jakiś nieznany jej rytm. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— Jakiś postęp? – zapytała, uśmiechając
się, gdy na chwilę oderwał wzrok od ekranu, obdarzając ją pięknym uśmiechem.
Jego przystojna twarz rozjaśniła się, gdy ułożył usta w szelmowskim grymasie.
Przygryzła wargę, bo chociaż przyzwyczaiła się już o jego codziennych dżinsów z
dziurami, porozciąganych bluzek i rozczochranych włosów, to wciąż ujmowała ją
jego chłopięca aura. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— Dużo nie przegapiłaś – westchnął z
żalem, ale jego spojrzenie wciąż błyszczało, gdy przyglądał się jej z
iskierkami w oczach. Hermiona zadrżała, na wspomnienie ostatnich paru godzin,
kiedy to w ramach przerwy, spędzili przyjemne chwile uniesienia. Zacisnęła uda,
czując powracający żar, na samą myśl o jego miękkich ustach na jej ciele.
Przeklęty Ben. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— Przepraszam, że usnęłam – mruknęła,
starając się nie myśleć o szorstkich policzkach chłopaka, drażniących jej miękkie
ciało. Podniosła się do góry, pozostawiając pościel na łóżku i przechodząc nago
do szafy. Czuła na sobie jego kolejne rozpalające ją spojrzenie, ale twardo je
ignorowała. Wyciągnęła zwykłą koszulkę i spodnie, machając na chłopaka
koronkową bielizną, po czym czmychnęła do łazienki. Lubiła to mieszkanie w
centrum Londynu, gdzie zewsząd otaczał ją świat, a do uszu dobiegał codzienny
harmider ulicy. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Uśmiechnęła się, gdy stanęła na podgrzewanej podłodze, rzucając
rzeczy na półkę i weszła z zadowoleniem do ogromnej kabiny. Ron wyśmiewał się z niej, że wybrała to lokum tylko ze
względu na prysznic, bardziej wypasiony, niż jakakolwiek wanna. Wcisnęła
odpowiedni przycisk, a spod podwieszonej deszczówki zaczęła lecieć woda.
Przymknęła powieki, wyciągając do góry głowę, ciesząc się chwilą. W takich
momentach przypominał się jej ostatni wyjazd w tropiki, gdzie kąpali się pod
wodospadem. Uderzające równomiernie strumienie wody masowały ramiona
dziewczyny, a ona w końcu sięgnęła po szampon. Nie zdziwił ją widok Bena wciąż
pracującego nad wtyczką, kiedy owinięta jedynie w ręcznik, stanęła z powrotem w
sypialni. Kopnęła lekko jego dżinsy z dziurami oraz własną sukienkę, którą
rozerwały niecierpliwe palce chłopaka. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— Mam coś – rzucił nagle, a Hermiona
dosłownie w sekundę doskoczyła do niego. Pochyliła się nad hakerem, którego zręczne
dłonie nie przestawały stukać w klawiaturę, a jej oczom ukazał się w końcu szyfr, na który polowali. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br />
Oblizała spierzchnięte wargi, przyglądając się, jak chłopak sprytnie
przeszukuje całą bazę. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— Stój – mruknęła, kiedy jej oczom
mignął nieznany szyfr. Patrzyła na wgrywający się obraz, który ukazał im
przestraszoną twarz Susan Rosier. Wpatrywała się w przerażone oczy, zaciśnięte wargi oraz mokre od łez policzki. Niemalże zrzuciła
Bena z krzesła, powoli przeglądając pozostałe fotografie. Na wszystkich była
Susan. Czasem ze szczęśliwą rodziną, czasem sama. Na ulicy, w pracy, w
kawiarni, we własnej sypialni. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— Ktoś ją ciągle obserwował – stwierdził
głucho Ben, wzdrygając się, gdy na sam koniec pokazały się zdjęcia, nieruchomego
już, ciała kobiety. </span></i><i><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przytaknęła, przybliżając wycięte na skórze słowa. – To chyba łacina.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— To cytaty z Biblii. Sama je napisała
przed śmiercią. Samobójstwem – przygryzła wargę, lustrując powoli otoczenie
kobiety. Nic specjalnego. Zwyczajna sypialnia, gdzie strzeliła sobie kulkę
prosto w głowę. Jedno z typowych samobójstw ostatnich lat, a jednak zapadło jej
w pamięć. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— Przerażające, to chyba nawet nie
oddaje szaleństwa tej sytuacji – wymamrotał cicho pod nosem, ustępując jej już
całkowicie miejsca i zaczął zakładać spodnie. – Idziemy do Robardsa?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— Tak – westchnęła, zgrywając pozostałe
pliki, a potem sama zaczęła się ubierać. Uśmiechnęła się, kiedy chłopak zapinał
jej z tyłu sukienkę, a ich spojrzenia skrzyżowały się w lustrze. Oparła się o
niego, nie powstrzymując chichotu, gdy objął ją ochoczo, muskając przy tym wargami
odsłoniętą szyję dziewczyny. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">— Hermiono…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><o:p><br /></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><o:p><br /></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><o:p><br /></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><o:p><br /></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><o:p><br /></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Hermiono! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zamrugała,
przepędzając z głowy dawne wspomnienia i oderwała wzrok od widoku za oknem. Odwróciła
się powoli, spoglądając na zebranych w gabinecie Harry’ego przyjaciół oraz
samego szefa aurorów. Draco siedział na fotelu, przebrany już w czystą, świeżą koszulę oraz spodnie od garnituru. Elegancką szatę, przewiesił
przez oparcie. Tuż za nim krążył niespokojnie Theodore, przeglądając jakieś
dokumenty i mamrocząc pod nosem niezrozumiałe dla niej słowa, a Harry
przyglądał się mu z lekkim rozbawieniem. Jeszcze bardziej bawiła go jego własna
małżonka, siedząca z naburmuszoną miną na kanapie w rogu, gdzie z przyjemnością
posyłała nienawistne spojrzenia swojej drugiej połówce. Całości dopełniał
Robards, spoglądający przez okno i pijący swoją czarną kawę z kubka, <br />
zupełnie nie zwracający na nich uwagi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Albo
nie zwracający uwagi na pozostałych, bo teraz jego ciemne oczy spoczęły <br />
na niej z dziwną intensywnością.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Tak? – Uniosła brwi, gdy zrozumiała, że po raz kolejny zignorowała jego słowa.
Poważna twarz szefa aurorów złagodniała, kiedy stanęła tuż przy nim, a jej spojrzenie zabłyszczało dobrze skrywaną troską. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Pytałem, czy wszystko dobrze – westchnął, pocierając nieogolony policzek i zerknął na nią z ukosa. – Już od dawna nie miałaś współlokatora. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Nie będę szpiegować Malfoy’a – mruknęła cicho, unosząc kąciki ust w odpowiedzi na
grymas na jego twarzy. – Jeżeli chcesz coś wiedzieć, wystarczy, że zapytasz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Wykroczyłbym poza relację pracownica—szef – zauważył z rozbawieniem, bo ich relacja już dawno temu przestała utrzymywać się na tym poziomie.
Uśmiechnęła się lekko, zaplatając ramiona na piersiach i wyjrzała za okno. — Na dodatek, znam prawdę. Nie potrzebuję więcej dowodów na niewinność Draco.
Wystarczą wasze słowa. Zastanawiałem się nad wprowadzeniem Malfoy’a w sprawę.
Jego nazwisko wciąż otwiera mnóstwo możliwości, szczególnie w tych… mniej
kulturalnych kręgach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Nie chcę go w to wplątywać. Draco ma synka, a dobrze wiesz, że praca nad Siecią
nigdy nie kończy się dobrze – burknęła, zakładając zbłąkany kosmyk za ucho i westchnęła. – Wie o Poecie. Czy to nie wystarczy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Nie dla mnie – odparł chłodno Gawain, obdarzając ją przenikliwym spojrzeniem,
które jak zwykle trochę ją speszyło. Zerknęła na jego kubek z kolorowym napisem
„Szef ma zawsze rację”, który dostał kiedyś od Potter’a. – Możemy o tym
porozmawiać później. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Później brzmi dobrze – poddała się, przewracając oczami i wróciła spojrzeniem do przyjaciół, napotykając jednocześnie szary wzrok chłopaka, o którym
rozmawiali. Wygięła usta w krzywym uśmiechu, prostując się, kiedy drzwi
otworzyły się z rozmachem, a do środka weszła oczekiwana przez nich osoba. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Reakcje
były różne. Gawain zachował poważną twarz, a jego usta zacisnęły się z powrotem w cienką linię. Theodore zatrzymał się w pół kroku, zamykając
przeglądaną teczkę i uniósł brwi. Harry podniósł się z sofy, poprawiając
mankiety marynarki, a Pansy prychnęła pod nosem, nie racząc zmienić
naburmuszonej miny na bardziej przyjazną. Jedynie mina Draco wyrażała cień
zaskoczenia, który jednak zniknął równie szybko, jak się pojawił, pozostawiając
chłodną maskę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Wybaczcie spóźnienie, sprawa się przeciągnęła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Cho
Chang rzuciła swoją torebkę na wolny fotel, a płaszcz podała skrzywionemu Nottowi,
który spojrzał na nią niechętnie za potraktowanie go, jak portiera. </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">Kobieta poprawiła czarne, długie włosy, a jej usta wygięły się w chytrym
uśmiechu, gdy jej ciemne oczy skupiły się na Harrym. W idealnie dopasowanej,
czarnej sukience tuż przed kolano i w niewielkim dekolcie, wydawała się
niemalże niewinna, ale oczy zdradzały prawdziwy charakter i pragnienia
czarownicy.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Cieszymy się i tak, że znalazłaś dla nas czas, Cho – przywitał ją Harry,
uśmiechając się uprzejmie i powstrzymał grymas, gdy czerwone usta musnęły jego
policzek. – Wiem, że masz napięty grafik. Twoja asystentka powtórzyła mi to
dosadnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Och, kochany, dla przyjaciół zawsze znajdę czas. A następnym razem, dzwoń prosto do mnie, nie przez Olgę – Cho puściła aurorowi oczko, poklepując przód jego koszuli i dopiero później skierowała się do Gawaina. –
Miło mi znów z wami współpracować, panie Robards, Hermiono. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Naprawdę jesteśmy wdzięczni – odpowiedziała grzecznie dziewczyna, gdy ciemne
oczy Gawaina wciąż wyrażały zawzięty upór milczenia. Jak na szefa całego
Departamentu, charakter miewał dziecinny. Cho uśmiechnęła się lekko,
przesuwając wzrok na Pansy, a potem podeszła do Draco. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Malfoy, witamy z powrotem w Anglii! – Chang wygięła czerwone usta w lekkim
uśmiechu, wyciągając dłoń, którą Draco po chwili wahania uściskał. Nie potrafił
ukryć, że obecność Cho Chang była zaskakująca. Równie bardzo zaskakujące było
jej dzisiejsze wydanie. Nigdy nie zastanawiał się, jak mogło potoczyć się życie
tej Krukonki, ale nie pomyślałby o swoim własnym zawodzie. Chang kojarzyła mu
się z ciepłą i zbyt uczuciową osobą, która nie poradziłaby sobie z tak wymagającym <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zawodem. Jeśli jednak, to po dziewczynę
zadzwonili Potter i Granger, to cóż, wierzył, że jego przypuszczenia musiały
być błędne, a Chang była najlepsza w swoim fachu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Witaj, Chang. Nie powiem, bym to ciebie się tutaj spodziewał – przyznał z
poważną miną, wciąż utrzymując wzrok na zadbanej twarzy kobiety. Cho zmrużyła
lekko powieki, przesuwając po nim krótko spojrzeniem i lekko kiwnęła głową. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Ja również jestem lekko zaskoczona tym spotkaniem – podsumowała, posyłając mu
ostatnie spojrzenie nim jej wzrok skupił się ponownie na Harry’m, a uśmiech
zmienił się w bardziej uwodzicielski. – Rozumiem, że to będzie szybka rozprawa?
Wspominałeś, że Draco dostał immunitet, prawda? Czysto oficjalne podsumowanie
przed ławą?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Draco
oderwał spojrzenie od Krukonki, zerkając na młodego aurora, który natomiast odwrócił
głowę w kierunku Hermiony. Dziewczyna przeglądała właśnie jakąś teczkę, unosząc
wzrok znad papierów, by obdarzyć ich skoncentrowanym spojrzeniem. Draco nie
mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu na ten widok. Jak dobrze znał tę skupioną
minę, małą zmarszczkę pomiędzy brązowymi brwiami oraz lekko drżące palce. Wiele
lat temu nauczył się rozpoznawać gesty Hermiony, a teraz z satysfakcją potrafił
je odnaleźć w teraźniejszej, starszej wersji Gryfonki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">—
Trzy lata temu, zeznaliśmy wszyscy na korzyść Draco. Wizengamot oczyścił go ze wszystkich zarzutów, a Malfoy uzyskał status nietykalnego wraz z powrotem do
ojczyzny – Hermiona wyciągnęła teczkę w stronę lekko zaskoczonej Cho, która z ochotą złapała za dokumenty i zaczęła czytać ustalenia najwyższego
magicznego sądu. Sam Draco, cudem powstrzymywał się przed zaglądaniem Krukonce
przez ramię, ale jego ciekawość musiała zostać poskromiona. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br />
– Tak naprawdę, ściągnęliśmy cię tutaj, byś pomogła nam, wydać oświadczenie
prasie. Draco razem z Harry’m wypowiedzą się przed Magic Info, ale byłoby miło,
gdyby towarzyszyła im szanowana pani adwokat. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Draco
nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, gdy Cho z ochotą przytaknęła, przez co oczy Hermiony rozbłysły satysfakcją. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Rozdział
o wojnie został zamknięty.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">A
przynajmniej taką miał nadzieję.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif";">——
—— —— —— —— <o:p></o:p></span><span style="font-family: "arial" , sans-serif;">—— —— —— —— —— </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif;">—— —— —— —— —— </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif;">—— —— —— —— ——</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Chłód przeniknął przez cienki materiał swetra, a brak
płaszcza, czy <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>innego wierzchniego
okrycia dał o sobie znać. Mimo nieprzyjemnego mrozu, od którego różowiły
się<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>blade policzki, Draco nie zamierzał
wracać do środka. Zdecydowanie wolał spoglądać w ciemne niebo, upstrzone
wieloma jasnymi punktami. Stęsknił się za takimi widokami, bo na Manhattanie o czymś
takim, mógł tylko pomarzyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Ubiegłe dni odbiły się echem na jego zdrowiu psychicznym
bardziej, niż mógł przypuszczać. Po nocy spędzonej w areszcie i wydanym potem oświadczeniu,
jego życie zawirowało na nowo. Nie musiał już ukrywać swojego powrotu do
Anglii, a jego grzechy zostały wybaczone. Na upartego, mógł zaczął życie na nowo. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Wraz ze Scorpiusem i swoją matką, mogli przeprowadzić się do jednej z
posiadłości Malfoy’ów, bez śladów obecności ponurej przeszłości. Scorpius
mógłby dostać całe skrzydło dla siebie, a prywatni nauczyciele rozpoczęliby
wprowadzanie go w przygodę z magiczną edukacją. Uzyskałby najlepsze wykształcenie i przygotowanie przed Hogwartem, będąc rozpuszczonym do granic możliwości
dziedzicem Malfoyów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Potrafił sobie wyobrazić pobudki w rezydencji, leniwe
poranki oraz popołudniowe herbaty z matką. Obserwowanie jak Pius dojrzewa,
dorastając w bogactwie i rozpuście, ucząc się, jak dumnie reprezentować ich rodzinę. Scorpius w
najlepszych szatach, ułożonych włosach oraz schludnej postawie. Tak powinien
wyglądać jego syn, spadkobierca rodzinnego brzemienia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Ubrałbyś się. Dopiero odzyskałeś wolność, a już pchasz
się do Munga z zapaleniem płuc? – Pansy pojawiła się w zasięgu jego wzroku, a wraz z nią
powiew wanilii z wypieków. Młoda kobieta obdarzyła go jednym ze swoim uważnych
spojrzeń, siadając na wolnej huśtawce obok niego i westchnęła z zadowoleniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Złego diabli nie biorą<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>— odpowiedział lekko, powracając spojrzeniem do rozgwieżdżonego nieba. –
Ty natomiast ubrałaś się, jak na biegun północny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Niestety, miałam już nieprzyjemność bycia chorą w domu
z trójką dzieci i przepracowanym mężem. Zdecydowanie nie polecam – Pansy odepchnęła się stopami
od ziemi, wprawiając huśtawkę w ruch i również zerknęła w kierunku nieba. –
Pamiętasz wakacje w Cashel? Moi rodzice pozwolili nam spać na zewnątrz, w ogrodzie, a my nie mogliśmy przepuścić takiej okazji. Leżeliśmy na dworze,
wpatrując się w gwiazdy, a cały świat przestał istnieć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Do momentu, w którym spanikowałaś i uciekłaś do środka,
pozostawiając mnie samego – dodał z rozbawieniem Draco, uśmiechając się do
wspomnień.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Och, dałbyś już spokój. Naprawdę słyszałam coś w
krzakach! – żachnęła się była Ślizgonka, kręcąc lekko głową. – Ale wiesz, o
czym wtedy myślałam? Że tak będzie już zawsze. W ciemności, czy chłodzie, w
dobrych czy złych momentach… my będziemy razem. Na zawsze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Ostatnie słowa odbiły się echem w sercu Draco, który
przekręcił głowę, by spojrzeć w lekko smutne, brązowe oczy. Pansy odwzajemniła spojrzenie, opierając skroń o łańcuch huśtawki i delikatnie się uśmiechnęła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— I chociaż nie możemy zmienić przeszłości, a decyzje,
które podjęliśmy ukształtowały naszą teraźniejszość, to chciałam ci powiedzieć,
że cię kocham, Draco. Kocham cię i wybaczam ci twoją ucieczkę – dorzuciła
cichym głosem, wzruszając przy tym lekko ramionami. – Cokolwiek, by się nie
wydarzyło, nawet jeśli znikniesz ponownie na parę lat… zawsze możesz do mnie
wrócić. A ja zawsze będę na ciebie czekać. Jesteś moim najlepszym przyjacielem,
a najlepsi przyjaciele wybaczają i akceptują nasze błędy i decyzje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Och, Pansy, zrobiłaś się strasznie ckliwa – Draco
odwrócił wzrok, by ukryć wzruszenie, które odebrało mu mowę. Spodziewał się większej
awantury, bądź długiego wyczekiwania, by uzyskać wybaczenie <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przyjaciółki. Jak zwykle jej nie docenił. Pansy była aniołem o dobrym sercu, które chowała za pokerową
twarzą i zimną postawą.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Przynajmniej taka była kiedyś.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Teraz widział szczęśliwą mężatkę
i spełnioną matkę, która nie kryła się ze swoją radością. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— To wina Pottera. Nawet nie wiesz, jaka z niego ciepła
klucha – burknęła Pansy, kaszląc cicho, by ukryć własne roztkliwienie. Draco
zaśmiał się cicho, kręcąc głową, gdy pani Potter wywróciła oczami, czysto w
stylu swojego męża. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Pansy? Jesteś szczęśliwa? Wyglądasz na radosną, ale
chciałbym to usłyszeć – powiedział spokojnie blondyn, zyskując tym samym lekko
litościwe parsknięcie przyjaciółki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Nigdy nie spodziewałam się, że moją definicją szczęścia
będzie Potter i cała ta rodzinna otoczka, ale… — dziewczyna wzruszyła ramionami,
uśmiechając się szeroko i wstała z huśtawki. – Ale nie umiem sobie wyobrazić
szczęśliwszej wersji </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">Pansy Parkinson. Może to dziwne, ale mimo gorszych dni, tych ciężkich, kiedy
nic nam nie pasuje, a wszystko irytuje… nawet wtedy jestem najszczęśliwszą
wersją samej siebie. Bo mam cudownego męża, piękne i zdolne dzieci,
niezastąpionych przyjaciół, a teraz również mojego najlepszego przyjaciela
blisko siebie. To jest moja definicja szczęścia. Jaka jest twoja?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Pius – odpowiedział krótko, marszcząc brwi na cichy
śmiech przyjaciółki. – No co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Draco, kochanie, bycie rodzicem jest naprawdę wyjątkowe
i dodaje wartości naszemu życiu, ale człowiek potrzebuje również swojego
własnego, samolubnego szczęścia. Osoby, z którą będziesz dzielić radosne i smutne
chwile. Scorpius jest fantastycznym dzieckiem, ale to inny rodzaj miłości i szczęścia. Pomyśl raczej, z kim chciałbyś cieszyć się z jego sukcesów, komu powierzyłbyś
opiekę nad nim i do kogo zwróciłbyś się po pomoc, jako pierwszego. Kto nasuwa
ci się na myśl, gdy myślisz o swoim samolubnym szczęściu?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Chyba przesadziłaś z tym grzanym winem, <i style="mso-bidi-font-style: normal;">kochanie</i> – stwierdził cierpko Draco, odwracając
wzrok od przenikliwych oczu przyjaciółki, która westchnęła jedynie, nim powróciła do domu, zostawiając go samego na mroźnym powietrzu pod
rozgwieżdżonym niebem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">—— —— —— —— <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Zawsze marzyłam o takich wieczorach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Draco uśmiechnął się leciutko, kiedy Pansy zatrzymała się
w progu tuż obok niego. Oboje skierowali spojrzenia w głąb pokoju, gdzie na
jednym z foteli siedział leniwie Harry. Najgenialniejszy auror Londynu, śmiał
się głośno z kolejnych wygłupów dzieci, które dostarczały im wszystkim mnóstwa
rozrywki. Mały Regulus od godziny spoczywał na sofie pod puchatym kocykiem,
drzemiąc w najlepsze, podczas gdy pozostali chłopcy dotrzymywali im
towarzystwa. James właśnie podskakiwał do góry i starał się przedstawić pozostałym osobom jakąś rzecz, albo postać, machając
przy tym rękoma, jak opętany. Draco naprawdę był pod wrażeniem, jak wiele
energii miał w sobie ten kilkuletni brzdąc. Nawet żywiołowy Pius wymiękał przy
Potterze, który był wiecznie entuzjastyczny i pełen wigoru. Scopius obecnie
półklęczał na podłodze, ze skupieniem obserwując małego Jamesa i starał się odgadnąć hasło. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Jego jasne kosmyki sterczały na wszystkie strony po godzinach zabaw z dziećmi.
Blade policzki miały zdrowe rumieńce, a ślad po gorącej czekoladzie znaczył
jego brodę. Tuż za jego synem siedziała Hermiona, popijająca leniwie grzańca. </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">Brązowe loki zaplotła na czubku głowy, odsłaniając szyję, a Draco nie mógł
pozbyć się ochoty złożenia pocałunku na wgłębieniu, tuż przy obojczyku.
Hermiona śmiała się równie radośnie, co pozostali, przypominając w końcu </span><i style="font-family: Arial, sans-serif; font-size: 12pt;">jego</i><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;"> Granger. </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">Lekko zamglone spojrzenie skrzyżowało się z jego, a on nie mógł powstrzymać się
przed cichym westchnieniem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Była piękna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Jakich? – zapytał w końcu, gdy Pansy poruszyła się
niecierpliwie tuż obok niego. Niestety Hermiona skupiła się na nowo na grze,
wiwatując, gdy po paru minutach myślenia, Teddy odgadł hasło. Chłopiec właśnie
losował własną zagadkę do pokazania, przybijając jednocześnie piątkę z bratem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Takie nudne wieczory z twoją i moją rodziną.
Plotkowanie o rodzicielstwie, pampersach i wspominanie starych, dobrych lat –
westchnęła z satysfakcją Pansy, zaplatając ramiona na piersiach. – Brakuje
tylko szczeniaczka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Draco zachichotał, czując w środku ciepło na myśl, że
Hermiona była nazwana jego rodziną. Cóż, równie dobrze Pansy mogła zaliczyć ją
do rodziny Pottera, ale myśl, że dziewczyna mogła być jego partnerką była naprawdę znośna. I kusząca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Poproś Świętego Mikołaja, może ci przyniesie –
zażartował Draco i powracając spojrzeniem do ich rodziny, poczuł przyjemny,
wewnętrzny spokój. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Wkrótce dwoje przyjaciół dołączyło do zabawy, wzbudzając
tym jeszcze większy entuzjazm u dzieci. Minuty mijały szybko, a wraz z upływem
czasu, głosy chłopców robiły się coraz bardziej senne. Po dwóch godzinach nie
zostało im nic więcej, niż ubrać na wpół przytomnego Scorpiusa, pożegnać przyjaciół i szybko przemknąć
do samochodu, nim mróz zdołałby zaatakować ich rozgrzane ciała. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Draco nie powstrzymał uśmiechu, który cisnął mu się na usta, gdy Scorpius usnął,
nim ruszyli spod Potter’owego podjazdu. Nie musiał czekać długo, by Gryfonka,
siedząca na miejscu pasażera podzieliła los chłopca i odpłynęła do krainy
własnych snów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Draco wrócił myślami do wcześniejszych przemyśleń na
temat wychowania i przyszłości młodego Malfoy’a. I mimo, że może dla niektórych, ta pierwsza
wersja byłaby odpowiedniejsza, on sam nie umiał wyobrazić sobie chłopca w
tamtym wyobrażeniu. Uwielbiał obserwować roztrzepane włosy młodego, ubrudzone
czekoladą policzki, kiedy podjadał słodycze z Hermioną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Widział przyszłość Scorpiusa u boku swojego i Hermiony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Bo to dziewczyna obok niego była jego własnym, słodkim
szczęściem, którym nie chciał dzielić się z innymi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">—— —— —— —— —— —— —— —— —— —— <o:p></o:p></span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 16px;">—— —— —— —— —— —— —— —— —— ——</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Draco zapomniał już, jak to jest być w centrum uwagi. Od
najmłodszych lat skupiał na sobie całą atencję arystokratów i śmietanki
towarzyskiej, dorastając pośród szmerów plotek i pogłosek. Hogwart przyniósł
kolejne doświadczenie, a jego każdy ruch był obserwowany przez przyjaciół, jak i wrogów. W trakcie wojny, posmakował
uwagi od samego Voldemorta, a później nieufnych rebeliantów, kiedy to
podróżował ze Złotym Trio. Jednak Stany Zjednoczone pozwoliły mu w końcu odetchnąć, mógł uwolnić się od plotek, niedorzecznych historii, czy niemiłych spojrzeń. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Tęsknił za byciem nikim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Przestań. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Hermiona posłała mu spojrzenie z ukosa, gdy nie mógł
powstrzymać się przed zmrożeniem wzrokiem kolejnej kobiety, która wpatrywała się w niego, jak w malowane cielę. Nie spodziewał się, że wypad na ulicę Pokątną po zakupy,
przyniesie mu tyle nerwów i zmartwień. A od kiedy pojawili się na magicznej
ulicy, nie mógł się odgonić od ciekawskich pomruków ludzi dookoła nich.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Przecież nic nie zrobiłem – żachnął się, ignorując
znaczącą minę Hermiony, która kręciła głową z politowaniem. – Nie mogą się skupić na czymś innym?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Jesteś newsem miesiąca, oczywiście, że nie mogą cię
zignorować – odpowiedziała lekko dziewczyna, przeglądając dalej półki z
książkami, poszukując wybranej przez siebie lektury. Draco westchnął,
przekrzywiając głowę, by zerknąć na Piusa, który z zaintrygowaniem oglądał książeczki dla małych czarodziei. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Mam nadzieję, że nie przeniosą nienawiści na młodego –
szepnął cicho, tym samym sprawiając, że brązowe oczy skupiły się kolejny raz na nim. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Granger wpatrywała się w niego z zamyśleniem, a on przez chwilę nie miał
pewności, czy pogrążyła się we własnych myślach i go nie słyszała, czy też myślała
nad odpowiedzią. Jednakże orzechowe spojrzenie przesunęło się na młodszego
Malfoya, a ona lekko skinęła głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Nienawiść? Cóż, nie będę ci mydlić oczu, Draco. Jasne,
że znajdzie się wielu takich, co na ciebie spluną, ale nie każdy cię
nienawidzi. Harry powiedział w ogłoszeniu, że podróżowałeś z nami, a Ron to potwierdził. Ludzie kochają
Harry’ego, a skoro on nazwał cię bohaterem i swoim przyjacielem… — mężczyzna
zmarszczył brwi, lekko zaskoczony tymi słowami. Jednakże Hermiona wzruszyła
tylko <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ramionami, nie dodając już nic
więcej. Podała mu kolejną książkę, którą koniecznie chciała kupić. W końcu, po następnych długich minutach, opuścili księgarnię z trzema książkami dla dziewczyny i pięcioma mniejszymi
lekturami dla Piusa. Chłopiec był wyraźnie oczarowany Pokątną, podbiegając do każdej wystawy, aby obejrzeć galerię. Wkrótce portfel Draco znacznie zelżał,
a w ich posiadaniu pojawiły się eleganckie szaty dla Piusa (w końcu był młodym
czarodziejem), kociołek dla młodych alchemików (w końcu prawdopodobnie
odziedziczył talent po ojcu), parę łakoci (które Draco musiał schować przed
lepkimi rękami syna, ale też i Granger).<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Czy to jest…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Ano, jest – Hermiona uśmiechnęła się z dumą i
szczęściem, gdy zatrzymali się przed sklepem, którego wielkość zaskoczyła
Draco. Pamiętał jeszcze, że w 1996 roku, sklep ten mieścił się w szarej, zwyczajnej kamienicy. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Parter był zarezerwowany dla klientów, a góra dla właścicieli. Teraz natomiast,
ta szara, stara i zabytkowa kamienica, odzyskała swój dawny kunszt i piękno. Nie widział już brudnych okien i odrapanych ścian, a tynk i cegły nie kruszyły
się na chodnik. Dobrze pamiętał, że przybytek ten wyglądał śmiesznie i groteskowo na tle opuszczonych i zaniedbanych sklepików, tejże kamienicy. Teraz jednak, nie mógł doszukać się ani brudu, ani groteski. Zamiast tego, widział piękny
budynek, przed którym tłoczyły się tłumy młodych czarodziejów oraz małych dzieci.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Magiczne Dowcipy Weasley’ów, okazały się jednym z
najbardziej popularnych punktów na ulicy Pokątnej. Sklep rozrósł się na tyle,
by właściciele odkupili całą kamienicę i przejęli zamknięte sklepy na własność.
Oczy Draco wędrowały po kolorowych witrynach z wystawami przeróżnych zabawek i gadżetów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Wchodzimy? Uwierz mi, że od środka robi jeszcze większe
wrażenie – Hermiona obdarowała go słodkim uśmiechem, a potem nie czekając na
jego odpowiedź, pociągnęła obu Malfoyów do środka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Od wejścia uderzył go zapach słodyczy, a śmiechy i krzyki
dzieci, zaatakowały jego uszy. Od środka sklep wydawał się nawet większy, niż
od zewnątrz, a liczne barwy i wzory mogły wywołać oczopląs. Mimo wszystko, Draco był zachwycony. Między nimi przebiegały dzieci, starające się namówić rodziców na zakup nowych
zabawek, które kusiły swoją oryginalnością.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Hermiona! Ach, już dawno cię nie widziałam! – Granger
odwróciła głowę, a blondyn podążył za jej wzrokiem, by zauważyć młodą kobietę,
która szła energicznie w ich stronę. Fioletowe włosy, związane w dwa małe koczki na czubku jej głowy,
przystroiła brokatowymi gumkami, a ozdobna tiara spoczywała na jej głowie.
Dziewczyna ubrana była w spodnie, które ozdobiła tasiemkami. Jedynie górna część
jej ubrania była zwyczajna. Firmowa koszulka sklepu z plakietką, zawierającą
imię dziwacznej ekspedientki – Fiona. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 200%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 200%;">— Cześć, Fi. Ciebie też miło widzieć! – Hermiona
uśmiechnęła się szeroko do dziewczyny, której uwaga przeniosła się na jej towarzyszy. – Fiona, poznaj
mojego przyjaciela Draco i jego synka, Scorpiusa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 200%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 200%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">— Witajcie w najlepszym, najfajniejszym i
najsuperekstramega sklepie! – Fiona zerknęła na lekko zestresowanego chłopca,
który starał się skoncentrować </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">na dziwnej nieznajomej, chociaż jego uwagę przyciągały latające samolociki </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">nad sufitem. Chłopiec pierwszy raz mógł podziwiać takie pokazy magii i sztuczek </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">w swoim życiu, bo przez większość dzieciństwa nie miał zbyt wielkiej styczności </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">z magicznymi korzeniami. Wiedział o świecie magii, i wiedział, że nie wolno o
tym rozmawiać z każdym. Ale zupełnie nie wiedział, że w niektórych miejscach
magia mogła być czymś zupełnie normalnym. A ten sklep był wszystkim co
ukazywało, </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">jak f a j n a była.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 200%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 200%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 200%;">— Nie ma takiego słowa, jak najsuperekstramega –
stwierdził cicho chłopczyk, rzucając nieznajomej zaciekawione spojrzenie, nim
jego wzrok przyciągnęła następna zabawka. – Tata cię nie nauczył?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 200%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 200%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Czemu nie ma? – zapytała niezbita z tropu Fiona,
unosząc brwi i przekrzywiając przy tym głowę. – To miejsce jest tak fajne, że
zwykłe słowa go nie opiszą. Prawda, Mia?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Prawda – poparła koleżankę Hermiona, uśmiechając się pokrzepiająco
do młodszego Malfoy’a. – Zastaliśmy może właścicieli?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Są na zapleczu. Zawołam ich, a wy się rozgośćcie! –
Fiona rzuciła im kolejny szeroki uśmiech, a potem gdzieś umknęła. Draco, który
był średnio zainteresowany całą rozmową, kontynuował rozglądanie się w terenie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Wciąż nie mógł uwierzyć, że znajdywał się w tym samym miejscu, co przed laty.
Wtedy wszędzie walały się pudła, a krzywe półki zajmowały każdy wolny kawałek.
Teraz natomiast stali w dość obszernym holu. Widział stąd szeregi ogromnych
półek, na których piętrzyły się pluszaki oraz inne, liczne zabawki. Na środku
znajdywały się ruchome schody, bardzo podobne do tych mugolskich. Mieniły się
one również różnymi kolorami, gdy ludzie stawali na nich, by przedostać się na
wyższe poziomy sklepu. Jasne podłogi rozświetlały pomieszczenie, ale nawet bez
nich wszystko błyszczało i jaśniało. Magiczne bańki latały dookoła, fruwające
zabawki omijały głowy, szaleńczo ścigając się na niewidzialnym torze. W tłumie
klientów dostrzegł pracowników, którzy zabawiali dzieci, ale też tych
starszych, prezentując im różne zabawki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Hermi! Czemu nic nie mówiłaś, że wpadniesz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Tym razem nawet Draco wykazał się większym
zainteresowaniem, gdy usłyszał znajomy głos. Ku nim zmierzał sam właściciel
tego magicznego przybytku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
George Weasley nie zmienił się zbyt wiele od ich ostatniego spotkania. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Wciąż był wysokim i smukłym mężczyzną z rozczochranymi rudymi włosami, które zapuścił na tyle, żeby ukryć brak jednego ucha. Jego bladą twarz zdobiły
piegi, a szeroki uśmiech zachęcał do odwzajemnienia. Mimo tej radosnej otoczki,
Draco z łatwością odnalazł niekończące się pokłady smutku i żalu w ciepłych
oczach. Kiedy brązowe spojrzenie skrzyżowało się z jego stalowym, ciepło i
radość nie zniknęły. Wręcz przeciwnie, uśmiech Weasley'a powiększył się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— George, wpadliśmy się przywitać, a ja chciałam pokazać
Piusowi najlepszy sklep na całym świecie – przywitała się Hermiona, ściskając wysokiego rudzielca, by później odsłonić obu Malfoy’ów. – Scorpius, poznaj wujka George’a. To on
jest tutaj szefem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Serwus, młody – George kucnął przed spłoszonym
chłopcem, wyciągając rękę, żeby przybić mu piątkę, na co młodszy blondyn zrobił
się nieco odważniejszy. – Wyglądasz, jak kopia swojego ojca. Mam nadzieję, że chociaż poczucie humoru
masz lepsze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Bardzo zabawne, Weasley. Twoje poczucie humoru jest
zdecydowanie bardziej… unikatowe. – Draco wygiął wargi w krzywym uśmieszku,
stając naprzeciw bliźniaka, który przeniósł uwagę na niego. Przyglądali się
sobie przez dłuższą chwilę, nie wiedząc nawet, że klienci wokół nich zaczęli na nich patrzeć z ciekawością.
Nie dość, że sam George był traktowany w swoim pałacu zabawek jak król, to jeszcze mierzył się wzrokiem ze śmierciożercą, a obok nich stała Grzmotnięta Granger. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Och, jakże ja tęskniłem za twoją parszywą buźką –
westchnął w końcu Weasley, obejmując ramieniem blondyna i przyciągnął go do
ciepłego uścisku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Hermiona uciekła od nich wzrokiem, mimowolnie wracając wspomnieniami do momentu, w którym utracili Freda. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Oszalałeś?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Hermiona zamrugała
parę razy, starając się odegnać mroczki sprzed oczu. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Tak nagła teleportacja wywoła nie tylko okropne mdłości, ale również zawroty
głowy. Powoli podniosła się do siadu, odnajdując wzrokiem sylwetki towarzyszy. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Ron psioczył pod nosem, wstając, a Harry wpatrywał się beznamiętnie w swoje
dłonie.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Jedynie Draco i George mordowali się spojrzeniami, stojąc naprzeciw
siebie.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Co się stało? –
spytała wciąż oszołomiona Hermiona, sprawdzając, czy ta nagła teleportacja nie
pozbawiła jej żadnej części ciała. Po chwili pożałowała tego pytania, gdy
Malfoy parsknął prześmiewczo.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Prawie zginęliśmy,
bo ten idiota próbował zaatakować Dołohova! – głos Draco przesiąknięty był chłodem i szyderczym rozbawieniem, który wywołał u niej
ciarki. Przeniosła wzrok na George’a, który zaciskał nerwowo pięści.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Pokonałbym go! Bez
żadnego, kurwa, problemu! – wrzasnął rudzielec, wyciągając różdżkę i machając
nią. – Pytanie brzmi, czemu mnie powstrzymałeś, hmm? Może ty wciąż jesteś z nimi, co? Może ty wciąż jesteś sługusem ich pana, Malfoy?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Gdybym był z nimi, pozwoliłbym
ci go zaatakować, Weasley. Bo wierz mi lub nie, ale zginąłbyś po sekundzie. –
Draco zmrużył powieki, uśmiechając się niemalże pogodnie. – Ale w porządku. To
był ostatni raz, gdy ci pomogłem. Od tej pory nie będę zawracać sobie głowy, twoim nędznym losem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Draco – fuknęła
wstrząśnięta Hermiona, wpatrując się w chłopaka z wściekłością. – Jak możesz?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Jak mogę? Poważnie,
Granger? Normalnie – stalowe spojrzenie spoczęło na niej nim kontynuował – Nie
będę narażać swojego życia, a tym bardziej nie będę narażać Potter’a na śmierć,
bo ten rudy idiota chce dołączyć do braciszka.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Malfoy – warknął
Ron ostrzegawczo, spoglądając ze strachem na żyjącego bliźniaka, któremu krew
odpłynęła z twarzy. Każdy wiedział, że śmierć Freda była najbardziej
wstrząsająca dla jego bliźniaka. Nawet teraz, po sześciu szarych i mdłych
miesiącach, nawet mała wzmianka o nieżyjącym już chłopcu wywoływała u George’a
napady gniewu i rozgoryczenia. Radosny rudzielec przemienił się w ledwo
egzystującego ducha, który rzadko się odzywał, bądź reagował na bodźce
zewnętrzne. Angażował się jedynie w wypady poza bazę, kiedy miał szansę na spotkanie z mordercami brata, by ich ukarać, co wszyscy skutecznie
ignorowali, wierząc, że te masakryczne potyczki, pomogą bliźniakowi przejść
przez żałobę. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Albo pogodzić się z jego śmiercią.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Nie masz prawa, by
wspominać jego imię – wysyczał George, wpatrując się z nienawiścią w blondyna. – To twoi ludzie go zabili. TWOI!<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Cisza, jaka zapadła
na niewielkiej polance, była głośniejsza, niż wcześniejsze krzyki. Hermiona ze
ściśniętym gardłem wpatrywała się w starszego brata Rona, który wyglądał jak karykatura dawnego siebie. Z nikłym szaleństwem w oczach
wpatrywał się w Draco, który zachował nienaturalny spokój.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Fakt. Twój brat nie
żyje, Weasley. On jest martwy. Martwy. Ale my jesteśmy wciąż żywi, nie
rozumiesz? Przez twoje ciągłe wybryki w końcu skończymy jak on! – chłodne słowa
uderzały ich wszystkich, ale skierowane były i tak tylko do trzęsącego się
rudzielca. – Dość pobłażania, George. Nie będziemy nastawiać karku, bo ty zarządziłeś krwawą rzeź, żeby pomścić brata. Koniec tego. Fred nie żyje. I na nic mu to wszystko.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Zamknij się!<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Fred nie żyje! A ty
wkrótce sprawisz, że cała twoja pochrzaniona rodzinka podzieli jego los! Fred
by tego nie chciał! – zawołał Draco, wciągając głęboko powietrze, by uspokoić skołatane nerwy. – On odszedł.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Zamknij się,
Malfoy! Zabiję cię! – ryknął George, rzucając się na blondyna z pięściami. Nie zdołał go jednak uderzyć, potykając się o własne nogi i upadł
przed Ślizgonem na kolana. Zwierzęcy skowyt rozpaczy i agonii wydarł się z
piersi zawodzącego Gryfona, który skulił się na ziemi.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Hermiona zacisnęła
powieki, czując wzbierające się pod powiekami łzy. Nie wiedziała, dlaczego Harry był
wciąż tak samo spokojny, a Ron kamienny. Głośny szloch nie ustawał, ale na chwilę
został stłumiony. Gryfonka odważyła się spojrzeć na polankę, żeby sprawdzić, czy Draco nie ma zamiaru zabić rozhisteryzowanego chłopaka. Ku jej zaskoczeniu,
Malfoy kucnął obok trzęsącego się George’a i układając dłoń na jego plecach,
pogłaskał go delikatnie.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Twój brat nie żyje.
Ale wciąż masz rodzinę, dla której musisz walczyć. Ten ból nigdy nie zniknie.
Zawsze będziesz czuć pustkę po Fredzie. Ale on by cię wyśmiał za to, co teraz wyprawiasz. Koniec z zabijaniem innych i siebie, rozumiesz? Od tej
pory robisz wszystko, by Fred był z ciebie dumny, George – słowa Draco
zdecydowanie nie były przeznaczone dla nich, ale Hermiona nie potrafiła
odwrócić wzroku od blondyna, który przyglądał się własnym dłoniom. – Masz dla kogo walczyć. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Jedyną odpowiedzią
był cichy płacz oraz ręka, która ścisnęła skostniałe palce Draco. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">George Weasley miał
dla kogo walczyć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Oni wszyscy mieli.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><o:p><br /></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><o:p><br /></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><o:p><br /></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Wciąż jesteś chudy, jak patyk – stęknął rozbawiony
Draco, wyrywając się żartobliwie z uścisku i zmarszczył nos. – I w coś ty się
ubrał? Strój klauna? Pajaca?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Hermiona zamrugała, wracają do rzeczywistości. Zerknęła
na tę dwójkę, którą połączyła wojna i śmierć. George z oburzeniem wygładził pstrokatą
koszulę, pusząc się niczym paw na taką zniewagę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Mówi elegancik – parsknął George, unosząc brwi, by
zerknąć na eleganckie odzienie arystokraty – Wracasz do stylu nadętego buca?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Niestety, stroje śmierciożerców wyszły już z mody –
odpowiedział gładko blondyn, wywołując tym śmiech właściciela sklepu, który
pokręcił głową z rozbawieniem. – Interes się kręci, hmm?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— A jak! – przytaknął rudzielec, kłaniając się prześmiewczo.
– Dla tak znamienitych gości, znajdę chwilę na małą wycieczkę. Hermiono, nie
stój jak kołek i podejdź bliżej, do grupy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Chodź, kołku – Draco wyciągnął rękę, by chwycić ramię
brunetki i przyciągnął ją bliżej siebie, ignorując pomruk George’a, który
uśmiechnął się sugestywnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— To jest poziom przeznaczony dla najmłodszych. Magiczne
pieluchy, śpiewające nocniki, tęczowe gryzaki oraz zabawki dla dzieci, które
lubią połykać małe części. Wszystko bezpieczne, zapewniam – George machnął
ręką, kiedy przechodzili między regałami z grzechotkami i innymi artykułami. –
Każdy młody rodzic znajdzie coś dla swojej pociechy i na bolączki z nią
związane. Szczerze mówiąc, to jest bardziej działka mamy, niż moja. To ona daje
dużo pomysłów dla tego działu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Hermiona uśmiechnęła się, kiedy przeszli do następnego
pionu, korzystając z kręconych schodów. Ten poziom był zdecydowanie bardziej
chaotyczny. Regały pełne były magicznych klocków, lalek, przeróżnych gier i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>kociołków. Scorpius chwycił Hermionę
za rękę, kiedy przechadzali się w tłumie innych dzieci. Draco z zaskoczeniem
obserwował część piętra, która służyła za boisko do dziecięcego Qudditcha. Paru
chłopców i dziewczynek przymierzało dziecięce miotły pod okiem ekspertów, a ich
rodzice ekscytowali się tym jeszcze bardziej. Sam Scorpius oglądał zabawki,
wpatrując się z zauroczeniem w latające smoki, które umiały zionąć ogniem, jak
i w jednorożce na biegunach, które zmieniały kolor.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">George porwał Draco w historię o poszerzeniu
działalności, która skupiła się również na konstruowaniu zabawek dla dzieci. Od
kiedy w jego życiu pojawił się syn, George postanowił obdarować go każdą możliwą zabawką, tworząc coraz to nowsze,
które zachwyciły nie tylko malutkiego Weasley’a, ale i resztę społeczeństwa. Teraz <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Magiczne Dowcipy Weasley’ów</i>
przodowały na rynku, zyskując wciąż rosnącą popularność i uwielbienie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Każde kolejne piętro zachwycało magią i zabawkami. Ciężko
było nie znaleźć tutaj czegoś dla siebie, nawet najmniejsze zabawki były
unikatowe i ciekawe. Draco musiał przyznać, że nie spodziewał się, aż takiej zmiany w sklepiku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
W końcu dotarli do innej części sklepu, którą okazała się kawiarnia, w której <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>rodzice mogli odpocząć od poszukiwań, częstując się kawą i łakociami. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br />
Tutaj również można było poczęstować się wypiekami pani Weasley, która lubiła
krzątać się czasem po sklepie syna. Tym razem jednak nie zastali mamy George’a,
ale chłopak i tak namówił ich na muffinki jej autorstwa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— I to by było na tyle – George opadł na wolny fotel przy
pustym stoliku, wgryzając się w ciastko. Draco z Hermioną zajęli miękką kanapę, częstując się
ciepłą kawą i uśmiechnęli się z wdzięcznością.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Zmieniło się nieznacznie – zażartował Draco, odwracając
głowę, żeby spojrzeć na przeciwległą część piętra. To tam znajdywał się Magiczny Raj Gnomów, o którym wspominał wcześniej czarodziej. Był to plac zabaw w zamkniętej części,
gdzie dzieciaki mogły się wyszaleć. Mnóstwo trampolin, zjeżdżalni, magicznych
ścian wspinaczkowych oraz huśtawek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Taki tam, mały remoncik – dopowiedział z rozbawieniem
Weasley, przekręcając głowę i uśmiechnął się szeroko. – A o to księżniczka i
książę tego miejsca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Draco odwrócił głowę jeszcze raz, odnajdując spojrzeniem
Fionę, która prowadziła za ręce dwójkę dzieci. Chłopczyk o karmelowej skórze, wyglądał jakby był w
wieku Piusa. Ciemne loczki sterczały mu zabawnie, a liczne piegi, widoczne na
rozpogodzonej buzi, były niczym podpis Weasley’ów. Po drugiej stronie Fiony
szła dziewczynka, z buzią umazaną czekoladą. Również miała ładną cerę upstrzoną
piegami, a także kręcone włosy, spięte w wysokiego kucyka z kokardą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Ciocia Mia! – krzyknął chłopiec, wyrywając się do
Hermiony i wskoczył jej na kolana. Draco zauważył niezadowolony grymas na twarzy swojego synka, który nie potrafił dzielić się Granger. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Cześć, Freddy – zaśmiała się dziewczyna, całując
chłopca w policzek, a potem uśmiechnęła się do dziewczynki, która usadowiła się na kolanach swego tatusia.
– Cześć, Roxanne!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Znów ukradłaś łakocie, hmm? – mruknął George, wycierając
buzię córki i posłał synowi spojrzenie z ukosa. – Freddy, poznaj mojego starego
przyjaciela Draco <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i jego syna Scorpiusa. Draco, Pius, to moje pociechy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Jesteś bardziej blady, niż Lou – zawyrokował Fred,
przyglądając się z ciekawością Piusowi, który odpłacał się mu równie
zaintrygowanym spojrzeniem. – Czemu jesteś taki blady?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Bo piję dużo mleka – mruknął Scorpius, mrużąc oczy – A
ty jesteś strasznie opalony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Nie jestem opalony, głuptasie – zaśmiał się chłopczyk,
szczerząc szczerbate ząbki w uśmiechu. – Ja jem dużo czekolady.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Dobrze, że cię matka nie słyszy – mruknął George,
przewracając oczami i odsuwając jednocześnie babeczkę poza zasięg córkowych rączek. – Może pokażesz Piusowi Gnomi Gaj? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Nie byłeś tam jeszcze? – Freddy zrobił przerażoną minę,
zeskakując z kolan Hermiony i podskoczył niecierpliwie. – Pokaże ci najlepsze
kryjówki! Chodź!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Mogę? – mody blondyn przeniósł błagalne spojrzenie z
Draco na Hermionę, która uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że dzieci George’a dość szybko zyskają
sympatię Piusa, który łaknął towarzystwa dzieci. W rodzinie Weasley’ów mógł
zyskać więcej kuzynostwa, niż się spodziewał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Pytasz jej, czy mnie? – zaciekawił się Draco,
przyglądając się synowi, który zmarszczył czoło. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Pytam tego, kto się zgodzi? – Pius wzruszył ramionami,
ale gdy Hermiona skinęła głową na zgodę, nie czekał na więcej. Pobiegł za
Fredem, który zdążył już ukraść dla nich lizaki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Och, jednak ma twój przebiegły charakterek – zauważył z
rozbawieniem George, wciąż trzymając Roxy na kolanach. – To może, skoro
dzieciaki zajmują się sobą, rozejrzycie się za czymś? Pius jest tutaj
bezpieczny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Jak panujesz nad tyloma dzieciakami? – zapytał z lekka
zestresowany Draco, który nigdy nie pozwolił Piusowi bawić się w takim zwariowanym miejscu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Na wejściu do Magicznego Gnomiego Gaju dzieci dostają
magiczne stempelki na nadgarstki. Ich imiona pojawiają się na liście. Jak coś się dzieje, to
imiona się świecą. Również można ich znaleźć na mapie sklepu. To jak Mapa Huncwotów, tylko
podrasowana. </span><span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">– George uśmiechnął się do Hermiony, która przytaknęła. – Nasza
genialna czarownica to wymyśliła.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Pius jest bezpieczny – zapewniła go dziewczyna,
odstawiając pustą filiżankę na tackę, która transportowała naczynia do kuchni. – A my możemy zaopatrzyć się
w zabawki dla niego. I jakieś ubrania. Może w tym sklepie na końcu alejki?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— U Lady Olline? Na pewno znajdziecie tam coś dla dziecka
– zgodził się George, uśmiechając się do Draco. – A potem wybierzemy zabawki
dla nowego rodzinnego gnoma.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Gnom – powtórzyła uroczo Roxanne, przykładając palec do
swojego nosa z dumą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">George wymienił uśmiechy z Hermioną, która postanowiła
zatrzymać się jeszcze na chwilę w łazience zanim wyjdą, a Draco z Weasley’em ruszyli w kierunku
głównego hallu, gdzie się spotkali.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Wyglądasz na zadowolonego z siebie – stwierdził w końcu
Malfoy, spoglądając na bliźniaka, który rozejrzał się dookoła, nim skupił wzrok na towarzyszu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Miałeś rację. Warto było przeżyć – powiedział cicho
George, zerkając na córkę, która ssała kciuka i obserwowała latające zabawki z
rozmarzeniem. — Warto było o to zawalczyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Draco przytaknął, odnajdując w tłumie czuprynę Hermiony,
która już kroczyła w ich stronę. Cały dzisiejszy dzień zdawała się być radosna, ożywiona i pełna
energii. Powoli odnajdywał w niej coraz więcej z dziewczyny, która otworzyła mu oczy.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Dziewczyny, dla której on walczył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Fred byłby z ciebie dumny – wyszeptał cicho, posyłając
spojrzenie Weasley’owi, który zamrugał, nim uśmiechnął się szeroko z
wdzięcznością.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Gotowy? – Hermiona dołączyła do nich, naciągając czapkę
na swoje loki i zerknęła na obu mężczyzn, którzy wymienili się rozbawionymi
spojrzeniami. – No co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Nic, nic – George machnął ręką, poklepując Draco po
ramieniu. – Teraz twoja kolej, Malfoy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Kolej na co? – Gryfonka zmarszczyła brwi i zapinając
płaszcz, starała się zrozumieć, co ją ominęło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Na rozpoczęcie nowego rozdziału – dokończył swoją myśl
George, parskając śmiechem na morderczą minę dziedzica Malfoyów i skonfundowane
spojrzenie przyjaciółki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Że co? – mruknęła Hermiona, ale Draco chwycił ją
jedynie za rękę, wyciągając ze sklepu, nim George zdążył dodać coś więcej. – O co mu chodziło?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— O to, że powinnaś pójść ze mną na randkę – rzucił
lekko, spoglądając na zaskoczoną gryfonkę, która zmrużyła oczy z niezadowoleniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Zdążyłeś się już wszystkim pochwalić, że idziemy na
randkę? – burknęła, wpychając dłonie do kieszeni płaszcza i zerknęła na niego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">— Najpierw pozwolę się ludziom oswoić z moim powrotem –
stwierdził, obejmując ją lekko i przyciągnął do siebie, żeby cmoknąć jej
policzek. – A dopiero potem, powiem światu, że idziemy na randkę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Hermiona uśmiechnęła się. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Ot tak, bez żadnej sztuczności, czy wymuszenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Uśmiechnęła się szczerze i lekko, jak kiedyś.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Nie wiedziała jeszcze, że to był dopiero początek ich
nowej przygody.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Tak oto powracamy do tej historii. Mam nadzieję, że się nie zawiedliście za bardzo. I życzę Wam dużo zdrowia i wytrwałości. Dbajcie o siebie i swoich bliskich!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">#zostańwdomu</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div>
<br />
<br />
<br />lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-4053833261000247032018-03-06T00:17:00.000+01:002018-03-06T00:21:15.639+01:0012. Fear not for the future, weep not for the past.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powiedziałaś mu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że nie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A zamierzasz powiedzieć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Ale jeszcze nie teraz… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rozumiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona wbiła wzrok w elegancką
filiżankę, z której popijała herbatę. Przyglądała się misternym wzorom namalowanym
na porcelanie, które zapewne były starsze, niż się wydawały. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wciąż zachwycała się ich kunsztownym pięknem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wrócił. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Miałaś rację – przyznała z
rozbawieniem, opuszkiem obrysowując kształt róży. – Nie spodziewałam się, że
wróci. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powiedziałaś mu o…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie – przerwała szorstko kolejne
pytanie, a potem zacisnęła powieki, by wypuścić ciężkie westchnienie. – Jeszcze
nic mu nie powiedziałam. Ale powiem w odpowiednim momencie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wie o Poecie. Tyle, póki co,
wystarczy – mruknęła, biorąc łyk chłodnej już herbaty, a potem skrzywiła się na
myśl o brzydkiej pogodzie czekającej na nią za murami domu. – Dziękuję, że mu
nic nie wspomniałaś o… tym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Obiecałam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ja obiecuję, że gdy nadejdzie
odpowiedni czas, powiem mu o wszystkim, dobrze? – Hermiona oblizała
spierzchnięte usta, zerkając na zegarek, którego wskazówki przesuwały się coraz
bliżej ósmej. – Muszę iść. Zaraz wstaną. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wierzę, że mu powiesz. Po
prostu, przypominam, że ostatnim razem nie wyszło wam przez unikanie
szczerości, pamiętasz? Nie chcę, by to się powtórzyło i… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie chodzi teraz o szczerość, a
niebezpieczeństwo. Wiesz, jak kończą osoby, które zaczynają się tym
interesować! Nie narażę ich! – burknęła, bez irytacji, ale ze zmartwieniem.
Podniosła się z miejsca, sięgając po bluzę wiszącą na fotelu i założyła ją
przez głowę. Wyciągnęła z kieszeni flakonik eliksiru, który błysnął w porannym
świetle wpadającym przez okno. Kolor substancji był srebrzysty, jakby przechwycony
blask księżyca uwięziony w szkle. – Masz zapas składników?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem równie dobra w warzeniu
eliksirów, co sam Severus! – obruszyła się kobieta, a potem uniosła z
pobłażaniem brew. – Co najwyżej zubożeje moja fryzura. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziękuję – powtórzyła kolejny
raz, nasuwając kaptur na głowę i przystanęła w drzwiach. – I proszę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic mu nie powiem o twojej
porannej wizycie, przyrzekam. Idź, bo naprawdę się spóźnisz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona skinęła lekko głową, a
potem opuściła pokój, jak i posiadłość i przystanęła przed bramą, <br />
by zerknąć ostatni raz za siebie. A potem skupiła się na teleportacji, a jej
ciemna sylwetka zniknęła sprzed Malfoy Manor. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Theodore Nott obudził się we własnym
domu, we własnym pokoju, we własnym łóżku. Za to bez własnej żony. W pierwszych
sekundach wyciągnął rękę, by upewnić się, że pościel obok nie ukryła nigdzie
ciała blondynki, ale nawet znajome ciepło zniknęło. Jęknął, przewracając na
drugi bok i wyciągnął rękę, by znaleźć telefon. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bardziej w prawo i do góry<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– usłyszał podpowiedź, a po chwili śmiech. –
Nie, to jest lewo, kochanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Merlinie, jest ósma – jęknął,
gdy tylko odblokował ekran, a potem obrócił się na plecy i uniósł na łokciach,
by odnaleźć wzrokiem żonę. Gdy jego spojrzenie padło na nią nie powstrzymał
uśmiechu oraz cichego gwizdu. Luna uniosła brwi, nieprzejęta zupełnie, że o
poranku paraduje przed nim w samej bieliźnie. Koronkowej bieliźnie. Bieliźnie, którą najchętniej ujrzałby
teraz na podłodze. Oderwał wzrok od jej ciała, zgrzytając zębami, bo dobrze
wiedział, że dziewczyna nie zgodzi się na nic ze świadomością obecności
chłopców w domu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przecież nie każę ci wstawać –
zauważyła z delikatnym uśmiechem, wsuwając na zgrabne nogi spodnie, a potem
zasłaniła blade ramiona materiałem koszulki. Przyglądał się, jak siada przed
toaletką, by rozczesać jasne pasma włosów, a ich oczy napotkały się w lustrze.
– Pośpij jeszcze, Thedro, przecież cały tydzień czekasz na sobotnie lenistwo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już mi się nie chce spać –
odpowiedział leniwie, wstając z łóżka i szukając pobieżnie wzrokiem spodni.
Kiedy w końcu się ubrał, a nawet załatwił poranną toaletę, ruszył korytarzem na
dół, <br />
by znaleźć Lunę. Nie zaskoczył go widok dziewczyny siedzącej na sofie z podkulonymi
nogami <br />
i dokumentami, które przeglądała. Pstryknął palcem po Smutka, który ochoczo obiecał
przynieść im śniadanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Usadowił się na fotelu, włączając
pilotem telewizor i nastawił MagicInfo, gdzie Penelope Tinkle zapowiadała
pogodę na najbliższe dni. Zerknął zatem na Lunę, która z dobrze znanym mu
grymasem, podkreślała poszczególne zdania na kartkach. Przez ostatnie lata
zmieniła się z wiecznie zamyślonej dziewczyny w cudowną kobietę. Uwielbiał
wpatrywać się w jej bladą twarz, szare oczy oraz jasne pukle, które spięła w
niechlujnego koka. Uwielbiał to, jak z jego leniwej, ubranej w dresy żony
potrafiła przybrać postać eleganckiej i zdecydowanej pani kierownik. Uwielbiał
tę kobietę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie rozmawialiśmy od paru dni o
Draco – powiedziała w pewnym momencie, odkładając teczkę na stolik, dzięki
czemu mógł zauważyć, że pracowała nad ugodą między elfami, a krasnalami.
Sekundę później pojawił się Smutek i ostrożnie ustawił tackę ze śniadaniem i
dzbanuszkiem herbaty na blacie. Podziękowali szybko, a Luna dodatkowo wymieniła
parę uprzejmości. W końcu skrzat ich zostawił, <br />
a zamglone, acz przenikliwe oczy Luny utkwiły w nim na nowo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz mi coś powiedzieć? –
zapytał głupio, bo dobrze wiedział, że to on powinien coś wyznać. Pewnie o
chaosie w swojej głowie, który wywołał powrót starego przyjaciela. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To przerażające, jak jedno
nieporozumienie potrafi zmienić nasze życia, prawda? – westchnęła, znów
pozwalając mu uciec od rozmowy o uczuciach. – Wyobrażasz to sobie? Ile jest
takich sytuacji na świecie? Sami sobie tworzymy konflikty. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A potem płacimy za własne błędy
– mruknął, krzywiąc się, bo wciąż irytował się na los, że aż tak zranił
Hermionę i zniszczył życie Draco. Wystarczyła jedna szczera rozmowa. Nie umiał
sobie wyobrazić, by jedna kłótnia, jedno niedomówienie rozdzieliło go na tak
długo z Luną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przeszłości już nie zmienisz,
Thedro – Luna podniosła się z miejsca, a potem bezceremonialnie usiadła na nim
okrakiem, opierając ich czoła o siebie. – Przejdziemy przez to. Jak zawsze
razem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Razem – przytaknął, pochylając
się, by złączyć ich usta. Przesunął językiem po dolnej wardze żony, smakującej
poranną kawą, a potem objął dłońmi jej policzki. Nigdy nie przestanie go
zadziwiać własna reakcja na zwykłą pieszczotę czarownicy. Wystarczyło lekkie
muśnięcie jej ust na jego wargach, by zapominał o wszystkich troskach i
problemach, a skupiał na jej smaku, zapachu, cieple. Miał dwóch synów, a
zachowywał się równie niedojrzale, co na początku ich związku, gdzie nie umiał
utrzymać rąk przy sobie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kocham cię – szepnęła,
pozwalając mu zsunąć się pocałunkami na szyję i wygięła się rozkosznie na jego
kolanach. Theodore uśmiechnął się, jak głupek, bo wciąż nie potrafił przyzwyczaić
się do tych słów, chociaż słyszał je codziennie. Wbił palce w biodra blondynki,
przyciskając ją do siebie, a ustami zjechał na jej dekolt. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mamo? Tato? Co robicie? – ciemnowłosy
podskoczył do góry, a Luna zdumiona wylądowała na podłodze, gdy cienki głosik
przerwał ich pieszczoty. Rozejrzał się po salonie, odnajdując w końcu dwóch
małych chłopców stojących w drzwiach. Lorcan i Lysander mieli duże oczy, gdy
niepewnie zerkali na rodziców. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mama się uderzyła i musiałem
dać jej buzi, żeby nie bolało – wykrztusił w końcu, bo blondynka zajęta była
poprawieniem ubrania i włosów, by wymyślić lepszą wymówkę. – To nic takiego… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteście dziwni – stwierdził
Lorcan, drapiąc się po blond czuprynie, a potem rzucił swojej kopii znaczące,
dziecięce spojrzenie. – Mówiłem ci, że nie chcesz dorosnąć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, to ja mówiłem tobie! –
zaprotestował Lysander, łypiąc na nich podejrzliwie spod równie roztrzepanej
grzywki, co u jego bliźniaka. Theodore nie mógł się powstrzymać od parsknięcia,
<br />
gdy bliźniaki oburzone ruszyły do jadalni, domagając się śniadania, a Luna
przewróciła oczami wciąż siedząc na podłodze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na dobroć Helgi, ty to umiesz
kłamać – prychnęła, wstając, a potem niemalże w podskokach wybiegła, by dogonić
dzieciaki. Theo rozparł się wygodnie, wsłuchując w śmiechy oraz melodyjny głos
żony, gdy nawoływali go do siebie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Idę, idę – odkrzyknął,
podnosząc się powoli, by dołączyć do swojej rodziny. I nagle troski przestały
mieć znaczenie. Bo miał ich. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pansy zawsze uważała, że świat
sobie z niej zakpił, gdy miłością jej życia okazał się Potter. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przeklęty Wybraniec od siedmiu boleści, Złote Dziecko Hogwartu, zapowiedź
nowego Szefa Aurorów oraz znakomity agent FBA. Ona, Pansy Rayna Parkinson,
dziedziczka Domu Parkinsonów, jedyna córka, wybitna Ślizgonka oraz oddana
tradycjom arystokratka, wyszła za tego… Potter’a. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz znów wbiła podejrzliwe
spojrzenie w swojego małżonka, który krążył niespokojnie po kuchni, wywołując u
niej ból głowy. Przyjrzała się mężczyźnie, który przeglądał jakieś papiery, a
jednocześnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>mruczał pod nosem uwagi.
Nie powstrzymała jednak lekkiego uśmiechu na widok roztrzepanej, ciemnej
czupryny i błyszczących oczu, teraz skupionych i jeszcze bardziej przenikliwych
niż zwykle. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W tym wydaniu, gdzie miał na sobie jedynie wyciągnięty sweter od Molly, szare
dresy i gołe stopy, nie przypominał tej chodzącej legendy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Potter – warknęła w końcu,
zirytowana brakiem poszanowania jej kuchni, jej sanktuarium, w którym tworzyła
właśnie śniadanie dla chłopców. Kochała swoją pracę, gotowanie początkowo było
dla niej wyzwaniem, potem zabawą, a teraz nie dość, że zarobkiem, to i hobby.
Nigdy nie zdoła wyrazić wdzięczności pani Weasley, która zaraziła ją kulinarnym
kunsztem. I mimo swoich wybitnych zdolności, jak twierdzili krytycy, ona miała
wrażenie, że nie przebije talentu teściowej. Bo mimo jej obaw Molly i Arthur,
którzy byli rodzicami dla Harry’ego, przywitali ją z otwartymi ramionami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co jest, Potter? –
inteligentnie odpowiedział wybitny auror, spoglądając na nią z rozbawieniem.
Pansy uśmiechnęła się odruchowo, bo nie umiała powstrzymać się od szerokiego
banana, gdy tak na nią patrzył. Salazarze, jak nic poił ją eliksirem miłosnym! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wkurzasz mnie – mruknęła
złośliwie, odrywając wzrok od przygotowywanych naleśników, by tym razem
obdarować go zirytowanym spojrzeniem. – Możesz iść wydeptywać dziurę gdzie
indziej?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale mi się łatwiej myśli przy
tobie! – zaprotestował, odrzucając akta na blat i westchnął ze zmęczeniem. –
Może pójdę po dzieciaki, co? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O, a jednak umiesz czasem wpaść
na dobry pomysł – pogratulowała, kiwając głową w stronę wyjścia, by poszedł po
synów. Kiedy po kolejnej uszczypliwej uwadze wyszedł i pobiegł na górę, Pansy
wróciła do patelni. Jednak jej wzrok znów padł na pozostawione dokumenty, a ona
poczuła nagły ścisk w żołądku na widok znajomego zdjęcia. Wbrew sumieniu i
rozumu podeszła bliżej, wyciągając kartkę ze znajomym imieniem. Przesunęła
wzrokiem po tekście zatrzymując wzrok na zdjęciu, przez które poczuła mdłości.
Wróciła zatem spojrzeniem do tekstu, gdzie podkreślone zostało parę słów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A dziś to wolne masz? Super! A
pójdziemy na spacer? Super! A pobawimy się i… SUPER! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odłożyła szybko kartki na swoje
miejsce, gdy głos Jamesa zabrzmiał niebezpiecznie blisko kuchni. Akurat zdążyła
przerzucić naleśnika, gdy do pomieszczenia wparował gang Potterów. James, z już
pobrudzonymi od kredek palcami – Merlinie, kiedy zdążył się dorwać do zabawek?
– i śladami flamastrów na policzkach oraz zaspany Regulus w ramionach ojca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A pokazać ci coś super? – Jamie
machał wesoło nogami, które nie sięgały podłogi, wpatrując swoimi dużymi oczami
w tatę i nim Harry zdążył odpowiedzieć chłopiec zrobił zeza. – Super, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No super, super – przytaknął
rozbawiony zielonooki, wsadzając Regulusa w specjalne krzesełko, <br />
a potem poklepał starszego synka po czuprynie. – Nie rób tak za często, bo ci
tak zostanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To by było… super – westchnął
młody Potter, który od tygodnia nie przestawał być super dzieckiem. Super były
zabawki, super był Teddy, super było dokuczanie Regulusowi, super był
telewizor, a i sam James był po prostu super. Pansy uniosła kąciki ust, całując
obu chłopców w policzki, a potem podrzuciła naleśnika do góry. – Wow, mamuś! To
było…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Super – dokończyli chórem Harry
i Teddy, który właśnie wszedł do kuchni. Pansy odruchowo zmierzyła go wzrokiem,
ale chłopiec wciąż miał czarno niebieskie loczki oraz zielone tęczówki. <br />
W piżamie z logo jakiegoś super bohatera usiadł przy stole, a potem ziewnął
przeciągle. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co dziś robimy? – zapytał
najstarszy z ich synów, krzywiąc się, gdy i jego pocałowała w czoło. Edward
uważał, że był wystarczająco duży, by unikać tych krępujących powitań. Jak
wyjaśniał, <br />
był prawie dorosły. Ale nie mogła się powstrzymać, by i nad nim się nie
rozczulać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic – ucieszył się Harry,
przykuwając znów uwagę trójki chłopców. – Dzisiaj niczego nie robimy! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czyli obejrzymy bajkę! –
ucieszył się James, przybijając piątkę z wciąż na wpół śpiącym Reggym, <br />
a potem zaczął trajkotać, którą bajkę by obejrzał. Na pewno jakąś super.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I zagramy w jakąś grę! – dodał
Ted, ukazując w uśmiechu brak poszczególnych zębów oraz urocze dołeczki. – Mogę
ja wybrać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, bo ja! – zaprzeczył od
razu James, a sekundę później obaj chłopcy zaczęli wykłócać się, któremu
przypada kolej. Pansy pokręciła głową, bo niedawną ciszę zastąpił nagły chaos,
a ona nie umiała się nawet przez to denerwować. Znów spojrzała na patelnię, ale
zamiast śmiechów <br />
i docinków rodziny, miała przed oczami dokumenty. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Martwa. Samobójstwo. Samotny ojciec z dzieckiem. Brak dowodów. <s>Morderstwo</s>.
<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pansy? – wzdrygnęła się, gdy
zauważyła, że Harry stoi nagle blisko niej i uważnie się jej przypatruje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak? – zamrugała, by odgonić
sprzed oczu obraz nieżywej Astorii. Zielone spojrzenie zdawało się prześwietlać
ją całą, a ona poczuła delikatny rumieniec na bladych zazwyczaj policzkach.
Westchnęła, bo zaskakiwało ją, że do tej pory ten głupi Gryfon wywoływał u niej
takie reakcje. Myślała, że po tylu latach nie powinna była czuć hipogryfów w
brzuchu, a także mocno bijącego serca, które wyrywało się do chłopaka. Harry
uniósł jedną brew, jakby dobrze wiedząc, że grzebała w jego rzeczach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pochylił się nagle, muskając ustami jej policzek i obdarzył ją rozbawionym
uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przypaliłaś naleśnika. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ależ to nie podlega dyskusji.
Idź do pokoju i przemyśl swoje zachowanie, a potem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- NIE! Nie będę z tobą rozmawiać!
Nie lubię cię! Jesteś głupi! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, zdążyłeś już to
powiedzieć. Marsz do pokoju. Już. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, nie, nie, nie… NIE. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Liczę do trzech. A potem
porozmawiamy inaczej, zrozumiano? Jesteś niegrzeczny, Pius. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Scorpius. Liczę do trzech. Raz…
dwa…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona podskoczyła, gdy rozległ
się nagły huk. Cóż, jak na takiego szkraba, to Scorpius potrafił nieźle
trzasnąć drzwiami. Spojrzała w kierunku własnych drzwi od sypialni,
zastanawiając, <br />
czy warto było się ruszać z łóżka. Zerknęła na laptop, na którym obecnie
pracowała, a także na drugi komputer przy biurku, gdzie od dobrych paru godzin
starała się złamać hasło. Niestety, w tych systemach komputera, nie miała
dostępu do przechowywania haseł i kont użytkownika, więc nie mogła odczytać nic
z plików systemu ani konfiguracji. Nie pozostało jej nic, jak czekanie aż jej
ofiara na nowo się zaloguje, a jej wirus przechwyci kod i udostępni sekrety
dysku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogę? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona odwróciła się,
odnajdując głowę Draco, który dopiero po chwili przypomniał sobie <br />
i zastukał knykciami o drzwi. Tysiące myśli przemknęło przez jej głowę, ale nie
mogła nic z nich zrozumieć, więc jedynie uśmiechnęła się leciutko. Blondyn
wyglądał, jakby mu ulżyło, a gdy wszedł do środka obrzucił pokój zaciekawionym
spojrzeniem. Zatrzymał wzrok na dłużej na otwartych drzwiach jej szafy, które
służyły, jako mapa myśli. Liczne wycinki gazet, zdjęcia paru osób oraz jej
notatki na kolorowych karteczkach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co się stało? – zapytała, gdy opadł
na łóżko obok niej, a potem zakrył ramionami głowę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie chciał posprzątać zabawek…
czasem nawet on jest nieznośny, a…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty czasem jesteś zmęczony
byciem odpowiedzialnym, surowym rodzicem – dokończyła płynnie, zmuszając go tym
samym do łypnięcia na nią uważnym wzrokiem. – Wiele razy widziałam to u Theo,
czy Harry’ego. Rodzicielstwo nie jest zabawą. To duży obowiązek. Ale moim
skromnym zdaniem, dajesz sobie świetnie radę. Nawet sam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zawsze byłem sam – westchnął,
znów przymykając powieki. – Toria nie chciała dzieci. Ona… niemalże bała się
być matką. Na początku staraliśmy się, ale nie udawało nam się. Zrobiliśmy
badania… okazało się, że Astoria nie może dać mi dziecka – przerwał na chwilę, by
wziąć uspakajający wdech, a ona wbrew sobie naprawdę zainteresowała się tym
tematem. – I gdy straciliśmy nadzieję… zaszła w ciąże. Nie cieszyła się. Od
początku widziałem, że straciła energię i humor, ale sądziłem, że to te ciążowe
humorki… a potem zrozumiałem, że ona nie chce. Kiedy wróciłem z pracy ona połknęła
tabletki… gdyby nie magia i fachowa pomoc, stracilibyśmy dziecko, a nawet ona
mogłaby umrzeć… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A jednak urodziła – zauważyła
spokojnie Hermiona, wyciągając rękę i kładąc ją na jego ramieniu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Urodziła, a od kiedy pojawił
się na świecie nie chciała go wziąć na ręce. Podobno depresja poporodowa, a
potem… zasugerowali psychologów i terapię. Nie chciała go trzymać, karmić,
pomagać, nawet patrzeć na niego nie mogła! Błagała mnie, byśmy go oddali,
zostawili gdzieś… - pokręcił głową z niedowierzaniem, prychając ze złością. – Nie
mogłem ich samych zostawić, bo ona go nie karmiła nawet butelką. Ignorowała
jego płacz, tłumaczyła się pracą i ambicjami. Mały rósł bez matki, którą miał
obok siebie – urwał na chwilę, splatając ich palce, jakby potrzebował wsparcia.
– Wiele razy myślałem o powrocie. Wziąć Piusa i wrócić do matki, do was. Ale
potem patrzyłem na nią, widziałem jej strach, paranoję, panikę i nie mogłem.
Przepraszam, ale nie mogłem porzucić tak rozbitej osoby. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rozumiem – szepnęła szczerze,
bo w końcu zrozumiała. Słuchając historii o perfekcyjnej Astorii, która okazała
się popsutą Astorią, zrozumiała. Też nie potrafiłaby porzucić tak zniszczonego
człowieka i pozostawić go samemu sobie. Uśmiechnęła się leciutko, odkładając
laptop na podłogę i ułożyła się na łóżku obok Draco. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc trwałem u jej boku.
Dawaliśmy sobie siłę i pogrążaliśmy jednocześnie… - mruknął, zerkając na nią ze
zmartwieniem. – Sam przyczyniłem się do jej upadku. Zbyt wiele razy ją
zraniłem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie pleć głupstw – mruknęła
Hermiona, przymykając powieki i wsłuchując w jego oddech. – Jesteśmy ludźmi.
Jeden mały błąd może zmienić wszystko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Błąd. Draco wbrew sobie powrócił
do chwili, w której zrozumieli, że to był błąd. Jeden, wielki błąd.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- I just wanna feel real love! Feel the home that I live in! <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Draco westchnął, gdy usłyszał śpiew Astorii, a potem ostatni raz
upewnił się, że Scorpius słodko śpi <br />
i wyszedł. Rzucił zaklęcie wyciszające, bo zbyt wiele razy budzili małego
swoimi krzykami. <br />
Wziął głęboki wdech nim zszedł na dół, gdzie zastał małżonkę przy barku,
robiącą sobie jakiegoś drinka. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- I don't wanna dieeee! But I ain't keen on living either… - nuciła
wesoło dziewczyna, chwiejąc się na niebotycznie wysokich obcasach. Draco
przesunął wzrokiem po kusej sukience, wymalowanej buzi oraz misternie
uplecionym warkoczu, na koniec spoglądając w zamglone oczy Astorii. Znów się
upiła. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Chyba ci na dziś wystarczy – zauważył chłodno, opierając się biodrem o
kanapę i przyglądał, <br />
jak stara się wycisnąć cytrynę, a jednocześnie nie skręcić kostki. Rzuciła mu
słodkie spojrzenie, <br />
a rzęsami zatrzepotała niczym laleczka, dopiero dostrzegając jego obecność. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Kochanie, możesz mi pomóc? – wyjęczała, ale gdy nie drgnął fuknęła z
irytacją. – Jesteś totalnie drętwy. Nie tak mieliśmy żyć! Mieliśmy się bawić i
szaleć i nic nie pamiętać. Och, Darrenie…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Draco. Jestem Draco, Ria – mruknął, dzięki czemu znów oberwał
wściekłym spojrzeniem. – Miałaś dziś nie szaleć. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Heidi miała urodziny, he, więc musiałam wypić jej zdrowie – burknęła,
mając na myśli jedną ze swoich przyjaciółek. Opadła w końcu na fotel, odrzucając
cytrynę za siebie i wzięła łyka czystej wódki prosto z butelki. – Chcesz
trochę?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Dziękuję – odparł krótko, zastanawiając się, kiedy doprowadzili się
do tego stanu. Kiedy zakończył się dobry etap ich życia? Przecież dopiero je
zaczynali!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Sztywniak. Kiedyś byłeś inny… ironia losu, co? Tyle na siebie
czekaliśmy, by teraz się rozczarować – mruknęła, nachylając się ku niemu i
uśmiechnęła się seksownie. – Pociągam cię jeszcze? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Oczywiście – stwierdził niemalże odruchowo, siadając na sofie i
próbował odebrać jej butelkę. – Jesteś piękna i…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Przestań kłamać – skarciła go, rozkładając się na fotelu i uniosła
brew. – Odrzucałam prawdę zbyt długo, by teraz znów udawać radosną. Piękna,
piękna. Wciąż to słyszę! I wiesz co? Fakt, jestem piękna. Jestem jedną z
najpiękniejszych kobiet na tym świecie. A jednak – uniosła palec do góry,
jednocześnie znów przytykając szyjkę butelki do ust i pociągnęła solidnego
łyka. – A jednak, to ci nie wystarcza. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- O czym ty mówisz? – wyciągnął przed siebie nogi, opierając brodę na
dłoni i wpatrywał się w pijaną żonę, która z trudem podniosła się i stanęła
przed nim. Odruchowo wyciągnął ręce, by pomóc jej zachować pion, samemu
wstając. Astoria wzgardziła jednak jego pomocą, odpychając jego ramiona i znów napiła się alkoholu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Powiedz to – zażądała w pewnym momencie, spoglądając mu w oczy z
dziwną przenikliwością. – <br />
No, nie bądź tchórzem. Już dawno tego nie mówiłeś. Dwa słowa, Draco. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Toria… - zamarł, gdy zmroziła go spojrzeniem. Westchnął przeciągle,
przesuwając palcami po jasnych włosach i znów wbił w nią chłodny wzrok. –
Kocham cię. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Kłamca<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– policzek zapiekł, gdy
uderzyła go na tyle mocno, by odrzuciło jego głowę na bok. Zacisnął powieki,
zgrzytając zębami na piekące ciepło rozlewające się po jego <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>bladej skórze. – Jeszcze raz. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Kocham cię – tym razem oberwał z drugiej strony, a jego żona
przypadkiem zahaczyła o jego policzek ostrymi paznokciami. Wciągnął z sykiem
powietrze, rzucając jej oceniające spojrzenie, gdy znowu przechyliła butelkę, by po sekundzie z dzikim wrzaskiem, rozbić ją o
ścianę. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Jak jestem trzeźwa, łatwiej mi udawać, że w to wierzę – poinformowała
go nagle spokojnie, kierując się w stronę schodów i powoli zaczęła wspinać się
na piętro. Przy trzecim stopniu odwróciła się, by obdarować go smutnym, ale szczerym uśmiechem. – Spokojnie. Ja też cię nie
kocham. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Draco opadł z powrotem na sofę, ignorując głośny huk zamykanych drzwi
od sypialni. Przez godzinę po prostu siedział i patrzył przed siebie. W jego
głowie panowała burza. Wojna myśli. Wojna między logiką, a sercem. Między tym,
co chciał zrobić, a tym, co powinien. Astoria wypalała się na jego oczach.
Widział, jak jej oczy gasną, stają się zimne, jak jej usta zapominają, jak uśmiechać
się inaczej, niż sztucznie. W jej żyłach często krążył alkohol, a o innych
specyfikach nie chciał myśleć. <br /><br />
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Zdradzała go. Wiedział o tym, wiedział również, że nie przestanie. Kiedy jeden
raz spytał, czy nie chce tego zakończyć… tamta kłótnia okazała się katastrofą.
Astoria płakała i błagała, by nie zostawiał jej, by nie porzucał, by nie
wymyślał bzdur o rozwodzie. Bo co im pozostało?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Byli tylko on i ona. Tchórzliwy uciekinier i złamana arystokratka.
Malfoy i Greengrass. Dwie zagubione dusze, które nienawidziły się równo mocno,
co kochały. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Jak zatem mógł pozostawić ją na pastwę losu? W tym świecie pełnym
rekinów, czekających tylko na samotną ofiarę? Modeling dawał jej radość, a on
nie mógł zabronić dziewczynie odrobiny przyjemności. Wystarczająco dużo już
wycierpiała. Porzucenie rodziny, ucieczka na inny kontynent, problemy z
zajściem w ciąże, depresja, a teraz kolejne załamanie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Ona była złamana. Była popsutą laleczką, która wciąż umiała owijać go
wokół palca. Była zbyt piękna od zewnątrz, by być prawdziwa i zbyt brzydka w
środku, by istnieć. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Podniósł się, poszedł do kuchni, a potem powoli posprzątał pozostałości
po wybuchu dziewczyny. <br /><br />
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Nie chciał, by Pius się skaleczył o jakiś odłamek szkła. Gdy upewnił się, że
nic nie przeoczył, pogasił światła i ruszył na górę. Zerknął do pokoju chłopca,
gdzie ten wciąż smacznie spał, a potem skierował się do ich sypialni. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Astoria leżała na łóżku, wciąż ubrana z butami na nogach i dłonią pod
policzkiem. Nie wiedział, czy płakała nim usnęła, czy to alkohol, aż tak ją zatruł. Kucnął przed łóżkiem
ściągając z jej drobnych stóp obcasy i odrzucił je do kąta. Potem przewrócił ją
na plecy, rozpinając sukienkę i uwalniając ciało od opinającej, czarnej skóry.
Została przed nim w koronkowej bieliźnie z roztrzepanymi brązowymi włosami i
rozmazanym makijażem na twarzy. Mruknął coś, gdy na chwilę otworzyła oczy, by
rozejrzeć się wokół niewiadomym wzrokiem. Wyciągnął jej piżamę, pomagając
zrzucić bieliznę i założył delikatny, chłodny materiał. Kiedy już ją ubrał,
poszedł do łazienki i z wacikami oraz płynem do demakijażu rozpoczął powolny
proces pozbywania się tony produktów z jej oczu, policzków i ust. <br />
Toria oddychała spokojnie, pozwalając mu na wszystko, nie skarżąc na nic. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Przepraszam… <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Kocham cię – szepnął, okrywając ją kołdrą, niczym ojciec utulający
małe dziecko, a potem ułożył się na boku obok niej, muskając opuszkami palców
jej policzek. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Po prostu nigdy mnie nie zostawiaj, dobrze? – poprosiła, wpatrując się
w niego z niesamowitym błaganiem w zielonkawych tęczówkach. – Nigdy, Draco,
nigdy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Nie zostawię cię – obiecał, łamiąc sobie tym serce kolejny raz z
rzędu. Spojrzał na złamane oblicze swojej towarzyszki, która z westchnieniem
przymknęła powieki. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">- Ja też cię kocham – mruknęła nim na nowo usnęła, a on przyglądał się
jej, już spokojnej, twarzy. Miłość. Jakże niebezpieczna była i jak łatwo można
było się w niej zagubić. Oboje wiedzieli, że ich uczucie wygasło z chwilą
rozstania. Ona ruszyła do Hogwartu, on z ojcem do Voldemorta. A jednak te
obsesyjne myśli dawały im siły i nadzieję. Teraz mówiąc te słowa nie czuł
ogarniającej go euforii, <br />
nie czuł ciepła i troski. Czuł spokój. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Kochali się. To było szczere uczucie, ale nie między dwójką kochanków,
małżeństwem, czy zakochanymi duszami. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">To była bezpieczna przystań. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona przyglądała mu się z
niepokojącym spokojem. Przesunęła wzrok z jego oczu na nos, usta,<br />
a potem czoło, nim znów wbiła w niego te przeklęte, czujne spojrzenie. Jak
można było uważać, że jest szalona? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wolałam wierzyć, że ułożyłeś
sobie dobre życie – przekręciła się na plecy, a potem zaczęła wpatrywać się w
sufit, na którym poprzyklejane były małe gwiazdki świecące w ciemności. Miała wielkie problemy, by przestawić się ze spania pod gołym niebem na ciasne
pomieszczenia. Luna, jak zwykle, umiała zaradzić jej dziwnym troskom. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja też. Wyobrażałem sobie
spotkać panią Weasley z dwójką dzieci. Z mądrą, oczytaną córeczką o jakimś bzdurnym imieniu… na przykład Rose. I synku z rudą czupryną, który byłby
równie wielką fleją, co jego ojciec – parsknął, kreując sobie w głowie idealny
model rodziny Weasley’ów, w który długo wierzył. – Byłabyś szanowaną pracownicą
Ministerstwa, może nawet kandydatką na Ministra, a twój małżonek uznanym aurorem. Gazety rozpisywałyby się o wzorowym zachowaniu
Hermiony i Ronalda, bohaterów z idealnym życiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poważnie? Nie uważasz, że
mogłabym się zanudzić takim życiem na śmierć? – prychnęła, chichocząc bo ta
wizja równocześnie ją przerażała, jak i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>śmieszyła. – W takim razie, Harry poślubiłby
Ginny i miał równie perfekcyjny byt, co? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak to się stało, że nie
skończyli razem? – zainteresował się szczerze, bo małżeństwo jego Harry’ego z
jego Pansy, wciąż było tematem o niewyczerpanie długiej liście pytań. – Zakład?
Ustawka od prasy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oni sami byli zaskoczeni, że
się w sobie zakochują – zachichotała, przygryzając wargę z namysłem. – Pansy i
Harry nie trawili się od samego początku. On irytował się jej starannie wystylizowaną
elegancją, a ona jego beztroskim podejściem. Ale znaleźli w końcu wspólny
język. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Język ciał? – zażartował słabo,
ale gdy zobaczył uśmiech Gryfonki, jęknął i zamknął powieki. – Nie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, taak – zamruczała w odpowiedzi,
ciesząc się, jak głupia z jego zażenowanej miny. – Tak to się zaczęło.
Nieobowiązujący romans zakończył się dwójką dzieci i wielką miłością. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co na to Parkinsonowie? Od razu
go zaakceptowali? – podpytywał, starając się wyrzucić z głowy myśli o romansie
tamtej dwójki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Zdecydowanie od razu
sprzedali ją w jego lepkie rączki – znowu parsknęła śmiechem, bo irytacja Pansy w tamtym okresie była doprawdy urocza. Spodziewały się
większej nieufności ze strony jej rodziców, ale oni oboje pokochali Harry’ego,
jak własne dziecko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A Weasley’owie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pansy bardzo się bała spotkania
z Molly i Arthurem. Wszyscy liczyli na rychłe weselisko Gin i Harry’ego, a ich rozstanie traktowano, jako przejściowe. Cóż, byliśmy
zaskoczeni ogłoszeniem, że teraz to Ślizgonka prawdopodobnie stanie się panią Potter – uśmiechnęła się
do tych wspomnień pod nosem. – Ale nie miała czego się obawiać. Rodzice Rona
przywitali ją z uśmiechami, a Molly ze wszystkich sił starała się udowodnić, że nie ma jej za złe odbicia zięcia.
Zamiast tego, zmieniła od razu podejście i jej celem stało się zaprzyjaźnić z
przyszłą „synową”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spodziewałem się większego
dramatu – stwierdził w końcu, drapiąc po nosie i robiąc durną minę. – Rzucania
nożami, walki na wałki albo krzyków. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie znasz Weasley’ów. To dobrzy
ludzie… kochają Harry’ego jak syna, a Pansy traktują niczym prawdziwą synową –
zrugała go, trzepiąc jego dłoń, gdy sięgnął po jej rękę. – Opowiedz mi coś
jeszcze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie oszukuj. Twoja kolej –
wskazał na nią palcem, pstrykając w nos i uśmiechnął się delikatnie, <br />
gdy fuknęła na niego. Hermiona również na niego spojrzała, a w brązowych oczach
zamigotało coś delikatnego, ledwo uchwytnego, co wprawiło serce Draco w szybsze
bicie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco, rozumiem czemu zostałeś.
Rozumiem też, czemu uciekłeś i mnie… nas zostawiłeś. Zgadzam się z tym, że to nasza wina. Twoja i moja. I naszej dumy, ale… nie
popsujmy tego znów – poprosiła łagodnie, przesuwając palcem po jego szczęce i
stukając opuszkiem w jego dolną wargę. – Większość naszych błędów wynika z
faktu, że emocje przysłoniły nam rozum, a w rezultacie sami doprowadziliśmy do
tej sytuacji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic nie dzieje się bez powodu –
stwierdził cierpliwie, przybliżając się do niej na tyle, że poczuła jego pachnący
kawą oddech na policzku. – Może już wtedy oboje wiedzieliśmy, że jesteśmy dla
siebie właściwymi osobami. Tylko nie był to właściwy czas. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co, jeśli tym powodem jest po
prostu nasza głupota? – uniosła brwi, zaskakując go, kiedy płynnym ruchem
obróciła go znów na plecy, samej sadowiąc się na nim i łokciami oparła się po
obu stronach jego głowy. – Jestem przerażona, jak diabli, że wciąż chcę
spróbować. Ale jak nie urok, to klątwa, hm? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Podoba mi się to wydanie pewnej
siebie Gryfonki – zamruczał, błądząc dłońmi po jej biodrach, <br />
a jednocześnie parsknął śmiechem, gdy sturlała się z niego, jakby sam troll ją
pogonił. – Więc, jaki masz plan?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bez pośpiechu – podkreśliła
znów stanowczo, wciągając z powrotem laptop na łóżko i przyjrzała się
wczytywanemu plikowi. – Ale i bez żadnego planu. Umówmy się, że do trzeciej
randki zachowujemy się, jak nowo poznani ludzie, okay?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pomijając szczegół wspólnego
mieszkania, wspólnej przeszłości i tej rozmowy o planowaniu? – znowu nie
powstrzymał uśmiechu, ale po chwili zmarszczył brwi. – Czyli zero całowania do
trzeciej randki? Ale my nawet na pierwszej nie byliśmy!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cóż, już mówiłam, że to ty masz
coś wymyślić – zauważyła uszczypliwie, rzucając mu pełne politowania
spojrzenie. – Pamiętaj tylko, by nie wymyślać nie wiadomo czego. Anglia wciąż
sądzi, <br />
że się ciebie pozbyła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Fakt – mruknął, przyglądając się,
jak na nowo pochłania ją praca. Przyglądał się Hermionie niezbyt natarczywie z
leciutkim uśmiechem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pora zmierzyć się ze światem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wychodzę… co wy robicie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco zatrzymał się gwałtownie,
wpatrując z zaskoczeniem w syna i Hermionę, którzy urzędowali <br />
w pokoju chłopca. Przyjrzał się pomieszczeniu, w którym ta dwójka właśnie
poprzestawiała meble, <br />
bo łóżko zamiast po lewej stronie znajdywało się teraz po przeciwległej. Niewielki
stoliczek został przestawiony pod okno, a na nim poukładane zostały kartki i kredki.
Nawet szafę, z namalowanymi na drzwiach potworami, przenieśli gdzie indziej.
Teraz Hermiona siedziała przed otwartą szufladą, składając ubranka Piusa, a
chłopiec leżał brzuchem na łóżku, podpierając brodę na dłoniach <br />
i w zeszycie rysował proste, kolorowe kreski. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wybieram kolor na ściany –
poinformował go swobodnie dzieciak, przykładając zieloną kredkę do tapety w
misie i zmrużył powieki. Widocznie coś mu się nie spodobało, bo kredka trafiła
do opakowania, a wybrana tym razem została żółta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdzie wychodzisz? – spytała
Hermiona, wsuwając palec w dziurę koszulki Piusa i odłożyła ją na inną kupkę
ubrań. – Myślałam, że to w przyszłym tygodniu widzisz się z Harrym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam jeszcze parę spraw do
załatwienia – mruknął, opierając się ramieniem o framugę i westchnął. – Nie
czekajcie na mnie z obiadem. Ani kolacją. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Uważaj na siebie –
odpowiedziała jedynie dziewczyna, posyłając mu lekki uśmiech, a potem bez słowa
wróciła do składania koszulek blondyna. Draco pocałował syna w czoło, ale ten
niemalże tego nie zauważył, za bardzo skupiony na wyciąganiu błękitnej
kredki.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona przestała sprzątać w
szafie malca dobre paręnaście minut po jego wyjściu, a dwie koszulki <br />
i parę skarpet zabrała ze sobą. Musieli w końcu udać się z młodym na zakupy, bo
wciąż brakowało mu paru rzeczy. Takie dzieciaki strasznie szybko rosły.
Zostawiła Piusa samego, schodząc do salonu, <br />
gdzie zastała drzemiące psy oraz niewielki bałagan. Jednym ruchem różdżki
uprzątnęła wszystko, <br />
a potem z zadowoleniem usiadła na sofie i włączyła telewizor. Przywołała
skinieniem ręki aktówkę <br />
z dokumentami podpisanymi jednym słowem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Sieć</i>. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sama Hermiona wolała nazywać je „Pajęczyną”,
bo chociaż pracowali nad tą sprawą parę dobrych lat, to wciąż umykały im ważne
detale. Rozłożyła papiery na stole, przyglądając się paru zdjęciom oraz opisom
pod nimi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Morderstwo, porwanie, sprawa
zamknięta. Najczęściej powtarzane słowa. Plus samobójstwo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hermija, mogę pooglądać bajki?
– Pius zbiegł na dół, uśmiechając się do niej słodko. Najpierw kazała mu umyć
brudne od prac plastycznych dłonie, a dopiero potem podała chłopcu pilot,
włączając jednocześnie „Króla Lwa”, którego blondyn uwielbiał. Kiedy historia
Simby pochłonęła młodego Malfoy’a, spojrzała ponownie na papiery. Przekładała
zdjęcia między palcami, starając się znaleźć w nich jakiś wspólny element. Jednak uchwycone na fotografiach postacie miały
ze sobą niewiele wspólnego. Dorosłe kobiety, dorośli mężczyźni – wszyscy uczęszczali
do Hogwartu, ale nic więcej ich nie łączyło. Plus dwójka dzieci.
Dziewięcioletnią dziewczynkę znaleźli martwą miesiąc przed przybyciem Malfoy’a,
a zaginiony od dwóch lat chłopiec, wciąż był tajemnicą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A pytania się nie zmieniały. Kto,
dlaczego, po co? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czemu tak bardzo lubisz tę
bajkę? – zapytała, kiedy po prawie dwóch godzinach i zjedzonym obiedzie blondyn
znów poprosił o obejrzenie historii Simby. Proponowała nawet włączenie innej
opowiastki o zwierzakach, bądź safari, ale młody był uparty. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Simba jest fajny! – krzyknął
radośnie Pius, siadając obok niej na kanapie i wzruszył ramionami. – Obejrzysz
ze mną? Hemija?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W porządku, ale nie zdradzaj
zakończenia – zażartowała, jednak Scorpius zaczął składać jej przysięgi, że
nigdy by tego nie zrobił. Przecież nie powie jej, że Simba będzie duży, a potem
zaprzyjaźni się i pokona złego lwa. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- No co ty, Hemija,
nic ci nie powiem - podsumował na koniec. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Włączyła znów bajkę, okrywając
ich kocem, a kiedy mały wtulił się w nią, zrobiła się senna. Zaskakująco
przyjemnie było pozwolić lenistwu wygrać, kiedy pod ciepłym okryciem oglądali
tę wspaniałą bajkę. Zaczynała naprawdę wkręcać się w fabułę, a gdy Mufasa
rzucił się na ratunek synowi, zadrżała. Scorpius wyprostował się, mrużąc
powieki ze skupieniem, a małe piąstki zacisnął <br />
w pięści. Zagryzła wargę, gdy mały lew odnalazł ciało ojca, a potem zerknęła na
Scorpiusa. Zaskakująco oczy chłopca stały się zamyślone i oddalone, jakby sam
przebywał w innym świecie. <br />
Nie mogła się jednak skupić na niczym szczególnie, bo jej powieki stawały się
coraz cięższe. Jak nic, mogła nie jeść tak dużo makaronu, ale z rozkoszą powoli
usypiała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hemija? – szepnął Scorpius, a w
tle rozbrzmiewała jakaś wesoła piosenka. – Śpisz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak tylko troszkę, a co? –
mruknęła, opierając policzek o oparcie i rzuciła chłopcu łagodny uśmiech. – Też
jesteś śpiący?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie – zaprotestował, ziewając
przeciągle i zmarszczył brwi. – No, ale tylko trochę, dobra? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobra – zgodziła się, zrzucając
z łóżka aktówkę i jego zabawki. Ułożyli się w poprzek, znów okrywając kocem. Oparła brodę o czubek jasnej czupryny, bo Pius wciąż
oglądał na leżąco bajkę, a potem przytuliła go mocno. Powoli odpływała w świat
własnych fantazji i dobrego wypoczynku. Była coraz bardziej senna, a ciche
komentarze Scorpiusa puszczała koło ucha. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Zbyt zmęczona, zbyt ostatnio zatroskana <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i zbyt nieobecna myślami, w końcu prawie
usnęła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Widziałem ich, Hemija. A potem
ona nie żyła… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona nie wiedziała, czy
Scorpius coś powiedział, bo nim jej umysł przetworzył to wyznanie, usnęła. A
mały chłopczyk jedynie otarł jedną, samotną łzę i wtulony w nią, zasnął. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hemjona, tata jest w telewizji.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W ten sposób Scorpius skupił na
sobie jej uwagę, gdy po godzinnej drzemce i skończonej bajce układali wspólnie
puzzle. Niemalże wypluła wino z powrotem do kieliszka, gdy słowa chłopca okazały
się prawdziwe, a na MagicInfo pokazywali zdjęcie Draco. Odstawiła naczynie na
stolik, podgłaszając szybko dźwięk, bo reporterka coś mówiła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Według pracowników Ministerstwa,
zbiegły śmierciożerca, Draco Malfoy, zgłosił się samodzielnie <br />
do Biura Aurorów. Po siedmiu latach nieobecności, pan Malfoy zostanie
przetrzymany w areszcie <br />
do wyroku sądu za zbrodnie wojenne. Obecnie pan Malfoy jest przesłuchiwany
przez najlepiej wyszkolonych aurorów, a Federalne Biuro Aurorów podejmuje
odpowiednie kroki… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hemjina, telefon dzwoni –
mruknął Scorpius, dopasowujący właśnie pojedynczy kawałek puzzli, <br />
a potem obrzucił ją pełnym wyższości, dziecięcym spojrzeniem. – No, odbierz. Hemija,
no!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Włącz MagicInfo! – wykrzyczała
do jej ucha Pansy, kiedy tylko przycisnęła zieloną słuchawkę. – Czemu mi nic
nie powie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo nie wiedziałam! Wyszedł
pozałatwiać jakieś sprawy przed południem, ale… nie wiedziałam! Jakbym
wiedziała, to bym go nie puściła! – burknęła ze złością, przyglądając się szkolnej
fotografii blondyna. Później ukazano tłumy dziennikarzy, kłębiących się pod
Malfoy Manor i proszących matkę zbiega o komentarz. – Harry…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już tam jedzie – przytaknęła
jej przyjaciółka, wzdychając ciężko. – Mogłam się spodziewać, <br />
że postara się wywołać zamieszanie swoim powrotem. Cały Draco i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona przestała jej słuchać,
kiedy reporterka zaczęła mówić o decyzji chwilowego umieszczenia śmierciożercy
w Azkabanie. Miałby przeczekać tam do wyroku, a potem zgodnie z orzeczeniem
sądu, odbyć karę. W końcu to zbrodniarz, morderca i poplecznik Czarnego Pana. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Muszę tam jechać – jęknęła,
przeczesując palcami włosy. – Oddzwonię dobra? Potrzebuję kierowcy <br />
i niańki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogę… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poczekaj – poprosiła, rozłączając
się, a potem szybko wcisnęła pod szybkim wybieraniem czwórkę. – Powiedz mi
proszę, że jesteś niedaleko i mi pomożesz! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem i pomogę. Będę za
dwadzieścia minut – poinformował ją krótko rozmówca, a ona westchnęła z ulgą i
opadła na sofę. Po minucie jednak pobiegła na górę odprowadzana zdziwionym
spojrzeniem chłopca. Szybko dorwała się do szafy, wybierając bardziej
eleganckie ubranie, niż jej luźne dresy i powyciągany sweter. Równo z dzwonkiem
skończyła się malować, darując sobie zmienianie fryzury. Pius wychylił głowę z
salonu, kiedy otwierała drzwi i z ulgą witała Harpera. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Muszę lecieć do Ministerstwa –
rzuciła, wkładając buty i płaszcz, który już kulturalnie pomógł jej założyć
Constantine. – Pobawcie się razem, pooglądajcie bajki albo skończcie układać
puzzle. Dobra? Wrócę jak najszybciej i… dziękuję. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zawsze do usług – odparł z
rozbawieniem Tino, przybijając piątkę na powitanie blondynowi. – Cześć, młody,
wujek Tino jestem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś moją nianią? – zapytał
niepewnie Pius, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – Hannah była ładniejsza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale ja jestem fajniejszą nianią
– oburzył się Constantine, wyciągając z torby paczkę chrupek, <br />
na widok których dzieciak pisnął z zadowoleniem. – Co powiesz na męski wieczór?
Ty, ja, jedzenie <br />
i maraton „Shreka”!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobra! – zgodził się Scorpius,
przewracając oczami na pożegnalnego buziaka Hermiony, a potem chwycił dłoń
nowego przyjaciela i poprowadził go do salonu. – Ale oglądamy od ostatniej
części!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona odetchnęła,
odprowadzając ich wzrokiem, a potem pożegnała psiaki i wybiegła na dwór.
Upewniła się, że zaklęcia ochronne działają, nim je opuściła, chowając się na
granicy lasu i zaciskając powieki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czas rozpocząć przedstawienie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco Malfoy doskonale wiedział,
że wywoła chaos swoim pojawieniem się w Ministerstwie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po szybkich odwiedzinach u matki, która wyraziła zgodę na jego objawienie się
społeczeństwu, skierował się do Biura Aurorów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bawiły go reakcje mijanych
czarodziejów. Niektórzy oglądali się za nim, inni wskazywali palcem, <br />
a paru młodych nie zwróciło początkowo nie niego uwagi. Szepty ciągnęły się za
nim, aż do windy, <br />
a potem przez wszystkie piętra, gdy po kolei zatrzymywał się, by zlokalizować
odpowiedni Departament. Z pewnością siebie wkroczył w końcu do środka, gdzie
pracowało wielu aurorów, nawet nie zwracających na niego uwagi. Kulturalnie
skierował się do sekretariatu, gdzie młoda szatynka wpisywała coś do
dokumentów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dzień dobry – przywitał ją,
zamykając buzię, gdy uniosła do góry palec. Poczekał więc, aż skończy wypełniać
jakiś wniosek, a potem ze znużeniem na niego spojrzała. Rozśmieszyła go jej
nagła zmiana, kiedy wyprostowała się, odrzucając ciemne włosy na plecy i
posłała mu zalotny uśmiech. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dzień dobry, jak mogę pomóc? –
zaświergotała, odkładając inne teczki na bok i przygotowała pióro. – Chciałby
pan złożyć zażalenie? A może zgłosić raport? Jeżeli potrzebne…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałbym spotkać się z Szefem
Robardsem – przerwał jej, opierając się łokciami o blat i nachylił <br />
w jej stronę. – Pilna sprawa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pułkownik Robards jest
nieobecny – powiedziała spokojnie, unosząc brwi. – Mogę przekazać wiadomość
jeżeli…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A Potter? – znów wciął się jej w
pół słowa, cmokając z dezaprobatą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kapitan ma dziś wolne, proszę
pana – mruknęła, przyglądając się mu wnikliwie. – Czy mogę spytać <br />
w jakiej sprawie? Byłoby łatwiej panu pomóc. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W sprawię mojego powojennego
zniknięcia. Nie zdążyłem wpaść na proces i prawdopodobnie złamałem tym samym
prawo – rzekł lekkim tonem, przewracając oczami. – Proszę zatem wezwać najwyżej
ustawionego teraz aurora. I powiedzieć, że Malfoy Draco, czeka. Dobrze?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mógł spodziewać się niezbyt
miłego przyjęcia. Nie czekał długo, a obecni na sali aurorzy, skierowali na
niego różdżki. Parsknął na wspomnienie ich przerażenia, które zrozumiałby
chociaż wtedy, <br />
gdyby przyszedł w stroju śmierciożercy. A nie w eleganckim garniturze od
Armaniego, który zdążył kupić przed przybyciem tutaj. Przyjrzał się tym
imbecylom noszącym odznaki aurorów, opierając się <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>plecami o ladę za sobą i uniósł z rozbawieniem
brwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, cudownie. Skujecie mnie,
oszołomicie, czy potraktujecie jakąś paskudną klątwą? – zapytał ironicznie,
patrząc wyczekująco, gdy żaden z nich nie wysunął się przed szereg. –
Spokojnie, nie gryzę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W końcu chuderlawy chłopak z
ulizanymi, mysimi włosami wystąpił z szeregu, ściskając mocno różdżkę w drżącej
dłoni. Krok za krokiem ostrożnie zbliżał się do niego, jak do dzikiej i
niebezpiecznej bestii, co jeszcze bardziej go rozśmieszyło. Zerknął na sekundę
przez ramię na bladą sekretarkę, która wpatrywała się w nich z przerażeniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy są tu bardziej doświadczone
osoby?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie doczekał się jednak
odpowiedzi. Mysi auror stanął metr przed nim, oddychając jak po maratonie, a on
dosłownie widział pot spływający po jego skroni. Wyprostował się w końcu,
mrużąc powieki i nie spuszczając zachęcającego wzroku z chłopaka. Był zapewne
ambitnym stażystą albo szaraczkiem, który sam nie wiedział, czemu wyszedł przed
szereg. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W-wyciągnij ręce… przed siebie
– niemalże wyszeptał, zacinając się przy każdym słowie z nerwów <br />
i oblizał popękane wargi. Draco posłusznie wyciągnął dłonie, podwijając
wcześnie rękawy koszuli. – Nie rób gwałtownych… ru-ruchów. Inaczej… bę-będzie
źle. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie zamierzam cię zabijać. To
hobby mojego ojca – zażartował, krzywiąc się na nagłą bladość odważniaka, który
wyciągnął z kieszeni magiczne kajdanki. Z ciekawością przyglądał się, jak
podchodzi bliżej, a gdy dzieliło ich zaledwie dwadzieścia centymetrów,
uśmiechnął się drapieżnie i klasnął głośno. – BUM. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chwilę później leżał
nieprzytomny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obudził się jakiś czas później w
dziwnej sali, mniejszej niż schowek w Malfoy Manor. Nie było tu łóżka, ani
innego wygodniejszego miejsca, niż kawałek podłogi, na którym leżał. Podciągnął
się do siadu prostego, marszcząc niechętnie brwi na widok skutych dłoni.
Magiczne kajdanki zaciskały się, <br />
gdy starał się zsunąć imadła z nadgarstków, parząc nieprzyjemnie. Oparł głowę o
białą ścianę, <br />
a potem zaczął liczyć sekundy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Minęła godzina, a potem druga,
gdy jego umysł zaczynał powoli się niecierpliwić. Z nudów wypróbował działanie
kajdanek, które sprawiały mu ból przy użyciu jakiejkolwiek formy magii, <br />
a nawet wbijały się boleśnie, gdy podchodził do drzwi. Najbezpieczniej było
spocząć w rogu po drugiej stronie, gdzie miał widok na równie białe, jak ściany
drzwi. Nieruchome. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczynał żałować swojej dość
nieprzemyślanej decyzji, gdy klamka w końcu opadła, a do środka wszedł bardziej
doświadczony mężczyzna, niż Mysi Auror. Ten oficer miał surowy wyraz twarzy, <br />
a ruchy zdecydowane oraz pewne, kiedy podciągał go do góry. Bez słowa wyszli na
korytarz, którego nie poznawał, a potem minęli parę pomieszczeń nim został
wepchnięty do innego pokoju. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ten zdecydowanie bardziej
przypadł mu do gustu, bo podłoga nie była taka brudna, a deski wydawały się
nawet lśnić czystością. Pokój miał również ciemniejsze ściany, na środku stały
dwa krzesła i zwyczajny stolik. Opadł na jedno z siedzeń, pozwalając przykuć sobie kostki
do ziemi, a nadgarstki opleść dodatkowym zabezpieczeniem. Czułby dumę ze swojej,
jak widać przerażającej reputacji, gdyby nie był już tym zmęczony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A to przecież dopiero początek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Detektyw Jordan – przywitał go
po pięciu minutach następny auror, wchodzący do sali z wyraźną niechęcią oraz
zniesmaczeniem. Draco wyciągnął do niego rękę, ale kiedy niewidzialne igiełki
znów się w nią wbiły opuścił ją. Tyle z jego dobrego wychowania. – Najlepiej
będzie, jak zostanie pan, panie Malfoy, nieruchomy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No tak. Jeszcze mógłbym pana
zabić uściskiem dłoni – zgodził się ironicznie, opierając łokcie <br />
o oparcie metalowego krzesła i zerknął na dwóch, towarzyszących im, aurorów. –
Czuję się doprawdy doskonale strzeżony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To my staramy się ochronić
przed panem – zauważył uprzejmie detektyw, rozkładając przed sobą stertę
dokumentów i zaczął przeglądać je z uwagą. – Będzie to standardowa procedura,
następnie podamy serum prawdy, bo podobno posiada pan zaawansowane umiejętności
mentalne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A gdzie moje prawo do adwokata?
– uśmiechnął się złośliwie, cmokając z dezaprobatą. – Ktoś już kontaktował się
z Potterem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To ja tu jestem od zadawania
pytań, panie Malfoy – Jordan ułożył dłonie płasko na blacie, wypuszczając ze
znużeniem powietrze. – A pan stracił swoje prawa w chwili ucieczki. Najpierw
procedura wstępna, potem może się pan ubiegać o obrońcę. Jeżeli… ktokolwiek
będzie chciał bronić śmierciożercy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Radzę uważać, bo własne
spostrzeżenia nie są zbyt profesjonalne – mruknął, opierając się o oparcie <br />
i postukał palcami o udo. – Nie mam nic do ukrycia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>To się jeszcze okaże – stwierdził ponuro
auror, wyciągając z kieszeni pióro i zaczął oficjalną część przesłuchania.
Draco usłużnie podawał swoje dane, datę urodzenia, skład różdżki, ukończone
szkoły. Później równie żmudnie przeszli przez część dotyczącą jego edukacji i
kontaktów z rodziną, <br />
ale o małżeństwo nie pojawiło się żadne pytanie. Widocznie mieli słabe źródła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na wojnie nie ma czasu na
sentymenty – powiedział po kolejnej ciężkiej godzinie, gdy zaczęły padać
pytania o wojnę. Wbił zmęczone spojrzenie w niewzruszonego mężczyznę przed sobą,
który nawet nie drgnął. – Dużo. Zdecydowanie za dużo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powtórzę pytanie. Ile zabił pan
osób podczas Drugiej Wojny Magicznej? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiem. Nie wiem, czy
wszystkie moje zaklęcia doprowadziły do czyjejś śmierci – warknął, pocierając
czoło i zaklął cicho. – Przecież mogli przeżyć. Nie wiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ile jest pan pewien? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Trzydzieści dwie osoby – zacisnął
zęby, nie spuszczając spokojnego spojrzenia z równie chłodnego oblicza Jordana.
– Trzydzieści trzy, jeżeli nie żyje lord Augustine Perrie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Daisy Corwin. Zabiłeś ją.
Dlaczego? – zapytał lodowatym głosem mężczyzna, a Draco zauważył<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nienawiść kryjącą się w ciemnych oczach. –
Odpowiadaj!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Corwin? Nie kojarzę –
stwierdził, szukając w pamięci dziewczyny o imieniu Daisy. W końcu przypomniał
sobie o trzydziestoletniej agentce, która zamierzała sprzedać ich
śmierciożercom. – <br />
Ach, tak. Zdradziła nas i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uderzył głową o brzeg oparcia
krzesła, gdy Jordan z zaskakującą siłą uderzył go w twarz. Skrzywił się, czując
krew w ustach i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przesunął językiem po
zębach, by upewnić się, że żadnego nie stracił. <br />
W końcu mroczki opuściły jego oczy, a on dostrzegł dyszącego nad nim aurora.
Teraz wściekłość promieniała z mężczyzny, a widoczna nienawiść, powoli
przysłaniała racjonalne myślenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Łżesz! Daisy była w Zakonie! –
warknął detektyw, opluwając go drobinkami śliny. Kolejny cios sprawił, że z
jego nosa zaczęła spływać krew. Prosto na jego nową koszulę. – Jesteś śmieciem,
Malfoy! Dlaczego ją zabiłeś?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ta koszula była droga! –
westchnął, starając się delikatnie poruszyć głową, by sprawdzić, czy jego nos
został złamany, czy jedynie rozkwaszony. – Wiesz, detektywie, jak ciężko jest
sprać krew?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mów, Malfoy, prawdę! – tym
razem przeklął, kiedy pięść mężczyzny niemalże złamała jego szczękę. – Dlaczego
ją ZABIŁEŚ?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zdradziła nas – splunął na
podłogę, gdy krew znów wymieszała się z jego śliną. Rzucił spokojnym
spojrzeniem na wzburzonego oprawcę. – Chciała nas sprzedać śmierciożercom, więc
uciekaliśmy. Zaczęła za nami biec. Rzuciłem zaklęcie odpychające… nie moja
wina, że uderzyła głową o kamień! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nigdy by nas nie zdradziła,
plugawy śmierciożerco! Jesteś, jak ojciec, co? – zakpił Jordan, uderzając
dłonią o blat. Draco zerknął na stojących aurorów, ale żaden z nich nawet nie
drgnął. Wbijali wzrok w swoje buty i ścianę, unikając zerkania w ich stronę. – Zgnijesz w Azkabanie,
Malfoy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czemu, kurwa, nikt nie wezwał
mnie wcześniej? – nagle do pomieszczenia wparował wkurzony Wybraniec, a Draco
dyskretnie odetchnął z ulgą. Potter emanował takim gniewem i siłą, że jego
włoski zdębiały. Pilnujący ich aurorzy zasalutowali, a stary auror odsunął się
od niego z niechęcią. <br />
Tuż za Potterem szedł Mysi Auror, mówiąc coś z przerażeniem, ale jedno
machnięcie dłoni zielonookiego uciszyło go. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kapitan Potter…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wszyscy śmierciożercy żywi, czy
martwi podlegają mi! Nigdy więcej, Jordan, nie próbuj zgrywać twardziela pod
moją nieobecność, jasne? – warknął Harry i nawet blondyn musiał przyznać, że
jego przyjaciel wydawał się w tym momencie przerażający. Nawet w spranych
spodniach i wygniecionej bluzie z plamą po soku porzeczkowym, wywoływał dreszcz
niepokoju, a gdy wściekłe zielone tęczówki spoczęły na nim odnalazł w nich duże
pokłady mroku i gniewu. Z trudem wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby, bo
aż palce go świerzbiły od potęgi magii, która wypełniła pokoik. Zapomniał,
jakie to uczucie, gdy wzburzona siła Wybrańca otaczała go z każdej strony. Och,
tak, Harry był niezwykle potężny. Fascynujący. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jordan, jeszcze jedno słowo, a
cię zawieszę – ostrzegł go niebezpiecznie zimnym głosem Harry, machnięciem
dłoni składając wszystkie dokumenty leżące na stole. Każda kartka wylądowała <br />
w teczce, nawet notatki detektywa. – Jeżeli ktokolwiek z was piśnie słówko o
tym co tu usłyszał, osobiście z nim porozmawiam, rozumiecie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak – odpowiedzieli chórkiem
aurorzy, którzy wciąż stali na baczność. Jordan również skinął powoli głową,
odsuwając się na bok, gdy do pokoju przesłuchań weszły kolejne osoby. Draco
uśmiechnął się krzywo na widok kolejnych wysoko postawionych aurorów, którzy
widocznie zostali wezwani do pracy. Oprócz nich pojawiło się również paru urzędników, nawet sam zastępca
Ministra Magii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Środki ostrożności wyraźnie
wskazują, by tego śmierciożercę… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie pytałem pana o zdanie,
panie Abramson – przerwał Harry jakiemuś okularnikowi, który obruszył się na
taki brak wychowania. – Ale oczywiście, jeżeli ma pan jakieś mądre uwagi,
proszę mówić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W innym razie, tak jak teraz, proszę o zachowanie milczenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czemu wrócił do Anglii? –
spytał inny urzędnik, a Draco przewrócił oczami. Jego twarz pulsowała bólem, a
Potter wciąż przeglądał papiery na jego temat. Naprawdę, jakby nie wiedział, kiedy
Draco ma urodziny! Do diabła, Harry pamiętał nawet, na co jest uczulony! Pięciu
przedstawicieli Ministerstwa stało pod ścianą blisko drzwi, jakby obawiali się,
że będą musieli stąd uciekać. Widząc grymas złości na twarzy Wybrańca domyślał się, że może to nastąpić
szybciej, niż myśleli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Panie Carver, zasada milczenia obowiązuje
również pana – rzucił zirytowany młody auror, a cała piątka skrzywiła się, ale
posłusznie uciszyła. Trzech aurorów podeszło do Jordana, z którym rozpoczęli
cichą dyskusję. Harry ignorował jednak wszystkich, przeglądając te papiery, a
potem jakby z westchnieniem ulgi odrzucił je na stół i rzucił mu przeciągłe spojrzenie. –
Malfoy, dzięki za popsucie mi weekendu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przenosimy go do Azkabanu? –
zapytał starszy mężczyzna, stając przy Harrym i rzucił młodemu zaskakująco
uważne spojrzenie. Draco rozśmieszył fakt, że Harry spośród tych aurorów, był najmłodszy, a oni obchodzili się z nim, jak z samym Szefem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Albo od razu dajmy dementorom!
– zasugerował inny z przybyłych aurorów, mrużąc powieki. – Niech skończy, jak
ojciec. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale Lucjusz Malfoy żyje –
zauważył Mysi, wciąż kryjący się po kątach. Draco uniósł brwi, jednak nim
zdążył dodać coś od siebie, drzwi znów otworzyły się z rozmachem, niemalże
nokautując nieśmiałego aurora, który go aresztował. Widać, pomieszczenie stało
się niezwykle popularne. Nie będąc zbytnio skromnym, uznawał siebie za powód
tego rozchwytywania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona. Blondyn wstrzymał na
chwilę oddech, obserwując z zaintrygowaniem Granger. Widział ją w różnych
wydaniach. Wściekłą. Smutną. Płaczącą. Rozbitą. Zirytowaną. Obrażoną. Wesołą.
Radosną. Zezłoszczoną. Za każdym razem upewniał się dodatkowo, że w każdym z
przypadków wciąż była nieidealnie perfekcyjna. Jednak pierwszy raz, te brązowe
oczy spojrzały na niego z żalem i gorzkim rozczarowaniem. Wciągnął z sykiem
powietrze, nie zauważając nawet, że na sali zapadła zaskakująca cisza. Wszyscy
obecni wbili zdumione spojrzenia w czarownicę, która rzuciła mu tylko przelotne
spojrzenie, a potem przyjrzała się aurorom. Również przyjrzał się zdumionym
twarzom, wyczytując z nich trochę szacunku i zdumienia. No tak. Grzmotnieta Granger była teraz
częściej na językach, niż kiedyś jej genialna wersja. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rosomak – Harry przerwał ciszę,
unosząc głowę i ze stanowczą miną wskazał drzwi. – Wiecie, co macie robić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rosomak? – zapytał
zaintrygowany Draco, gdy w pomieszczeniu został zastępca Szefa Aurorów,
detektyw, jakiś stary auror oraz przedstawiciel Ministra. Plus oczywiście
Hermiona, która właśnie mroziła go morderczym wzrokiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego on krwawi? – zapytała,
krzywiąc się na krew, spływającą z rozbitej wargi blondyna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo jest idiotą – odpowiedział
gładko zielonooki, ignorując jego kolejne pytanie o rosomaka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To na pewno – zgodziła się z
lodowatą nutką w głosie. – Po prostu nie wiedziałam, że bycie idiotą powoduje
obfite krwawienie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No widzisz, jest ewenementem
medycznym – burknął Harry, machnięciem różdżki pozbawiając blondyna łańcuchów.
Draco odetchnął, rozmasowując obolałe nadgarstki, a potem wytarł rękawem
koszuli nos i usta. Fakt, krwawił bardziej, niż przypuszczał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Malfoy nie jest śmierciożercą –
odezwała się nagle Hermiona, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy. Jego bluzy, co
zauważył po chwili, ale nie skomentował tego. – Przesłuchanie i rozprawa, to
jedynie formalność. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Skąd takie wnioski, Granger? –
prychnął Jordan, nie zauważając nawet, że człowiek Ministra podpisuje coś na
papierach, a po krótkim pożegnaniu z Harrym opuszcza pomieszczenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Stąd, że Malfoy był z nami –
wysyczała, piorunując tym razem wściekłym spojrzeniem zdenerwowanego detektywa,
który uniósł brwi. Jego mimika wskazywała na brak wiary <br />
w poczytalność dziewczyny, co zirytowało tym razem Draco. Czy ona wyglądała na
nienormalną?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Granger, jeśli można… jesteś
chyba zawieszona, czyż nie? – Draco przeniósł wzrok na Gryfonkę, która z dziwną
obojętnością wpatrywała się w swojego współpracownika. Dostrzegł w mrocznym
spojrzeniu mieszaninę bólu i złości, a malinowe usta zacisnęły się w cienką
linię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Uważaj na słowa, detektywie – w
obronie dziewczyny stanął starszy auror, pocieszająco poklepując zmizerniałą
panią auror po ramieniu, a potem podszedł do Wybrańca. – Wydaje mi się,
chłopcze, <br />
że mimo solidnych argumentów, nie powinniśmy wypuszczać pana Malfoy’a. Może
niech tę noc spędzi u nas w celi, a jutro ustalimy, co dalej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Niech tak będzie – westchnął
zielonooki auror, spoglądając ze zmęczeniem na przyjaciela. – Hermiono, możesz
go odprowadzić? Ja w tym czasie porozmawiam o tej sytuacji z dzisiejszymi
uczestnikami jakże niesamowitych wrażeń. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziewczyna w odpowiedzi skinęła
krótko głową, czekając, aż ociężały Draco stanie obok niej <br />
w drzwiach, a potem zirytowana wyciągnęła go na korytarz. Blondyn obserwował
uważnie idącą przy nim Granger, która starała się ze wszystkich sił nie nawiązać
z nim kontaktu. Ani fizycznego, <br />
ani wzrokowego. Pozwolił jej na to, dobrze wiedząc, że wciąż była wściekła.
Ignorował również ciekawskie spojrzenia innych, które teraz skupiały się na
idącej przed nim aurorce. Widać nawet przybycie śmierciożercy nie pobijało jej
popularności. Ironia losu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Śmierciożerca i wariatka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś zła? – zapytał głupio,
gdy wepchnęła go do dobrze strzeżonego pomieszczenia. Przyjrzał się marnemu
wyposażeniu, które składało się z dość starego łóżka, zużytego koca oraz
umywalki. Zatęsknił za hotelami Daniela. Gdyby jego przyjaciel to zobaczył. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, kipię szczęściem –
warknęła, sadzając go stanowczo na posłaniu i machnięciem różdżki przywołała
apteczkę. Przyglądał się jej spokojnym ruchom, które przeczyły wściekłości,
która rosła <br />
w niej <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z każdą chwilą. A potem oczy
Hermiony spoczęły na jego zakrwawionej twarzy i cała złość zniknęła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie patrz tak na mnie. Może nie
do końca, to przemyślałem i dałem się ponieść chwili – zażartował słabo,
sycząc, gdy przycisnęła do jego twarzy gazę zmoczoną spirytusem. – Kiedyś byłaś
delikatniejsza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty nie byłeś takim idiotą –
odpowiedziała jadowicie, ale następną ranę oczyściła trochę delikatniej. –Co to
za mina? Uraziłam cię, nazywając głupim? Wybacz. Byłam pewna, że jesteś świadom
swojej zanikającej inteligencji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czyżbyś insynuowała, że kiedyś
uważałaś mnie za inteligentnego? – przewrócił oczami, gdy ranka zapiekła, kiedy
mocniej przycisnęła do niej gazę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przewracaj tymi oczami dalej.
Może w końcu znajdziesz ten swój móżdżek i go użyjesz – prychnęła, odgarniając
jego włosy do tyłu i ostrożnie oczyszczając jego twarz z krwi. Draco oddychał
głęboko, wciągając jej słodki zapach, który zaskakująco szybko go uspokoił.
Pozwolił dziewczynie zbadać swój nos oraz posmarować ranki na popękanych ustach
jakimś balsamem. Widział, jak brązowe tęczówki w końcu przestają błyszczeć niepokojąco, a tli się w nich troska i zamyślenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam – westchnął cicho,
patrząc, jak wyrzuca zużyte opatrunki, a potem płucze dłonie w jego umywalce. –
Chciałem po prostu… wrócić do normalności. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A najlepszym sposobem jest dać
się pobić na przesłuchaniu, co? – mruknęła, stając znów przed nim <br />
i zmuszając go tym samym do uniesienia głowy. – Przestraszyłeś mnie. Myślałam, że
stało się coś <br />
o wiele gorszego, gdy w wiadomościach poinformowali o przechwyceniu groźnego
śmierciożercy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam – powtórzył
łagodnie, wyciągając powoli rękę, by spleść ich palce. – Wydawało mi się, że
najlepiej będzie, jak się sam stawię i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, Malfoy. Ludzie do tej pory
uważają cię za diabła wcielonego – rzuciła sucho, wolną ręką przejeżdżając
czule po jego policzku. – Jesteśmy jedną drużyną, pamiętasz? Jak chcesz przejść
przez to szybko i bez dalszego obrywania po główce, to nie będziesz nas
odsuwał. Obiecaliśmy ci kiedyś, <br />
że za twoją pomoc… uratujemy twój tyłek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślę, że wiele lat temu
uregulowaliśmy wszelkie rachunki. Tyle razy mnie ratowaliście, a…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty ratowałeś nas – przerwała mu
łagodnie, robiąc jeden krok do tyłu. – Po prostu… chociaż raz bądź grzeczny,
dobra?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zajmiesz się młodym? Powiedz
mu, że mam męski wieczór albo coś – mruknął, podnosząc się, kiedy dziewczyna
wycofała się do drzwi. – I ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem – uśmiechnęła się lekko,
ale uśmiech nie objął jej zamyślonych oczu. W końcu zniknęła za drzwiami,
zamykając je z trzaskiem i blokując odpowiednimi zaklęciami. Draco westchnął cicho,
opadając na posłanie i wbił wzrok we własne, blade dłonie. Cóż, może oczekiwał
innych konsekwencji przybycia tutaj, ale nie żałował. Trzeba było doprowadzić
wojnę do końca. Zamknąć ten bolesny okres na sali sądowej i zacząć żyć tak,
jakby chciał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz czekała go natomiast,
ciężka noc w areszcie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie musisz się smutać, Hemija.
Tata i Dan czasem mają takie… spotkania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona uśmiechnęła się szeroko,
nie przestając rozczesywać mokrych włosów i<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>obdarowała leżącego na jej łóżku chłopca, łagodnym spojrzeniem. Chętnie
przystała na prośbę malca o jego dzisiejszym nocowaniu u niej w pokoju, a teraz
cieszyła się z podjętej decyzji. Chłopiec bawił się samochodzikiem, przebrany
już w piżamkę i popijał z kubka mleko z miodem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kim jest Dan? – zapytała z
ciekawością, starając się rozczesać złośliwy, splątany pukiel włosów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Daniel to psyjaciel taty –
wyjaśnił swobodnie. Budował z poduszek skomplikowany tor i wydawał dźwięki
prawdziwej wyścigówki. Cerber obserwował go z fascynacją, jakby czekając na
odpowiedni moment, by ukraść dziecku zabawkę. – Jest super. I ma kota. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Też miałam kiedyś kota –
westchnęła, na wspomnienie rudej kulki, a potem uśmiechnęła się znów radośnie
do chłopca. – Dobrze się bawiłeś z wujkiem Tino?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O tak! Jest superaśniejszy, niż
Hannah – przytaknął ochoczo, uśmiechając się na wspomnienie zabaw z nowym
najlepsiejszym wujkiem! Gdyby miał jeszcze kota… – Hannah była… dziwna, bo
wiesz… była dziewczyną. Znaczy no… ty też, Hemija, jesteś dziewczyną – chłopiec
rzucił jej oceniające spojrzenie niewinnych oczu – ale jesteś… superaśniejsza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dzięki, Pius – parsknęła śmiechem,
przechodząc na łóżko i poprawiła poduszki. Ułożyła się naprzeciw chłopca, który
położył policzek na miękkim materiale i zaczął się w nią wpatrywać z uwagą. –
Wszystko w porządku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy ja jestem dobry? – zapytał
w końcu, powalając ją błękitem swoich dużych, niewinnych tęczówek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że tak –
odpowiedziała delikatnie, zakładając jeden z jaśniejszych pukli za jego ucho. –
Jesteś dobry. Bardzo dobry! Czemu o to pytasz? Chodzi o twoją kłótnię z tatą?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. On jest uparty czasem –
westchnął ze znużeniem godnym starca, przewracając oczami na wspomnienie
rodzica i skrzywił się. – Ona czasem mówiła… że nie jestem. Że… jestem złem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Astoria była chora, Pius. Nie
była świadoma swoich słów – wykrztusiła w końcu, gładząc blady policzek, a
potem pstryknęła go w mały nosek. – Dla mnie jesteś najlepszy. Jesteś miły,
bardzo mądry i zabawny. Masz dużo pomysłów i najpiękniejsze oczy, jakie
widziałam!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ładniejsze niż taty? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O wiele ładniejsze! –
przytaknęła, a potem powstrzymała się od chichotu, gdy upewnił się, że ładniejsze również od Jamesa, wujka i Regulusa. Przez chwilę pozwalała mu
jeszcze mamrotać różne dziecięce anegdotki, aż w końcu znużony paplaniem, przytulił
ją mocno. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona zacisnęła powieki,
czując rozchodzące się po jej ciele nieznajome ciepło. Nie pierwszy raz miała
przy sobie małe, bezbronne dziecko, które tuliła do snu. Przerabiała już to i z
Jamesem, i bliźniakami, jak i młodymi Weasley’ami. Ale pierwszy raz jej serce zadrżało,
gdy drobne palce, zacisnęły się na koszulce Gryfonki. Musnęła ustami jasną
czuprynę, nucąc cicho starą kołysankę, którą wiele lat temu słyszała od własnej babci. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dla mnie, Cory, jesteś
definicją szczęścia – szepnęła cicho, a potem kolejny raz wtuleni w siebie,
usnęli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A napiwek? Nie zasłużyłam? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odstawił pustą szklaneczkę po
obrzydliwym trunku na stolik, a potem obejrzał się na leżącą w łóżku kobietę.
Wyglądała niezwykle ponętnie na czerwonym materiale pościeli z rozczochranymi
brązowymi lokami i zarumienionymi policzkami. Przesunął wzrokiem po długich
nogach, płaskim brzuchu oraz jędrnych piersiach, a potem wbił zafascynowane spojrzenie
w brązowe oczy. Była tak piękna, że aż czuł powracające podniecenie. Nie tak
dawno wiła się pod nim, jęcząc głośno oraz wbijając paznokcie w jego plecy, gdy
raz za razem ją pieprzył. Uwielbiał słuchać jej westchnień i sapnięć, kiedy zaciskał dłonie na jej szyi, przyduszając ją. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale wciąż nie była perfekcyjna.
Była brudna. Była dziwką. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bez słowa naciągnął na siebie
spodnie i bluzę, a potem założył buty i wyszedł z pomieszczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rzucił dziewczynie dodatkowy banknot, w końcu spełniła jego oczekiwania.
Prosiła by ją posiadł, jej słodkie usteczka zapewniały go, że ona – Hermiona – pragnie go i chcę go
poczuć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szkoda tylko, że za to płacił
dodatkowo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Opuścił burdel nie oglądając się
za siebie i zignorował zaczepki koleżanek, jego podrabianej Hermiony. Żadna z
nich nie przypominała bardziej dziewczyny niż tamta, którą pozostawił w pokoju.
Był sobą obrzydzony, że kolejny raz tutaj wrócił. Do tej szkaradnej podróbki.
Ale… miał powód.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widział ją. Dzisiaj. Od tak dawna
nie widział swojej muzy, a ona dzisiaj przeszła obok niego niczym burza.
Widział jej loki, jej zaciśnięte usta i błyszczące oczy. Nawet na chwilę na
niego nie spojrzała, zbyt zajęta własnymi sprawami, a on miał ją na
wyciągnięcie ręki. Tak bardzo podnieciła go ta bliskość, to zakazane napięcie w
lędźwiach, to gorąco bijące od niej, że tu wrócił. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chciał, by wiedziała o jego
uczuciu. Kochał ją! Pożądał jej! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szedł dalej ulicą zastanawiając
się, co u diabła, dziewczyna robiła w ministerstwie. Słyszał oczywiście
pogłoski, że poleciała do Biura Aurorów, gdzie pojmali Malfoy’a. Ale co jego
anioł robił, przy tym diabelskim nasieniu? Czy to prawda, że go chroniła? A
może ona pragnęła, tego plugawego śmierciożercy? Wolała go od niego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie. Nie. Nie. Nie. Hermiona
Granger, była jego. Jego. Jego. Jego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Merlinie, jak on pragnął tej
kobiety! Chciał ją. Całą. Jej ciało. Jej duszę. Jej oczy wbite w niego. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chciał jej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zatrzymał się w ciemnym zaułku,
biorąc głęboki wdech i wydech, zastanawiając się, jak odwrócić jej uwagę od
tego przeklętego Malfoy’a! Doskonale wiedział, że nawet nie przybyła na miejsce
jego ostatniego podarunku dla niej! Unikała go! Och, przeklęta Granger! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wbił wzrok w plakat wiszący na
śnianie, a jego usta po raz pierwszy wygięły się w zadowolonym uśmiechu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Może to był dobry pomysł. Może
tym zwróci na siebie jej uwagę. Może jego słodki anioł, znów będzie starał się
go pochwycić! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wpatrywał się intensywnie w
plakat, planując kolejny podarunek. Może tym razem znajdzie inspirację w
Biblii? Albo wróci do dzieł Homera? A może jednak Szekspir? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Romilda Vane, gwiazda Narodowego
Brytyjskiego Magicznego Teatru, zdecydowanie zasługiwała <br />
na Szekspira. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-48793088836579118472017-12-26T14:01:00.000+01:002017-12-26T14:02:29.971+01:0011. The worst distance between two people is misunderstanding.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dzień dobry, kochani!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Święty Mikołaj zostawił coś dla Was na komputerze! ^^ Jak spędzacie święta? Lupi jest wciąż otoczona rodziną, ale jedzenie wszystkie niedogodności i harmider wynagradza! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ach, ta zima, co? U Was też jest tak ciepło i ładnie? Gdzie jest śnieg?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ściskam mocno w ten kolejny świąteczny dzień, </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lupi♥</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4h2L135YSFYx5o95HN-8x9hE8jgWmUiQSxFpBg4MMnoopmeoq306_sP_ZM03FzmhXo9nyObI1WuBaP0XPsfNaoPAUrEsYAHGyHW5QPBZgplA1ZzxoB1VA1kXIcZc48m51mMdC4NFE8Wo/s1600/original.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="200" data-original-width="500" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4h2L135YSFYx5o95HN-8x9hE8jgWmUiQSxFpBg4MMnoopmeoq306_sP_ZM03FzmhXo9nyObI1WuBaP0XPsfNaoPAUrEsYAHGyHW5QPBZgplA1ZzxoB1VA1kXIcZc48m51mMdC4NFE8Wo/s400/original.gif" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ty i Lovegood? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco wciąż nie mógł powstrzymać
zdziwienia, chociaż ta dwójka całowała się na jego oczach i wymieniała spojrzenia pełne miłości. Tak myślał, że to miłość, bo sam tego
nie doświadczył. Teraz Nott stał przy kuchence czekając, aż zagotuje się woda, by przygotować
herbatę dla Hermiony, a Ronald siedział przy stole i podjadał ciasteczka z talerza. Draco opierał się
biodrem o blat, obserwując przyjaciół z melancholią, podczas gdy tamta dwójka
uśmiechała się kpiąco. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja i Luna, tak. –
Theodore wzruszył ramionami, jakby fakt, że on i Lovegood są razem, był
normalną sprawą. Cóż, dla nich na pewno nie była to taka rewelacja, jak dla
samego blondyna, ale i tak irytowała go ich nonszalancja. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak? – zapytał z czystą
ciekawością, rozkładając ramiona, by ukazać swoje niezrozumienie. – Jak ty, Theodore Nott, ironia sama w
sobie, mogłeś zakochać się w Pomylunie? Przyznaję, że wygląda teraz… naprawdę
ładnie. Ale… jakim cudem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Niezbadane są ścieżki amora –
zanucił Theo, a jego usta ułożyły się w kolejnym kąśliwym uśmieszku. – Był to,
co prawda powolny proces, bo ta dziewczyna jest nieźle stuknięta, ma mnóstwo
spiskowych teorii, a jej marzeniem jest spisanie wszystkich magicznych i
nieodkrytych zwierząt w swojej powstającej książce… ale kocham ją. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To się zaczęło, Draco, od
wspólnych lodów, gdy wtedy jeszcze panna Lovegood obrzuciła go swoim deserem,
jednocześnie niszcząc ulubiony garnitur pana Notta, który założył na ukończenie
kursu aurorskiego i przyjęcie odznaki. Przyznaję, że to widowiskowy sposób na
rozpoczęcie romansu, o którym przez rok rozwodziły się gazety – dodał wesołym głosem Ronald,
jednocześnie oblizując palce po rozpuszczonej czekoladzie. Uśmiechnął się do
zniesmaczonego Malfoy’a i rozbawionego Theodore’a.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jeszcze pomyślę, że sam
chodziłeś z ploteczkami do gazet – stwierdził w końcu Theo, szukając w szufladzie ulubionej herbaty przyjaciółki. – Ale fakt, tak to się zaczęło.
Potem los tak chciał, że Luna była jedną z moich pierwszych misji, jako aurora.
Miałem jej pilnować, bo śmierciożercom upodobało się zakończenie linii rodu
Lovegood. I chociaż poznaliśmy się lepiej przez ostatni rok Hogwartu, to dopiero tyle czasu sam na sam… sprawiło, że zrozumiałem, że lubię rozmarzone
blondynki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś takim romantykiem –
westchnął teatralnie rudzielec, wpychając do buzi kolejną muffinkę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Nie powinieneś trzymać się
jakiejś diety? – Draco uniósł brew, gdy przyjaciel specjalnie zaczął mlaskać. –
Powiedzmy, że wasze małżeństwo jest… szokujące, ale akceptowane.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Nie potrzebuję twojego
błogosławieństwa, Draco, bo nie zrezygnuję z Luny i chłopców. Są najważniejsi. Hermiona też. – Theodore rzucił mu twarde spojrzenie, które
zdawało się ukrywać groźbę pod ciepłym, czekoladowym kolorem tęczówek. – Ja też
czegoś nie rozumiem. Co cię podkusiło do wyjazdu z Greengrass?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Miłość – skwitował szybko
Malfoy, ale na parsknięcie łasucha wyprostował się nieznacznie. Kiedy już zamierzał opowiedzieć przyjaciołom wszystko, co leżało na jego duszy,
przeklęty Potter kazał mu się przymknąć. Cóż, proszę bardzo, Zbawco Świata. –
Chcesz coś dodać, Ronaldzie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Miłość? Czy ty wiesz w ogóle,
czym jest miłość? – powątpiewał z ironią Ronald, który był w wyjątkowo rozrywkowym humorze, a ten jego ciągły uśmieszek coraz bardziej
denerwował roztargnionego Draco. – Uciekłeś z laską, której nie widziałeś dwa
lata, a to nie jest normalne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie pouczaj mnie, Weasley,
skoro jak widać sam wszystko spierniczyłeś! – warknął wkurzony już Draco, zaciskając
pięści i rozluźniając dłonie, by się uspokoić. – Co z Granger, hm?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Z Hermioną? – Ron zmarszczył
brwi, odkładając ciastko na talerz i podniósł się do góry. – No właśnie, Malfoy, ja się pytam, co z Hermioną! Przez te dwa lata byłeś jej
cieniem, zgrywałeś bohatera, a potem uciekłeś w chuj! Gdzie ty miałeś rozum? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na swoim miejscu! Przecież
rozmawialiśmy o tym! – Draco uderzył dłonią o blat, wciągając z sykiem
powietrze. – Nie pamiętasz? Sława wyprała ci ostatnie szare komórki? Myślałem,
że wszystko ustaliliśmy, ale… schrzaniłeś! Gdybym wiedział…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdybyś wiedział, co? O czym ty
u diaska mówisz, Malfoy? – rudzielec uniósł brwi, kręcąc głową gwałtownie. –
Też wydawało mi się, że wszystko jasne, a po wojnie dowiaduje się, że jednak
stchórzyłeś i… co? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Obiecałem przecież, że nikomu
nie powiem o twoich uczuciach! Ale widzę, że wystarczył mój wyjazd, byś to ty
stchórzył? – krzyknął blondyn, podchodząc bliżej do rudego i złapał go za poły
koszuli. – Grałem według zasad. Odpuściłem, bo mówiłeś, że nad wszystkim
panujesz. To czemu Granger nie jest już cholerną panią Weasley? Czemu nie macie
dzieci? Czemu, Ronaldzie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Merlinie, uspokójcie się i… -
Theodore mówił coś jeszcze, ale Draco go nie słuchał. Zaciskał mocno dłonie,
trzymając nagle zrezygnowanego rudzielca za koszulę i po raz pierwszy czuł
zwątpienie na widok szoku i błysku żalu w niebieskich oczach syna Molly. Jego
własne serce przyspieszyło, gdy zamiast wściekłości w tym jaskrawym spojrzeniu dostrzegł zrozumienie, a
zamiast cieszyć się, że coś dotarło do tego człowieka, poczuł ukłucie
zwątpienia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ron. Czemu nie jesteś z
Granger? – zapytał cicho, starając się zachować pozory wściekłego, chociaż czuł teraz więcej goryczy, niż złości. Szczególnie, że błękitne oczy
rudego błyszczały niebezpiecznie zaskoczeniem i smutkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tamta rozmowa… Draco, tamta
rozmowa uważasz, że kogo dotyczyła? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tamta rozmowa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tamta rozmowa przypieczętowała
jego los. Tamta rozmowa ustaliła zasady. Tamta rozmowa ostatecznie przekreśliła
jego plany. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Nie miał dwudziestu lat, a czuł się niczym starzec. Zbyt wiele już
wiedział, zbyt wiele już słyszał, zbyt wiele już stracił. Zbyt wielu już stracił. Powinni być mu obojętni, a on
sam siebie skazywał na uczucie porażki i opuszczenia, gdy raz za razem odczuwał
sympatię do tych ludzi. A potem kopał im doły, jako groby. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Czemu się mnie nie boisz? – zapytał w pewnym momencie, obracając w
kierunku swojego towarzysza niedoli, który kopał ziemię tuż obok niego. Harry
otarł pot z czoła, a potem oparł się o łopatę posyłając mu na wpół kpiące, na wpół smutne spojrzenie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Że niby ciebie? – Potter wyglądał koszmarnie, ale Draco nie oceniał,
bo sam zapewne lepiej się nie prezentował. Z bólem musiał przyznać, że ostatnie
miesiące nauczyły jego wewnętrznego estetę ignorowania ich wyglądu i ubrań. aAczasem nawet zapachu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Tak. W końcu, mogę być zdrajcą – zasugerował z przekąsem, gdyż
nonszalancja Wybrańca w tym temacie go irytowała. Niby czemu, był taki pewien
jego lojalności? Równie dobrze mógł udawać swoją przyjaźń i spoufalać się z
Czarnym Panem za ich plecami! Ale Harry zamiast zacząć rozważać tą opcję,
parsknął jedynie śmiechem, wyskakując z jednego z wielu dołów, które wykopali. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Poważnie, Malfoy? Mam gorsze koszmary, niż twoje zdradzieckie zamiary
– oznajmił w końcu Harry, kucając na ziemi w taki sposób, że ich oczy były
teraz na tym samym poziomie. I chociaż słowa ciemnowłosego zdawały się ociekać
ironią, to w tym stanowczym, hardym spojrzeniu, Draco odnalazł ostrzeżenie.
Poznał Złotego Chłopca już na tyle, by zdawać sobie sprawę, że wystarczy cień
wątpliwości, by skończył w jednym z takich grobów. I mimo swojego hobby, jakim
było drażnienie się z bohaterem, Draco znał granicę. A Harry w tym momencie
ewidentnie nie miał nastroju do dyskusji <br />
z nim na temat podłości Malfoyów oraz ich strasznych, zdradzieckich planów.
Szkoda. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie zamierzasz mnie tu chyba zostawić samego – zmienił zatem temat,
bo Harry właśnie szykował się do tego, by go tu jednak porzucić. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie zostaniesz sam, Draco – zapewnił go Potter, machając przez ramię
ręką, a potem umknął do Lupina, który niedawno przybył do wioski. Minutę
później do ich grobu wskoczył Ron, łapiąc łopatę ciemnowłosego i rzucił
zmęczone spojrzenie blondynowi. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Czy to ostatni? – spytał ze znużeniem Weasley, niemalże agresywnie
wbijając czubek łopaty w ziemię. Draco również wrócił do pracy, przetwarzając jednocześnie to pytanie.
Czy to ostatni grób, który kopali? Nie pamiętał, jak wiele ich już wykopali,
jak wielu ludzi pochowali, a tym bardziej nie wiedział, jak wiele ich jeszcze czeka.
Wiedział, że miał tego dość. Chowania znajomych i nieznajomych. Poczucia straty, które roznosiło się w takich miejscach. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Tak – skłamał w końcu, o czym obydwaj wiedzieli, ale to słowo
przynosiło nadzieję. Ostatni grób, ostatnia ofiara. Ostatnia spalona wioska,
ostatnie ciała poturbowanych dzieci, ostatnie zgwałcone kobiety, ostatnie
zburzone domy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Czasem się zastanawiam, czy on zdawał sobie sprawę, jakie gówno nam
zostawi – burknął Ron, spoglądając na niego, gdy wspinał się na trawę, a potem
przysiadł na skraju wykopanego dołu. – No wiesz, że cały świat będzie polegał na grupce wyrzutków i czwórce
nastolatków. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Życie jest niezbyt sprawiedliwym kołem fortuny, ale Czarny Pan dobrze
wiedział, jak to się skończy. Może liczył na szybsze pozbycie się Wybrańca,
jednak musiał mieć plany zapasowe na przejęcie władzy – zauważył spokojnie,
przesuwając się ostrożnie, gdy Weasley wdrapał się na miejsce obok niego. – A
czym jest dla niego zabijanie? Zabawą. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Miałem na myśli Dumbledore’a – szepnął Ron, uciekając wzrokiem w bok,
gdy blondyn uniósł brwi <br />
z kpiącym uśmieszkiem. – Manipulujący nami drań. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Mogę umierać spokojnie, gdyż fan wielkiego Albusa </i><i>w końcu przejrzał
na oczy – zawołał teatralnie, szczerząc krzywo zęby. – Fakt, że był draniem,
ale sądzę, że naprawdę wierzył, że sobie poradzicie. Chociażby te prezenty z
testamentu… już raz pomogły, czyż nie?</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Możesz w końcu odpuścić? Naprawdę słyszałem jej głos – warknął Ron,
posyłając mu niechętne spojrzenie. – Hermiona jest… <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wyjątkowa. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Dokładnie, wyjątkowa. I ja… po prostu zwątpiłem w naszą misję, nasze
cele, nasz sukces. </i><i>Bo… to skomplikowane. Co czuję – Draco spiął mięśnie, gdy rudy powoli zagłębiał
się w dość trudny dla niego samego temat. Odszukał spojrzeniem Hermionę, która
z dwadzieścia metrów dalej, siedziała właśnie na przewalonym drzewie i
opatrywała jakiegoś aurora. Nie miał ochoty wysłuchiwać wyznań Weasleya, gdyż
sam ostatnio zagubił się we własnych uczuciach, a myśl, że tak przyzwoita osoba,
jak rudy, również może coś do niej czuć… była krępująca.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Weasley…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nigdy o tym z nikim nie rozmawiałem. Draco, proszę, możesz mi nie
przerywać? – błękitne oczy wbiły się w niego z takim błyskiem i siłą, że
blondyn odruchowo skinął głową. – Myślę, że od dawna coś czułem. I to rosło, rosło,
a ja ukrywałem to wszystko, bo nasza trójka mogłaby się rozpaść, a tego nie
chciałem. Nie chcę stracić Harry’ego, ani Hermiony. Dlatego zamknąłem się na
takie głupie fantazje, jak… zakochanie się. Ale teraz, gdy śmierć może nas
dopaść każdego dnia… ja chyba nie dam rady. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Weasley…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Musiałem odejść, bo nie mogłem spojrzeć im w oczy i udawać, że
wszystko gra. Nie mogłem, więc uciekłem, a potem tak bardzo chciałem wrócić. I dopiero głos Hermiony…
zadziałał na mnie, jak drogowskaz. Hermiona zazwyczaj ma rację i wtedy poczułem, że może to
odpowiednia pora? – Draco nie mógł oderwać spojrzenia od żywych oczu Rona,
które gorączkowo przesuwały się po polu bitwy przed nimi. – Nie mogę tego
zrobić teraz. Nie przy was. Nie, gdy uczucia mogą być przysłonięte zagubieniem…
przez wojnę. Ale po wojnie, Draco, po wojnie powiem, co czuję. A może mi się
wtedy zmieni?</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><o:p></o:p></i><i>- Nie wymuszaj zmiany na siłę – przerwał chłopakowi niemalże wbrew
swojej woli, ale wizja, że teraz Ron wyzna jej miłość, a potem porzuci,
irytowała go niezmiernie. – Najpierw bądź pewien, co czujesz, a potem powiedz
to i… zobacz, co się stanie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- A ty? – Ron spojrzał na niego z niemalże dzikością. – Nie przeszkadza
ci to? To dość szokujące, a ty siedzisz obok mnie i doradzasz, jakbyś robił to, na co dzień. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wiedziałem, co czujesz. To widać. Po spojrzeniu, po gestach – wzruszył
ramionami, odrzucając myśl o przedostatnim wieczorze, gdy zastał tę dwójkę w
swoich ramionach. Obejmowali się tak mocno i troskliwie, jakby obawiali się, że ktoś stanie na ich drodze. Na przykład,
on. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><o:p></o:p></i><i>- Poważnie? – Ron uniósł brwi, marszcząc swój długi, piegowaty nos w
zamyśleniu. – A ty, co zrobisz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie wiem. Wymyślimy coś – westchnął, wzruszając ramionami i
uśmiechnął się ze smutkiem. – Najważniejsze jest jej szczęście. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Mam nadzieję, że tego nie schrzanisz – rudzielec również spojrzał na
Hermionę, która właśnie odnalazła ich wzrokiem, a teraz powoli szła w ich
kierunku. – Ona jest dla mnie…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wiem – przerwał ostro kolejne zbyt czułe słowa przyjaciela,
podrywając się do góry, ku zaskoczeniu piegowatego i rozłożył ramiona. – Jestem
po twojej stronie, w porządku?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>A potem odszedł, słysząc cichą odpowiedź Weasleya, ruszając do gryfonki,
której pobrudzona ziemią, sadzą oraz nosząca plamy krwi twarz, rozjaśniła się
delikatnie na jego widok. I mimo, że wyglądała jak po maratonie śmierci, to
wciąż uważał, że była… wyjątkowa. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Ale nie jego. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Hej, Draco, wszystko dobrze? – spytała cicho, a on poczuł przyjemny
dreszcz, gdy odruchowo sięgnęła do jego twarzy, by zobaczyć zdartą skórę na
brodzie. Nim jednak jej opuszki zdążyły musnąć rankę, chwycił ją za przegub,
powstrzymując ze wszystkich sił chęć, na przyciągnięcie jej do siebie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wszystko dobrze – potwierdził chłodno, odpychając jednocześnie jej
dłoń, a potem unikając zranionych oczu, westchnął. – Idź do Rona, musicie w
końcu porozmawiać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Draco? – nic nie było dobrze. Nic, odkąd obraz Astorii zaczął przy
niej blednąć. Odkąd to ona była pierwszą i ostatnią myślą. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Granger, nie mam na to czasu – rzucił w końcu, tym razem nawet się nie
odwracając. Jeżeli ma grać według zasad, to musi przestać szukać sposobu na
ogranie przeciwnika. Karty na stół, Ronaldzie Weasley. On pasował. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco pamiętał tę rozmowę. Jakby
mógł o niej zapomnieć. To wtedy w końcu Ron powiedział na głos to, co wszyscy
wiedzieli. Zakochiwał się w Hermionie Granger, która najprawdopodobniej nawet
tego nie zauważyła. A może wręcz przeciwnie? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Im bardziej udowadniał sobie i
dziewczynie, że łączy ich przyjaźń, przyjaźń bez przyszłości, tym częściej
napotykał tę dwójkę szepczącą ze sobą po kątach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Im bardziej ignorował ich śmiechy, tym większe szpile wbijały się w jego serce<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A teraz stał przed nim cholerny
Ronald Weasley i wydawał się niemalże obrażony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Miałeś tego nie spier…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O czym rozmawialiśmy? –
przerwał mu upierdliwy ryży chłopak, nie przejmując się już drżącymi pięściami
blondyna na swoim ubraniu. – O kim?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O Hermionie, kurna. Miałeś
przemyśleć swoje uczucia i jej powiedzieć! – warknął w końcu zirytowany Draco,
przysuwając jasnowłosego jeszcze bliżej do siebie. – Miałeś ją uszczęśliwić! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chryste… - Theodore upuścił
kubek na blat, a wrzątek wylał się na kuchenkę. Draco przesunął wzrok na Rona,
który spuścił głowę, a potem znów na ciemnowłosego, starającego się powyrzucać
resztki naczynia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco, nie zrozumiałeś –
westchnął rudzielec, wbijając w niego smutne oczy. – Nie mówiłem o Hermionie, a o Harrym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co? – Malfoy wstrzymał oddech,
gdy nieprzyjemne myśli zaatakowały jego umysł. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
A potem, rudowłosy przerwał napiętą ciszę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ciszę, którą blondyn w tym momencie
kochał i nienawidził. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kochał, bo nie potwierdzała straconej szansy na inne, lepsze życie z osobą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A nienawidził, bo chciał wiedzieć. Musiał. Musiał wiedzieć, tak jak i musiał
oddychać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem gejem, Draco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
.*.*.*.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ludzki umysł jest najbardziej
przerażający. Wydaje się odporny na kłamstwa, a sam oszukuje swoich
właścicieli. Manipuluje nimi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco Malfoy siedział na
schodkach tarasu, wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo i słuchał własnego oddechu.
Kiedy w końcu prawda przedarła się przez obronne mury w jego głowie, gdy w
końcu rozjaśniła zagadki, które go gnębiły, zrozumiał. Zrozumiał, że jego
wrodzona pycha, arogancja oraz egoistyczna natura, odebrały mu szanse na inne życie. Może lepsze. A może
nie. Tego się już nigdy nie dowie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdyby tamten głupi, młody Draco
zebrał się na odwagę, by porozmawiać bez żadnych ogólników, kłamania, unikania
prawdy samej w sobie, może zrozumiałby, że jego towarzysz nie czuje zauroczenia
swoją przyjaciółką, a przyjacielem. Może gdyby nie uczucie zagrożenia,
zauważyłby wskazówki, które podstawiał mu pod nos Ron. Może zamiast mordować
wzrokiem obejmujące dziewczynę ramiona rudzielca, zauważyłby jego tęskne
spojrzenia. Może, może, może. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco? W porządku? – Harry
wysunął się na zewnątrz, a on poczuł na karku intensywny wzrok przyjaciela. I
tym razem zamiast wzruszyć ramionami, skłamać i uniknąć rozmowy, przyznał się
do słabości. Nie miał już nic do stracenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego przyjaciel mruknął coś, a po
chwili usiadł obok niego, podając mu butelkę z piwem i posłał lekki uśmiech. Również uniósł głowę, obserwując niesamowicie liczne
punkty na niebie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I tak byłeś zaręczony z
Astorią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco przymknął powieki, gdy
poczuł posmak goryczy na języku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Astoria. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przeklęta Astoria. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Piękna Astoria. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Martwa Astoria. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Fakt. BYŁ zaręczony, ale nie poślubiony. Czy
gdyby znał obiekt westchnień Rona… zerwałby zaręczyny? Odważyłby się, aż tak
namieszać? Zranić? Zaryzykować?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mam pojęcia. Nie mam
pojęcia, co bym zrobił – przyznał, upijając łyk cierpkiego piwa i wciągnął chłodne
powietrze do płuc. Oczywiście, że wiedział. – Nie mogę pogodzić się z tym, że
nie… nie zrozumiałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja myślałem, że Ron stroi sobie
żarty, gdy powiedział mi prawdę – parsknął Harry, śmiejąc się cicho pod nosem.
– Pocałowałem go i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- STOP. Pocałowałeś Ronalda? –
Draco obrócił się w stronę przyjaciela, który uśmiechnął się szelmowsko. – O
Salazarze, naprawdę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałem mu udowodnić, że to
jego mrzonki – zielone oczy błyszczały figlarnie, a jednocześnie miały w sobie
smutną powagę. – Jeden pocałunek trwający pół sekundy i Ron sam stwierdził, że to dziwne. Że to jego
obawa przed reakcją innych zmusiła go do ulokowania uczuć w mojej osobie. Bo
ja go nie odrzucę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sugerujesz mi, że pokochałem
Astorię, bo by mnie nie odrzuciła ? – Zmarszczył brwi wspominając kobietę,
która ostatnimi laty, zrujnowała mu życie. A którą w jakiś tam sposób, darzył
uczuciem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sugeruję, że się
pospieszyliście – Potter wzruszył
ramionami, gdy szare spojrzenie wbiło się w niego intensywnie. – Ile znałeś
Greengrass?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Całe życie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco, ile <i>znałeś</i> Greengrass? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dwa miesiące – uśmiech Bohatera
wystarczył mu za odpowiedź. Ile znał Astorię? <br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Astorię Greengrass, dziewczynę o pięknym uśmiechu i delikatnym sercu, jak
sądził. <br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Astorię Greengrass, która stała się jego największą wakacyjną miłością. Która
go słuchała, akceptowała, nie pragnęła zmieniać. Nie czerpała korzyści z jego
pieniędzy, nie szukała rozgłosu, nie zdradzała sekretów. Słodka Astoria, którą wspominał każdego dnia tak
często, tak bardzo, z takim skupieniem, że… stop. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie chcę kontynuować tej
rozmowy. Nic nie wniesie – zdenerwował się, podnosząc gwałtownie i prawie tym samym wywracając. Harry rzucił mu spojrzenie z ukosa, ale nie
skomentował tej reakcji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może powinieneś porozmawiać ze
swoją matką? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco odszedł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uciekł. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Znów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
.*.*.*.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Miałem rezerwację na nazwisko Capell. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Hermiona uśmiechnęła się do chłopaka, który stał obok niej i z
rozbawieniem obserwował, jak wystukiwała na komórce odpowiedź do przyjaciółki. Pansy oczywiście nie
mogła uwierzyć, że ten słodki haker z jej pracy, zaprosił ją na kolację do restauracji
w hotelu Ritz. Według Ślizgonki, było to imponujące i niesamowite, według niej
miłe, aczkolwiek zbędne. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Przykro mi, ale niestety nie mogę znaleźć – westchnęła kobieta za
ladą, przesuwając ładnym paznokciem po liście kolejny raz. Benjamin zmarszczył
nerwowo brwi, pochylając się nad blatem, by również przejrzeć rezerwacje. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dziewczyna szybko odnalazła w głowie najbliższą pizzerię, gdzie na
pewno będą mogli zjeść coś dobrego, ale smutna i zawstydzona mina Capella
zmieniła jej nastawienie. Skoro chłopakowi tak zależy, to powinna bardziej się
postarać. W końcu nie na darmo kupiła sobie tą ładną sukienkę, prawda? Dobrze
wiedziała, jaką minę zrobiłby teraz Draco, z jaką dumą, by się w nią wpatrywał,
a od Harry’ego i Rona odbierał zakłady, że stała się w końcu pewną siebie
kobietą. Stanowczą. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br />
„Bierz, co ci się należy, słońce, nie po to teraz cierpisz, by odmawiać sobie
przyjemności.”. Malfoy i jego złote rady. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Hermi, przepraszam, naprawdę rezerwowałem i…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Poczekaj – poprosiła, chwytając go pod ramię, by pociągnąć go jeszcze
raz do recepcji, gdzie miła dziewczyna leciutko skrzywiła się, jakby oczekiwała
awantury. – Przepraszam, czy byłaby pani tak miła i sprawdziła jeszcze raz? Tym
razem pod nazwiskiem Granger. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Co planujesz? – Ben szepnął jej do ucha, wywołując tym samym u niej
ciarki, chociaż mniejsze niż te nim wspomniała Malfoya. Przeklęty Draco. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wywołać zamieszanie – zażartowała, poprawiając poły marynarki
mężczyzny, który uniósł z ciekawością brwi. – Wiesz, że zaprosiłeś na kolację nie byle kogo, co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Mhm, pani Granger? – dziewczyna wyprostowała się nagle, robiąc duże
oczy i zarumieniła się soczyście. – Proszę wybaczyć nieporozumienie. Nie
zdawałam sobie sprawy. Już prowadzę państwa do stolika i zapewniam najlepszą obsługę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Hermiona uśmiechnęła się lekko, chwytając dłoń zaskoczonego Bena i
pociągnęła go za sobą. Weszli do przestrzennej sali pełnej przepychu, złota, pomników oraz kolumn.
Przesunęła wzrokiem po stołach uginających się od talerzy, potraw i sztućców,
po osobach ubranych w najlepsze kreacje oraz po diamentowych żyrandolach. Ritz nie próżnował, a Capell wydawał się być
zauroczony tym przepychem. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Zdradzisz mi swój sekret? – zapytał w końcu Ben, gdy kelner obiecał,
że zaraz wróci z wybranym winem, a oni sami zagłębili się w menu. Hermiona
uśmiechnęła się z przekąsem, rzucając pobłażliwe spojrzenie chłopakowi, który
marszczył brwi w zamyśleniu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nazwisko Harry’ego, Rona i moje robi szum nawet wśród mugoli. Nie
jestem pewna, co rząd powiedział społeczeństwu dokładnie, ale jesteśmy
traktowani, jak… jak tutaj – przyglądała się lekkiemu zdumieniu w pięknych
oczach Bena, które całe szczęście nie okazały zdegustowania. Hermiona nie
przepadała za tak jawnym wykorzystywaniem swoich przywilejów, ale jak jej dawny
przyjaciel zauważył, przyszła pora na zabawę. Nieśmiała Granger zagubiła się w
czasie wojny, a po wygranej pozostała już niezłomna. Przynajmniej tak sądziła. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Tamtego wieczoru nie tylko zjedli pyszną, nieprzyzwoicie drogą kolację.
<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Tamtego wieczoru, Hermiona dała sobie szanse na miłość. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mia? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona zamrugała, odwracając się
od szafki, na której stało oprawione w ramkę, zdjęcie Bena. Benjamin był
przeszłością, a przeszłości nie lubiła rozgrzebywać. Chyba, że pukała do jej
drzwi i wpraszała się z synem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już idę – zapewniła Harpera,
który opierał się o drzwi do jej pokoju. Constantine zerknął na zdjęcie, które
odstawiła, a potem skrzywił się nieznacznie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na wspominki ci się zebrało?
Liczyłem na radosne upojenie, nie to smutne – stwierdził, przechodząc przez
pokój, by opaść na materac obok niej i trącić kolanem jej nogę. – Ben też wolałby
widzieć cię radosną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ben nie ma już nic do
powiedzenia – zauważyła gorzko, nie protestując, gdy chłopak chwycił ją za
brodę, by unieść jej głowę. Ich oczy się zetknęły, a ona od razu poczuła się
jak kiedyś, gdy zamiast przyglądania się sobie, spędzali czas na słodkich
pocałunkach. Palce Tina przesunęły się po jej policzku, zatoczyły krąg przy
skroni, a potem poprawiły niechlujnie opadające na czoło loki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale ja wciąż mam – szepnął
Tino, uśmiechając się do niej radośnie w ten sam sposób, który kiedyś wzbudzał
u niej motylki w brzuchu. Dłoń ślizgona przesunęła się na jej ramię, gdzie
palce zaczęły wybijać nieznany jej rytm. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To moja wina. To, co się stało…
to była moja wina – westchnęła, spuszczając wzrok na swoje ręce, które nerwowo
bawiły się nitką jej swetra. Jej romans z Tinem zaczął się po Hogwarcie i trwał
parę miesięcy, które wciąż wspominała z leciutkim uśmiechem. Był to okres
wiecznej zabawy, namiętnych chwil oraz podbijania świata. Constantine wydobył z
niej starą Hermionę, ale również tą nową, która chciała spróbować wszystkiego.
Spędzili ze sobą wspaniały czas, który zakończył się równie miło. Oboje od
początku wiedzieli, że nie będzie to poważny związek z przyszłością, a
rozrywkowy romans. Dlatego bez problemu zostali na etapie przyjaźni, a w
żartach droczyli się pytaniami o swój związek. Żałowała wiele razy, że nie
potrafiła się w nim zakochać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie prawda. Wszyscy wiemy, że
również ucierpiałaś, a Gawain…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Skłamał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona uniosła wzrok na
zdumioną twarz Tina, która ukazywała teraz szok i niepewność. Harper skinął w końcu głową, akceptując jej wyznanie ze spokojem i opanowaniem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Dziewczyna wiedziała, że powiedziała już zbyt wiele. Zdecydowanie. Jednak nie
mogła znieść tych współczujących tonów i zapewnień, że to nie jej wina. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To była jej wina.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To jest jej wina. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Siedziała. Leżała. Stała. Siedziała. Leżała. Stała. Siedziała. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jest źle. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Parsknęła na to stwierdzenie, które nie było nawet bliskie prawdy. Było
tragicznie, a nie zwyczajnie źle. Przesunęła wzrokiem po swoich obdartych
knykciach, poranionych ramionach i zabandażowanych nogach. Jej oddech był
urywany, bo przy najmniejszym poruszeniu obolałe żebra dawały o sobie znać.
Wiedziała, że wyglądała w tym momencie niezbyt profesjonalnie. Zaschnięta krew,
liczne siniaki, zdarta skóra, popękane usta oraz drżące ciało, które nie mogło
się unormować. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Możemy jeszcze odwołać akcję i oddać ją komuś innemu, bądź…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie – Hermiona uniosła do góry dłoń, a potem z powrotem wsunęła ją
pod udo, bo drgawki nie chciały ustąpić. Pielęgniarki kazały jej leżeć, ale nie
mogła się skupić, gdyż organizm domagał się snu. Jeśli w ogóle mogłaby zasnąć.
Wciąż wspominała w umyśle każdy ułamek sekundy sprzed godziny. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br />
Co przeoczyli? Kto ich ubiegł? Czemu ponownie zostali zdradzeni?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Ma rację – inny mężczyzna przytaknął jej słowom, a ona chociaż
starała się przenieść wzrok na postać siedzącą w ciemnym kącie pomieszczenia, nie mogła. Nie miała sił. Nie
chciała na nich patrzeć. Widzieć litości. Żalu. Współczucia. Wpatrywała się
zatem w leżącą na jej kolanach bluzę, której właściciel już nie odzyska. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Na pewno? Jest wstrząśnięta, zdenerwowana i…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie. Nie jestem nawet na lekach przeciwbólowych, więc nie ignoruj
mnie. Nie ignoruj mnie – Hermiona oblizała usta, czując posmak krwi na języku,
a przez myśl przeszło jej, czy to na pewno jest jej krew. – Nie przerywamy
misji. Nie możemy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Dlaczego nie? Jesteśmy spaleni i…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Ja jestem spalona – znów mu przerwała, ale zamiast zirytowania czuła
zmęczenie. Tyle miesięcy planowania, tygodni przygotowywania, a to wszystko
zakończone katastrofą. – Wy możecie dalej działać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- A co na to inni?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wprowadzamy Black Ghost. Granger, będziemy musieli się wyprzeć
współpracy z tobą. Masz się odciąć, jasne? – Hermiona skinęła lekko głową, czując mdłości na myśl
o zbliżających się wydarzeniach. Widać los nie lubi zsyłać jej szczęścia, za to
woli rzucać kłody pod nogi. Nawarzyli Ognistej, teraz muszą ją wypić. A ona nawet chętnie brała na siebie
winę. W końcu, nie odbiega to od prawdy. Jest winna. Znów. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Przeniesiemy cię do tamtego domu i rzucimy odpowiednie zaklęcia.
Prasie podaj, co chcesz, byle to łyknęli. Reszta ma potakiwać i wymyślić jakąś wersję, okay? Dobra,
teraz niech ktoś sprowadzi doktora Hodge’a. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Granger? Musisz… <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Oszaleć. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Musi zaufać swojemu własnemu obłąkaniu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Żegnaj, Genialna Granger, witaj, Grzmotnięta Granger. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz mi opowiedzieć, co się
wydarzyło?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałabym móc ci opowiedzieć,
Tino – westchnęła, sięgając po jego dłoń i mocniej ją ścisnęła. – Proszę tylko byś nie wątpił w moją winę. To, co się teraz dzieje, to właśnie skutki tamtych
decyzji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Każdy popełnia błędy. Nie ma co
roztrząsać się nad przeszłością, dziewczyno – rzucił lekko Harper, podnosząc się
i przeciągając jednocześnie. – Chodź na dół. Tam masz nas, tu swój zbzikowany
umysł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco wrócił? – zapytała,
posłusznie podążając za nim do drzwi, a potem wyjrzała na korytarz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Wypytuje Pottera o ich
pocałunek – parsknął Constantine, chwytając ją za dłoń i pospiesznie poprowadził
do salonu, gdzie rozbrzmiały pierwsze nuty ich ulubionej piosenki. Jak
powiedział, tak było, a Malfoy siedział roześmiany obok Pansy, która żywo opowiadała
romantyczną chwilę swojego męża i rudzielca, który przewracał na to oczami.
Higgs wyciągnął do tańca Lunę, z którą często miał mnóstwo tematów do rozmów.
Theo siedział na fotelu, obserwując wszystkich przyjaciół z szerokim uśmiechem i jednocześnie objadał się sałatką pani Potter. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nasz układ – zakomenderowała,
gdy rozpoczął się refren piosenki Roda Stewarta. Tino posłusznie zaczął równo z
nią wykonywać ich nieskomplikowany taniec, który zwykle kończył się głośnym
wybuchem śmiechu. To uwielbiała w Harperze, ten szczery uśmiech zapowiadający
zabawę, te teatralne miny oraz świetne poczucie rytmu, gdy raz za razem robili piruety.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na nowo odzyskała dobry humor, a
gwizdy ich widowni zachęcały jej partnera do przyspieszenia tempa. Czuła
wkradający się na policzki rumieniec, gdy krew zaszumiała jej w głowie.
Obróciła się kolejny raz, zarzucając włosami i uniosła wysoko na palcach, by po
chwili schylić się i zakołysać biodrami. Gdy uniosła wzrok, przechwyciła szare
spojrzenie, które zaskakująco bardzo jej się spodobało i wywołało u niej ciarki.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziękuję, dziękuję! – Tino
ukłonił się na koniec, obejmując ją w pasie i całując w policzek. – Jak nic
udamy się do następnej edycji „Zatańcz z Czarodziejem”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A potem zgłoś się jeszcze do „Magic
Voice’a”, albo „Śpiewających Różdżek” – zawołał Harry, bo jak tańczyć Harper
potrafił, tak śpiewał fatalnie. Hermiona parsknęła śmiechem, rzucając się na
miejsce obok Luny, czekającej już z kieliszkami wina dla zmachanej tancerki. Chłopcy
rozpoczęli dyskusję na ten temat, a reszta z uśmiechem przysłuchiwała się, jak
młodzi dorośli przenieśli się na etap dyskusji przedszkolaków. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie powiedziałaś mi – wytknął
jej Draco, nachylając się nad oparciem, by dźgnąć ją palcem w ramię. – Nie
mogłaś mi powiedzieć sama?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Szczerze mówiąc, byłam pewna,
że wiesz. Ron twierdził, że dowiedziałeś się, jako pierwszy i miło go
wspierałeś – westchnęła, chichocząc na krzywy grymas blondyna. – A co „nie
musisz być, jak twoi bracia, Ronaldzie, twoja matka i tak cię kocha”?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chodziło mi o jego dziecinny
nawyk porównywania się do rodzeństwa. Ten kompleks młodszego rodzeństwa. – Przewrócił
oczami, bo jego dobre rady sprowadziły na niego samego dużo złego. – Jak teraz o tym myślę, to może jego rozmowy ze mną, nie miały wynagrodzić mi
bycia samotnym estetą wśród was, a dotyczyły jego samoakceptacji. Spodziewałem
się zatem spotkać panią Weasley, a nie pyskatą i stukniętą Granger. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś niemożliwy, Draco –
stwierdziła z rozbawieniem, wyciągając rękę z kieliszkiem, gdy Terrence niczym
dżentelmen, przyniósł butelkę wina, by uzupełnić trunek kobietom. – Jeżeli
wolisz się upewnić, że nie przeżyjesz już takiego szoku, to spokojnie informuję
cię, że twój ojciec siedzi w Azkabanie. Snape nie zmartwychwstał, a Harry pojawił się w nowym wydaniu
Historii Magii, Historii Hogwartu, Historii Bohaterów oraz na kartach
czekoladowych żab. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja też – dodał dumny z siebie
Ron, który nie przestał pochłaniać słodyczy nawet, jako sportowiec. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ja jestem nauczycielem w
Hogwarcie – dorzucił Tino z zadowoleniem unosząc do góry butelkę piwa. – Uczę
latania. Jeśli chcecie wiedzieć to niedługo pierwsze rozgrywki Quidditcha. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- McGonagall zakazała nam chyba
zakłócać spokoju – zauważył ironicznie Terrence, przybijając piątkę Theodorowi,
który na wspomnienie ich kibicowania uczniom, wybuchał śmiechem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Harper uważa, że kiedyś
usiądzie na stołku dyrektora – wyjaśnił pobieżnie Harry, klepiąc Malfoya po ramieniu. – Nasz ambitny Tino. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W sumie to się właśnie obrażam
– prychnął młody nauczyciel, głaszcząc po głowie rozleniwionego Diego. – A
gdzie Cerberek?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W kuchni poluje na ciasteczka
– poinformowała ich Luna, która właśnie stamtąd przyszła, a Draco kolejny raz
zadumał się nad jej przemianą. Nigdy nie wyobraziłby sobie dziewczyny, jako
małżonki Notta, kierownika departamentu w Ministerstwie. A tu taka
niespodzianka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kolejne godziny upłynęły bez
zbędnych dramatów, bez odkrywania kolejnych szokujących informacji. Malfoy w
końcu poczuł się, jak kiedyś, otoczony przyjaciółmi, otoczony bliskimi.
Wpatrywał się w chichoczące dziewczyny, w dyskutujących z ożywieniem chłopaków, w ich leniwe
docinki, żarty oraz troskliwe pytania. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>Oni tworzyli rodzinę. A on poczuł
się, jak jej członek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
.*.*.*.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na pewno dasz sobie radę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie jestem już dzieckiem,
Granger, wypad z samochodu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco uśmiechnął się szeroko na
jej spojrzenie. Posłusznie wysiadła przed domem Potterów, a potem uniosła dłoń na pożegnanie. Zatrąbił lekko w odpowiedzi, wciskając
pedał gazu i ruszył dalej. Hermiona pozostała w tyle. Tak jak uzgodnili, a on
odbierze ich wracając i zjedzą gdzieś wspólnie obiad. Dzisiaj był dzień, w
którym Draco obiecał sobie być dużym chłopcem i sprostać nowym wyzwaniom.
Stawić czoła bolesnym wspomnieniom przeszłości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przestać uciekać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spotkać się z Narcissą Malfoy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyjechał z kolejnego miasta,
przyspieszając, a jednocześnie układał w głowie jakiś plan. Wiedział, że jego matka jest nieprzewidywalna. Mogła się na niego wściec, mogła
go przekląć, mogła rzucić nieprzyjemny urok albo zaparzyć herbatę i podać
szarlotkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jednak w nocy, może przez
upojenie, bądź chwilowy przypływ brawury obiecał sobie, że się z nią spotka.
Skoro już tyle osób go widziało, a szef Biura Aurorów odliczał czas, to musiał
przywitać się chociaż ze swoją rodzicielką. Nie zniósłby myśli, że dowiaduje
się o nim z gazet. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nienajlepszy czas na
opowiadanie mi, jaką laskę wczoraj zaliczyłeś – zaczął na wstępie, gdy odebrał połączenie, a w odpowiedzi usłyszał znajomy śmiech. – Jestem
poważny, Dan, właśnie prowadzę samochód i wymyślam plan. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Plan na powrót do Stanów?
Chętnie ci pomogę, bo może cię zaskoczy ta informacja, ale jesteś bezrobotny –
równie sympatycznie przywitał go przyjaciel z Nowego Yorku, a Draco nie
powstrzymał uśmiechu na ten przewrotny ton kolegi. – Mieszkanie też
sprzedajesz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Niestety, kolega policjant
uważa, że może się przydać – wspomniał słowa Harry’ego, który wybił mu ten
zamiar z głowy. – A jak tam twoje sieciówki?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chryste, nie pamiętam czemu cię
tak lubiłem, wiesz? Obrażasz mój rodzinny dorobek, moje dziedzictwo, moje dzieci! – Daniel przeklął, ale obaj wiedzieli, że
bardziej na pokaz. – Niedługo otwieram kolejny hotel. Zaprosiłbym cię, ale nie
jestem pewien, czy dotrzesz, więc udajmy, że listonosz zapodział wejściówki. A nie, czekaj, i tak nie wiem, jaki adres
wpisać!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jadę spotkać się z matką –
przerwał kolejną dyskusję z przyjacielem, a ten uciszył się momentalnie.
Przejechał dobre pięć kilometrów, a Daniel wciąż milczał, chociaż dobrze
słyszał jego oddech. – Dan?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz matkę – stwierdził w końcu
Sharman, a w jego głosie pojawiła się dziwna nuta zaniepokojenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A myślałeś, że mnie sowa przyniosła?
Oczywiście, że mam matkę – parsknął, wyprzedzając srebrne audi, które wlokło
się niemiłosiernie. – Daniel, to chyba nie zmieniło twojego świata, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Po prostu zawsze myślałem, że
ona nie żyje. Jak twój tata – burknął Amerykanin, mrucząc pod nosem
przekleństwa. – Właśnie zauważyłem, jak mało wiem o twojej przeszłości, wiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem, bo mój ojciec żyje.
Siedzi w więzieniu – przyznał w końcu, bo wyrzuty sumienia zaatakowały go zbyt
gwałtownie, by oparł się pokusie, powiedzenia chłopakowi czegoś prawdziwego. –
Nigdy nie chciałem o tym mówić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Daj spokój, to ona nie chciała
o tym mówić. Zawsze przypominała królową lodu i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówisz o mojej zmarłej żonie,
kretynie – Draco jednak uśmiechnął się
pod nosem, bo określenie Królowa Lodu, jak nic pasowało do Astorii Greengrass.
Mimo, że przypominała raczej boginię miłości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zmarła, czy niezmarła, żona czy
nie żona, nie zmienia to faktu, że nie
znoszę jej do tej pory – Daniel często przypominał mu Harpera z tą swoją dziecięcą dumą i uporem. – Jak
mój ulubieniec?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Zachwycony wszystkim. – Scorpius
faktycznie ostatnimi tygodniami zmienił się w niesamowity sposób. A Draco czuł
ogromną radość, gdy jego dziecko powoli odnajdywało na świecie swoje miejsce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A jak twoja dziewczyna? – mężczyzna
spojrzał z irytacją na swoją komórkę, która mogłaby się skurczyć pod tym
wzrokiem, gdyby tylko mogła. – Zdobyłeś już to, czego chciałeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówiłem, że przyjechałem tu ze
względu na A… moją żo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- <i>Bullshit</i>. Gdyby to ta jędza
była przyczyną twojego rychłego wyjazdu, nie byłoby cię tu od trzech lat,
matole. Bo twoja MARTWA już żona zabiła się trzy lata temu, pamiętasz? – Draco
zacisnął mocniej dłonie na kierownicy i ignorując przepisy, dodał więcej gazu.
– Ach, a pamiętasz jakie piekło urządzała w czasie ciąży? Jak prawie połknęła
prochy, by zabić ci dziecko? Jak chciała go utopić? A może przypomnieć ci jej podejście do Piusa, co? Ej, stary, a pamiętasz, gdy
raz wróciłeś, a mały płakał, jakby go torturowali, bo był głodny, a twoja
małżonka nie raczyła ruszyć dupy, gdyż lakier jej nie wysechł?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- DOŚĆ. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałem ci tylko uświadomić,
że Katherina nie była taka doskonała, jak ci się wydaje – Daniel westchnął ze znużeniem, jakby przeprowadzali takie rozmowy codziennie. –
Nie wiem, czym zawiniła ta angielska dziewczyna z twojej przeszłości, że
wybrałeś Kat, ale może zasługuje na drugą szansę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie zawiniła, Dan, problem w
tym, że to raczej moja wina – szepnął, zjeżdżając na pobocze, bo emocje
przeszkadzały mu w skupieniu się na drodze. Spojrzał na swoje ręce, a potem na
telefon, z którego dobiegł go kolejny smutny chichot przyjaciela. – To bardzo długa
historia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiesz, że chętnie cię
wysłucham, ale sądzę, że to nie u mnie poszukujesz porady, co? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Możliwe. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic tak nie rozjaśnia w głowie,
jak rozmowa z matką, stary. Napisz do mnie potem, co? I wyściskaj młodego, bo
naprawdę się stęskniłem za tym potworem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Danielu? Obiecuję, że w końcu
wszystko ci opowiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Malfoy Manor. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chluba jego rodu. Rodzinna
posiadłość. Jeden z najpiękniejszych budynków w Anglii. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Nic dziwnego, że sam Voldemort wybrał akurat ich dom na swoją siedzibę. Nie
przesadziłby ze stwierdzeniem, że pałacyku zazdrościła im cała arystokracja. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco podjechał samochodem do
głównej bramy, machając różdżką, a magiczne zabezpieczenie gładko ustąpiło,
wyczuwając aurę dziedzica. Zwolnił, przyglądając się ogrodzeniu, które w bardzo
elegancki sposób porastał bluszcz, a potem uśmiechnął się, wyczuwając kolejną
magiczną barierę. Znów bez problemu dostał się na drugą stronę czując, jak
magia poznaje jego magię, a czary przepuszczają jego samochód bez problemu.
Podjechał pod drzwi prowadzące do głównego wejścia, uśmiechając się na widok
fontanny, wciąż tak pięknej, jak ją zapamiętał. Kilka pawi jego ojca
przechadzało się po dziedzińcu, dumnie strosząc swoje pióra. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przesunął wzrok z powrotem na
swoją rodzinną posiadłość, która na pewno zachwyciłaby i upoiła swoim wdziękiem
przypadkową osobę. Główny budynek liczył sobie trzy piętra, a od góry
przypominał literę „U”. Masa równomiernych, strzelistych okien, dodawała
surowości pierwotnej siedzibie, ale gdy spoglądało się na wieże oraz ozdobne
filary, dom na nowo zdawał się przyjazną posiadłością, zamożnej rodziny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco darował sobie stukanie
kołatką, popchnął drzwi i wszedł do przestrzennego holu, który jednak nie
przypominał tego, który widział ostatnio. Zamiast kurzu, ciemności oraz zapachu
krwi, przywitała go lśniąca marmurowa podłoga, której wzory znów cieszyły oczy,
a do nozdrzy dotarł zapach kwiatów, rosnących w doniczkach. Przesunął
spojrzeniem po rodzinnym gobelinie, który przedstawiał ich herb. Lekko
oszołomiony przeszedł bezmyślnie dalej, przechodząc przez kolejne i kolejne
drzwi, a każdy pokój witał go z identyczną schludnością, lśniącą posadzką oraz świeżo
odmalowanymi ścianami. Ich obrazy znów odzyskały kolory, każdy kąt był
oświetlony, a w kominkach trzaskał ogień. Nawet jako chłopiec nie pamiętał, by
w domu panowało takie ciepło i jasność. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyjrzał przez okno ostatniego
saloniku herbacianego, przyglądając się ogrodom matki, a jego serce stanęło,
gdy dostrzegł kobiecą sylwetkę przy jednym z drzew. Mniej pewnym krokiem
wyszedł na korytarz, a potem wymknął się na zewnątrz, wychodząc na taras, który
również został odnowiony. Matka klęczała na ziemi, pracując nad czymś w połowie
drogi do ulubionej przez Draco altanki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ogród pachniał. Nie śmiercią i
trwogą, a różami i innymi kwiatami, które jego matka tak uwielbiała. Teraz
większość z nich ukryła swe piękno, tęskniąc zapewne za letnią pogodą, ale
dzięki paru zaklęciom i innym sztuczkom pani Malfoy, niektóre wciąż kusiły
wzrok. Nie zatrzymywał się jednak, przechodząc alejką między drzewami o
kwiatach równie czerwonych, co krople krwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Narcissa zajęta była pielęgnacją
jednej ze swoich najnowszych zdobyczy, a jej dłonie okrywały rękawiczki. I tak
wiedział, że gdy je ściągnie, palce będą brudne, co jednak nie przeszkadzało
blondynce. Jasne włosy miała spięte w luźnego koka na czubku głowy, jednak parę
kosmyków uwolniło się i zwijało delikatnie na karku i ramionach. Sylwetka matki
była równie drobna, jak ją zapamiętał, a odsłonięty kark blady, jak jego własna
cera. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy to już pora obiadu? –
zapytała tym słodko-gorzkim głosem, który nawiedzał go w snach. Z jednej strony można było się rozpłynąć przez melodyjność tonu, a z drugiej
nie umiała wciąż ukryć goryczy rozbrzmiewającej gdzieś cicho w tle. – Och. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Błękitne, lodowate oczy,
spojrzały na niego ze znanym mu błyskiem. Matka umiała ukrywać uczucia lepiej
od ojca, czy niego, więc niewiele umiał odczytać z zimnego wzroku, którym go
obdarzyła. Draco wyprostował się, jak wtedy gdy był mały i coś przeskrobał, a rodzicielka
oceniała go karcąco. Poczuł się znów, jak ten chłopczyk, kiedy stanęła na nogi
i otrzepała swoje ręce, wsuwając rękawiczki do kieszeni spodni. Była od niego
niższa o głowę. Może nawet więcej, a on poczuł się przy niej malutki, więc
jednak silny charakter nie zmienił się zbytnio. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedyś zaśmiałby się, że w tych
pobrudzonych spodniach, których nogawki podwinęła do pół łydki, kaloszach i
swetrze z literą „N” na przodzie, przypomina bardziej nastolatkę, niż poważaną
damę, ale teraz jedynie przełknął z trudem ślinę. Bo nawet w takim ubraniu Narcissa
go onieśmielała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czekałam na ciebie –
powiedziała w końcu, a jej oczy zamigotały w końcu ciepłem i radością, gdy wyciągnęła ku niemu ramiona. – Chodź do mnie, synku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I Draco bez protestu rzucił się w
objęcia kobiety, którą tak pragnął zobaczyć przez te wszystkie lata. Żona
Lucjusza przytuliła go, a palcami
złapała za podbródek. Przysunęła sobie jego głowę, oglądając jego twarz
uważnie, a potem mocno pocałowała czoło blondyna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mamo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mój mały chłopiec wyrósł na
przystojnego mężczyznę – stwierdziła łamiącym się głosem, kręcąc głową i cicho się
śmiejąc. – Och, Draco, ty to umiesz doprowadzić człowieka do szaleństwa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Parsknął śmiechem, mocniej
obejmując ją w talii i wtuliwszy twarz w szyję blondynki zrobił to, co tak
długo wstrzymywał. Zaczął płakać. Jak małe dziecko, jak mały Draco, który
szukał pocieszenia i siły w tych samych ramionach, co teraz. Pociągnął kobietę na ziemię, a ona nie
zaprotestowała, mocno go przytulając i kołysząc, jak niemowlaka, a pod nosem
nuciła jedną z wielu francuskich kołysanek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco płakał tak długo, aż
skończyły mu się łzy, a policzki powoli wyschły, smagane chłodnym wiatrem. Nie
czuł jednak zimna, a ciepło, bo matka nie puściła go ani na moment. Obejmowała
go, nie pozwalając wyślizgnąć się na trawę, a z boku zapewne przypominała
posąg. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam – szepnął, gdy
niebo przysłoniły ciemniejsze chmury, a jego usta na nowo odzyskały zdolność
mówienia. – Przepraszam, mamo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Czekałam długo, ale teraz
możemy zjeść w końcu wspólnie obiad – zauważyła lekko, chwytając go za rękę i
troskliwie ściskając. Posłusznie podniósł się na nogi, a potem pozwolił
poprowadzić się z powrotem do posiadłości. Matka dała mu chwilę, by poszedł do łazienki,
pozbierać się znów w całość, a gdy wyszedł, oczekiwała go w jadalni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tu również się zmieniło, jednak
on nie mógł skupić się na wystroju, a jedynie na siedzącej u szczytu stołu
kobiecie. Narcissa wyglądała na zrelaksowaną, gdy jedzenie pojawiło się przed
nimi, a kieliszki napełniły winem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem samochodem – powiedział,
gdy uniosła brwi na jego wciąż pełne naczynie, kiedy kończyli zaspokajać
pierwszy głód. Dziwnie było odzywać się w tym pomieszczeniu, gdzie jak dobrze
pamiętał, podczas posiłku panowała obowiązkowa cisza. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Możesz przecież spędzić noc w
swoim domu, prawda? – posłała mu zaciekawione spojrzenie, gdy znów zmuszony był zaprzeczyć. – U kogo się zatrzymałeś w takim razie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- U Hermiony Granger – przyznał,
odkładając sztućce na bok i sięgnął po czekającą już na niego, szklankę z
kompotem. – To przyja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem, kim jest Hermiona
Granger, Draco – przerwała mu blondynka, unosząc kąciki ust ku górze. – Ona,
Harry i Ron bardzo mi pomogli po wojnie. Mogłam się domyślić, że to u nich
poszukasz schronienia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie jestem sam – dodał cicho,
przesuwając wzrok na matkę, która wydawała się wciąż cierpliwa <br />
i troskliwa, jak kiedyś. Nie zmieniła się ani o jotę. – Mam dużo do
opowiedzenia, mamo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
*_*_*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Będę jednak później… - Draco
przyglądał się swojej matce, która siedziała na fotelu w błękitnym salonie, a
nogi wyciągnęła w stronę kominka. Jasne włosy opadały jej teraz na ramiona,
dodając uroku nastolatki, który wciąż w sobie miała. Mimo wieku, przypominała
raczej jego rówieśniczkę, niż mającą pięćdziesiąt lat czarownicę. Jak to mówią, dobre geny, jak i plusy z
magii. W końcu starość dopadała ich później. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziękuję, Mia – rozłączył się,
wsuwając telefon do kieszeni spodni i odsunął myśli o dziewczynie i Piusie, którzy wciąż urzędowali u Potterów. Według Hermiony wszystko był
dobrze, a jego synek bawił się z Jamesem zbyt dobrze, by przejmować się długą
nieobecnością ojca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie patrz tak na mnie. Nie
żyjemy w średniowieczu, a chociaż w Malfoy Manor silnie oddziałuje magia, to z
pomocą Arthura udało nam się podłączyć i MagicNet, i inne techniczne wynalazki
– prychnęła, bo widok telewizora w pokoju wieczorowym, przez który
przechodzili, naprawdę go zaskoczył. – Opłacało się ratować ci życie, bo
chociaż mam teraz naprawdę dobre znajomości z najważniejszymi jednostkami naszego społeczeństwa. Nie każdy może się
pochwalić posiadaniem numeru samego Wybrańca! Czy spędzaniem środowych obiadów
z Molly i Arthurem Weasley! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco uśmiechnął się krzywo, bo
takie informację o nowych przyjaciołach matki, były dla niego bardziej
szokujące, niż gdyby oznajmiła mu teraz, że Voldemort jednak żyje. Jednak
zauważył jej szczerą radość z tych prostych rzeczy, które jak widać, były dla
niej naprawdę znaczące. Opadł na sofę obok fotela i spojrzał z tęsknotą na
szklaneczkę z whisky, którą popijała sobie jego rodzicielka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zatem już opowiedzieli ci o
naszych przygodach, hm? – blondynka przytaknęła, bo jak mu wyjaśniła, była
jedną z niewielu osób, które znały tożsamość czwartego towarzysza grupy
Wybrańca. <br />
Czy, jak ochrzciła ich jedna z gazet, „drużyny bohaterów”. Cóż za ironia, że
jednym z członków tak zacnej ekipy był śmierciożerca-uciekinier. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To chyba nie jest zaskakujące.
Dobrze wiesz, jak honorowi są gryfoni, a szczególnie Harry – westchnęła,
bębniąc opuszkami palców o oparcie fotela. – Masz jego zdjęcie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Proszę – wyciągnął z portfela
złożone na pół zdjęcie Piusa, który szczerzył do aparatu swoje szczerbate zęby.
Narcissa przyglądała się fotografii z niemym zachwytem i tym razem nawet ona
nie ukryła wzruszenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W niczym nie przypomina
Astorii. Cały ty! – stwierdziła w końcu z zadowoleniem, uśmiechając się <br />
z dumą, jakby to była jej zasługa, jakie cechy wyglądu odziedziczył wnuk. –
Scorpius Hyperion Malfoy. Mój wnuk. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco przymknął powieki, gdyż
nawet jemu spodobały się słowa matki. Wnuk. Pius zyska babcię, której inni mogą
mu pozazdrościć. Przy pani Malfoy na pewno nie poczuje braku dziadka
śmierciożercy, odsiadującego dożywocie w Azkabanie. Dziadek Lucjusz brzmiało
kiczowato przy babci Cissy. Matka wysłuchała jego historii ze spokojem, chłodną
postawą i wyrozumiałymi spojrzeniami. Nie przerywała mu, pozwalając czasem
milczeć, gdy sam szukał odpowiednich słów do opisania sytuacji, czy uczuć.
Pierwszy raz mógł wyrzucić z siebie wszystkie kłamstwa, pragnienia i utracone
marzenia. Mógł poskarżyć się na okrutny los, na głupotę świata i własne życie.
Nie musiał obawiać się, gdy duszone przez tyle lat emocje, w końcu znalazły
ujście. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A teraz czuł się zdumiewająco
lekki, uwolniony od przeszłości i może nawet gotowy na przyszłość. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic więcej nie powiesz? –
zapytał, gdy znów uśmiechnęła się pod nosem i zawiesiła na nim smutne spojrzenie. Wiedział już, że odgadła,
co przypieczętowało jego los, ale specjalnie milczała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Zapewne miał do tego dojść sam, bo to wzmocni jego charakter. Matki i ich
wymysły. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co byś chciał usłyszeć? Jak
mi przykro? Że współczuję? – ukazała białe zęby w kolejnym uśmiechu, ale
błękitne oczy pozostały poważne i zamyślone. – Dobrze wiesz, że sam zgotowałeś
sobie takie życie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co miałem zrobić? Astoria
czekała na mnie i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie kochałeś jej. Draco,
powiedz to w końcu głośno i wyraźnie. Nie kochałeś jej – przerwała mu w pewnym momencie, cmokając z niezadowoleniem. – Wiedziałam, że Greengrassówna
to same kłopoty, odkąd ją tylko zobaczyłam!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Czyli jako niemowlaka? – kpiąco
wtrącił swoje trzy knuty, jednak blondynka machnęła na niego ręką. – Wydawało
mi się, że nasze zaręczyny was ucieszyły!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- <b>Nas</b>. Ja i Lucjusz nigdy się w
niczym nie zgadzaliśmy. Wybacz, może ze dwa razy. Kiedy się urodziłeś i wybieraliśmy ci imię, a potem kiedy trzeba było ratować twoje życie – zmarszczyła
nos w grymasie pełnym niezadowolenia na wspomnienie małżonka. – Oczywiście, że
na tamten moment Lucy uważał, że połączenie naszych rodzin, to fenomenalny
pomysł! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Teraz nie ma już nic do
powiedzenia, co? – Narcissa jedynie odwróciła wzrok w stronę płonącego ognia w
kominku, a niewielka zmarszczka między brwiami, ukazała, że ta uwaga lekko ją
uraziła. – Wybacz, mamo, nie chciałem, by tak to zabrzmiało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Boleję nad tym, że z ojcem nie
skupiliśmy się w wychowaniu na emocjonalnej stronie, a jedynie wykształceniu –
westchnęła z niezadowoleniem, sięgając znów po swoją szklaneczkę z trunkiem. –
Możesz wierzyć, bądź nie, ale Lucjusz i ja kochaliśmy się. Szczerze, mocno i
prawdziwie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przecież wiem – Draco skrzywił
się, bo naprawdę widział nie raz i nie dwa oddanie swoich rodziców. Ich
małżeństwo było klasycznym przykładem udanego, zaaranżowanego małżeństwa,
którego celem było połączenie dużych i wpływowych rodzin. Całe szczęście,
młodzi małżonkowie naprawdę się w sobie zakochali, a owocem tej miłości był Draco. Draco, dziedzic fortuny
Malfoyów, przywilejów oraz spadkobierca posiadłości, którego zadaniem było,
wyszukanie sobie partnerki równie uprzywilejowanej, co on sam. Pal licho, ale
od małego zdawał sobie sprawę, że Daphne Greengrass spełniała wszelkie
wymagania. Nie miał nic do zarzucenia swojej koleżance, która była i piękną
dziewczyną, i szlachetnie urodzoną, i zapewne wykształconą. Lord Greengrass
zachwalał, że jego córeczka jest uczynną panną, która zachwyci nie jednego
swoim delikatnym śpiewem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czego pragnąć więcej? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Biedna Daphne – rzekła cierpko
matka, jakby wiedząc o czym myśli. Biedna Daphne? Bynajmniej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />Na pewno poczuła się urażona, że uwagę Draco przyciągnęła jej młodsza siostra,
która ze swoim uśmiechem i czarem łatwo go zaintrygowała. Nie minął tydzień
wakacji, a on już smakował miękkie usta młodszej siostry, delektował się
ciepłem jej ciała i słodkim głosem, gdy snuła plany na przyszłość. Astoria
Greengrass miała w sobie ten rzadki talent do bycia równie charyzmatyczną, co
młody Tom Riddle, jakby to teraz określił. Nawet nie zwrócił uwagi, że plany
nastolatki stały się i jego planami, jej słowa oddania zmieniły się w jego
żarliwe, a lepkie sidła uczucia spełniania i zrozumienia, porwały go w całości.
Astoria Greengrass była istnym aniołem z mroczną duszą, jak się okazało wiele
lat później. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Jak się miewają Greengrassowie?
– zapytał ze szczerym zaciekawieniem, opierając łokieć o oparcie, a o dłoń
brodę, by przypatrzeć się zrelaksowanej matce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rozalie nie opuszcza Fiołkowego
Dworu, więc doprawdy rzadko się z nią widuję. A Octavian zajmuje sąsiednią celę
obok twojego ojca. Azkaban jest bardzo popularny wśród naszych starych
przyjaciół, kochanie – pani Malfoy
niemalże delektowała się whisky, a jej uśmiech był na wpół kpiący, na wpół
smutny. – Harry pomógł Rozalie uniknąć losu męża.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Harry? – zmarszczył brwi, bo
ciemnowłosy nigdy o tym nie wspominał, a Draco naprawdę nie rozumiał, czemu
miałaby służyć ta przysługa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, tak, pan Potter ostatnio
jest ulubieńcem nie tylko ludu, ale i szlachty – parsknęła jego matka, unosząc
szklankę do góry w niemym toaście. – Każdy chciałby zamienić z nim chociaż słówko,
a Harry mający u boku Pansy do tej pory wywołuje sensacje. Tyle kobiet liczyło,
a i wciąż na pewno zaklina, by ta dwójka przestała się kochać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wyglądają, póki co, na pewnych
swoich uczuć – stwierdził ironicznie, ale uśmiech zniknął z jego ust na wymowne
spojrzenie kobiety. – Tak?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wzięli ślubu po dwóch
miesiącach znajomości, wiesz? Najpierw się poznali, ochłonęli po wojnie, a
dopiero potem zaczęli budować swoje życie – ciągnęła dalej swój wywód cichym
głosem, w którym pojawiła się nutka goryczy. – Umiesz mi powiedzieć, co
najbardziej kochałeś w Astorii? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Blondyn poderwał się na nogi, a w
chwili bezsensownego uniesienia emocjami, opuścił pokój i zostawił matkę za sobą. Przeszedł cały korytarz, ignorując kamerdynera, który
coś mu zaproponował. Musiał opuścić to miejsce. Malfoy Manor może i przestało
przypominać zamczysko z horroru, ale wciąż sączyło jad. Albo wolał taką wersję niż prawdę, która
powoli wymykała się spod kłamstw, którymi starał się ją tuszować. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wsiadł do samochodu i ruszając z
piskiem opon, zignorował samotnie stojącą sylwetkę w oknie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*_*_*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wyglądasz, jakby goniła cię
kostucha. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zapomniałem, że marzyłeś o
karierze komika. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Uch, dawno nie przypominałeś
naburmuszonej królewny – Harry uniósł brwi, dalej zbierając porozrzucane
zabawki z ogródka, ale jego zielone oczy po raz kolejny zmieniły się w lasery,
gdy uważnie skanował go wzrokiem. –
Chcesz o czymś pogadać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. – Draco oparł się dłońmi o
furtkę, zaciskając mocno palce na zimnych prętach i wciągnął głęboko chłodne,
wieczorne powietrze. Musiał się uspokoić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pewna mądra osoba powiedziała
mi kiedyś, że im dłużej coś w sobie powstrzymujesz, tym głośniej potem
wybuchasz. Uczucia są silną bronią – odwrócił się w końcu w stronę przyjaciela,
który wrzucił ostatnie zabawki do pudła, a teraz ze znudzeniem podbijał nogą piłkę.
Z czupryną czarnych włosów, lekkim zarostem, powyciąganą bluzą i zdartymi
spodniami, nie przypominał chodzącej legendy.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zmówiłeś się z moją matką?
Nagle wszyscy chcecie gadać o uczuciach? – warknął, a Harry jedynie uśmiechnął
się przekornie w ten idiotyczny sposób, który go zawsze rozśmieszał. – A co do
matek, chcesz mi o czymś powiedzieć?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Nie wydaje mi się, ale po
twojej minie sądzę, że tak? – Potter kopnął piłkę w jego stronę, ale blondyn pozwolił jej polecieć dalej i odbić od bramy. Zielonooki przewrócił
oczami, wyciągając rękę i zwykłym skinięciem palca przywołał piłkę z powrotem
do siebie. W niewerbalnej był niemalże wybitny, sam Draco nie spotkał nikogo w
swoim życiu, kto z taką łatwością umiałby posługiwać się otaczającą ich magią.
A Harry? Pieprzony Wybraniec. – Nie ma to nic wspólnego z moimi bohaterskimi
wyczynami. No co? – wzruszył ramionami, a zielone oczy błysnęły z rozbawieniem.
– Nie czytałem ci w myślach. Miałeś ten grymas zazdrości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem, jak to robisz –
westchnął, drapiąc się po ramieniu, bo nawet nie chciał wracać do tego tematu.
Harry wiele razy starał się mu pokazać „jak on to widzi i robi”, ale kończyło
się na wyczerpaniu jego cierpliwości i prychnięciach ciemnowłosego. W ich
duecie on był lepszym nauczycielem. – Nieważne, powiedz mi lepiej o Rozalie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O Rozalie? Masz na myśli
Greengrass, tak? – Potter rzucił mu krótkie, uważne spojrzenie, nim znów zaczął
kopać piłkę. Draco obserwował jego dziecinne wygłupy, a potem zatrzymał piłkę,
która potoczyła się w jego stronę. – Poprosiłem o złagodzenie kary. Z tego co
wiem, to miewa się dobrze?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale czemu? – drążył dalej,
turlając piłkę między swoimi nogami. – Czemu to miało służyć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Astoria mnie poprosiła – Harry
wytrzymał jego chłodne spojrzenie, którego nie umiał powstrzymać. – Zadzwoniła
do mnie z twojego telefonu, parę lat temu z błaganiem o uratowanie swojej
rodziny. Zrobiłem co mogłem, ale Octavian musiał w trafić do więzienia.
Oszczędziłem los jej matki i Daphne, więc nie rozumiem z czym masz problem, bo…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie powiedziała mi o tym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco zobaczył cień zdumienia i
zrozumienia w intensywnie zielonych oczach Pottera. Obaj wiedzieli, jakie
zasady wymyśliła Astoria, a teraz jeden z nich dowiadywał się, że tylko on ich
przestrzegał. Westchnął, opierając się plecami o furtkę i starał pozbyć się niechcianych
myśli. Jego była żona złamała ich zasady. On trwał tyle lat w przekonaniu, że
oboje tęsknią za swoimi rodzinami, mają siebie, chronią się nawzajem, a ona…
ich zdradziła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Harry, kochanie, co ty tam
wyprawiasz? – Pansy pojawiła się w drzwiach, a gdy jej wzrok przesunął się na
przyjaciela, wyszła na zewnątrz. Malfoy przyjrzał się pani Potter, która powoli
kroczyła ku niemu z zaniepokojonym wyrazem twarzy i w tym momencie widział jej
młodszą o dziesięć lat wersję, gdy równie zatroskana, biegła ku niemu.
Zielonooki wycofał się do domu zostawiając ich samych, kiedy jego małżonka
machnęła na niego ręką. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chyba zrozumiałem – przyznał w
końcu cicho, zaciskając powieki i wyczuwając ciepło ciała przyjaciółki, która
zatrzymała się tuż przed nim. – Pansy, to prawda. Kochałem Astorię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W porządku, Draco, ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kochałem Astorię, którą
stworzył mój umysł – dokończył, spoglądając na smutną twarz dziewczyny, która
zdawała się rozumieć, co chciał przekazać. – Poślubiłem wytwór wyobraźni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco Malfoy poczuł, jak żal po
stracie Astorii powoli z niego spływa. Znał młodą Greengrass dwa miesiące, nim
wybuchła wojna. Znał ją dwa miesiące, nim został zmuszony do zostania
śmierciożercą, a potem rozpoczął swoją kryminalną działalność. Następne dwa
lata spędził w towarzystwie początkowo obcych mu osób, a jego umysł szukał
sposobu na przetrwanie. Zaczął zatem idealizować swoje plany, swoje cele, swoje
skarby, o które musiał walczyć. Zaczął idealizować młodą czarownicę, zapominać
o wadach, skupiać na zaletach. Zaczął idealizować ich poglądy, rozmowy,
spotkania, a zapominać o rzeczywistości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ludzki umysł jest niebezpieczny.
Ludzie idealizują zmarłych, tych których utracili. W czasie tych dwóch lat nie
miał styczności z dziewczyną, ale jego wizja jej wystarczyła, by pozwolił im na
ucieczkę. Wszystko zaczęło się psuć, gdy Hermiona przestała być nieznośną
przyjaciółką Pottera i jego towarzyszką, ale kiedy postanowił odpuścić…
postanowił poświęcić się, by mogła zaznać szczęścia u boku Weasleya, wizja Astorii stanowiła ukojenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A teraz. Teraz, kiedy w końcu wyrzucił
z domu jej rzeczy, kiedy pozbył się jej śladów, kiedy zrozumiał swoje uczucia,
poczuł się lekki. Daniel tyle razy krzywił się na widok nie ruszonego pokoju
jego żony, a Draco ignorował te spojrzenia. Dzięki temu czuł, że Astoria jest z nimi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Że
ktoś jest z nim. Że nie został sam z małym dzieckiem, że świat nie odebrał mu
kolejnej osoby. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco nie trwał w żałobie za
swoją żoną, a cierpiał z powodu nieustannej samotności. Wyobcowania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I może wydawać się to trywialne,
może wydawać się, że jego własny umysł zrobił sobie z niego żarty albo że
stchórzył, jednak to właśnie wybrał. A teraz będzie ponosić tego konsekwencje.
Może jednak właśnie te wybory, te decyzje dały mu siłę, by teraz wrócić. By
wychować Scorpiusa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
By stanąć twarzą w twarz z
Hermioną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Każdy popełnia błędy, które nas
niszczą, ale musimy znaleźć w sobie siłę i żyć dalej – powiedziała <br />
w końcu Pansy, wsuwając dłoń w jego rękę i ściskając ją, by dodać mu otuchy. –
Ale wiesz? Złe decyzje mogą stworzyć dobre historie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chyba będę musiał przeprosić
matkę – westchnął, pozwalając poprowadzić się do domu, gdzie czekała na niego
jego rodzina. Rodzina. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Najważniejsze, że jak zwykle
postawiła cię do pionu – stwierdziła z rozbawieniem, a tuż przed drzwiami
przystanęła i spojrzała mu prosto w oczy. – Przykro mi, że tak się to
potoczyło. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nasza wina, Pansy. Naszej
dumy, pychy i braku szczerości, jak widać – mruknął, układając jednak usta w
szczerym uśmiechu. – Życie daje czasem dość surowe lekcje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mnie to mówisz? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>*_*_*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona przyglądała się swoim
palcom, które nawet po licznych próbach pozbycia się farby, wciąż były
kolorowe. Chłopcy pięknie ją dziś urządzili, bo nawet sweter i spodnie miała w
plamach. Nie wspominając już o salonie Potterów, który przypominał teraz tęczową
kryjówkę jednorożców. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze się bawiliście? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak – przytaknęła, zerkając na
prowadzącego Draco. Jechali już pół godziny, a ich mały artysta zdążył usnąć.
Oczywiście po streszczeniu ojcu wszystkich najważniejszych wydarzeń. Teraz
chłopczyk pochrapywał w foteliku z zadowolonym uśmieszkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziękuję, że się nim zajęłaś. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To żaden problem, przecież
wiesz, że go uwielbiam – parsknęła, opierając policzek o zagłówek i przyjrzała się uważniej starszemu Malfoyowi. Od kiedy tylko wrócił widziała,
że coś się zmieniło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />Nie potrafiła stwierdzić, co dokładnie, ale na pierwszy rzut oka wyglądał na…
pewniejszego siebie. Delikatnie wracał do swojej starej kondycji, aż nazbyt
zarozumiałego Draco, ale nie przeszkadzało jej to. Umiała ujarzmić
charakternego spadkobiercę, więc wizja rozkapryszonego ślizgona w wersji
dorosłej, nie przerażała jej. Przerażała ją natomiast ta cierpliwość i spokój.
Malfoy nigdy nie był impulsywny, ale jednak miał w sobie pewną dzikość.
Nieujarzmioną siłę, której nie stracił, a dobrze ukrywał. Widziała to w jego
szarych oczach za każdym razem, gdy zbyt długo się w nie wpatrywała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rozpraszasz mnie – mruknął,
odrywając spojrzenie od drogi i wbił w nią rozbawiony wzrok. – Możesz przestać
się tak patrzeć? To straszne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przecież uwielbiasz być w
centrum uwagi – zażartowała, ale posłusznie odwróciła głowę i wyjrzała przez
okno. Ciemność otaczała ich z każdej strony. Mogła poczuć się niemalże, jak
kiedyś. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />Gdy w głowie przewodziła myśl o ucieczce. Czy ona kiedyś przestanie uciekać?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie spytasz mnie, co u mojej
matki? – zapytał, gdy cisza przestała się mu podobać. Czyli po około pięciu
minutach. – Gdzie twoja ciekawska natura?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pogrzebana wraz z twoim rozumem
– nie mogła jednak powstrzymać się przed zerknięciem na niego. Draco w tym
samym momencie spojrzał wprost na nią, a jej serce odrobinę przyspieszyło. Znów
to widziała. Siłę? Ciemność? A może właśnie przeraźliwą jasność? Oczy mogą być
takie szare? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Muszę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zatrzymaj samochód. – Kiedy
wciąż patrzył na nią z niezrozumieniem, sięgnęła do hamulca ręcznego, jednak
lodowata dłoń złapała ją za nadgarstek. – Zatrzymaj. Samochód. Teraz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oszalałaś? Zabiłabyś nas –
warknął, jednak zwolnił, ale uścisk wciąż miał żelazny. – Merlinie, kobieto,
nigdy nie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zatrzymaj się, dobrze? –
szarpnęła się, wyrywając swoją rękę, a gdy auto ledwo stanęło, wyskoczyła na
zewnątrz. Wciągnęła lodowate powietrze do płuc, mając nadzieję, że pomoże jej się
to ocucić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
W samochodzie było zbyt ciepło, zbyt ciasno, by mogła myśleć racjonalnie, a nie
skupiać się na pieprzonej szarości. Pragnęła mroku, nie światła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Idziesz siku? – zapytał
idiotycznie blondyn, wyłażąc na ulicę i zamknął drzwi tak, by nie zbudzić wciąż
śpiącego syna. – Mogłem podjechać na stację albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiedziałam – Hermiona odeszła
kolejne parę metrów, przyglądając się z chorą fascynacją swojemu cieniowi w
reflektorach samochodu. – Wiedziałam, że Ron mnie nie kocha w ten sposób. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie sądziłem, że umiałaś, aż
tak kłamać – powiedział w końcu, opierając się o maskę mercedesa i wsunął
dłonie do kieszeni spodni. – To chyba bardziej szokujące niż orientacja
Weasleya. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przestań w końcu! Przestań być
tak… wyrozumiały i cierpliwy! Salazarze! Malfoy, okłamałam cię! – krzyknęła w
końcu, zaciskając mocno dłonie w pięści, starając się ukryć ich drżenie. –
Spytałeś mnie wtedy… czy ja coś do niego czuję, pamiętasz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Ty i Weasley wyglądacie na… <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Na co? – Hermiona nie odwróciła wzroku od książki, którą przeglądała
z zainteresowaniem, a jej bose stopy znów się skrzyżowały. Draco spoglądał na nią znad swojego
tomiku poezji, nie mogąc powstrzymać się od patrzenia. Wyglądała idiotycznie w
żółtym swetrze, spodniach od piżamy i grubych skarpetach, które podciągnęła najwyżej jak mogła. Brązowe pukle
splotła niechlujnie w warkocza, którego końcówkę przygryzała bezwiednie. Hermiona leżała na brzuchu
na swoim łóżku, zwrócona bokiem do ślizgona, okupującego poduszki. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Szczęśliwych – dokończył, tym samym sprawiając, że brązowe oczy
skupiły się tym razem na nim. – Nie znasz definicji, czy po prostu się na mnie
zagapiłaś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Zdecydowanie zaczynam podejrzewać, że ktoś jednak rzucił na ciebie
nieprzyjemną klątwę – mruknęła, strzelając palcami i zmrużyła powieki. –
Najpierw mnie unikasz, potem kłócisz się z Harrym o to, że źle przygotował
kolację, nie chcesz wypić z Ronem whisky, a zamiast tego czytasz od godziny
jedną stronę książki, plus pytasz mnie o to, czy jestem szczęśliwa? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie wyglądasz na mądrzejszą z tym wyrazem twarzy – poinformował ją
łaskawie, zerkając na trzymany tomik i z zaskoczeniem stwierdzając, że
faktycznie zapomniał przewinąć strony. – Chciałem jedynie zagadać o wasze
relacje. Czy wszystko między wami w porządku?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Czemu miałoby nie być? – zapytała, podnosząc się do siadu, a potem
wstała z łóżka i podeszła do kufra, w którym trzymała ubrania. – Jesteśmy
szczęśliwi, jeżeli można tak powiedzieć w czasie wojny. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- On się w tobie zakochał – powiedział w końcu, samemu zamierając, gdy
te pięć słów wymsknęło mu się. Ale nie mógł wytrzymać. Musiał zobaczyć jej
reakcję. Zrozumieć, czy… czy jest szczęśliwa. Czy zaprzeczy, wybuchnie
śmiechem, speszy się, a potem powie, że to kłamstwo. Lub, że nie czuje tego
samego. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Rozmawiał o tym… z tobą? – Uniosła brew, ale jej oczy pozostały
zamyślone, a ruchy wciąż energiczne, gdy szukała czegoś wśród ubrań. – Nie
podejrzewałam was o takie pogaduchy od serca.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Rozmawiał o tym ze mną, bo stwierdził, że coś podpowiem skoro mam
narzeczoną – sucho odpowiedział, chcąc wzbudzić tym samym w końcu jakąś
reakcję. Zazdrość. Złość. Smutek. Ale ona jedynie uśmiechnęła się szeroko, wyciągnęła koszulkę od piżamy,
chwyciła kosmetyczkę i ruszyła do wyjścia. – I? Nic nie powiesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Tak, Malfoy, jesteśmy szczęśliwi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Był na nią wściekły. Kiedy wróciła i dalej czytała. Kiedy położyła się
obok niego i zgasiła światło. Kiedy czuł jej ciepło i słyszał oddech. Kiedy cierpiał, bo chciał ją przytulić,
a nie wiedział, czy może. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Śpisz? – szepnął, a gdy mruknęła coś w odpowiedzi, westchnął.
Zapomniał o złości, przyciągając ją do siebie na tyle blisko, by oparła się
plecami o jego tors, a potem wsunął twarz między loki. – Czujesz coś do niego,
słońce?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Tak – Hermiona odpowiedziała szybko, może za szybko, ale nie
zastanawiał się nad tym. Liczyło się, że Weasley zakochiwał się w niej, a ona
była z nim szczęśliwa. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Mogła być szczęśliwa. Po wojnie bezpieczna. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Ufał Ronowi,
wierzył w niego, a Hermiona zasługiwała na coś więcej, niż śmierciożercę,
którym był. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Niż na wyrzutka, jakim się stanie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Tej nocy przestał czuć. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Bez emocji. Bez bólu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty, tak po prostu, w to
uwierzyłeś… - Hermiona pokręciła głową, śmiejąc się ciut histerycznie. –
Malfoy, czy… zawsze wszystko chciałeś znać w detalach, musiałeś wiedzieć
wszystko, zadawałeś pytania, a tej nocy… zaakceptowałeś to. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- A co miałem, według ciebie,
zrobić? – wzruszył ramionami, uśmiechając się krzywo i z goryczą spuścił wzrok.
– Myślałem, że on cię kocha. Że ty będziesz z nim bezpieczna! Mogłaś powiedzieć
prawdę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ach, tak! Powiedzieć prawdę,
chociaż wiedziałam, jak bardzo kochałeś Astorię? Nie zniosłabym tego wtedy!
Powiedziałeś, że rozmawiał z tobą, bo masz narzeczoną! Podkreśliłeś to dosadnie!
Na tyle bym zrozumiała, że… nie dorównuję pieprzonej perfekcji Greengrass! –
wykrzyknęła kolejne bolesne słowa, kopiąc jakiś kamyk i klnąc na wszystkich po
kolei. – Wciąż o niej opowiadałeś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To TY, wciąż chciałaś coś
słyszeć o Astorii! Tak bardzo pragnęłaś odnajdywać światełko w otaczającym nas mroku, że miłosne schadzki były miłym oderwaniem! Czemu mi
nie wygarnęłaś, że wszystko przerysowuje? – zezłościł się w końcu, piorunując ją spojrzeniem
szarawych oczu. – Wszystko zawsze krytykowałaś, ale tego już nie mogłaś?!
Czemu, Granger, do jasnej cholery, pozwoliłaś mi odejść!?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty, czemu się nie pożegnałeś!?
– wygarnęła mu, zaciskając powieki, bo łzy niebezpiecznie zgromadziły się w jej
oczach. – Zostawiłeś mnie z niczym! Z głupim „<i>idź po Bohatera</i>”! Gdybym wiedziała, że to będzie nasza ostatnia rozmowa… nie poszłabym po
bohatera, Malfoy, bo Harry miał świetną opiekę, tylko…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tylko co, Granger, hm? Co byś
takiego zrobiła? – parsknął, rozkładając ramiona i ironicznie zachichotał. –
Zgubiło nas to, że ani ty, ani ja nic z tym nie zro…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona przestała go słuchać w
momencie, gdy szare tęczówki wezbrały znów na sile. Szarość. Wydawała się
niczym, przy tak wielu intensywnych kolorach. Zieleń, czerwień, ale szarość? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Mieszanka czarnego i białego, zawsze umyka w tle. Ludzie zapominają o szarym,
ale jeżeli ktokolwiek zobaczyłby teraz ten kolor, nie umiałby go przeoczyć. Jak
wzburzone morze? Albo niebo tuż przed burzą? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wiedziała jednak, że szarego nie
da się zdefiniować. Nie da się opisać. Jest nieskończenie wiele odcieni
szarego, a ona pragnęła ujrzeć każdy z nich. Przybliżyła się do chłopaka, bo te
oczy przyciągały ją równie mocno, co kiedyś lodowatym błyskiem odpychały.
Brakowało jej tego, tej dzikości i życia w nich, od kiedy zastukał do jej drzwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie zdążył skończyć swojego
kolejnego nic nie znaczącego zdania. Nie wytrzymała i w najprostszy możliwy
sposób zamknęła mu usta. Widziała błysk zdziwienia, gdy nagle słowa przestały
uciekać z jego buzi. Nie pamiętała, by był, aż tak gadatliwy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Zamknij się – poprosiła z
rozbawieniem, krzywiąc się, gdy ugryzł ją mocniej, niż potrzeba w dłoń, którą
zakrywała jego usta. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale
właśnie się na ciebie wściekam – syknął ze zirytowaniem, które mieniło się w jego oczach, jak płomyki. – Mówię, że to moja wina, ale i
twoja, więc…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pocałowała go. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W jednej chwili zaciskała pięści,
a w drugiej położyła je na jego policzkach i przyciągnęła bliżej siebie. Malfoy
zdumiony opadł całkowicie na maskę samochodu, ale jego ciało zareagowało od
razu. Odpowiedział równie żarliwym pocałunkiem, wbijając palce w jej biodra i
przyciągając bliżej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wargi Draco były zaskakująco ciepłe, w porównaniu z jej zmarzniętymi, a
smakowały, jak ciastka czekoladowe Pansy, które jedli w czasie drogi. Kiedy
poczuła, jak jego dłoń napiera na nią mocniej, pozwoliła ich ciałom zderzyć się
ze sobą, a własnym palcom wplątać w jasne kosmyki. Ten pocałunek zaczął się
gwałtownie i nie przestawał taki być, jakby emocje ukrywane przez tyle lat
znalazły właśnie ujście. Dawne pragnienia odżyły, nowe podsyciły a myśli
zostały zagłuszone. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dopiero po minucie, a może po
nieskończenie wielu minutach, Hermiona odsunęła się, by złapać oddech.
Rozgrzane wargi blondyna zadrżały, musnęły kącik jej ust, a potem rozciągnęły w
perfidnie zadowolonym uśmiechu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pocałowałaś mnie – zauważył z
irytującą arogancją, unosząc jej głowę wskazującym palcem, którym zahaczył o
jej brodę. Hermiona znów spojrzała w szare oczy, które naprawdę mogłyby
człowieka pochłonąć. Ją pogrążyły kiedyś. I teraz. – Pocałowałaś!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Naprawdę straciłeś na
spostrzegawczości przez te lata – mruknęła, odsuwając się i wróciła do
samochodu, gdzie dalej drzemał sobie chłopiec. Wsiadła na swoje miejsce,
wbijając wzrok przed siebie, gdy niemalże nucący pod nosem blondyn zajął
siedzenie kierowcy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie takiego zakończenia dnia
się spodziewałem – powiedział, kiedy byli już pod domem, a Hermiona otwierała
drzwi i zerkała na śpiącego w objęciach ojca, Scorpiusa. Weszli do domu,
wpuszczając jednocześnie do środka powiew chłodnego powietrza i psy. Bez
zbędnych ceregieli zrzucili buty, a potem po schodach powędrowali na górę. Hermiona pochyliła się nad śpiącym
chłopcem, którego Malfoy ułożył na łóżku, ściągając z niego ostrożnie kurtkę i
ubrania. Kiedy młody został utulony przez ojca, a lampka została zapalona,
wyślizgnęli się na korytarz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałabym tylko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, nie rzucimy tego w
zapomnienie – przerwał jej, marszcząc brwi i podszedł bliżej. Hermiona cofnęła się, jednak korytarz nie ciągnął się w nieskończoność, a jej
plecy zderzyły się ze ścianą. Draco stanął tuż przed nią, a jego oczy błysnęły
kapryśnie. – Czy to moja kolej na pocałowanie ciebie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie – odepchnęła go od siebie,
idąc do swojego pokoju i przystając w przejściu, by rzucić mu pełen wyższości
uśmieszek. – Twoja kolej na zaproszenie mnie na randkę. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com32tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-91559194251707575952017-12-11T19:39:00.000+01:002017-12-11T19:39:10.764+01:0010. There is no love without forgiveness<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-small;"><i><br /></i></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-small;"><i>"jingle bells, jingle bells Jingle all the way</i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-small;"><i>Oh what fun it is to ride</i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-small;"><i>In a one horse open sleigh</i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-small;"><i>Jingle bells, jingle bells Jingle all the way</i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-small;"><i>Oh, what fun it is to ride</i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-small;"></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-small;"><i>In a one horse open sleigh"</i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Witam Was w ten poniedziałkowy wieczór!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Puszczacie już świąteczne przeboje? Czy może jeszcze czekacie? Lupi bardzo kocha święta, a i tak wciąż ją dziwi, że niektórzy już mają choinki w domach! Zima to ulubiona pora roku Lupi. Zdecydowanie! </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Powiem, że nie mogę się doczekać Waszych reakcji po przeczytaniu następnego rozdziału, który mam nadzieję pojawi się przed świętami! </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ściskam mocno, </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Lupi♥</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii_74phDyo3Xs_2MjLUMyJulKbO8gpL1K5SQQTzh4yFAljlC33iu49ka51qcjbik6RpHHtq2vYCAMj1d7JncveCWeFmqE_byiW3_L4pOSsV4hQnBl7ITpwYOe-Lz0sWXRcE9C9N8jfoqA/s1600/1513017445618331.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="317" data-original-width="853" height="147" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii_74phDyo3Xs_2MjLUMyJulKbO8gpL1K5SQQTzh4yFAljlC33iu49ka51qcjbik6RpHHtq2vYCAMj1d7JncveCWeFmqE_byiW3_L4pOSsV4hQnBl7ITpwYOe-Lz0sWXRcE9C9N8jfoqA/s400/1513017445618331.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To było straszne. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Bycie liderem? To
było dla ciebie najgorsze?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie. Nie bycie liderem. Przyglądanie się jak ludzie wokół mnie
umierają, jak ludzie których nigdy nie spotkałem giną. Najgorsze było to, że
nie robili tego, bo byłem, jak to mówicie, liderem. Oni oddali swoje życia
dlatego, że mi zaufali. To było straszne. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- A jednak mieli rację. Warto było ci zaufać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona wcisnęła spacje,
zatrzymując film, który oglądała na laptopie. Przesunęła kursywą po twarzy
Harry’ego. Mężczyzna wpatrywał się ze spokojem w uśmiechniętą dziennikarkę,
która przeprowadzała wywiad z jej przyjacielem. Był to jeden z pierwszych,
które Harry udzielił po wojnie i które zostały puszczone w programie MI, czyli
MagicInfo, czyli czarodziejskiej stacji z wiadomościami. MagicTV stały się na
tyle popularne, że niecały rok temu Percy aktywował również strony internetowe
dla magicznej społeczności. Hermionie niesamowicie podobała się idea wniesienia
w czarodziejski świat mugolskiej technologii. A teraz coraz popularniejsze
stawały się również programy rozrywkowe, w których znane osoby występowały gościnnie.
Dwa lata temu wraz z Harrym i Ronem dostali zaproszenie do wzięcia udziału w
premierowym programie CzaryuMary, gdzie uczestnicy rywalizują ze sobą w
odpowiadaniu na pytania oraz innych grupowych konkurencjach. Program okazał się
takim sukcesem, że niedługo później pojawiły się Wybuchowe Eliksiry,
Roztańczone Różdżki oraz Magiczne Transformacje. Dla panów Arthur wykombinował
oddzielne stacje z TurboBroom czy MSport, a panie zasiadały o dwunastej by
obejrzeć Perfekcyjną Czarownicę. Również wypuszczono dość denne według Hermiony
„Herbatki z wróżką” czy „Przepowiednia Meryl”, gdzie można było odkryć swoje
przeznaczenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ten wywiad był wytransmitowany po
rocznicy zakończenia wojny, gdzie Harry wciąż wyglądał jak dzieciak, a jego
kariera aurorska dopiero się rozpoczynała. Lubiła wracać do tej rozmowy, w
której Wybraniec po raz pierwszy otwierał się przed kamerą. Ludzie przestali w
końcu zadawać mu tak liczne pytania, a zamiast tego otoczyli jego osobę jeszcze
większą miłością za bohaterskie oddanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- "Harry Potter – Chłopiec, Który
Płakał" – wyszeptała cicho jeden z dawnych nagłówków gazety. Nie tylko Wybraniec
uronił wtedy łzy, gdy stali nad pomnikiem poległych, a wśród nazwisk
zdecydowanie znalazło się zbyt wiele ich znajomych. Media wtedy znów nie stłamsiły
Harry’ego, nawet nie wyśmiały, a opiewały delikatność oraz wrażliwość młodej
sławy. Oderwała wzrok od ekranu, gdy laptop leżący na jej biurku zapiszczał, a
w okienku zaczęły przewijać się liczne cyferki. Zamknęła MI, odkładając używany
laptop na etażerkę, a potem uważając na leżącego na podłodze Cerbera, podeszła
do komputera. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy stworzona przez nią wtyczka w
końcu zakończyła się programować, a która miała przybliżyć jej troszkę
zawartość laptopa Lauriego. Wpisała ostatni kod, a potem z uśmiechem wyłączyła
i ten laptop. W samą porę, bo sekundę później jej kieszeń zawibrowała, a
znajdujący się w niej telefon zaczął dzwonić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ubierzesz sukienkę? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć, Ron, ciebie też miło
słyszeć – odpowiedziała z uśmiechem, otwierając jednocześnie szafę by przyjrzeć
się jej zawartości. – Rozumiem, że wróciłeś dopiero z gorącego Neapolu,
kochany, ale u nas nie jest tak ciepło, wiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Odczułem to wczoraj po wyjściu
z samolotu – przytaknął leniwie, a ona mogła usłyszeć z tyłu lejącą się wodę. –
Zaczynam się szykować i mam nadzieję, że ty również. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I tak się spóźnisz z piętnaście
minut, Ronaldzie – zauważyła rozbawiona, wyciągając wiszącą na wieszaku zieloną
sukienkę. – Co powiesz na tą zieloną?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Merlinie, wiesz, że nie
przepadam za tym kolorem. Ani za tą sukienką. Wyglądasz w niej zbyt… nago –
burknął, wywołując u niej cichy chichot, bo faktycznie kreacja była dość
ekstrawagancka, ale Benowi się spodobała w sklepie na tyle by ją kupiła. –
Inną, Mia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Inną, inną, a może nie założę
sukienki? – prychnęła, chociaż niechęć do spódnic ostatnio zmalała. Wciąż
jednak preferowała dresy, sweter i grube skarpety. Szczególnie w taką pogodę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przegrałaś ostatni zakład, Her,
więc cierp. Sukienka i basta – zakomenderował, ale ona już i tak wybrała
biało-czarną sukienkę w kratkę oraz kołnierzykiem. Powiesiła kreację na
drzwiczkach by poszukać jeszcze rajstop, a jednocześnie przysłuchiwała się
marudzeniu Rona na trening. Nie mieli nawet jednego dnia odpoczynku, więc
biedaczek wciąż był obolały. W końcu przerwała mu, rozłączając się, bo w takim
tempie ona sama się spóźni. Wzięła szybki prysznic, a potem posmarowała całe
ciało balsamem oraz rozczesała włosy. Zaklęcia były skuteczne, ale nie na
dłuższą metę, więc wolała przecierpieć wojnę z lokami. Chociaż nie miała co
narzekać, bo dawny problem z typowym sianem na głowie miała już dawno za sobą.
Teraz zamiast się wciąż kołtunić loki spływały gładko oraz nie sterczały. Można
by nawet rzec, że stały się jej atutem. Kto by pomyślał, że wystarczą odpowiednie
odżywki by się tak zmieniły. A może również dojrzała do tego by nie być tak
krytyczną wobec siebie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie minęło półgodziny, gdy gotowa
stanęła przed lustrem, poprawiając bransoletkę na nadgarstku oraz marynarkę.
Wyglądała naprawdę ładnie, ale nie przykuwała aż tak uwagi. Tak przynajmniej
sądziła nim nie zeszła na dół do salonu, gdzie Scorpius z Malfoyem rysowali
kolorowymi kredkami kolejne dzieła sztuki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wow – skomentowała mniejsza i
słodsza wersja Draco, gdy jako pierwszy uniósł głowę. Chwilę później równie
intensywny wzrok starszego blondyna padł na nią, ale jego oczy nie błysnęły tak
żywo. Westchnęła, bo Malfoy zawsze miał talent do zachowania uczuć tylko dla
siebie, jednak tym razem uśmiechnął się w końcu, a ona mogła dostrzec figlarne
błyski w szarych tęczówkach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wow – powtórzył po synku,
odkładając kredki i idąc za nią na przedpokój. – Gdzie idziesz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spotkać się z Ronem –
przypomniała po raz szósty dzisiejszego dnia, gdyż jasnowłosy nie za bardzo
akceptował tą informację. – Będę przed dziesiątą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jest osiemnasta! Co będziecie
tak długo robić? – prychnął, opierając się ramieniem o ścianę i obserwując jak
wsuwa na stopy botki na niskim obcasie. – Powinnaś zostać w domu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco, idę spotkać się z
przyjacielem. To tradycja – mruknęła, wiążąc mocno sznurówki. – Omawialiśmy już
to. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, Poeta nie zaatakuje
publicznie, bo to nie jego styl. Ale jak zmieni zdanie? Albo powróci Kaptur?
Albo jakiś idiota urządzi atak terrorystyczny? Nie wiesz nigdy co się może
wydarzyć – zauważył chłodno, marszcząc brwi na jej parsknięcie śmiechem. –
Granger, do cholery, nie minął tydzień odkąd jakiś psychol wypruł flaki
dziewczynie, tylko dlatego, że ciebie przypominała! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hej, spokojnie. Draco, będę z
Ronem. Będę z nim bezpieczna. – Hermiona stanęła przed nim, kładąc dwie dłonie
na jego ramionach i lekko je ściskając. – Nie musisz mnie trzymać w domu, bo
jakiś psychol chce mnie zabić. Przywykłam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zdajesz sobie sprawę jak
cholernie nienormalnie to brzmi? – wymamrotał, zamykając powieki, bo jego
problemem nie był sam Poeta. Ale i wyjście z Weasleyem. Co jest do cholery
między nimi? – Czyli to… randka?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie – oznajmiła po krótkiej
chwili ciszy, przesuwając palcem po jego brodzie. – Draco, Draco, Draco. Jak
mogłabym iść na randkę skoro niecały tydzień temu jakiś psychol wypruł flaki
dziewczynie, tylko dlatego, że mnie przypominała? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Blondyn spojrzał na nią z
politowaniem, wywołując jeszcze szerszy uśmiech na zarumienionej buzi
ciemnowłosej. Bursztynowe oczy dziewczyny błyszczały wesoło, a malinowe usta
wyginały radośnie. Nie mógł zaprzeczyć, że wyglądała cholernie dobrze. I szła
na pieprzone spotkanie z Weasleyem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz być przed dziesiątą –
powiedział stanowczo, sięgając po jej płaszcz, a potem kulturalnie pomagając go
założyć. Sięgnął po szalik, owijając nim szyję dziewczyny tak by przypadkiem
nie ścisnąć za mocno. – I możesz zadzwonić to po ciebie przyjadę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie masz samochodu, a mojego ci
nie dam. – Poprawiła poły płaszczyka, a potem zawiązała pasek na talii i
uniosła obie brwi na jego zbyt pewien siebie uśmieszek. – Co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To niemalże boli, jak
powątpiewasz w moje zdolności załatwienia sobie samochodu w cztery godziny,
Hermiono. Jestem Malfoy, a każdy Malfoy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powinien potrafić się zamknąć w
pewnym momencie – dokończyła gładko, niewinnie mrugając, gdy posłał jej złe
spojrzenie. – Jeżeli zdołasz znaleźć sobie samochód to może zadzwonię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Będę czekać – obiecał, podając
jej torbę, a potem odgarniając loki na plecy. – Wyglądasz naprawdę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wow? – zaproponowała cicho,
zerkając na drzwi, gdy rozbrzmiał klakson samochodu Rona. – Macie być grzeczni
i nie rozrabiać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasne, słońce – przytaknął, a
potem odsunął, gdy na przedpokój wybiegł Scorpius z pomalowanymi policzkami na
niebiesko. – Pius, życz Hermionie dobrej zabawy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hemina, a czapka? – oburzył się
chłopczyk, stając na palcach, gdy pochyliła się by cmoknąć go w czoło. – Jest
zimno, a tata zawsze mówi, że bez czapki to się będzie chorym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zaraz wsiadam do samochodu, więc
nic mi nie będzie – odpowiedziała łagodnie, puszczając oczko chłopcu. – Pilnuj
tatę i pamiętaj by mu zrobić kolację. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No, dam, dam. – Machnął ręką,
chwytając jednocześnie dłoń ojca w swoją. Hermiona ruszyła do drzwi,
zatrzymując na chwilę w przejściu by posłać obu Malfoyom szeroki uśmiech, a oni
niemalże jednocześnie odpowiedzieli jej równie wesołym pożegnaniem. Zamknęła za
sobą drzwi, odszukując na ulicy czarne Audi R8, czyli najnowszą perełkę
Weasleya. Wsiadła do sportowego cacka, które wywoływało wśród męskiej grupy
przyjaciół niesamowitą ekstazę, a na miejscu kierowcy zastała rudego
przyjaciela. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ronald Weasley – powiedziała
leniwie, pochylając się nad skrzynią biegów by musnąć policzek z dwudniowym
zarostem mężczyzny. Ronald Weasley nie przypominał już tego patyczkowatego,
wysokiego nastolatka, z którym przegrywała w szachy i który kpił z jej
kujońskich nawyków. Ronald Weasley prezentował się teraz na tyle dobrze by
znaleźć się na liście dziesięciu najbardziej pożądanych kawalerów dwa tysiące
szóstego roku. Na tyle dobrze by takie modelki jak Miranda Kerr czy Adriana
Lima zapraszały go na swoje urodziny, a znani politycy na bankiety. Dzięki
licznym treningom ramiona Rona układały się w idealną literkę V, a bicepsy
rysowały pod koszulką. Kapitan Armat z Chudley z niepewnego chłopca zmienił się
w rozrywkowego oraz korzystającego z życia mężczyznę, a idealnie dobrane
ubrania pokazywały, że i jego styl uległ przemianie. Błękitne oczy błyszczały,
a pełne wargi wykrzywiały w ciągłym uśmiechu. Rude włosy ułożone niedbale
dodawały mu uroku zawadiaki, ale wciąż prezentował się nienagannie dobrze.
Teraz lekko opalone dłonie pewnie trzymały kierownicę, gdy z piskiem opon
ruszyli w kierunku restauracji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kłamiesz – stwierdził, gdy na
pytanie czy nie zapomniała zamknąć drzwi, czego oczywiście nie zrobiła, odparła
przecząco. Przewróciła oczami, zapinając pasy, a rudy prychnął pod nosem. –
Czemu kłamiesz? Nie umiesz nawet tego robić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Umiem kłamać, inaczej sytuacja
wyglądałaby ciut inaczej, co – obruszyła się, przeglądając w samochodowym
lusterku i zmazując ostrożnie kącik ust, w którym pozostało troszkę niebieskiej
pozostałości po cmoknięciu brudnego Piusa. – Po prostu, nie wychodzi mi
okłamywanie was. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Fakt, totalnie nie wychodzi,
ale kulturalnie udam, że ci wierzę – westchnął, przyspieszając i zmieniając
gładko bieg. – Zatem czemu chciałaś mnie oszukać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Miałeś odpuścić – zauważyła z
rozbawieniem, a Ron jedynie w odpowiedzi wzruszył ramionami. – Nie drąż. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hm, to ciekawe, że to samo
usłyszałem dziś od Harry’ego. – Rzucił jej protekcjonalne spojrzenie pełne
ciekawości oraz szelmowskiego rozbawienia, jakby wizja, że ich dwójka coś
spiskuje była dla niego ciekawą zagwozdką. – Uznałbym, że planujecie przyjęcie
urodzinowe niespodziankę, gdybym nie miał rzecz jasna urodzin w marcu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może planujemy z wyprzedzeniem?
– zaproponowała kwaśno, rozluźniając szalik pod szyją. – Byłeś już u Harry’ego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Obiecałem Jamesowi nowy zestaw
do domowego Quidditcha, więc dziś wpadłem do nich na obiad. Nie mogłem
przepuścić okazji, bo Pansy była w domu, więc przepyszne jedzenie kusiło
dodatkowo. A chłopcy się ucieszyli – opowiadał z charakterystycznym dla siebie
śmiechem w głosie, gdy wspominał dzieciaki Pottera. – Teddy dostał ode mnie
amulet księżycowy, ten o którym tak papla od ostatnich wakacji. Poważnie, jak
on tak szybko urósł? Jeszcze trochę i będziemy wysyłać go do Hogwartu. A Reg
oczywiście swoje ulubione pudło słodyczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rozpuszczasz ich. – Uśmiechnęła
się jednak, bo chyba nikt nie mógł zaprzeczyć, że cała trójka podopiecznych
państwa Potter była niesamowicie urokliwa. Wróciła myślami na chwilę do
Edwarda, którego Draco tak bardzo chciał zobaczyć ponownie i który jakby nie
patrzeć był kuzynem Piusa. Ich mały metamorfomag skończył już dziewięć lat, a
jego ciekawość przerażała nawet ją. Teddy chciał wszystko wiedzieć i wszystko
rozumieć, przez co mieli z nim już niejedną przygodę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak się nie ma swoich dzieci to
się rozpieszcza inne – podsumował, a potem zaczął wymieniać pozostałe upominki
dla młodego pokolenia Weasleyów. Hermiona nie zwróciła nawet uwagi, gdy
zaparkowali zbyt zaabsorbowana kolejną historyjką o jego spotkaniu ze znanym
reporterem. W końcu wyjrzała przez okno, uśmiechając na widok znajomej restauracji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałabym kiedyś polecieć do
Neapolu – westchnęła, gdy podchodzili do głównych drzwi, a potem weszli do
środka. Była pewna, że ktokolwiek by ich zauważył podjeżdżających takim
samochodem oraz tak ładnie ubranych spodziewałby się luksusowego lokalu z
diamentowymi lampami oraz lśniącymi marmurowymi stołami. Oni natomiast weszli
właśnie do niezbyt nowoczesnego baru, którego neonowy napis na dachu głosił
„Lupus”. Lupus przypominało raczej lokalny bar, gdzie można było zjeść dobry
obiad, jak i napić się grzańca czy lanego piwa. Kiwnęli głową do Kristoffa
Hoppera, który był tutejszym właścicielem, a który siedział przy jednym stoliku
z kubkiem kawy oraz gazetą. Było niewiele klientów, a ich ulubiony stolik w
kącie przy oknie wolny. Hermiona opadła na miękką kanapę, rzucając obok płaszcz
oraz torbę, a potem uśmiechnęła się, gdy Ron podszedł do automatu i wrzucił
monetę by wybrać jedną z jazzowych piosenek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dawno was nie było – przywitała
ich w ten sposób Tina, która jako córka Kristoffa dorabiała sobie jako
kelnerka. Ciemne włosy upięła w niedbałego koczka, a fioletowy fartuch lekko
ubrudziła kawą. Jednak wciąż promiennie się uśmiechała, a ze słuchawek
przewieszonych przez szyję dobiegał głos Micka Jaggera. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dużo roboty – przyznał Ron, nie
otwierając nawet MENU, gdyż znali je bardzo dobrze. – Ja poproszę to co zawsze.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja tak samo – dorzuciła
Hermiona, posyłając dziewczynie ciepłe spojrzenie, a gdy kelnerka odeszła
skupiła się na Ronie. – To czego ci nie mówimy jest poufne. I tajne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Fakt, zapomniałem, że jako
celebryta a nie auror nie mogę być wtajemniczany w wasze tajne, aurorskie
sprawy. A czekaj? Czy ty nie jesteś zawieszona? – parsknął, unosząc jedną brew
i opierając wygodniej na siedzeniu. – Jeżeli nie możesz to nie mów. Przecież
wiesz, że się z wami tylko droczę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay. – Przesunęła spojrzeniem
po paru osobach, siedzących tu razem z nimi, ale w bezpiecznej odległości. Dla
bezpieczeństwa rzuciła niewerbalne zaklęcie, mające chronić ich rozmowy przez
zbędnymi podsłuchującymi. – Ten sekret zaczyna się F, a kończy na –tka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Fretka? – Zmarszczył brwi,
przypatrując jej z uwagą. – Chcecie dać mi fretkę? Bo wiesz, że nie jestem
fanem tych gryzoni. I kojarzy mi się z Malfoyem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona spojrzała na niego
znacząco, nie komentując jednak jego słów, bo Tina właśnie postawiła przed nimi
dwa duże kielichy z waniliowym oraz bananowym koktajlami mlecznymi.
Podziękowała młodej kelnerce, która ogłosiła, że zaraz będzie gotowa reszta, a
potem odeszła. Przysunęła do siebie naczynie, wkładając do ust fioletową słomkę
i pociągnęła duży łyk. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Malfoy – powtórzył rudzielec,
również upijając łyk oraz oblizując usta z zadowoleniem. – Odezwał się?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nawet lepiej. Mieszka ze mną –
dodała rezolutnie, opierając łokciami o blat i pochylając bliżej. – I ma syna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co? Malfoy 2.0? Czemu nas tak
każesz Merlinie – jęknął, a jego oczy zamigotały ciekawie. – Draco Malfoy. Tego
się nie spodziewałem. Więc? Jaki jest?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spokojny – krótko
odpowiedziała, wzruszając ramionami, gdy rzucił jej kolejne powątpiewające
spojrzenie. – I cierpliwy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam na myśli model 2.0. –
Wyszczerzył się szeroko, znowu przyssawając do koktajlu. – Ale nie pasują mi te
słowa do Draco. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mnie też nie pasują –
przyznała, mieszając rurką mleczny specjał lokalu. – A model 2.0 jest naprawdę
kochanym dzieckiem. Trochę zagubionym, ale słodkim. I ma na imię Scorpius. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Biedne dziecko – stwierdził,
opierając znów o siedzenie i zerkając z zamyśleniem przez okno na padający za
szybo deszcz. – Czemu wrócił? Czyż nie miał zniknąć na zawsze?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Astoria nie żyje, a Harry w
czymś mu pomaga. Nie wiem zbyt wiele, a w Internecie jest jedynie informacja,
że podcięła sobie żyły. – Hermiona sięgnęła po jego bananowy koktajl by upić
łyka, a potem wróciła do swojego. – Więc teraz jesteś wtajemniczony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogłem się domyślić w sumie.
Nic nie robi wokół siebie takiego zamieszania oraz tajemnic jak ego arystokraty
– parsknął pod nosem, wciąż będąc myślami gdzie indziej. – Czemu mieszka u
ciebie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A kto by go szukał u
Grzmotniętej Granger? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tina znów się pojawiła, a przed
nimi wylądowały talerze z nuggetsami oraz frytkami dla Rona, a dla niej racuchy
z cukrem pudrem. Do tego dziewczyna chwyciła ich kielichy by pójść dolać im
koktajli, a potem krótko wspomniała o nowym barmanie, gdyby chcieli potem
zamówić po piwie bądź grzańcu. Hermiona szybko ugryzła ciepłego, pysznego
racucha, który w smaku przypominał te robione kiedyś przez jej babcię. Nikt do
tej pory nie potrafił przyrządzić tak podobnych co tutejszy kucharz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cassidy Jones – przerwał ciszę,
gdy pochłonął trzeci kawałek kurczaka, unosząc na nią ciepły wzrok. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kto to? – zapytała z pełną
buzią, gdyż były zbyt dobre by przestała jeść. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ofiara Poety. Cassidy Jones to
ostatnia zabita dziewczyna – wyjaśnił, oblizując palce, a ona skrzywiła się, bo
może i była szalona, ale nie w smak były jej rozmowy o zabitych dziewczynach
przy jedzeniu. Co prawda nie sam fakt, że nie żyły, tylko problem jaki stanowił
ich podobieństwo. Do niej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Harry zabronił mi przychodzić
do jej mieszkania – mruknęła, zerkając na sztućce, którymi zapewne powinna jeść
placki jabłeczne, a których użyciu zapomniała. – Podobno Poeta ostatnio
zakochał się w balecie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To zabawne, że na urodziny
byliśmy na Łabędzim Jeziorze, co? – Zamarła, skupiając uwagę na spokojnie
jedzącym Ronie, a którego wzrok jednak był poważny oraz uważny mimo
nonszalanckiej postawy. Zapominała często jak spostrzegawczy potrafił być
zawodowy gracz Quidditcha, a który łączył czasem fakty szybciej niż oni. Rzecz
jasna również miała z tyłu głowy to powiązania, ale póki co ani Potter, ani
Gawain nie powiedzieli głośno tego co wszyscy myśleli. – Był tam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Było tam mnóstwo osób, a nasze
zdjęcia pojawiły się potem w gazetach i wiadomościach. Wiadomo, że mógł się
dowiedzieć nie będąc tam samemu – westchnęła, ale po minie Weasleya wiedziała,
że go to nie przekonało. – Theo powiedział, że już poprosili teatr o listę
gości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To jakiś mały kroczek w tym
bagnie – zauważył zadowolony rudzielec, a widząc jej niewyraźną minę zgodził
się na zmianę tematu. Nie powrócił nawet do sprawy Malfoya, która go wyraźnie
zaintrygowała, ani do innych problemów, których nie musieli teraz roztrząsać.
Zamiast tego zapalił zapalniczką świeczkę na stole, a potem zaczęli długie i
błahe rozmowy. Hermiona na nowo się rozluźniła, a kiedy zjedli zamówili
dodatkowo czekoladowy powiększony koktajl dla niego oraz kufel piwa dla niej. W
końcu ich śmiechy mieszały się z głosami innych, a uśmiechy wywoływały ból
policzków. Właśnie to uwielbiała w spotkaniach z Ronem. Spokój, bezpieczeństwo
oraz ciepło. Kiedy jego oczy wracały do niej z rozbawieniem, kiedy usta
wykrzywiały w głupie miny, a ręce żwawo gestykulowało przy każdej historii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już? – niezadowolona patrzyła
jak przyjaciel sięga po portfel, chociaż minęła zaledwie dwudziesta pierwsza. W
między czasie wysłała smsa do Draco z adresem, a gdy w odpowiedzi dostała
zwykłe „Jadę.”, wrzuciła telefon z powrotem do torebki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wybacz, H., rano mam trening –
przeprosił ją, a po zapłaceniu rachunku postawił na blacie małe, czarne
pudełeczko. Przyjrzała się mu intensywnie, a gdy skinął głową sięgnęła po
prezent. Rozwiązała idealnie zrobioną kokardkę, co oznaczało jedynie, że to nie
Ron pakował, a po sekundzie zawahania otworzyła je. Wstrzymała oddech na widok naszyjnika,
którego srebrny łańcuszek oplatał kawałek czarnego kamyka. – Skała wulkaniczna.
Jak ci powie nasz młody znawca amuletów jest talizmanem ochronnym. A przy tym
pięknym wisiorkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pięknym – przyznała,
przesuwając opuszkiem po szorstkiej skale, a czarny minerał wciąż przyciągał
jej wzrok. – Dziękuję. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mogłem cię zabrać do
Neapolu, więc kawałek Neapolu przywiozłem do ciebie – podsumował, wyraźnie
zadowolony z udanego prezentu. – Daj pomogę ci. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona chętnie podniosła się,
opierając biodrem o blat, a dłońmi unosząc loki do góry. Ron stanął za nią,
ostrożnie zabierając się do zapinania łańcuszka. Poczuła opadający ciężar
kamyka, który idealnie ułożył się nad jej piersiami. Dłonie rudego opadły na
jej ramiona, a palce umiejętnie zaczęły rozmasowywać jej kark. Wymruczała z
zadowoleniem, gdy profesjonalnie rozluźnił napięte mięśnie, a po chwili
otworzyła oczy by spojrzeć przez okno na wjeżdżający właśnie na parking
samochód. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałem spytać czy mam cię
odwieźć, ale rozumiem, że fretka zdobyła samochód – szepnął do jej ucha,
opierając brodę na czubku jej głowy by dokuczliwe przypomnieć jak przewyższa ją
wzrokiem. – Skąd u diabła ma mercedesa? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hm, nawet nie wiedziałam, że to
mercedes – zażartowała, chwytając kurtkę oraz narzucając ją na siebie a pudełko
po wisiorku wrzuciła do torebki. – Chcesz się przywitać? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oczywiście – parsknął,
zakładając swoją skórzaną kurtkę, a gdy upewnili się, że wszystko zabrali, a
Tina dostała napiwek, skierowali się do wyjścia. Kristoff pożegnał ich
uniesieniem dłoni, a parę osób skinęło głowami, gdy wychodzili. Zimne powietrze
zaatakowało ich od razu, przypominając szczególnie rudemu, że ciepły Neapol to
już przeszłość. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Samochód, który nie wiadomo jak
zdobył Draco był skromnie mówiąc idealnym okazem luksusu. Hermiona określiłaby
go po prostu ładnym, czarnym autem, ale Ron dość szybko dorzucił o znakomitym
silniku z sześcioma cylindrami oraz perfekcyjnym nadwoziu, a dodatkowo
uzupełnił, że to nie byle jaki czarny, a obsydianowy. Szczegóły. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stanęli przy drzwiach od strony
pasażera, a Ron niczym dżentelmen otworzył dla niej drzwi. Wsiadła do środka,
sadowiąc na skórzanym oraz wygodnym siedzeniu, a jednocześnie rzucając okiem na
kierowcę. Draco miał na sobie swoją rozpiętą kurtkę, a dłonie oparł luźno o
kierownicę. Jasne kosmyki opadały mu zadziornie na czoło, gdy przechylił głowę
z zaintrygowaniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Fretka – przywitał go Ron,
wsuwając głowę do środka i mrużąc powieki by lepiej się przyjrzeć mężczyźnie.
Draco odpowiedział mu równie uważnym spojrzeniem, przesuwając uważnie wzrokiem
po twarzy Weasleya. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiewióra – skwitował w końcu w
odpowiedzi, uśmiechając leniwie na cichy śmiech rudzielca. – Nie straciłeś
marchewkowego koloru, co? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty wciąż przypominasz
albinosa – dodał zadziornie Ron, wychylając do przodu by zerknąć na chłopca
siedzącego z tyłu, który z ciekawością przysłuchiwał się wymianie zdań. – A więc
to jest model 2.0? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Scorpius, poznaj wujka Rona –
blondyn zwrócił się do synka, który uśmiechnął się niepewnie do nieznajomego
mężczyzny. – Ronaldzie, to mój pierworodny Pius. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pius, ach, to o tobie mówił
James – zawyrokował Ron, ukazując w uśmiechu białe zęby. – Teraz rozumiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Znasz Jamiego? – ucieszył się
chłopiec, pochylając do przodu na tyle na ile pozwalało mu siedzenie dla
dziecka i pasy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem też jego wujkiem – dodał
dumny z siebie kapitan, a gdy młody podsumował to jednym, głośnym „czad”,
pochylił się nad Hermioną by cmoknąć ją w policzek. – To widzimy się jutro? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak – powiedziała na
pożegnanie, nim zatrzasnął drzwi, pozwalając im odjechać. Draco uniósł kąciki
ust, gdy Pius zaczął wypytywać Hermionę czy wujek Ron jest fajny. Na
skrzyżowaniu skręcili w prawo, a silnik cicho zamruczał. Kiedy Scorpius
skończył wymyślać kolejne pytania, a skupił się na oglądaniu świata, Hermiona
obróciła się w kierunku kierowcy. Przyjrzała się nowoczesnemu wnętrzu,
automatycznej skrzyni biegów, a potem samemu prowadzącemu, któremu widocznie
zmiana położenia kierownicy nie sprawiła problemów. Ona sama nie umiała sobie
wyobrazić jazdy inaczej niż w starej, dobrej Anglii, ale Draco widocznie
jeździł z największą przyjemnością. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wyduś to z siebie – wymruczał,
gdy na chwilę spojrzał na nią z figlarnymi błyskami w oczach. – Dalej,
Hermiono.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Skąd wytrzasnąłeś Mercedesa w
trzy godziny? – spytała ze zdumieniem, wywołując tym samym kolejny jego
zadowolony uśmiech. – Malfoy, nie użyłeś swojego nazwiska, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasne, że użyłem. Ale nie tylko
Draco Malfoy ma wpływy, słońce. Powinnaś poznać kiedyś Darrena Origo –
zażartował, a ona odsapnęła z ulgą, bo jego amerykańską tożsamość ciężko było
powiązać z arystokratą. – Poprosiłem swoją asystentkę by zamówiła dla mnie
samochód w najbliższym salonie, a wystarczy posiadać tyle kart ile ja mam by
właściciel zgodził się nawet podstawić samochód pod wskazany adres. Spotkaliśmy
się na rynku, gdzie dostałem dokumenty i kluczyki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kupiłeś samochód? Ten samochód?
– Zamrugała zaskoczona, stukając w drzwi, jakby nie mogła w to uwierzyć.
Zapomniała, że to Malfoy. Draco wyszczerzył się wesoło, wzruszając ramionami na
jej kolejne prychnięcie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Plus dziecięcy fotelik – dodał,
machając palcami w kierunku tylnych foteli, gdzie siedział bezpiecznie zapięty
Scorpius. – Dali mi na niego rabat. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No co ty nie powiesz –
wymruczała, kręcąc głową, a potem uśmiechając chytrze. – Pius, jesteś zmęczony?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie! – odkrzyknął energicznie
chłopiec, wyciągając do góry rączki jakby chciał pokazać dodatkowo jak rozpiera
go energia. – A co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Skręć w lewo – poprosiła Draco,
który uniósł brwi, bo nawigacja kazała jechać w przeciwnym kierunku, ale
Hermiona jednym ruchem wyłączyła GPS. Posłuchał zatem jej wskazówki, a potem
sunąc dalej niemalże pustą ulicą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dokąd jedziemy? – zapytali
niemalże równocześnie, ale zbyła ich ciekawość milczeniem. Nastawiła radio na
przyjemną muzykę, a odzywała się jedynie przed kolejnymi skrzyżowaniami. Malfoy
skrzywił się na taki pokaz władzy z jej strony, ale grzecznie wypełniał
polecenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czemu się we mnie wpatrujesz
jak w jednorożca? – zaciekawił się, gdy znów nie powstrzymała spojrzenia w jego
kierunku. Oderwał wzrok od trasy by zaserwować jej szelmowski uśmiech, który
wywołał u niej rozbawiony grymas. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przypomniałam sobie coś. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Twoje pierwsze jazdy –
wyszeptała, zerkając za okno, gdy wspomnienie jak na zawołanie powróciło. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Co tu robimy?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Zaraz zobaczysz. – Draco przewrócił oczami, gdy zapytała go po raz
setny. Burknęła w odpowiedzi coś niemiłego, bo mimo ładnej pogody oraz ciepła
nawet wieczorem, nie lubiła niespodzianek. Zeszli w końcu ze zbocza, a ona
ujrzała, że niedaleko znajduje się duży plac opuszczonej betoniarni. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Zaczynam się bać tych twoich genialnych pomysłów – powiedziała, ale
nie przestała podążać za zdecydowanie zbyt podekscytowanym Malfoyem. Kiedy w
końcu stanęli przed ogrodzeniem, blondyn splótł dłonie, wskazując by na nie
weszła. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Poważnie? – jęknęła, ale była zbyt zaintrygowana celem ich wyprawy by
zbyt długo protestować. Posłusznie oparła kolano o jego dłonie, a potem z
niemałą pomocą jasnowłosego wspięła się na sieć, przerzuciła nogę i opadła po
drugiej stronie. Draco sprawnie pokonał przeszkodę samemu, zadziwiając wrodzoną
gracją z jaką opadł na ziemię. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Lubisz się wymądrzać zdecydowanie zbyt często, wiec daję ci pole do
popisu. Będziesz mnie uczyć – oznajmił jej, rozkładając ręce i robiąc powolny
obrót, a potem śmiejąc, gdy z niezrozumieniem pokręciła głową. Przesunęła
spojrzeniem dookoła przyglądając staremu budynkowi, paru kontenerom, staremu
samochodowi, stojącemu za nimi, kolejnym pudłom oraz górze śmieci i puszek. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Uczyć – powtórzyła, marszcząc brwi oraz zerkając na chłopaka, który
uśmiechnął się znów szeroko, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy. Mając bardzo
złe przeczucie, odwróciła się w stronę samochodu, który jak na zawołanie
zamigał światłami. – Co. Nie? Jak? Malfoy!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Hermiono, podobno umiesz prowadzić samochód najlepiej z naszej grupki
wyrzutków – oświadczył z dumą, wyciągając kluczyki, którymi odblokował auto. –
Nauczysz i mnie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Merlinie, ale ja nie umiem jeździć samochodem! Tylko tyle co mi tata
pozwolił u dziadków, ale wtedy był ze mną! – zaprzeczyła, cofając się przed
wyciągniętą ręką blondyna z kluczykami. – Co ty dziś piłeś, Draco?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jeżeli nie umiesz kłamać to przekręcaj prawdę – powiedział w końcu,
unosząc brew, gdy skrzywiła się niechętnie. – Koniecznie musisz nauczyć się
kłamać, Mia. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Koniecznie musisz nauczyć się używać mózgu, Draco – zaplotła ramiona
na piersiach, znowu kręcąc głową. – Definitywnie odmawiam. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- To wracaj jak chcesz – pozwolił jej uciec, czego się nie spodziewała,
a potem ruszył do samochodu. – Sam to rozgryzę!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Hermiona obserwowała go z politowaniem oraz złością, jak maszeruje do
samochodu, a potem z rozmachem otwiera drzwi i wsiada do starego grata.
Siłowała się w myślach nim w końcu z głuchym jękiem, podążyła do auta. Przecież
on jest tak uparty, że będzie okupywał ten plac do białego rana byle postawić
na swoim. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Przekonałaś się? – zadowolony obrzucił ją wesołym spojrzeniem,
wzruszając ramionami. – Całe szczęście, bo nie wiem co dalej. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Umrzemy – podpowiedziała grzecznie, zapinając pas i każąc mu zrobić
to samo. – Ustalimy i omówimy podstawy nim uruchomisz silnik, okay?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Okay – przytaknął, opierając głowę o zagłówek i przekręcając głowę by
na nią patrzeć, kiedy zaczęła powoli wyjaśniać ogólną budowę samochodu oraz
poszczególne kroki. Mimo zdecydowanie zbyt wielu pytań na temat pedałów, pracy
niektórych części samochodu o których sama za dużo nie wiedziała oraz
powtórzeniu następnych ich działań, wciąż czuła obawę. Kto by nie czuł
wsiadając do samochodu z czarodziejem, który od dwóch miesięcy dopiero
interesował się mugolską technologią?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Przekręć kluczy, o tak, raz – pokazała blondynowi, a potem wskazała
zapalone liczniki. – Mogę się dowiedzieć skąd jest ten samochód? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie możesz – gładko odpowiedział, puszczając jej oczko, gdy z
niedowierzaniem chrząknęła. – Nie martw się właściciel nie będzie po nim
płakał. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Bo to my będziemy płakać nad swoimi ciałami jako duchy – burknęła,
upewniając się, że zapięła pas. – Dobra, to zaczynamy. Przekręć kluczyk,
trzymaj sprzęgło i ruszamy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Spokojnie, Her – parsknął, gdy po uruchomieniu za szybko puścił sprzęgło,
a za wolno wcisnął gaz i samochodem szarpnęło. Po kolejnych nieudanych próbach,
Hermiona przywykła do ścisku w żołądku, a blondyn zirytowany nie poddawał się.
Przyglądała się zaintrygowana jak raz za razem stara się wyczuć samochód, a
potem klnie, gdy mu nie wychodzi. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Samochód działa jak miotła, Draco – odezwała się w końcu, gdy
cierpliwość chłopaka sięgała zera. Draco zmarszczył brwi, zaskoczony, że
postanowiła mu pomóc zamiast cieszyć się ich szansą na przeżycie tego. Dobrze
wiedzieli, że jeżeli teraz mu się nie uda, to zajmie mu dużo czasy by przełknąć
porażkę i spróbować kiedyś ponownie. – Miotła reaguje na delikatny twój ruch,
prawda? Tak samo pedały, kierownica i cała reszta. Co prawda nie jest to super
nowy samochód, ale wciąż musisz… to zrozumieć. Kiedy puszczasz sprzęgło
postaraj się wsłuchać czy zaczyna się auto domagać już gazu, dobra?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Dziękuję – powiedział po pięciu minutach, gdy udało mu się ruszyć.
Hermiona skinęła głową zbyt przejęta tym, że jednak sunęli po placu. Zaczęła
szybko przypominać o kolejnych krokach, a gdy blondyn zmienił bieg, a potem
zwolnił i ładnie zawrócił poczuła jak supeł w żołądku się rozluźnia. Kilka razy
zrobili okrążenia, a Draco przestał się irytować, gdy co parę metrów gasł mu
silnik. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Paliwo się skończyło – oświadczyła, gdy stanęli na środku placu.
Spojrzała na licznik, pokazując Draconowi, gdzie powinien patrzeć. – Widzisz,
nawet samochód dał sobie z tobą spokój. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jesteś naprawdę zadziwiająco sympatyczną dziewczyną – ironicznie
stwierdził, wychodząc z samochodu tuż po niej, a potem trzasnął drzwiami. Ich
spojrzenia spotkały się nad maską, a uśmiechy pojawiły na twarzach. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- To co teraz? – zapytała, zapinając bluzę, a po chwili parskając, gdy
zwinnie blondyn wdrapał się na maskę starocia i poklepał miejsce obok siebie. –
Kino samochodowe?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jak wygląda? – zaciekawił się, pomagając jej usadowić się tuż obok i
obejmując ją ramieniem. Hermiona spojrzała na ciemne niebo pełne gwiazd,
migoczących tajemniczo. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jak marzenie – szepnęła, uśmiechając, gdy ich palce się splotły. A
potem spędzili kolejne godziny wpatrując się w gwiazdy. Po prostu. W ciszy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałbym powiedzieć, że
spodziewałem się, że ulegniesz, ale byłoby to słabe kłamstwo – powiedział
Draco, gdy odwróciła wzrok za okno. – A potem nagle okazało się, że się
myliłem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdybyś wtedy się zraził nie
jechalibyśmy teraz tym mercedesem – mruknęła, oblizując spierzchnięte usta oraz
zerkając do tyłu na Scorpiusa grającego na swoim gameboyu. Zerknęła znów kątem
oka na kierowcę, który nie spieszył się nigdzie, ale pewnie trzymał kierownicę.
Dla niektórych zmiana kierunku jazdy byłaby wyzwaniem, ale widać Draco nie
potrzebował zbyt wiele czasu by przypomnieć sobie zasady panujące na Wyspach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W prawo? – zapytał, gdy
zbliżali się do kolejnego skrzyżowania, a ona przytaknęła skinięciem.
Uśmiechnęła się w końcu na myśl o ich celu, który zaczął się wyłaniać zza
drzew. Migoczące światła zaciekawiły nawet Scorpiusa, który odłożył zabawkę i
przylepił nos do szyby by lepiej wszystko widzieć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To wesołe miasteczko? – wykrzyknął
niemalże pytanie Pius, wyciągając się do przodu by pacnąć Hermionę w ramię. –
Idziemy tam? Na kolejki?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Idziemy – przyznała, wyskakując
z samochodu równie szybko co chłopiec, gdy Draco zaparkował samochód. Pius
chwycił ją za rękę, ciągnąc jak najszybciej do wyjścia, a ona pozwoliła mu
poprowadzić ich dróżką do kasy. Blondyn dogonił ich w minutę, a po krótkiej
dyskusji kto zapłaci za bilety, uległa. Stała przy bramkach z podskakującym
malcem, którego oczy błyszczały z podekscytowania, kiedy wpatrywał się w
maszyny przed nimi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Vertrock, czyli wesołe miasteczko do którego zabrała chłopaków było
typowo miastową atrakcją. Z tego co pamiętała to park rozrywki był tutaj już
przed jej przeprowadzką w tą okolicę, a kiedy raz z Harrym i Theo zgubili się
na drodze, znaleźli to miejsce. Vertrock powinno być zdecydowanie bardziej
znanym miejscem, jednak im nie przeszkadzał fakt jak mało osób wiedziało o tym
cudownym miejscu. Z wyglądu przypominało typowe wesołe miasteczko z licznymi
karuzelami, kolejkami górskimi oraz butkami z watą cukrową czy popcornem. Nie
było to porównywalne miejsce do Disneylandu, ale obejście wszystkich atrakcji
mogło zająć i pół dnia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mamy czas do północy? – Draco nałożył na ich nadgarstki opaski
odblaskowe, a potem rozłożył mapkę z atrakcjami. – Na co idziemy najpierw?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mamy czasu ile chcemy, bo zamykają zwykle około pierwszej, drugiej –
poinformowała chłopaka, a potem ścisnęła mocniej dłoń chłopczyka. – Pius? Na co
masz ochotę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na wszystko! – odpowiedział z psotnym uśmiechem, nim wyrwał się i
ruszył przed siebie biegiem. – No, chodźcie! Hemina, no!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hemina, no! – Draco uśmiechnął się do niej równie łobuzersko co swoja
młodsza kopia. – Obudziłaś właśnie w nim demona, kobieto. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To złapmy go nim wybuchnie piekło, gdy się zgubi – parsknęła śmiechem,
a potem szybko rzucili się w pogoni za dzieckiem, które już zdążyło wybrać swój
kolejny cel. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kolejna godzina upłynęła im szybko. Zjechali kolejką, gdzie krzyczał nie
tylko malec, ale i Hermiona. Potem wraz z dzieckiem przeleciała się na karuzeli
w kształcie łabędzi, a nawet pokręcili się w zaczarowanych filiżankach. Draco,
który na jednym straganie kupił polaroid, wciąż uwieczniał ich wieczór na
zdjęciach. Kiedy objedli się watą cukrową, a lepkie palce Piusa zdążyły dorwać
nowy aparat, stanęli przed kolejnym wyzwaniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja dam radę! – powtórzył po raz piąty Pius, gdy wyjaśniali mu, że
nagrodę dostanie dopiero po tym jak zbije kulkami piramidę kubków. Dzieciak
wypatrzył sobie w wiszących pluszakach ogromnego słonia, którego koniecznie
musiał mieć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na pewno dasz radę – wsparła go Hermiona, krzywiąc, gdy pompon jej
nowej, pięknej czapki znów opadł na jej czoło. Malfoy nie mógł sobie darować i
kupił najbardziej kiczowatą rzecz, twierdząc, że odmrozi sobie uszy. Ku radości
Scorpiusa i jej rozpaczy miała na głowie wełnianą czapę z wieloma kolorowymi
pomponami i cekinami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogę? – zajęczał znów, machając
trzymaną piłką, a kiedy nieprzyjemny w obyciu opiekun atrakcji przytaknął
przygotował się do rzutu. Hermiona przyjrzała się mężczyźnie, który z kpiną
przyglądał się małemu blondynowi, pchając do buzi kolejną porcję chipsów. Swoim
zachowaniem irytował ją w każdym calu, a kiedy zawiedziony nietrafionymi
rzutami Pius wydął dolną wargę, poczuła cierpki posmak złości, gdy na twarzy
faceta wypłynął uśmiech. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jeszcze raz? – Malfoy
niechętnie zapłacił za kolejną porcję rzutów syna, a który tym razem po dwóch
nietrafionych oraz jednym muśnięciu wieżyczki znów nie wygrał, miał szkliste
oczy. Nieprzyjemny typ parsknął śmiechem na ten widok, co tym razem Draco
zauważył i co zirytowało już nie tylko ją. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pan chce spróbować? Proszę
bardzo, panie drogi, ale to nieproste zadanie, mówię panu, oj mówię – trajkotał
radośnie kasjer, podając Malfoyowi piłeczki, które celnie uderzyły o
niezachwiane kubki. Oszust. Miała ochotę krzyknąć, że to jawne wyłudzanie
pieniędzy, ale wtedy dostrzegła obok wiszące puszki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A to? – zapytała, podchodząc
szybko do przyczepionej na łańcuszku strzelby. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A to, śliczna pani, to trudna
konkurencja. Przeważnie dla prawdziwych mężczyzn, chociaż nie jeden chojrak już
próbował – zarechotał rubasznie, oblizując grube wargi i posyłając jej
spojrzenie pełne litości. – Niech pani lepiej to odłoży nim zrobi sobie
krzywdę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Niezaładowaną strzelbą? –
uniosła brew, a potem wyciągnęła z kieszeni banknot, który położyła na blacie.
– Ocenię sama. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hermiono… - Draco dołączył do
niej z synem na ramionach, którego policzki były wilgotne, ale oczy pełne
nadziei wpatrywały się w nią. – Daj spokój. Chodźmy dalej, kupimy Piusowi coś
innego. Na niektóre zabawy szkoda tracić czasu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pius, chciałeś słonia, tak? –
upewniła się, a gdy malec pokiwał energicznie głową, uśmiechnęła się lekko.
Malfoy mruknął coś o jej upartym charakterze, durnym mugolu oraz traceniu
drobniaków na bzdury, ale postanowiła nie odpowiadać na zaczepkę. Kiedy „durny
mugol” załadował jej strzelbę, szybko wyjaśnił jak się nią obsługiwać oraz z
przesłodzeniem przypomniał, że słonik jako nagroda główna jest wart trafieniu w
przynajmniej pięć puszek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Trzymała pani kiedyś w ogóle
jakąś broń? – dopytywał sarkastycznie mężczyzna, stając z boku i wyciągając
papierosy z kieszeni. – Powiem pani, że to tylko wydaje się proste, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona przestała słuchać już
tubalnego głosu nieprzyjemnego faceta, a skupiła na zadaniu. Uniosła broń,
układając ją wygodnie i przyglądając wiszącym puszkom. Dobrze wiedziała, że
przyczepione w ten sposób z łatwością przy delikatnym podmuchu zaczną się bujać
i utrudniać zadanie. Tak samo, kiedy jedną trafi reszta od razu zacznie się
bujać na drżącym sznurku. Odetchnęła, mrużąc powieki i naciskając po raz
pierwszy spust. Jednocześnie przed jej oczami pojawiła się inna sytuacja, a ona
już zapomniała, gdzie się znajduje, a zamiast puszek widziała inny cel. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Granger? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Dwudziestu trzech – odpowiedziała cicho, odwracając od okna przy
którym stała i stając na wprost szefa. Gawain skanował właśnie wzrokiem
pomieszczenie, gdzie oprócz niej stygły właśnie cztery ciała byłych
śmierciożerców. Akcja miała wyglądać zupełnie inaczej, a wyszkoleni aurorzy z
większym stażem mieli sami zdjąć wszystkie cele. Jednak zapomnieli o drugiej
części budynku, który przypadł akurat jej. Z antymagicznymi barierami
nałożonymi na budynek oraz wokół była zdana na swoje umiejętności. Widocznie
była lepsza w strzelaniu niż jej się wydawało na ćwiczeniach, bo każdy strzał
oddała perfekcyjnie. Niemalże książkowo. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Do rekordu młodzików dużo ci jeszcze zostało, zapewniam – stwierdził,
spoglądając na pistolet, który położyła na parapecie. – Domyślam się, że nie
dołączysz do zespołu na uczczenie wykonanego zadania? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Obrzuciła mężczyznę zamyślonym spojrzeniem. Gawain zajął się Harrym od
początku jego rekrutacji. Sam Szef Biura Aurorów przeprowadzał testy
kwalifikacyjne chłopaka, a potem na bieżąco śledził kur młodego czarodzieja. Po
zaliczonych testach z wyższymi wynikami niż ktokolwiek przypuszczał, Gawain
zgarnął Pottera do siebie na dodatkowe przeszkolenia. Robards w szybkim tempie
stał się mentorem jej przyjaciela, a potem towarzyszem licznych ekspedycji.
Kiedy dołączyła do aurorów i została zauważona przez świetne wyniki, a nie same
nazwisko, Gawain zaadoptował i ją. Utworzył mały zespół z młodymi aurorami, w
którym znalazł się Harry, Nott, ona sama oraz Jake. W jednej z pierwszych misji
niestety Jacob zginął, a na jego miejsce zatrudnili Bena. Ich misje z banalnych
stawały się coraz bardziej wymagające, a od kiedy FBA przejęło nad nimi pieczę
Hermiona zdążyła z hardzieć. Zapominała powoli o strachu przed użyciem
pistoletu. Powoli. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Ilu ty masz na sumieniu? – zapytała, zerkając kątem oka na przybyłych
aurorów, którzy zajęli się nieruchomymi ciałami. Gawain stanął obok niej,
wsuwając dłonie do kieszeni kurtki, a jego oczy przyjrzały się jej
przenikliwie. </i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Przestałem liczyć – przyznał w końcu, marszcząc brwi z
roztargnieniem. – Nie mamy czasu na wyrzuty sumienia, Hermiono. Takie są zasady
tej gry. Wygrywasz albo giniesz. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Albo odchodzisz – zauważyła, bo wciąż nie przywykła do myśli, że po
pierwszych miesiącach pracy Ronald zrezygnował. Dobrze wiedziała jaką radość
sprawiał mu Quidditch, ale brak jego towarzystwa strasznie jej doskwierał. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie. Nie odchodzisz, Hermiono, nie na tym etapie, na którym jesteś.
Przed tobą tylko trzy opcje, dziewczyno – westchnął ze zmęczeniem, a ona poczuła
żal, że przez tą rozmowę przypominał teraz bardziej starca niż znanego Szefa
Aurorów. – Albo wygrywasz, albo giniesz albo się wypalasz. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- I uważasz, że to ostatnie jest najgorsze? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Tak. Bo to nie będzie dogasający płomień a wybuch. Jeżeli się wypalisz,
Hermiono, to najprawdopodobniej stracisz rozum, serce i siebie samą – szepnął,
mrużąc powieki i kręcąc głową. – Widziałem wielu młodych, jak i starych, którzy
teraz są domownikami Mungo bądź gorzej. Nie pozwól sobie na zwątpienie,
Hermiono. Inaczej zamiast bohaterką zostaniesz wariatką. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nigdzie się nie wybieram w najbliższym czasie – zapewniła, sięgając
po swoją broń i tym razem nie zwracając uwagi na jej chłód czy ciężar. – Raport
będzie wieczorem na twoim biurku. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hemina! Wow! Ale super! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zamrugała, gdy obraz Gawaina
zniknął, a do jej uszu dotarł radosny okrzyk Piusa. Przyjrzała się wiszącym
puszkom, które miały dziurki. Cała piątka. Uśmiechnęła się z satysfakcją,
rzucając triumfalne spojrzenie oszołomionemu mugolowi. Mężczyzna patrzył to na puszki,
to na nią, a usta to otwierał, to zamykał. Draco uniósł jedynie brew,
niewzruszony tą całą sytuacją, ale jego syn tańczył właśnie taniec zwycięstwa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak pani… jak…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Los się do mnie uśmiechnął. Jak
to się mówi szczęście początkującego – wesoło odpowiedziała, odbierając od
wciąż zszokowanego kasjera ogromnego słonia, którego z satysfakcją oddała
chłopcu. – Jak go nazwiemy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tygrys! – wykrzyknął radośnie
blondyn, obejmując mocno przytulankę i okręcając na pięcie w kontynuacji tańca.
– To jest Tygrysek!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie możesz nazwać słonia
tygrysem – oburzył się Draco, ale spojrzenie spod łba syna oraz jego stanowcza
mina mówiła sama za siebie. Można nazwać słonia Tygrysek. Hermiona parsknęła
śmiechem, a Malfoy poddańczo uniósł ręce. – Zapomniałeś o czymś, Scorpiusie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No! Dziękuję, Hemina! – pisnął
chłopczyk, przytulając ją w pasie i nie puszczając słonia. – Jesteś najlepszą…
najlepszą i o! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ty też jesteś najlepszy –
podsumowała ładnie, a potem oczy i kobiety, i dziecka błysnęły, gdy Draco
zaproponowała przystanek po gorącą czekoladę. Hermiona nie powstrzymała
uśmiechu, kiedy blondyn odebrał wszystkie kubki i ostrożnie poprowadził ich na
pustą akurat ławeczkę. Kiedy usiedli wręczył im gorące napoje, samemu stając by
asekurować. Przypomniała się jej inna historia z gorącą czekoladą w Paryżu, a
po spojrzeniu jasnowłosego domyśliła się, że nie tylko ona o tym właśnie
myślała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Z tego wszystkiego zapomniałem
spytać jak spotkanie z Ronaldem – zagaił, kiedy Pius skupił się na słodyczy
oraz zabawce, a im dał chwilę wytchnienia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W porządku – westchnęła z
uwielbieniem, oblizując usta i uśmiechając do rozbawionego mężczyzny. –
Przepraszam, że mu powiedziałam o was. Nie umiem kłamać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem – zaśmiał się cicho,
opierając łokcie o uda. Szare tęczówki wróciły znów do niej wesołe, ale również
zamyślone. – Czemu nie jesteście razem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Razem? – Zmarszczyła lekko
brwi, kierując na niego niezrozumiały wzrok. – Ron wybrał Quidditch, a ja bycie
aurorem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie o to…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogę jeszcze? – Scorpius
wepchnął się na miejsce między nimi, sadzając na kolanach Hermiony słonika, a
samemu robiąc błagalną minkę do ojca. – Prooosę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie sepleń, Pius, to nie
działa. I już ci wystarczy na dzisiaj słodyczy – stwierdził Draco, a kiedy
dostrzegł błysk w oczach synka, uniósł brwi. – Nawet nie zaczynaj dyskusji,
kolego. Powiedziałem, że starczy nie dlatego, bo jestem niedobry, tylko po to
by cię brzuszek w nocy nie bolał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie będzie bolał! –
zaprotestował gwałtownie chłopczyk, marszcząc nos w niezadowoleniu. – Nie
umiesz się bawić! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pius, nie zmienię zdania –
mruknął mężczyzna, obserwując niechętną akceptację synka, który wzruszył
ramionami. Wychowywanie samodzielnie malucha nie było łatwe. Bez ciepła matki,
a jedynie jej chłodne zachowanie, starał się za wszelką cenę wynagrodzić
chłopcu wszystkie smutki. Dobrze wiedział, że Scorpius bywał rozpuszczonym
dzieciakiem, ale jego celem stało się między innymi nauczenie chłopca dzielenia
ze światem i bycia egoistą. Czasem powątpiewał czy udało mu się wypełnić
którekolwiek postanowienie, bo malec zbyt wielu przyjaciół nie pozostawił w
Nowym Yorku, a już na pewno nie tęsknił za tymi kolegami. Tutaj chociaż przez
chwilę odetchnął, gdy młody nawiązał dobry kontakt z Potterami. Nie mówiąc o
Hermionie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chodź, pora wracać –
stwierdziła Hermiona, uśmiechając, bo jak na zawołanie Scorpius ziewnął głośno.
Draco skinął głową, biorąc synka na ręce, a potem szepcząc podziękowanie, gdy
odebrała od niego zabawkę oraz polaroid. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy ruszyli w kierunku domu,
Scorpius już smacznie spał, Tygrysek leżał na jego kolanach, a Hermiona i Draco
słuchali cicho grającego radia. Nie wiedziała nawet kiedy i jej powieki opadły,
a organizm na tyle rozluźnił się w obecności byłego ślizgona, że pozwolił sobie
stracić czujność. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Następnego dnia obudziła się w
swoim łóżku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szczęśliwa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
.*.*.*.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Możemy to odwołać – powiedziała
po raz piąty, kiedy reakcja Draco wciąż odbiegła od tej wymarzonej przez
dziewczynę. Malfoy natomiast posłał jej kolejne spojrzenie znad czytanych
dokumentów, które dotyczyły sprzedania udziałów firmy prawniczej Darrena Origo.
Scorpius biegał po ogródku z psami, kopiąc piłkę, a słonik Tygrysek czekał na
niego na fotelu. Wciąż bawił ją widok dziecka z pluszakiem sięgającym niemalże
do ramienia chłopca, a z którym od wczoraj się nie rozstawał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Możemy, ale nie musimy –
zgodził się, uśmiechając krzywo. – Uważasz, że nie wzbudzisz podejrzeń
odwołując wasze tradycyjne piątkowe spotkanie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Uważam, że to tradycyjne
piątkowe spotkanie nie współgra z twoją sekretną obecnością tutaj – opryskliwe
skrzeknęła, dorzucając do kominka drewna, a kiedy upewniła się, że już nie ma
nic do sprzątania, opadła na fotel. Malfoy wciąż się irytująco cieszył, a ona
traciła cierpliwość. – Zobaczymy co na to wszystko powie Harry. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ja powtarzam, że nie mam nic
przeciwko. Dość już się ukrywałem, a jak chcę coś zdziałać to muszę odwiedzić
parę osób. Draco Malfoy wraca do żywych, Mia – oznajmił jej stanowczo, wstukując
coś na komórce, a potem uśmiechając radośnie. – Do końca przyszłego tygodnia
Darren Origo opuści ten świat. A powróci potomek Malfoyów, zbiegły
śmierciożerca, czwarty towarzysz Zgubnej Kompanii Wybrańca oraz niebywale
zagadkowy dżentelmen. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zapomniałeś dodać o byciu
Mistrzem Upartości, Lordem Złych Decyzji oraz Mentorem Zguby – dodała
uprzejmie, wykrzywiając usta w okropnym grymasie. – I co im powiemy? Cześć?
Malfoy u mnie pomieszkuje? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wyjaśnimy zaistniałą sytuację i
porozmawiamy jak przystało na dorosłych ludzi – jęknął, podpisując kolejny
arkusz papieru zamaszystym ruchem. – Potem powspominamy stare, dobre czasy, a
na koniec spijemy jak zza młodu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To okropny pomysł –
wymamrotała, zaciskając powieki. Kiedy Ronald wczoraj przypomniał jej o
zbliżającym się piątku nieudolnie udała, że nie zapomniała o ich tradycji. Ale
na gacie Merlina, mądrość Ravenclaw i honor Gryffindora! Zapomniała! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Daj spokój, czy ja kiedykolwiek
wpakowałem nas w kłopoty? – żachnął się, unosząc wzrok, gdy uśmiechnęła się
wspomnienie, w którym owszem mieli niemałe problemy przez ślizgona. – Och, daj
spokój, kobieto. Raz! Ten jeden raz, a ty nie dasz mi z tym żyć!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Irytujesz mnie, Draco Lucjuszu
Malfoy – warknęła, bębniąc palcami o kolano. – Robię się wściekła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To napij się melisy albo idź
pokopać piłkę z Piusem – zaproponował, a gdy cicho burknęła coś w odpowiedzi,
westchnął i odłożył wszystkie dokumenty. – W porządku. Ustalmy coś. Oni nie
będą wściekli na ciebie. Tylko na mnie, okay?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To okropny, idiotyczny,
beznadziejny pomysł – powtórzyła, ale wzruszyła w końcu ramionami. – Niech
będzie. W razie czego powiem błyskotliwie „a nie mówiłam”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Plan Malfoya, który Hermiona w
głowie ochrzciła Najgorszym Pomysłem Tego Roku, zaczęli wprowadzać przed
zjedzeniem obiadu. Pansy wesoło zapewniła ich, że jej rodzice przyjeżdżają do
Doliny i zajmą się dziećmi, a oni sami powinni przyjść od razu do nich zjeść.
Kiedy Scorpius zapakował najważniejsze zabawki, upewnił się, że odbiorą go po
śniadaniu oraz obiecał wymyć zęby, zapakowali się do samochodu Draco i ruszyli
w kierunku domu Potterów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Malfoy przeżywał de javu, gdy
przyglądał się pięknej posiadłości, która nie dorównywała wielkością żadnej
willi, ale wciąż była duża i ładna. Tym razem zabawki z ogródka zniknęły, a
drzwi zamiast Pansy otworzył James. Weszli do holu, w którym już roznosił się
zapach obiadu, a gdzie oprócz Jamesa już czekał Regulus. Pius niecierpliwie
zrzucił z siebie ubrania, ale grzecznie poczekał na opiekunów, których starszy
z braci poprowadził korytarzem prosto aż do salonu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pansy krzątała się właśnie przy
stole w jadalni, skąd obserwowała bawiące się dzieciaki w salonie, a teraz wyszła
im naprzeciw mocno ściskając. Draco uśmiechnął się widząc radość w oczach
przyjaciółki, która wyglądała dla niego komicznie w fartuszku oraz elegancko
upiętym włosom. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam nadzieję, że nie zemdlejesz
jak go zobaczysz – parsknęła Pansy, obserwując jak mały Malfoy chwali się swoim
małym towarzyszom nową zabawką. – TED! Ile można schodzić?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówiłaś coś mu… o mnie? –
zapytał Draco, który zaczynał się bardziej denerwować spotkaniem z małym
Lupinem niż dawnymi przyjaciółmi. Widział u Hermiony zdjęcia Edwarda, ale to
wciąż nie zaspokajało jego ciekawości, jak synek Nimfadory wyrósł. A teraz miał
się o tym przekonać na własne oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Troszkę. Harry mu opowiadał co
nieco o tobie, a raczej o przyjacielu, który pomagał niszczyć horkruksy.
Ostatnio doprecyzował młodemu, że miał na myśli ciebie – przyznała, zagryzając
wargę w zamyśleniu. – Po prostu, daj mu czas. Na pewno cię pokocha. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie zdążył odpowiedzieć ani
wyrazić niepewność tym zapewnieniom. Najpierw usłyszał kroki na piętrze, a
potem po schodach zszedł chłopiec. Draco wstrzymał oddech, gdy młody Edward
Remus Lupin zatrzymał się obok Pansy. W pierwszym momencie znów poczuł się jakby
czas kopnął go w żołądek, bo przed nim stanął niemalże mały Harry Potter.
Chłopiec był szczupły, ale nie za chudy. Miał na sobie spodnie dresowe oraz
bluzkę z Yodą. Jego twarz była trochę pociągła, a policzki wciąż były miękkie
jak na tłuszczyk dziecięcy przystało. Natomiast to oczy malca były
oszałamiające. Soczysto zielone, równie intensywne co Harry’ego, równie
przenikliwe i równie bystre. Czarna czupryna również przypominała grzywę
Wybrańca z tą różnicą, że końcówki miały niebieski odcień. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teddy Lupin nie przypominał
rocznego brzdąca, którego widział po raz ostatni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teddy Lupin wyrósł na wesołego
dzieciaka, który z opowieści Pottera był niezłym łobuziakiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć, ciociu – przywitał się z
Hermioną młody Lupin, a potem stanął wprost przed nim. – Jestem Teddy… i miło
mi cię poznać… Draco?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kiedy ostatnio cię widziałem
byłeś taki mały… - szepnął blondyn, przypatrując rysom chłopca, który niepewnie
zerknął przez ramię na Pansy, a potem znów na niego. – Ale wyrosłeś!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jeszcze trochę i pójdę do Hogwartu
– dumnie odpowiedziała Ted, a sekundę później przedstawiał się onieśmielonemu
Scorpiusowi, który chyba nie rozumiał, że to jego prawdziwy kuzyn. – Mamo,
kiedy jemy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zaraz, przypilnuj na chwilę
chłopców, dobra? – poprosiła, chwytając przyjaciół pod boki i popychając do
jadalni. Draco zerknął na nią, trochę zaskoczony, że mały Lupin zwracał się do
jego przyjaciółki per mamo. A z drugiej strony z tego co mu powiedziała
Hermiona Teddy wychowywała ta dwójka, mieszkał z Potterami, a Harry i Pansy
traktowali chłopca jak pierworodnego. Nie powinno go szokować użyte słowo mamo.
A wciąż dziwiło. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Harry powinien zaraz przyjść? –
zapytała Hermiona, siadając na jednym z siedzisk i nalewając sobie kompotu. –
Może jeszcze wybije ten pomysł z
fretkowego móżdżku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jeżeli nie mieszka jednak u
Gawaina to owszem, powinien zaraz być – przytaknęła Pansy, przyglądając daniom,
które pojawiły się właśnie na stole, a po sekundzie siadając na krześle z
zadowoleniem. – Będziemy u was o dwudziestej, Mia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zdążyłaś upiec ciasto
czekoladowe? – Draco usiadł obok Granger, przysłuchując z uwagą ich rozmowie, a
jednocześnie mając świetny widok na dzieci w salonie. Teddy pokazywał chłopcom
proste sztuczki magiczne, a cała trójka z fascynacją przyglądała się jego
ruchom. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I ciasto, i paluszki słone, a
nawet może zdążę sosy do nachosów przygotować – dumnie odpowiedziała pani
Potter, a na widok miny blondyna, prychnęła. – Coś ci nie pasuje, Malfoy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Od kiedy taka z ciebie
gosposia, Parkinson? – Uśmiechnął się kąśliwie, bo dobrze pamiętał, że
dziewczyna nigdy nie miała ręki do domowych obowiązków. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Precyzując to powinieneś
powiedzieć Potter – zauważyła Hermiona, wskazując na obrączkę zadowolonej z
siebie córki Parkinsonów. – Pansy jest świetną kucharką. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powinieneś wpaść do Zimowej Róży.
Zrobię wam rezerwację jeżeli chcecie – zaproponowała pani domu, sprawdzając
jednocześnie czy czary rzucone na naczynia by utrzymywały ciepło dań jest
aktualne. – Ostatnio, Mia, powrócił twój ulubiony torcik lodowy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kusisz, kobieto – westchnęła
Hermiona, a potem posłała blondynowi uśmiech. – Tam zrozumiesz talent pani
Potter. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś tam szefem kuchni? –
dociekał Draco, bo nawet jemu obiło się już o uszy hasło Zimowa Róża, a także
jej gwiazdka Michelin. Obie jego towarzyszki parsknęły jednocześnie śmiechem, a
potem porozumiewawczo wymieniły się spojrzeniami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zimowa Róża to moja
restauracja, Draco – przyznała w końcu Pansy, rozkładając ramiona pod jego
pełnym zdumienia wzrokiem. – Jestem właścicielką oraz szefem kuchni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tego się nie spodziewałem –
powiedział w końcu mężczyzna, opadając na oparcie i unosząc brwi, gdyż nawet
tak opanowany człowiek jak Malfoy nie potrafił nie zareagować. Nie zdążył
jednak o nic dopytać, bo z salonu dobiegł go ogólny krzyk, a kiedy uniósł wzrok
zobaczył jak Harry Potter zostaje zaatakowany przez chłopców. Uśmiechnął się na
widok Teddy’ego, który również uwiesił się na szyi przyjaciela, a także gdy
Scorpius został przez dzieci dopuszczony do grupowego uścisku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zostawcie ojca i siadajcie do
stołu! – zakomenderowała Pansy, a dzieciaki posłusznie przybiegły do salonu,
nie przestając trajkotać. W ten oto sposób Pius usiadł tuż przy Hermionie, a
naprzeciwko trójki nowych przyjaciół. Pansy siedziała u szczytu stoły, a z
drugiej strony jej małżonek, który właśnie całował żonę na powitanie. Kiedy
pysznie pachnące jedzenie znalazło się na ich miskach, a początkowy chaos
uspokoił się, zapanowała radosna, rodzinna atmosfera. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco z lubością przysłuchiwał
się śmiechom dzieci, którym Harry opowiadał o dzisiejszym zadaniu w pracy, a
także wsłuchiwał się w pogawędkę Hermiony i Pansy na temat wieczoru. Musiał
przyznać, że tego brakowało mu właśnie w Nowym Yorku. Rodziny, ciepła,
śmiechów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A teraz miał to wszystko na
wyciągnięcie ręki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
*_*_*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Piątkowe tradycyjne spotkania
były święte. Od zakończenia Hogwartu ich paczka obawiała się stałego rozpadu,
każdy w końcu rozpoczął samodzielną przygodę z życiem. Ich strach był zatem na
miejscu, ale wszyscy zgodnie stwierdzili, że tego nie chcą. Zatem rozpoczęły
się dyskusje młodych ludzi jak temu zaradzić. Nie pamiętała teraz czy na ten
pomysł wpadł Theo czy może Pansy, ale na pewno plan szybko został wcielony w
życie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Piątkowe tradycyjne spotkania jak
można wywnioskować odbywały się w piątki. Zwykle były to ostatnie piątki
miesiąca, gdy starali się ustawić swoje kalendarze w ten sam sposób by mieć owy
dzień wolny wieczorem. Dzięki temu każdy mógł ustawić grafik z myślą o
spotkaniu, a jednocześnie niecierpliwie odliczać do tej chwili. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Piątkowe tradycyjne spotkania
rozpoczynały się o dwudziestej, a każdy zobowiązywał się przynieść napitek, jak
i jedzenie. Jedna osoba natomiast wybrana losowo pod koniec zabawy miała
udostępnić swój dom. Nie można było odwołać spotkania, chyba, że ogłosił ktoś
czerwony alarm. Sytuację kryzysową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dla Hermiony oczywistym faktem
było, że sekretna obecność Draco Malfoya była sytuacją kryzysową. Jednak jak
widać tylko dla niej. Harry i Pansy przystanęli na paskudny plan blondyna, a
ten niemalże cieszył się na myśl o wzięciu udziału w ich tradycji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Katastrofa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak mówiła wcześnie rano, przy
obiedzie i teraz, gdy właśnie ktoś zastukał w drzwi. Przeklęła w myślach
Malfoya, który właśnie kończył brać prysznic na górze, a potem wymusiła uśmiech
i otworzyła zamki by przywitać gościa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A już zastanawiałem się czy w
ogóle żyjesz – przywitał ją przesympatycznie Theodore Nott, wpychając do środka
z rękami pełnymi reklamówek. Hermiona burknęła coś, patrząc jak mężczyzna
zrzuca buty, a potem bez pośpiechu przechodzi do kuchni by odłożyć siatki na
stole. – Przyniosłem przekąski, bo Higgs mówi, że załatwi wam wina. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Super – odparła bez entuzjazmu,
pozwalając przyjacielowi wrócić na przedpokój w celu odwieszenia kurtki i
szalika, a sama zaczęła wyciągać zakupy. – Jak bliźniaki?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już niemalże zdrowe. Jeszcze
Lorcan trochę ciągnie nosem, ale Lysander odzyskał wigor – westchnął na
wzmiankę o synkach, by w minutę wrócić do kuchni z uśmiechem. – Lunę przywiozą
Potterowie, bo podrzuciła ich do nich. Niemalże współczuję Parkinsonom
przedszkola do pilnowania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiesz, że to uwielbiają –
parsknęła, nieruchomiejąc, gdy chłodne wciąż od zimnego wiatru palce owinęły
się wokół jej nadgarstka. Uniosła wzrok, łapiąc przenikliwe spojrzenie aurora,
który uniósł jedną brew. – Sam chcesz powyciągać swoje ulubione nachosy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ufam, że nie ich nie zjesz od
razu – stwierdził z lekkim uśmieszkiem, wzruszając ramionami. – Co ukrywasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mierzyli się spojrzeniami, a ona
biła się z myślami jak rozpocząć dyskusję na temat jej lokatora. Może najlepiej
by było powiedzieć szybko prawdę, a potem uciec do łazienki? Theodore był
bardzo opanowaną osobą, co przydawało im się w pracy, gdy Harry tracił rozum
przez emocje. Był również bystry oraz znał ją aż nazbyt dobrze, więc kłamstwo
nie wchodziło w grę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sytuacja sama się rozwiązała, a
Theo w ekspresowym tempie obrócił się i doskoczył do Malfoya by przycisnąć go
do ściany, wbić łokieć w krtań mężczyzny, a różdżkę przyłożyć do skroni.
Blondyn chrząknął, gdy stracił nagle połowę powietrza z płuc, a jego głowa
nieprzyjemnie uderzyła o ścianę. Rozchylił powieki wbijając wściekłe spojrzenie
w pochmurnego Notta, który mimo szoku w brązowym wzroku, nie odpuszczał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówiłam, że tak się to skończy
– jęknęła, wracając do wyciągania przyniesionych przekąsek. – Theo, pamiętasz
zapewne Draco. Draco, jak widzisz Theodore wciąż bywa pamiętliwym człowiekiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bardzo zabawne – mruknął auror,
puszczając w końcu dawnego współlokatora za czasów Hogwartu, a różdżkę chowając
do specjalnej uprzęży na biodrze. Cofnął się o krok, mierząc chłodnym
spojrzeniem nowoprzybyłego, który pokasływał rozmasowując z grymasem gardło. –
Draco Malfoy, nie spodziewałem się, że się kiedyś spotkamy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Theodore Nott, ostatnim razem,
gdy się widzieliśmy byłeś bardziej wychowany – sarknął blondyn, marszcząc ze
złością brwi. – Czy to nie podchodzi pod napaść? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy nie powinieneś zgłosić się
do Ministerstwa na proces, z którego poprzednim razem uciekłeś? – kulturalnie
odparł ciemnowłosy, wbijając równie niezadowolone spojrzenie w szare tęczówki.
Hermiona oparła łokcie o blat, a o dłonie wsparła brodę z zainteresowaniem
śledząc ten bój na zabójcze miny, a kąciki jej ust drżały niekontrolowanie. Nie
myliła się w swoich przypuszczeniach, bo w końcu złość ulotniła się, a ich
twarze rozświetliły w tej samej chwili promienne uśmiechy pełne nostalgii, gdy
objęli się i poklepali po plecach, jak na prawdziwych mężczyzn wypadało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Salazarze, nie przypuszczałbym,
że zostaniesz aurorem! – wykrzyknął blondyn, szturchając przyjaciela w ramię i
śmiejąc głośno. – Nott aurorem! Przecież co chwila wpadałeś w kłopoty!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówiłem ci, że prędzej to ty
znajdziesz się za kratkami! Ha! – parsknął Theo, szczerząc radośnie, a
jednocześnie wskazując palcem uśmiechniętą dziewczynę. – Skąd ty go
wytrzasnęłaś, Mia?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Uwierzysz jak powiem, że
pewnego razu wieczorem otwieram drzwi, a tam stał ten gumochłon? – zażartowała,
bo w końcu i z niej napięcie spłynęło. Może to było samolubne, ale najbardziej
obawiała się spotkania tej dwójki. Theodore był dla niej jedną z
najważniejszych osób w życiu, a Draco… A Draco był Draco. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mam wyboru – zgodził się
Nott, ale jego uwaga z powrotem wróciła do dawnego towarzysza zabaw. Hermiona
pozwoliła im zacząć kolejną dyskusję, samej zanosząc miski do salonu, gdzie
stało już parę półmisków z przekąskami oraz kubki i soki. Wybrała kolejną płytę
winylową, pozwalając gramofonowi dodać miłej atmosfery, a potem zerknęła do
kominka. Theo i Draco opadli na sofę wciąż z ożywieniem rozmawiając, a
jednocześnie od czasu do czasu pytając czy nie potrzebuje pomocy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W końcu zegar wybił ósmą, a jak
na zawołanie znowu poczuła jak magiczna bariera się ugina, a pod drzwiami
zebrały się kolejne osoby. Lżejszym krokiem ruszyła do holu, gdzie otworzyła
drzwi dla kolejnych gości, a do środka wpadło chłodne powietrze wraz ze spora
grupką ludzi. Rozpoczął się znajomy harmider, gdy każdy coś jej podawał,
całował w policzki bądź radośnie informował o nowych ploteczkach. W końcu
stanęli przed nią przyjaciele. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Harry, Pansy, Ron, Luna,
Terrence, oraz Tino. Potter, Parkinson, Weasley, Lovegood, Higgs, Harper. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przedziwna mieszanka gryfonów i
ślizgonów plus oczywiście jednej krukonki, która właśnie kończyła rozmawiać
przez telefon. Hermiona wzięła głęboki wdech, gdy ich głosy w końcu umilkły, a
ciekawskie oczy wbiły się w nią intensywnie, pełne niezrozumienia, czemu
blokowała przejście. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałam tylko powiedzieć
byście zachowali spokój. Dzisiaj będzie ktoś jeszcze, ale… zachowujmy się
racjonalnie, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
*_*_*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wpatrywali się w niego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A on wpatrywał się w nich. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zmienili się bardziej niż
przypuszczał i mniej niż spodziewał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przesunął wzrokiem po Harrym,
który bez większego zastanowienia opadł na wolny fotel, po Pansy, która ruszyła
do kuchni by powyciągać ciastka, które przyniosła. Zerknął na Rona, który
uśmiechnął się szeroko z rozbawieniem w oczach, a potem zaczął otwierać piwo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pomyluna. Pamiętał dziewczynę
przez mgłę, nigdy nie przykuwał do niej większej wagi. Kojarzył długie włosy,
dziwne ubrania, zamglone oczy oraz częste wyzwiska innych w jej kierunku. To
wspominał z uczelni, ale z czasów wojny poznał Lunę Lovegood, a nie dziwaczkę
ze szkoły. Spędzili wspólnie trochę czasu, gdy uratowali ją z jego rodzinnej
posiadłości, a on szczerze polubił blondynkę. Luna teraz wyglądała zdecydowanie
inaczej. Wciąż miała niemalże srebrzyste włosy, a oczy o niesamowicie srebrnym
kolorze. Nie były już ani zamglone, ani smutne, a wesołe i ciepłe. Dziewczyna
była szczupła, a jej styl zdecydowanie odbiegał od tego sprzed lat. Miała
proste, czarne rurki oraz koronkowy top. Jedynie pstrokaty sweter ukazywał jej
dawne fantazyjne stroje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć, Draco – powiedziała jako
pierwsza, wychodząc mu naprzeciw i obejmując na krótko. – Cieszę się, że
wróciłeś!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć, Luna – szepnął,
odrywając w końcu wzrok od doprawdy ślicznej kobiety wzrok oraz śledząc ruchy
jasnowłosej, która zajęła miejsce przy Teodorze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ren. Według ślizgonów najlepszy
szukający dekady, a według niego najbardziej uczciwy wychowanek Snape w
historii. Chłopak miał w sobie jeszcze coś z tego szlachetnego nastolatka,
który zachwycał ich wężowe koleżanki. Zielone oczy bystro mu się przyglądały,
jakby potrafił wychwycić z niego najdrobniejsze szczegóły. Terrence Higgs nie
uśmiechał się, nigdy nie robił tego zbyt często, ale jego wargi zacisnęły się w
wąską linię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tino. Jego czarne loczki, z
których kiedyś często żartowali, wciąż dumnie kręciły się przy zdecydowanie
zarysowanej szczęce, a brązowe oczy nawet w tym momencie błyszczały figlarnie.
Constantine Harper zdawał się nie stracić nic z młodzieńczego poczucia humoru,
a chociaż prezentował się teraz dojrzalej, wciąż miał w sobie coś z dziecięcego
nicponia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No proszę, kogóż moje oczy
widzą! – wykrzyknął w końcu radośnie, a usta rozciągnęły się w szelmowskim
uśmiechu. – Draco Malfoy, największy dupek w historii powrócił do żywych!
Stary, gdzieś ty się podziewał?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dużo do gadania, Harper – mruknął
w odpowiedzi, przechylając głowę by z zainteresowaniem przyjrzeć się znów całej
paczce, a potem zatrzymał wzrok na Tinie. – Tyle? Nie jesteś… wściekły?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasne, że jestem! Jak mógłbym
nie być wściekły, że zostawiłeś mnie samego na szlabanie u Filcha, a sam
zwiałeś ze swoją szajbniętą ciotką, Snapem i innymi śmierciożercami,
jednocześnie wpuszczając ich do Hogwartu, a potem udawałeś martwego przez
siedem pieprzonych lat? – zapytał lekko ślizgon, odbierając od Rona piwo, a
potem rzucając się na wolne miejsce niedaleko wciąż milczącego Higgsa. – W
skali od zera do idiotyzmu Crabbe’a plasujesz się tuż przy granicy zdobycia
tytułu najbardziej skretyniałego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powiedzmy sobie szczerze.
Malfoy, zwalił po całości, a teraz oczekuje od nas czego? Wybaczenia? Przepraszam
bardzo, ale ja się z tego wypisuje! – Terrence warknął, upijając parę łyków z
butelki, a potem ze złością wskazując na milczących przyjaciół. – A wy? Na
Salazara! Ukrywacie Malfoya?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nie do końca tak, Ren –
westchnęła Hermiona, szukając wsparcia u szepczących ze sobą Theo i Luny, potem
u spokojnego Pottera aż w końcu wbijając wzrok w drzwi do kuchni, gdzie uwijali
się Pansy z Ronem, a przy tym na pewno ich podsłuchiwali. Przesunęła
spojrzeniem po zdenerwowanym przyjacielu, nieruchomiejąc, gdy jej oczy zetknęły
się z brązowymi Harpera. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Skarbie, nie jesteśmy źli na
ciebie – zapewnił ją Tino, podając jednocześnie pozostałym wybrane trunki, a na
koniec stukając nawet ze szklaneczką blondyna. – To niezła niespodzianka i
atrakcja wieczoru, muszę przyznać umiesz zaskakiwać, ale nasza złość jest tylko
przykrywką. Jesteśmy ciut zszokowani. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ciut? – burknął Terrence,
marszcząc brwi. – Ciut zdenerwowany byłem, gdy prawie zaspaliśmy na SUMY. Ciut
zdenerwowany byłem, gdy przywieźliście mi Pottera do zszycia! Ciut zdenerwowany
byłem, gdy uciekł nam samolot! Teraz jestem wściekły!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To niesamowite, że jesteś
pediatrą – podsumował Ron, pojawiając w drzwiach z kpiącym uśmieszkiem oraz
miską z sałatką w rękach. Terrence zabijał go wzrokiem, gdy rudy przechodził
przez salon, a potem kontynuował z tą nonszalancją. – Trzeba przyznać, że to
nietypowa sytuacja, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale co? Mamy klasnąć, zapomnieć
i paść sobie w ramiona? – burknął Higgs, a na widok spojrzenia Notta, parsknął.
– Domyślam się, że tak zareagowałeś, co? Żałosna jest ta twoja lojalność wobec
kogoś kto nas porzucił, Theodorze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Od kiedy stałeś się tak
zawistny? – prychnął Harry, uśmiechając łagodnie do naburmuszonego przyjaciela,
który zwykle był najspokojniejszy. – Każdy reaguje inaczej i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I może damy w końcu dojść do
słowa Draco, hm? – przerwała kolejną dyskusję Luna, a o dziwo wszyscy
posłusznie ucichli. Draco usiadł obok blondynki, która posłała mu ciepły
uśmiech, a jej dłoń pogłaskała jego ramię w troskliwym geście. – Może zanim
wszyscy go zaczniemy oceniać i przekreślać… to damy mu szansę opowiedzieć swoją
historię? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Znamy wszyscy prawdę! Uciekł
przed procesem z Greengrass! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Znacie tylko tą wersję. A nie
znacie mojej. Nie znacie całej prawdy – szepnął Draco, przyglądając każdemu z
osobna, a czując przypływ pewności na widok lekkiego skinienia Pansy, która
zajmowała właśnie miejsce na kolanach małżonka, wygiął usta w zarozumiały uśmiech. – Chcecie poznać prawdziwą
historię? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
</div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-86313344242456914122017-11-13T00:08:00.001+01:002017-11-13T00:46:55.184+01:0009. Peace begins with a smile<div class="MsoNormal">
Obiecałam? Obiecałam!</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zapraszam na kolejny rozdział, a w następnym zapewniam będzie niezły rollercoaster z powrotem wielu wyczekiwanych postaci! Kto jest ciekawy co się dzieje z Ronem? Z Ginny? A może ktoś czeka na pojawienie się Luny bądź ślizgonów? </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Już wkrótce. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
A dzisiaj trochę spokojniej. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pozdrawiam ciepło i kolorowych snów, kochani!</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Lupi♥</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizy29Jc0lf6nH-BQ85HinnRQba9MpaxvLBdsRZVn1ILDZzf2JlvxzVBzj9W1XOJe7g3O4-T6tAVE3FDIbeHK15zYzPGrfESf44EbsLF7G22Lq0B3HYxDBQlaHrhNNh6-v_v7VZs3sALV4/s1600/1510527844428243.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="318" data-original-width="854" height="148" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizy29Jc0lf6nH-BQ85HinnRQba9MpaxvLBdsRZVn1ILDZzf2JlvxzVBzj9W1XOJe7g3O4-T6tAVE3FDIbeHK15zYzPGrfESf44EbsLF7G22Lq0B3HYxDBQlaHrhNNh6-v_v7VZs3sALV4/s400/1510527844428243.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Draco śnił. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To było pewne i to było
niesamowite. Kiedy otworzył powieki, wciąż czując wokół siebie mgliste
wspomnienie snu, żałował jedynie, że nie pamiętał, co konkretnie wytworzył jego
umysł. Niestety, to nie on został obdarzony darem zapamiętywania swoich nocnych przygód. Często
z zazdrością słuchał opowiadań syna, który żywo opisywał swoje sny. Ze
wszystkich znanych mu osób, oprócz Scorpiusa, to Hermiona była jedyną osobą, posiadającą tak ciekawą
umiejętność. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy i tym razem obrazy uciekły mu
z głowy, westchnął odwracając głowę, by zobaczyć tak utęskniony widok. Hermiona
oddychała głęboko, a jej klatka piersiowa regularnie się podnosiła. Loki
splątały się wokół jej głowy, a na policzku widniał ślad od poszewki. Miała
leciutko zarumienione policzki, a usta drżały jej od czasu do czasu. Jedną rękę
zarzuciła nad głowę, a drugą trzymała na brzuchu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czuł na udzie ciężar jej nogi, którą
musiała tam położyć podczas snu. Wpatrywał się w nią z czułością i ciekawością, o którą sam by się nie posądził. Zwykle bawiły go teksty o
obserwowaniu śpiącej osoby, która coś dla ciebie znaczy, uważając to za
przesadę. Teraz jednak sam nie umiał zmusić się do odwrócenia wzroku. Tak
bardzo chciał upewnić się przez te lata, że dobrze ją zapamiętał. Tak często
odtwarzał w myślach chwilę, gdy jak teraz dzielili łóżko i przypominał sobie
ciepło ich ciał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nieraz budził się w nocy pewien,
że gdy się odwróci, poczuje znajomy zapach cynamonu, ale za każdym razem dziwił się, wyczuwając ten bardziej kwiecisty. Dziwił się,
gdy zamiast miękkiego ciała Hermiony, napotykał dłonią dłuższą i węższą
sylwetkę Astorii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do ostatniej nocy z Astorią
zwalał winę na stres pourazowy. Albo coś podobnego. W końcu Astorii nie mógł
nic zarzucić. Była perfekcją kobiecego piękna. Czystym idealizmem. Ale czy w
życiu nie chodzi właśnie o łamanie kanonów? O bycie nieperfekcyjnym? O bycie doskonałym
w każdym calu, tylko dla jednej osoby? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Szlag – westchnął, gdy Hermiona
poruszyła się przez sen, mimochodem zahaczając nogą o jego erekcję. Draco nie
był zboczeńcem, był tylko zdrowym i sprawnym mężczyzną, a dzielenie łóżka z <s>hermionowatym</s> kobiecym ciepłem na pewno dodawało mu sił. Przewrócił
oczami na własną słabość, która uwidaczniała się poniżej jego pasa, a jego usta
wykrzywił złośliwy uśmiech na wspomnienie sprzed wielu lat. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Draco od paru tygodni nie umiał zasnąć. Gdy zamykał powieki, widział
nieruszające się ciała, słyszał krzyki cierpiących ludzi. Obserwował żniwa
wojny. Wystarczająco dużo musiał oglądać będąc przytomnym, więc doprawdy nie
widział dobrych powodów do zaśnięcia. Kiedy tylko mógł, brał warty, ale Harry i
tak w końcu kazał mu odpocząć. Teraz również leżał na swoim posłaniu
składającym się z lekko skrzypiącego, zużytego materaca oraz licznych koców. Denerwowała go
cisza, denerwowała go szorstkość materiału, a najbardziej denerwowała go jego
bezsenność. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Najwyżej mnie przeklnie – mruknął, podnosząc się w końcu, a potem
najciszej jak mógł, wymknął się z sypialni, którą dzielił z chłopakami i ruszył
do zamkniętego pomieszczenia naprzeciwko, zajmowanego przez Gryfonkę. Wślizgnął
się do środka, unosząc brwi, gdy zamiast śpiącej dziewczyny, zastał ją leżącą
na brzuchu z nosem wetkniętym w książkę. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Coś się stało? – zapytała niepewnie, podnosząc się od razu do siadu i
zrobiła zaniepokojoną minę. Draco skrzywił się, kręcąc jednak głową, by
częściowo ją uspokoić. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Ja… nie mogę spać – przyznał w końcu, przyglądając się z
zainteresowaniem jej bosym stopom, niezwykle drobnym i bladym. A jednocześnie
wciąż ciemniejszym, niż jego własne. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Chyba żadne z nas do końca nie może znów spać – odpowiedziała
łagodnie, przesuwając się i klepiąc miejsce obok siebie. Draco od
razu z tego skorzystał, naciągając jednocześnie na siebie kołdrę i opadł na
poduszki. Hermiona przesunęła się tak, by plecami oprzeć się o jego tors, a jednocześnie móc dalej czytać swoją książkę. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie jesteś już za duża na bajki? – parsknął, opierając brodę o czubek
jej rozczochranej głowy i zaśmiał się cicho, gdy wbiła mu palec w żebra. – Jeśli chcesz, mogę ci
opowiedzieć inną bajkę. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie umiesz opowiadać żartów, a chcesz opowiadać bajki? – mruknęła, a potem posłała mu uważne
spojrzenie. – Ale możesz mi poczytać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie będę czytać o Czarodzieju i skaczącym garnku. To nudna opowiastka
dla dzieci – burknął, odrzucając jej książkę na podłogę, a potem wzdychając
ciężko, ułożył ją na poduszce, a siebie umieścił tuż obok. Wetknął nos w burzę
loków, czując jak uśmiech pojawia się na jej pełnych ustach. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- To co? Jeżeli chcesz ze mną spać, musisz coś opowiedzieć – wytknęła
mu, wywołując u chłopaka kolejny chochli
chichot. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Przecież myślę – bronił się, a potem chrząknął i zaczął recytować
znany na pamięć wiersz. <br /><br />
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Wiedział, że zamknie jej tym usta, bo z niezrozumiałych dla niego powodów,
Hermiona uwielbiała język francuski. Wykorzystując zatem wieloletnie nauki
kwiecistej mowy żabojadów, zaczął szeptać do jej ucha kolejne wersy Voltaire’a.
Nie był pewien, czy to ona pierwsza usnęła, zasłuchana w jego głos, czy jednak
to on, zasnął ze słowami na ustach, wciągając w płuca zapach cynamonu i lasu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Obudził go jednak głośny gruchot, gdy Hermiona wyrwała się z jego
objęć, upadając nieprzyjemnie na ziemię. Usiadł szybko, zdumiony jej
zachowaniem i brakiem ciepła, które wtulał w siebie całą noc. Hermiona
siedziała w rozkroku na podłodze, z buszem na głowie, zaspanymi oczami i
czystym zaskoczeniem na zarumienionej buzi. Czerwone plamy na policzkach
powiększyły się, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Powiesz mi, co ty robisz, czy to twoja normalna metoda zrywania się z
łóżka? – zapytał zniecierpliwiony, gdy wciąż siedziała jak kretynka, wlepiając
w niego niepewne spojrzenie brązowych oczu. Czekolada, kawa, bursztyn, czy jednak
whisky? Chyba wykluczyłby kawowy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Przestraszyłam się, bo nie spodziewałam się… hm… no wiesz. – Machnęła
ręką, zagryzając wargę, gdy uniósł brwi. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Mnie? Zapewniam, że wczoraj sama mnie zapraszałaś. – Przewrócił
oczami, ale gdy się nie uśmiechnęła się, spoważniał. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie, nie. Znaczy pamiętam, że się kładłeś, po prostu… nie
spodziewałam się… tej części ciebie – chrząknęła, spuszczając głowę, a potem
zerwała się na nogi, szybko chwytając ubrania. <br /><br />
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Draco zamrugał, kierując wzrok za jej ręką, która znów dziwnie wykrzywiła się
pomiędzy jej nogami. Potem zerknął na poranny, codzienny widok w dolnej części
jego ciała, a jego śmiech wypełnił cały namiot. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Przestraszyłaś się mojej erekcji? – wychrypiał, zwijając się na boku
i wbił w nią zaintrygowany wzrok. – To chyba normalne, wiesz? Nie twoja reakcja, tylko ta mojego ciała. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Malfoy. Zamknij. Się. – Wydusiła z siebie, rzucając mu gniewny wzrok
i naciągnęła przez głowę bluzę. – Po prostu… nie zdarzyło mi się jeszcze. Harry
i Ron jakoś nie… nie mieli tego… nie mieli problemu śpiąc ze mną!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Sęk w tym, że nie jestem ani Potterem, ani Weasleyem – parsknął,
opierając się na łokciach i uśmiechnął się z zadowoleniem. – A ty powinnaś być spokojna.
I przyzwyczajać się. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Przyzwyczajać? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Oczywiście. Już dawno tak dobrze nie spałem! – Opuścił głowę na
poduszkę i znów parsknął śmiechem. – A
wierz mi, teraz będę cię nawiedzać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jesteś niereformowalnym imbecylem – burknęła, wychodząc z
pomieszczenia. Draco przymknął powieki, naciągając na siebie kołdrę i wciągnął
do płuc słodki zapach dziewczyny. Nie zamierzał teraz wstawać z nagrzanego
materaca. Śniadanie poczeka. I prychająca na niego lwica również. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wciąż miał ochotę wybuchnąć
śmiechem na to wspomnienie. Jak powiedział, tak się stało, a Hermiona zamiast budzić go swoim upadkiem na ziemię, zaczęła rzucać kąśliwymi
uwagami na temat owego problemu. Było to zaskakująco normalne i łatwe do
zaakceptowania, gdy ona stawała się coraz pewniejsza i bardziej rozluźniona w
jego towarzystwie, a on pragnął nauczyć ją brać z życia jak najwięcej. Bo
zasługiwała na wszystko, co najlepsze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W końcu niechętnie, ale ostrożnie
wysunął się z łóżka, otulając ją szczelnie kołdrą, a potem wymknął się do
przylegającej do pokoju łazienki, by poradzić sobie z potrzebami własnego
ciała. Starał się jednocześnie wyprzeć z głowy kpiące spojrzenie jednego z
pchlarzy Hermiony, który przebudził się podczas tej krótkiej wędrówki.
Merlinie, te psy miały jakiś talent do wpatrywania się w niego z pogardą. Nawet nie zauważył wieczorem, że Diego i Cerber mieli tu swoje
posłania przy biurku. Wszedł od razu pod prysznic i oparł czoło o kafelki, wyrzucając
z głowy głupie myśli. Przecież teraz nic nie powstrzymywało go przed pokazaniem
Hermionie, jak niewiele kryło się prawdy w słowie <i>mały</i> problem. Prysznic okazał się krótszy niż sobie wymarzył, bo w
kieszeni spodni od dresu, w którym spał, zawibrował telefon. Kolejny raz
mrucząc przekleństwa, wyciągnął komórkę i wcisnął zieloną słuchawkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czego ty chcesz, Sharman?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co, jeśli to nie ja bym
dzwonił? A na przykład jakaś gorąca laska? A sorry, zapomniałem, że żyjesz w celibacie. Ale odmówiłbyś każdej? Takiej, no nie wiem, Adriana Lima? Mam jej
numer jeśli należałaby do jakiejś wyjątkowej listy kobiet, dla których
złamałbyś te śmieszne śluby, mnichu – Draco westchnął, gdy słowa Amerykanina
atakowały go z zawrotną prędkością. – Pomijając jednak twoje dziwne fetysze, to
do jasnej cholery, możesz mi powiedzieć, gdzie ty się podziewasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To pokrzepiające, że
potrzebowałeś niemalże miesiąca, by zauważyć moją nieobecność, przyjacielu –
prychnął, zmniejszając strumień wody i podrapał się po policzku. – Wyjechałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zauważyłem, wierz mi. I nie
bądź okrutny w swej ocenie. Dobrze wiesz, że sam byłem nieobecny dwa tygodnie,
a po powrocie uznałem, że znów masz jakąś fazę izolowania się w swojej
depresji. Wyobraź sobie mój szok, gdy dowiedziałem się w twojej idiotycznej
firmie, że wziąłeś wolne, a twoje mieszkanie zastałem puste. Żeby tego było
mało, większość waszych ubrań, zabawek Piusa i innych pierdów, leżało na swoim
miejscu. A was nie było! – Daniel dalej zachowywał żartobliwy ton, <br />
ale Draco znał go na tyle, by wyczuć dobrze ukrywaną wściekłość. Zmiął w ustach
przekleństwo, wypominając sobie brak oleju w głowie. Co by to było, gdyby
Sherman wezwał policję! – Dlatego, mój popieprzony przyjacielu, może mi
wyjaśnisz, GDZIE wyjechałeś? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem w Anglii, Dan – przyznał
w końcu, stwierdzając, że chociaż tyle może mu wyznać. <br />
Daniel umilkł na dobrą minutę, dopiero po chwili odzyskując rezon. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W Anglii? Znaczy wiesz… London
Eye, królowa i ta przyszła seksowna księżniczka? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kate Middleton nie jest księżniczką
i nią nie będzie. Co najwyżej księżną, ale to niepewne, <br />
bo niedawno rozstała się z Williamem – poprawił go odruchowo, wyłączając wodę i
wyszedł na ciepłe kafelki. – I tak. W tej właśnie Anglii. Ale jak znasz jeszcze
inną Wielką Brytanię, to możesz mnie tam
poszukać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czyli co, jest wolna? Poważnie?
– Daniel skomentował coś jeszcze, ale Draco akurat wycierał włosy, więc nie
żałując, pominął ten fragment. – Kiedy
wracasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Scorpius wydaje się być
zachwycony Anglią – zignorował pytanie, spoglądając na swoje odbicie <br />
w lustrze. – Ja sam nie wiem. Dużo się zmieniło. A jednak tak wiele zostało tak
samo. Więcej, niż się spodziewałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spotkałeś ją – stwierdził
Daniel, a Draco usłyszał, jak mężczyzna mówi coś do kogoś w tle. Zapewne wracał do domu z którejś z imrez, bądź dopiero się na jakąś wybierał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kogo?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Darren… - Draco zmarszczył brwi
na dźwięk tego imienia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Danielu? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wciąż jesteś irytująco uparty –
burknął Sharman, a Draco usłyszał trzask zamykanych drzwi. – Idę się napić.
Może mi się poszczęści i znajdę sobie lepszego przyjaciela. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pozdrów ode mnie Nowy York –
poprosił, uśmiechając się na potaknięcie przyjaciela. – I błagam, nie
wydzwaniaj do mnie o tak wczesnej porze. U mnie, imbecylu, jest przed ósmą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A skąd, u diabła, miałem wiedzieć,
że postanowiłeś urządzić sobie wycieczkę na inny kontynent? – zapytał kąśliwie
mężczyzna, ale sekundę później spoważniał. – Kiedy wracasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam nadzieję, że nigdy –
odparł, naciskając czerwoną słuchawkę. Przywołał prostym zaklęciem świeże
ubrania, które założył, a potem ostatni raz spojrzał na swoje odbicie. – Nigdy.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Już nigdy tam nie wróci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdyby tylko wiedział, jak krótko będzie trwało
owe nigdy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie pamiętam, byś był takim
rannym ptaszkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco odwrócił się, zerkając na
stojącą w przejściu Pansy. Jego słodka przyjaciółka zdążyła się już przebrać z
piżamy w wygodne dżinsy i gruby sweter, a włosy miała rozpuszczone i wilgotne
po kąpieli. Trzymała na rękach młodszego syna, który machał bosymi stopami i
uśmiechał się uroczo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pierwszy raz od dawien dawna
się wyspałem – wzruszył ramionami,
przybijając piątkę dziecku, które pani Potter posadziła obok niego na sofie.
Sama Pansy podeszła do kominka, do którego dorzuciła drewna, a potem
przeciągnęła się rozkosznie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mnie obudził, ten o to, pan –
wskazała brodą Regulusa, który położył głowę na ozdobnej poduszce, <br />
a jego powieki powoli zaczęły opadać. – Jak zwykle musiał wcisnąć się nam do
łóżka tylko po to, by samemu znów usnąć. Jak ja mu zazdroszczę tej umiejętności
spania w każdym miejscu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie oszukuj Pans, na pewno nie
odziedziczył tego talentu po Harrym – parsknął, ale uśmiech zamarł mu na
ustach, gdy jej oczy przestały błyszczeć rozbawieniem. – Co się stało?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wciąż dziwnie słyszeć jego imię,
wypowiadane przez ciebie z takim… spokojem – szepnęła, podciągając kolana pod
brodę i oplotła je ramionami. – Od razu się zaprzyjaźniliście?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. To chyba byłoby niemożliwe
– zaśmiał się, przewracając oczami. – Byli tak ostrożni i nieufni wobec mnie,
jak dzikie zwierzęta. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale potem Draco się przed nami
otworzył, a my ujrzeliśmy piękno jego wnętrza i wszyscy obdarzyliśmy się
dozgonną miłością – Harry wszedł do środka, zupełnie nie przejmując się
przyłapaniem na podsłuchiwaniu, ani swoim strojem. W piżamie, z roztrzepanymi
włosami, zaspanymi oczami oraz lekkim zarostem na policzkach, wyglądał zabawnie
w pięknym, gustownie urządzonym wnętrzu. A jednocześnie tak pewnie, jakby
dobrze wiedział, że to wszystko i tak należy do niego, więc po co ma się do tego
stroić? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pięknie powiedziane –
stwierdził, wyciągając przed siebie nogi i przyjrzał się, jak zielonooki muska
odruchowo ustami czoło małżonki, a potem narzuca na śpiącego synka jakiś koc. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wcześnie wstaliście – zauważył
Harry, ziewając przeciągle. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ty również – odparła Pansy,
mrużąc powieki. – Nie powinieneś dziś spać do jedenastej? Odespać cały tydzień pracy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powinienem, ale zadzwonił
telefon… - Harry uniósł dłoń, nim była ślizgonka zdążyła się odezwać. –
Spokojnie, fiołku, wyłączyłem go. I nie odebrałem wcześniej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco zerknął na przyjaciółkę,
która uśmiechnęła się w dziwny sposób. Nigdy wcześniej nie widział <br />
w jej wykonaniu, tak ciepłego oraz wdzięcznego wygięcia ust w uśmiechu. Jej
oczy błysnęły zabawnie, gdy Harry wykrzywił swoją twarz w podobny sposób. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co powiecie na spacer po
śniadaniu? – zaproponowała Pansy, bawiąc się końcówką swoich włosów. – Przejdziemy
się po plaży?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hemina, wstawaj! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona jęknęła, gdy jej ciało
zostało pozbawione przyjemnej, ciepłej kołdry. Zadrżała, kiedy kilka małych
paluchów zaczęło ją szturchać, a głosy chłopców pospiesznie wyciągały ją ze
słodkich snów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ciocia, wstawaj! Idziemy na
spacer! No! Ciocia! – James usiadł na niej okrakiem, chwytając ją za policzki.
– Cioooocia, budzimy się! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przecież Hemina już nie śpi!
Hemina zawsze wstaje pierwsza! – Scorpius pociągnął ją delikatnie za loczek i
chuchnął jej we włosy. – Nie śpisz, prawda? Hemina, wiemy, że nie śpisz! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kiedy prosiłam was o obudzenie
cioci, nie miałam na myśli barbarzyńskiego ataku w jej własnym łóżku! – na ratunek
przybyła jej Pansy, ale ulga trwała jedynie chwilę. Zdradziecka żmija. – Hermiono, raz, dwa! Idziemy na spacer! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, do złamanej różdżki! Już
wstaję! – westchnęła niczym męczennica, uniosła powieki i napotkała nad sobą dwie głowy chłopców. James wciąż miał wargi upaćkane w
kakao, a Pius palce lepkie od masła orzechowego. Obaj byli ubrani, a ich oczy
tryskały radością. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No nareszcie! – ucieszył się
Jamie, zeskakując na podłogę i zaczął tańczyć swój taniec zwycięstwa. – Idziemy
na spacer! Idziemy na spacer! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Idziemy na spacer! – Scorpius
dołączył do James’a, a po sekundzie obaj zniknęli za drzwiami, przekrzykując
się, że trzeba szybko założyć buty i na wyjść na dwór. Hermiona posłała Pansy
rozbawione spojrzenie, a potem ignorując znaczący wzrok pani Potter, który
spoczął na piżamie Draco wiszącej na fotelu, podniosła się i przeciągnęła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na spacer? Jest zimno, i
brzydko, i mglisto, i chłodno i nie lepiej zostać w łóżku? – wymamrotała,
wyglądając przez duże okno, a potem zajęczała, gdy Pansy bez zawahania
wskoczyła na nią z rozbiegu. Hermiona zaklinała w tym momencie, że swojego ADHD James nie
odziedziczył w genach Potterów, a tej o to primadonny, która objęła ją za szyję
i przyciągnęła do siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co powiesz na soczystego
buziaka w rekompensacie? – zaproponowała uwodzicielsko, przybliżając swoją
twarz do twarzy Hermiony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O na Merlina, to ja już wolę
wstać, niż mieć styczność z ustami, które nie wiadomo co robią z moim
przyjacielem! – pisnęła, wyplątując się z kołdry i odskoczyła od rechoczącej
Pansy, która przybrała pozę modelki i wygięła brew ku górze. – Wyglądasz jak
zmokły hipogryf, panno kusząca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie powiem, kogo ty mi
przypominasz z tą czupryną – parsknęła Pansy, cmokając z udawanym oburzeniem. –
Zaczyna się na „Ha”, a kończy na –„grid”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wara od moich włosów, gadzino –
syknęła teatralnie Hermiona, wyciągając z szafy świeże spodnie oraz gruby
sweter. Skoro Pansy zdecydowała się na sweter zamiast bluzy, a rzecz wszystkim
znana, że nie przeszkadza jej zimny wiatr, to oznaczało, że na dworze jest chłodniej
niż przypuszczała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czekamy na dole, Nia! -
usłyszała nim zamknęła za sobą drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Trzydzieści minut później,
Hermiona żałowała wyboru przyjaciół. Czemu nie mogła zaprzyjaźnić się jednak z
Cho Chang, która na pewno nie cieszyłaby się jak głupia z lodowatych powiewów wiatru,
głośnego szumu fal i zapadającego się pod stopami piasku. Nie, ona musiała
zdecydować się na chłopaka z kompleksem bohatera, dziewczynę czerpiącą radochę
z zimna oraz blondyna wyglądającego zdecydowanie za dobrze, nawet w czapce i
kapturze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Możesz przestać tak robić? –
zapytała niezrównoważoną psychicznie małżonkę przyjaciela, która właśnie
dreptała obok niej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale jak? – Pansy uniosła brwi,
wciąż szczerząc się radośnie i obserwowała swoich synów, którzy ganiali ze
Scorpiusem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Tak. Z twarzą – wskazała jej
usta, zbyt różowe, zbyt pełne, zbyt radosne. – To irytujące.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To, skarbie, jest uśmiech –
sarknęła ciemnowłosa, przewracając oczami. – I nie udawaj już takiej
naburmuszonej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona ugryzła kolejny kęs
pączka, którego Delaney litościwie podała jej przed wyjściem. Postanowiła
zignorować towarzyszkę, która rzecz jasna miała rację. Wciągnęła do płuc
rześkie, słone powietrze, a potem zerknęła na szare fale. Uderzały o piach
niesystematycznie, raz mocniej, raz lżej, dając jednocześnie dzieciakom zabawę
w uciekanie przed wodą. Diego i Cerber biegali wesoło za maluchami, goniąc ich
radośnie. Obróciła się za siebie, by dojrzeć zrelaksowanego Pottera, który w paru krokach ich dogonił, a potem zaczął się przepychać z roześmianą żoną.
Parę metrów za nimi kroczył samotnie Draco, wpatrując się w horyzont z tym
dobrze jej znanym, grymasem zamyślenia. Pogratulowała sobie głupoty, gdy
przecząc własnym obietnicom zatrzymała się, by na niego poczekać. To nie tak,
że dawna niechęć do Malfoy’a wróciła. Ona zapewne już dawno umarła śmiercią
naturalną podczas wojny. Teraz jedynie obawiała się swoich zdradzieckich
reakcji na jego ponowną bliskość, do której on dążył. Może nie tak postępuje
rasowy Gryfon, ale ona naprawdę wolała nie łamać sobie kolejny raz serca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czuj się swobodna w podziwianiu
mnie – pożałowała swojego czynu od razu, gdy tylko otworzył usta. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O głupoto, bądź pozdrowiona! –
przełknęła ostatni kęs słodkiego pączka, wzdychając z zadowoleniem. – Co zaprząta tą twoją pustą główkę, Malfoy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak łatwo mi wyobrazić sobie,
że ostatnia dekada nie miała miejsca – mruknął cicho, wyciągając rękę i musnął
kciukiem kącik jej ust. Wstrzymała oddech, powstrzymując chęć zbliżenia się do
niego <br />
i jedynie wpatrywała się z uwagą w jego ruchy. Draco przytrzymał rękę
zdecydowanie zbyt długo, przesuwając palcem po jej dolnej wardze, a potem z
dziwnym głodem zerknął głęboko w oczy Hermiony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wydaje mi się niemożliwe, by
wrócić do tych czasów – westchnęła, uśmiechając się lekko i zrobiła krok w tył,
a potem ruszyła powoli za idącymi już daleko na przedzie przyjaciółmi. – No
wiesz, masz syna, Pansy i Harry są małżeństwem, życie toczy się dalej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogłoby zwolnić – jęknął,
posłusznie dostosowując swój krok do jej, a potem kopnął jakiś kamyk. – Granger,
znam tę minę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jaką minę? – obruszyła się,
wciskając ręce do kieszeni i wzdrygnęła się, gdy chłodniejszy podmuch wdarł się
przez szalik. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tę, kiedy zastanawiasz się, czy
możesz zadać mi pytanie – parsknął, posyłając jej bezczelny, zadowolony
uśmiech. – Możesz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ludzki pan się znalazł –
bąknęła, ale uśmiech dość szybko zniknął jej z ust. – Po prostu… zastanawiam
się, czy… okay. Malfoy, ani razu nie spytałeś o swoich rodziców, o
Greengrassów, <br />
o Rona, o ślizgonów. Czemu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo jestem tchórzem – Draco
przyglądał się jej z dziwnym rozbawieniem w szarych, zmęczonych oczach. – Bo
teraz, mój powrót jest słodkim snem. A kiedy w końcu spotkam ich wszystkich… to
się skończy. Powrócą demony przeszłości. Póki mam tylko was, czuję… spokój.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W porządku – nie musiała
dodawać, że to w końcu się stanie. Świat dowie się o powrocie Dracona Malfoy’a. Syna śmierciożercy, zdrajcy, poplecznika Czarnego Pana, który
uciekł z kraju wraz ze swoją narzeczoną, tuż po wojnie. Czekała go ciężka walka z
przeszłością. – Nie jesteś tchórzem, Malfoy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem, Mia. Inaczej nasza
teraźniejszość, wyglądałaby zupełnie inaczej – westchnął, rzucając wzrokiem na
idące przed nimi małżeństwo. – Gdybym był odważniejszy, nie uciekłbym przed
samym sobą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale tak widocznie musiało się
wydarzyć, Draco. Podjąłeś decyzje, które wydawały się wtedy słuszne, bądź
konieczne, a teraz przyjdzie ci za nie zapłacić. Ale to nic, naprawdę. Ważne,
że nie jesteś sam. – Hermiona szturchnęła go ramieniem, posyłając mu krzepiący
uśmiech. – Jesteśmy drużyną, pamiętasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pamiętam – Draco poczuł, jak
supeł w jego brzuchu się rozluźnia, gdy brązowe tęczówki zamigotały ciepłem.
Chwilę później, zrównali krok z państwem Potter, którzy dyskutowali o czymś
radośnie. Hermiona zapomniała o tym, jak brutalnie wyciągnięto ją z ciepłego
łóżka, zapomniała o chłodnym wietrze i pochmurnej pogodzie. Bo idąc z tymi ludźmi,
trzymając Pansy pod rękę, obserwując chłopców szukających muszelek, widząc
droczących się mężczyzn, mogła zapomnieć. O wszystkim. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mogła poczuć dawno zapomniane
uczucie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bezpieczeństwo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niestety. Życie, Los, Karma, Bóg,
czy inna złośliwość panująca nad Wszechświatem, lubiła dokuczać Hermionie.
Kiedy więc jedli obiad, zaśmiewając z anegdotek Edwarda, a jednocześnie prosząc
o dokładki pieczonych ziemniaków, bo spacer wyczerpał ich zapasy energii, nie
zwrócili zbytnio uwagi na dzwonek do drzwi. Hermiona nie zdążyła odstawić
kieliszka, gdy w przejściu stanął skołowany kamerdyner państwa Parkinson, a
ojciec Pansy uniósł brwi z pytaniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kto nas nawiedził? – zapytał
wciąż rozluźniony mężczyzna, odsuwając krzesło, by stanąć na nogi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cóż, tak na prawdę, to do
panicza Pottera – odpowiedział Arthur, rzucając spojrzenie zaskoczonemu
Harry’emu. Zielonooki podniósł się powoli, przepraszając ich i wyszedł z
pokoju. Pansy westchnęła ciężko, krzywiąc się i ruszyła za mężem. Hermiona skrzyżowała
spojrzenia z blondynem, a po sekundzie również oni wyszli z jadalni, pozostawiając
rozgadane dzieciaki z dziadkami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona bez zastanowienia
ruszyła do najbliższego salonu od głównych drzwi, bo tam zwykle przyjmowano
pospiesznie gości. Nie zaskoczyło ją zatem, że to tam, kamerdyner skierował
owego gościa, który zakłócił im słodki wypoczynek. Jednak sama osoba stojąca
przy oknie, z teczką pod pachą, była niemałym mankamentem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O ile obecność panny Granger
mnie nie zdumiewa, tak pana Malfoy’a nie spodziewałem się tu spotkać – Gawain
Robards uniósł brwi, wsuwając kciuki do kieszeni wytartych spodni i kiwnął im
głową na powitanie. – Wybaczcie, że przerwałem wam rodzinne spotkanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Obecność Draco jest ściśle
tajna, Gawain, więc prosiłbym o dyskrecję – bardziej stwierdził, niż poprosił
Harry, a Hermiona mogła w tym momencie zobaczyć, jak z ich dobrotliwego
przyjaciela przemienia się w diabelsko świetnego w swoim fachu aurora. Nikt nie
zaprotestowałby teraz awansowaniu go na Szefa Biura Aurorów, mimo młodego
wieku. Nie dziwił jej zatem zamiar uczynienia go nim przez Robardsa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co jest takie ważne, że aurorzy
koniecznie potrzebują do tego mojego męża? – zapytała Pansy, opierając dłonie
na biodrach. – Mam nadzieję, że to sprawa państwowa, bo inaczej proszę mi
wierzyć, wyrzucę pana za drzwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie nazwałbym tego sprawą
państwową – uniósł do góry ręce, gdy
Pansy już przygotowywała swoją tyradę. – Ale dla was raczej ważną. Chodzi o
naszego Poetę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poetę? – Draco przerwał ciszę,
która zapadła po ostatniej wypowiedzi Robardsa. Spojrzał na Harry’ego, który
nagle wyprostował się niczym struna, a jego dłonie zacisnęły się w pięści.
Stojąca za nim Pansy, zamarła, a jej oczy rozszerzyły się zaskoczone. Ale
najbardziej zaintrygowała go reakcja Hermiony. Granger wydawałaby się nieporuszona,
gdyby nie nagła bladość oraz delikatne drżenie jej dłoni. Widział, jak wytarła
palce o spodnie, starając się zająć czymś ręce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Domyślam się, że przybył pan
niedawno i nie zdążył dowiedzieć się o naszych ostatnich problemach z przestępczością. Swoją drogą prosiłbym
was o nieukrywanie w przyszłości tak istotnych szczegółów, jakim jest między
innymi, powrót byłego śmierciożercy do Londynu – bąknął, rzucając twarde
spojrzenie Potterowi, który nic sobie z tego nie robiąc, podszedł do barku i wyciągnął
szklaneczkę i butelkę whisky. – Hermiono, czy moglibyśmy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. – Harry przerwał swojemu przełożonemu, któremu
opadły ramiona, ale nie skrytykował ostrego tonu Wybrańca. Zamiast tego skinął
głową obserwując, jak zielonooki podchodzi z pełną szklanką do przyjaciółki i
wciska ją w jej drżące dłonie. – Do dna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc? – Draco przestąpił z nogi
na nogę, gdy zdołał powstrzymać komentarz na temat szybkiego opróżnienia
szklaneczki przez Hermionę. – Kim jest Poeta?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Harry ci to wyjaśni. Nia,
chodź. Może wrócimy do pokoju, co? – Pansy przysunęła się do przyjaciółki,
opiekuńczo obejmując ją ramieniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, jest w porządku – Hermiona
westchnęła, odsuwając się od byłej ślizgonki, a potem zmęczonymi oczami
spojrzała wprost na blondyna. – Poeta jest mordercą. Brutalnym, niebezpiecznym,
obsesyjnym mordercą. Pierwszy raz pojawił się trzy lata temu i wciąż udaje mu
się uciec, chociaż robiliśmy, co mogliśmy, by go złapać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale dlaczego Poeta? – drążył,
dobrze wiedząc, że miny przyjaciół ukrywają więcej niż chcieli powiedzieć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ponieważ każde morderstwo
zostaje ukończone ustawieniem ofiar w pewnych scenach. Mieliśmy już Romeo i Julię, Orfeusza i Eurydykę, a nawet Psyche oraz Erosa.
Oraz kilka więcej – Gawain zginał po
kolei palce, pochmurniejąc. – Zabójca jest zagadką. Pieprzoną zagadką, którą
staramy się rozwiązać od ponad trzech lat i gówno nam wychodzi. A każde jego
dzieło, jest dedykowane ukochanej Poety. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mi – Hermiona przekrzywiła
lekko głowę, obserwując jego reakcję. Draco powstrzymywał się ze wszystkich
sił, by nie zachować się zbyt gwałtownie, ale nie mógł utrzymać pokerowej
twarzy. Wbił szare tęczówki w przestraszoną, smętną sylwetkę Gryfonki, która
zerknęła do pustej szklaneczki z utęsknieniem. Sam napiłby się w tym momencie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czyli jakiś psychol, zamiast
przysyłać ci kwiatki, zostawia trupy? – podsumował, opierając się biodrem o
fotel i skrzyżował ramiona na torsie. Kąciki ust Hermiony zadrżały, gdy
przytaknęła. – Kurwa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ładne podsumowanie – skwitował
Harry, machnięciem dłoni przywołując do pokoju buty oraz płaszcz. Pansy skrzywiła się kolejny raz, piorunując wzrokiem Robardsa,
który poprawił poły własnej kurtki, a potem zerknął na zegarek. Draco
całkowicie inaczej wyobrażał sobie tego mężczyznę i chociaż widział go wcześniej w telewizji, to wciąż spodziewał się czegoś
innego. Gawain miał reputację świetnego szefa, który jest szorstki, twardy oraz
dokładny. Wiedział, że wzbudza w Anglii duży respekt, a inni dyrektorzy w
Ministerstwie nie śmieli mu się zbytnio przeciwstawiać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Dlatego w jego myślach wykreował się wizerunek mężczyzny w starszym wieku, z
posiwiałymi włosami oraz o pomarszczonej, doświadczonej twarzy. Jakże się
zawiódł. Przed nim stał mężczyzna przed pięćdziesiątką, o ogorzałej słońcem
twarzy z dwudniowym zarostem oraz gęstymi, ciemnymi włosami. Ubrany w idealnie
skrojony garnitur, elegancki płaszcz oraz trzymając pod pachą parasol,
przypominał brytyjskiego dżentelmena dawnych lat. Kwadratowa szczęka zdradzała
zdecydowany charakter, lekko przekrzywiony nos świadczył o częstych złamaniach,
a bystre oczy o wciąż świetnie analizującym umyśle. Draco przesunął wzrok na
Harry’ego, który zdążył założyć już swoje ciężkie buty, a na ramiona zarzucił
długi, wysłużony płaszcz. Stojąc obok siebie, eksponowali kontrast między sobą,
a z drugiej strony, blondyn widział ich zażyłość. To, jak Gawain obrzucił
towarzysza wzrokiem, a potem poklepał po ramieniu. Nawet Pansy – wciąż bocząca się – przysunęła się
do nich bliżej, by poprawić kołnierzyk męża. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hermiono, gdybyś zechciała…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie – Harry znów mu przerwał, co starszy
skwitował cichym prychnięciem, ale posłusznie zacisnął usta w cienką linię. –
Hermiony w to nie mieszaj. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ciężko mnie w to nie mieszać,
skoro to wszystko przeze mnie – zauważyła chłodno Gryfonka, uśmiechając się
krzywo do zirytowanego już nieposłuszeństwem młodszego aurora, mężczyzny. –
Jestem do twojej dyspozycji. Wiesz, gdzie mnie szukać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziękuję – mruknął Gawain,
prostując się i rzucając protekcjonalne spojrzenie towarzyszowi. – Idziemy?
Pansy, wybacz to wtargnięcie. Obiecałbym, że to ostatni raz, ale… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz mi go zwrócić w jednym
kawałku, Robards, albo inaczej porozmawiamy – rzuciła pani Potter, całując
zielonookiego w policzek. – A ty pamiętaj, że masz żonę i dwójkę dzieci, więc
nie zgrywaj bohatera. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco jeszcze raz pożegnał się z
Szefem Biura Aurorów oraz jego przyszłym następcą, a potem długo wpatrywał się
w drzwi za którymi zniknęli. Pansy bąknęła kilka słów, nim zostawiła ich w
salonie, a z tego co zrozumiał, postanowiła zająć się chłopcami. Blondyn przesunął wzrok
na Hermionę, która podeszła do barku, by dolać sobie alkoholu i teraz sączyła
go powoli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Granger, musimy chyba poważnie
porozmawiać – wpatrywał się w nią, kiedy powolnym ruchem przesuwała ręką ze
szklanką, wzbudzając znajdującą się w środku ciecz w ruch.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Malfoy – jednym ruchem przechyliła szklaneczkę, a
złota zawartość zniknęła w jej ustach. Odstawiła kryształ z cichym stuknięciem na blat, jednocześnie unosząc głowę do
góry, by ich spojrzenia się skrzyżowały. – Chyba jednak nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czyli co? Udajemy, że ostatnie
piętnaście minut, to wytwór mojej wyobraźni? – przewrócił oczami, marszcząc
brwi. – Nie. Zauważ, że delikatnie cię do tej rozmowy zmuszam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty zauważ, że delikatnie
staram się jej uniknąć – parsknęła, ale sekundę później skinęła powoli głową. –
Dobrze. Porozmawiajmy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie sądziłem, że się odważysz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W sumie, ja też, ale gdzie
mogłam uciec? – Hermiona odwróciła wzrok od ognia, w który wpatrywała się przez ostatnią godzinę. Kiedy
Draco poszedł położyć synka do łóżka, ona wykorzystała chwilę na prysznic, a
potem ukradkiem poszła do ulubionego pokoju w posiadłości Parkinsonów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do biblioteki. Nie zaskoczył ją ogień w kominku, ani stojąca już tam herbata.
Skrzaty Parkinsonów znały ją lepiej, niż przypuszczała, ale bez marudzenia z
chęcią sięgnęła po napar. Skulona na jednym <br />
z trzech foteli, sączyła gorącą herbatę i zastanawiała się, jak najlepiej
poprowadzić zbliżającą się rozmowę. Przyglądała się jednocześnie Cerberowi,
wylegującemu się bezczelnie przed kominkiem, jakby to on miał pomóc jej z tym
problemem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Domyślam się, że twoja ładna
główka już wymyśliła tysiąc alternatyw, jak zgrabnie udaremnić naszą pogawędkę
– westchnął, opadając na fotel stojący najbliżej niej i wyciągnął przed siebie
nogi. Hermiona zauważyła, że i on sam zdążył się przebrać. Teraz miał na sobie
pogniecioną koszulkę<br />
oraz luźne spodnie dresowe. – Czy nie
możemy po prostu, pobawić się w szczerość, jak za dawnych czasów? <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sęk w tym, że teraz nie
zakończymy znajomości w najbliższym czasie, tak jak mogliśmy wtedy. <br />
Ani nie umrzemy, ani nie wyjedziemy… prawdopodobnie. Dlatego trudniej jest w to
grać – zauważyła, opierając skroń o oparcie i odwróciła się bardziej w jego
stronę. – Niech będzie. Powiem ci tyle, ile uważam, że wymaga sytuacja. I liczę, że będzie to działać w obie strony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Lubię to, jak bardzo wierzysz w
swoje umiejętności do targowania się – prychnął, ale przytaknął. – W porównaniu
z tobą, jestem jak otwarta księga. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Role się odwróciły, co? – uśmiechnęła
się gorzko, splatając dłonie, a potem westchnęła. – Co chcesz wiedzieć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wszystko – odparł od razu,
unosząc kąciki ust do góry. – Zacznijmy od początku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Po wojnie wróciłam do Hogwartu.
Nie wiem, co mi przyszło do głowy, ale w tamtym momencie byłam pewna, że robię
dobrze. Wróciłam do szkoły, którą w wakacje pomagałam odbudować – Hermiona
oblizała usta, podciągając kolana pod brodę. – W czasie tamtego roku,
zaprzyjaźniłam się <br />
z Pansy i resztą. Przez cały tamten rok, nie mogłam znaleźć pomysłu na to, co
chciałabym robić później. Harry i Ron dostali się do szkoły aurorskiej, w
której osiągali zaskakująco dobre wyniki. Cóż, poszłam za głosem rozumu i dołączyłam do nich po roku. Nie trwało to
długo, gdy ukończyliśmy pierwsze etapy z niezłymi sukcesami. Wtedy właśnie
skontaktowało się z nami FBA. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Federalne Biuro Aurorskie? No
proszę, co zrobiliście?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ha! Też myśleliśmy, że przyszło
nam zapłacić za wojenne zbrodnie. Te jednak, od razu zostały wybaczone, a my
dostaliśmy ofertę szkolenia oraz dołączenia do nich – Draco zagwizdał, kiedy dziewczyna poruszyła zabawnie brwiami. – Takich ofert się nie odrzuca.
Szczerze, wciąż jestem w szoku, ale udało się nam zaliczyć testy. Z bólem przyznaję, że to Harry
przebił nas wszystkich. Problem w tym, że wciąż nie znalazłam niczego, co
zainteresowałoby mnie na dłużej. Aż pewnego dnia… - przerwała na chwilę, jakby
odlatując gdzieś myślami, nim powróciła do niego. – Dostaliśmy zadanie jakich wiele, ale dodatkowo dołączył do nas zwerbowany
haker. Facet, trzeba przyznać, miał dar do łamania wszystkich zabezpieczeń. I
tak zaczęła się moja nowa zabawa z komputerami, systemami i analizami. W końcu znalazłam coś, co było niemałym
wyzwaniem i sprawiało mi radość. Capell szybko stał się nam bliski. Po tym zadaniu
przydzielili go gdzie indziej, ale pozostaliśmy w kontakcie. Wszystko zaczęło się układać sielankowo. Ślub
Pansy i Harry’ego zbliżał się wielkimi krokami, zaczynaliśmy żyć na nowo. I
wtedy pojawił się Poeta. Małe morderstwa zmieniły się w spektakularne sceny,
najpiękniejszych dzieł literackich –
parsknęła szorstkim, krótkim śmiechem. – W każdej z nich, obowiązkowo umieszcza
brązowowłosą dziewczynę, w miarę podobną do mnie. Czasem zostawiał pisane krwią
wierszyki, czasem obsypywał zwłoki kwiatami. Dla mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co było dalej? – zapytał, kiedy
znów uciekła od niego myślami. Brązowe spojrzenie odzyskało na chwilę ostrość,
gdy wyrwał ją z własnych rozmyślań. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zaczęłam być paranoikiem.
Miałam wrażenie, że ktoś wciąż mnie śledzi, każda mijana osoba wydawała mi się
mordercą – przekrzywiła głowę,
wystukując palcami nieznany mu rytm. – Zaczęłam widzieć Kaptur. Był wszędzie.
Kiedy patrzyłam przez okno – stał tam. W deszczu, w burzy, w słońcu. Zawsze tam
stał. Kiedy szłam ulicą, widziałam go parę metrów za sobą. Kaptur zaczął mnie
prześladować. Wiele razy wzywałam aurorów, gdy wydawało mi się, że tym razem
zaatakuje, ale… nie było po nim śladów. Wracałam do domu i wiedziałam, że ktoś
tam był przede mną. Ale nie było dowodów. Prasa dowiedziała się o moich
częstych wezwaniach. Capell postanowił pomóc mi dokończyć ostatnie sprawy, bym
mogła wziąć wolne. Ale pojawił się nowy problem. Trafiliśmy na niezły przełom…
znaczy on. To… duża sprawa, nie mogę ci teraz zdradzić za dużo. Ale byliśmy tak
blisko… jak nigdy. Ostatnie tygodnie i mielibyśmy go na haczyku – pokręciła głową, opuszczając rękę, którą
sekundę wcześniej pokazywała, jak niewiele dzieliło ich od zakończenia. – Ktoś
sypnął. Nie wiem nawet, kto. Wracaliśmy z Capellem… kiedy… musieliśmy przerwać misję.
Zostaliśmy spaleni. Sprzedałam dom rodziców i uciekłam z Londynu. Miejsce
mojego domu do tej pory, zna tylko krąg wybranych osób.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A Poeta?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie odzywał się przez ostatnie
cztery miesiące? – wzruszyła ramionami, masując palcami skroń. – Złapaliśmy
wtedy takiego człowieka, który uważał się za Poetę. Widać, jak
przypuszczaliśmy, człowiek więcej się chwalił, niż działał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czemu wrócił akurat teraz? –
drążył, zerkając do jej pustego kubka i westchnął z rozczarowaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może to spóźniony prezent
urodzinowy? – zaproponowała lekko, znowu uciekając gdzieś myślami. – Nie wiem.
Nie umiem pojąć funkcjonowania jego zepsutego umysłu. To frustrujące. A teraz
dodatkowo i mnie mają za wariatkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja tam oszalałbym, na twoim
miejscu – stwierdził szczerze, przeciągając się i podrapał się po karku. –
Poznam tego całego Capell’a?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wydaje mi się, byś miał
sposobność – westchnęła, spoglądając w ogień i spochmurniała. – Ben odszedł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ben? Benjamin Capell –
powtórzył, przypominając sobie, że już kiedyś słyszał to połączenie. Harry pokazywał mu przecież zdjęcie Hermiony oraz tego mężczyzny. Blondyna z
brązowymi oczami, który siedział zdecydowanie zbyt blisko Gryfonki. – Coś obiło
mi się o uszy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A to akurat ciekawe, bo nasi
przyjaciele ochrzcili ten temat jako tabu – wykrzywiła usta w uśmiechu,
nakręcając na palec swobodnie opadający pukiel. – Podobno mi odbija, gdy o
niego chodzi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Odbija?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Miałam jakiś czas temu mały
incydent. Załamanie nerwowe. Stres pourazowy. Podobno mój umysł nie wytrzymał i
rozpadł się na kawałki, a wraz z nim moja stabilność emocjonalna – wzruszyła
ramionami, jakby wzmianka o problemie z depresją była popularnym tematem
przyjacielskich rozmów. – Wiesz, jakie to uczucie postradać rozum? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Coś tam wiem – odpowiedział,
uśmiechając się ciepło, gdy znów zerknęła na niego z ukosa. – Czy jest coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mnóstwo. Ale to nie teraz – machnęła
ręką, przeciągając się ziewnęła głośno. Prychnął, gdy z opóźnieniem zasłoniła usta, a jej oczy zamigotały wesoło. – Wystarczy na
dziś ciężkich tematów, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie podasz mi serum prawdy, by
wszystkiego się dowiedzieć? No, proszę, dorosłaś? – prychnął, pochylając się do
przodu, ale po chwili odchylił się, gdy dziewczyna niespodziewanie stanęła tuż
przy jego fotelu. Oparła się kolanami o jego uda, a dłonie umieściła na zagłówku.
Ich twarze dzieliło <br />
z dziesięć centymetrów, gdy przeciągłym spojrzeniem, przesunęła po jego
sylwetce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco Malfoy, to niesamowicie
satysfakcjonujące uczucie, wiedzieć, że nie masz pojęcia, co się wokół ciebie
dzieje – szepnęła, uderzając lekko czubkiem swojego nosa o jego własny i znieruchomiała. – Bądź grzeczny, a pomogę ci wszystko odkryć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślałem, że wolisz
niegrzecznych chłopców – mruknął, wciągając do płuc jej kuszący zapach. Z trudem utrzymał ręce na oparciu, chociaż, aż świerzbiły go palce, by przyciągnąć
ją jeszcze bliżej. Słodki oddech dziewczyny drażnił jego usta, gdy wciąż nie
odsuwając się, wbijała uporczywy wzrok <br />
w jego oczy. – Granger, przestań. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Malfoy, Malfoy, Malfoy… -
zaśmiała się, przechyliła głowę i odsuwając się powoli, wskazującym palcem przesunęła po jego mostku
i zatrzymała się tuż nad jego sercem. – Sam zacząłeś tę grę, więc sam musisz ją zakończyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nim zdążył zapytać, co dokładnie
miała na myśli, dziewczyna z gracją poderwała się do góry, odwróciła się na
pięcie i szybkim krokiem wyszła z biblioteki. Draco syknął, czując jak jego
serce wciąż gwałtownie bije. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szlag. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A Cerber obrzucił go niemalże
pobłażliwym, psim spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Cześć. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Hermiona podniosła głowę, kierując wzrok na stojącego przed jej
stolikiem chłopaka. Przesunęła wzrokiem po całej szczupłej, męskiej sylwetce,
zawieszając spojrzenie z powrotem na jego twarzy. Poderwała się do góry, bo od
razu zdenerwowało ją, jak wysoko musiała zadzierać głowę. Mimo, że do najniższych się nie zaliczała, to chłopak wciąż górował nad nią
parę centymetrów. Niespodziewany gość miał zaczesane do tyłu, jasne włosy,
opaloną cerę i białe, równe żeby. Brązowe oczy wpatrywały się w nią, równie oceniająco, co jej w niego. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Cześć – odpowiedziała w końcu, unosząc pytająco brwi. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Szukam aurora Pottera, podobno powinien siedzieć tutaj. – Machnął ręką dookoła biurowej czytelni, w
której przeglądała właśnie ostatnie akta ich sprawy. Zaintrygowana wzmianką o
Harry’m, zamknęła teczkę, którą wrzuciła do swojej torby. – Ewentualnie,
powiedzmy, Granger. Wiesz może, gdzie mógłbym ich znaleźć?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Pottera bądź Granger? – Uśmiechnęła się krzywo, chwytając torbę i
prostym zaklęciem odesłała niepotrzebne kartony z papierami. Zostawiła jeden,
największy, w którym znajdywały się ważne dla ich zadania, dokumenty. – Mogę
cię zaprowadzić. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Dzięki – odetchnął z ulgą, a potem chwycił karton, ubiegając ją tym
samym. – Widzisz, przydam ci się od razu. Sekretarka mówiła, że mogę ich
znaleźć tu, ale widzę, że nawet asystenci nie są nieomylni. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Collins nie powinna tak szastać informacjami o obecności aurora
Pottera – mruknęła, popychając drzwi i wyprowadziła go na korytarz. Lubiła
biuro Federalnej Agencji Aurorskiej, która wyglądem przypominała te wszystkie
filmowe, ważne biura. Pomieszczenia były przestrzenne, sterylne oraz w większości gustownie urządzone. Jej czarne szpilki uderzały głośno o
marmurową posadzkę, gdy prowadziła ich do szklanej windy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Znasz go? – zapytał z zaciekawieniem, stawiając karton na podłodze,
gdy weszli do windy. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br />
Hermiona uśmiechnęła się, bo uwielbiała widok z tego miejsca. Winda miała
przeszklone ściany, dzięki czemu można było rozejrzeć się po trzynastopiętrowym
budynku. Przyjrzała się wielu ludziom krążącym na dole, jak i po korytarzach,
które były stąd widoczne. Budynek był zaprojektowany nowocześnie, tak, że miał
w środku wycięty walec. Tam znalazło się miejsce dla szesnastu wind, w tym tej, którą właśnie wjeżdżali na dziesiąte piętro. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- A kto nie zna naszych bohaterów? – wzruszyła ramionami, spoglądając
na swoją sukienkę, kończącą się w połowie ud, która opinała jej biust oraz
biodra, a w innych częściach spływała swobodnie. </i><i>Na ramionach miała skórzaną kurtkę, w której zrobiło się jej teraz zdecydowanie
za ciepło. Postukiwała dziesięciocentymetrowym obcasem, który miała ochotę
jedynie zrzucić na sam dół, </i><i>ale obiecała przyjaciółce, że wytrzyma w nich do północy. Nie dziwiła się, że
ten blondyn nie poznał </i><i>w niej Hermiony Granger. Nie, kiedy była
mocno umalowana, włosy miała proste, a ubrania zdecydowanie nie przeznaczone do
jej pracy.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jakieś porady? – stanęli przed drzwiami z wielkim napisem „detektyw
Nott”, a ona przewróciła oczami, jednocześnie pociągając za klamkę. W środku siedziała
Sarah, jak zwykle przeglądając jakieś kolorowe magazyny i popijała kawę ze
Starbucks’a. Uniosła wzrok, gdy wchodzili, ale w tym momencie zadzwonił
telefon, więc jedynie uniosła kciuk i wskazała kolejne dębowe drzwi. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Postaraj się nie dać wciągnąć w kłopoty – zasugerowała, naciskając na
kolejną klamkę i wpuściła ich do środka. Westchnęła, czując charakterystyczny
zapach cytrusów i cynamonu, który zwykle panował w gabinecie Theo. Nie zaskoczył
ją widok ciemnowłosego Ślizgona, siedzącego na swoim bujanym fotelu z
założonymi nogami, papierosem za uchem oraz z
doskonale ułożoną, niechlujną
fryzurą. Ciemne oczy przesunęły się na chwilę na nią, a kąciki ust
wygięły w krzywym uśmiechu. Oprócz właściciela gabinetu, w pomieszczeniu znajdowały się jeszcze dwie osoby.
Gawain Robards, z kubkiem parującej kawy i grymasem niezadowolenia na twarzy oraz Harry. Potter
stał przed jedną ze ścian, na której poprzyczepiane były zdjęcia, mapy oraz
różne arkusze, które znaczyły coś dla śledztwa. Hermiona oparła się o zamknięte
już drzwi plecami, przyglądając się spod przymrużonych powiek mężczyźnie, który
wbijał wściekło-zielone spojrzenie w zdjęcie ich podejrzanego. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Kto to? – Theodore lekceważąco wskazał brodą blondyna, który
zmarszczył brwi, ale nie przestał się uśmiechać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Benjamin Capell – przedstawił się chłopak, a Hermiona dopiero
zauważyła, że do tej pory sama nie zwróciła zbytnio uwagi na tak trywialną
rzecz, jaką była tożsamość nieznajomego. Uniosła brew, wymieniając z Theo
znaczące spojrzenia. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Ten, który ma nam niby pomóc? – Harry odwrócił się na pięcie,
wbijając wzrok w nowo poznanego i przekrzywił głowę. – Najlepszy haker w Anglii? Wyobrażałem sobie ciebie troszkę
inaczej.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><o:p></o:p></i><i>- Matko, Potter, ty to jesteś subtelny, jak betoniarka – parsknął Theo,
podnosząc się z fotela, by wyciągnąć dłoń do lekko zdenerwowanego Benjamina. – Nott. Theodore Nott. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Napis mówi sam za siebie, czyż nie? – Ben uścisnął jego rękę,
przewracając jednak oczami, a potem znów wrócił spojrzeniem do Wybrańca. – Ty na
zdjęciach też, wyglądasz inaczej. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Każda mi to mówi – odparł kpiąco Harry, ściskając jego dłoń i westchnął.
– Mam nadzieję, że będziesz naszym przełomowym krokiem, Capell, bo powoli dostaję świra. Nie
mówiąc o Gawainie. Biedaczek, osiwiał. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jeżeli nie masz nic mądrego do powiedzenia, Potter, to po prostu
pozostań cicho – prychnął Robards, mrużąc powieki, gdy nowy podszedł do niego.
– Dziękuję, że tak szybko przybyłeś. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie żebym miał zbytni wybór, nie? – prychnął jasnowłosy, wsuwając kciuki
do kieszeni i spojrzał na ich ścianę śledztwa. – Niezła sprawa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Niezła sukienka – Potter uśmiechnął się szelmowsko do Hermiony, która
ostentacyjnie postukała obcasem o podłogę. – Nie tak to zaplanowaliśmy, ale już
wychodzimy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dziewczyna znowu westchnęła, nawijając pasemko na palec i przeszła
dalej, by usiąść na biurku Theodore’a. Złączyła nogi w kostkach, unosząc wzrok,
by skrzyżować go z wpatrującym się w nią Benem. Zastanawiała się, czy
zastanawiał się teraz, czy była jakąś tanią dziewuchą, czy głupiutką
pracownicą, która poleciała na podryw znanych person. Bawiła ją niewiedza
chłopaka, który zdecydowanie zbyt długo mierzył ją wzrokiem, by było to kulturalne. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Och, tak, wybaczcie – odezwał się w końcu Gawain i przeciągnął się, ziewając.
– Szliście uczcić urodziny znajomego, prawda? Musiałem jednak poinformować was
o nowych szczegółach. Możecie iść. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Na pewno? – Hermiona uśmiechnęła się leniwie, poprawiając mankiety
kurtki. – Dobrze wiesz, że możemy zostać i…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wystarczająco dużo masz już nadgodzin, dziewczyno – przerwał jej
Robards, machając ręką z lekceważeniem. – Idźcie cieszyć się młodością. Niech świat zobaczy, że
bohaterowie potrafią się bawić. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Ale…</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><o:p></o:p></i><i>- Potter, Granger, bez dyskusji. – Hermiona zeskoczyła z biurka,
parskając śmiechem na ten surowy ton. – Nott, weź im przypomnij, na czym polega
picie Ognistej. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jak szef każe – prychnął ciemnowłosy, wstając i sięgając po wiszącą
na wieszaku kurtkę. – Czyli jutro mamy wolne?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Do czego to dochodzi, byście musieli prosić o wolny weekend? – Gawain przewrócił oczami,
klepiąc po ramieniu, wciąż zdumionego Benjamina. – Ja wprowadzę w tym czasie
nowego. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Powodzenia, Ben – Hermiona uśmiechnęła się łobuzersko do nowego,
wsuwając dłoń pod ramię czekającego już przy drzwiach Notta. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Dzięki, Hermiono. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>***<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hermiono? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hmm? – dziewczyna odwróciła
powoli głowę, spoglądając na siadającego właśnie w fotelu obok, Edwarda.
Mężczyzna przesunął po stoliku kubek z gorącym kakao dla niej, a swój własny
przytrzymał w rękach. Była Gryfonka zerknęła znów na ojca Pansy, który w jakimś
stopniu stał się dla niej zastępczym rodzicem. Po pierwszych świętach,
urodzinach, Sylwestrze, każdych kolejnych dniach wolnych, które spędzała z
rodziną Parkinsonów, stawała się coraz bardziej im bliska. Lubiła to uczucie
ciepła oraz bezpieczeństwa, gdy dorosły czarodziej traktował ją, jak własne
dziecko, jak dbał, by czuła się pewniej w nowym świecie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Złudny, przemijający? Dwie
pierwsze to „EF” – Hermiona uniosła kąciki warg, słysząc szelest Proroka Codziennego, gdy Edward od razu otworzył przedostatnią stronicę z
krzyżówkami. – Ef…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Efemeryczny – podpowiedziała,
sunąc opuszkiem palca po krawędzi kubka. Parkinson mruknął z zadowoleniem, zapisując odpowiednie słowo, a potem znów zmarszczył nos. Tak
właśnie się to zaczęło, można by rzec. Od ich porannego rozwiązywania
krzyżówek. Kiedy spała u Pansy, napotykała w salonie codziennie o poranku
Edwarda, który jak ona, uwielbiał podziwiać wschody słońca. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Kiedy na początku nie wiedzieli, jak ze sobą rozmawiać, Edward zaczął
rozwiązywać krzyżówki, szukając jej pomocy. Tak powoli zaczęły się ich
pogawędki, zmieniające się w z zażarte dyskusje, długie rozmowy o rzeczach
istotnych, jak i o tych mniej. Parkinson umiał jej wysłuchać, nie oceniać, ale
również zrugać, gdy popełniała błędy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Traktował ją, jak córkę. Dzięki
czemu, na prawdę poczuła się znów dzieckiem. A tego jej brakowało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, to ci się spodoba,
kochana. Imię bohatera I Wojny Magicznej, ojca Wybrańca? – zachichotał
ciemnowłosy, cmokając z zadowoleniem. – Tata zięcia nie pasuje. Ani wnuk.
Mógłbym ich za to pozwać – westchnął, ale widziała dobrze, że wpisał od razu
poprawne imię, a potem uniósł rozbawiony wzrok, krzyżując go z nią. – Jak się
spało?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Takie hasło? – przewróciła
oczami, opierając łokieć na oparciu, a na dłoni brodę. – Dobrze?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Mówiłem już wiele razy, co
myślę na odpowiadanie na pytania pytaniem, Hermiono – westchnął, unosząc do góry
brew w bardzo władczy sposób. W takich sytuacjach, przypominał jej bardziej
tego arystokratycznego bufona, jakiego znało Ministerstwo. – Jak się spało,
kochana? Szczerze i brutalnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze – powtórzyła,
uśmiechając się do niego z rozbawieniem. – Na prawdę, w ten weekend się
wyspałam. Aż niepoprawnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To świetnie, bo przyjechałaś z
takimi szarymi oczami, że aż się wystraszyłem – stwierdził, rozluźniając się na
fotelu i wrócił do krzyżówki. – Pij, bo wystygnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak jest, sir – odpowiedziała i
grzecznie napiła się ciepłego kakao. Westchnęła z zadowoleniem, oblizując
wargi. – Zatem, jak ty się czujesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wybornie, rzecz jasna – odparł zbyt szybko, a wiedząc, że już go
przejrzała, uniósł zmęczoną głowę i obrzucił ją wesoło-smutnym spojrzeniem. – Draco nie jest moim rodzonym synem,
ale nie zmienia to faktu, że nim jest. Każdego dnia męczyłem się z myślą, gdzie
się podział, a teraz dowiaduje się, że ułożył sobie całkiem znośne życie. Nie wiem, czy jesteś sobie w stanie
wyobrazić moc radości i goryczy, jaka mnie ogarnia, gdy patrzę na niego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślę, że jestem – burknęła,
spuszczając wzrok na swoje dłonie w udawanej nonszalancji. – Nie tak
wyobrażałam sobie, jego powrót. W ogóle go sobie nie wyobrażałam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A jednak wrócił. Myślę, że nie
tylko z oczywistego powodu pomocy, jakiej potrzebuje od Harry’ego. Myślę, że
przyciąga go tu więcej, niż sądzimy – brązowe tęczówki błysnęły, gdy mężczyzna
znów uniósł brew. Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, aż w końcu Edward
wrócił myślami do krzyżówki. – Wybierasz się dziś do Gawaina?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zabronił mi – zauważyła oschlej
niż zamierzała, zaciskając dłonie w pięści. Po sekundzie je rozluźniła i
ułożyła płasko na stole. – Chociaż Pansy przyjęła Harry’ego do domu z powrotem.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Moja córka ma trudny charakter,
więc im dłużej Potter z nią wytrzymuje, tym dłużej ja mam spokój <br />
i niech będą dzięki Merlinowi. Wystarczy mi jedna teatralna czarownica –
prychnął, mając na myśl jaki chaos potrafią urządzić Delaney i Pansy w duecie.
– Zapłacę Harry’emu i w złocie, by ją znosił. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sądzę, że to nie będzie
potrzebne – parsknęła śmiechem, odkładając pusty kubek, a potem przeciągnęła
się i wstała. – Śniadanie o dziewiątej?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mhm, ale w lodówce jest jeszcze
kawałek tiramisu z wczoraj. Zostaw mi tylko połowę! – poprosił, machając ręką
na jej jednoznaczny pomruk. – Hermiono?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak? – zatrzymała się na progu,
odwracając się, by zobaczyć, jak zmęczone, zatroskane oczy arystokraty
prześlizgują się po jej twarzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Uważaj na siebie, kochanie –
powiedział cicho, poważniejąc w jej towarzystwie, pierwszy raz od dawna. –
Nawet lodem można się sparzyć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 282.55pt; text-align: justify;">
Zostawiła go
bez słowa. Z głową pełną nowych myśli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 282.55pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 282.55pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 282.55pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tym razem, Hermiona była
przygotowana na chłodny wiatr, który porwał jej włosy do dzikiego tańca, gdy
stanęła tylko krok od drzwi. Zmrużyła powieki, czując w płucach lodowate
powietrze, a jej wargi zadrżały w uśmiechu. Uniosła głowę, wbijając wzrok w
szare niebo, które pochmurniało z minuty na minutę, coraz bardziej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zadzwońcie, jak tylko
dojedziecie – powtórzyła setny raz Pansy, która nie przejmując się wzbierającą
wichurą, stanęła na środku chodnika i wsparła dłonie na biodrach. – Jedźcie
ostrożnie, dobrze? James, zostaw brata! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I nie zapomnijcie, by wsadzić
kaczkę do lodówki. Hermiono, pamiętaj o tym! Draco, a jak zabraknie, to
zafiukaj – Delaney stała przy bagażniku ich samochodu, upewniając się, że w
dwóch dużych torbach, które im wcisnęła, na pewno jest wystarczająco dużo jedzenia.
Zdaniem Hermiony wykarmiliby tymi małymi pudełkami pół wojska, ale widocznie
pani Parkinson miała inną skalę małych oraz dużych pudełek. – Edwardzie, może
dorzućmy im drewna?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Drewna? – Draco uniósł brwi,
wrzucając bagaż syna na tylne siedzenie i z konsternacją wpatrzył się w starszą
czarownicę. – A po co nam drewno?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No jak to po co, głuptasie? Na
opał! – Delaney rozłożyła ramiona, burcząc coś o młodzieży i ich braku
wyobraźni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Del, zapewniam cię, że mam
bardzo dużo drewna – Hermiona zaśmiała się, przytulając kobietę i cmoknęła ją w policzek. – Po ostatniej waszej dostawie, starczy mi go na
dwadzieścia lat!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Drewna nigdy dość, ale niech
będzie. Następnym razem – uległa kobieta, tarmosząc ją po lokach, a potem spojrzała w bok, gdzie James, Scorpius i Regulus skakali po kamieniach
tak, by nie wpaść do kałuży. – Ale przyjedziecie na następny weekend, prawda?
Przygotuję szarlotkę, Piusowi na pewno posmakuje! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przyjedziemy – odparł tym razem
Draco, a Hermiona drgnęła, zerkając na niego z ukosa. To proste stwierdzenie
wywołało u niej dziwną burzę emocji, bo nie dość, że użył liczby mnogiej, to
składał obietnice, które widocznie zamierzał pokryć. Nie ucieknie tym razem? W „my”, ma na myśli tylko synka i siebie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- James! Spróbuj mi tylko
zamoczyć ubranie, a koniec z lataniem z ojcem, słyszysz? – Pansy pokiwała
palcem na starszego synka, a potem odwróciła w stronę gotowej do wyjazdu
dwójki. – Wpadnę do was jakoś w tygodniu, co? Regulus, nawet nie próbuj pchać
brata! James! Nie szturchaj go, bo przyrzekam, że oddam cię bazyliszkowi na pożarcie! – warknęła, a potem znów
łagodnie się uśmiechnęła - Pogadamy o tych dokumentach, które mam wypełnić i w
ogóle. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I w ogóle – odpowiedziała z
uśmiechem Hermiona, domyślając się, że w tym ogóle mieści się dużo pytań do
blondyna. Chwilę później usłyszeli głośne CHLUP, a potem nagłą ciszę. Pansy
zacisnęła powieki, masując skronie, podczas, gdy James z niewinnym uśmieszkiem
podbiegł do nich wraz z towarzyszami. Scorpius uśmiechał się tak szeroko, że Hermiona podziwiała
mięśnie jego policzków, które musiały go przecież od tego boleć. Regulus z
dużymi oczami wpatrywał się w brata, który z błotem na ubraniach i we włosach,
stanął przed mamą. Jedynie obaj jej czworonożni przyjaciele, zdawali się
pozostać w radosnym humorze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jamesie Syriuszu Potterze –
wycedziła Pansy, otwierając oczy i wbijając lodowate spojrzenie we wciąż
szczerzącego się radośnie, syna. – Co masz na swoją obronę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hmm, no, chciałem sprawdzić,
czy jest głęboko, by Reg się nie utopił? – zaproponował wesoło, bujając się na
piętach i przechylając lekko głowę na bok. – I wiesz co, mamuś? No, mamuś! Mam
supe wiadomość, bo nie! Nie utopi się!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona parsknęła śmiechem, gdy
jej kochany chrześniak z anielskimi oczami uśmiechnął się znów do Pansy, która
jedynie uniosła brew w odpowiedzi. Edward zakasłał, by ukryć własny chichot, a Delaney tylko machnęła ręką, znów zerkając do ich bagażnika. Draco wykrzywił
usta w rozbawionym grymasie, natomiast najmłodsze łobuzy ochoczo pokiwały głowami,
by dodać od siebie, jak dobrze według nich postąpił James. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- James…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No, mamuś! Przytulić cię? –
James przerwał rodzicielce, unosząc do góry ręce i z błyskiem w oczach poruszał
brudnymi palcami, powoli zbliżając się, do coraz bardziej rozbawionej Pansy. –
Przytulę cię! I będzie fajnie, co? Też będziesz brudna i urządzimy bitwę na błoto! Mamuś!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, Salazarze, niech ci będzie
– westchnęła Pansy, odpychając od siebie małe ramiona synka. – Zamknę oczy, a
ty uciekniesz, ale najpierw się pożegnaj. I nikogo nie przytulaj! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James błysnął małymi zębami,
przybijając piątkę Scorpiusowi i przypomniał mu, że blondyn jest jego <br />
i tylko jego, przyjacielem. Pobieżnie i Regulusa, ale głównie jego. Potem
pozwolił potarmosić się Draco, a na
koniec zatrzymał się przed swoją matką chrzestną. Hermiona pocałowała
zarumienione policzki i nos łobuza, który pomarudził trochę, ale nie odsunął
się od pieszczot. Potem, po jednym spojrzeniu na twarz matki, uciekł, a zaraz
za nim Regulus, który jedynie przytulił ciocię, by zaraz potem krzyczeć za
bratem. Hermiona zaśmiała się, ściskając wesołą już Pansy, a jednocześnie
obserwowała, jak Draco żegna się z państwem Parkinson. Sama została wycałowana
przez Delaney, wyściskana przez Edwarda, a na koniec znów Pans zmiażdżyła jej
żebra. Gdy każde z nich wymieniło się wieloma pożegnaniami, wsiedli do
samochodu. Scorpius z tyłu, na foteliku i ze swoim pluszakiem i Cerberem oraz Diego, a Draco na miejscu kierowcy. Hermiona mimo początkowych
oporów, pozwoliła mu w końcu odebrać sobie kluczyki. Teraz niczym na łzawym
filmie familijnym, wyjeżdżali machając przez okna do goniących jeszcze samochód
chłopców oraz stojących na podjedzie przyjaciół. Rodziny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale było fajnie, co nie? –
Scorpius pochylił się do przodu, a Hermiona zerknęła przez ramię, by posłać mu promienny uśmiech. – James, to mój przyjaciel! Tato, mam już
przyjaciela! Ale super! A James powiedział, że następnym razem to pójdziemy do jego prawdziwego domu i
tam ma jeszcze więcej zabawek! A i magicznych, wiesz, tato? I powiedział, że on
to już umie czarować, wiesz, tato? Bo wiesz, tato, że on jest magikiem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czarodziejem, Pius, i tak, wiem
– westchnął Draco, który miał już za sobą, ciężką rozmowę z synem na temat ich
dziedzictwa, tożsamości oraz magicznych zdolności. Scorpius pokiwał energicznie
głową, a po chwili w samochodzie dało się słyszeć kolejną aprobującą go
historię o tym, co on i jego przyjaciel robili, gdy oni nie patrzyli. Hermiona rozluźniła
się przy jego dziecięcych anegdotkach, opierając bokiem o oparcie, by móc
jednocześnie patrzeć na rozradowanego chłopca. Wpatrywała się w niego tak
długo, aż zmęczony i znużony własnym gadulstwem, zaczął przysypiać. Przyglądała
się, jak powieki chłopczyka stają się coraz cięższe i cięższe, a głowa powoli
opada mu na bok. Scorpius usnął, przerywając tym samym niesamowitą opowieść o ich przygodzie i
ocalałej wazie Edwarda. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Usnął – szepnęła, stwierdzając
tym samym oczywistość, bo rzecz jasna Draco zdawał sobie sprawę, że jedyne, co
może zamknąć buzię jego syna, to sen. Jednak blondyn i tak zerknął w lusterko,
uśmiechając się pod nosem, a potem znów wpatrzył się w jezdnię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie widziałem go tak
wykończonego, od dłuższego czasu – mruknął, przyspieszając na prostej drodze. –
Kto by pomyślał, że Malfoy zaprzyjaźni się z Potterem, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdyby historia wyglądała ciut
inaczej, sądzę, że byłoby to nawet możliwe w twoim i Harry’ego przypadku. Mam
na myśli szkolną przyjaźń, nie… potem – odparła, rzucając okiem na chmury, z których zaczęło kropić. Niedługo później rozpadało się na dobre i blondyn
zwolnił odrobinę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No pięknie, leje jak z
Aquamenti – burknął, mrużąc ze skupieniem oczy. Teraz nie widzieli nawet klifu,
co przy normalnej pogodzie, było bardzo proste. – Przemyślałaś to już?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Miałam coś przemyśleć? –
zmarszczyła brwi, odwracając głowę w jego stronę, by przyjrzeć się mężczyźnie.
Wbiła paznokcie w dłonie, starając się wyrzucić z głowy głupie myśli. Bo
przecież jej ślepe oczy musiały zauważyć, jak dobrze dziś wyglądał, prawda? Jak
blada cera współgrała z jasnymi kosmykami, roztrzepanymi przez wiatr. Jak
krótki zarost pokrywał jego policzki, dodając lekko niechlujnego uroku, a
długie rzęsy rzucały cień na policzki. Musiała zauważyć szare, lodowate oczy,
które raz za razem nabierały lekkiego błękitnego prześwitu, gdy rzucał na nią
okiem. Zsunęła wzrok na jasnobrązowy sweter, którego rękawy podwinął do łokci,
dzięki czemu widziała ładny zarys mięśni przedramion. Zatrzymała wzrok na
dłużej, na przybladłym tatuażu śmierciożercy, a potem przesunęła go na długie,
zwinne palce, trzymające swobodnie kierownicę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nas – a potem czar prysł, bo nawet wygląd
Malfoy’a tracił, gdy ten tylko otwierał usta. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jakich nas, Malfoy? –
parsknęła, rozluźniając dłonie i bębniąc opuszkami o udo. – Mówiłam już, co o
tym sądzę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ja mówiłem, że mnie to nie
obchodzi. Przemawia przez ciebie złośliwy upór, dlatego postanowiłem to
zignorować – sarknął, skręcając w lewo i jednocześnie obrzucając ją
protekcjonalnym spojrzeniem. – Postaraj się przez chwilę być genialna, a nie
głupia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Obrażanie mnie, to świetny
sposób na rozpoczęcie rozmowy o nas, prawda? – przewróciła oczami, wydymając
dolną wargę. – Jestem wystarczająco empatyczna, by wybaczyć ci to zniknięcie,
ale nie na tyle głupia, by znów od razu ci zaufać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz wrócić do etapu ciągłego
użerania się ze sobą? Bo myślałem, że wyrośliśmy z tego – wytknął jej,
przyspieszając i wyprzedzając samochód.
– Ale skoro to, jest według ciebie odpowiednie, to proszę bardzo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wciskaj mi kitu, że
będziemy robić coś po mojemu, bo nigdy nie mogłeś się przemóc, by mnie
posłuchać! – warknęła, starając się nie podnosić głosu, by nie zbudzić chłopca.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nawet nie wiesz, ile razy
łamałem własne zasady, by robić coś po twojemu, Granger – syknął, spoglądając
na nią z irytacją oraz złością. – Rozmowy z tobą, przypominają zabawę z
tykającą bombą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A z tobą w ogóle nie da się normalnie
porozmawiać – skomentowała ostro, wbijając wzrok za okno <br />
i odwracając od niego głowę. – Przestań przepraszać za coś, czego nie zmienisz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślałem, że zwykle za takie
rzeczy się przeprasza. O co ty się właściwie wściekasz? Dobrze wiedziałaś, że po wojnie wyjadę! A odkąd wróciłem, mruczysz coś o
rzuceniu wszystkiego i ucieczce! – Draco wymamrotał przekleństwo, gdy wyjechali z jakiegoś małego
miasteczka na kolejną pustą drogę. – Co znów zrobiłem źle, Granger? Poważnie.
Nie wiem już, za co mam przepraszać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co zrobiłeś źle? Malfoy, do
cholery! Uciekłeś nocą niczym zbieg! Jak pieprzony zdrajca! Zostawiłeś Rona,
zostawiłeś Harry’ego! Tak bez pożegnania! Nawet wzmianki o tym, czy wszystko na
pewno się udało, czy wiesz, co robisz… zostawiłeś pieprzony rozwalony świat bez
krótkiego pożegnania – wymieniała szybko, każde słowo cedząc z wściekłością,
żalem oraz bólem, który czuła na myśl o tym, a potem wbiła wzrok w swoje drżące
dłonie i westchnęła. – Zostawiłeś mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bo to zabolało ją najbardziej.
Gdy wieczorem siedziała okryta kocem, wpatrując się to w zegar, to w drzwi i czekała całą noc na ciche kroki. Wiedziała, że wyjedzie. Może nie
była na to tak gotowa, jak to sobie i innym wmawiała, ale wiedziała, że ten rozdział jest zakończony.
Czekała zatem na ten koniec, liczyła minuty, godziny, piła herbatę, a potem
wino. Aż nastał świt, a on nie przyszedł. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W pierwszej chwili stwierdziła, że zmienił zdanie. Został. Może nawet nie dla nich,
nie dla niej, a dla matki, czy z innego błahego powodu. Była przygotowana na
udawanie rozluźnionej, radosnej, gdy go zobaczy. Na ukrywanie, jak bardzo ucieszyła ją zmiana decyzji i jak
bardzo nie ma nic przeciwko, że ujrzy go w objęciach Astorii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niedoczekanie. Głupia, naiwna
Hermiona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Granger… - dopiero po paru
minutach, Malfoy przerwał ciszę. Uniosła powoli wzrok, zauważając, że zatrzymał się na środku drogi, a deszcz coraz mocniej uderzał o samochód. –
Nie mogłem się z tobą pożegnać. Przed innymi mogłem udawać, że to nic takiego. Wszystko
zgodnie z planem, ale nie mogłem się z tobą pożegnać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo to oznaczałoby koniec, a ja
nie byłem… nie jestem, na to gotowy. I chyba nigdy nie będę, bo w momencie, w którym odszedłem, złamałem sam sobie serce. – Hermiona wolno
przesunęła spojrzenie na Draco, który zaciskał mocno dłonie na kierownicy, a
głowę odchylił na oparciu do tyłu <br />
i zaciskał powieki. – Im mocniej się zatracałem w tym… uczuciu, tym bardziej
zdawałem sobie sprawę z tego, w jak beznadziejnej sytuacji jesteśmy. A mimo
wszystko, nie umiałem stanąć przed tobą i powiedzieć cholernego „żegnaj”. Kurwa, Granger, zniszczyłaś mnie w chwili,
gdy mnie uratowaliście. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Musisz nad tym popracować –
wydusiła w końcu z siebie, skubiąc skórki paznokci. – Nie do końca tak brzmią
przeprosiny, Malfoy. Ale przyjmuję je, bo wiem, jak rzadko to robisz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam pytanie, na które masz odpowiedzieć
bez większego zastanowienia. Pytanie – odpowiedź, jak kiedyś – zaproponował,
bądź raczej uprzedził ją, również na nią spoglądając. Brąz i szarość
skrzyżowały się, spojrzenia na pierwszy rzut obojętne, ale tak naprawdę kryjące
więcej, niż się wydaje. – Jest szansa, że między nami będzie, jak kiedyś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. Oczywiście, że nie, Malfoy
– parsknęła, wyciągając rękę i sięgnęła po jego dłoń, by spleść ich palce. –
Tamto się skończyło. Ale historia trwa, więc… może być inaczej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Często najlepsze rzeczy jakie
mogą nam się przydarzyć, wydają się niemożliwe do momentu, w którym się nie zdarzą – szepnął, ściskając mocniej jej dłoń i układając ją na
jej kolanach. – Po prostu… niech się dzieje co chce, dobrze?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze – odpowiedziała równie
cicho, przesuwając kciukiem po jego kłykciach. – Nie będzie łatwo, wiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem. Ale wiem też, że będzie
to warte wszystkiego – uśmiechnęła się do niego, a Draco poczuł, jak jego serce niezdrowo gubi rytm. Bo o to stało się to, na co czekał. Nie
tracił nadziei, nie tracił cierpliwości i teraz powoli widział sukces. Bo tym
razem nie tylko usta dziewczyny wygięły się łagodnie, ale błysnęły i oczy, a on
od razu rozpoznał w nich, to samo życie. Kiedyś Hermiona wspomniała mu, że im
częściej będzie się z kimś śmiać, tym bardziej będzie się w nim zakochiwać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Ale on wiedział, że to nie do końca prawda. Bo to on czuł tą dziwną emocję za
każdym razem, gdy się tak uśmiechała. A teraz był gotów. Dojrzał do tego. Jego
umysł wiedział od wielu lat o tym, ale serce potrzebowało czasu, by
zaakceptować ten prosty fakt. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wciąż cię nienawidzę, Malfoy –
zaśmiała się, ale tym starym, beztroskim śmiechem, który go pogrążył. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, wiem to bardzo dobrze – uśmiechnął się szeroko, wciskając gaz i
ruszył do przodu. Nie puścił jednak jej ręki, a ona jej nie odepchnęła. – Też cię nienawidzę,
Granger. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>I pierwszy raz Hermiona miała
wrażenie, że wszystko w końcu się ułoży.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-16554725694338673052017-10-29T23:03:00.001+01:002017-11-10T22:52:37.576+01:0008. Memories are the key not to the past, but to the future<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dobry wieczór, </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
na zakończenie weekendu wstawiam rozdział! Pijcie zatem herbatę lub ciepłe mleko z miodem, zawijajcie w koc i czytajcie! ;) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Następny rozdział pojawi się szybciej niż ten - słowo Huncwota. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Trzymajcie się zdrowo,</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lupi♥</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYt0BymcSSeWqGXhdlpU3Da1plt2xPppDjg3Bx1tAmKP_8N02CRSkX90MvyN7D45LcoQqIZs2xjlFysNmO0pYTYcKfqj4c8aYMr8h32tEfz-nc5VJygeG8H686t7RTJl6mbHEfNuzw808/s1600/1509314456925440.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="608" data-original-width="1068" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYt0BymcSSeWqGXhdlpU3Da1plt2xPppDjg3Bx1tAmKP_8N02CRSkX90MvyN7D45LcoQqIZs2xjlFysNmO0pYTYcKfqj4c8aYMr8h32tEfz-nc5VJygeG8H686t7RTJl6mbHEfNuzw808/s400/1509314456925440.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, tak, tak… mhm… -
przytakiwała, bo nic innego jej nie pozostało. Jej matka i tak przecież jej nie
usłyszy, bo sama nadawała, jak katarynka. Bindu czasem na prawdę żałowała, że
to mama, a nie ojciec pełnią w domu straż przy telefonie. Może mogłaby wtedy opowiedzieć,
co słychać u niej w deszczowym Londynie, wspomnieć, że ostatnio kupiła sobie
nowe buty, a jej okropna grzywka zdążyła prawie odrosnąć. Pewnie zdążyłaby
opowiedzieć coś więcej o kawalerce, którą wynajmowała, o ostatniej podwyżce albo
zestresowałaby się kłamstwem na temat pracy. Może to jednak lepiej, że to matka odbierała
telefony? Wtedy Bindu mogła posłuchać znanego głosu, który przez lata słyszała
przez cienkie ściany w domu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bindu, ogłuchłaś? Pytam cię o
coś! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dwudziestoośmioletnia dziewczyna
stanęła na światłach, mrucząc coś w odpowiedzi, bo matka sama zdążyła już
zapomnieć, o co ją pytała i rozpoczęła kolejną fascynującą historię o sąsiadce i jej romansie z o dziesięć lat młodszym Amerykaninem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mamuś, muszę kończyć, bo
właśnie będę wchodzić do pracy! – przekrzyczała kobietę, która marudziła, że
nie zdążyła dojść do sedna. Jak gdyby kiedyś jej się to udało, ha! Bindu
rozłączyła się, wrzuciła telefon do torebki i skręciła w zaułek jednej z
mugolskich uliczek Londynu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Praca. Prawda była taka, że cieszyła
ją ignorancja rodziców w tej sprawie. Bo co niby miałaby powiedzieć? <i>Mamo, tato, ten szpital, o którym wam mówiłam dla was nie istnieje?</i> Od kiedy Bindu w wieku ośmiu lat dostała zaproszenie do Indyjskiej Akademii Alchemii <span style="color: windowtext; text-decoration-line: none;">Wajśeszika</span> jej rodzice oszaleli. Nawet jej
Opiekun, który miał za zadanie wyjaśnić wszystko oraz wprowadzić ją w świat
magii zgodził się, że należy rodzicom dziewczynki zmienić wspomnienia. Tak więc
pękali oni z dumy, że ich córeczka chodzi do prywatnej szkoły, a później
dostała się na świetne studia, które umożliwiły jej wyjazd do Anglii. Bindu
nienawidziła tych kłamstw, ale póki co, dawała radę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No, w końcu jesteś! Spóźniona
dwie minuty! Tyle razy ci mówiłam, że powinnaś przychodzić w <i>te</i> dni wcześniej! – Przełożona
rzuciła jej klucz, trzepiąc ją w ramię, ale uśmiechnęła się delikatnie. Jako
jedyna pracownica umiała porozmawiać z Bindu w jej ojczystym języku. – Pospiesz
się, dziewczyno! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak więc Bindu się pospieszyła.
Założyła na siebie uniform, zawiązała fartuch, gęste włosy spięła, a wszelką biżuterię schowała do szafki. Nie jest mądrym człowiek, który nie
zdejmuje tu kolczyków. Bardzo łatwo je stracić. Wystarczy nieupilnowany
pacjent, któremu diamenciki wydadzą się czymś pięknym i postanowi się na ciebie
rzucić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bindu pracowała w londyńskim SPSU
- Szpitalu Psychiatrycznym Szalonego Urlika, który był tak, jak Św. Mungo szpitalem magicznym. Tutaj jednak w przeciwieństwie do znanego Mungo nie było
tak przyjemnie. Teren był chroniony zaklęciami, które nie pozwalały pacjentom
na wyjście poza wysokie mury. Szpital był stary, szary i wywoływał dreszcze.
Korytarze miały zbyt wesoły morelowy odcień, a każdy oddział chroniło wiele magicznych, jak i mugolskich zabezpieczeń. Niech Starsi Czarodzieje mają nas w opiece, jeśli jakiemuś pacjentowi udałoby się
uciec!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bindu była młodą, zaradną
pielęgniarką, zajmującą się jedynie lewym skrzydłem na trzecim piętrze. W
większości pacjenci byli tutaj na tak silnych lekach, że największym
niebezpieczeństwem jakie mogło ją spotkać, było opróżnianie ich toalet. Kiedy w
końcu stanęła na swoim stanowisku, poczuła znajomą ulgę na widok pozamykanych
drzwi i żal, że żaden pacjent nie wyszedł stąd zdrowy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jakby kiedykolwiek miało to tutaj miejsce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chwyciła karty pacjentów, ruszając na powolny obchód. Nie mogła się doczekać czwartych drzwi. Tam zawsze
było ciekawie, bo chociaż Bindu nie rozumiała jeszcze zbyt dobrze angielskiego,
to mowę ciała znała. A w pokoju za czwartymi, szklanymi drzwiami w <i>te</i> dni siedziała <i>ta</i> pani. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pani, którą w myślach ochrzciła jako
Białą Wdowę, jak zwykle siedziała nieruchomo na swoim miejscu, oddzielona
szklaną szybą od pacjenta. Biała Wdowa zawsze przychodziła ubrana w czarny płaszcz i granatowy strój oraz z ciemną parasolką. Kapelusz czasem zostawał na jej
głowie, zasłaniając tajemniczo twarz, a czasem leżał na kolanach, ukazując
piękno profilu. Posiadała jasne włosy, upięte w misternego koka. Nigdy nie były
rozpuszczone, a jej szaro niebieskie oczy były puste. Tylko parę razy miała
okazję je ujrzeć i za każdym razem czuła ból w sercu na widok ich… beznamiętności.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Biała Wdowa miała najpiękniejsze oblicze Angielki, jakie kiedykolwiek Bindu
widziała. Wyglądała, jak namalowana z tą twarzą pełną harmonii, z łagodnymi
rysami, prostym nosem, dużymi oczami i pełnymi ustami. Zwykle stonowanie umalowana, przypominała anioła. Mrocznego,
smutnego anioła, który stracił skrzydła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pani, bo chociaż każdy wiedział
kim ona jest i tak nigdy nie wymówił jej
nazwiska, znów siedziała na krześle i
znów zawiesiła wzrok na ścianie. Bindu nie widziała jeszcze, by przyglądała się
osobie, którą odwiedza. To zawsze był punkt na ścianie. Rozumiała jednak, że
widok chłopca przykutego do łóżka specjalnymi zaklęciami oraz ilość kabli,
która go otacza może być przytłaczająca. A chłopiec był śliczny. Miał jasne
włoski, jasną cerę i buzię, wyglądającą na wyrzeźbioną z marmuru. Leżał nieruchomo, uśpiony, bo tylko tak mogli ujarzmić jego magię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopiec. Kobieta. On leżał. Ona siedziała.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nieruchomi. Zastygnięci.
Zapomniani. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy mogę jakoś pomóc? –
zapytała ostrożnie łamanym angielskim, ale kobieta się nie poruszyła. Bindu postała tam jeszcze
chwilę, po czym odwróciła się i spojrzała na drugą szklaną ścianę, za którą
siedział pacjent o numerze „5602”. Jak zwykle bujał się, głupio uśmiechnięty i przyglądał się
swoim bosym stopom. Bindu zerknęła na wyniki jego ostatnich badań, a potem
niechętnie ruszyła dalej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak jak czwarte dni oznaczały
rozrywkę, tak szóste były koszmarem. Bo kto ma ochotę patrzeć na ludzkie
odchody rozsmarowane na pacjencie, który udaje, że śpi? Nikt. Ale i tak musiała
tam wejść. Dopiero na sam koniec dnia, gdy
Bindu padała ze zmęczenia i głodu, mogła usiąść i wyciągnąć kanapkę. Siedziała
na krzesełku pielęgniarki, słuchając cicho puszczonej muzyki i poprawiała
ostatnie sprawozdanie z wczorajszego dnia. Uniosła wzrok, gdy z pokoju
czwartego, równo o dwudziestej pierwszej, czyli o czasie ostatnich odwiedzin,
wyszła Biała Wdowa. Jej oczy nawet na chwilę nie zatrzymały się na Bindu, kiedy
ją mijała. Jedynie lekki ruch brodą wskazywał na to, że wiedziała o jej
obecności.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wypuściła powietrze z płuc,
żałując, że znów nie dowiedziała się o Pani nic nowego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A potem pacjent z pokoju szóstego
zaczął śpiewać i wszystko wróciło do normy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Opanuj się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zabawne, że wyszło to z jej ust.
Hermiona uniosła brew, gdy Malfoy kolejny raz nie posłuchał jej rady i po raz trzeci poszedł poszukać w szafie
innego krawatu. Odłożyła na kolana książkę, przypatrując się mężczyźnie, który
szykował się do wyjścia już pół dnia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem oazą spokoju –
stwierdził, chociaż patrząc na jego nerwowe ruchy nie mogła się z tym zgodzić.
Przewróciła oczami i podeszła do blondyna, który zamarł z powodu jej bliskości.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś bardziej znerwicowany
niż ja przed SUMami, a wierz mi, nie da się tego bardziej przeżywać –
prychnęła, chwytając w palce krawat. Kiedy oparła dłonie o jego tors, coś w jej
żołądku zacisnęło się na sekundę, ale nie pozwoliła temu zakiełkować. Zamiast
tego sprawnie ściągnęła skrawek materiału i rzuciła go na sofę. – Bez będzie
lepiej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie jest zbyt…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie – przerwała mu z rozbawieniem,
sięgając tym razem, by rozpiąć ostatnie guziki szarej koszuli. – Teraz będzie w
sam raz. Zaufaj mi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ufam ci – odpowiedział bez
zawahania, co zaskoczyło ją lekko. Uniosła kąciki ust, wracając na swoje
miejsce na kanapie i podniosła książkę. – Po prostu… nie widziałem ich tyle lat
i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie zmienili się – zirytowana, że nie może skończyć rozdziału,
odłożyła lekturę na stolik. Draco usiadł obok niej, zerknął na barek, a zaraz potem na zegarek. – Okay,
Malfoy, niech ci będzie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Blondyn zerknął na nią, gdy
przysunęła się bliżej i skrzywiła zniecierpliwiona.
Postukała się palcem <br />
w skroń, zapraszając go do ponownego wślizgnięcia się do jej umysłu. Bez
zawahania posłuchał jej czekając, aż wybierze wspomnienie, które pragnęła mu
pokazać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A potem zamarł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jesteś pewna, że…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Że moi rodzice nie zmienią zdania? – Pansy zaśmiała się, rzucając jej
spojrzenie znad czytanej gazety. Hermiona przesunęła wzrok na ich przedział,
woląc uniknąć rozbawionych oczu przyjaciółki. Siedziały same, bo każdy z pozostałych ślizgonów miał coś do załatwienia, ale im to nie przeszkadzało. Lubiły być we
dwie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jestem po prostu… zestresowana – przyznała, przyglądając się swoim
dłoniom. Ostatnimi czasy zadbała o swoje paznokcie, które teraz prezentowały
się przyzwoicie w perłowym kolorze. W końcu zerknęła na dziewczynę, która wciąż
uważnie ją obserwowała. Ciemne włosy miała zaplecione w warkocza, który spoczywał na jej ramieniu. Mundurek zastąpiła grubą spódnicą
w kratę oraz luźną koszulą w odcieniu szarości, którą wetknęła pod pasek. Na
ramiona zarzuciła bluzę, któregoś z chłopaków uzyskując w ten sposób niesamowitą stylizację. O podłogę stukała
granatowymi botkami, które niedawno dostała od jakiejś ciotki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> - Zaufaj mi, Hermiono. Nie
wepchnę cię w gniazdo żmij – zapewniła ją jeszcze raz Pansy, wracając
spojrzeniem do kolorowego magazynu. – Gdzie ta gryfońska brawura?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Czasem na prawdę jesteś tak podobna do… - Gryfonka urwała w połowie,
bo sekundę później wymsknęłoby się jej imię Draco. A przecież Malfoy w tych
czasach nie istniał. Przełknęła z trudem ślinę, wypychając z umysłu szare oczy,
które nawiedzały ją w chwilach zwątpienia. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Do? – Pansy uniosła brew, rzucając jej ciekawskie spojrzenie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Do Harry’ego – wykrztusiła w końcu, a ślizgonka zmarszczyła nos. – No
co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wymażę to ze swojej pamięci, wybacz – ciemnowłosa przewróciła oczami,
czytając dalej jakiś artykuł. Hermiona w tym czasie wyciągnęła własną książkę,
ale po trzeciej nieudanej próbie przeczytania rozdziału odłożyła ją. Zaczęła
pisać esej zadany na święta, którego również nie skończyła. Wbiła wzrok w okno,
za którym niebo już pociemniało, a oni mijali coraz więcej zabudowanych
miasteczek. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Te święta będą jedną wielką klapą. Była wściekła na Harry’ego, który
trwał na szkoleniu aurorskim i który niestety nie dostał przepustki. Ronald zamierzał wrócić do Nory, do
której ona również dostała zaproszenie, ale postanowiła odmówić. Czułaby się
niezręcznie, bo każdy pogrążony był w żałobie.<br />
Bez Freda to nie było to samo miejsce. Nawet Andromeda zaproponowała jej wizytę,
jednak i ta opcja Hermiony nie przekonała. Theodore również wymigał się
półsłówkami, więc nie miała wyboru. <br /><br />
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Albo Hogwart i obrażona Pansy, albo rodzinny dom ślizgonki i teatrzyk. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Chodź, niewdzięcznico. Pobudka z krainy koszmarów. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Zamrugała, dopiero teraz zauważając, że dotarli na miejsce. Westchnęła,
uśmiechając się do czekającej na nią Pansy, a potem wyszły na peron ciągnąc za
sobą kufry. Hermiona odwróciła wzrok od tych wszystkich szczęśliwych rodzin,
starając się nie szukać w tłumie twarzy własnych rodziców. Pansy parła do
przodu, więc posłusznie podążyła za nią. Pierwszy raz wychodziła z peronu 9 i ¾
innym wyjściem, które poprowadziło ją na drugą stronę dworca. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Panienko Parkinson! Panno Granger! <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wesołych świąt, Andrew. – Pansy stanęła przy czarnym samochodzie,
przy którym stał elegancko ubrany mężczyzna w podeszłym wieku. Hermiona
uśmiechnęła się krzywo, pozwalając odebrać sobie bagaż, a potem wsunęła się na
tylne siedzenie. Pansy rozpięła płaszczyk, zsuwając też z głowy kaszkiet i
westchnęła z zadowoleniem. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jak udała się podróż? – Andrew usiadł za kierownicą, otrzepując wcześniej
buty ze śniegu i posłał im uśmiech w lusterku. Hermiona zapięła pas, wyglądając
za okno, gdy opuszczali parking. <br /><br />
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Była zdumiona, że Parkinsonowie korzystają z mugolskich wynalazków. Pansy wiele
razy jej mówiła, że niektóre pomysły mugoli są użyteczne, ale nie wspominała o
rodzinnej limuzynie i szoferze. </i><i>Posiadłość Parkinsonów mieściła się w hrabstwie Dorset, położonym tuż
obok Devon. Podróż zajęła im prawie cztery godziny, w trakcie których Pansy
opowiedziała Arthurowi wszystkie soczyste plotki, </i><i>a i sama Hermiona dołączyła do ich dyskusji. Dzięki temu zdążyła się
zrelaksować oraz uspokoić, </i><i>a kiedy wyjechali z miasta chłonęła oczami widoki. Dorset było piękne, mijali
ośnieżone pola i małe wsie, a później ruszyli trasą przy klifie. Hermiona
niemalże przykleiła czoło do okna, by zobaczyć jak najwięcej.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Westerhill mieściło się na szczycie klifu, a okalający je z drugiej
strony las dodawał mu tajemniczości. Piękna willa zbudowana została w stylu
wiktoriańskim, a cegła już dawno straciła swój pierwotny kolor. Jedną ze stron
pokrywał bluszcz, ale nie rozrastał się bez kontroli. Podjechali samochodem pod
bramę, która otworzyła się. Podjazd był półkolisty i zrobiony ze żwiru, a
Andrew zatrzymał się u podnóża schodów. Hermiona wysiadła, z ochotą chłonąc oczami piękny dom Pansy.
Składał się on z dwóch pięter oraz poddasza, a z dużego komina wyłaniał się dym. Dolne piętro
było oświetlone, zapraszając ich do wejścia. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Chodź – Pansy pociągnęła ją za sobą, wskakując co drugi schodek, a
potem popchnęła dębowe drzwi z kołatką w kształcie zwiniętych kwiatów. Hermiona posłusznie weszła za nią do
hollu, który sam w sobie był zaskakująco bogaty. Zsunęła z ramion płaszcz, wieszając go, tak jak
Pansy na wiekowym, pięknie zdobionym wieszaku, a buty postawiła na półeczce
obok. Nasunęła na stopy kapcie, które podsunęła jej Parkinson, a potem ruszyły
korytarzem. Ściany pokrywała tu bordowa, stara farba, a wiele obrazów przedstawiało urokliwe widoki. Skręciły w pierwsze drzwi na
lewo, gdzie przywitał ich słodki zapach łakoci. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Hermiona przesunęła spojrzeniem po dużym salonie, który utrzymywany był
w przyjemnych odcieniach brązu. I tu na ścianach wisiały liczne obrazy. Na co
poniektórych rozpoznała nawet mijane widoki. Duży kominek z gzymsem przykuwał
uwagę, a trzeszczący w nim ogień dodawał ciepła pomieszczeniu. Przed nim
ustawiono fotele oraz sofy wyglądające na bardzo wygodne. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br />
Na przeciwległej stronie stał duży kredens z porcelaną i ozdobnymi filiżankami.
Dalej zwróciła uwagę na barek oraz niewielki stoliczek przy nim, który uginał
się pod wazonem pełnym kwiatów. Starą, drewnianą podłogę częściowo zasłaniał przepiękny, beżowy dywan
we freskowe wzory. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- A już zaczęłam się obawiać, że zabłądziliście.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Cześć, mamo. – Pansy uśmiechnęła się do kobiety, która spoczywała na
bujanym fotelu niedaleko pięknego fortepianu i biblioteczki. Hermiona wbiła
zaciekawiony wzrok w matkę przyjaciółki. Lady Parkinson była średniego wzrostu pięknością o hebanowych włosach,
spływających luźno na plecy oraz niebieskich, jak wieczorne niebo oczach.
Ubrana w ładną, acz prostą sukienkę, zdawała się przyćmiewać urodą wszystkie
mugolskie modelki. Pełne, wiśniowe usta musnęły policzek Hermiony, gdy córka
kobiety wskazała na nią. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Mów mi Delaney, kochanie –
poprosiła ją chropowatym, lecz serdecznym głosem, a potem objęła mocno swoją
latorośl. – Pansy, jak ty urosłaś!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Och, litości, mamo! Darujmy sobie takie… żenujące zachowania! Mamy gościa!
– Ciemnowłosa młodsza kopia Delaney przewróciła oczami, wyplątując się ze
szczupłych ramion matki, ale uśmiechnęła się z zadowoleniem. –
Nie musimy jej straszyć już na początku, prawda?</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><o:p></o:p></i><i>- Oczywiście, że nie! Dopiero później narobimy naszej córeczce wstydu!
– Hermiona odwróciła się, gdy w wejściu stanęła następna osoba. Poczuła, jak
jej policzki rumienią się na widok przystojnego mężczyzny, który puścił jej
oczko. – Jak mniemam Hermiona? Edward, miło mi poznać zacną przyjaciółkę naszej
kruszyny. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- O Salazarze, to będą naprawdę żałosne święta – westchnęła Pansy, ale
podbiegła do Lorda Parkinsona, mocno go ściskając. – Darujmy sobie chociaż historie z
dzieciństwa, dobrze?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- To przecież będzie najlepsza część – zaprzeczył Edward, całując Pansy
w czoło, a potem usadowił się na fotelu
przy kominku. – Bądź dobrą gospodynią i oprowadź Hermionę, Panny. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jak najchętniej – przytaknęła ślizgonka, chwytając rozbawioną gryfonkę
i wyciągnęła ją do hollu. Spojrzała na nią przepraszająco, kiedy wchodziły po
schodach. – Jak mówiłam, to może być trochę żenujące. Naprawdę nie chcę byś się
zraziła… oni tacy są i…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Są wspaniali, poważnie – przerwała przyjaciółce, rzucając okiem na
portrety czarodziei, którzy również taksowali ją wzrokiem. – Twoi przodkowie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Starszy nudziarze, ale podobno mamy w żyłach tę samą krew – przyznała
Pansy, krzywiąc się i wskazując portret jakieś czarownicy. – Całe szczęście, że teraz mamy w genach
również urodę. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Okrutna – zaśmiała się panna Granger, słuchając z uwagą, co skrywają
poszczególne drzwi. W większości były to pomniejsze saloniki, gabinet lorda oraz pokoiki gościnne.
Pansy zatrzymała się dopiero na szczycie schodów prowadzących na poddasze. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Tu jest moje skrzydło, więc te pokoje gościnne przypadają zwykle moim
przyjaciołom. Moje komnaty są tam na końcu, a do każdej sypialni przypada
oddzielna łazienka. – Pchnęła drzwi na prawo od swoich, wprowadzając ją do
eleganckiego, błękitnego pokoju. Hermionie od razu spodobał się ten wybór, bo
brzozowa podłoga, puszysty dywan oraz własny kominek, spełniał jej najgłębsze
życzenia. Łóżko stało przy ścianie, gdzie sufit był już opuszczony, ale
przecież nie zamierzała skakać po materacu, by miało jej to przeszkadzać! <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Piękny – odezwała się po krótszych oględzinach, uśmiechając się szerzej
na widok swojego kufra, stojącego przy kominku. – Dziękuję i…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Jeżeli chcesz, mogę poprosić pokojówkę o opróżnienie walizki… ale
podejrzewam, że wolisz zrobić to sama – Pansy uniosła kąciki ust w rozbawieniu
i zaprosiła Hermionę do swojego pokoju. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br />
Komnaty młodej gospodyni były zdecydowanie obszerniejsze oraz zagospodarowane do najmniejszego cala. Ściany
miały liliowy odcień, a namalowane na nich i ożywione zaklęciem kwiaty, wyglądały
na prawdziwe. Meble wykonane z brzozy, dodawały delikatności wystrojowi, a
ogromne łóżko samo prosiło o skakanie po nim. Pansy posiadała duże narożne
biurko, kominek z gzymsem o wiele mniejszym niż ten w salonie oraz kącik czytelniczy przy nim. Jednak
najbardziej zachwycała toaletka z wmontowanym lustrem, gdzie ułożone były
przeróżne kosmetyki i drobiazgi. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wow – podsumowała krótko, opadając na fotel, który wskazała jej
przyjaciółka. Pansy błysnęła zębami, wyciągając się niczym kotka i pstryknęła
palcami, a kiedy pojawił się skrzat, poprosiła o dwie gorące herbaty. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wieczorem zjemy jeszcze kolację z tymi szaleńcami, po których jedyne
co odziedziczyłam, to wrodzoną elegancję – poinformowała ją ciemnowłosa, mrużąc powieki
z zadowoleniem. – Naprawdę, już teraz przepraszam za te żenujące historie,
które będą opowiadać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco zamrugał, gdy nagle znów
znalazł się w salonie, a jego spojrzenie od razu przesunęło się na uśmiechniętą
Hermionę. Dziewczyna poklepała go po kolanie, a potem podniosła się i przeciągnęła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcę więcej – poprosił,
sprawiając, że uniosła wysoko brew. – Proszę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spędzałeś z nimi wiele świąt,
więc dobrze wiesz, jak to wyglądało – westchnęła, biorąc pusty kubek <br />
i zaniosła go do kuchni. Tak jak się spodziewała, blondyn poszedł za nią,
otrzepując spodnie z niewidzialnych okruszków. – Później.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale… - Zagryzł policzek, kręcąc
głową i pocierając palcami skronie. – Och, Salazarze. Do tej pory nie
wiedziałem jak za nimi tęsknię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oni za tobą też tęsknią –
szepnęła, zostawiając go samego w kuchni. Weszła na piętro, ciesząc się, że tym
razem nie poszedł za nią. Potrzebował pozbierać myśli zanim kolejny raz zderzy
się z przeszłością. Zamknęła drzwi do swojego pokoju, zastanawiając się co
założyć, ale wtedy zauważyła drobną zmianę w swojej sypialni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Scorpius siedział na środku jej
łóżka z uwagą przyglądając się Cerberowi, który drzemał przy posłaniu. Teraz
jednak jego oczy przeniosły się na nią, a uroczy uśmiech wkradł na malinowe
wargi. <br />
Hermiona nie miała nawet kiedy zirytować się na nagły atak Malfoyów na swoją
osobę. Widok chłopczyka rozgrzewał jej lodowate serce, które topniało przy każdym
spotkaniu z nim. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Coś się stało? – zapytała,
podchodząc do szafy i wyciągając z niej czerwoną plisowaną spódnicę do kostek
oraz czarny sweter. Wzruszyła ramionami na ten wybór, rzucając ubrania na
fotel by się później w nie przebrać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy my idziemy do moich
dziadków? – Jej rozmyślenia na temat zapodzianych butów przerwał cichy głosik
chłopca. Porzuciła plany poszukiwawcze, siadając na łóżku naprzeciw małego
blondyna, który zmrużył powieki w namyśle. – Bo ja mam dziadków, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że masz! Każdy ma
dziadków, Pius. – Pstryknęła malucha w
nos, ale on się nie uśmiechnął. – Twój tata ma swojego tatusia i mamusię.
Naprawdę nie przyniósł go bocian. Także masz dziadków. Ale… to nie… - Zamarła, gdy w oczach dziecka pojawił się
niepokój i ból. Przeklęła w myślach, biorąc głęboki wdech. – Tak. Idziemy na
obiad do twoich dziadków, ale nie są oni rodzicami twojego taty. To jak… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak ty, która mogłabyś być moją
mamą, ale nie jesteś tak z… krwi? – zaproponował, uśmiechając się nagle.
Hermiona skinęła głową, bo porównanie chłopca było nieoczekiwane. I zaskakująco
dotknęło ją w środku. Oblizała usta, wyginając wargi w równie szczerym
uśmiechu, co ten chłopca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co nie znaczy, że nie mogą cię
kochać, prawda? – szepnęła, pochylając się i całując go w czoło. Scorpius
przytaknął, zeskakując z łóżka i podszedł do drzwi. – Tata wybrał ci już
ubranie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak – potwierdził, machając jej
i zniknął za drzwiami. Wypuściła powietrze z płuc, opadając plecami na poduchy
i uderzyła dłonią w czoło. Naprawdę, naprawdę, naprawdę zapragnęła teraz, by
ten wrażliwy malec był jej. Z krwi, z brzucha, z serca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A potem zapiszczała jej komórka z
przypomnieniem od Pansy żeby się nie spóźnili, a więc, że czas się szykować. Skończyła zatem gdybać i pobiegła pod prysznic. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kolejny etap połączenia
teraźniejszości z przeszłością, czas zacząć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tato, a czemu się denerwujesz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco zerknął za siebie,
napotykając ciekawskie oczy synka, który wpatrywał się w niego oceniająco.
Malec z jego pomocą założył ciemne spodnie oraz koszulę w kratkę, a nawet
pozwolił sobie rozczesać włosy. Teraz siedział w foteliku w rozpiętej kurtce, a
nogi nie dosięgały mu do podłogi. Czapka leżała obok, a w rękach trzymał swoją
zabawkę. Diego oraz Cerber spali spokojnie, przyzwyczajeni do dłuższych wycieczek samochodem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie denerwuję – odpowiedział
szybko, wbijając znów wzrok przed siebie. Hermiona prychnęła cicho, ale nie skomentowała jego zachowania. Trzymała ręce
na kierownicy, prowadząc szybko swój samochód i nie odwracała spojrzenia od
leśnej drogi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego kłamiesz? – Scorpius
nie odpuścił, nachylając się do przodu. – Mówiłeś, że nieładnie kłamać!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie kłamię – westchnął,
przewracając oczami. Czasem zaskakiwała go przenikliwość dziecka, ale może każde z nich to umiało? Wydawać by się mogło, że mają lepiej
rozwinięty szósty zmysł, bądź empatię, bo częściej rozumiały mowę ciała dorosłych,
niż oni sami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No, ale czemu? Tato! – jęczał
dalej chłopczyk, ale po paru minutach odpuścił. <br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco rozluźnił się, chociaż dalej czuł na sobie palący wzrok syna. Zamiast
zwrócić mu uwagę, wolał przyjrzeć się ich kierowcy. Hermiona wydawała się
zrelaksowana za kierownicą, a kąciki jej ust drżały. Wyglądała ślicznie, a
spódnica i sweter podkreślały jej kobiecą sylwetkę, której nie dało się nic
zarzucić. Mimo tego dla niego wydawała się wciąż zbyt szczupła, jak na
Hermionę. Zamierzał to zmienić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czemu się tak patrzysz? –
spytała, rzucając mu zaciekawione spojrzenie, nim zmieniła bieg. Wyjechali z
miasteczka, a potem z lasu i teraz sunęli po drodze niedaleko klifu, który
majaczył gdzieś w jego wspomnieniach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak po prostu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Aha! – krzyknął Scorpius, a
jego cichy śmiech przerwał chwilę ciszy. – Już wiem! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co wiesz, kochanie? – zapytał,
zerkając na bardzo zadowolonego z siebie chłopczyka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem, że kłamiesz! I wiem
czemu. – Pius wyprostował się, starając
zrobić dorosłą minę i pomachał mu palcem. – Nie chcesz powiedzieć, że się
boisz, bo Hemina jest dziewczyną! Dlatego kłamiesz! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pius…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale, tato, Hemina i tak cię
lubi. Prawda, Hem? – Scorpius westchnął ze zniecierpliwieniem, mrużąc powieki i
się krzywiąc. – Nie musisz udawać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie kłamałem, Pius i… - Draco
potrząsnął głową, ale parsknął śmiechem, gdy siedząca obok Hermiona
zachichotała. – Nie denerwuje się. Może
trochę stresuje, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie martw się, Draco, jak już
Pius powiedział, ja i tak cię nawet lubię – zaśmiała się znów, a blondyn jęknął
z niezadowoleniem. Zerknął najpierw na chichoczącego synka, a potem na równie
roześmianą dziewczynę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Niech wam będzie! Z wariatami i
tak nie wygram – stwierdził, włączając płytę CD i czekał, aż się włączy. –
Szczęśliwi?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może być – podsumował syn
Malfoya, po czym wbił wzrok w okno i zaczął chłonąć widoki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dalszą drogę przejechali podziwiając klif oraz wsłuchując się w najnowsze piosenki
U2.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco oparł głowę o zagłówek, starając się
uspokoić coraz szybciej bijące serce. Słyszał z tyłu głosik synka, który
zadawał wciąż przeróżne pytania, a Hermiona odpowiadała cierpliwie na każde z
nich. Przymknął powieki, chłonąc ich śmiechy oraz żarty, bo po raz pierwszy, to
nie on musiał się głowić nad mądrymi, acz prostymi odpowiedziami zaspokajającymi
ciekawość malca. Astoria taka nie była. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Cóż, Astoria była naprawdę
wyjątkową osobą, ale… nie chciała dzieci. Nie chciała, a on ich pragnął, więc
nie umiał dostosować się do jej wizji świata. W końcu udało mu się ją namówić,
a ona pełna entuzjazmu planowała z nim powiększenie rodziny. Może tak… mu się
wydawało. Może to jednak on snuł plany, wymyślał imiona, przygotowywał pokój,
kupował zabawki, a ona stała i uśmiechała się. A wtedy okazało się, że nie będą ich mieli. Organizm Astorii
nie mógł spełnić wymogów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
On płakał. A ona się odsunęła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jeżeli miałby wskazać pierwszą
rysę na ich ułożonym już życiu w Stanach, to byłby to ten moment. Gdy on siedział w pokoju wylewając łzy i gorycz za tęsknotą za dzieckiem,
którego nie dane im było mieć. A ona podniosła się, zeszła na dół, założyła
buty i wyszła na kolejną sesję. Kolejną rozmowę z przyjaciółkami, kolejną imprezę, kolejne wyjścia do teatru. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I gdy w końcu oboje poczuli
tęsknotę – nie za sobą, a za przyjemnością oraz zapomnieniem – napili się wina
i oddali sobie. Tamta namiętna noc zmieniła wszystko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zniszczyła ich związek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zniszczyła Astorię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bo właśnie tamtej nocy jego
marzenie się spełniło. A dziewięć miesięcy później trzymał w ramionach
Scorpiusa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hej, zamyśliłeś się. – Zamrugał,
gdy ręka Hermiony poklepała go po ramieniu. Spojrzał na kobietę, która
uśmiechnęła się do niego ostrożnie, a jej oczy pytały cicho, czy wszystko w
porządku. Skinął lekko głową, odsuwając się od jej ręki, która opadła luźno pomiędzy nimi. Nie spojrzał
więcej na kobietę, która wyprostowała się, ale już go nie dotykała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sam nie wiedział czemu to zrobił. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Albo raczej dobrze wiedział. To niesprawiedliwe i okrutne zabawy Losu, ale on
wciąż nie przestał dziwnie reagować na jej bliskość. Minęło tyle lat, a on
niemalże wyczuwał na odległość ciepło
jej miękkiego ciała. Wiedział jaka była jej skóra. Delikatna, jędrna i gładka. Wiedział, gdzie ma blizny, gdzie ma łaskotki. Wiedział, że jego ciało
nie zapomniało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I właśnie dlatego nie mógł się
teraz rozproszyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Westerhill w końcu się ujawniło,
a mężczyzna skoncentrował się na rosnącej w oczach posiadłości. Jego mięśnie
napięły się, gdy wjechali przez bramę na półokrągły podjazd. Hermiona pojechała
jednak dalej, dojeżdżając do parkingu, gdzie zatrzymała swojego Jeep’a Grand
Cherokee. Nie patrząc na niego wysiadła, a on poszedł w jej ślady. Zatrzasnął
czarne drzwi, wbijając wzrok w tak znajomy dom. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gotowi? – Hermiona zrobiła parę kroków, a potem
obejrzała się na niego i jego synka, który złapał swoją małą rączką jego dłoń.
Przytaknął, ruszając za kobietą, która pokonała już parę stopni i teraz
uderzała kołatką w drzwi. Psy odbiegły na tył do ogrodu, znając dobrze okolicę oraz swoje ulubione zakątki posiadłości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Witam! – Draco wpatrywał się w
kamerdynera, który zdążył się postarzeć przez ostatnie parę lat. Jednak jego
uśmiech i ciepły głos nie zmieniły się o cal. Widział, jak zdumienie pojawia
się na jego twarzy, gdy wszedł za Hermioną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć, Andrew– przywitał
mężczyznę, który jedynie skinął mu głową, a potem odebrał od nich ubranie i
wziął kluczyki od Hermiony, która już czekała na nich na środku korytarza.
Złapał znów za rękę synka, z którym dołączyli do dziewczyny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Edward! Chodźże tu do mnie! –
Draco uśmiechnął się odruchowo, gdy z pokoju dobiegł go krzyk matki Pansy.
Wszedł do salonu, który nie zmienił się w wystroju i który jak zwykle napawał
go spokojem. Pierwsze co zauważył, to porozrzucane wszędzie zabawki i Harry
stojący na środku bałaganu z jakimś miśkiem w dłoni. Potter wydawał się
bardziej zadowolony niż przed wyjściem do pracy, więc podejrzewał, że tym razem
Pansy go nie przegoniła. Tuż za nim stał chłopczyk, który uśmiechał się
radośnie, a jego zielone tęczówki były identyczne, jak u jego większej kopii. Czarne loczki sterczały mu w różne strony, a policzki były zarumienione. Między
malcem, a fotelem skakał na jednej nodze drugi chłopczyk o włosach równie
ciemnych, jak u jego młodszego brata, ale o oczach w barwie gorzkiej czekolady. Oczach Pansy. Starszy z synów Pottera
doskoczył do fotela, na którym spoczywał najstarszy z mężczyzn i który przed
wieloma laty był mu bliższy niż biologiczny ojciec. Lord Edward Darius
Parkinson, wciąż posiadał w sobie wrodzoną elegancję, a czarne włosy jedynie
delikatnie straciły dawny kruczy blask. Policzki miał gładkie, tak jak Draco pamiętał, a zielonkawe oczy bystre oraz przenikliwe. Teraz jego usta rozciągały się w
uśmiechu, gdy przyglądał się swoim wnukom.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś zamrolony! – oznajmił mu
wesołym głosem brązowooki, a potem uderzył palcami w ramię Edwarda. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Uh, kochany, dziadek ma teraz
przerwę, więc nie bawi się z wami – zaprotestował mężczyzna, podnosząc do góry
niezadowolonego wnuka i poczochrał go po czuprynie włosów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Edward, nie każ mi powtarzać!
Chodź tutaj i pomóż mi z tym wazonem! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, kochanie, nie mogę! Jestem
zamrożony! – odkrzyknął bez zastanowienia, nieruchomiejąc od razu i wywołując
tym samym śmiech u dzieciaków i Harry’ego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jamie, odmroź dziadka, bo go
babcia potrzebuje! – Hermiona uświadomiła wesołków o ich obecności, wychodząc
naprzeciw już rozwartym ramionom Edwarda, który od razu zapomniał o zabawie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No, proszę, proszę! Kogo moje
oczy widzą! – Draco przyglądał się, jak ojciec Pansy obejmuje dziewczynę, a
potem składa na jej policzku delikatny pocałunek. Chwilę później Jamie
doskoczył do dziewczyny, obejmując ją mocno w pasie, a drugi malec podbiegł do
niej z drugiej strony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ciocia Mia! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ciocia, a ja nalysowałem cos!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ja ostatnio wygrałem mecz z
wujkiem Ronem!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ja teez! No, ciocia! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chłopcy, dajcie cioci
odetchnąć! Zaraz wszystko opowiecie – przerwał im Harry, łapiąc obu za
kołnierze i odciągając od nóg dziewczyny. Kobieta zaśmiała się jedynie, przewracając
oczami, a potem rzuciła mu zachęcające spojrzenie. Właśnie wtedy Parkinson
spojrzał w ich kierunku, a jego oczy rozszerzyły się ze zdumieniem. Draco
widział, jak w jego oczach pojawia się szok, ból, tęsknota, złość, niedowierzanie,
a na końcu wstrząs. Mężczyzna wciągnął z sykiem powietrze, mrugając i
otwierając buzię, z której jednak nie wydostał się żaden dźwięk. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kto to? – Jamie przysunął się
do przodu, przechylając głowę i wbijając zaciekawione spojrzenie <br />
w równie zawstydzonego, co młodszy z braci, Scorpiusa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nieładnie wskazywać kogoś
palcem, James – skarcił syna Harry, wbijając na chwilę wzrok w podłogę, nim przesunął go na wciąż zamrożonego teścia. – Mhm, tato, wszystko
w porządku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Edwardzie, na Salazara, jak cię
zaraz przeklnę, to dopiero cię zmrozi! – Do salonu od drugiej strony wparowała
pani Parkinson, nie zdając sobie jeszcze sprawy z napięcia panującego w
pomieszczeniu. Draco chciwie wlepił w nią wzrok, przyglądając się czarnowłosej
czarownicy, która przelewitowała do środka pięknie zdobiony wazon pełen lilii.
Czarne pukle miała upięte w eleganckiego koka, z którego uwolniło się parę
kosmyków. Ubrana w proste czarne spodnie i szary sweter wydawała się jak wyjęta
z jego wspomnień. Odwróciła się, gdy mąż jej nie odpowiedział, a potem podążyła
za jego spojrzeniem. Draco widział, jak wazon leci na podłogę, jednak zatrzymał
się tuż przed nią, wylewając jedynie część wody. Refleks Pottera się nie
zmienił. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och… - westchnęła, przykładając
dłoń do piersi i znieruchomiała. Jej spojrzenie zsunęło się na chłopca, który
również patrzył na nią z ciekawością. – Och… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cóż, to dość niezręczna
sytuacja, ale wróciłem? – Draco przerwał ciszę, wzruszając ramionami i patrząc to na jedno, to na drugie z dorosłych. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco Lucjuszu Malfoy, jak… jak
możesz tu stać i mówić od tak! Zniknąłeś na prawie dekadę i… - Delaney
krzyknęła, podchodząc do niego, jak tornado i zmarszczyła brwi ze złością. – I
nawet nie przywitasz się, jak trzeba?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wydaje mu się, że jest dorosły!
– parsknął Edward, kręcąc głową i zrównał się z żoną, która już zdążyła
przygarnąć do siebie lekko oszołomionego blondyna. Draco wypuścił powietrze,
rozluźniając się w objęciach tak znajomej kobiety. Zacisnął powieki, oplatając
ramionami matkę przyjaciółki i wciągnął do płuc zapach Lady Parkinson. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, Draco, mój słodki
chłopcze, jak ty urosłeś – wyszeptała mu do ucha, odsuwając go delikatnie i zacisnęła dłonie na jego policzkach. Czuł jak ogarnia go ciepło, kiedy
pokręciła głową i jeszcze raz go uściskała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco, wsadź różdżkę za pas,
póki jeszcze czas – zażartował mąż kobiety, odpychając ją i sam przyciągnął
blondyna do ojcowskiego uścisku. W tym czasie kobieta kucnęła przed lekko
zdumionym młodszym blondynie, który zagryzł wargę niepewnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć, aniołku, jestem Delaney, ale
możesz mi mówić…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Babciu? – chłopczyk przerwał
jej, a potem zarumienił się, gdy kobieta zachichotała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dokładnie tak, kochany –
zaszczebiotała, ostrożnie wyciągając ramiona, ale Pius od razu objął ją mocno
za szyję. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Delaney, Edwardzie, poznajcie proszę mojego syna Scorpiusa –
Draco oparł dłoń na blond główce, która teraz znajdywała się w ramionach
„dziadka” chłopca. Chłopczyk z rumieńcami pozwolił kolejny raz się przytulić, a
potem lekko spłoszony cofnął się za Draco. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- James, Regulus, to wasz wujek.
Draco, poznaj proszę moje dzieciaki –
Harry popchnął obu synów <br />
w kierunku mężczyzny, a starszy od razu
podszedł i przybił mu piątkę, jakby poznawał wujków co drugi dzień. Regulus natomiast przestąpił z nogi na nogę, aż w końcu odwrócił się i wybiegł z pokoju. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem Jamie – przywitał
Malfoyów niezbyt zdumiony zachowaniem brata James, a potem jego cała uwaga
skupiła się na mniejszym blondynie. – Chcesz być moim przyjacielem? Ale tylko
moim? Nie Rosie, nie Freddy’ego, nie Molly. Moim?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- James, nie możesz zabronić
Piusowi zaprzyjaźniać się z kuzynami – westchnęła Pansy, która weszła akurat do
salonu z młodszym synem na rękach. – Czy możemy przejść już do jadalni? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem głodny – potwierdził
Edward, odbierając wnuka z jej objęć oraz zagadując o coś małżonkę. Draco patrzył
z lekkim szokiem i zadowoleniem, jak jego syn odważnie odchodzi z Jamesem,
który zaczął mu coś opowiadać z zaangażowaniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zostali sami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie mógł się powstrzymać, by nie
spojrzeć na Pansy. Jego serce zabiło mocniej, gdy napotkał brązowe spojrzenie
pełne uwagi oraz chłodu. Stali naprzeciwko siebie w odległości paru metrów, a
obecność dawnych gryfonów nagle przestała mieć znaczenie. Przyglądał się
ciemnobrązowym włosom, które spięła w wysokiego kucyka. Przesunął spojrzeniem
po prostym nosie, ostro zarysowanej linii kości policzkowych i wiśniowych
ustach. W beżowej sukience przed kolano, ciemnych rajstopach i luźnym swetrze
zdecydowanie przypominała tę samą dziewczynkę, którą zapamiętał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p>- Ustalimy tylko jedną rzecz i
dołączymy do pozostałych – wyjaśniła spokojnie, przenosząc przenikliwy wzrok na
Harry’ego, który wbijał wzrok w ogień w kominku, a potem na Hermionę, która
uśmiechnęła się do niej smutno. Wróciła spojrzeniem do niego, unosząc brwi. –
Ominąłeś mój ślub, ominąłeś narodziny dwójki moich dzieci, ominąłeś
najważniejsze etapy mojego życia. Teraz nie masz pojęcia kim są twoi tak zwani
przyjaciele. A i tak wracasz, i obracasz nasze ułożone już życia do góry nogami.
Dlaczego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo zdecydowałem się wyjechać z
kobietą, na której mi kiedyś zależało. Dostałem w pakiecie nieudane małżeństwo,
żonę samobójczynię, brak prawdziwych przyjaciół oraz syna – wyliczył,
wzruszając ramionami. – I tylko z powodu Scorpiusa nie zmieniłbym tego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W porządku – odpowiedziała
zwięźle, odwracając się na pięcie i ruszyła do wyjścia. – Tylko z powodu próśb Harry’ego oraz Hermiony cię toleruję. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kłamie – szepnął zielonooki,
gdy jego żona opuściła salon. Uśmiechnął się do Draco zawadiacko<br />
i skinął, by również dołączyli. – Ale dobrze wiesz, że musi się trochę
pozłościć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wbrew jego przerażającym wizjom,
obiad spędzili w przyjemnej atmosferze. Draco czuł się trochę, jak podglądacz,
gdy zauważał drobne gesty, kiedyś tak bliskich mu osób, a które świadczyły o
więzi między nimi. Widział jak Edward żartuje z Harrym, który bez oporów
zwracał się do teściów per „mamo” i „tato”. Nawet informacja, że ostatnie noce
spędzał poza domem, wydawała się dla nich niezbyt zaskakująca. Państwo
Parkinson jedynie skarcili córkę, a zięcia wsparli słowem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widział, jak ojciec
Pansy spogląda na Hermionę z ojcowską troską i niepokojem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widział jak Delaney
czule czochra włosy wnukom, a potem z uśmiechem na ustach dokłada Potterowi
ziemniaków. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widział, jak Hermiona całkowicie zrelaksowana i zadowolona wdaje
się w dyskusje przy stole, a w jej spojrzeniu pojawia się dawny blask. James
wciąż przerywał innym swoimi żartami, a Pansy pomagała małemu Regulusowi
trafiać widelcem do buzi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Śmiali się. Rozmawiali.
Wspominali chwile, które on pominął. Debatowali nad problemami, których on nie
znał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Byli rodziną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziewczęta, zostawmy panów
samych – zaproponowała po przepysznym deserze Lady Parkinson, podnosząc się i
wyczekująco zerknęła na obie młode kobiety. Hermiona parsknęła śmiechem, jakby
dobrze wiedziała, co ją teraz czeka, ale bez komentarza posłusznie się
podniosła. Pansy poprosiła Jamesa, by pilnował brata, który chciał wraz z nim i
Scorpiusem pobiec do pokoju chłopców się pobawić. Też jednak podniosła się i
dołączyła do przyjaciółki oraz matki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Harry, Draco, skoro panie nas
porzuciły, to możemy chyba uciec do salonu – zaproponował Edward, zacierając
ręce i poprowadził ich do innego pokoju. Ten salon był mniejszy, a siedzenia
solidne i ze skóry. Draco pamiętał, że to właśnie tu siedział jego ojciec wraz z tatą
Pansy, gdy oni bawili się w ogrodzie. Teraz natomiast sam usiadł w wygodnym fotelu, przy również
rozpalonym kominku, a jego oczy przesunęły się po barku oraz biblioteczce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Harry, to co zwykle? – Edward
uśmiechnął się do zięcia, który tak jak blondyn opadł na fotel i wyciągnął przed siebie nogi. Gdy zielonooki przytaknął, mężczyzna spojrzał na
niego z ciekawością. – A dla ciebie, Draco?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zdam się na was – odpowiedział
gładko, obserwując, jak ojciec przyjaciółki przytakuje, a potem prosi lokaja o
dostarczenie im trunków. Siedzieli teraz w trójkę, trzymając w dłoniach
kieliszki z bursztynową whisky. Malfoy przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy o ostatnim
spotkaniu z radą Departamentu Współpracy Czarodziejów. Z tego co się dowiedział,
Edward objął stanowisko dyrektora parę lat temu, a jego zięć zdawał się dobrze
wiedzieć, jak mają się sprawy służbowe. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Malfoy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zamrugał, gdy Złoty Chłopiec
szturchnął stopą jego nogę, zdając sobie sprawę, że obaj panowie patrzą na
niego wyczekująco. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam, zamyśliłem się –
przyznał, prostując się od razu i unosząc brwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pytałem, gdzie mieszkałeś przez
ostatnie lata – podpowiedział mu gospodarz, pokazując w uśmiechu białe zęby. Zdawał się niemalże mówić o jego
nieoczekiwanej i długiej nieobecności, jak o wyjeździe służbowym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W Nowym Yorku – odpowiedział
spokojnie, zauważając błysk zdumienia w oczach Parkinsona. –Mieszkaliśmy z
Astorią na Manhattanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czym się zajmowałeś? – zapytał
znów najstarszy z mężczyzn, upijając łyk ze szklanki. Jednocześnie pogłaskał łeb Cerbera, który ułożył głowę na jego kolanach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cóż, szczerze mówiąc nie miałem
pojęcia, co ze sobą zrobić po przybyciu tam. Nie miałem żadnych planów. Nic… w
końcu skończyłem na prawie w Yale – wyznał, odwracając się, gdy usłyszał cichy
pomruk. Hermiona stała w wejściu z kieliszkiem wina, a teraz opadła na miejsce
obok Pottera, który przewrócił oczami, ale nie skomentował jej wepchnięcia się.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Studiowałeś na Yale? – zapytała
zaintrygowana, uśmiechając się szeroko. – To jedna z najlepszych uczelni! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Było interesująco –
przytaknął, przygryzając policzek w namyśle. – Potem poszło łatwo. Nie podobały
mi się umowy w kancelariach, więc z pomocą byłego profesora otworzyłem własną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co teraz? – zapytał Harry,
dolewając im wszystkim whisky. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zamknę ją. Albo oddam
koledze – wzruszył ramionami, bo nawet
nie pomyślał, by chociaż raz zadzwonić do firmy. Szczerze mówiąc, nie miał
ochoty tam wracać. Mieszkanie też sprzeda. Życie Darrena Origo dobiegło końca. Mógł znów wrócić do ojczyzny i do bycia
sobą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A Astoria? – Draco złapał
ciekawskie, bursztynowe tęczówki Granger, która uniosła leniwie brew. Widać w
ten sposób zamierzała prowadzić przesłuchanie, a jemu nie do końca odpowiadała
akurat ta forma zwierzeń. Wiedział jednak, że teraz i pozostała dwójka czeka na
odpowiedź. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Astoria odnalazła się w
modelingu – odpowiedział zwięźle, wypijając do końca zawartość swojego naczynia
i oblizał wargi. Dziewczyna zmrużyła powieki, odwracając wzrok oraz podniosła
się, gdy tematy odbiegły od jego życia. Obserwował, jak zamyślona wychodzi, a
po paru minutach dostrzegł jej sylwetkę przez okno. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Idę się przewietrzyć –
poinformował ich szybko, przechodząc do drzwi prowadzących do ogrodu i machnięciem różdżki przywołał swoją kurtkę. Wyszedł na zewnątrz, wciągając
rześkie powietrze i zszedł po paru stopniach. Nie miał pojęcia, czy Hermiona zdecydowała się
przejść po ogrodzie Parkinsonów, czy zboczyła na ścieżkę w kierunku klifu.
Intuicja podpowiadała mu, że wybrała tą drugą opcję, więc postanowił sprawdzić
najpierw ją. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dopiero, gdy zbliżył się do
urwiska poczuł, jak zimno zrobiło się pod wieczór. Lodowate podmuchy wiatru tarmosiły
jego włosy, a policzki zarumieniły się. Wsunął dłonie do kieszeni kurtki,
przyspieszając, by jak najszybciej odnaleźć dziewczynę. Wyszedł już poza teren
posiadłości Parkinsonów, a jego oczy powracały wciąż na niknący w oczach widok
klifu, wody i plaży pod nimi. Dopiero po paru minutach, odnalazł nad urwiskiem
sylwetkę dziewczyny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Stęskniłem się za tym widokiem
– powiedział do dziewczyny, gdy stanął obok niej i tak, jak ona, zapatrzył na
odległą latarnię morską. Przesunął wzrok na towarzyszkę, która stała lekko
zgarbiona, obejmując się ramionami. Jej loki zwichrowały się, policzki
zarumieniły, a oczy odbijały światło migającej wieży. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czasem zapominam, że znasz to
miejsce lepiej niż ja – westchnęła, mrużąc powieki, gdy mamrocząc coś pod
nosem, zarzucił na jej ramiona swoją kurtkę. – Dziękuję, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Załóż ją po prostu – przerwał
jej, przyglądając się, jak zaskakująco posłusznie spełnia jego prośbę. Wsunęła
ramiona w rękawy, z których nie wyłoniły się jej dłonie. Wyciągnął odruchowo
ręce, y złapać za poły i je poprawić, a potem przesunął je na kołnierz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Teraz tobie będzie zimno –
szepnęła, gdy musnął kciukami jej szyję, ale wytrzymała intensywność jego
szarych tęczówek. – Malfoy, mogę zadać ci pytanie? Ale odpowiedz na nie
szczerze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dodam je do rachunku pytań,
które mi zadajesz – przytaknął, poważniejąc jednak w obawie, o co spyta. Miał
tak wiele alternatyw, że sam już nie wiedział o co chciałby, żeby go zapytała.
Bursztynowe oczy jednak ciekawie się w niego wwiercały, a dziewczyna ignorowała
fakt, że jego dłonie wciąż muskały jej szyję i kark. Sam nie wiedział czemu nie
może ich oderwać od jej ciepłego ciała. Albo wolał udawać, że nie wie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Po co wróciłeś? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poważnie? Odpowiedź jest chyba
logiczna, czyż nie? – uniósł leniwie brew, nie pozwalając jej się ruszyć. –
Żeby w końcu zaciągnąć cię do łóżka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Miałeś odpowiedzieć szczerze,
Malfoy – skarciła go, ale dostrzegł błysk rozbawienia oraz ciepła, który
zniknął, gdy mrugnęła. To był ich stały tekst wiele lat temu, ale dopiero teraz
po raz pierwszy mógłby się spełnić, czyż nie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- By dowiedzieć się, czemu
zamordowano mi żonę – spróbował kolejny raz, ale wciąż wydawała się
niezadowolona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Miałam na myśli czemu wróciłeś
do mojego życia? – podpowiedziała zagryzając wargę i wzruszyła ramionami. –
Tamta dziewczyna… już nie żyje, Malfoy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wydaje mi się byś to ty
była szczera w tym momencie i ze mną, i ze sobą – parsknął, przysuwając się do
niej i zmniejszając jeszcze bardziej dzielącą ich odległość. – Ja jakoś
odnajduję w tej kobiecie tamtą dziewczynę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Malfoy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Granger. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Draco wpatrywał się w nią,
chłonąc zapach dziewczyny oraz nagłe gorąco, które go oblało, kiedy tym razem
to ona się do niego przysunęła. Gdyby chociaż oparła dłonie na jego ramionach,
torsie bądź talii mógłby stwierdzić, że się obejmują. Zamiast tego ona stała z
luźnymi ramionami, wyprostowana i nieruchoma, a jego palce gładziły wrażliwą skórę karku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówię poważnie – wyszeptał,
przysuwając wargi do jej ucha i muskając je delikatnie. – Chcę cię tym razem
zaciągnąć do swojego łóżka. I robić z tobą niepoprawne rzeczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś niereformowalny, Draco –
parsknęła śmiechem, pokręciła głową i oparła policzek na jego ramieniu. Zamarł,
bo wiedział, że woli chociaż ten mały gest niż płoszenie jej. – Mam zbyt wiele
problemów, by dokładać do tego twoje potrzeby. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale to proste. Ja jak zwykle
potrzebuję ciebie – syknął zdenerwowany, że wciąż nie rozumie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Nie żeby po powrocie dał jej jakieś wskazówki, że między innymi wrócił dla
niej, ale… przeklęta Granger miała chociaż trochę się zmienić. Może nie
zmienić, ale jego ciało, umysł i dusza miały inaczej reagować na jej bliskość.
Zamiast tego, każdego dnia upewniał się w tym, że znów wpadł w uzależnienie od tej nieznośnej, chłodnej oraz nielogicznej kobiety. Chociaż
nawet udawało mu się udawać równie obojętnego, co ona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czasy, w których te słowa
zrobiłyby na mnie niemałe wrażenie są już przeszłością – przewróciła oczami, odsuwając się troszkę,
by móc spojrzeć w jego zagubione oczy. – A ty potrzebujesz teraz kogoś, kto
pokaże ci ile straciłeś odchodząc. Jak śliczne życia sobie poukładaliśmy. Nie
jestem najlepszym wzorem, Draco. Uważam, że ze Scorpiusem powinieneś rozważyć
przenosiny do Harry’ego i Pansy. Bądź tutaj. Ja nie jestem… stabilna –
wypowiedziała ostatnie słowo ciszej, jakby samej je smakując. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jakie masz inne problemy? –
spytał, ignorując jej wypowiedź, a wracając do wcześniejszych słów. Widział,
jak w tym momencie odsunęła od niego, gdy szczerość w oczach zmieniła się w
pustkę. Pokręciła jedynie głową, a potem obróciła się i zostawiła go samego. Świenie, Malfoy, to tyle jeśli chodzi o niepłoszenie jej, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ty wciąż jesteś beznadziejny,
wiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drgnął, gdy tym razem ciszę
przerwał inny głos. Odwrócił się, krzywiąc, gdy napotkał jadowity wzrok Pansy.
Dziewczyna stała niedaleko w cieniu, więc domyślił się, że Hermiona nie
zauważyła ślizgonki. Córka gospodarzy natomiast zabijała go wzrokiem i przeklinając podeszła bliżej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pansy, nie wiedziałaś, że
nieładnie podsłuchiwać? – prychnął, drżąc, gdy znów zawiał wiatr, a on został
bez kurtki, bądź ciepłej Hermiony. Ciemnowłosa zaśmiała się nieprzyjemnie,
zaplatając ramiona na piersi i bujając na stopach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jedyną rzeczą stojąca między
tobą, a nią jest… co właściwie? – zerknął na nią, gdy zmarszczyła czoło, a
potem zacisnęła usta. – Czy wy…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I tak, i nie. – Wzruszył
ramionami, przypatrując się przyjaciółce z rozbawieniem. – Każdego dnia
zatracaliśmy się w sobie, ale ona miała Rona, a ja Astorię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rona? – uśmiechnęła się krzywo,
wybuchając nagle śmiechem i obrzuciła go złośliwym spojrzeniem. – Malfoy,
którego kiedyś znałam nie dałby się wygryźć Ronowi Weasleyowi! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sęk w tym, że nie chciałem mu
jej skraść. Zasługiwała na coś lepszego i… czekaj. A właściwie czemu nie jest
już panią Weasley? – zapytał nagle, ale widząc jedynie uśmieszek Pansy wiedział
od razu, że się nie dowie. – Swoją drogą spodziewałem się trochę milszego
przywitania z twojej strony, Panny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie bądź głupi jak troll, Draco
– wycedziła, wbijając w niego kolejne
mordercze spojrzenie. – Chyba nie spodziewałeś się, że rzucę ci się na szyję z
wdzięcznością?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Merlinie, jak Potter z tobą
wytrzymuje? Wciąż jesteś zołzą – warknął, kierując się w stronę domu. Była
wychowanka Snape'a zaśmiała się znów, doganiając go i zmusiła do zwolnienia kroku. – Kochasz mnie jeszcze, Pans?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, wciąż cię kocham. I wciąż
mi nawet na tobie zależy. Bardziej niż powinno, ale… - Złapała go za łokieć,
odwracając w swoim kierunku i westchnęła. – Nie chciałam cię spotkać ponownie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och. Zapomniałem już jak
słodka jesteś. Naprawdę, Pansy – parsknął, czując lekkie ukłucie w okolicach serca na to wyznanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To zabrzmiało źle, wybacz.
Draco, po prostu nie wyobrażasz sobie, jak cierpiałam, gdy zniknąłeś. Potem
powoli się pozbierałam, zyskałam prawdziwych przyjaciół oraz niesamowitego
męża. Tylko, że ty przestałeś być tą częścią mojej codzienności, którą lubię
- kontynuowała, nie pozwalając mu sobie
przerwać. – Nie było dnia, bym nie zastanawiała się, co się z tobą dzieje. Czy
żyjesz, czy jesteś szczęśliwy. Po czym wieczór, jak każdy inny, czekam na
powrót mojego męża, dzieci bawią się w salonie, kolacja gotowa, a ja otwieram drzwi i… widzę ducha z przeszłości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pansy… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I nagle mój spokój, świat,
który odbudowałam runął! Od tak. Jedna chwila i puf! – klasnęła, śmiejąc się
lekko histerycznie i odepchnęła jego ramiona. – Jesteś większym dupkiem niż
sądziłam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nigdy więcej tego nie rób, Malfoy.
Nigdy – warknęła, a chwilę później mocno go objęła. Przytulił drżącą Pansy
czując, jak jedna szpilka z serca znika. Zostało ich tam wiele, ale ta drzazga
była jedną <br />
z bardziej uciążliwych. Pocałował czoło Pansy, a potem jej policzek, czując jak
zaczyna szlochać. Nie puścił jej, gdy chciała go uderzyć i wyszarpnąć się. Dopiero po paru
minutach uspokoiła się, rozluźniła w jego uścisku, a na końcu znów się
zaśmiała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem. Też za tobą tęskniłem.
Każdego dnia – szepnął, uśmiechając się, gdy otarła policzki rękawami szaty,
którą na sobie miała. Pociągnęła go do ogrodu, gdzie weszli do znajomej
altanki. Przyglądał się, jak wyciąga spod ławy przyklejoną tam piersiówkę, a
potem ją otwiera i bierze solidny łyk. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak kiedyś, co? – stwierdziła,
gdy przyjął trunek i pociągnął z dziubka. Ognista paliła go w gardle, ale uśmiechnął się tym razem szerzej i opadł na obite poduszkami siedzenie.
Mieli stąd widok na piękny ogród i część domu, a przez okno dostrzegł nawet
Pottera z trójką chłopców oraz psiakami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powiedz mi, jak to się stało,
że zostałaś żoną Wybrańca – poprosił, spoglądając na pijącą znów kobietę. Pansy
oblizała wargi, rzucając mu piersiówkę i usiadła wygodniej obok niego.
Przyglądała się właśnie małżonkowi i synom, z którzy układali jakieś klocki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nie pora na to – posłała mu rozbawione spojrzenie, a potem
oparła brodę na dłoni i zmrużyła powieki. – Może ty powiesz, co się stało, że
wróciłeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nie pora na to –
odpowiedział gładko, ukazując zęby w uśmiechu i zaśmiał się cicho, na widok jej
grymasu. – Jaki jest James?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, jak każdy Potter –
parsknęła, ale przystała na tę zmianę tematu. Draco zachichotał na zabawną
anegdotkę przyjaciółki, a czas niemalże przyspieszył. Wymieniali się żartami o
swoich pociechach, skarżyli się na nieprzespane noce oraz dzielili radością.
Przyglądał się przyjaciółce uważnie, widząc w jej oczach miłość i oddanie dla swojej rodziny. Nie był pewien, ile czasu
przesiedzieli w altance popijając alkohol z piersiówki. W pewnym momencie
światło na gangu zamigotało, a oni zaczęli się śmiać. To było kiedyś hasło
Delaney, że mają wracać do łóżek. A teraz, będąc jeszcze przed trzydziestką, z
dziećmi oraz innymi troskami na karku, znów zostali odesłani do pokoi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale i tak nie mogli powstrzymać
chichotu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona westchnęła ze znużeniem,
gdy dotarło do niej, że zdecydowanie zasiedziała się w wannie. Kto jednak nie
uległby chwili zapomnienia w ogromnej wannie pełnej piany oraz pachnących
płynów do kąpieli, które Parkinsonowie sprowadzali do Anglii na zamówienie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz jednak zdecydowała się
podnieść i niestety to niezaparowane lustra uświadomiły ją o upływie czasu, a
zimna woda. Wyszła na podgrzewane kafelki, sięgając po kremowy, puszysty
ręcznik z egipskiej bawełny. Podeszła do blatu, gdzie położyła wcześniej piżamę,
rozglądając się jednocześnie za swoją szczotką do włosów. Od wielu lat bywała tu tak stałym gościem, a
nawet domownikiem, że na jednodniowe wypady nie potrzebowała zabierać ze sobą
kosmetyczki. Miała tutaj swoje rzeczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy zakończyła całą wieczorną
toaletę, a para zniknęła już z luster, opuściła łazienkę. Zatrzymała się jednak
w drzwiach, gdy dostrzegła na łóżku nieproszoną postać. Zamarła, przekrzywiając
głowę, <br />
gdy nawet się nie poruszył, a wsłuchując się w jego spokojny oddech zrozumiała,
że usnął. W pierwszej chwili miała ochotę natychmiast go obudzić, skrzyczeć i wyrzucić za
drzwi, ale gdy stanęła przy łóżku nie mogła się do tego zmusić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dlaczego, na litość boską, musiał
wyglądać tak spokojnie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przebrany w piżamę składającą się
z szarych, dresowych spodni i niebieskiej koszulki, z roztrzepanymi na poduszce włosami i rozluźnionymi mięśniami twarzy, zdawał
się być tym samym chłopcem, którego znała. Jedno ramię wsunął pod poduszkę, a
nogi zaplątał w kołdrę. Przypominał niewinnego Scorpiusa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Usiadła niepewnie po drugiej stronie
materaca, zastanawiając się, co robić. Najbardziej logiczną opcją byłoby
obudzenie mężczyzny i wyrzucenie go stąd. Ale sama wiedziała, jak ciężko było
spać tak spokojnie, jak on teraz, dlatego wolała nie niszczyć chłopakowi chwili
wytchnienia. Mogła zatem przejść do jego sypialni. Albo innego pokoju
gościnnego. Przecież dobrze wiedziała, że wystarczyłoby jedno słowo, a skrzaty
z radością przygotowałyby jeszcze jedno posłanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś pieprzoną masochistką,
Granger – szepnęła, mrucząc przekleństwo i wsunęła się pod kołdrę. Bez namysłu
narzuciła ją również na blondyna, a potem pospiesznie odsunęła się na sam skraj
materaca. Było to naiwne działanie, gdyż dobrze wiedziała, że rano obudzi się w
objęciach blondyna. Może znów wtulona plecami w jego tors, z policzkiem na jego
ramieniu i splątanymi nogami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wiele lat temu, budziła się tak co rano. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale może nie była naiwna.
Przecież nie mogła ukrywać, że chciała tego. Czysto egoistycznie oczywiście, bo
wiedziała, że nawet teraz jej ciało ją zdradzi, a umysł ulegnie i będzie mogła
spać równie głęboko, co jasnowłosy. Przy nim najczęściej się wysypiała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Będziesz tego żałować –
westchnęła, zaciskając powieki i postarała się rozluźnić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Stałaś się straszną pesymistką,
Granger – drgnęła, gdy męski głos wyszeptał te pięć słów. Odwróciła głowę,
spoglądając na oświetloną przez księżyc twarz chłopaka. Draco wbijał w nią
zaspany wzrok, wciąż przerażająco uważny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty straciłeś resztki dobrego
wychowania, którymi kiedyś się szczyciłeś – odszepnęła, przełykając ciężko
ślinę, gdy poczuła jego palce na ramieniu. – Co robisz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Staram się uratować twój tyłek
przed spotkaniem z ziemią – prychnął, pociągając ją nagle i sprawiając, że przeturlała się na miejsce obok niego. Bez zawahania obrócił
ją na bok, czekając na jej ruch. Ociągając się, umieściła swoją głowę na jego
barku, a nogę przerzuciła przez jego uda. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chciała jedynie sprawdzić, czy wciąż będzie
czuć się tak komfortowo, jak kiedyś. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
A myślałam, że zaciągasz mnie do łóżka – burknęła, wywołując na jego
twarzy uśmiech. – Sam się do niego wpraszasz. Do mojego łóżka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Szczerze mówiąc to moje łóżko
– zaprotestował, muskając wargami jej głowę. – Kiedyś to był mój pokój. Przed
wojną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem – mruknęła, bawiąc się
kawałkiem jego koszuli. – Pansy wspominała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- I wciąż chciałaś tu spać? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona nie odpowiedziała,
zastanawiając się, czy najlepiej będzie jednak usnąć. Mogła chyba wciąż stąd
uciec? Bo co miała na to odpowiedzieć? Że gdy Pansy uświadomiła ją w jej
domysłach do kogo ten pokój należał, poczuła tak przerażającą tęsknotę, że
najchętniej leżałaby na tym materacu i myślała o tym, co on akurat robił? Dobry Merlinie, w co ona się wpakowała?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Granger, śpisz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uniosła w końcu głowę, gdy tym
razem to on ucichł. Gdyby nie to, że czuła jego szybkie bicie serca mogłaby
uwierzyć, że odpłynął już do krainy snów. Zamiast tego złapała zamyślone
spojrzenie jasnowłosego, który zmarszczył lekko brwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobranoc, Granger – szepnął, wzdychając i leniwie pogładził
ręką jej plecy. Pozwoliła mu skończyć ten temat, wygodniej się układając i
przymknęła powieki. Miała rację. Jej głupie, naiwne ciało rozluźniło się przy
znajomym cieple, a myśli wyparowały. W końcu poczuła, jak słodki sen przysłania
jej umysł, a powieki opadają. Chciała jeszcze spytać o coś blondyna, ale powoli
zapominała o co. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A kiedy była już na krawędzi jawy
i rzeczywistości usłyszała cichy szept. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A może to był już jedynie jej
sen?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Złamałem sobie serce, gdy się w
tobie zakochiwałem – wymruczał, całując delikatnie jej czoło. – Ale teraz…
teraz, Mia, dostaliśmy szansę. Nie spieprzę tego. Nigdy więcej. <o:p></o:p><o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rano i tak nie będzie tego pamiętała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czekał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tik tak. Tik tak. Tik tak. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przesunął wzrok z zegara,
wiedząc, że nie minie dużo czasu nim wyjdzie. Bardzo dobrze znał już jej
rozkład dnia. Nic ciekawego. Spacer z psem, uczelnia, kawa z przyjacielem,
kolejny spacer, praca w kawiarni na rogu ulicy, niedaleko biblioteki. Proste, nudne życie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A jednak miała ten błysk w
oczach. Ten podniecający do bólu błysk. Błysk życia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To właśnie te nieszczęsne oczy
sprawiły, że się nią zainteresował. Pragnął jej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Więc czekał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niecierpliwił się i zaskakująco szybko
zdecydował się rozegrać tę partię. Prawdopodobnie przez to, że widział, że oddaliła się od niego. Nie chciał tego. Chciał, by się nim
interesowała, by nie opuszczał jej głowy, by widziała go wszędzie. Chciał ją
omotać, tak jak ona omotała jego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chciał jej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A ona? Ona znalazła sobie
zajęcie. Przecież dobrze wiedział kim jest, ten jasnowłosy mężczyzna, który z
nią zamieszkał. Byli głupcami wierząc, że się nie dowie. Zdradzała go.
Zdradzała go z tym dupkiem, chociaż dobrze wiedziała, że to on był jej pisany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Był wściekły. A wściekłość skłoniła go do
podjęcia szybkiej decyzji. Więc czekał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I w końcu wyszła. Była tak
śliczna, jak zapamiętał. Miała czarne, krótkie włosy, łagodny wyraz twarzy oraz
zamyślone oczy. Szła powoli, nie spiesząc się, dobrze wiedząc, że jak tylko
wróci do domu będzie musiała z niego wyjść z psem. Wciąż miała na sobie tą
głupią spódnicę w kwiatki, która ukazywała za wiele. Denerwował go brak szacunku
dziewczyny do własnego ciała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ruszył za nią. Powoli. Nie
wyróżniając się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I nastąpił ten słodki moment. Ona
zatrzymała się przy furtce, a on mijając ją, musnął dłonią jej ramię. Nie
uniosła nawet głowy, skupiona na szukaniu kluczy. On w tym czasie, ukrył się w
zaułku i obserwował, jak znika w środku, a potem wychodzi z psem upiętym na smyczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To właśnie był jego czas. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Złapał jeszcze uchylone drzwi
kamienicy, wsuwając się na zatęchłą klatkę. Bez zadyszki dostał się na drugie
piętro, a po upewnieniu się, że nikogo nie ma w pobliżu, otworzył szybko zamek
i wślizgnął się do środka. Poprawił rękawiczki na dłoniach, a potem upewnił
się, że zaklęcia wciąż utrzymują odpowiednią iluzję. Ktokolwiek spojrzałby
teraz w okno pod numerem czterdziestym czwartym nie zauważyłby niczego
niepokojącego. Zatrzymał obraz spokoju, jak zawieszająca się czasem kamera. Przygotował
swoje przybory do pracy, a potem nie zostało mu już nic więcej, jak tylko czekać.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy weszła, nie zwróciła uwagi
na dziwne zachowanie psa. Zrzucała z siebie płaszcz, gdy on zniecierpliwiony
ujadaniem, chwycił jamnika za kark i z cichym trzaskiem zakończył drażniące go szczekanie.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To przykuło jej uwagę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odwróciła się, a jej oczy
błysnęły strachem, gdy prostym czarem pozbawił ją świadomości. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Miał przecież dużo roboty przed sobą. Chwycił bezwładne ciało, zanosząc je
do łazienki, gdzie pozbył się wszystkich ubrań kobiety. Bez tracenia czasu
umieścił ją w wannie, przygotowując jej rozgrzewającą kąpiel. Dokładnie
namydlił każdy skrawek jej ciała, czując rosnące podniecenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy była już czysta i wytarta,
nasmarował ją balsamami, a potem ubrał w znalezioną w jej szafie, najładniejszą
wieczorową sukienkę. Ułożył dziewczynę na łóżku, przyglądając się z uwagą, jak
ładnie wygląda. Jak śpiąca królewna. Słodko i niewinnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Brakowało tylko jednego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tym razem umieścił kobietę na
stole, a potem dokładnie przywiązał magicznymi węzłami do blatu jej nadgarstki,
kostki, biodra i ramiona. Upewnił się, że czar wyciszający działa, a w tle leci
odpowiednio ustawiona przez niego muzyka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wstań, kochanie – szepnął,
pstrykając i wybudzając tym samym dziewczynę z krainy snu. Z lubością
przyglądał się jej oczom pełnym zamroczenia, a po chwili strachu i przerażenia.
Przesunął palcem po jej policzku, a potem pokazał ładny nóż, który trzymał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Szzz, kwiatuszku, obiecuję, że
nie będzie bolało – stwierdził, podrzucając do góry sztylet i uśmiechnął się do swojej słodkiej ofiary. – No cóż, nie tak bardzo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A potem zaczął pracę, a
dziewczęcy krzyk odbił się echem od ścian. Rzucała się nerwowo, wiła z bólu
niczym namiętna kochanka. Błagała go o litość, szeptała modlitwy, jęczała, a on
chłonął to całym ciałem. Była tak pełna życia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A teraz wisiała bezwładnie niczym
szmaciana lalka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przyjrzał się jej tylko raz, a
potem bez zostawiania śladów, opuścił mieszkanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jednak nie było ono puste. Za drzwiami,
pod numerem czterdziestym czwartym, za parę godzin stawi się policja. Później
zostanie wezwany oddział aurorów. Sam Harry Potter przyjdzie podziwiać jego
dzieło. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podarunek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Piękny obrazek. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Baletnica
zatrzymana w półobrocie. Z uniesionymi nad głowę ramionami, z jedną nogą ugiętą,
a drugą wyprostowaną. Wszystko utrzymywane było przez wytrzymałe, przezroczyste
żyłki, które powbijał w jej jędrną skórę. Włosy postanowił pozostawić
rozpuszczone i nastroszone, a głowę odwrócił w kierunku okna. To wtedy światło z zewnątrz ładnie ją
oświetlało. Sukienka z kremowego materiału ładnie ją opinała, uwydatniała piersi, ukazywała uda.
Stopy były bose. Krew wciąż powoli spływała z przedziurawionego ciała i kapała na podłogę, tworząc krwawy cień pod
jego baletnicą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Piękna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A najbardziej oczarowały go jej
oczy. Teraz puste, wciąż lekko przestraszone, jasne i zamglone. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oczy o pięknym odcieniu, który go
pogrążał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Który zwrócił jego uwagę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pięknym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Brązowym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-28196144729113594082017-09-22T20:58:00.000+02:002017-09-23T11:39:52.934+02:0007. Forgiveness is a virtue of the brave.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Serwus, kochani! </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Październik zbliża się wielkimi krokami, a tym samym zajęcia na uczelni. Wrzesień nie uraczył nas słoneczną pogodą, ale nic straconego! Jeszcze trochę i... winter is coming!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Trochę więcej Scorpiusa, trochę więcej wspomnień, a tym samym dramione... ktoś zamawiał? ;) </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Trzymam kciuki byście nie dali się przeziębieniu i miło rozpoczęli weekend! </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ściskam ciepło, </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Lupi♥</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">PS. Dziękuję za odzew pod ostatnim postem! Wierzcie mi, że każdy komentarz jest naprawdę miłym kopem!</span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMLUuiGEFIr5bmU0wwxE7ZPnL1yVWV554RL40YsTkTrbqtjY7VnwW4sdTKmp3KMa_44OSFIENgEojFkhrpsJhWhyN0SlAMe_3XrKxoFB4IDCLh18b84NTMLwzZq_BXBCJSiY-HVZsBeZU/s1600/Bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="347" data-original-width="944" height="146" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMLUuiGEFIr5bmU0wwxE7ZPnL1yVWV554RL40YsTkTrbqtjY7VnwW4sdTKmp3KMa_44OSFIENgEojFkhrpsJhWhyN0SlAMe_3XrKxoFB4IDCLh18b84NTMLwzZq_BXBCJSiY-HVZsBeZU/s400/Bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.jpg" width="400" /></a></div>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Idę z tobą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona zatrzymała się przy furtce
i obróciła, odnajdując spojrzeniem chłopca stojącego na ostatnim schodku
werandy. Miał na sobie brązowe spodenki, ciemny podkoszulek w jakieś stwory, podwinięte skarpety w duchy oraz czerwone trampki na rzepy,
zapewne jakiejś drogiej, markowej firmy. Jednocześnie jego włosy sterczały w
różne strony, oczy kleiły się od snu, a na lewym policzku widniał ślad od
poszewki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czy mam w ogóle przekonywać cię
do zmiany zdania? – westchnęła, przewracając oczami na jego bardzo zadowolony
uśmiech. W trzech susach doskoczył do niej, wychodząc za nią na ulicę i
przebiegł na leśną ścieżkę. – Uparty jesteś po tacie, co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Daniel mówi, że jestem wykąpany
tata! – przytaknął z dumą, chichocząc, gdy Cerber trącił go lekko nosem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wykapany – poprawiła go łagodnie,
zaczynając się rozciągać. Ukryła rozbawioną minę, gdy chłopczyk zaczął po niej powtarzać. Zwolniła tempo by miał czas zrozumieć
jej ruchy, a po parunastu minutach zaczęła truchtać. Już dawno nie biegła tak powoli, ale
wolała dostosować tempo do biegu dziecka, którego policzki już zdążyły się
zarumienić. Wybrała jedną z prostszych tras, pozwalając Diego prowadzić. Dopiero, gdy
stanęli przy zwalonym konarze kilka metrów dalej na krótki odpoczynek
zauważyła, że zapomniała o strachu przed Kapturem. Scorpius niezgrabnie wspiął się na drzewo, opierając
łokcie o kolana i starał się nie pokazywać, że ma zadyszkę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Powoli. Tak jak ja – poprosiła kucając, by
znaleźć się na jego poziomie. Przyłożyła małą rączkę blondyna do swojej klatki
pokazując, jak wyregulować oddech. Młody szybko załapał o co chodzi, dziękując
jej szczerbatym uśmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Odpoczęłaś już? – zapytał, jakby
to ona potrzebowała przerwy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak – przytaknęła, prostując się
i gwiżdżąc, by przywołać ich towarzyszy. Husky wybiegł zza zakrętu z
wywieszonym językiem, a Cerber szczeknął, gdy ją mijał. Pozwoliła dziecku nadać
im tempo, śmiejąc się, gdy nagle zaczął przyspieszać. – Spokojnie, Scorpiusie.
Pamiętaj, że nikt nas nie goni. Dzisiaj się rozgrzewamy, a jutro przebiegamy cały
świat. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Chcesz już wracać? – Zerknęła na
jego spoconą twarzyczkę, kręcąc głową, ale zwolniła do marszu, gdy lekko
zmarszczył brwi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie, ale zmęczyłam się już
wystarczająco. – Wyraźnie rozpogodził się, mamrocząc coś o własnej sile, chociaż jego szybki oddech mówił co innego. – Chcesz zobaczyć
coś super?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Poprowadziła ich ścieżką
odbiegającą w bok, podnosząc jeden patyk i rzuciła go Diego, który radośnie po
niego pobiegł. Scorpius też wybrał kijek, wbijając go w ziemię, by pamiętali
skąd idą. Po kolejnych piętnastu minutach doszli do mniej gęstego lasu.
Zerknęła na synka Malfoy’a, oglądając malujący się w jego oczach zachwyt, gdy
dostrzegł ich cel. Przesunęła wzrok za jego spojrzeniem, przyglądając się
najdziwniejszemu drzewu jakie widziała. Staremu dębowi o tak rozłożonych gałęziach, że wydawały się tworzyć jedno duże
gniazdo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co to jest?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Magiczne Drzewo – stwierdziła.
Scorpius pokiwał głową, podchodząc bliżej i podciągnął się na najniższej gałęzi, do której nawet on dosięgał.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co ono robi?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Skrywa tajemnice – wymyśliła na
poczekaniu, również wchodząc na gałąź, a potem ostrożnie pokazała chłopcu gdzie
postawić nogi, by wejść wyżej. Pozwoliła mu iść pierwszemu, by w razie czego
móc go złapać. Weszli na odległość metra od ziemi, siadając na grubej gałęzi
okrakiem i przyglądali światu z góry. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tata też umie wchodzić na drzewa
– powiedział z dumną, spoglądając na nią z radością. – Ale rzadko kiedy to
robimy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiem. Kiedyś wspinał się na nie
ze mną – szepnęła, przymykając powieki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- W górę – wydyszał Ron, gdy przebiegli przez mrożący im kostki w nogach
strumyk. Hermiona spojrzała w górę jak pozostali, ciesząc się, że przyjaciel
miał głowę na karku. Podbiegli do wyglądających w miarę stabilnie drzew,
dzieląc się na dwójki, gdzie jej przypadł Malfoy. Podskoczyła, zahaczając
nogami o pień i wdrapała się na gałąź. Draco nie pozwolił jej się patyczkować,
chwytając ją za biodra, by podsadzić jeszcze wyżej. Przeklęła, gdy przypadkowo
klepnął ją w tyłek i posłała mu jadowite spojrzenie. Nie przejął się nim, co więcej, wyszczerzył się złośliwie i
pogonił ją. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wystarczy – szepnęła, gdy ramiona zaczynały odmawiać jej współpracy.
Zdążyła znów obetrzeć sobie skórę na dłoniach i łokciach, a paznokcie połamać.
Przykucnęła na w miarę grubej gałęzi, łapiąc niezadowolone spojrzenie
przyjaciół, którzy kilka drzew dalej wspięli się o wiele wyżej. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Niestety, słońce, ale jeszcze trochę – sapnęła zdumiona, gdy oplótł
swoją szyję jej ramionami, a uda umiejscowił na swoich biodrach. W ten sposób
zaskakując ją swoją wytrzymałością oraz uporem, wniósł ich dobre dziesięć
gałęzi wyżej. Zacisnęła powieki, wciskając nos w jego szare od popiołu włosy,
tym samym wdychając zapach potu oraz dymu. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przepraszam – usadowiła się w końcu na grubszej gałęzi, przyglądając
towarzyszowi, który oparł się o konar, a potem przysunął ją znów do siebie, by
oparła się plecami o jego tors. Rzucili zaklęcie przylepca i na siebie, i na
drzewo, żeby nie spaść podczas oczekiwania.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jesteś zmęczona, Granger. To nic – szepnął jej do ucha, a ona zadrżała
odruchowo. Zacisnęła mocniej pięści, bo poczuła dreszcz nie tylko przez ciepły
oddech łaskoczący jej kark. Wyparła szybko okropne myśli, szukając wzrokiem
pozostałej dwójki. Jednak prawdopodobnie siedzieli po drugiej stronie poza ich
zasięgiem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ty też jesteś zmęczony – zauważyła, zastanawiając się, jak to możliwe,
że tak krótkie przez ciągłe łamanie się paznokcie mogły aż tak, wbijać się w
skórę. Każdy był zmęczony. Minął rok od rozpoczęcia ich przygody, a oni może zniszczyli
i medalion, i puchar, ale wciąż trwali w stanie wojny. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ludzie walczyli. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Umierali. Zdradzali. Cierpieli. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ginęli przez
nich. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Za nich. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Za nadzieję. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Może tak – zgodził się, wyplątując z jej loków listek. Chciał dodać coś
jeszcze, ale właśnie dobiegł ich głos jednego z goniących ich Łowców Głów.
Hermiona wyjrzała na dół by dostrzec czterech mężczyzn i jedną kobietę, którzy dyskutowali zawzięcie.
Śledzili ich od dobrych kilku dni i dziś
wpadli w ich zasadzkę. Na pewno byli zmęczeni, skoro dali się podejść jak
dzieci! Rozpoczął się pościg, w którym to oni byli zwierzyną łowną, a tamci
drapieżnikami. </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">To zdumiewające, jak rzadko patrzymy w górę, gdy kogoś bądź czegoś szukamy.
Przecież każdy chociaż raz obejrzał jakiś horror, czy thriller, a tam zazwyczaj
coś ukrywa się w górze. Ludzie są tak bardzo zadufani w sobie, że wydaje im
się, że nie ma nic powyżej czubków ich głów? Czemu rozglądamy się na boki,
szukając zdrady? Czemu patrzymy pod nogi, szukając pułapek? Czemu zerkamy przez
ramię, szukając sztyletu wbitego w plecy? A co z górą?</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Poszli – szepnęła najciszej jak umiała, kiedy po upływie dwudziestu
minut od zniknięcia Łowców cisza nie uległa zmianie. Łowcy Głów byli gorsi niż
śmierciożercy. Mogli być w grupie napotkanej w lesie, w karczmie, w miasteczku.
Przyjmowali zlecenia, a ich misją było dostarczyć żywych – Harry’ego, bądź
martwych – ich, zleceniodawcom. Czyli Voldemortowi i jego poplecznikom. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To okres spadających gwiazd – odezwał się po kolejnych minutach ciszy
Draco, przesuwając dłonie na jej talię i przytulając do siebie mocniej. –
Znajdź jakąś i pomyśl życzenie. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Posłusznie uniosła głowę zaskoczona ciemnym już niebem i milionem gwiazd.
Kiedy upłynęły te godziny siedzenia tutaj? Tak łatwo pozwalała okradać się z
czasu, gdy ją obejmował i kiedy oddychał równomiernie z nią. Oparła wygodnie głowę na jego ramieniu,
spuszczając stopy na dół i machała nimi. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Spała? Od dawna już nie umiała. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Może drzemała? A może znów pochłonęły ją ciemne myśli? Zła przyszłość. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Draco był dobry w odwracaniu uwagi. Tak jak teraz, nie przestawała szukać
chociaż jednej spadającej gwiazdy, by mu udowodnić, że to nic trudnego. Ich
palce splotły się luźno, gdy wspólnie przemierzali oczami może jasnych punktów. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">O co poprosić, gdy już jakąś zobaczy? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">O zdrowie? Przyda im się, szczególnie Harry’emu po ostatnim
przeziębieniu. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">O nadzieję? Karmili się nią codziennie i obawiała się, że w końcu skończy
się jej zapas.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">O wygraną? Gwiazdy tu nie pomogą, to ich zadanie, to ich misja, to ich
odpowiedzialność. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">O bezpieczeństwo? Nie istniało już. Żyli z dnia na dzień, z chwili na
chwilę. Nie było już jutra. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Meteor. Ślad po meteorolicie. Zawieszone w powietrzu. Spadające gwiazdy. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Widziałeś? – spytała, gdy maleńka gwiazdka zamigotała, przeleciała i
zniknęła na wieki. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak – przytaknął, uśmiechając się lekko. – Pomyślałaś życzenie?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jakie?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Malfoy. Jak powiem to się nie spełni – żachnęła się, również się uśmiechając
i ściskając mocniej je</span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">go ręce. – Ale dobre. Tak myślę.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ja też. – Patrzyli na nieboskłon usiany świecącymi diamentami. Hermiona
zapomniała w końcu o świecie. O wojnie. O koszmarach. Zapomniała nawet, że boi się usnąć. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">I tak utulona przez silne, męskie ramiona oraz licząc wspólnie z Draco
gwiazdy, usnęła. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">***<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wciąż jest obrażony – oświadczył
bardzo dziecięco-dorosłym głosem Scorpius, przewracając oczami i gryząc znów
swojego tosta. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przejdzie mu – Hermiona machnęła
ręką, uśmiechając się na widok Harry’ego, szykującego się do pracy. Kiedy z
młodym Malfoyem wrócili do domu, nie przywitała ich cisza przypadająca
porankowi. Napotkali wściekłe oblicze Draco, który najpierw wyściskał syna, a potem posłał dwójkę winowajców do piekła. Cóż, Hermiona nie spodziewała się,
że ich przebieżka tyle im zajmie. Nie pomyślała nawet, że blondyn wystraszy się
nie znajdując ich rano w domu. Co jeszcze bardziej ją zaciekawiło, bo co kryła
przeszłość tego buca? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To <i>drama queen</i>, jasne, że musi
strzelać fochy! – Harry wypił ostatni łyk kawy, a potem cmoknął ją w czoło, a
młodego poczochrał po włosach. – Bądźcie
grzeczni i nie czekajcie na mnie!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czy on nie ma swojego domu? –
zapytał Pius, upijając trochę gorącego kakao. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Oczywiście, że ma –
odpowiedziała, zerkając, czy psiaki mają wodę w miskach. – Po prostu wujek ma
szlaban. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Na wracanie do domu? – zdziwił
się malec, opierając łokcie o blat i zmieniając pozycję. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Taak, ciocia się zezłościła i
niegrzecznego wujka wygoniła – przytaknęła, machając różdżką i patrząc jak szklanki oraz kubki zaczynają się czyścić. Pogłaskała chwilę
Diego, który przeszedł znów do salonu i skusiła się na smacznie wyglądające
winogrona. Słodki sok na jej języku zdecydowanie zachęcił ją do sięgnięcia po
kolejną garść. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ktoś jest na zewnątrz –
poinformował ją spokojnie chłopczyk, wskazując okno wychodzące na ganek.
Zerknęła przez ramię, sztywniejąc na moment, by po chwili odetchnąć. Skoro bariery nie włączyły alarmu, nie mieli czego się obawiać. Poprosiła, by
został na miejscu, a sama wyszła przed drzwi i usiadła na schodku przy
niespodziewanym gościu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przyniosłam wino, ale
przypomniałam sobie po drodze, że jest przed dwunastą, a my nie mamy znów po
dwadzieścia lat. – Hermiona zerknęła na ponurą twarz smutnej kobiety, która nie
zmieniła się zbytnio przez ostatnie lata. – Więc oddałam ją jakiemuś biedakowi.
Kosztowało ponad dwadzieścia galeonów i dostaliśmy je na weselu od jakiegoś
starego wuja. Tego w tej dziwnej, pstrokatej szacie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Mam lemoniadę, jeżeli cię to
pocieszy – mruknęła, wywołując lekki uśmiech na pięknym obliczu Pansy Potter.
Brązowe oczy okolone długimi, ciemnymi, zakręconymi rzęsami błysnęły wesoło, a
czerwone usta wygięły się do góry. Wciąż miała mleczną cerę bez najmniejszej skazy,
której nie trzeba było zakrywać makijażem. Jej nos wciąż był prosty, broda
lekko zadarta, a twarz w kształcie serca zachwycała. Brązowe pukle zaplotła w warkocze, które splotła w koka. Czarne spodnie opinały zgrabne nogi, a luźny
sweter zakrywał kobiece krągłości. Zawsze marzyła o ciele przyjaciółki. O jej
twarzy. Głosie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
Nie dziwiła się tym licznym adoratorom, a tym bardziej Harry’emu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Mój mąż jest dupkiem, Nia. – Pansy
użyła zdrobnienia jej imienia, które wiele lat temu długo wymyślała. Aż w końcu
ze wszystkich Herm, Oni, Minah została Nia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ostrzegałam cię jeszcze w
kościele, ale mnie nie słuchałaś! – prychnęła, opierając dłoń o kolano i podparła się wygodniej. Pansy uśmiechnęła się, oblizując czubkiem języka
usta i znów westchnęła. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiedziałaś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie byłam pewna. Domyślałam się
jedynie, ale… to był ich wspólny wybór, Pansy. Nie zmieniłabyś tego wtedy i nie zmienisz teraz – stwierdziła, wyciągając rękę,
by chwycić smukłą dłoń dziewczyny w swoją. – My trzymamy się razem, a faceci
mają jakiś wspólny sojusz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ale tyle lat, Nia, to nie za
dużo? Mamy wybaczyć? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie. Nie musimy wybaczać im, bo
przepraszają. To nie ma aż takiego znaczenia. Możemy wybaczyć im tylko
dlatego, że wybaczając uwalniamy się od kolejnego bólu zranienia i zdrady. Wybacz im dla siebie, nie dla nich – wyszeptała, spoglądając w
pochmurne niebo oraz zastanawiając się czy ona też zastosuje się do tej
porady. Sama miała problem, by pojąć sens wybaczenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A ty? Wybaczyłaś im? – zapytała
Pansy, przykuwając znów jej uwagę. Zerknęła na przyjaciółkę, a potem na drzwi
za sobą. Czy wybaczyła im? Nie miała czego wybaczać, bo nie miała oczekiwań z
których mieliby się wywiązać. A przynajmniej tak sobie powtarzała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Możesz zawsze skreślić starego
Draco, a poznać tego nowego – rzuciła cicho, wzruszając ramionami, gdy
zauważyła niezrozumienie w pięknych oczach Potter. – Draco Malfoy, którego
znasz umarł wiele lat temu. Teraz jest innym człowiekiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wartym poznania?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie mnie to oceniać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Siedziały znów w ciszy,
przyglądając się niebu i chmurom. Pansy oparła się plecami o balustradę, przymykając powieki w zamyśleniu. Przez chwilę Hermiona żałowała,
że od dawna nie ćwiczyła legilimencji, bo była ciekawa o czym ta właśnie myśli.
A potem spojrzała na własne ubłocone trampki, pobrudzone spodnie oraz
poszarpaną koszulkę i zaczęła się zastanawiać kim ona teraz jest. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przekaż proszę, Malfoyowi, że
oczekuję go na rodzinnym obiedzie w niedzielę. Jak zawsze – przerwała ciszę
Pansy, podnosząc się i otrzepując
materiał na pupie. Skrzyżowały spojrzenia, oba pełne wątpliwości, ale i
nadziei. – Niech nas Merlin ma w opiece. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pans? Jako przyjaciółka Harry’ego
proszę byś z nim porozmawiała i dała szansę wszystko wyjaśnić – zawołała jeszcze,
gdy Pansy tak jak niespodziewanie przyszła, tak zaczęła odchodzić. – A jako
twoja przyjaciółka radzę zaparzyć sobie ziółek na uspokojenie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiesz więcej niż mi mówisz,
prawda? – Hermiona skinęła głową, również wstając i zacisnęła palce na balustradzie. – Czy to Malfoy jest tym waszym tajemniczym
czwartym towarzyszem? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie jestem tylko pewna czy ten, czy dawny – przytaknęła, obserwując plecy dziewczyny, która ruszyła dalej
uliczką. Wiedziała, że za parę domów i trzy uliczki zatrzyma się w zaułku i teleportuje. A potem zapewne rozwali coś w Dolinie Godryka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Myślę, że pół na pół. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ile razy mam powtarzać, że nie
ładnie podsłuchiwać? – westchnęła, obracając się, by napotkać szare spojrzenie pełne zadumy. Jak zwykle przez chwilę zastanawiała
się jaka myśl przemknęła przez jego głowę, gdy ich oczy się spotkały. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Marzyłaś kiedyś o drugiej szansie
spotkania kogoś po raz pierwszy? – odpowiedział pytaniem na jej pytanie,
podchodząc trochę bliżej. Wyprostowała się odruchowo, nie spuszczając z niego
czujnego wzroku i znieruchomiała, gdy musnął opuszkiem palca jej skroń. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie. Marzenia nierealne do
spełnienia prowadzą do depresyjnych myśli – zaprzeczyła, spoglądając w bok, by
przestać czuć się tak bardzo prześwietlaną stalowymi oczami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ja marzyłem byśmy mieli szansę na
poznanie się bez… przeszłości – szepnął, spuszczając wzrok na swoje bose stopy.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dlaczego? – przewróciła oczami,
gdy nie zrozumiał. – Dlaczego mnie?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Bo nikt nie sprawił nigdy bym
był bardziej szczęśliwy, bądź bardziej smutny niż ty. Wszystko sprowadzało się
zawsze do ciebie – mruknął, zaciskając pięści, a potem wypuszczając ze świstem
powietrze, rozluźnił je. – Granger, nie pragnę teraz niczego bardziej niż
twojego szczerego wybaczenia. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To nie takie proste. – Hermiona
podniosła pustą doniczkę stojącą w kącie werandy, podając ją zaciekawionemu
blondynowi. – Rzuć ją. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Słucham?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Rzuć – podniosła wzrok znad
kawałków rozwalonej doniczki, rzucając mu nieodgadnione spojrzenie. – Jest
rozbita?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Taak – potwierdził oczywisty
fakt, marszcząc brwi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przeproś ją.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Doniczkę?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przepraszam – rzucił w końcu do
naczynia, gdy zobaczył, że jej oczy ani przez chwilę nie z</span><span style="font-size: 12pt;">abłyszczały
rozbawieniem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- I co? Jaka jest? – zapytała,
kopiąc jeden z kawałków leżących bliżej niej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Rozbita? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak. Rozbita na maleńkie kawałki
– szepnęła, łapiąc jego spojrzenie i uniosła kąciki ust. – Teraz rozumiesz? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Odwróciła się, zostawiając go z
rozbitą na drobne części doniczką oraz myślą, że wciąż można naczynie
posklejać. Nie tylko za pomocą magii, ale i kleju. Pochylił się, zbierając
kawałki, by Scorpius przypadkiem się nie skaleczył. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">A przed oczami miał słodkie oczy
dziewczyny, która kiedyś ściskała jego dłoń. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">A potem zaczęła pękać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">***<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">To dziwne, jak łatwo człowiek
przyzwyczaja się do obecności innych osób. Nawet nie zauważamy tego, ale nasz
umysł czuje spokój, gdy codziennie rano napotykamy sąsiada na zwyczajowym spacerze z mopsem, gdy
codziennie w radiu słyszymy pogodny głos zapowiadający newsy, czy widzimy nową
gazetę leżącą na podjeździe. Wszystko składa się w całość – spójną i relaksującą. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona teraz również ze spokojem
obserwowała siedzącego przy stole Scorpiusa, który zajadał się płatkami i
opowiadał Draco jakieś dziecięce anegdotki. Wciąż miał zarumienione policzki od
ich już codziennych, porannych przebieżek, a oczy jaśniały mu zadowoleniem.
Przesunęła wzrok na Malfoya, który ostatnio mniej się odzywał, ale wciąż im
gotował i pilnował, by zaczęła się odżywiać zdrowiej. Zdążył również z Harrym
zorganizować sobie więcej ubrań, a pokój gościnny stał się już pokojem Malfoyów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> - Jesteś ładniejsza od Astorii. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Te cztery słowa na nowo przykuły
jej uwagę, a myśli o Harrym, który wczoraj wrócił do domu, wyparowały.
Spojrzała na chłopca, który wsadził kolejną łyżkę do buzi nie zdając sobie
sprawy z tego, jak bardzo właśnie ją poruszył. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Słucham? – chrząknęła niepewna czy sobie tego nie wymyśliła. Scorpius uniósł wzrok, a potem brwi, gdy zauważył jej minę. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jesteś ładniejsza od matki –
powtórzył szczerze, by po sekundzie zerknąć na siedzącego obok zrelaksowanego
Malfoya. – Prawda, tato?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Prawda – Draco zgodził się po
minucie, gdy prześledził całą jej sylwetkę uważnym spojrzeniem, nim uśmiech
pojawił się na jego twarzy, a brew uniosła. – Masz też lepszy gust muzyczny. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A to jest bardzo istotne – dodał
od razu Pius, oblizując usta i chrupiąc płatki. – Prawda, tato?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Prawda – powtórzył ojciec
chłopca, puszczając oczko zszokowanej Gryfonce, która zamrugała znów i wróciła
do własnej kanapki. Ugryzła ją, zauważając brak jajka, którego nie znosiła pod
żadną postacią, a które na pewno miał na kanapce Draco. Zaskoczyło ją, że zapamiętał jej preferencje smakowe. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cóż, ty też mi się podobasz, Pius
– wydukała w końcu, a chłopczyk się rozpromienił. – I też masz dobry gust
muzyczny. Szczególnie, jak na swój wiek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiek nie ma znaczenia –
odpowiedział szybko chłopiec, a widząc tym razem wbite w niego pełne
zaskoczenia dwie pary oczu, wzruszył ramionami. – Hannah tak powtarzała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie powinieneś powtarzać tego co
mówiła Hannah – westchnął Draco, opierając ramię o oparcie krzesła synka i przeciągnął się. – Hannah mówiła dużo bzdur. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Hannah mówiła, że jesteś gorący –
dorzucił chłopiec, przewracając oczami. – A ja wyjaśniałem, że wcale nie.
Jesteś ciepły, ale nie gorący. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Może jednak Hannah nie była taka
głupia – mruknął Draco, szczerząc się i rzucając rozbawione spojrzenie
uśmiechniętej Gryfonce. – Czasem dosłownie służyłem za kaloryfer, co Granger?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To by wyjaśniało czemu często
wygadujesz bzdury skoro twój mózg wyparował – odpowiedziała złośliwie, podnosząc
kubek z herbatą i biorąc duży łyk. Blondyn przewrócił oczami, a mały Scorpius
zmarszczył lekko brwi. Po chwili jednak rozpogodził się i uraczył ich kolejną
anegdotką o tym, co ma w planach jutro zbudować z klocków. Hermiona oparła się
wygodniej, przytakując dziecku w odpowiednich momentach oraz pozwalając swoim
myślom dryfować. Podobał jej się głos chłopca, jego szczerbaty uśmiech i
błyszczące oczy, które na wszystko patrzyły z ciekawością. Młody nie był ani
samolubny, ani zarozumiały, jak można by spodziewać się po Malfoyu. Zamiast tego, był doprawdy uroczym chłopcem,
które z każdym dniem coraz bardziej owijał ją sobie wokół paluszka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dobranoc, Hemina! – Scorpius
stanął na palcach, chwytając ją za rękę, a potem cmoknął głośno w policzek.
Starała się ukryć, że nie zauważyła momentu, w którym przestał opowiadać, a
jego ojciec nakazał mu się położyć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Kolorowych koszmarków, Pius –
odpowiedziała odruchowo, czochrając malca po blond puklach, a potem unosząc
wzrok na Draco. Malfoy uśmiechał się z dziwnym błyskiem w oczach, chwytając syna pod pachy i wynosząc z kuchni. Wiedziała, że jak tylko
powieki zakryją błękitne, niewinne oczy, mężczyzna wróci z powrotem do niej.
Machnęła różdżką na puste naczynia, posyłając je do zlewu, a potem rzuciła czar
czyszczący. Wyciągnęła z szuflady ciasteczka z posypką czekoladową, a do kubka
dolała nowej herbaty. Przeniosła się do salonu pamiętając, by zabrać również
kubek z gorącym mlekiem Draco, a potem opadła na miękką sofę. Spojrzała na
buszujący w kominku ogień, znowu odpływając myślami. Dopiero, gdy na jej
ramiona i nogi został narzucony koc, a gramofon zaczął grać, wróciła do chwili
obecnej. Malfoy puścił jej oczko, przyciszając odpowiednio muzykę, a potem
usadowił się obok niej i wsunął nogi pod materiał. Oparł stopy o jej, a skroń o zagłówek i zawiesił na
niej szare oczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wybacz za niego – westchnął,
marszcząc lekko brwi i spuścił wzrok na swoje palce. – Sam nie spodziewałem się
takich deklaracji i…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- W porządku, Malfoy, to tylko
dziecko. – Hermiona uniosła kąciki ust, opierając brodę na kolanach i również
spojrzała na jego długie, jasne palce. Draco przyglądał się jej twarzy,
spokojnej i opanowanej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie oznacza to, że nie miał racji
– zauważył delikatnie, ale nie drgnęła jej nawet powieka. Och, Salazarze,
kiedyś tak łatwo potrafił ją zawstydzić drobnym komplementem, a teraz siedziała
przed nim niczym posąg. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co się z nią stało? – Malfoy
wyprostował się, odwracając nagle wzrok od ciekawskiego spojrzenia dziewczyny.
Hermiona uniosła z zaskoczeniem brwi, szturchając go leniwie stopą, by zachęcić
do odpowiedzi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie żyje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przykro mi – szepnęła, wyciągając
rękę i wsunęła palce między jego, by lekko je uścisnąć. Draco uniósł lekko głowę,
przekrzywiając ją na bok i wpatrywał się we współczujące, brązowe oczy. – Ale
ty nie przejmujesz się tym zbytnio, co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Umarła jakiś czas temu przywykłem do tej myśli – wzruszył ramionami, zastanawiając się, czemu przez
chwilę zauważył wątpliwość w jej oczach. – Popełniła samobójstwo. Przynajmniej
tak sądziłem do ostatnich tygodni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co się zmieniło? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dowody – odpowiedział sucho.
Zerknął na ich splecione dłonie, miło zaskoczony, że wciąż nie zabrała ręki.
Musnął kciukiem jej paznokieć, odpychając myśl o tych samych palcach umazanych
krwią. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiem, jak to jest stracić kogoś,
kogo się kocha – zabrała dłoń, sięgając z powrotem po swój kubek i rzuciła mu
zamyślone spojrzenie. – Naprawdę mi przykro, że tak się to potoczyło. Jak Scorpius sobie radził?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Astoria nie chciała dzieci. Nie
mieli zbyt dobrych relacji – wyjaśnił pokrótce, pomijając ból jaki czuł, gdy
widział odrzuconego przez własną matkę syna. Hermiona skinęła głową,
przetrawiając tę informację, a on poczuł przerażające pragnienie, by to ona
została matką jego syna. Wiedział, że nigdy nie odwróciłaby się od chłopca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ma za to cudownego ojca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Uśmiechnął się szeroko, wpatrując w
jej wargi uniesione lekko ku górze. Nagle jego uwagę przykuło coś innego i
mrużąc powieki, zgrabnie podniósł się z sofy. Podszedł do stojącego regału, w
którym jedna z półek posłużyła za stojak na płyty winylowe. Wysunął kwadratowe
opakowanie, unosząc brwi i pokazał je dziewczynie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wciąż ją masz… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jak mogłabym wyrzucić pierwszy
egzemplarz mojej kolekcji? – prychnęła, przyglądając się, jak wyciąga ją, a
potem podchodzi do gramofonu, by zmienić płytę. Po chwili, w salonie zabrzmiały
pierwsze nuty tak znanej jej piosenki. Draco spoważniał, zerkając na nią z
prośbą nim wyciągnął rękę, by zaprosić ją do tańca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Draco… - westchnęła, ale jej
ciało ją zdradziło, a ich palce splotły się, gdy pociągnął ją do góry.
Posłusznie wyprostowała się, pozwalając przyciągnąć się bliżej, a potem ułożyła
ostrożnie ramiona na jego barkach. Przymknęła powieki, pozwalając słowom odbić
się echem w jej głowie, a sercu zwolnić do normalnego rytmu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">To była ich piosenka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Granger, jeżeli z taką miną zamierzasz przywitać Nowy Rok, to nie licz
na znalezienie miłości. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona nie oderwała wzroku od rozgwieżdżonego nieba, stojąc wciąż
bezczynnie z odchyloną głową. Zadrżała, gdy pojedynczy płatek śniegu opadł na jej
policzek, ale nim zdążyła mrugnąć, chłodne palce go starły. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wyszłam tylko się przewietrzyć – odparła cicho, przekrzywiając głowę,
gdy poczuła, jak na ramiona opada jej jego bluza. Potarła policzkiem o
materiał, wciągając miętowo-kawowy zapach z nutką alkoholu. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Granger?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Malfoy? – wiedziała, że się uśmiechał i bez zerkania na niego. Ale i
tak, nie mogła powstrzymać się od obrócenia w jego stronę, by móc zerknąć w
stalowe tęczówki błyszczące teraz rozbawieniem oraz radością. Wydawało jej się
wcześniej, że Malfoy nie będzie szczęśliwy w towarzystwie Wybrańca, Zdrajcy
Krwi oraz Szlamy. A jednak myliła się. Znów. Malfoy zdecydowanie obniżał jej
statystyki, jeśli chodzi o nieomylność. Zamiast zamknąć się w sobie ten
rozkwitał. Stał się bardziej ludzki, bardziej zrelaksowany oraz bardziej radosny. <br /><br />
</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">A jego aura ich zarażała. Widziała przecież, jak pewność siebie Harry’ego
wzrasta, a razem z tym zmniejsza się stres. Jakby czwarta osoba pomogła znieść ciężar
odpowiedzialności z jego barków. Ron natomiast znalazł towarzysza do gier w szachy, a jego
ponura postawa zminimalizowała się. Jakby uważał, że to Ślizgon będzie tym
gburowatym filarem ich grupki. A ona? Cóż, ona czuła się pierwszy raz od dawien
dawna zauważona. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zatańczymy? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie ma muzyki – zauważyła kąśliwie, wsuwając ręce w rękawy jego bluzy,
by lepiej się opatulić. Blondyn błysnął uśmiechem, jakby tylko czekał na taką
odpowiedź, a ona nie spodziewała się niczego więcej po tym manipulatorze.
Wyciągnął do niej rękę, zapraszając do podjęcia wyzwania. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Gdzie ta gryfońska brawura? – zakpił, unosząc brew, a ona zastanowiła
się przez chwilę, jak to możliwe, że jeszcze nie pomarszczyła mu się twarz od
tego częstego nawyku. A sekundę później jej palce po raz kolejny splotły się z
palcami Ślizgona. Poczuła ssanie w okolicach pępka, a świat zawirował. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Chyba sobie kpisz – jęknęła, gdy wyszli z zaułka, na którym się
pojawili, a jej oczom ukazała się tabliczka z nazwą ulicy. Zerknęła na
chłopaka, który uśmiechał się jak wariat, a potem pociągnął ją w tłum ludzi. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Powiedz mi, proszę, jaka jest szansa, że jakiś śmierciożerca chociaż
przez chwilę pomyśli, że możemy być takimi idiotami i udać się w sylwestra do Paryża? – zapytał
kpiąco, splatając ich palce, żeby mu się nie zgubiła, a potem znowu się rozpromienił.
– Zero szans, by nas tu szukali. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jesteś wariatem, Malfoy. Świrem. – Nie powstrzymała jednak szerokiego
uśmiechu, a jej oczy chciwie się wszystkiemu przyglądały. Nigdy nie była w
Paryżu, a chociaż to miasto kojarzyło się jej z kiczowatą miłością, to nie
mogła zaprzeczyć, że pragnęła je zwiedzić. Tyle niesamowitych miejsc było tu
wartych obejrzenia! Muzea, zabytki, łuki, a i oczywiście pieprzona wieża Eiffla.
<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Naszym jedynym problemem są nasze stroje – stwierdził, pociągając ją na
ulicę Rue du Faubourg Saint-Honoré, która z tego co wiedziała, należała do jednych z
najdroższych tras zakupowych. Jej oczom mignęło kilka znanych nazw butików, nim
Malfoy zdecydował się ją wepchnąć do eleganckiej galerii. Zamarła na środku
marmurowej podłogi, przyglądając się pięknym kreacjom, a potem łapiąc
zaskoczony wzrok pracujących tam dziewcząt. Widziała ich wzrok, gdy z pogardą wpatrywały
się w jej wytarte spodnie, sweter i bluzę chłopaka.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> - Bonjour, belle dame – Draco
zabrał głos, przykuwając uwagę trzech ekspedientek, które od razu się
rozpogodziły. Hermiona zerknęła na towarzysza, który widocznie w równie
zniszczonych spodniach oraz luźnej bluzce wydawał im się atrakcyjny. Jego oczy
zamigotały, jakby odgadł jej myśli, a uroczy uśmiech pojawił się na wąskich
ustach. Nie rozumiała, co mówił kobietom, ale ich oczy znów wróciły na nią, a
potem z lubością na blondyna. Została zaprowadzona do dużej, eleganckiej
przymierzalni, a Draco w tym czasie ruszył do męskiej części sklepu. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Większość tych stroi jest jak na wieszaki, wiesz? – burknęła, gdy po
godzinie ona wciąż tkwiła w przebieralni, a Malfoy od ponad czterdziestu minut
wylegiwał się na fotelu przed nią i popijał herbatę z mlekiem. Swój strój miał
już na sobie i postanowił zabawić się jej kosztem i kazał wychodzić w każdej nowej stylizacji. Nie wiedziała czy czuła się
bardziej upokorzona przez rozbawione spojrzenia tych wyrafinowanych pannic,
które podlizywały się Malfoyowi, czy też przez samego delikwenta, który
kąśliwie odsyłał ją wciąż po nowe ubrania. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nic nie poradzę, że mugole stworzyli sobie taki ideał piękna, Granger –
westchnął zirytowany jej marudzeniem, unosząc brwi, gdy stanęła znów przed nim
w kolejnej opinającej się na niej sukience. Hermiona skrzyżowała ramiona na
piersiach, starając się zasłonić przed natarczywym szarym spojrzeniem, a potem
spuściła głowę na czerwony dywan pod jej gołymi stopami. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zaraz zamykają. Może odpuścimy? – zaproponowała w końcu, odwracając
wzrok od blondynki, która wyszeptała coś do ucha Malfoya, a potem wyszła. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie. Przymierz to – machnął do niej ubraniami, które przyniosła właśnie
inna pracownica. Uśmiechnął się do niej pocieszająco, a potem wskazał drzwi
przebieralni. – Dawaj, Gryfonko. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona ugryzła się w język, wracając za kotarę. Zdjęła z trudem
sukienkę, odrzucając ją na kupkę pozostałych odrzuconych. Czy to jej wina, że
nie nosiła rozmiaru trzydzieści sześć? Przecież to nie tak, że była gruba. Po
prostu miała większe uda, małe boczki i pełniejsze piersi, a jej babcia zawsze
powtarzała, że to tak powinna wyglądać zdrowa dziewczyna. Teraz jednak czuła
się, jak mały wieloryb w muzeum pełnym porcelany. Gdy wkładała ubrania miała
wrażenie, że puszczą szwy, a chichoty zza przebieralni wcale nie dodawały
otuchy. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
A ostatnio przecież i tak schudła! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wzięła głęboki wdech podnosząc kolejną kreację. Nasunęła na siebie
skórzaną spódnicę, która zaskakująco nie ścisnęła jej bioder, a wygodnie się
ułożyła. Przez głowę przełożyła tunikę w kolorze szarej zieleni, która ładnie
podkreśliła jej piersi, a później spłynęła luźno po brzuchu. Wyprostowała się,
bo po raz pierwszy jej odbicie wydawało się miłe dla oka. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Udusiłaś się tam? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zamknij się, Malfoy – warknęła, wychodząc i stając znów na czerwonym dywanie.
Najpierw postanowiła odważyć się spojrzeć na swoją widownię, a każda z trzech
ekspedientek uśmiechnęła się do niej z zadowoleniem. Dopiero wtedy zerknęła na
chłopaka, który zgodnie z jej życzeniem zamknął buzię. Patrzył na nią
pociemniałymi oczami, które nic nie wyrażały. </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Blondynka podeszła do niej z pudełkiem butów, które po francusku nakazała
jej włożyć. Przynajmniej tak przetłumaczyła to sobie Hermiona i bez protestu
wsunęła stopy w botki za kostki, które nawet według jej marnego gustu zdawały się
fantastycznie pasować. Zmarszczyła brwi, gdy druga przyniosła zegarek, bo nie
potrzebowała tak małych drobiazgów do dopełnienia stylizacji, ale nie umiała
odmówić.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zamierzasz się odezwać? – zapytała, gdy tym razem poprowadzono ją na
stołek, a szatynka o nawet miłym uśmiechu wskazała jej kosmetyki. Hermiona
zarumieniła się lekko, bo nie miała pojęcia do czego służy większość z nich. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Peignez-le doucement – poinstruował dziewczęta blondyn, podchodząc do
niej ze szklanką wody i mrużąc powieki oceniająco. Hermiona miała nadzieję, że
nie kazał z niej zrobić lalki. Nawet nie wiedziała, że chłopak poprosił je o
delikatny makijaż. I taki dostała. Lekkie kreski, tusz oraz jedyny wyróżniający
się akcent w postaci ciemnej szminki. Gdy ponownie spojrzała na swoje odbicie
ujrzała ładną dziewczynę. Włosy zgodzili się zostawić nietknięte, ale pierwszy raz zamiast przeszkadzać, dodawały charakteru. Jej twarz wciąż
była okrągła, ale miała wyraźniejsze rysy. Szminka podkreślała pełne wargi, a
rzęsy rzucały długie cienie na zarumienione od emocji policzki. Zerknęła za
siebie, gdzie Draco właśnie kończył płacić za ich zakupy, a potem nie czekając
na nią, wyszedł. Przewróciła oczami na to zachowanie, ale żegnając się cicho podążyła za nim. Na jej nowym zegarku strzałki przesunęły
się na godzinę dwudziestą drugą, a ulice zapełniły się ludźmi. Malfoy
poprowadził ją w prawo w uliczkę Rue La Boétie, a później stanęli przed sklepikiem z czekoladą. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pycha – westchnęła z zadowoleniem, gdy wzięła łyk mlecznej czekolady,
którą dostała w kartonowym kubku. Oblizała wargi, a oczy Draco po raz pierwszy mignęły
rozbawieniem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zawsze mnie zachwyca ten smak – zgodził się, trącając ją łokciem i
wskazując, by szli dalej. Podziękowała w myślach za łaskę takich butów, a nie
obcasów, w których jej nogi dawno już by
protestowały. Teraz znowu nie wiedziała na czym skupić wzrok. Na pięknej
uliczce, budynkach, rondzie Roosvelta, które mijali, czy ludziach. Wszystko
było kolorowe, radosne i piękne. W końcu jej oczy same zdecydowały się zatrzymać na najciekawszym
obiekcie – Draco. Zdawał się pasować do paryskiego bytu, a jego oczy iskrzyły
się zadowoleniem. Trzymał pewnie swój kubek, upijając z niego małe łyczki, nie
brudząc się przy tym. Jego włosy w nieładzie dodawały mu uroku, a długie nogi
dostosował do jej mniejszego kroku. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
Zerknął na nią z ukosa, jakby czując na sobie jej wzrok. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Mogę w czymś pomóc? – zapytał w końcu, gdy nie przestawała się na niego
gapić. Zarumieniona, schyliła głowę, by loki chociaż trochę ukryły czerwone
policzki. Chrząknęła, by pozbyć się chrypki. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Po prostu… nie wierzę, że tu jesteśmy – zdecydowała się unieść jednak
głowę, ale w tym momencie potknęła się o krawężnik, a kubek wysunął się jej z palców.
Patrzyła z żalem na brązową kałuże na chodniku, która kiedyś była jej
czekoladą. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A ja nie wierzę, że jesteś taka niezdarna czasem – parsknął śmiechem,
pociągając ją dalej. Hermiona zmarkotniała, ale nie przestawała przyglądać się
mijanym miejscom. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Gdzie idziemy? – zapytała, odwracając się ku chłopakowi, który nagle
się uśmiechnął. – Co?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Słucham jak już, Granger – szepnął, stając z boku i wpatrywał się w nią
z uwagą. – Pobrudziłaś się. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tu? – potarła ręką kącik ust, a potem znów na niego zerknęła. Draco
uśmiechnął się, przewracając oczami i pokręcił głową. Zaskoczył ją, gdy sam
uniósł rękę, chwytając jej brodę i kciukiem dotknął dołeczka na policzku. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tu – oświadczył, ścierając czekoladę, ale nie puszczając jej brody.
Zamrugała, gdy jego słodki oddech omiótł jej wargi, a te zdradziecko zadrżały.
Wstrzymała oddech, kiedy przybliżył się jeszcze bardziej, a jego oczy nie
spuszczały z niej czujnego wzroku. Spuściła na chwilę oczy, gdy poczuła pod
palcami miły w dotyku materiał. Straciła przez to czujność, zdumiona, że jej
dłonie opierały się o jego tors. Przyglądała się swojej bladej dłoni, której
palce zacisnęły się na materiale. Gdy uniosła znowu oczy z przerażeniem
zauważyła, że zdążył się nachylić nad nią jeszcze bardziej. Teraz była pewna,
że nawet on może usłyszeć bicie jej serca.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Trzymaj – szepnął, a ona znów spojrzała na swoje ręce. – Trzymaj. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Tym razem zrobił krok do tyłu, a przez to jej dłonie zawisły w powietrzu
nim wcisnął w nie swój lekko zgnieciony kubek do połowy pełen czekolady.
Zamrugała, patrząc na podarunek a potem spoglądając na niego. Draco jednak
patrzył przed siebie i gdyby nie jego trochę cięższy niż normalnie oddech
mogłaby uwierzyć, że jej się to przyśniło. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dziękuję – odpowiedziała cicho, ale miała ochotę nakrzyczeć na niego,
wykląć głupotę tego pomysłu, a najchętniej uderzyłaby się za tak durne reakcje.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Chodź, słońce, nie traćmy czasu. – Uśmiechnął się do niej łagodnie,
wsuwając jej dłoń pod swoje ramię i znów prowadząc. Skinęła tylko głową,
trzymając mocno kubek i biorąc kolejnego łyczka. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Myślałam, że wolisz gorzką czekoladę – oblizała znów usta, posyłając mu
lekki uśmiech, który odwzajemnił, a jego oczy zamigotały figlarnie. – Co?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Miło, że zauważyłaś. – Wzruszył ramionami, a potem zatrzymał wzrok na
kubku. – Powiedzmy, że znam cię na tyle, by przewidzieć, że jest około 60% szans
na to, że wypuścisz coś ze swoich ciapowatych rąk. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czyli… ty? Hmm… wziąłeś mleczną czekoladę, bo stwierdziłeś, że swoją
upuszczę? – Zdumiona uniosła brwi, ale Malfoy albo nie usłyszał jej pytania,
albo postanowił je zignorować. W tym momencie zabrzmiały pierwsze dźwięki
muzyki, a ona ze zdumienia się zachłysnęła. Wyszli na Marsowe Pola pod wieżą
Eiffla, która mieniła się na różne kolory. Wszędzie stali ludzie w grupkach
bądź parach, palili zimne ognia, trzymali kubki z piwem, puszki bądź flaszki z
czymś mocniejszym. Niektórzy ubrali się pstrokato, inni skąpi, a inni otulili
się szalami. Pod wieżą rozstawiona była scena, a na niej prowadzący zapowiadali
kolejnych artystów, którzy niewiele jej mówili. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To co? Idziemy tańczyć? – wyszczerzył się do niej i nie czekając
pociągnął ją w skaczący do granej muzyki tłum ludzi. W pierwszym momencie
poruszała się niepewnie, popychana łokciami oraz deptana. Ale w końcu sama
załapała rytm, a jej nogi zaczęły poruszać się zgodnie z innymi. Uniosła ręce
do góry, szukając wzrokiem Malfoya. Uśmiechnęła się do siebie, gdy zobaczyła
jak płynnie się porusza kocią gracją, a wokół niego już zaczęło tańczyć parę
dziewczyn. Czuła jak jej ciało się nagrzewa, a płuca lekko palą, kiedy następne
piosenki nie zwalniały tempa. Odsunęła się od nachalnego mężczyzny, gubiąc na chwilę
z oczu Malfoya. Nim jednak zdążyła się przejąć, jego silne ramię ją objęło, a
przed nosem pojawiła butelka jakiejś whisky. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Skąd ty to wziąłeś? – parsknęła, grzecznie biorąc duży łyk i odbierając
od niego butelkę z colą by popić mimo jego niezadowolonej miny. Ale i tak ją
przyniósł! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pijemy za Paryż! – krzyknął, a niektórzy wokół zagwizdali, gdy sam
pociągnął duże łyki. Teraz tańczyła przy blondynie, który idealnie dopasował
swój taniec do jej, a ich ciała pocierały się o siebie od czasu do czasu.
Podawali sobie butelkę i colę, wyrzucając już puste do śmieci. Hermiona
wybuchnęła śmiechem, gdy znowu ją pociągnął w tłum by tym razem tańczyć już
tylko z nią. Pozwalała się obracać, przyciągać i odpychać. W jej głowie
szumiało, w gardle piekło, a usta prosiły o łyk wody, gdy brała głębokie
wdechy. Przed oczami migotała jej wieża, Draco i kolorowi ludzie. W uszach
słyszała muzykę, krzyki i rozmowy. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pięć! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cztery! – zawołała tym razem z tłumem, gdy zrozumiała, że zaraz w końcu
przywitają Nowy Rok. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Trzy! – odwróciła się by spojrzeć na Malfoya, który wpatrywał się w
niebo. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dwa! – Szare tęczówki spotkały się z jej, a ona w tym momencie
zrozumiała, że przez miesiące nauczyła się patrzeć na niego jak na przyjaciela.
Teraz jednak uświadomiła sobie, że nie może. Teraz był kimś więcej. Im bardziej
sobie to uzmysłowiła przez swój lekko pijany umysł tym bardziej zaczęła się
nienawidzić. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 343.2pt; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 343.2pt; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Szczęśliwego Nowego Roku! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Jak mogła się nim zauroczyć? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Prawda była taka, że nie będą razem. Ani teraz, ani kiedyś. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Szczęśliwego Nowego Roku, Granger – zadrżała, gdy nachylił się, by
wyszeptać te cztery słowa do jej ucha, a wystarczył jeden jej ruch, wystarczyło
podnieść głowę, stanąć na palcach, by go pocałować. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Szczęśliwego Nowego Roku, Malfoy – poruszyła wargami, gdy jego usta
musnęły jej policzek, a on odsunął się o sekundę za późno. Odwróciła głowę, by
móc spojrzeć na rozświetlone fajerwerkami niebo wyrzucając sobie tchórzostwo i
głupotę. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wtedy to poczuła. Nieśmiałe muśnięcie chłodnych palców, które po paru
sekundach zawahania splotły się z jej. Nie odważyła się jednak odwrócić wzroku
od pięknego nieba, ale oparła się plecami o jego tors, pozwalając im na chwilę
zapomnieć o świecie i wtulić się w siebie.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Czasem można złamać reguły, prawda?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> </span></i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- I tak nie jest moją
ulubioną – powiedziała spokojnie, gdy wciąż się kołysali. Poczuła jak jego
ramiona lekko drżą od cichego śmiechu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiem – przewróciła oczami na taką
arogancję, a gdy ostatnie dźwięki piosenki dobiegły końca, odsunęła się. Stali
naprzeciw siebie jak kiedyś, mierzyli się spojrzeniami, a ich myśli płynęły
swobodnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ja też za tym tęskniłam –
przyznała, wskazując brodą ich złączone dłonie. Powoli uwolniła rękę, robiąc
krok do tyłu, a potem rzuciła mu smutne spojrzenie. – Ale dużo się zmieniło od
tych czasów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czasów ucieczek? Myślę tak samo –
burknął, wsuwając kciuki do kieszeni spodni. – Chyba dorośliśmy na tyle, by
zmierzyć się z prawdą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A jaka jest prawda? – zapytała
zimno, unosząc brwi i uśmiechając się kpiąco. – Ja jestem szalona, a ty
straciłeś żonę. Tylko dlatego nasze losy znów się skrzyżowały. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jesteś szalona? – zaśmiał się
ironicznie, rzucając jej wyzywające spojrzenie. – Genialna Granger czy Grzmotnięta Granger? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- No proszę, a martwiłeś się, że
nie pamiętasz jak to jest być Malfoyem – pokręciła głową, odwracając się na
pięcie i wbiegła po schodach na piętro. Nie trzasnęła drzwiami tylko ze względu
na chłopca śpiącego parę pokoi dalej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Kurwa – przeklął Draco, uderzając
pięścią w gzyms kominka i skrzywił się, gdy zapiekły go kostki. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ale dobrze było
czuć ból. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ból przypominał mu o tym, że żyje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">***<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Hej, Granger, czy ten obiad jest
elegancki, oficjalny czy przypomina bardziej stypę? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona podniosła wzrok znad
laptopa, gdy Malfoy nagle pojawił się w jej pokoju. Otworzył drzwi, stukając później o framugę i na koniec wskoczył na jej łóżko. Przesunęła spojrzeniem po jego sylwetce, gdy tuż po prysznicu miał na sobie
jedynie długie dresy firmy Nike oraz biały podkoszulek. Oparł się na zgiętych
łokciach, by zerknąć na ekran, a po chwili sięgnął bez pytania po leżące w miseczce obok chrupki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zdajesz sobie sprawę, że najpierw
się puka, a potem wchodzi? – rzuciła kąśliwie, odsuwając miskę poza jego zasięg
i spojrzała na niego z góry. Od pamiętnego wieczoru minęły dwa dni, a oni
zgodnie puścili to w niepamięć. Bądź udawali, że to zrobili.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Och, wiem jak się puka –
odpowiedział gładko, unosząc zaczepnie brwi i przesunął spojrzenie na jej usta.
– Nie pamiętasz? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie wiem o czym myślisz, ale mi
się to nie podoba – westchnęła, skupiając się znów na laptopie. Lubiła włamywać
się do innych systemów. Lubiła szukać luk w niby profesjonalnych programach, a
potem z dumą odnajdywać w plikach tajne akta. Ludzie nie powinni tak ufać swoim
sprzętom. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jak mam się ubrać? – jęknęła,
wiedząc, że już nie da jej spokoju. Zamknęła więc komputer, odstawiając go na
etażerkę, a potem opadła na poduszki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie jest to oficjalna impreza –
mruknęła w końcu, zasłaniając ramieniem oczy i starając się zignorować zapach
mydła oraz ten specyficzny, który kiedyś często jej towarzyszył. Zapach Draco. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- W co ty się ubierasz? –
kontynuował przesłuchanie, przeciągając się i układając na boku, by móc się jej przyglądać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- W spodnie i bluzkę? – burknęła,
nieruchomiejąc, gdy ręka chłopaka zacisnęła się na jej nadgarstku, a potem
wyprostowała jej ramię odsłaniając tym samym twarz. Uniosła powieki tylko po
to, by pokazać mu niezadowolone spojrzenie, ale wstrzymała oddech, gdy poczuła
jego własny na policzku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Opowiedz mi coś – szepnął i
przesuwając rękę niżej, splótł ich palce. Hermiona instynktownie ułożyła się w identycznej pozycji, opierając policzek o
wolną dłoń i wbiła wzrok w mężczyznę. Ich oddechy zmieszały się ze sobą, ale nie przeszło
im nawet przez myśl, by się odsunąć. W pewnym momencie jej serce zwolniło, co
blondyn musiał wyczuć, jednak nie zareagował. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wpatrywali się w siebie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Widziała spokojne szare tęczówki,
ciekawe i zamyślone. Włosy wciąż gęste, opadły mu częściowo na czoło, a
delikatny zarost na policzkach przypominał, że ze znajomego chłopca przemienił
się w mężczyznę. Bluzka przylegała do jego brzucha i ramion, dzięki czemu mogła
dowiedzieć się, że wciąż ćwiczył. Palce miał cieplejsze niż jej, jak zawsze,
dłuższe oraz w pewien sposób delikatne. Bawił się kciukiem na wierzchu jej dłoni, kreśląc
wzorki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Draco również nie tracił czasu.
Chłonął obraz kobiety, która śniła mu się przez ostatnie lata. Oczywiście,
zmieniła się i ostatniej nocy jej obraz w sennych marach uaktualnił się. Miała szczuplejszą twarz, bez rumieńców, bez uśmiechu, bez blasku. Wciąż pełne
usta spierzchły teraz, a jej język czasem wysuwał się, by je oblizać. Rzęsy
wciąż były długie, podkręcone oraz ciemne. Leżała przed nim w luźnej bluzie i
krótkich spodenkach, a on pragnął okryć ją kocem. Ale nie poruszył się. Bał
się. Nie chciał przerwać tej dziwnej chwili. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Chwila zmieniła się w dłuższy czas.
Hermiona zauważyła to, gdy w pokoju zapadła całkowita ciemność, a śmiech
Harry’ego i Scorpiusa zniknął w pewnym momencie, gdy Potter położył chłopca
spać. Jej powieki robiły się coraz cięższe, ale nie pozwalała im opaść. Jeszcze
nie teraz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie wyglądasz na wariatkę –
szepnął w pewnym momencie, wywołując sprzeczne emocje w brązowych oczach, które zamigotały lekko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A więc przejrzałeś Internet? –
zaśmiała się cicho, ale nie był to wesoły chichot. – Grzmotnięta Granger, co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Opowiesz mi coś? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona uśmiechnęła się lekko,
wysuwając dłoń z jego uścisku, co wywołało niezadowolenie mężczyzny. Obserwował
jak wstaje z łóżka, by wyciągnąć coś z szafy. W końcu ku
jego zaskoczeniu wróciła z kocem, który na nich zarzuciła. Znowu się położyła,
a jej palce odszukały jego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- W porządku – Hermiona
spoważniała, zastanawiając się czemu się na to godzi. Może pragnęła poczuć smak
przeszłości. Ich częste leżenie na łóżku, jak teraz, wpatrywanie się w siebie tak długo, aż nie zmorzył ich sen? Historie opowiadane szeptem po
nocach, gdy dręczyły ich koszmary. Lubili tę grę. Opowieść za opowieść, sekret za sekret.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Więc?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jesteś niecierpliwy, Malfoy –
zauważyła karcąco, ale przewróciła oczami na ciche mruknięcie. – Więc… wróciłam
do Hogwartu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiem. Nie zdziwiłem się aż tak,
wiadomo było, że znów obudzi się w tobie kujonka – parsknął, unosząc brew na
jej urażone spojrzenie. – Mów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wolę ci pokazać – stwierdziła w
końcu, zaciskając powieki i pozwalając mu zajrzeć do swojego umysłu. Draco
westchnął, posłusznie wkradając się do jej głowy, by ujrzeć wspomnienia, które
raczyła mu ukazać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona. Hermiona. Hermiona. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Granger. Granger. Granger.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Szeptali, a ona starała się nie zgrzytać zębami i nie rzucać na nich
klątw. <br /><br />
</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wyszła z Wieży dzielnych lwów, którzy chcąc nie chcąc, byli ostatnio irytujący.
Starając się ją wspierać obchodzili się z nią jak z jajkiem. Posiadała teraz
własne dormitorium, bo Lavender nie żyła, a Patil nie wróciła. Zatem straciła
współlokatorki, czego akurat zazwyczaj nie żałowała. Miała paskudny nawyk
budzenia się z krzykiem, by kogoś tym dręczyć. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Hermiona! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Westchnęła kolejny raz, zatrzymując się i odwracając z niechęcią, kiedy Cormac szedł w jej stronę. McLaggen nie
zmienił się zbytnio. Wciąż miał rozrośnięte barki, ciemno blond pukle oraz
ciemne oczy, które błyszczały teraz niezdrowo. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cześć – stanął metr od niej, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy i bujając
się na stopach. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cześć – odpowiedziała spokojnie, denerwując się powoli, że traci czas
na bezsensowne rozmowy z kimś niezbyt ciekawym. Powstrzymała się jednak przed
nieprzyjemnym komentarzem, rzucając okiem na okno, gdzie rozpościerał się widok
na zachodzące nad lasem słońce. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Niedługo jest wyjście do…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie kończ – wróciła do niego spojrzeniem pełnym niemej prośby oraz
niechęci, bo dobrze wiedziała o co mu chodziło. Oblizała usta, robiąc krok w
tył i rozłożyła ręce. – Nie jestem gotowa na takie… wyjścia. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ale…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cormac, następnym razem, dobrze? – poprosiła, przyglądając się jak
smutnieje, ale jego wargi rozciągnęły się w jeszcze jednym uśmiechu. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie ma sprawy, piękna, zaczekam tyle ile będziesz chciała – obiecał,
chociaż nie tego oczekiwała. Zmusiła się do stania spokojnie, gdy nachylił się,
by cmoknąć ją w policzek, a potem obróciła się i po krótkim pożegnaniu odeszła. Czuła jego wzrok na
swoich plecach do ostatniej chwili, gdy zniknęła za zakrętem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A więc, co jest z nim nie tak? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona podskoczyła, gdy tuż obok niej pojawiła się Pansy. Parkinson
uśmiechała się przebiegle, a jej ręka wsunęła się gładko pod ramię Gryfonki. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czy wy wszyscy macie jakiś problem z niewtykaniem nosa w nie swoje
sprawy? – zapytała lekko zirytowana, ale widząc promienny uśmiech Ślizgonki
przewróciła oczami. Pansy nie była normalna. Nie żeby potrzebowała normalności,
ale ciemnowłosa zdecydowanie nie była spokojem, którego podobno potrzebowała.
Pansy daleko było do spokoju. Była wulkanem energii, który bez częstego zaspokajania własnych potrzeb, wybuchał. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wydaje się słodki – zamruczała jedynie w odpowiedzi Parkinson,
marszcząc nos na własne słowa. – Nie mów chłopakom. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tego, że Gryfon może być słodki czy tego, że to akurat McLaggen? –
parsknęła, gdy ta jedynie wzruszyła ramionami. – Po co przyszłaś?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Och, nie jesteś zbyt ufna, co? – Pansy zatrzymała się zmuszając ją do
tego samego, a słońce oświetliło na chwilę ich twarze, gdy przystanęły przy
oknie. Parkinson usadowiła się na parapecie, nie bacząc na spódniczkę od mundurka,
która podwinęła się zanadto na jej udach. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie muszę na to odpowiadać, prawda? – prychnęła, sadowiąc się
naprzeciwko i oparła się plecami o ścianę. – Mów. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Moi rodzice chcą cię poznać – gładko odpowiedziała Pansy, robiąc z ust
dziubek oraz zezując na nią. – Są zbyt ciekawi mojej nowej przyjaciółki, by
zostawić cię w spokoju. Dlatego zapraszają cię do nas na przerwę świąteczną. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie… jest to dobry pomysł. Jestem… hmm, szlamą? – zamrugała,
przetrawiając nieoczekiwane zaproszenie, a Pansy uniosła brwi do góry. – No co?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Serio? To twoja odpowiedź? Jestem szlamą? – zaśmiała się cicho,
nachylając ku Hermionie i chwyciła jej dłonie w swoje. – Posłuchaj mnie, głupia, bo nie zamierzam w
najbliższym czasie być sentymentalna. Moi rodzice mają w dupie twoją krew,
karnację czy preferencje seksualne. Możesz być i charłakiem pragnącym seksu z
ogrem, ale fakt, że mnie znosisz, a ja znoszę ciebie jest na tyle ważny, by to przysłonić.
Lubię cię, Hermiono i wciąż dziwię, że to mówię. Widzisz nigdy nie miałyśmy
szansy się poznać, bo nie te czasy, nie te domy, nie ci znajomi. Ale teraz? – oczy
dziewczyny zamigotały, gdy wbiła mocniej pomalowane na fioletowo paznokcie w
jej skórę. – Dostałyśmy tę szansę, a Theodore był gotów się tobą podzielić. Nie
będę kłamała, na początku chodziło mi jedynie o idiotyczny układ, w którym my
przestajemy być tymi złymi, a ty… a ty co właściwie? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A ja się nie nudzę, ale kontynuuj, proszę – poprosiła, zbyt poruszona
słowami dziewczyny, by wyjaśnić jej, że potrzebowała zmian i czasu na odszukanie również siebie. Plus potrzebowała mieć obok siebie chociaż minimalną namiastkę dawnego towarzysza z wojny.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ale ten układ zmienił się w naprawdę szczerą przyjaźń… z mojej strony –
Pansy wzruszyła ramionami, mrużąc powieki na przytaknięcie Gryfonki. – Wiesz,
to nie tak, że nie miałam przyjaciółek, ale większość z nich to zdziry. Miło
mieć teraz kogoś bardziej szczerego. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zawsze myślałam, że też jesteś zdzirą – przyznała Hermiona, wywołując
dumny półuśmiech Ślizgonki, jakby właśnie powiedziała jej miły komplement. –
Ale nie jesteś chodzącym złem, a… przy tobie naprawdę jest łatwiej. Łatwiej być
sobą. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czyli przyjmujesz zaproszenie? – Pansy klasnęła, zeskakując z parapetu,
a potem pociągnęła ją za sobą dalej. – Ostrzegam tylko, że moi rodzice nie są
całkowicie normalni. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cóż, można to przypuszczać, jak się na ciebie popatrzy, prawda? –
zaśmiała się z oburzonej miny przyjaciółki, która zagryzła wargę, by ukryć
uśmiech. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To opowiedz mi lepiej o tym Cormacu… <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak się zaczęła wasza przyjaźń? –
Draco zamrugał, gdy wypchnęła go z umysłu. Hermiona zerknęła na niego z lekkim uśmiechem, bo ciepło w sercu po tym
wspomnieniu jeszcze się nie ulotniło. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Na początku, jak mówiła Pansy to
był układ. Zaprzyjaźniłam się jednak i… - wzruszyła ramionami, obracając się na
plecy i westchnęła cicho. – Jestem zmęczona. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dobrze, już daję ci spać –
prychnął, wysuwając się spod koca i zatrzymując się przy drzwiach. – I dziękuję. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Za co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Za zajęcie się nią – szepnął,
krzywiąc się na jej uniesione brwi. Skinęła jednak głową, bo to był jeden z
tych ukrytych przed Pansy motywów jej przyjaźni z nią. Chciała poznać
dziewczynę, o której tyle słyszała od niego. Może liczyła, że przy Pansy znów
poczuje obecność Draco?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jutro twoja kolej – zauważyła
jedynie, obracając się do niego plecami i zacisnęła palce na kocu, gdy
powiedział jej dobranoc. Kiedy drzwi się zamknęły odczekała parę minut, nim
wyciągnęła rękę i wyjęła z etażerki sztylet, który wsunęła pod poduszkę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">A potem zasnęła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com32tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-87065584772873048212017-08-23T19:12:00.000+02:002017-08-23T19:21:15.349+02:0006. Tears come from the heart and not from the brain<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><span style="color: red;">WAŻNE</span>.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Powiem wprost. Jest mi przykro. Prawie 200 osób przeczytało ostatni rozdział, ale ile z nich postanowiło skomentować? Nie, nie będziemy się bawić w gry "10 kom = nowy rozdział". Ja Was szanuje i nie będę tego robić, ale liczyłabym chociaż na działanie zasady CZYTASZ = KOMENTUJESZ. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nie przestanę pisać. Nie zawieszę. Piszę dla siebie i dla swojej przyjemności. Jednak byłoby miło, gdybyś czasem się odezwali. Co myślicie, co Wam się podoba, gdzie jest błąd. Nie gryzę. A byłby to kop motywacji. Jeżeli udostępniam, widzę liczbę osób czytających, a potem pustki to trochę robi mi się nieprzyjemnie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Proszę również o zaprzestanie wysyłania mi pytań na Facebooku czy na maila z krótkim "kiedy next". Naprawdę moje życie nie kręci się jedynie wokół dramione. Piszę w wolnym czasie, gdy czuję, że robiąc to i wymyślając sama przeżywam. Inaczej nie umiem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wybaczcie niezbyt przyjemną notatkę, ale raz na paręnaście rozdziałów pozwolę sobie uwolnić frustrację. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">A teraz zapraszam do przeczytania nowego rozdziału,</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Lupi♥</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">PS. Na DJNZ jeżeli ktoś nie widział również jest nowy rozdział o Pansy ;)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio1T89CIYNhL589NpR2wPzxJJ2STcW13ISOGnumpdRgYZPAsEBL4pBQm5Vwe52KA7tvG8SJmmrjzp2bG8cDboaYzgrEqthmjhWoQ3SF4XYfHI0n8s5jaIzUa5fCHecRl7LsJFXcMhF594/s1600/PicMonkey+Collage.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="534" data-original-width="1600" height="132" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio1T89CIYNhL589NpR2wPzxJJ2STcW13ISOGnumpdRgYZPAsEBL4pBQm5Vwe52KA7tvG8SJmmrjzp2bG8cDboaYzgrEqthmjhWoQ3SF4XYfHI0n8s5jaIzUa5fCHecRl7LsJFXcMhF594/s400/PicMonkey+Collage.jpg" width="400" /></a></div>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Hermiona – odpowiedziała w końcu,
nie odrywając wzroku od chłopca. Miał jasne włosy, które rozczochrane po
spaniu sterczały w każdą stronę. Okrągła twarzyczka posiadała symetryczne
kości policzkowe oraz duże, głęboko osadzone, migdałowe oczy. Lekko zadarty nos
psuł pełną harmonię buzi godnej miana rzeźby Michała Anioła. Chłopczyk
siedział na środku schodów, opierając się ramieniem o barierki i przypatrywał jej z
uwagą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ja jestem Scorpius – wyznał z
nieśmiałym uśmiechem, który jeszcze bardziej upiększył dziecięcą buźkę. Nie
mogła oderwać oczu od jego tęczówek. Miały najpiękniejszy szafirowy odcień jaki kiedykolwiek widziała. – Co tu robisz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Mieszkam – uraczyła chłopca delikatnym uśmiechem,
zerkając w kierunku kuchni, a potem z rozmysłem popatrzyła na dziecko. – Masz
ochotę na kubek gorącego kakao?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nie zdziwiła się, gdy z ochotą
przytaknął. Przeszła pod łuk prowadzący do kuchni i przepuściła blondyna, który z ciekawością wszedł do środka. Wskazała chłopcu
krzesło przy dużym, drewnianym stole, na które malec bez problemu się wdrapał.
Sama wyciągnęła dwa kubki, jeden niebieski, a drugi fioletowy i zabrała się za
przygotowywanie kakao. Oparła się o blat, wyglądając przez okno, a potem wróciła spojrzeniem do swojego
towarzysza. Scorpius oparł łokcie o blat, a o dłonie brodę i nie odrywał od
niej ciekawskich oczu. Wpatrywali się w siebie w ciszy przerywanej jedynie kuchenką, na której gotowało się mleko. W
końcu napełniła oba kubki gorącym napojem i postawiła je na blacie przed
malcem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wybieraj – poleciła, unosząc
brew, gdy sięgnął po ten fioletowy. – Zazwyczaj dzieci wolą niebieski. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie jestem zwyczajny – Wzruszył
ramionami i nachylając się by podmuchać do środka. – Zazwyczaj dorośli piją tą
czarną… mhm, kawę. A nie kakao. Ja pije kakao. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie jestem zwyczajna – powtórzyła
jego słowa, unosząc do góry naczynie i upijając gorący łyk. Skrzywiła się, gdy
gorące kakao poparzyło jej trochę język, ale bez chwili czekania wzięła kolejne
dwa łyczki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jesteś koleżanką tatusia? –
zapytał, gdy zdążył już pobrudzić buzię i oblizać dokładnie usta. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Chyba tak – mruknęła, unosząc
koniuszki ust. – Twój tata ostatnio nie rozmawiał ze mną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tata nie ma dużo kolegów.
Koleżanek też – wyznał cicho, jakby zdradzał jej straszny sekret. – Jest wujek.
I wujek Harry. No i Hannah. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Teraz to się zmieni – szepnęła bardziej do siebie niż do chłopczyka,
który znów skupił się na swoim piciu. – Powiedz mi, Scorpiusie, który smak
lodów najbardziej lubisz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czekoladowy – odpowiedział od
razu, marszcząc zabawnie nosek, jakby rozbawiony tak absurdalnym pytaniem. – A
ty?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Też – przyznała z uśmiechem,
zerkając przez ramię, gdy w przejściu stanął Diego. Mały Malfoy wstrzymał oddech, gdy przenikliwe oczy husky’ego skupiły się na
nim. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Mogę… mogę go pogłaskać? –
zapytał, nie odrywając wzroku od psa, który zrobił kilka kroków do przodu.
Przytaknęła, obserwując z zaintrygowaniem jak malec zsuwa się z krzesła i
małymi krokami przybliża do psa. Diego był niemalże tego samego wzrostu co
chłopczyk, który stanął niecały metr przed psem. Oparła się wygodniej, kiedy
jej kochany pupil obniżył pysk i wepchnął go z ufnością w wyciągniętą rękę
blondyna. Chłopiec nie potrzebował większej zachęty, a po paru sekundach stał
wtulony w futrzaka, który polizał go po policzku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cerber będzie zazdrosny – stwierdziła,
słysząc jak drzwi od ogrodu zaskrzypiały, gdy rottweiler otworzył je by dostać
się do środka. Nie myliła się, bo niecałą minutę później ”brat” Diego stanął
obok i z ciekawością obwąchiwał chłopczyka. Scorpius zaśmiał się, drapiąc pod
brodą i drugiego psa, który z entuzjazmem polizał palce dziecka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pius, ile razy cię prosiłem byś
nie zostawiał koca na podłodze kiedy wstajesz – drgnęła, przenosząc wzrok na
zatrzymującego się w wejściu mężczyznę. Nie mogła powstrzymać się od
wpatrywania w zaspaną twarz, która pojaśniała na widok szczęśliwego syna.
Dwudniowy zarost na policzkach dodał niechlujnego uroku blondynowi, ale pasował
do niego i taki wygląd. Niebiesko szare oczy spoczęły na niej równie
przenikliwie, co wiele lat temu. Nie spuściła wzroku, nawet kiedy przez jego
twarz przemknął uśmiech, na który nie odpowiedziała. Wciąż nie potrafiła do
końca odnaleźć się w tej sytuacji. Oboje wiedzieli, że nie dostaną od życia
drugiej szansy. Ich historia miała być krótka, z konkretnym zakończeniem.
Podpisali pakt z diabłem, pozwalając zatracać się w sobie, by uciec od wojny.
Bo dobrze znali ostatni rozdział. I kiedyś bez wahania przyznałaby, że
epilogiem ich wspólnych przygód, było rozstanie po wygranej Harry’ego. Koniec.
A jednak los wyśmiał ich układ i o to znów miała przed sobą Dracona Malfoy’a. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To jest Hermiona i tutaj mieszka
– poinformował ojca Scorpius, uśmiechając się z zawstydzeniem, gdy jego tata uniósł z rozbawieniem brew. – I jest twoją
koleżanką. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To prawda – przytaknął,
przechodząc obok syna i czochrając go po już i tak nieuczesanych włosach. Opadł
na krzesło zajmowane wcześniej przez swoją mniejszą kopię i zerknął do
stojącego przed nim kubka. – Kakao. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Gratuluję przenikliwości, Malfoy
– parsknęła bezwiednie, marszcząc ze zdumieniem brwi na swój zaskakująco
rozbawiony głos. Czasem miała wrażenie, że zapomina jak to jest być taką…
rozluźnioną. I przerażająco łatwo poczuła się tak przy blondynie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Kakao to moja specjalność. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ich spojrzenia się skrzyżowały, gdy
wspomnienia chcąc nie chcąc zaatakowały ich umysły.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czego się napijesz? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Kakao – odpowiedziała od razu, uśmiechając się złośliwie, gdy
zmarszczył brwi. <br /><br />
</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Usiadła z zadowoleniem na krześle, opierając się o blat i przyglądała się
chłopakowi. Draco wyciągnął z szafki dwa kubki, a potem podszedł do lodówki by odnaleźć w
niej mleko. Przymknęła powieki chłonąc słodki początek dnia. Jak zwykle
obudziła się pierwsza i nie minęło dziesięć minut, by nie obudziła blondyna,
marudząc na burczący brzuch. Wiedziała, że to go orzeźwi i rozbudzi od razu.
Rzadko kiedy zdarzało jej się ostatnimi czasy być głodną. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
Od kiedy Ron pokłócił się z nimi na temat horkruksów i odszedł, Gryfonka bardzo
zmarkotniała. Czasem zdawało się, że w ich trio, to Draco był jedynym wierzącym,
że rudy niedługo wróci. Fakt faktem, ostatnio ich jedynym zajęciem było
chodzenie bezczynnie od punktu do punktu i rzadko kiedy zahaczali o jakąś bazę.
Skończyły im się wskazówki, a nadzieja powoli się ulatniała. Jednak dzisiejszego poranka Hermiona poczuła
głód. A co więcej, jej parszywy humor zniknął i nie mogła się doczekać, by
pochwalić się swoim uśmiechem przed resztą</span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Mhm, Mia? – zamrugała wyrwana z własnych przyjemnych myśli, przesuwając
wzrok na towarzysza, który niepewnie uniósł karton mleka. – W sumie to nie
wiem co dalej. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Oj, Malfoy, Malfoy, żebyś nawet kakao nie umiał zrobić – przewróciła
oczami, gdy zmarszczył nos i już otwierał usta, by jej równie złośliwie
odpowiedzieć, ale przeszkodziła mu szybko. – Pomogę ci. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ślizgon ugryzł się w język przytakując i bez słowa przyjął pomoc. Kiedyś
zapewne wyśmiałby ją i zmieszał z błotem. Teraz jednak z uwagą przyglądał się
tak prostej czynności, jaką było robienie kakao. Hermiona podała mu łyżeczkę,
każąc mieszać, a sama przeszła do okna i wyglądała przez nie na budzącą się do
życia przyrodę. Cieszyła się niezmiernie, gdy kolejny już raz zawitali w rodzinnym
domu Nimfadory. Tonks przywitała ich z Teddym na rękach, a Remus wyściskał, kiedy tylko przekroczyli próg. Mieli dla siebie kolejne parę
dni by pozbierać się oraz zebrać siły. Harry wciąż znikał z Remusem, który z
chęcią rozmawiał z chłopcem i wspominał jego rodziców. Nimfa, korzystając z ich obecności udawała się na krótkie misje, powierzając im opiekę na swoim synkiem. Andromeda
odzyskała swój dawny wigor i wciąż wyklinała pod nosem wszystkich
arystokratycznych ślepców. Mogłoby się wydawać, że to normalny rok, normalny
początek grudnia, normalna rodzina. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jak na mądrą podobno czarownicę miewasz bardzo kiepskie pomysły –
wytknął jej, gdy już ze zrobionym piciem wyszli na ganek. Uśmiechnęła się
lekko, siadając na jednym ze stopni prowadzącym do ogrodu i oparła się
ramieniem o barierkę. Blondyn, mimo jeszcze paru burkliwych komentarzy, usiadł
tuż przy niej, prostując długie nogi i położył łokcie na schodku wyżej.
Przyglądali się jak pagórki i lasy zaczynają budzić się do życia, wraz ze
wstającym słońcem. Niebo przybrało ciepły odcień, a pierwsze promienie słońca padły
na ich twarze. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Myślisz, że gdzie teraz jest? – Hermiona zerknęła na towarzysza, który
westchnął przeciągle, również rzucając na nią okiem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Myślę, że gdziekolwiek jest, jest bezpieczny. Trochę wiary, Mia, nie
jest już dzieciakiem – mruknął, wyciągając rękę i przeczesując palcami jej
loki. – Żadne z nas już nie jest dzieckiem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ale jest sam i… - Wzruszyła ramionami, przymykając powieki, bo jego
palce gładzące jej głowę wywołały przyjemne dreszcze. Przysunęła się bliżej,
nie zdając sobie nawet z tego sprawy i opierając policzek na jego ramieniu,
wciągnęła do płuc miętowy zapach jasnowłosego. Znali się od tak dawna, ale
dopiero od ponad roku tak naprawdę odkrywali siebie nawzajem. Nie zauważyła
nawet, że wcześniej zachowywała się jak inni – oceniając, a nie znając osoby.
Nie cierpiała tego, ale nie mogła zaprzeczyć, że się myliła. <br /><br />
</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wszyscy się mylili. Draco Malfoy naprawdę miał w sobie cień dobroci.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Hej, rozchmurz się, złośnico – wyszeptał do jej ucha, muskając wargami
jej włosy, a potem czoło. Uniosła głowę, opierając brodę na jego ramieniu,
przez co ich twarze znalazły się bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Widziała
teraz, że obramowanie jego tęczówek miało jaśniejszy kolor niż te przy
źrenicy. Dostrzegała niewielką bliznę przecinającą kawałek skóry na brodzie, której nigdy wcześniej nie widziała. Miętowo-czekoladowy oddech
owiał jej twarz, gdy chuchnął na nią by zdmuchnąć zbłąkany kosmyk. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Draco? – również szepnęła, czując nieprzyjemną gulę w gardle. Nie mogła
się powstrzymać, by nie spojrzeć na jego usta, które sekundę wcześniej oblizał.
Znów zerknęła w szare oczy, które błysnęły,dostrzegając jej spojrzenie. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Kiedy mnie porwaliście ze sobą i kiedy ocknąłem się, gdy siedziałaś
obok… a potem, gdy uciekałaś z namiotu, gdy pojawiałem się w nim i kiedy
wzdychałaś niezadowolona, gdy uczyłem Harry’ego czarnej magii i nawet, gdy
pierwszy raz porozmawialiśmy neutralnie, na temat tych cholernych spadających
gwiazd… - zamrugał, sam zdumiony słowotokiem, którego nigdy nie miewał.
Zacisnął szczękę, starając się pozbierać i na nowo na nią spojrzał. – Nigdy nie
sądziłem, że staniesz się dla mnie taka ważna, Granger. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie powinieneś tego mówić – odsunęła się, podnosząc i prawie
wypuszczając swój już pusty kubek. Weszła do środka, nie oglądając się za
siebie i umknęła do kuchni, gdzie wstawiła naczynie do umywalki. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiem. Po prostu czasem mam dość, że musimy… musimy pamiętać o świecie –
wywróciła oczami, bo oczywiście nie mógł jej zostawić. Oparła się biodrem o
blat, splatając ramiona na piersi i zerknęła na niego z politowaniem. – Jest
pieprzona wojna i może jej nie przeżyjemy. </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">A my staramy się unikać tego tematu, bo co?</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Bo nie tak ma się zakończyć ta historia, pamiętasz? Walczysz nie dla
mnie, a dla swojej narzeczonej. Narzeczonej, Draco – zagryzła wargę,
spuszczając na chwilę wzrok nim
powróciła do jego zastygniętej w drzwiach sylwetki. – Jesteśmy jednym
rozdziałem. Epizodem. Dlatego, proszę, nie psuj tego. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- W porządku – zmrużył powieki, podchodząc do niej bliżej i odkładając
również swój kubek. Jednocześnie przyciągnął ją do siebie, opierając podbródek
na czubku jej głowy i rozluźnił się, gdy oddała uścisk. – Ale to nie oznacza,
że to popieram. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona uniosła kąciki ust w słabym uśmiechu. Jej też się to nie
podobało. Jak nagle zwyczajne spojrzenie, pojedyncze słowa, krótkie rozmowy,
lekki dotyk stał się czymś więcej? Jak mogli do tego dopuścić? Draco miał
Astorię, a ona miała Rona. Nie mogli porzucić wszystkiego dla kaprysu. Dla
pragnienia bliskości, które wymuszała wojna. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Bo to był kaprys. Jeden z wielu, gdy umysł krzyczał, że możesz umrzeć.
Nic więcej. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dzień dobry! – Hermiona drgnęła,
odrywając wzrok od równie odległych co jej szarych tęczówek. Harry wszedł do
kuchni, naciągając przez głowę koszulkę i uśmiechnął się wesoło. Potarł pięścią
zaspane oczy, co bardziej przypominało dziecięcy odruch niż dorosłego
mężczyznę, którym już był. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dzień dobry – odpowiedziała z
zaskakującym spokojem jak na targające nią emocje wywołane wspominkami.
Cmoknęła z niezadowoleniem, gdy cudem nie stanął Diego na ogonie, a pies posłał
mu równie urażone spojrzenie. Zielonooki jednak zupełnie nie przejęty,
wyciągnął sobie kubek, a potem zabrał się za parzenie kawy. Draco również go
obserwował, zdumiony swobodą Pottera, który nie zachowywał się jakby był w nie
swoim domu. A może to nie było dla tej dwójki niczym wielkim? Zapewne Wybraniec
spędzał u przyjaciółki drugą połowę wolnego czasu, więc czym się tu dziwić?
Bardziej niepokojące było ukłucie zawiści, że on nie wiedział nawet, który pokój należał do gospodyni, a co dopiero, gdzie
trzymała łyżeczki, czy cukier. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Biegałaś – rzucił suchym tonem
Harry, siadając na krześle i wciągając zapach świeżej kawy. Jednocześnie
spojrzał na nią karcąco, mrużąc powieki z niezadowoleniem. – Nie mogłaś mnie
obudzić?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie – przeniosła wzrok na
chłopczyka, bo pod przenikliwymi oczami Malfoy’a i niezadowolonymi przyjaciela poczuła się nieswojo. Scorpius siedział teraz i
głaskał po brzuchu husky’ego, który z wywieszonym językiem cieszył się jak szczenię. –
Ostatnio w ogóle nie śpisz. Czemu miałabym cię budzić?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12pt;">- Nie musisz się o mnie tak martwić
– mruknął Harry, wyciągając rękę by postukać opuszkami o jej ramię. – Wiesz,
że mamy nawał pracy. Dlatego jestem niewyspany.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dlatego powinieneś wziąć w końcu
troszkę wolnego. Nie każda sprawa wymaga wielkiego i potężnego Wybrańca! – zauważyła złośliwie, przewracając oczami i ignorując
zupełnie obu siedzących przy stole chłopaków wyszła z kuchni. Draco patrzył
chwilę za nią nim wrócił spojrzeniem do pustego krzesła, a potem przyjaciela.
Harry miał zmarszczone czoło, a jego oczy skrzyły się nie złością, a troską. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Powinienem pytać…? – mruknął,
opierając się wygodniej i westchnął na krótkie spojrzenie zielonookiego. –
A-ha, czyli nie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dowiesz się w swoim czasie –
zapewnił go Harry, wyciągając z kieszeni telefon i wybrał z listy kontaktów małżonkę. Draco drgnął zaintrygowany, gdy jako kontakt
wyświetliła się uśmiechnięta Pansy, robiąca zeza i wystawiająca język. Był
cholernie ciekaw jak tej dwójce się układało. I jak do licha się pobrali! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie odbiera – parsknął, gdy Harry
odłożył po chwili telefon i przeczesał nerwowo dłonią włosy. Zielone tęczówki
migotały teraz irytacją, a jednocześnie skruchą co jeszcze bardziej go
rozbawiło. – Jak to jest… być mężem Pansy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Lepiej niż myślałem –
odpowiedział bez wahania, szczerze się uśmiechając. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />Otworzył galerię zdjęć i podsunął mu
telefon. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Popatrzył znów na zdjęcie dawnej
przyjaciółki, która siedziała na ławce w jakimś parku trzymając w jednej dłoni
watę cukrową, a w drugiej kawałek słodkości. Dzięki kolejnej wymyślnej
technologii Weasleyów, zdjęcie poruszało się, jak te magiczne. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
Chociaż na telefonie wyglądało to i tak, jak gif bądź krótki film. Jednak
jeżeli Potter wywołałby to zdjęcie to ono wciąż pokazywałoby śmiejącą się
radośnie Parkinson. Przesunął palcem dalej, unosząc kąciki ust, gdy na zdjęciu
pokazało się więcej osób. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
Tym razem byli na jakiejś polanie, siedząc na kocu przy jeziorze. Pansy stała,
zasłaniając oczy dłonią i machała z uśmiechem na twarzy do fotografa. Za nią w
ich stronę biegło dziecko, na oko w wieku Scorpiusa, z czarnymi rozwianymi włosami i brudną buzią. Na kocu
siedziała Hermiona, ubrana w letnią sukienkę z kapeluszem na głowię oraz
uśmiechem, który nawiedzał go w snach. Śmiała się z czegoś, co powiedział do
niej siedzący obok chłopak. Jego serce
zabiło mocniej, bo od razu zauważył bliskość tej dwójki, a jednak nie umiał
odnaleźć w pamięci tego mężczyzny o jasnych włosach i brązowych tęczówkach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Kto to? – nie mógł się
powstrzymać, co wywołało zadowolony uśmiech u przyjaciela. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ben Capell – odpowiedział w
końcu, nie mówiąc jednak nic więcej, bo Draco przesunął znów palcem,
natrafiając tym samym na nagranie. Rzucił okiem na zielonookiego, który jedynie
skinął zachęcająco głową. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dwudziesty czwarty lipca dwa tysiące piąty. Godzina czternasta. Caleb
właśnie otrzymał list z wynikami owutemów</span></i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">! – na ekranie widać było
uśmiechniętą szeroko Hermionę, która zmrużyła powieki z rozbawieniem i
wystawiła język do kogoś za telefonem. Po chwili obraz zawirował, a im ukazał
się koc i siedzące na nim osoby. Granger podeszła bliżej, przybliżając kamerę
na chłopaka siedzącego obok Pansy, który machał kopertą i robił krzywe miny. – <i>Caleb! Pokaż co tam masz!</i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Mia, proszę…</span></i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> - westchnął, pokręcił blond czupryną, zmarszczył brwi
i w końcu zaśmiał się na upór towarzyszki. – <i>No dobra, dobra! Otwieram!<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czego ty się obawiasz, Cal? Zostałeś przygotowany do nich najlepiej z
całego roku</span></i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">! – Draco poruszył się, gdy dobiegł go głos Pansy, która na
chwilę pokazała się w telefonie. Wyglądała równie pięknie, co ostatniego dnia,
którego ją spotkał. Czarne pukle splotła w warkocza, na głowie miała duży
kapelusz, a oczy przysłaniały okulary przeciwsłoneczne. Uśmiechała się jednak
szeroko i wydawała się być zrelaksowana oraz szczęśliwa. Obok w nosidełku
drzemało jakieś dziecko, a za byłą Ślizgonką biegał ciemnowłosy chłopczyk. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- <i>Okej, kamera out. Hermiona, no! Ben, powiedz jej coś!</i> – blondyn
zaśmiał się, wyciągając rękę i uciął tym samym, głośny chichot Gryfonki. Ekran
pociemniał. Draco przesunął znów palcem, chłonąc oczami widok Hermiony
siedzącej obok Pansy. Obie z puszkami piwa w dłoniach, uśmiechami i rumieńcami od słońca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A Caleb to? – zapytał w końcu,
oddając telefon przyjacielowi i spoglądając na korytarz prowadzący do salonu,
gdzie pobiegł właśnie Scorpius. Harry mruknął coś do siebie, przecierając
palcami oczy i westchnął. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Syn Jugsona. Zakolegował się z
Hermioną, kiedy wróciła do Hogwartu. Tak, wróciła na ostatni rok. – Wzruszył
ramionami, nie pozwalając mu zadać następnego pytania. – Słuchaj, Malfoy,
naprawdę dużo się działo. I w naszym życiu, i w naszych zawodach. Dużo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co ty nie powiesz, Potter –
cmoknął z niezadowoleniem, przyglądając się, jak mężczyzna zerka na zegar
wiszący na ścianie, a potem za okno na ciemne chmury. – Nie idziesz do pracy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Chciałbym. Pansy już narzeka, że
nawet w weekendy mam wezwania – przewrócił oczami, a nim Draco odpowiedział, w kuchni znów stanęła Hermiona. Tym razem w
normalnych spodniach oraz sweterku, a włosy spięła w niechlujnego koka na
czubku głowy. Obrzuciła obu chłodnym spojrzeniem, zaplatając ramiona na piersi
i popatrzyła na nich spod byka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Będziesz tu znów spał czy Pansy
cię przyjmie? – zapytała w końcu, a Harry uśmiechnął się do niej niewinnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Po pracy pójdę do domu. Nie może aż tak długo się gniewać? W końcu, co powie Jamesowi i Regiemu? – przeczesał
palcami ciemne włosy, kierując się na schody, a po drodze cmoknął dziewczynę w
policzek. – Natomiast duży Malfoy i mały Malfoy to…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ściśle tajne – dokończyła gładko,
zerkając z ukosa na gościa, który siedział wygodnie na krześle i ciekawie się
im przyglądał. Zielonooki przytaknął z zadowoleniem, uciekając na górę. Draco
nie odwracał wzroku od kobiety, a ta równie uparcie i ciekawie wbijała w niego
brązowe oczy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jeżeli przeszkadza ci nasza
obecność, to możemy… przenieść się do hotelu? – zaproponował, splatając dłonie
i przekręcając lekko głowę pod naporem rozdrażnienia w jej spojrzeniu.
Dziewczyna przygryzła wargę, wzdychając cichutko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie. Możecie zostać – machnęła w
końcu dłonią, obracając się i wracając do salonu. Chcąc nie chcąc, Draco
stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie do niej dołączyć. Zastał Granger
przy gramofonie, który zainteresował jego synka. Opadł na sofę, omijając z
gracją leżącego na dywanie rottweilera i obserwował rozmawiającą ze sobą
dwójkę. W końcu z głośników poleciała znana mu piosenka, zespołu Archive. Uniósł kąciki ust,
kiedy synek zaczął wystukiwać stopą rytm. Dobrą muzykę ma w genach. Minutę temu
usłyszeli jeszcze krzyk Harry’ego, że wychodzi i mają się pilnować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Możemy na chwilę zignorować fakt,
że jesteśmy dla siebie nieznajomymi i poudawać, jakby nic się nie zmieniło? –
Hermiona usiadła obok niego w bezpiecznej odległości, zerkając na Scorpiusa,
który z chęcią zaczął bawić się klockami, które schowane były w dużej szafie
przy przejściu. Nie zdążył nawet zainteresować się faktem, że miała szafę pełną
zabawek, bo zaintrygowała go jej nagła zmiana. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Możemy – powiedział w końcu,
odchylając się do tyłu i wyciągnął przed
siebie długie nogi. Spojrzał spod rzęs na towarzyszkę, która posłała mu
leciutki uśmiech, kiwając potakująco głową. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zatem… - strzeliła kostkami u
dłoni, co oznaczało, że czuje się nieswojo. Hermiona przesunęła wzrokiem po ścianach
i wiszących gdzieniegdzie zdjęciach i w końcu znowu na niego spojrzała. – Jaki
jest współczesny Malfoy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Szczerze mówiąc, to nie wiem. Od
lat nie było Malfoy’a, a w zamian istniał Darren Origo – wzruszył ramionami,
uśmiechając się, gdy Scorpius na chwilę uniósł głowę w poszukiwaniu
prostokątnego klocka, a potem wrócił do zabawy. – W sumie czeka mnie poważna
rozmowa z Piusem, na ten temat. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Poczekaj z tym jeszcze trochę, niech sytuacja się trochę wyjaśni – mruknęła, podciągając kolana pod brodę i
opierając się o nie. – Kim zatem jest, Darren Origo?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Właścicielem firmy prawniczej na
Manhatannie, mężem amerykańskiej modelki Katherine, która popełniła samobójstwo
oraz samotnie wychowującym syna wdowcem – mimo gorzkich słów, miał ochotę się
uśmiechnąć na widok jej zaskoczonej oraz zamyślonej miny. – Darren Origo jest
prawdopodobnie lepszą wersją Draco Malfoy’a. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie znam Darrena Origo, ale
wydaje się niezłym burakiem – uniósł brew, gdy w końcu się odezwała z tym swoim
wystudiowanym spokojem. – Ale znałam Draco Malfoy’a, a on był… dobrym
człowiekiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Spojrzała na niego uważnie, jakby
starając się odnaleźć w nim jakąś wskazówkę, że wciąż był tym samym chłopakiem,
z którym spędziła długie miesiące podczas wojny. Brązowe oczy lśniły jakby
zadowoleniem, gdy w końcu lekko skinęła głową, a potem podniosła się lekko i wyszła bez słowa z salonu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Draco zamrugał zaskoczony, zerkając
na cieszącego się zabawą synka, dwa psy, które nie zainteresowały się nawet
wyjściem swojej pani, a potem wrócił spojrzeniem na puste już miejsce obok
siebie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona Granger była kiedyś
najbliższym mu człowiekiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Teraz jednak poczuł się, jakby ktoś
ogłuszył go i wrzucił do przeszłości, gdzie nie umiał z niej czytać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Znów była zagadką, a on znów chciał
się dowiedzieć o niej wszystkiego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">***<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Kurwa – przeklęła cicho, kiedy
ekran laptopa zamigotał, a cały kod, który tak długo tworzyła został usunięty.
Jęknęła zawiedziona, bo od sukcesu dzieliły ją tylko sekundy. Czyżby Harold
spodziewał się już włamania do jego danych? I nałożył nowe zabezpieczenia?
Usunęła ślady po swoim szperaniu na jego dysku, a potem kilkoma kliknięciami,
pozamykała wszystkie programy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie jesteś głodna? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nikt cię nie nauczył, że się
najpierw puka? – warknęła, opuszczając ekran i rzucając okiem na stojącego w
jej drzwiach blondyna. Harry przywiózł do niej Malfoy’a dwa dni temu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
Dwa dni spędziła nie mogąc zasnąć, bo nasłuchiwała ich głosów zza ściany. Dwa
dni nie mogła niczego przełknąć, bo nie mogła przyzwyczaić się, że dawno nie
widziany chłopak siedzi przed nią i bezczelnie się w nią wpatruje. A teraz
jeszcze Harry poinformował ją, że przez ostatnie zabójstwo jednego z więźniów w Azkabanie, nie może jej
jeszcze zdradzić powodu powrotu blondyna do kraju.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Jedyne co wiedziała, to że ma to
coś wspólnego z matką Scorpiusa, która popełniła samobójstwo. Może udałoby się
wyciągnąć z Malfoy’a coś więcej, jednak po ich ostatniej rozmowie w salonie dwa dni temu, zwyczajnie
zaczęła gości unikać. Wstawała jeszcze wcześniej niż zwykle, by pobiegać i
zdążyć coś przekąsić, nim ta dwójka się budziła. Potem zamykała się w pokoju i
siadała do pracy, nie pozwalając sobie przeszkadzać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">A teraz przeklęty Draco Malfoy
śmiał wejść do jej pokoju. I nie zapukał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Myślałem, że na początku wypada
zaprosić na kolację, a dopiero potem… - poruszył sugestywnie brwiami, ale
widząc, że nie załapała, zaczął mruczeć coś o jej cnotliwej naturze i pukaniu. Pokręciła głową, nie mogąc uwierzyć, że ten kretyn miał tak uroczego
synka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Chcesz czegoś? – uniosła brew,
wzdychając i poprawiając się. – Potrzebujesz czegoś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak – przytaknął, opierając się plecami
o ścianę i zakładając ramiona na tors. – Chciałbym zobaczyć, jak coś jesz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Masz dziwne marzenia, Malfoy –
zauważyła uszczypliwie, wyciągając rękę i wyciągając z leżącej na etażerce paczki kukurydzianego chrupka, którego ugryzła i przeżuła
teatralnie. – Zaspokoiłam cię?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie, ale to urocze, że chciałaś
mi zrobić dobrze – burknął, podchodząc do niej i mocnym uchwytem wyrwał jej
paczkę chrupek. – Chodź na dół, na kolację. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona przyglądała się mu, jak
wychodzi z jej chrupkami, a potem usłyszała tupot nóg na schodach. Jęknęła
cicho, wyklinając blondyna, ale posłusznie zeszła za nim. Weszła do kuchni,
gdzie na krześle siedział Scorpius, machając zwisającymi nad ziemią nogami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Hermiona! – ucieszył się,
posyłając jej szeroki uśmiech. – Tatuś mówił, że źle się czułaś, dlatego byłaś
w pokoju. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak. Mam uczulenie na fretki –
mruknęła, czując lekkie ukłucie żalu, że nie pomyślała o młodszym Malfoy’u. Chłopczyka chętnie obserwowała, a kilka razy z nim
rozmawiała, bo jak na takiego małego smyka, był dość pojętnym chłopcem. A co dopiero
urokliwie łobuzerskim aniołkiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co zjemy na kolację? – zapytał
Draco, otwierając lodówkę, która przez dwa dni stała się jeszcze bardziej pusta
niż zwykle. Wyciągnął dwa opakowania gotowych już dań, wrzucając je z zadowoleniem do śmietnika. – Koniec jedzenia
takiego szajsu, Granger.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cudownie – przewróciła oczami,
naciągając na stopy buty i jeszcze raz westchnęła, gdy obaj spojrzeli na nią z
zaskoczeniem. – Skoro mamy coś zjeść, to musimy wyskoczyć do sklepu po zakupy? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dobra, skoczę po bluzę i… co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Malfoy, nikt nie wie, że tu
jesteście, pamiętasz? – pokręciła głową, powstrzymując chęć uderzenia się z
dłoni w czoło. – Nie możesz ze mną pójść do sklepu. Sama pójdę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ale…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Słuchaj. Nie wiem co powiedział
ci Harry, ale biorę i leki, i stosuję się do zaleceń, więc nie mam już…
problemów. Dlatego sama mogę pójść do pieprzonego sklepu! – warknęła,
spuszczając wzrok na mniejszego blondyna, który zrobił duże oczy. –
Przepraszam, Scorpius. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tacie też się zdarza – wzruszył ramionami, marszcząc nosek, gdy Malfoy
odruchowo zaprotestował. – Zdarza. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wrócę za niecałą godzinę –
powtórzyła jeszcze raz, a potem nie bacząc na kolejny protest Draco, wyszła za
drzwi. Gwizdnęła głośno, czekając przy bramie aż Diego i Cerber przybiegną z
ogrodu, a potem wyszła na ulicę. Wieczorem zrobiło się o wiele chłodniej,
dlatego poprawiła płaszczyk i wsunęła dłonie do kieszeni. Zacisnęła palce na
scyzoryku schowanym w prawej kieszeni i ruszyła do przodu pewniejszym krokiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nie wiedziała co dokładnie Potter
zdążył powiedzieć Malfoy’owi, a co sam Draco zdążył się już o niej dowiedzieć.
Wolała nie zawracać sobie tym głowy, bo od tego tylko dostawała migreny. Mieścina,
gdzie stał jej dom, była niewielka. Mniejsza od Doliny Godryka, ale całe
szczęście w centrum posiadali placyk oraz kilka kawiarni. Minęła fryzjera,
piekarnię oraz kilka zamkniętych już sklepów z odzieżą. Wieczorem zazwyczaj
najdłużej pozostawała otwarta ASDA, przez mieszkańców nazywana sklepikiem
Maddy, bo od wielu lat na jedynej ławeczce przez cały dzień przesiadywała stara
pani Maddy, która zawsze o wszystkim wiedziała. Weszła do środka, nakazując obu
psom posłusznie poczekać przed wejściem, na co oba przystały bez skomlenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Dopiero, gdy stanęła przed półkami
pełnymi różnych opakowań płatków, chrupek i puszek, zdała sobie sprawę, jak
dawno sama nie robiła typowych zakupów. Z pewną nostalgią zaczęła wrzucać do
środka różnego rodzaju płatki do mleka – nie wiedziała, jakie Scorpius lubi
najbardziej – opakowanie kakao, obowiązkowe żelki, a potem przeszła do
praktyczniejszych sprawunków. Gdy miała już zapakowane różnorakie owoce,
warzywa, kilka opakowań mięsa, serki, wędliny i napoje. Z</span><span style="font-size: 12pt;">atrzymała się w dziale
odzieżowym, w którym kupiła parę koszulek oraz bieliznę dla chłopca. Problem
odzieżowy Malfoy’a pozostawiła jemu samemu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Hermiona! – drgnęła, gdy z połowy
korytarza dobiegł ją piskliwy głos. Zerknęła przez ramię, wymuszając na twarzy
uśmiech, gdy w jej stronę podbiegła Agnes. Agnes Corner była typową sąsiadką,
która uwielbiała plotkować, urządzać sąsiedzkiego grilla oraz witać nowych
mieszkańców ciastem i lemoniadą. Kobieta miała trzydzieści cztery lata, dwójkę
dzieci oraz typowo znużonego pracą męża, który jedynie sprawiał wrażenie kochającego
człowieka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cześć, Agnes – przywitała się,
widząc jak brązowe oczy kobiety skanują jej pełny wózek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Och, urządzasz przyjęcie? –
zapytała dociekliwie, przekładając swój koszyk z ręki do ręki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie, nie. Będę miała niedługo
gości – odpowiedziała gładko, ale Agnes zaczęła już swój kolejny wywód na temat
przyjęć międzysąsiedzkich i jak dobrze zacieśniają one relacje międzyludzkie.
Hermiona pozwoliła kobiecie prowadzić monolog przez kolejne pięć minut, samej
upewniając się, że wszystko co ważne już spakowała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To co ty na to? – zerknęła na
towarzyszkę, która wyczekująco się w nią wpatrywała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pomyślę – odparła, domyślając
się, że znów zaproponowano jej gościnę w mdłym domu państwa Corner. Nim zdążyła
jeszcze coś dodać, jej kieszeń zawibrowała, a telefon zadzwonił. Wymruczała
przeprosiny, wyciągając komórkę i uśmiechnęła się na widok numeru.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co mam przynieść na jutrzejszy
wieczór? Wino, whisky czy starą, dobrą Ognistą? – usłyszała, gdy tylko wcisnęła
zieloną słuchawkę, a kąciki jej warg zadrżały w kolejnym uśmieszku. – Swoją
drogą zjadłaś już kwaśne żelki?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ciebie też miło usłyszeć –
skwitowała złośliwie, wykładając jednocześnie zakupy na ladę. – Szczerze mówiąc to już mam plany. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- W ramach wyjaśnienia chciałbym
przypomnieć, że noce są od spania, a nie płakania w poduszkę. Czy wciąż utrzymujesz, że masz plany? – Hermiona przewróciła
oczami, przyglądając się, jak starszawa kasjerka skanuje powoli jej produkty. –
A może znalazłaś innego przyjaciela?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Oczywiście, że nie. Lubię cię, bo
jesteś równie dziwny co ja – podała kobiecie z plakietką „Mary” kartę,
poprawiając gotowe już do zabrania torebki. – Jedyne co lubię bardziej to
kubek gorącej czekolady z bitą śmietaną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A może mnie w wannie pełnej
gorącej czekolady, hm? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Musisz mi zniesmaczyć nawet to? –
prychnęła, kiedy burknął coś o uszczypliwości. – Theo, zadzwonię później, okey?
Jestem w sklepie i...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co robisz w sklepie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zakupy? – westchnęła, poprawiając
torebkę, a potem mruknęła na pożegnanie i wrzuciła do niej jeszcze telefon.
Chwyciła reklamówki, żegnając się z kasjerką i wychodząc do czekających
cierpliwie psów. Diego i Cerber ruszyli za nią raźnym krokiem za budynek, gdzie
upewniwszy się, że nikt jej nie widzi, zmniejszyła wagę zakupów. Powolnym
krokiem ruszyła w kierunku domu, ciesząc się chłodnym, rześkim powietrzem.
Dopiero, gdy światła zaczęły pojawiać się rzadziej, a ona przez parę metrów
słyszała jedynie swoje kroki, przyspieszyła. Cienie najchętniej nawiedzają ją
taką porą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wszystko w porządku. Spacerek. Ty
i psy. Nie jesteś wariatką, Hermiono – szeptała, czując coraz szybsze bicie
własnego serca. – Nie jestem szalona. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">***<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona Jane Granger była szalona.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">To pierwsze co można było znaleźć
w Internecie na jej temat. Draco spojrzał tęsknie na pusty kieliszek, stojący na przygotowanym już przez niego i Piusa stole.
Znaleźli ładny, szary obrus oraz zastawę bardziej elegancką, niż te kolorowe
talerzyki, które miała w szafkach. Pius ustawił nawet świeczki, które powoli się spalały. Sam chłopiec
siedział przed rozpalonym kominkiem, bawiąc się jakimiś samochodami, całkowicie
zatracony w swojej wyobraźni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Spojrzał znów na ekran swojego
nowiutkiego laptopa – Apple MacBook Pro 15-inch LED, który był objawieniem dwa
tysiące siódmego roku – wybierając pierwszy link i klikając w niego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">„Hermiona Granger zwolniona z
pracy!” <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Zsunął wzrok na zdjęcie
przedstawiające znaną mu Gryfonkę, na którym miała na nosie okulary, a sama
robiła wesołe obroty w spranych lekko ogrodniczkach. Włosy, pokręcone i sterczące, splotła w dwa warkocze, uzyskując tym zaskakująco niewinnie
przekorny urok. Obok była natomiast świeższa fotografia, gdzie dziewczyna szła
z obstawą w stronę Ministerstwa, a jej oczy wpatrzone w obiektyw, były puste. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">„Zgodnie z doniesieniami z samego
Ministerstwa Magii, Hermiona Jane Granger została dzisiejszego dnia zwolniona
ze skutkiem natychmiastowym z pracy. Agentka Federalna z Biura Aurorów jest znana z niezawodnie przeprowadzonych licznych akcji, a na
jej koncie znajduje się wiele nazwisk powiązanych ze złapanymi w ostatnich
latach poplecznikami Voldemorta. Auror Granger jest cenioną przyjaciółką
Harry’ego Pottera, który odmówił komentarza w tej sprawie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Pojawiają się pytania, czy to
chwilowe załamanie po ostatnich, ciężkich misjach, czy geniusz młodej aurorki
sprowadził na nią szaleństwo? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Najświeższe informacje tylko u
nas!”<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Aż zaskakujące, że nie napisała
tego Skeeter – mruknął pod nosem, wchodząc w kolejne linki. Każda najświeższa
informacja powielała te same doniesienia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wariatka. Szalona. Załamanie.
Depresja. Agentka. Zwolniona. Problemy psychiczne. Niezrównoważona. Obłąkana.
Nieobliczalna. Szalona. Szalona. Szalona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<u><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Genialna Granger, czy Szalona
Granger?<o:p></o:p></span></u></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<u><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></u></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cebel! – niemal podskoczył, gdy Scorpius
krzyknął radośnie na widok ciemnego rottweilera, który stanął w drzwiach. Tuż
za nim pojawił się Diego, a on usłyszał kroki Hermiony kierującej się do
kuchni. Pozostawił niechętnie synka z psami, pamiętając o zapewnieniach
przyjaciółki, że prędzej odgryzłyby nos Wróżce Zębóżce, niż pozwoliły, aby włos
spadł z jasnej czupryny chłopca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Granger stała do niego tyłem,
rozkładając nerwowo kupione produkty. Podszedł bliżej, przyglądając się drżącym
dłoniom, które kiedyś tak często łapał w swoje ręce. Położył rękę na ramieniu
dziewczyny, wypuszczając powietrze ze świstem, kiedy nagle obróciła się
gwałtownie, uderzając go z impetem w piszczel, a drugą ręką powaliła na ziemię. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
Uniósł głowę, gdy nóż do masła otarł się o jego szyję, kiedy wbiła go
centymetry od jego grdyki w deskę podłogi. </span><span style="font-size: 12pt;">Brązowe tęczówki błyszczały dziko,
a strach, wściekłość i nienawiść, które w nich migotały zmroziły go. Patrzył z
fascynacją jak ten lód topnieje, a usta zaczynają drżeć. Wypuściła wstrzymywany
oddech, osuwając się na kolana obok niego i rozluźniła palce na ostrzu. Podparł
się na łokciach, przyglądając, jak zaczyna głęboko oddychać, mamrocząc do
siebie coś o lawendzie i uspokojeniu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie wiem co mnie bardziej
zaskakuje. Fakt, że chciałaś poderżnąć mi gardło nożykiem do masła? – spojrzał
na niedoszłe narzędzie zbrodni, wyglądające niepokojąco nieszkodliwie. – Czy
to, że kupiłaś moje ulubione płatki śniadaniowe?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Kupiłam je tylko dlatego, że to
są MOJE ulubione płatki śniadaniowe – mruknęła w końcu, podnosząc się z gracją
i powracając do wypakowywania zakupów. Draco dołączył do niej, pocierając o
bolące go plecy i łydkę. Jak nic będzie miał siniaka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jestem w szoku, że umiesz kupować
też coś innego niż mrożonki – wsadził ostatni twarożek do lodówki, posyłając
towarzyszce szczery uśmiech. – To pora na jedzenie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dobrze wiesz, że nie umiem
gotować – syknęła, niezadowolona, że musi na głos przyznać się do braku
umiejętności w jakiejkolwiek dziedzinie. Wsunęła kciuki do kieszeni spodni,
unosząc złośliwie kąciki ust. – To jedna z niewielu rzeczy jaka się nie
zmieniła podczas twojej obecności. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A co się zmieniło? – wyciągnął
kilka produktów, domyślając się, że jeśli mają dziś zjeść cokolwiek normalnego,
to zależy to od niego. Kątem oka nie przestawał obserwować towarzyszki, która
posłusznie odsunęła się, wskakując na blat i krzyżując kostki. Ciemne oczy
śledziły jego ruchy tak uważnie, że miał wrażenie, jakby go prześwietlała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Chociażby status Harry’ego? –
uniosła brew, ale uśmiechnęła się tym razem łagodniej, co trochę go zaskoczyło. – Harry i Pansy byli szokiem dla wszystkich. Ale nawet
i dziennikarze ich pokochali. Och, jakie było zamieszanie przed ślubem! Jaką
suknię powinna założyć, ile kosztował welon, jaki był koszt tortu… to samo
działo się po narodzinach Jamesa. I Regulusa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Regulus? Regulus od Blacka? –
wstrzymał oddech, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wspomnienia wróciły zbyt
gwałtownie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To… intrygująca posiadłość. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Draco spojrzał na stojącego obok Pottera, który skrzywił się na to
niedopowiedzenie. Grimmauld Place 12 bowiem można było w tamtym okresie nazwać
przeróżnie, ale słowo „intrygujące” nie oddawało ponurości tego miejsca. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- I niezbyt bezpieczna, ale skoro nie mamy zbyt wielu opcji, to…? – Ron
wzruszył ramionami, a oni już bez zbędnych komentarzy ruszyli dalej. Malfoy nie mógł powstrzymać
prychnięcia na widok zagraconej oraz porzuconej kuchni, gdzie kubki stały w różnych
miejscach, jakby Zakon pozostawił je tak, gdy się ewakuował. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przydałby się tu remont, Harry. Mogę polecić świetnego architekta
wnętrz, który zadba nawet o zasadę yin i yang – kontynuował, unosząc brew na
widok nieogarniętej miny rudego. – Może to nie odpowiedni czas. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To bardzo nieodpowiedni czas, Malfoy – burknęła Hermiona, idąca tuż
przed nim, a on i tak wiedział, że właśnie marszczy czoło. Postanowili dla
swojego bezpieczeństwa nie rozdzielać pokoi. Lepiej ułożyć się w jednym miejscu
i tym miejscem została sypialnia Syriusza. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
Jak dziwnym doznaniem dla młodego Ślizgona było znajdowanie się w pokoju pełnym
symbolów Gryffindoru i sztandarów z lwem. Nie powstrzymał uśmiechu na widok
mugolskich plakatów z motocyklami oraz półnagimi kobietami, które wywołały
odrazę w oczach Hermiony. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Snape nie zdradził tego miejsca – powtórzył stanowczo, gdy Hermiona po
ostrej dyskusji na temat kto śpi na łóżku w końcu na nim usiadła. Draco naprawdę czasem nie
potrafił zrozumieć jej mentalności. Była dziewczyną! – nie, nie oznaczało to,
że była słabsza, bo nie oszukujmy się… nie była słaba – a dziewczyna w
towarzystwie dżentelmenów, czy raczej jego i tych dwóch baranów, nie będzie
spała na podłodze! Ta jednak ubzdurała sobie, że łóżko należy się Potterowi, co
wywołało kolejną burzę. Kobiety. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiemy, Malfoy. Jakby zdradził, że jesteś z nami, to byli byśmy martwi.
A tak… jest po naszej stronie – westchnęła, przesuwając wzrokiem po
przyklejonych na ścianie nad biurkiem fotografiach. Draco wpatrywał się w jej
zmęczoną twarz, szare cienie pod dużymi, sarnimi oczami. Zerknął na
spierzchnięte wargi, które często zagryzała ze stresu, na drżące wciąż dłonie,
wystające kolana. Hermiona Granger była niesamowitym okazem do obserwacji.
Widział, jak przez ostatnie miesiące szczupleje, nabiera nerwowych nawyków,
zmniejsza się jej apetyt. I poczuł dziwne ukłucie strachu. Czy to nie powinna
być sprawa tylko Weasley’a i Pottera? To ich przyjaciółka, a jego…? Towarzyszka samobójczej misji?
Dziewczynka o zmarszczonym nosie na jego widok? Wciąż podejrzewała go o zdradę. Uważnie
obserwowała. Śledziła wzrokiem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie zostawię was – szepnął, a gdy spojrzała na niego z zaskoczeniem i
speszeniem, skrzywił się i chrząknął. – Miałem na myśli, że was nie zdradzę,
Granger. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiem to, Malfoy – parsknęła cicho, zrzucając ze stóp buty i podwijając
je na materac. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
On również poprawił się na zaimprowizowanym zaklęciami łóżku, które sobie
upodobał. Jej brązowe oczy błysnęły, a malinowe wargi wygięły w leciutkim uśmiechu.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiesz to? Bo zachowujesz się, jakbym był waszym wrogiem. Twoim wrogiem,
a… nie jestem – dokończył niezgrabnie, zastanawiając się czemu to rudy poszedł
pierwszy do łazienki, a Harry na spacerek po swojej posiadłości.
<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przepraszam. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Zamrugał, zbyt zaskoczony i wytrącony z równowagi, by zareagować w jakiś
sposób. Czy ona go przeprosiła? Otworzył usta, by po chwili je zamknąć, zachowując
się niemalże niczym speszony Weasley. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie
uwolnili jakiejś klątwy swoim przybyciem? Może Granger jednak się złamała?
Oszalała? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie chciałam cię, szczerze mówiąc, z nami w grupie. Nie byłam pewna,
czy to dobra opcja, ale to była bardzo dobra opcja. I wiem, że nie zachowywałam
się zbyt przyjaźnie, ale… bałam się, Malfoy – dziewczyna wyciągnęła rękę,
nachylając tak, by jej dłoń zawisła na środku dzielącego ich łóżka odstępu.
Przyglądał się brązowym, roztrzepanym lokom, lekko zarumienionym policzkom,
rozciągniętemu swetrowi i oczom ze złotym połyskiem. A potem również się
pochylił, chwytając w swoją dłoń, zaskakująco delikatne palce.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ja też przepraszam. Za te wszystkie lata i… przeszłość? – znów go zaskoczyła,
gdy cicho zachichotała, potrząsając energicznie jego ręką.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie róbmy się sentymentalni, bo się wzruszę – zaśmiała się, wycofując
na swoje łóżko i pokazując w uśmiechu wszystkie zęby. – Mówiąc z serca to nowość, że mam z
kim porozmawiać na temat eliksirów. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Och, nie. Czyli to był podstęp? – dramatycznie złapał się za serce,
czując dziwną lekkość i spokój na duchu. – Chciałaś zgody by zamordować mnie godzinnymi dyskusjami? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Masz mnie, Malfoy! – przewróciła oczami, podnosząc się niezgrabnie, co
zaskakująco go rozczuliło, a potem mijając Harry’ego i Rona poczochrała ich po
włosach. Zielonooki nie skomentował tego, ale przenikliwe spojrzenie Weasley’a
padło na niego na dłuższą chwilę. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zastanawiam się, czy nie uderzyłem się w głowę pod prysznicem? –
mruknął w końcu, wycierając ręcznikiem rude kosmyki i robiąc głupią minę. –
Draco?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak, Ronaldzie? – wytrzymał bitwę na spojrzenia, prychając, gdy Gryfon
cicho przeklął i padł na swoje łóżko. Harry wyszczerzył się jedynie zbyt
skupiony na swoich myślach by coś dodać. Pozwolił się w ciągnąć w rozmowę z
rudzielcem na temat tego miejsca i jego pokrewieństwa z Syriuszem. To było dość
upokarzające, że osoba, którą oceniał jako głupią oraz głupszą, okazała się
naprawdę zajmującym rozmówcą. Lubił i żarty, i przekomarzanki z Ronem, który
jako jedyny pobił go w szachy. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">W końcu wróciła Hermiona z mokrymi włosami w wytartym podkoszulku Rona,
spodenkach dresowych Harry’ego oraz swoich grubych skarpetach. Ich rozmowy
przestawały się kleić, gdyż zmęczenie wzięło górę. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Oczy Draco traciły ostrość, gdy opierał policzek na miękkiej poduszce i
przyglądał się wyłaniającej z mroku śpiącej niedaleko Hermionie. Słuchał jej
spokojnego oddechu, gdy jako pierwsza dała się porwać sennym marom. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Odpłynął z obrazem dziewczyny. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">***<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Rano posiadłość wydawała się być w lepszym stanie, ale wciąż porażała jej
pustka. </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Idąc korytarzem, znalazł torbę którejś z dziewczyn, czyjś sweter, a nawet jakąś
grę leżącą na podłodze. Zakonnicy opuścili to miejsce w takim pośpiechu, że nie
zajmowali się zbytnim zabraniem i uporządkowaniem innych przedmiotów. </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona siedziała w kuchni, w której nic się nie zmieniło od czasów
Molly Weasley. </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Kubki z czymś, co kiedyś było herbatą stały na stole, niektóre naczynia były w
zlewie, a kromki chleba w przerażającym stanie leżały na talerzu.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Gdyby był artystą zachwyciłby go ten widok. Opuszczone miejsce i samotna
postać. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Plus wyklinający na czym świat stoi skrzat, na którego musiała rzucić
czar wyciszający. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Szlama! Szlama! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Granger, nie przedstawisz mnie koledze? – zapytał z udawanym
zgorszeniem, odsuwając jedno krzesło i siadając obok dziewczyny. Machnął
różdżką ostrzegawczo, by skrzat się uspokoił nim przywróci zaklęcie. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Stworek, skrzat Blacków, a to Draco Malfoy, ulubiony typ czarodzieja
Stworka – skinęła na nich, uśmiechając się z trudem, gdy znów usłyszała
wyzwiska. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Stworku, z łaski swojej, zacznij tu sprzątać. Damie nie wolno pozwolić
przebywać w takiej… stajni. Jeżeli nie poradzisz sobie to rzecz jasna wezwę
swoje skrzaty – Stworek ucichł od razu, kłaniając się w pas i zabierając za
porządki. Hermiona zerknęła na niego lekko zaskoczona, ale i wdzięczna. - Takie
ubliżenia o poranku nie sprzyjają dobremu samopoczuciu. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- „Niektórzy wzbudzają szczęście gdziekolwiek pójdą, inni, gdy
kiedykolwiek pójdą” – przytaknęła, a jej uśmiech powiększył się, kiedy płynnie
odpowiedział.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Oscar Wilde – przeciągnął się, machając ręką by dać znać skrzatowi, że
życzą sobie również herbatę. Z lubością wziął łyk gorącego naparu, nie
zwracając uwagi na poparzony już język. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- „Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś
znajduje się światło” – znów zacytowała, wzruszając ramionami na jego
pytający wzrok. – Pasuje do tych czasów, co?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- „Życie jest zbyt poważne, by o nim poważnie mówić” – również
wybrał jeden z ulubionych aforyzmów, prostując się, gdy dobiegł ich hałas z
góry.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- HERMIONA! RON! DRACO! ZNALAZŁEM! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Harry znalazł R.A.B. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span lang="EN-GB" style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-GB; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Regulus Arcturus Black.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span lang="EN-GB" style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-GB; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span lang="EN-GB" style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-GB; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ich bohater. </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ich nadzieja. Ich szansa.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Więc nie zdecydował się nazwać
żadnego syna po mnie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dziwisz mu się? Chociaż
zastanawiali się czy fretki tak nie nazwać – pocieszyła go swoim zwyczajem,
wskazując palcem jego dłonie. – Co na obiad?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Spaghetti, ma’am! – Wrócił do
przygotowywania potrawy, potakując, gdy postanowiła wziąć prysznic. Gdy była
przy drzwiach nie mógł się powstrzymać by nie powiedzieć na głos swoich myśli,
zastanawiając się czy będzie tego żałował. – „Nie grzeszą ci, którzy grzeszą
z miłości.” Również Wilde, ale za późno poznałem ten cytat. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak chciał los, Draco.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Tak chciał los?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Złamane serca? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Tęsknotę? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Czym zawinili?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-64241004339192275382017-07-15T12:49:00.000+02:002017-07-15T12:49:24.264+02:0005. If you are going through hell, keep going<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO051_2rUI9U8KpeqQSNXVVIDPrDWzebczdXERCeRSO-Rs2iVDZtqpOSSQuoH3r61zrxSlVPoJCFdlJfm-Uw9oug4UwW1MLybszEkqS53lOs9P014HavAch_gRSddC4aO0CfJk7x_ao3Y/s1600/nra5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="534" data-original-width="1600" height="132" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO051_2rUI9U8KpeqQSNXVVIDPrDWzebczdXERCeRSO-Rs2iVDZtqpOSSQuoH3r61zrxSlVPoJCFdlJfm-Uw9oug4UwW1MLybszEkqS53lOs9P014HavAch_gRSddC4aO0CfJk7x_ao3Y/s400/nra5.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
Londyn nie zmienił się ani trochę od czasu jego wyjazdu. Ludzie wciąż szybkim krokiem przemierzali chodniki,
samochody śmigały po ulicach, a chmury przysłaniały słońce. Z melancholią
obserwował kamienice i witryny sklepów,
a teraz wzgórza i mieściny, które mijali. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Scorpius znów urósł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uniósł koniuszki ust, zerkając
przez ramię na synka, który zapięty w odpowiednim foteliku, spokojnie drzemał.
Chłopiec bardzo przeżywał podróż, a później spotkanie z ukochanym wujkiem.
Kiedy jednak tylko ruszyli samochodem blond główka opadła na bok, a mały znowu
przysnął. Ominął go widok miasta, a teraz pięknych widoków. Przesunął
spojrzenie z dziecka na przyjaciela, który palcami wybijał rytm jakieś ostatnio
popularnej piosenki. Nie tylko Pius się zmienił. Harry również wyrósł od czasu,
gdy ostatnio się widzieli. Z żalem obserwował te niewielkie różnice, które on
zauważał, a które zapewne w codziennym kontakcie z mężczyzną nie były tak
zauważalne. Zwykle, gdy ich odwiedzał był rześki i radosny, a tym razem zdawał
się być rozproszony i zmęczony. Czarne, zmierzwione od ciągłego poprawiania
ręką włosy zdawały się dłuższe niż zazwyczaj. Zielone, podkrążone przez sińce
oczy wciąż stawały się zamglone, gdy Potter na nowo pogrążał się we własnych
myślach. Kilkudniowy zarost dodawał temu obrazowi rozpaczy kolejnej gorzkiej
nuty, ale najbardziej uderzyła go bladość Wybrańca. Harry nigdy nie mógł
pochwalić się opalenizną godną Włocha, jednakże jedynie w stanie całkowitego
wykończenia, można było ujrzeć niebieskie żyłki przebijające delikatną, mleczną
cerę. Teraz Harry wyglądał jak duch. Bardzo zmęczony i zdenerwowany duch. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ciężki dzień? – stwierdził
bardziej niż spytał, opierając się wygodniej o zagłówek i wciągając delikatnie
malinowo-miętowy zapach, który unosił się w samochodzie. – Nie wyglądasz, jak
okaz zdrowia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ciężki okres – przyznał,
przewracając oczami i cicho wzdychając. – Prowadzę ostatnio nieciekawą sprawę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tajne przez poufne? – domyślił
się, a krzywy grymas na twarzy Harry’ego potwierdził jego słuszność. Znów
wyjrzał przez okno, przyglądając się, jak
wyjeżdżają z miasta Devon. – Twojej żonie nie będzie przeszkadzał nasz
kilkudniowy pobyt? Naprawdę, moglibyśmy zatrzymać się w hotelu i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie – uciął stanowczo
zielonooki, płynnie wyprzedzając zieloną toyotę jadącą przed nimi. – Moja żona…
to dość skomplikowana sytuacja. Nie… no cóż, nie wie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wie o naszym przyjeździe? –
zdziwił się, parskając cicho na kolejną skwaszoną minę przyjaciela. – Merlinie,
Potter! Czy nie jesteś już na tyle dojrzały, by pamiętać o takim detalu, jakim
jest poinformowanie małżonki o przylocie zagranicznego gościa?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nigdy <b>nie</b> rozmawialiśmy o mojej żonie. – Harry zacisnął usta,
wypuszczając powoli powietrze. – Posłuchaj, Draco, to nie jest normalna
sytuacja. Ty… nie chciałeś nic wiedzieć i uszanowałem to.Nie wspomniałem w żadnej rozmowie o nikim. Nie wiesz nic o moim życiu czy
kogokolwiek, kogo wcześniej mogłeś znać.<br />
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To prawda. – Skinął głową,
czując nie pierwszy raz ukłucie w sercu. Umówił się z Astorią, że odejdą od
przeszłości całkowicie. Nigdy z nikim nie poruszą tego tematu, nie będą starali
się dowiedzieć czegokolwiek o swoich dawnych znajomych, o przyjaciołach, o
rodzinie. Pani Malfoy lubiła Harry’ego, który umożliwił im ucieczkę i nie
narzekała na jego odwiedziny, ale również za każdym razem przypominała im obu o
pakcie. Reasumując, Harry miał rację. On naprawdę nie wiedział nic o swoich
najbliższych. Co się z nimi działo, czy założyli rodziny, bądź czy spełniły się
ich marzenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Znam ją? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Naprawdę teraz zamierzasz
nadrobić siedem lat nieobecności? – Ciemnowłosy uśmiechnął się blado,
zatrzymując samochód i wyłączając światła. Oparł się ciężko o swój fotel,
przyglądając budynkowi po drugiej stronie ulicy. Draco również przyjrzał się
domkowi, który od razu przypadł mu do gustu. Składał się z dwóch pięter oraz
poddasza, a ogród otoczony był żywopłotem. Ciemny bluszcz wspinał się po
ścianach omijając okna, a kończąc przed krawędzią pochyłego dachu. Trawnik
przed głównym wejściem był świeżo skoszony, a ozdobne kwiaty przy dróżce od
furtki do schodków dodawały swojskiego uroku. Dostrzegł kilka drzew oraz sadzonek,
a zza rogu widać było część huśtawki. Światła na piętrze były zgaszone, natomiast na dole widać było ruch domowników.
Przez firanki mógł dojrzeć jedynie sylwetkę kogoś, kto najprawdopodobniej
właśnie przebywał w salonie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dolina Godryka – szepnął, gdy
w końcu jego zmęczony mózg połączył fakty. Był tak zaaferowany przyjazdem tutaj
oraz rozmyślaniem nad własną osobą, że zupełnie nie przyjrzał się miejscu ich
pobytu. Lasek otaczający dom, który pamiętał jako ruinę. Trawa sięgała im wtedy
ramion, żywopłot dziko się rozrósł, a
pokoik na piętrze był całkowicie zniszczony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stali przed domem Potterów. I to
nie pierwszy raz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Podobno ten dom należał do Potterów od wieków – mruknął, gdy w końcu
milczenie zaczęło mu uwierać. A może poczuł tą przygnębiającą aurę, bądź
ukłucie, na widok załamanego Pottera? Rzucił okiem na stojącą obok Hermionę, która nie odrywała wzroku od pleców
stojącego kilka metrów przed nimi Harry’ego. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Tak łatwo jest mi wyobrazić ich sobie tutaj… - szepnęła, zagryzając
wargę i rozglądając smętnie wokół. Nie mógł się powstrzymać i wyciągnął rękę by pokrzepiająco dodać otuchy. Ich palce splotły się, a on odruchowo odnotował jak zimne miała dłonie. Minęło osiem miesięcy od kiedy przysypały ją gruzy, a
uzdrowiciele spędzili przeszło cztery godziny na ratowaniu jej życia. Gdyby nie
była TĄ Granger od TEGO Pottera, już dawno by odpuścili. Ale wystarczyło
nazwisko Harry’ego by cała uwaga skupiła się na bladej i zakrwawionej
dziewczynie w jego ramionach. Wciąż czuł to przerażenie jak tego dnia, gdy
wygrzebaną z ziemi i całą ubłoconą niósł do bazy. Czuł jak życie z niej
ulatywało, gdy wysuwała się bezwładnie z jego ramion. Następnie leczenie, jej ciągłe lęki
oraz trudności z powrotem do dawnej sprawności fizycznej. Nie brakowało przy tym problemów
psychicznych. Ale przez te miesiące jego zażyłość z dziewczyną jeszcze bardziej się
pogłębiła. Nauczył się już, że gdy zaciskała szczękę, to przygotowywała się do
karcenia ich dziecinnych wybryków, gdy prawy kącik ust drżał, to z całych sił
starała się udawać poważną przy żartach Rona, a kiedy mrużyła oczy, to po to, by nie mógł wyczytać z nich jej uczuć. Była otwartą księgą. I przy tym
najciekawszą oraz najbardziej fascynującą, jaką miał okazję spotkać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Harry był niewiele starszy od Teddy’ego, gdy jego życie legło w
gruzach – powiedział cicho, czując nieprzyjemne ciarki, gdy zrozumiał własne
słowa. I jak prawdziwe były. Jego mały kuzyn, był najsłodszym dzieckiem jakie
kiedykolwiek widział, a przy tym niewinnie radosnym. Nie rozumiał, gdzie znikał jego tatuś, bądź czemu z mamusią nocą zmieniali kryjówki. Cieszył
się za to, na każdym zdjęciu jakie zdobyli od Remusa, bądź cioci Andromedy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Czy to nie robi ze mnie potwora, że jakaś mała część mnie nie
chciałaby, by to się zmieniło? – zmarszczył lekko brwi, gdy Gryfonka mocniej
ścisnęła jego rękę. – Skąd mam wiedzieć, że wtedy wszystko by było takie, jakie
jest? Że Harry byłby moim przyjacielem?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Największą tajemnicą jest właśnie to, jakby wyglądało nasze teraz –
odpowiedział spokojnie, zerkając w smutne, brązowe oczy o złotych cętkach,
które często przykuwały jego wzrok. – Nie robi to z ciebie potwora. Ja też
czasem zastanawiam się, co by było, gdyby mój ojciec nie kazał Severusowi mnie zabrać.
I nie trafiłbym do was. Kim bym był? Potworem. – zadrżał na taką wizję, gdzie nigdy
nie poznałby całej trójki Gryfonów. Czy istnieje rzeczywistość, gdzie nie
spędzałby długich godzin na ciekawych rozmowach z Harrym? Na ciągłym graniu w
szachy z Ronem? Na niepowtarzalnie interesujących go dyskusjach z Hermioną?
Byliby dla niego po prostu Bliznowatym, Wieprzelejem i Szlamą? </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Nie. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Nie chciał nawet roztrząsać takich alternatyw. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Skoro ty jesteś potworem, to ja też. Jak mamy się pogrążyć to razem.
– Uśmiechnęła się do niego tym delikatnym półuśmieszkiem, który ostatnio
rzadko witał na jej buzi. – Dla mnie nigdy nie będziesz potworem. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- A tym bardziej ty dla mnie, panno doskonała – mruknął prychając, gdy
wymierzyła mu kuksańca w żebra. Nie mógł powstrzymać kolejnej kąśliwej uwagi, ale dziewczyna
zwyczajowo rzuciła mu ironiczny uśmiech nim pociągnęła go dalej. Ruszyli za
zielonookim, który wszedł na terem cmentarza. Kolejny raz poczuł nieprzyjemnie
gorzki posmak, gdy oczami wyobraźni ujrzał, zamiast przypadkowych wyrytych
nazwisk te, które były mu bliskie. </i><i><span lang="EN-GB">Astoria Greengrass, Theodore Nott, Pansy Parkinson, Blaise Zabini, Tracey Davis. </span>Codziennie prosił
założycieli o łaskę i ochronę dla swoich przyjaciół. </i><i>Wyrwał się z ponurych wizji, gdy poczuł spiętą nagle Granger obok. Najpierw
jego serce przyspieszyło, gdy przez sekundę obawiał się, że któraś z kontuzji
powróciła, bądź dziewczynę coś boli. </i><i>Dwa uderzenia później, ta obawa przesunęła się na Pottera, ale później
dostrzegł ich smutne spojrzenia. Grób jak wiele w takim miejscu, a jednocześnie
całkowicie wyjątkowy.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Lily i James Potter. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ściąłem trawę. – Harry przerwał
ich milczenie, drapiąc się po karku z zadumą i w końcu odpinając pas. – Gotowy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam złe przeczucia… - mruknął,
wychodząc wraz z zielonookim. Rzucił okiem na śpiącego synka, postanawiając
najpierw poznać się z przeuroczą panią Potter, nim wniesie chłopca do środka. Harry już czekał na niego przy furtce i bez namysłu kopnął piłkę w kierunku
drzewa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz dzieci? – spytał
odruchowo, nim zdążył ugryźć się w odpowiednim momencie w język. Poczuł się znów niczym dureń,
szczególnie na kapryśne spojrzenie Harry’ego, który powstrzymał się od
komentarza i jedynie skinął krótko głową. Stanęli przed dębowymi drzwiami, a
ciemnowłosy ostatni raz niepewnie na niego zerknął. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bywa bardzo wybuchowa… -
szepnął, wyciągając rękę w kierunku klamki, ale w tym momencie drzwi się
otworzyły, a oni zmrużyli powieki przez jasne światło padające ze środka. Draco
usłyszał muzykę płynącą z radia, z któregoś z pomieszczeń oraz lecące reklamy w
telewizorze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Coś się stało? Czemu nie
zaparkowałeś w garażu? – zapytała od razu młoda kobieta, rzucając Potterowi
zaciekawione spojrzenie i wciągając z sykiem powietrze. – Masz minę winowajcy,
Harry. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cóż, mamy gościa? – Harry
skinął na niego głową, a wciąż uśmiechająca się kobieta wyjrzała by na niego spojrzeć. W końcu przyzwyczaił oczy do blasku ze środka i
korzystając z chwili, przyjrzał się damie, która skradła serce jego
przyjacielowi. Miała długie nogi oraz drobną sylwetkę, a czarne, długie włosy
opadały na ramiona. Delikatne rysy twarzy, błyszczące malinowe usta oraz duże,
migdałowe, brązowe oczy. Niewielka blizna przecinała kawałek jej skóry tuż za
lewym uchem, czego nie było widać, ale on wiedział. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widział przecież, jak się jej
nabawiła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Potter – wykrztusiła w końcu,
a ciepły uśmiech, którym dopiero co obu obdarzyła zniknął. Zacisnęła usta w wąską linię, a chłód jej oczu mógłby zmrozić całą Anglię w przeciągu
sekundy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogę to wyjaśnić? –
zaproponował Harry, ale już po zmęczonym i znużonym tonie, Draco domyślił się,
że mężczyzna wiedział, iż odpowiedź nie będzie zadowalająca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Ale nie dziś –
odpowiedziała stanowczo ze stalową nutą w głosie pobrzmiewającą złowrogo.
Oderwała wzrok od Malfoya, kierując lodowate spojrzenie na małżonka i
zaciskając mocniej dłoń na klamce. – Od kiedy? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nigdy nie straciliśmy kontaktu – wyznał po chwili, przymykając powieki oraz pocierając kciukiem <br />
i palcem wskazującym nasadę nosa. – Miałem kontakt z Draco przez cały ten czas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Draco. Widzę, że bardzo dobry
kontakt, jeśli mówisz o nim Draco – prychnęła, ale bardziej przerażający
wydawał się jej spokój, niż gdyby zaczęła krzyczeć. – Tak więc, Harry Potterze,
spędzisz dzisiejszą noc wraz z<i> Draco</i>.
Ale na pewno nie w tym domu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kochanie, czy możemy to jeszcze
omówić? – zaproponował zielonooki, krzywiąc się, gdy tym razem kobieta
zmarszczyła brwi. W jej oczach pojawiły się iskierki dobrze ukrytej wściekłości
i, co bardziej zabolało Wybrańca, bólu
oraz zdrady. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. Wynoście się. Obaj –
wycedziła szorstko, trzaskając drzwiami tuż przed ich nosami i głośno zamykając
na zamek, by dać im do zrozumienia, że decyzji nie zmieni. Harry przyjrzał się
chwilę klamce, a potem z cichym przekleństwem, odwrócił się i ruszył do
samochodu. Blondyn bez słowa zachęty udał się za nim, zajmując z powrotem swoje
miejsce i zapinając pas. Ciemnowłosy odpalił silnik i wykręcił z uliczki,
przyspieszając dopiero na jej końcu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poślubiłeś… ty i… - Nie
wytrzymał w końcu, wypuszczając powietrze oraz starając się uporządkować myśli.
Rzucił okiem na prowadzącego samochód przyjaciela, który uniósł jedynie brew na
próbę jego wysłowienia się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No, złotko, wykrztuś to z
siebie – zachęcił go złośliwie, nie racząc nawet na niego spojrzeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Twoją żoną jest Pansy
Parkinson?! – syknął, nie chcąc tego wykrzyczeć i niepotrzebnie budzić śpiącego
wciąż synka. Tym razem zielone oczy skupiły się na nim na chwilę, nim z
powrotem wróciły na drogę, a licznik przesunął się bliżej setki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Naprawdę nawet nie spojrzałeś
na zaproszenie, co? – Harry przewrócił oczami, nawiązując do kremowej,
eleganckiej koperty, którą kiedyś zostawił na stole w mieszkaniu Dracona.
Pamiętał, że walczył długo z pokusą, by chociaż zerknąć na ukryte w niej zaproszenie na
ślub zielonookiego. Nim jednak zdecydował się na ten krok, Astoria zgarnęła ją i wrzuciła do
kominka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mam nic na swoje
wytłumaczenie – westchnął w końcu, opadając na oparcie i zgrzytając zębami.
Dopiero teraz tak naprawdę, zaczął odczuwać konsekwencje dawnych uczynków. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
On naprawdę nic nie wiedział. O nikim. Nawet o przyjaciołach. Zniknęli z jego
życia, a ten nagle powrócił tu i przewraca ich świat do góry nogami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jeżeli cię to pocieszy, to
miałeś jakiś tam jednak powód. Chciałeś wymazać przeszłość, ale wraz z nią
wymazałeś kilka osób. – Wybraniec zwolnił, kiedy znów pojawiło się kilka domów,
ale nie zatrzymali się. Wjechali na leśną ścieżkę, która prowadziła w głąb lasu
i w którą on sam, by raczej nie skręcił. Ale widać Potter znał lepiej ich cel podróży, więc postanowił zignorować nowe
pytania cisnące mu się na usta.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy to odpowiednia chwila by
zapytać, jak do tego doszło? – zapytał cicho, wskazując palcem złotą obrączkę
chłopaka i krzywiąc się, gdy jedno koło wjechało w dziurę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W sumie, to sam nie jestem
pewien. Po prostu… ją pokochałem? – Harry zaśmiał się cicho, ale więcej w tym śmiechu było smutku, niż prawdziwej radości. – Sama ci z
ochotą to opowie. Uwielbia to robić. Oczywiście, większość faktów przekręca, ale nie mogę znów
jej podpaść i zdradzić ci prawdę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wydaje mi się, bym miał w
najbliższym czasie usłyszeć jej wersję – przypomniał ponuro, zerkając przez
ramię na Scorpiusa, ale ten wciąż spał. Wyciągnął się, by poprawić chłopcu
kocyk oraz misia, a potem znów wygodnie wyciągnął się na fotelu pasażera. – Wywozisz
nas do lasu i…? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Plan B – mruknął, wzdychając i
znów na niego popatrując z ukosa. – Przejdzie jej szybciej, niż myślisz. Za bardzo
cieszy ją fakt, że żyjesz, by miała cię teraz znienawidzić. Jest twarda, tylko
nie była przygotowana na taki… szok. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem – szepnął, spuszczając
wzrok na swoje dłonie. – Kiedyś była dla mnie jedną z najbliższych osób. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem. – Teraz powiedział to Harry,
wjeżdżając z powrotem na twardą drogę i powoli mijając kilka domków. Draco
przyglądał się im mało zainteresowany, ale w końcu zamrugał, kiedy stanęli
przed ostatnim. Był najbardziej oddalony, na samym końcu drogi, a z każdej
strony otaczał go las. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Jeżeli miałby użyć jednego słowa, by opisać stojący przed nim budynek, użyłby
zapewne słowa urokliwy. Miał w sobie bowiem coś z bajki. Może to, jak kwiaty
oraz różne rośliny otaczające go dodawały mu
tajemniczości, bądź stara wierzba, na której wisiała samotna huśtawka.
Zamrugał, <br />
bo zauważył dopiero teraz, że przy furtce stoi już Harry, rzucający mu
niecierpliwe spojrzenia. Wyszedł z ciepłego samochodu, wdychając chłodny i
przyjemny zapach lasu po deszczu. Dołączył do przyjaciela, który znów otworzył
furtkę i poprowadził go pod drzwi, w które dość głośno zabębnił. Dzień powoli
chylił się ku końcowi i niebo ściemniało już całkowicie, a Draco nie był
pewien, czy mają w zanadrzu plan C. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, Merlinie, otwórz te
przeklęte drzwi! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I nagle, jak za pomocą magicznej
różdżki, drzwi naprawdę się otworzyły. Jednak osoba, która w nich stanęła nie
przypominała ani wiekowego, legendarnego Merlina, ani nie wyglądała na
zaskoczoną, że o tak późnej porze ktoś dobija się do jej domu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Harry. – Brązowe spojrzenie
przesunęło się po ciemnowłosym czujnie, a potem spoczęło na nim. Wciągnął
powoli powietrze do płuc, bo przez chwilę zapomniał jak się oddycha. Wpatrywał
się zaskoczony w tak znajome oczy, które nawet nie błysnęły zdumieniem na jego
widok. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pansy wykopała nas z domu –
oświadczył stoicko Potter, wzruszając bezradnie ramionami i machając w kierunku samochodu. – A tam mamy małe, niewinne dziecko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W porządku – stwierdziła w
końcu, uchylając szerzej drzwi i obrzucając po raz ostatni beznamiętnym
spojrzeniem ich obu zniknęła w głębi domu. Draco nie mógł nawet drgnąć wciąż
oszołomiony miejscem w jakim się znalazł. Dopiero mocne szarpnięcie
zielonookiego, pozwoliło mu ruszyć się z ganku i pójść po syna. Lekko otępiony
wyciągnął małego z fotelika, a potem czekając na załadowanego ich bagażami
Pottera ruszyli do środka. Przedpokój był mały, parę kurtek i płaszczy wisiało na
wieszakach, a kilka par butów stało w kącie. Niepewnie przesunął się za
ciemnowłosym, który bez słowa poprowadził go schodami na piętro, a potem do
pokoju na końcu korytarza. Ułożył Scorpiusa na dużym łóżku, rozglądając się
ciekawie po pomieszczeniu. Ściany miały przyjemny kremowy odcień, a brzozowe
panele dodawały swojskiego uroku. Przy jednej ścianie stała dębowa ściana, a
tuż przy niej wygodnie wyglądający fotel i stolik do kawy. Pod oknem ustawiono
biurko, na którym zapalona była lampka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Śpij, kochanie – szepnął do
Piusa, ściągając z małych ramion kurtkę, a później buciki i ułożył na środku
posłania. Okrył chłopczyka kołdrą, a potem zrzucił własny płaszcz na krzesło od
biurka i po krótkim namyśle, postanowił wrócić na dół. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdzie moja koszulka, ta… -
Harry pomachał ręką wokół siebie, stojąc na najniższym stopniu i marszcząc brwi. – No, wiesz która, H. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Robiłam ostatnio pranie,
sprawdź tam. – Hermiona przewróciła oczami, dorzucając kawałek drewna do
kominka i wpatrując w płomienie z zamyśleniem. Potter pokiwał głową, wbiegając
znów na górę i zostawiając go samego z dziewczyną. Czując się zaskakująco swobodnie,
przeszedł po miękkim dywanie i opadł na kanapę, rozluźniając się powoli. Nie
mógł powstrzymać się, by nie spojrzeć kolejny raz na swoją gospodynię, która
pozwoliła im u siebie dzisiaj zostać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zmieniła się. Nie podobało mu się
to ani trochę, ale wyglądała inaczej. Oczywiście, nie spodziewał się by na
nowo spotkać osiemnastoletnią Hermionę Granger, której oczy błyszczały uporem,
a usta wykrzywiały się w ciepłym uśmiechu. Nie spodziewał się, ale i tak poczuł
rozczarowanie oraz ukłucie żalu, gdy o to stała przed nim, ta nowa Hermiona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Często się to zdarza? – zapytał
z ciekawością, ale bardziej chodziło mu o to, by znów usłyszeć znajomy głos niż poznać odpowiedź. – Pansy wywalająca Harry’ego z domu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czasem. – Wzruszyła
beznamiętnie ramionami, przechylając lekko głowę w zamyśleniu. – Kiedy
zachowuje się jak kretyn to nie ma co się dziwić. Chociaż częściej kończy się,
że i ona się tu stawia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie mógł przestać ich porównywać.
Tamtej i tej. Starej i nowej. Tamta miała okrąglejszą twarz z zarumienionymi policzkami. Ta miała bardziej widoczne kości policzkowe. Włosy
tamtej, były nieujarzmioną burzą. Loki tej, wyprostowały się troszkę, tak, że
sprężynki się nie kołtuniły. Tamta miała najbardziej błyszczące uczuciami i życiem oczy, jakie kiedykolwiek
miał szansę zobaczyć. Spojrzenie tej, było chłodne, oceniające i ponure. Głos
tamtej, nawet gdy unosił się w gniewie, miał w sobie pewne niepowtarzalne ciepło. Ten był cichszy, smutniejszy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Co się stało z jego Granger? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gapisz się na mnie – wytknęła
mu w pewnym momencie, obracając gwałtownie twarz w jego kierunku i marszcząc
nieznacznie brwi. Drgnął, bo przez chwilę dostrzegł ten sam blask w jej oczach,
co kiedyś, a sytuacja ironicznie przypomniała mu inną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Gapisz się na mnie, Malfoy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>W pierwszym odruchu miał ochotę zaprzeczyć i ją wyśmiać. On miałby się
na nią gapić? Nie oszukujmy się. On to on, a ona to ona i na pewno żadne z nich na siebie
nie patrzy dłużej niż trzeba. Ale tak. Gapił się na nią, jak brzydko i głupio, to nie brzmiało.
Bo nie mógł przestać spoglądać na dziewczynę, która z taką niechęcią przebywała w jego towarzystwie. Która miała czelność okazywać mu w tak
ordynarny sposób brak sympatii i odrazę. Nikt. Nikt do tej pory, aż tak go nie
irytował swoim charakterem jak ta niewielka osóbka przed nim. Bo jak dopiero
teraz zauważył Granger nie była wielka. Na jego wprawne oko mogła mieć z metr
sześćdziesiąt osiem, co czyniło ją trochę niższą od Pansy. Miała duże oczy, które, gdy tylko go
zauważały, zaczynały lśnić niechęcią i złością. Zaciskała usta, bądź wydymała dolną wargę w zabawny według niego
sposób. </i><i>I zawsze, ale to zawsze, musiała mu się odgryźć. A jego coraz bardziej
bawiła zacięta nienawiść dziewczyny.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> - Tak – przyznał, uśmiechając się
krzywo, gdy zdumiona tak szczerą odpowiedzią, uniosła jedną brew. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- To z łaski swojej przestań – warknęła, odwracając się z powrotem w
stronę książki, którą położyła na stole. Draco zdążył się ugryźć w język nim
wykrztusił niezbyt uprzejmą odpowiedź. W sumie zastanowiło go na chwilę to, że
wciąż tu była. Zazwyczaj, co zdążył zauważyć po trzech tygodniach obecności
tutaj, Granger uciekała z pomieszczenia, kiedy tylko pojawiał się w nim również
on. Do tej pory mu to nie przeszkadzało w końcu nie potrzebował jej akceptacji.
Jednak było to niespotykanie upierdliwe dla jego podświadomości. Z Potterem jego relacja rozwinęła się gładko na kształt dobrego koleżeństwa. Jasne,
Potter mu nie ufał i z częściową wzajemnością. Ale w końcu miał Wybrańca przy
sobie, czego kiedyś tak pragnął. I nie marnował czasu. Chciał poznać znanego
chłopca, który kiedyś odrzucił jego przyjaźń. Bardziej zdumiała go zmiana w
zachowaniu Weasleya. On i rudzielec utrzymywali kruchy rozejm, który diametralnie umocnił się
podczas wspólnego grania w szachy. W sumie obaj chłopcy, chociaż najpierw
niechętnie, to jednak teraz z uśmiechem wprowadzili go w rytuał dnia. Jedynie
ona, Hermiona Granger, nie była nawet w jednej części przychylna jego
obecności. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie – powstrzymał uśmiech, kiedy wstrzymała oddech nim znów uniosła
na niego mordercze spojrzenie brązowych oczu. Nikt nie powinien mieć do niego
pretensji, jeśli skromnie miałby coś powiedzieć. W końcu jak dużo rozrywek
można znaleźć na pieprzonej polance w lesie. W samym centrum lasu, gdzie
postawili namiot i rozpalili przed nim ognisko? Co mieli robić? Ciągła tułaczka
zaczynała być żmudna. Potter albo czytał książki o Czarnej Magii, wykradzione z
kamienicy Blacków, albo namawiał go na pojedynki. Z racji jednak jego
trwającego leczenia nie nadawał się jeszcze na poważniejsze sparringi. Weasley
natomiast albo ślęczał nad szachami – co stanowiło akurat miłą odmianę szarego
dnia – albo uciekał do kąta z radiem. Jak teraz. Potter siedział w środku i
wertował książkę, a jego rudy towarzysz słuchał kolejnej audycji. Pozostało mu
więc zacne oraz w miarę fascynujące zajęcie jakim było irytowanie i
doprowadzanie do szewskiej pasji Hermiony Granger. </i><i>Nie oszukujmy się, ale mało kto, dorównywał mu w tej dziedzinie.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Oczywiście. Wybacz, zapomniałam, że Malfoyowi obce jest słowo łaska – wypluła niemalże słowa nasączone jadem, a jej policzki kolejny raz
zarumieniły się od gniewu. – Czy ty masz jakiś problem?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wybaczam ci, Granger. – Teraz na jego twarzy pojawił się perfidny
uśmieszek pełen samozadowolenia oraz rozbawienia. – I nie. Nie mam żadnego. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Gdyby nie to, że Harry cię potrzebuje, to wierz mi, że zostawiłabym
cię gnijącego w tamtej piwnicy, Malfoy – burknęła, zatrzaskując książkę i
podnosząc się z ziemi. Skrzywiła się, kiedy on również wstał z konara, na
którym siedział i otrzepał nonszalancko spodnie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Kłamiesz, Granger. – Podszedł bliżej, zatrzymując jednak, gdy w
pewnym momencie zrobiła krok w tył. Przesunął spojrzeniem po jej sylwetce zatrzymując wzrok na chwilę na
zaciśniętych pięściach oraz groźnych oczach. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Słucham? – Normalnie nie powstrzymałby śmiechu na takie
zapowietrzenie się, pomieszane z oburzeniem, ale tym razem się zawahał. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie skrzywdziłabyś skrzata domowego, a co dopiero zostawiła kogoś na zgnicie
w piwnicy. – Uniósł brew, gdy zgrzytnęła zębami, gotowa jak zawsze, bronić
swoich racji. – Zdejmij to. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Że co? – Zamrugała na tak nagłą zmianę tematu, nie nadążając za jego
myślami. Wykorzystując jej rozproszenie, podszedł jeszcze bliżej, tak, że
spokojnie mógł wyłapać w brązowych tęczówkach złote plamki. Gryfonka
znieruchomiała zaskoczona, rozszerzając oczy, gdy zrobił jeszcze jeden krok.
Wyciągnął rękę chwytając między palce solidny łańcuch i bez wahania rozpinając
go. Uniósł wzrok znad medalionu, który teraz migotał w jego dłoni na twarz
dziewczyny. Zamiast odrazy czy złości, które spodziewał się zastać, dostrzegł
zamyślenie i wciąż zdumienie. Dopiero spostrzegł, jak blisko siebie stali. Jak
nigdy dotąd. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Lepiej? – Nie czekał na
odpowiedź. Wsunął medalion do kieszeni, a potem minął dziewczynę i wszedł do
namiotu. Dla niego ten moment również był niecodzienny, więc nie dziwił się, że
genialna podobno </i><i>czarownica się zawiesiła. Zignorował pytający wzrok Pottera
oraz pytanie Weasleya o szachy. </i><i>Zamiast tego wszedł do klitki, która podobno była jego pokojem i opadł
na kilka koców, które służyły mu jako posłanie. Wbił wzrok w zielony sufit,
wypuszczając powoli powietrze z płuc.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Nie zamierzał się przyznać sam przed sobą, że właśnie z własnej woli
uwolnił dziewczynę z ciężkiego brzemienia, jakim było noszenie wisiora. Gdyby ktoś
zapytał go o to w tym momencie bez wahania odparłby, że zrobił to dla dobra
Pottera i Weasleya. Zdenerwowana i pod wpływem cząstki duszy Voldemorta
Granger, była gorsza niż normalnie irytująca Granger. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Nawet nie zdawał sobie sprawy, że to pierwszy raz, gdy okazał troskę
wobec dziewczyny. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>I że kolejne miesiące, odmienią jego spojrzenie na całą tą sytuację. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Bo skąd miał wiedzieć, że w którymś momencie to samopoczucie tej
upartej złośnicy stanie się jego priorytetem?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak – powiedział kolejny raz,
unosząc nieznacznie kącik ust, gdy rzuciła mu nieodgadnione spojrzenie. W końcu
wyprostowała się, podchodząc do drzwi prowadzących zapewne do ogrodu i uchyliła je delikatnie. Drgnął, gdy nagle z ciemności wyłoniły się dwa psy.
Dwa bardzo duże i wyglądające na bardzo głodne psy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Koniec spacerku – odezwała
się tym razem delikatniejszym głosem, kucając i drapiąc czarnego, ogromnego
psa po uszach. Tuż za ciemnym pomiotem szatana, kręcił się niecierpliwie drugi,
równie duży, ale o biało czarnym umaszczeniu, a w jego głowie od razu pojawiła
się nazwa rasy. Husky.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To Cerber. – Wskazała na rottweilera,
który przeniósł spojrzenie z dziewczyny na niego. Wypuścił powoli oddech, gdy
przenikliwe i zadziwiająco inteligentne oczy psa skupiły się na nim. – A
tamten, to Diego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spokojnie, nic ci nie zrobią. –
Przewróciła oczami, przechodząc obok husky’ego i opadając na sofę obok niego.
Poklepała dłonią kolano zachęcając tym samym Cerbera do podejścia. Rottweiler
bez sprzeciwu od razu się przybliżył, układając pysk na nogach swojej pani i
przymykając powieki na kolejną pieszczotę. Diego również się podniósł i
przydreptał, wskakując na miejsce obok Granger i tym samym zmuszając dziewczynę do przysunięcia się bliżej niego. Przyglądał
się, jak jedno błękitne, a drugie brązowe oko psa przewierca go, ale po chwili
i on stracił zainteresowanie zbyt zaabsorbowany palcami kobiety, gładzącej jego
futro. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To duże pupile – dokończył w
końcu, napinając się, gdy Hermiona nawet na niego nie patrząc, złapała jego
dłoń i przeniosła na swoje uda. Cerber musnął jego rękę nosem, za to Diego,
obrzucił go zaintrygowanym spojrzeniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałam tylko, by zapamiętały
twój zapach… - wyjaśniła, wyczuwając jego zmianę nastroju. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Draco skinął głową, nie chcąc wyjaśniać, że jego reakcja nie miała nic
wspólnego z dwoma bydlakami, które w innej sytuacji przyprawiłyby go o zawał.
Nie. To przez znajome chłodne palce, zaciskające się na jego nadgarstku, gdy
podtykała jego rękę swoim ulubieńcom. Przesunął wzrok na jej twarz, unosząc
kąciki ust na widok błyszczących oczu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tęskniłem za tym – szepnął,
wykorzystując chwilę, gdy poluźniła uścisk i zmienił ich układ. Tym razem jego palce oplotły jej tak by mogli trzymać się za ręce. Nie
wzdrygnął się nawet, pamiętając, że zawsze miała chłodne dłonie. Jego
jaśniejsze, a jej lekko brązowe. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za tułaniem się, od domu do
domu? – Uniosła brwi, rzucając mu nieodgadnione spojrzenie brązowych oczu. Znów
czuł nieprzyjemny ucisk w sercu, bo zamiast iskierek dostrzegał jedynie
odbicie jej emocji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. – Ścisnął mocniej jej
dłoń, sprawiając, że spojrzała na ich złączone ręce, jakby dopiero zauważając,
że wciąż się trzymają. – Za trzymaniem cię za rękę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziewczyna otworzyła usta, ale po
sekundzie zacisnęła je mocno. Jej kciuk, niemalże bezwiednie, zrobił niewielkie
kółeczko na wierzchu jego dłoni, tak jak kiedyś. Uniosła trochę głowę,
przesuwając zamglone spojrzenie na niego. Znów chciał zatracić się we
wspomnieniach. Wrócić do tamtych chwil, gdy ich dłonie same się odszukiwały, a
palce szybko splatały. Wtedy nie zastanawiali się, co to znaczy. To był odruch.
Szukali siebie w ciemnościach, bądź kiedy biegli. A czasem po prostu idąc obok.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nigdy się nie dowiedział, co
chciała wtedy powiedzieć. Jej oczy nagle błysnęły bardziej, a on dostrzegł w
nich przez chwilę dawną siłę oraz ciepło. Jednak, nim cokolwiek powiedziała,
usłyszeli trzask, a po schodach zbiegł Harry. Dziewczyna od razu wyprostowała się, wyszarpując
swoją rękę, a dopiero co żyjące oczy na nowo się zasępiły. Hermiona zacisnęła
drugą rękę na karku Diego, który drgnął, ale widząc Pottera na nowo wygodnie się ułożył. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O, widzę, że poznałeś już
większość mieszkańców. – Zielonooki opadł na wolny fotel, wyciągając przed
siebie nogi i wzdychając ze znużeniem. Przeczesał leniwie dłonią wilgotne po
kąpieli czarne pukle, a spojrzenie wbił w rottweilera. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wybacz – mruknął, marszcząc
brwi oraz nie spuszczając wzroku z przyjaciela. – Przeze mnie ty i Pansy macie problemy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Daj spokój, gwiazdko, to nie
twoja wina – Harry uniósł kąciki ust w nieznacznym uśmiechu, przechylając
głowę i wbijając w niego lekko rozbawione oczy. Blondyn skrzywił się na słodki
przydomek, którego użył chłopak, a którym kiedyś wraz z Ronem go gnębili.
Niepotrzebnie starał się pokazać im na niebie gwiazdozbiór smoka. Uśmiechnął
się na wspomnienie ich droczenia się oraz wzajemnego przedrzeźniania, coraz to bardziej wymyślnymi ksywkami. Potter
również wydawał się wrócić na chwilę do wspomnień, ale po sekundzie znów się
uśmiechał i przyglądał mu ciekawie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No? – Były Gryfon machnął ręką,
podnosząc się i przechodząc na chwilę do kuchni. Po chwili wrócił do salonu z
trzema butelkami piwa postawił je na stole i zaczął z wprawą otwierać. – Nie
masz już żadnych durnych pytań?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam. Bardzo dużo. – Powstrzymał
się od nieprzyjemnego komentarza, przesuwając znacząco spojrzenie na siedzącą
obok Hermionę. Granger nie poruszyła się i nie odezwała, myślami będąc bardzo
daleko. Machinalnie gładziła miękkie futro Diego, a czasem schylała się by i
Cerbera podrapać za uchem. Znów zerknął na Harry’ego, czując lekkie zaskoczenie
oraz ledwo odczuwalny strach na widok nagle poważnych oczu przyjaciela. Auror stanowczo
pokręcił głową, dając mu do zrozumienia, że ten temat jest zabroniony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślę, że najlepiej będzie, jak
powoli sam zaczniesz odkrywać wszystko po trochu. Zbyt wiele informacji może
być… przytłaczające – wyjaśnił w końcu, upijając łyk uśmiechając się tym razem
<br />
z mniejszym entuzjazmem. – Może lepiej opowiedz, co słychać w odległych
stanach?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*.*.*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Hermiona nie znosiła luster. Za
każdym razem widząc osobę po drugiej stronie miała ochotę zacisnąć powieki i
zniknąć. Nie umiała na siebie patrzeć. Nie widziała siebie. Widziała osobę,
która powinna nie żyć. Wykradła się śmierci zbyt wiele razy by zasługiwać na
tak błahą sprawę jaką było przeglądanie się w lustrze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A jednak. Każdego poranka po
porannej toalecie oraz rozczesaniu włosów stawała tutaj. Przyglądała się
swojemu ciału. Twarzy. Oczom zbyt mdłym, nijakim. Ustom spierzchniętym,
popękanym. Przyglądała się złamanej kobiecie i jej współczuła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem Hermiona Granger. Jestem
Hermiona – szepnęła, obracając się na pięcie i wyrzucając z głowy obraz powtarzającej po niej postaci w lustrze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Była Hermioną Granger. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz pozostał po niej tylko cień. Złapała zwisającą z krzesła bluzę i wymknęła
się z pokoju. Przeszła obok kilku pokoi, zatrzymując się na chwilę pod jednymi
drzwiami i zaciskając palce na klamce. Miała ochotę zajrzeć do Harry’ego by
szepnąć, że idzie biegać, ale wiedziała, że chłopak uparłby się by jej
towarzyszyć. Zbiegła po schodach, nasuwając na stopy buty oraz cicho nawołując
oba psy. Ostatnio popełniła błąd, że pozwoliła im zostać w domu. Zamknęła za
sobą drzwi, wciągając do płuc chłodne, rześkie powietrze, które od razu ją
rozbudziło. Pochyliła się, rozciągając mięśnie i przyglądając z rozbawieniem jak Cerber stara się przeskoczyć przez furtkę. Po krótkiej
rozgrzewce wyszła na ulicę, a potem w towarzystwie obu czworonogów, ruszyła
powolnym truchtem na brzeg lasu. Bez dłuższego namysłu, ruszyła przed siebie.
Kochała ten las. Ostatnio był jedną z najprawdziwszych rzeczy w jej życiu.
Kochała ten spokój, a jednocześnie chaos, który w nim panował. Przyspieszyła
kroku, zerkając tylko raz przez ramię, gdy Cerber się zatrzymał. Nie czekała
jednak na swoje pupile, bo i Diego, i Cerber umieli ją odnaleźć w lesie, a tym bardziej drogę do domu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bieganie pozwalało jej wyrzucić z
głowy wszystkie myśli. Nie musiała znów odtwarzać ostatnich godzin, gdy o to
spotkała kolejny raz Draco Malfoya. Co więcej, pojawił się on po siedmiu latach
milczenia. I jakby nigdy nic, stał pod drzwiami jej domu z Harrym u boku oraz
dzieckiem w samochodzie. Nie zadawała pytań. Oczywiście od razu domyśliła się, że Pansy
nie była zadowolona z męża, który zachował się bezmyślnie. I nie było opcji, by
Harry udał się gdziekolwiek indziej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Jej dom, był jego domem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wróciła dopiero, gdy mięśnie
zaczęły ją palić, a oddech rwał się w piersiach. Uwielbiała doprowadzać swoje
ciało do tej niebezpiecznej krawędzi. Wystarczyłoby jeszcze bardziej
przyspieszyć, dłużej biec i upadłaby z wyczerpania. Zamiast tego wychodząc już z lasu, zwolniła kroku do
szybkiego marszu, rozciągając ramiona i przyglądając, jak równie zadowolone
zwierzęta, dostosowują się do jej tempa. Kopnęła furtkę by ją zamknąć i w
trzech susach przecięła odległość do drzwi. Cerber pobiegł na około, by po drodze zahaczyć o schowany za domem ogród, a Diego bez
zawahania wszedł za nią do domu. Zrzuciła buty, zastanawiając się przez chwilę,
czy ich nie schować, ale tym wzbudziłaby w Potterze jeszcze większe podejrzenia. Wolała wmawiać sobie, że nie zauważy
świeżego błota. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kim jesteś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uniosła zaskoczona głowę,
odnajdując wpatrujące się w nią niebieskie oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p> Cześć, kochani!</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p>Jak tam u Was z pogodą? Bo jakoś słoneczko stroi sobie z nas żarty w te wakacje. Nowy rozdział, nowe retrospekcje. </o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p>Ale wszystko się kiedyś wyjaśni! Nie mogłam się doczekać już spotkania H i D. I bam. Spotkali się. </o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p>Ściskam mocno,</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p>Lupi♥</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-3865210749975060482017-07-02T18:39:00.002+02:002017-07-02T18:39:12.093+02:0004. Never fear shadows.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD5MYSwa4C7ym8-2WxfEAXXYe-RN1d6PxlBuGahhArN8FOQ2rYzh7JEnhCClID-FtVh8b77HAn648kpCOfWA5Zl1pIzHz5Y_TTzYdMQhMeGhfqeVWVNuO38uSdEbsnlijuy0qV72yqWng/s1600/PicMonkey+Collage3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="132" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD5MYSwa4C7ym8-2WxfEAXXYe-RN1d6PxlBuGahhArN8FOQ2rYzh7JEnhCClID-FtVh8b77HAn648kpCOfWA5Zl1pIzHz5Y_TTzYdMQhMeGhfqeVWVNuO38uSdEbsnlijuy0qV72yqWng/s400/PicMonkey+Collage3.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Otworzyła oczy, gdy tylko poczuła,
że ktoś mija jej zaklęcia ochronne. Usiadła gwałtownie, chwytając leżącą na
stoliku obok różdżkę i nóż, a później zeskakując co drugi stopień zbiegła na
dół. Dopiero po chwili odrzuciła sztylet na stolik, gdy zobaczyła spokojne
oczy Cerbera. Spojrzała na drzwi, w które właśnie ktoś zastukał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To ja, Mia, otwórz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Hasło. – Wciąż nie ruszyła się
bliżej, mierząc w drzwi różdżką oraz powstrzymując z całych sił drżenie dłoni.
– HASŁO.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dante. – Wypuściła powietrze,
wsuwając różdżkę do kieszeni i szybko otwierając wszystkie zamki. Przepuściła w
drzwiach gościa, zabezpieczając znów wejście. Upewniając się trzy razy, że
każdy zamek jest na swoim miejscu przeszła do salonu. Przesunęła spojrzeniem po
wielu książkach oraz zapisanych kartkach, zatrzymując wzrok na siadającym
właśnie na fotelu chłopaku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jest późno – zauważyła
spokojnie, sięgając po leżącą na sofie bluzę i zakładając ją na koszulkę, w
której zwykle sypiała. Mężczyzna skinął głową, głaszcząc po łbie Cerbera, który </span><span style="font-size: 12pt;">z ochotą witał znajomą twarz. Diego natomiast, nie ruszył się ze swojego miejsca
przy kominku, woląc pomerdać ogonem na przywitanie, niż z wywieszonym jęzorem,
dać się pogłaskać.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie odzywałaś się dzisiaj… – Wzruszył ramionami, unosząc w końcu zmęczone spojrzenie. – Nie wiedziałem, czy
wszystko w porządku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie muszę codziennie się
meldować – mruknęła, machając różdżką na czajnik, by nastawić wodę na herbatę.
– Wszystko w porządku, skoro musisz już wiedzieć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co robiłaś? – Przewróciła oczami,
siadając na sofie i podciągając kolana pod brodę. Obserwowała z rozluźnieniem, jak
jej psiak cieszy się z dokładnego pieszczenia chłopaka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Poczytałam ostatnie raporty z
misji Orzeł i sporządziłam analizę. – Wskazała na leżący na stole laptop, przy
którym pracowała. – Zrobiłam obiad, a potem obejrzałam film. I poszłam spać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Biegałaś? – Zamrugała, zerkając z
uwagą w zapatrzone w nią, brązowe oczy. Wiedziała, <br />
że nawet jeśli by zaprzeczyła, to on wiedziałby o tym. Na pewno, zauważył już
świeżo pobrudzone trampki w holu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tak – przyznała, marszcząc
czoło. – Nic się nie działo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nikt cię nie śledził? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie - twardo odpowiedziała,
wzdrygając się na gwizd czajnika. Poderwała się, przechodząc do aneksu
kuchennego, by wyciągnąć dwa kubki. Nie musiała się odwracać by czuć na sobie
jego uważne spojrzenie. Wiedzieli oboje, że kłamie. Ale nie mogła powiedzieć
inaczej. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br />
Nie, skoro to właśnie jej paranoja sprawiła, że zdecydowała się odejść.
Musiała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiesz, że ci wierzę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wstrzymała oddech, zaciskając
mocniej palce na kubku i zaciskając powieki. Ileż razy słyszała to, przez ostatni okres? Ile razy ją
zapewniali, że ma rację? Że coś z tym zrobią? Że postarają się jej pomóc? Wciąż
widziała wzrok Kingsleya, który przyglądał się jej, jak dzikiemu zwierzęciu.
Czuła spojrzenie Szefa Biura Aurorów oraz Harry’ego. Wiedziała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nikt jej nie wierzył. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">W ten oto sposób, z jednego z
najlepszych hakerów oraz analityków śledczych wśród aurorów, została...
zawieszona. Odsunięta od wielu spraw, których nawet nie zdążyła doprowadzić do
końca. Urlop, jak to określił jej szef. Urlop, bo według nich, jej umysł się
przegrzał, a ona stała się psychicznie nie spełniającą wymogów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wariatką. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Problem w tym, że ja już nie
wiem, czy sama sobie wierzę… – wyszeptała, zwieszając głowę i wypuszczając
powoli powietrze z płuc. Ostatnimi czasy zażywała tak wiele eliksirów oraz
proszków uspakajających, że potrafiła przespać pół dnia. Sny mieszały się jej z rzeczywistością. Budziła się z przeczuciem, że zaraz otoczą ich
śmierciożercy. Że zaatakują ich obozowisko. A po sekundzie, gdy wciąż trzymając
uniesiony nóż i różdżkę, odzyskiwała przejrzystość logicznego myślenia,
uzmysławiała sobie, że nie ma już <i>ich</i>.
Jest <i>ona</i>. I nie obozowisko, a jej
dom. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> - Hermiono, ja zawsze będę stać po twojej
stronie. – Obróciła się, unosząc koniuszki ust, bo już nie siedział na sofie, a stał tuż za nią. Czuła zapach jego perfum oraz
ten specyficzny, jakby połączenie mięty i kawy, który zwykle go otaczał.
Przyglądała się szczupłej twarzy, wystającemu podbródkowi oraz głęboko
osadzonym oczom. Nawet się nie poruszyła, gdy przesunął opuszkiem palca po jej dłoni, splatając ich ręce i przyciągając
ją do siebie. Z ulgą wpadła w jego umięśnione ramiona, przyciskając policzek do jego
obojczyka i chłonąc bliskość. Pamiętała do tej pory ich pierwszy uścisk.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> <i>- Jeden
łyk i zrozumiesz. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czy ja wiem… - Zerknęła niepewnie na kieliszek z mieszaniną dziwnych
napojów, które podobno miały zwalić ją z nóg. Znów przyjrzała się swoim
towarzyszom, którzy wyczekująco na nią patrzyli. Theo siedział obok niej, z
zarzuconym ramieniem na oparciu za nią, rozluźniony oraz szeroko uśmiechnięty.
Jakie to dziwne, że minęło dopiero pięć miesięcy, od kiedy zaczęli ze sobą przebywać, a ona już mu ufała. Lubiła jego czarny
humor, ciekawe spostrzeżenia oraz zrozumienie. Tuż obok Notta siedziała po
turecku Pansy Parkinson, która z poważną miną przyglądała się talerzowi z przekąskami, które przed chwilą
wzięła z baru. Hermiona wciąż nie czuła się zbyt pewnie przy dziewczynie, która
kiedyś kojarzyła się jej z głupiutką lalką. Jak się okazało, Pansy nie była głupia. I nie była laleczką.
Brązowe włosy, które splotła w warkocza opadały jej na plecy, a ładną,
zarumienioną buzię, często rozjaśniał uśmiech. Pansy była wybuchową, pełną
energii dziewczyną, która jak im zapowiedziała, zamierzała w przyszłości zostać
świetną prawniczką. Cóż, według dziewczyny pasowałaby na nią całkowicie. Z
Parkinson rozmawiał właśnie Harper, którego kojarzyła jedynie z jednego meczu.
Constantine, na którego wszyscy wołali Tino, był uroczym chłopakiem, z dość
roztrzepaną czupryną. Wciąż rozśmieszał towarzystwo, a i dzięki niemu, Hermiona
siedząc tu ze śliz gonami, nie czuła się, aż tak skrępowana. Ekipę domykali:
Goyle, który wciąż ją troszkę przerażał oraz Terrence Higgs, który rzadko kiedy
się odzywał. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Oj, dawaj, dziewczyno! – Tino puścił jej oczko, unosząc swój kieliszek.
– Zrozumiesz czemu wszyscy tak mnie kochają! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Chyba czemu, w ogóle ktoś zmusza się, do twojego towarzystwa. – mruknął
pod nosem Theo, przewracając oczami na teatralny szloch kumpla. – Obiecuję,
Herm, że nie jest tak szkaradne, jak wygląda. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- No to... – Uniosła kieliszek, uśmiechając się krzywo. – Za co pijemy?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Za nowe przyjaźnie! – stwierdziła Pansy, posyłając jej delikatny
uśmiech. – Za nowe i stare przyjaźnie. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Za nowe przyjaźnie! – powtórzyli wesoło, wypijając wszystko. To właśnie
pokazywało, jak zmieniło się ich życie.
Siedziała w Hogsmeade, w barze wraz z nieznanymi jej wcześniej osobami, a
którzy teraz na co dzień, stanowili jej normalność. Byli w knajpie, gdzie
Harper przyjaźnił się z barmanem i teraz częstował ich swoimi specjałami.
Uśmiechnęła się w końcu szczerze, wymieniając z Pansy rozbawione spojrzenia,
gdy chłopcy zaczęli się wygłupiać. <br /><br />
</span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nie zauważyła, kiedy jej kieliszek znów został napełniony. Nie rozumiała, czemu
nagle znalazła się na środku parkietu z ciemnowłosą dziewczyną obok. Uniosła
ręce nad głowę, przymykając powieki i kręcąc się w kółko. Liczyła się tylko
muzyka oraz szum w głowie. <br /><br />
</span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Czuła, jak kolana się pod nią uginają, ale nim upadła, silne ramiona ją objęły.
Napięła mięśnie, ale wtedy poczuła ten miętowy zapach i dostrzegła roziskrzone
oczy przyjaciela.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Tak, Theodore Nott stał się dla niej przyjacielem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Tak, Hermiona zrozumiała, czemu wszyscy wychwalali talent Harpera do
przyrządzania drinków. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Tak, to wtedy zrozumiała, że naprawdę lubi tych ludzi. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Tak, nigdy więcej nie wypiła tak dużo. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">I nie, nie żałowała. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nie zdawała sobie wtedy sprawy, że
te same ramiona i po kilku latach, wciąż będą dodawać jej otuchy. Gdyby mogła
cofnąć czas, doceniłaby bardziej, te jeszcze beztroskie chwile w Hogwarcie. Dzięki jej przyjaźni z Theo, wielu uczniów odpuściło Ślizgonom.
Dziewczyna otwarcie zaczęła okazywać sympatię nowym znajomym, a oni mimo, że
nie ufnie i niechętnie na to pozwalali. Rozumiała ich. Nagle, po tylu latach życia, ich
światopogląd ma się odmienić? I znienawidzona szlama, jaką była, miała stać się
ich jedyną szansą na normalne funkcjonowanie? Och, tak, wciąż bawiła ją desperacja
tych ludzi, którzy zmuszali się do bycia przyjaznym. Wszystko się zmieniło, gdy
naprawdę się poznali. <o:p></o:p></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Obejrzymy jakiś film? – Theodore
chwycił kubki i przeszedł do salonu. Przytaknęła ochoczo, okrywając się kocem
oraz sadowiąc u jego boku. Trzymając kubek w dłoniach, przykryta puchatym
materiałem i oparta o jego ramię, potrafiła poczuć się bezpiecznie. Cerber
ułożył się na wolnym fotelu, a Diego wskoczył na miejsce, po jej drugiej
stronie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Przyglądała się ekranowi, jednak
myślami znów odleciała do przeszłości. Obiecała sobie tego nie robić, ale
czasem było to silniejsze od niej. Czuła się tam stabilniejsza, w końcu
wiedziała jaki koniec ma ta historia. Przyszłość, była jedną, wielką
niewiadomą, a ona nie przepadała za niespodziankami. Tam, wtedy, wiedziała kim
jest. Czego chce. Czego inni chcą. Rozumiała świat, ludzi i siebie. Teraz, nie
była już pewna, kim jest. Genialną czarownicą? Czy może, wariatką z paranoją?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tracę kontrolę. – szepnęła,
czując jak siedzący obok towarzysz, napina mięśnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie tracisz, nie pozwolę ci. –
obiecał jej, gładząc po głowie. Zamrugała, gdy zamiast słów Theodore’a,
usłyszała głos zupełnie innej osoby, wypowiadający zupełnie inne słowa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tracę kontrolę.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Masz szczęście, że ja, nigdy jej nie tracę – parsknął chłopak, chwytając
ją za rękę i splatając ich palce. Skrzywiła się, gdy pociągnął ją mocniej za
sobą, zmuszając znów do biegu. Przesuwała coraz szybciej nogę za nogą, by
nadążyć za narzuconym przez niego tempem. Odruchowo odwróciła wzrok, gdy mijali
pokoje szpitalne, skąd dobiegały ich krzyki oraz płacz rannych. Nie cierpiała
skrzydła szpitalnego, bo otaczał go zapach śmierci, przegranej i klęski. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To rozsądne? – zapytała, zerkając przez ramię, gdy stanęli na
korytarzu, który prowadził <br />
do wyjścia. Według zasad, narzuconych przez Moody’ego, nie mieli prawa
opuszczać bazy, bez zgody kapitana danej centrali, a w tym wypadku, Patrica
Fauliego. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Oj, nie mów mi, że naprawdę, obawiasz się konsekwencji naszej małej
wycieczki. – Uniósł brwi, uśmiechając się krzywo. – Dobrze wiesz, że jedyne co
dostaniemy, to wykład, na temat nieposłuszeństwa oraz bezmyślnego narażania
własnego bezpieczeństwa. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Miał rację. Inni na pewno zostaliby odesłani do Głównej Bazy Zakonu, by
zajmować się formalnościami – nudna oraz żmudna praca – bądź kuchni, gdzie
zawsze brakowało rąk do pracy. Bardzo możliwe, że taka kara mogła trwać parę tygodni, co było
naprawdę niezbyt ciekawą wizją. Ale nie oni. Oni stali ponad prawem, nawet
jeśli wyznaczał je Moody, bądź Kingsley. To zabawne, że tak świetnie się w tym odnajdywali. Dopiero teraz
zauważyła, że to nie pierwszy raz, gdy Harry, Ron i ona dostają więcej swobody.
Już w Hogwarcie, pod czujnym okiem Dumbledore’a, byli... wyróżniani. Teraz i po śmierci
dyrektora, na barkach Harry’ego spoczywała wielka odpowiedzialność. A Moody,
Kingsley oraz Rada, zgadzali się na każdy warunek Wybrańca. Nie musieli pomagać
w bazach, w których stacjonowali w czasie swoich wędrówek w poszukiwaniu
horkruksów. Cisza nocna ich nie obowiązywała, chociaż starali się jej przestrzegać.
Nie dostawali warty ani nie przymuszani byli do porannych ćwiczeń. Dostawali
większe porcję pożywienia, a ich pokoje wyposażone były, w ciepłą wodę i w miarę wygodne materace. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wrócimy na kolację? – upewniła się, a później ruszyli ku wyjściu. Po
kilku zaklęciach, drzwi się otworzyły, a oni wyszli na świeże powietrze.
Wsunęła odruchowo dłonie do kieszeni, gdyż w kwietniu, czasem bywało chłodno. Idący obok chłopak skinął jej, by znów
ruszyła za nim. Baza kapitana Fauliego - zwyczajowo nazywana Doliną -
znajdywała się przy małej wiosce, na południu Szwecji. Z zewnątrz, wydawała się
małym domkiem, ale w środku schowane były schody do piwnicy, a tam, trzy piony
oraz czterdzieści pomieszczeń. Hermiona nie mogła się oprzeć wrażeniu, że
Dumbledore wiedział, co ich czeka. Że znalezienie i zniszczenie horkruksów nie zajmie im jednych wakacji, czy czterech miesięcy.
Byli przecież zwyczajnymi dzieciakami, a Voldemort... był potężnym
czarnoksiężnikiem. Wkrótce po ich ucieczce oraz samodzielnej wyprawie,
aktywowały się bazy. Największą, centralną, była oczywiście Główna Baza Zakonu
w Norze, ale jak się okazało, nie jedyną. Przez ostatnie miesiące odwiedzili
jeszcze dwie. Pestkę – gdzie sprawował rolę lidera Lupin z Tonks oraz Ul – w
którym poznali znanego Aurora, Cygnusa Mauriego. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Łamiemy coraz więcej zasad. – Ucieszył się chłopak, gdy weszli do lasu.
Uniosła brwi, gdy zatrzymali się w krzakach, a srebrne oczy spoczęły na niej. – Gotowa?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Na co? – Zmarszczyła czoło, spoglądając na jego wyciągniętą rękę. – Co
ty kombinujesz, Malfoy?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Odważysz się sprawdzić? – uśmiechnęła się, gdy wyczekująco zamachał
palcami. – No, Granger, wiem, że jesteś ciekawa.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A niech cię hipogryf kopnie – mruknęła, chwytając go za dłoń i
wciągając z sykiem powietrze, gdy świat rozmył się przed jej oczami, a ona
poczuła charakterystyczne szarpnięcie w okolicach pępka. Kiedy jej stopy
ponownie dotknęły ziemi, pochyliła się i jedynie mocny uchwyt Ślizgona, nie
pozwolił jej kolanom, boleśnie uderzyć o grunt. Przełknęła nieprzyjemny posmak,
prostując się i rozglądając wokół
ciekawie, wiedząc, że blondyn czujnie ją
obserwuje. Nie mogła jednak powstrzymać cichego westchnienia na piękny widok,
który roztaczał się z miejsca, w którym wylądowali. Stali na kawałku wysuniętej
skały, w pięknej dolinie. Pod nimi, ciągnęło się, średniej wielkości jezioro, a
wokół roztaczał się gęsty i zarośnięty las. Przysunęła się na krawędź skalistej półki, widząc udeptaną
przez ludzi ścieżkę, prowadzącą do tego miejsca. Góra jednak, ciągnęła się
wyżej, a ona zadrżała odruchowo. Nie przepadała za wysokościami i nawet teraz,
czuła ssanie w żołądku.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Gdzie jesteśmy? – Nie mogła nie zapytać, chociaż po jego spojrzeniu
wiedziała już, że tylko na to czekał. To zabawne, że przez te kilka miesięcy,
nauczyła się tak dobrze czytać z jego twarzy i oczu. Jak mogła nie widzieć tego
zagubienia w jego oczach przez te wszystkie lata? Szczerze mówiąc, wiedziała
czemu. Był świetnym aktorem. I dopiero, gdy zabrali go wbrew rady Zakonu ze
sobą, a tam pozwolili wybrać, czy chce odejść, czy zostać... może przez to, że nie miał już nic do stracenia, przestał udawać? I pokazał im, chociaż
trochę, prawdziwego Malfoya? <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jezioro Blausee. – Uśmiechnął się, mrużąc powieki i tak jak ona, z
zachwytem przyglądając się, jak promienie słoneczne oświetlają lazurową wodę
pod nimi. – Przyjeżdżałem tu, kiedy
byłem mały.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Z rodzicami? – Skrzywiła się pod jego pełnym politowania spojrzeniem,
które mówiło więcej niż tysiąc słów.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Moi rodzice, nigdy by nie wyprawili się w takie miejsce. Brak ogromnej
willi, służących i szampana? – Pokręcił głową, zagryzając z zamyśleniem wargę. – Nie, nie było
opcji. </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Z rodzicami w wakacje odwiedzaliśmy rodzinę we Francji, czasem zwiedzaliśmy Austrię
bądź Niemcy.</span></i><br />
</div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nigdy wcześniej nie powiedziałabym, że ty jesteś inny. – Wytrzymała
jego intensywny wzrok, nim ze wstydem go spuściła, na ich buty. Czy była lepsza
niż wiele ludzi, których sama tak surowo oceniała? Co czyniło ją wyjątkową,
skoro sama skreśliła Malfoya z listy dobrych osób, gdy tak naprawdę go nie
znała? <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiem. Ja też bym nawet nie pomyślał, że będziesz… tak dobrym
przyjacielem – wyznał w końcu, zaskakując ją szczerością w głosie. Jej serce zabiło mocniej, gdy po
raz pierwszy nazwał ją przyjaciółką. Słyszała to określenie w jego ustach już
wcześniej. Gdy wspominał Pansy, Blaise’a, czy Notta, a nawet, raz czy dwa,
Harry’ego. Nie spodziewała się, że poczuje się tak dobrze z tym określeniem jej
osoby. Byli przyjaciółmi.<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To z kim tu przyjeżdżałeś? – Powróciła do pierwotnego tematu,
postanawiając przemyśleć tą sytuację później. Draco widocznie się rozluźnił,
gdy nie drążyła rodzaju ich relacji. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Z Pansy i jej rodzicami. – Znowu uniósł kąciki ust, a ona poczuła
ciepło na ten widok. Ostatnio robił to często. Uśmiechał się szeroko,
zawadiacko oraz szczerze, a nie złośliwie i obłudnie. Pamiętała, jak zaskoczył ją tym uśmiechem po raz pierwszy, gdy
weszła do namiotu, zastając go z Harry’m przy partyjce szachów. Spodziewała się
jego aroganckiej postawy oraz wrednych komentarzy skierowanych do Pottera,
który był koszmarny w tej grze.. Jednak zamiast tego, spotkała jego cierpliwość
i zaangażowanie, gdyż jego nową osobistą misją było nauczenie Harry’ego
wszystkiego. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie jestem zaskoczona – przyznała, bo już wiedziała, że to Pansy była
jedną z najbliższych osób dla Malfoya. Blondyn uniósł jedną brew na to
spostrzeżenie, przekrzywiając trochę głowę.</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Uwielbiałem te wyjazdy. Błagałem w myślach Salazara, by moi rodzice
zgodzili się chociaż na kilka dni wyprawy z Parkinsonami. – Wzruszył ramionami,
pochmurniejąc. – Nie wiem… nie wiem teraz nawet, czy oni żyją. Naprawdę byli
dobrymi ludźmi, ale… <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Musieli podjąć decyzję, by chronić siebie i Pansy. – Poklepała go po
ramieniu, dziwiąc się sobie i jemu, że ten gest nie wprawił ich w zażenowanie.
W ostatnim czasie tyle razy się dotykali, stykali ramionami, że nawet takie
muśnięcie nie było niezwykłe. Draco przyjrzał się jej ciekawie, bo jak nie raz
wspominał, w jego środowisku rzadko kiedy okazywano sobie uczucia oraz
wsparcie. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ale nie przybyliśmy tu, by wspominać moje ciężkie dzieciństwo. –
Machnął ręką, chwytając za skrawek swojej bluzy i ściągając ją przez głowę. –
Naszym celem jest, pozwolić ci na utratę kontroli. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie podoba mi się do czego dążysz. – Zaplotła ramiona na piersi,
patrząc jak rzuca pod jej nogi swoją koszulkę, a samemu rozpina spodnie. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiesz kiedy stracisz całkowicie kontrolę? Gdy będziesz lecieć. – Jego
oczy błysnęły, gdy w samych bokserkach podszedł na skraj skalnej półki. – Gdy nie będziesz mogła
nic zrobić, czekając na koniec. Wtedy nie będziesz miała kontroli. I wierz mi,
że ci się to spodoba.<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie wierzę – odparła od razu, mrużąc powieki na jego łobuzerski
uśmiech. – Malfoy…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Po prostu strać kontrolę, Granger – polecił jej, rozkładając ramiona –
I skocz. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie... – urwała, gdy zrobił krok do tyłu. Rzuciła się na skraj, by
dostrzec jak jego sylwetka maleje, a później uderza z głośnym pluskiem o taflę
wody. Wypuściła powietrze, gdy jasna czupryna wydostała się na zewnątrz, a
chłopak odpłynął kawałek. Skacz? Czy on jest nienormalny? Zacisnęła powieki,
siadając na kamieniu i uspakajając oddech. Sam powiedział, że jej do tego nie
zmusi. Ma wybór. Może skoczyć, albo i nie. Wiedziała, że zaakceptuje każdą jej
decyzje i nie będzie komentował. Czy potrafiła przemóc się, by skoczyć z takiej
wysokości mimo jej lęku oraz koszmarnych wizji, co będzie, kiedy uderzy o jakiś
kamień? Nie. Wbiła paznokcie w skórę, czując, jak niepewność zaczyna ją
wytrącać z równowagi. Co miała do stracenia? Podniosła się, ściągając spodnie
oraz dwie warstwy ubrań, a później podnosząc koszulkę Ślizgona i ją naciągając.
Przy jego wzroście, materiał kończył się w połowie ud, więc poczuła się chociaż
trochę okryta. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Teraz określenie, że pociągnie cię na dno, ma nowe znaczenie –
mruknęła do siebie, cofając się i odliczając od dziesięciu. Jej być albo nie
być. Co wybierze? Nim doszła do trzech zmieniła zdanie i mocno stawiając kroki,
przebiegła kawałek oraz odbiła się od krawędzi. Poczuła, jak strach zaczyna ją dusić, gdy grawitacja dała o sobie znać i zaczęła spadać.
Nie minęło pięć sekund, kiedy uderzyła o taflę jeziora, a zimna woda zalała ją
całą. Rozpaczliwie zaczęła machać rękoma i nogami, by się wydostać na
powierzchnię, a serce waliło jej o pierś mocno i solidnie. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jak tam utrata kontroli? – Usłyszała, gdy tylko wzięła głęboki wdech.
Odgarnęła loki do tyłu, uśmiechając się szeroko, na widok płynącego ku niej
Draco. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Skoczyłam! – krzyknęła zdumiona, kręcąc głową z niedowierzaniem –
Skoczyłam! I żyję! <br />
I skoczyłam! Zaskoczony, co?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Byłbym gdybyś nie skoczyła! – zaśmiał się, machnięciem ręki ochlapując
jej twarz. – Brawo, Granger. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To było.. niesamowite! – Spojrzała na górę, nad nimi oraz miejsce, z
którego skakali. Adrenalina, szczęście i duma ogłupiały ją, a ona poczuła się
wolna oraz lekka, czego <br />
od dawna nie doświadczyła. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiem – przytaknął, uśmiechając się do niej ze zrozumieniem. </span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Tak. </span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Draco
Malfoy, był dla niej wtedy, prawdziwym przyjacielem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- O czym tak myślisz? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Zamrugała, odrywając wzrok od
ciemnego ekranu telewizora. Nie zauważyła nawet, kiedy wypuścił jej
czworonożnych przyjaciół do ogródka, a co dopiero, że skończył się film.
Odstawiła kubek, z już chłodną herbatą na stół, zmieniając pozycję i
rozciągając zdrętwiałe kończyny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- O przeszłości – przyznała,
uśmiechając leciutko na widok jego zaskoczonej miny. – Nie przeszłości tak
odległej, ale która dotyczyła zupełnie innej mnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wojna. – Skrzywił się, opierając
głowę o zagłówek i jej przyglądając. – O czym dokładniej?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- O kwietniu tysiąc dziewięćset
dziewięćdziesiątym ósmym – westchnęła, obserwując jak w jego spojrzeniu błyska zrozumienie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To wtedy urodził się Teddy –
stwierdził Theodore, a ona przytaknęła. Oczywiście, że Theo nie wiedział tak
dokładnie, co działo się w kwietniu. Nie było go z nimi, a ona nie opowiedziała
mu wszystkiego. Owszem, tamten miesiąc był szczególny. Ale nie tylko ze względu
na małego Lupina, który urodził się w jednym z najgorszych, możliwych terminów.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Zimno. Nie pamiętała czemu tu jest. Uchyliła powieki starając się
dostrzec coś wyraźniej, ale wszędzie błyskały kolory i nie mogła się skupić.
Czuła jak niedawny posiłek przewraca się w jej brzuchu, ale powstrzymała mdłości. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Spokojnie, jestem tu. – Usłyszała jak ktoś szepcze chociaż po mimice
przyjaciela poznała, że tak naprawdę krzyczy. Nie rozumiała czemu tak słabo go słyszy, ale gdy
odrętwiałymi palcami dotknęła głowy poczuła ból. Na opuszkach miała krew. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Co.. eje? – Chciała dowiedzieć się, co właśnie się stało. Zamrugała,
gdy Ron pochylił się, wsuwając dłonie pod jej kolana oraz plecy, a później
przyciągając ją do siebie. Czuła, że ją podniósł, a ona chwilowo w pionie
dostrzegła ich pole bitwy. Chcieli znaleźć schronienie w jednej z niewielu baz, ale gdy przybyli na miejsce okazało się, że właśnie
rozgrywa się tam walka. Wraz z Harrym, Ronem oraz Draco przyłączyli się do
swoich ludzi. Teraz widziała jak domy płoną, a wiele ciał leży na drodze. Zamaskowane osoby toczyły zaciętą
walkę z aurorami oraz czarodziejami wspierającymi ich stronę. Ron obrócił się, więc
straciła z oczu kilka znajomych osób. Rudy ruszył w kierunku schronu, ale nim
zdążyła ostrzec go o nowych siłach Voldemorta, zaklęcie wybuchające minęło ich
o włos, a moc wybuchu odrzuciła ich do tyłu. Poczuła, jak zahacza o coś
ostrego, gdy jej głowa uderzyła o trawę. Jej zesztywniałe ciało zostało
przygniecione, a ona nie mogła już złapać oddechu. Była zakopana w gruzach.
Później była ciemność. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">***<o:p></o:p></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pora się budzić, śpiąca królewno. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">To były pierwsze słowa, gdy otworzyła w końcu oczy. Nad nią nachylał się
Draco, troskliwie jej się przyglądając. Uśmiechnął się do niej niepewnie, gdy
wychrypiała jego nazwisko. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Cześć, Granger – szepnął, podciągając ją tak, by oparła się plecami o
poduszki, a później podetknął jej do ust szklankę z mętną wodą. Pijąc powoli,
rozejrzała się wokół. Z tego <br />
co zrozumiała, znalazła się w którymś z obozów w skrzydle szpitalnym. Widziała
nieznajomych jej czarodziei, leżących na takich samych posłaniach polowych co
ona, a wokół kilka pielęgniarek. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Gdzie? – spytała, pozwalając mu odebrać sobie naczynie. Przesunęła
palcami po szorstkim kocu, którym ją okryto, krzywiąc na plamy krwi na rękawie
jej bluzy. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pestka. – Wskazał wokół, opierając stopy o jej posłanie i wygodniej
sadowiąc się na niewielkim stołku. – Kiedy udało się nam wygrzebać ciebie i
Rona spod gruzu, szybko przenieśliśmy się tutaj.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ron? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: 12pt;">- Kilka zadrapań i stłuczone żebra. – Machnął ręką, </span>uspokajająco<span style="font-size: 12pt;"> gładząc
ją po łydce. – Już go wypuścili i zapewne teraz podrywa jakąś pielęgniarkę.<o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Harry?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jest u dowództwa – zapewnił ją, nachylając się, gdy zmarszczyła brwi.
– Boli cię coś? Mam kogoś wezwać?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie, nie bardziej niż zwykle, gdy oberwę – parsknęła, wyciągając rękę
i bezwiednie muskając delikatnie palcami jego skroń. – A ty?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Żyję, więc nie masz spokoju. – Jego oczy błysnęły, ale nie odsunął się,
pozwalając jej opuszkom, muskać jego policzek. – Tak się przestraszyłem, gdy… Nie
wystawał ci nawet palec, gdy to wszystko wybuchło... Myślałem, że cię nie
wygrzebiemy, a potem byłaś taka sina i… - Zamrugał, kręcąc głową i biorąc jej
dłoń w swoje ręce oraz przyciskając je do siebie. – Och, na Salazara, Granger,
myślałem, że nie żyjesz. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jestem tu – szepnęła, zaciskając powieki i płacząc, gdy pochylił głowę,
by ukryć targające nim emocje. Łzy spłynęły po jej policzkach, pozwalając
cierpieniu wydostać się na zewnątrz. Skłamała. Nie bolało ją jak zazwyczaj, gdy
nie zdążyła odbić zaklęcia. Bolało tysiąc razy bardziej. Czuła, jak powietrze z
trudem dostaje się do jej płuc, jak drażni ją od środka. Czuła paraliżujące skurcze w nogach, gdy chociaż trochę nimi ruszała. Czuła,
jak bardzo ma opuchniętą głowę, a sine palce u rąk przypominały o dziwnie
wykręconych kończynach, gdy upadła. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Słyszałem, że zginęłaś prawie
przysypana ziemią, ale... myślałem, że jak zwykle to podkoloryzowana prawda. –
Theo zrobił duże oczy, gdy przerwała historię o swoim bliskim spotkaniu ze
śmiercią. Spojrzała na przyjaciela, który wyciągnął rękę, by chwycić ją za
kolano i przytrzymać, jakby nie mógł uwierzyć, że mogłaby już tu nie siedzieć. <o:p></o:p></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Gdyby wygrzebali mnie chwilę
później... mogłabym już nie żyć.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><i>Nie
wybaczył sobie. Widziała to. Wciąż trzymał się na dystans. Jednocześnie
siedział na materacu obok niej, pozwalając się objąć, ale był ostrożny.
Pilnował się. Bał.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To nie była twoja wina. – mruknęła, gdy znów stanął na progu. Harry
stracił cierpliwość, gdyż w szpitalu nie mogła zasnąć przez krzyki cierpiących tam ludzi i przenieśli ją ze skrzydła szpitalnego do przydzielonych Potterowi kwater. Nie
były zbyt luksusowe, ale dostał chociaż łóżko oraz balię ze świeżą wodą. To
więcej niż mieli ostatnio. Również zamiast szorstkiego koca, okryli ją kołdrą.
Prawdziwą. Może niezbyt czystą, czy pachnącą, ale miękką i gładką. Od tak dawna
nie czuła delikatnego materiału, chociaż spranego, to wciąż milszego niż koc. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Prawie zaniosłem cię wprost w ramiona śmierci, Hermiono. Zabiłbym cię. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Draco nie odrywał wzroku od książki, którą znalazł w którymś z pokoi i
przyniósł, by jej poczytać. Był to tomik poezji jakiegoś francuskiego poety,
ale Malfoy bez problemu tłumaczył jej każdy wers. Przyglądała się, jak jego
oczy nieruchomieją, gdy usłyszał słowa rudzielca. Zabawnie było oglądać Draco w
wytartych spodniach oraz zdecydowanie za dużej bluzie. Jego jasne pasma urosły
jeszcze bardziej, a teraz opadały na oczy, zwijając lekko na końcach. Zaciskał
palce na okładce książeczki, oddychając głęboko. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Uratowałeś mnie. – Dotknęła palcem wielkiej blizny na skroni, przez
którą wtedy tak źle słyszała. Według relacji innych oberwała zaklęciem od
Yaxleya, upadając wprost na zawaloną ścianę. Gdyby nie reakcja Rona, już dawno
by umarła. Ale przyjaciel ją podniósł, ochronił przed czarami i zabrał. A
później ziemia wokół nich wybuchła. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A potem zaniosłem na pewną śmierć. – Spuścił wzrok, unosząc ręce, przyglądając
im się z niedowierzaniem. – Zniknęłaś pod
ziemią i gruzem. W jednej chwili cię trzymałem, a w drugiej patrzyłem nieprzytomnie jak cię szukają... pod ziemią.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ale siedzę tutaj. Gdyby nie ty… nie byłoby mnie tutaj – powtórzyła
twardo, wyciągając dłoń do przyjaciela. Niebieskie oczy Rona spoczęły na niej,
przesuwając się po całej sylwetce, a później znów skupiając na jej twarzy. Wiedziała, że wciąż była blada,
fioletowe sińce zdobiły jej czoło, a wory pod oczami dodawały uroku zombie. –
Ronnie…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie mogę. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wyszedł. Wpatrywała się w drzwi za którymi zniknął. Usłyszała, jak Malfoy
zamyka tomik <br />
i rzuca go na krzesło, a później siada obok niej na materacu. Przeniosła w
końcu wzrok <br />
z wejścia na towarzysza, który przyglądał się jej z uwagą. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie wiem jak mu pomóc – wyszeptała, oblizując spierzchnięte usta. –
Ja… Nie wiem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Potrzebuje czasu – zapewnił ją, wyciągając ramiona i przyciągając ją
do siebie. Przywarła do Ślizgona, cudem powstrzymując płacz. Od kilku dni,
Draco częściej z nią przesiadywał. W sumie rzadko kiedy budziła się sama, a on twardo wmuszał w nią eliksiry
lecznicze. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Opowiedz mi o Astorii. – poprosiła, bo uwielbiała historię jasnowłosego
o jego ukochanej. Podobało jej się, jak jego oczy błyszczały na myśl o młodej
Greengrass, a usta same wykrzywiały w uśmiechu. Kochał Astorię bardziej, niż
sądziła na początku. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- O czym? – zapytał, kładąc się obok niej na łóżku i nakrywając ich oboje
kołdrą. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- O waszej wyprawie do opery – zdecydowała, przymykając powieki i
wsłuchując w jego zachrypnięty acz przyjemny baryton. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">***<o:p></o:p></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Dwa tygodnie później, mimo protestu uzdrowicieli, ubrała się w swoje
znoszone spodnie oraz gruby sweter, a plecak spakowała kolejny raz. Stanęła przed wyjściem z
bazy w towarzystwie najwyżej postawionych aurorów oraz osób z Ministerstwa, którzy
spotkali się z nimi po północy, by życzyć szczęścia. I wyszli. W myślach
dziękowała Założycielom, że po ostatniej potyczce, nie tylko ona była ranna.
Ron również spowalniał marsz, a Draco i Harry ich nie poganiali. Teleportowali
się niedaleko jakiegoś miasta w północnej Szkocji, podążając tylko sobie znanym
szlakiem. Widziała po postawie Wybrańca, jak bardzo irytuje go ich postęp w
sprawie horkruksów. Chłopak rwał się do walki i jedynie jej stanowcze podejście,
odwodziło go od pchania się w każdą możliwą bitwę. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Harry? Gdzie jesteśmy?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pomyślałem, że przyda nam się jeszcze jeden dzień odpoczynku, nim
ruszymy dalej. – powiedział lekko, mrużąc powieki i zerkając na niewielką
polankę przed nimi. Hermiona przesunęła po niej wzrokiem, a przysłonięty zaklęciem domek w końcu
się im ukazał. Uniosła wysoko brwi, przyglądając się, jak jej przyjaciel
kieruje się do niego swobodnym krokiem. Nie pozostało im nic innego, jak
podążyć za nim. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Remus? – Harry zastukał, a chwilę później drzwi otworzyły się z
rozmachem. Hermiona otworzyła oczy ze zdumieniem, przyglądając się, jak przyjaciel James’a
Potter’a radośnie przyciąga do siebie zielonookiego i klepie go po plecach.<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dostałeś wiadomość! – ucieszył się ich dawny nauczyciel, posyłając im
wszystkim szeroki uśmiech, a potem zapraszając do środka. – Tak się cieszę,
Harry, zaraz poznasz mojego synka! Nimfa urodziła trzy tygodnie temu! Mam
synka, Harry!<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- O rany, Remik, gratuluje! – Harry parsknął śmiechem, wchodząc w głąb
domu. Ron niezdarnie potykając się o kilka butów, ruszył za nim. Spojrzała na stojącego
obok niej Draco, który wzruszył ramionami. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie wiedziałem o żadnej wiadomości – mruknął, idąc wraz z nią za
głosami. Pokój, w którym ugościł ich Remus, był średniej wielkości i całkiem przytulnie
urządzony. Nimfadora siedziała na dużym fotelu, wyraźnie zmęczona, ale szeroko
uśmiechnięta. Jej włosy przybrały błękitny kolor, a oczy lśniły srebrem. Trzymała w ramionach
owiniętego w kocyk niemowlaka, który przyglądał się dużymi oczami nachylonemu
Potterowi.<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Draco. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Hermiona obróciła się jednocześnie ze stojącym obok blondynem. Przy
kominku stała wysoka, szczupła kobieta. Miała ciemnobrązowe bujne loki oraz
ciemne oczy, które wpatrywały się w Malfoya ze zdumieniem. Kobieta była piękna, a jej pełne usta, wygięte były w
delikatnym uśmiechu, pełnym dobra. Hermiona od razu poczuła do niej nić
sympatii, która wzmocniła się, gdy i ją obdarzyła uśmiechem pełnym ciepła.<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dzień dobry, Andromedo, wybacz, że tak bez zapowiedzi. – Harry
uśmiechnął się do kobiety, która mijając go odgarnęła mu ciemne pukle z czoła.
Stanęła przed nimi, wbijając wzrok w zażenowanego Dracona.<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Wiesz kim jestem?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Siostrą matki – powiedział po chwili, mierząc ją ciekawie wzrokiem. –
Andromedą Black.<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Tonks od wielu już lat, ale tak. Jestem twoją ciotką – przytaknęła,
wyciągając powoli rękę i niepewnie muskając palcami jego podbródek. – Jesteś tak podobny do Narcyzy. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ja… - Hermiona przyglądała się jak zamyka buzię, zaciskając pięści i
bierze głęboki wdech. – Ja… przepraszam. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Och, słodki siostrzeńcu, to nie twoja wina – szepnęła Andromeda robiąc
kolejny krok i zaciskając wokół niego ramiona. Gryfonka cofnęła się, odwracając spojrzenie,
bo nie chciała popsuć tej wzruszającej chwili. Zamiast tego usiadła na wolnym
miejscu, dziękując Remusowi, który przyniósł im ciepłego naparu ziołowego. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: 12pt;">- Jest taki mały. – Harry uśmiechnął się, ale spoważniał po chwili, gdy
Nimfadora podniosła się i pochyliła ku niemu. Jego oczy się powiększyły, a usta
rozciągnęły w niepewnym oraz szczerym uśmiechu. Z delikatną pomocą Tonks, wziął zawiniątko w ramiona, a
Hermiona nie mogła przestać patrzeć, na jego </span>pojaśniałą<span style="font-size: 12pt;"> twarz oraz oczy… oczy,
w których pierwszy raz od dłuższego czasu, pojawiły się spokój oraz czułość.
Zielone tęczówki zalśniły, gdy Teddy wyciągnął maleńką piąstkę i nią pomachał,
gaworząc cicho. <o:p></o:p></span></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Zostaniesz jego ojcem chrzestnym, Harry?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ja... Remusie, ale... – Wybraniec obrócił się, spoglądając na nią z
zaskoczeniem jakby oczekiwał jej pozwolenia. Uniosła kąciki ust, przytakując, a
on zaczął się śmiać wesoło. – Och, oczywiście, że zostanę. Będę najlepszym
ojcem chrzestnym w historii i… obiecuję. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pamiętaj tylko, że nauki latania nie zaczynamy wcześniej, niż po
piątych urodzinach! – Nimfadora poczochrała Złotego Chłopca po czuprynie, a
kolor jej włosów przybrał tysiące różnych barw jednocześnie. – Cieszę się, że
cię widzę w jednym kawałku, dzieciaku. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ty też nie wyglądasz jak mamuśka z gazety i kura domowa, Nimf. –
prychnął Harry, a młoda kobieta przewróciła oczami, witając ją oraz Rona i stając przed wciąż
rozmawiającym z jej matką blondynem. – Cześć, kuzynie. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Witaj, kuzynko – odpowiedział równie sarkastycznym tonem, ale Hermiona
widziała ten błysk szczęścia w jego oczach, gdy spotkał członków rodziny. – Z
opowieści spodziewałem się... psychicznie niedorozwiniętej dziewuchy. Ale nie
wyglądasz tak źle jak mówił ojciec. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ja spodziewałam się zadufanego w sobie kretyna. – Zmrużyła powieki,
ignorując prychnięcie matki, na temat dobrego wychowania. – Ale jednak nie
jesteś tak głupi i zły, jak mówili. Przypominasz raczej… słodką fretkę. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Potter! – warknął Draco, który jak zawsze podejrzewał, że to
ciemnowłosy rozpowiedział już wszystkim swoim znajomym o incydencie z
czwartego roku. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Pudło, to Moody mi to opowiedział! – Nimfadora obejrzała się za siebie,
gdy Remus objął ją w pasie. – To jedyna rzecz, którą wspominał z uśmiechem po
tym incydencie z Bartym. Oczywiście, nigdy nie przyzna, że spodobała mu się
robota tego wariata, ale ta jedna mała chwila... <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jesteś niepoważna, Doro, dobrze wiesz jak niebezpieczny to był okres...
– Andromeda pokręciła głową, ale nie przestawała się uśmiechać. – Usiądźcie i
odpocznijcie, a ja jeśli pozwolicie pójdę odpocząć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dobrze się czujesz, mamo? – Nimfadora od razu wyprostowała się,
przyglądając rodzicielce, która przytaknęła, a później zostawiła ich samych.
Hermiona przesunęła wzrok na przyjaciela, który usiadł obok niej, układając
małego Lupina na kolanach i przyglądając mu się z uwagą. Sama przysunęła się,
by lepiej zobaczyć maleństwo, a w chwili gdy ciemne, zagubione jeszcze oczka
skupiły się na niej... przepadła. Loczki na okrągłej buźce zmieniły się z
błękitnych na jej brązowe, a po chwili na czarne. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Jest piękny – wyszeptała, sztywniejąc, gdy Remus kucnął przed nią,
wyciągając ręce po synka i chcąc przekazać go jej. – Nie, nie... to nie jest...
dobry pomysł. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Spokojnie Hermiono, Teddy nie gryzie. – Lupin starał się ją rozluźnić,
ale ona wciąż ze strachem, wpatrywała się w jego poczynienia. – Ufamy ci
Hermiono, spokojnie. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ale... – Nie była pewna, czy na pewno wiedzą co robią. Niedawno prawie
zginęła, ziemia ją przysypała, a z jej dłoni wciąż wymykały się przedmioty.
Bała się, że gdy weźmie chłopca na ręce, nie będzie mogła go utrzymać i zrobi
mu krzywdę. Wzięła głęboki wdech, gdy nagle Ron, Harry i Nimfadora zaczęli ją
namawiać, by wzięła dziecko na ręce. Nie powinna. Była niemalże martwa, a teraz
ma brać cud stworzenia i życia na kolana? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- W razie czego, Granger, unieszkodliwię cię. – Uniosła wzrok na Malfoya,
który wepchnął się na miejsce między nią, a Harrym. Stykali się udami, kolanami
oraz ramionami, ale zamiast zażenowania, poczuła się spokojniej. – Weźmiemy go
razem, dobrze?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dobrze. – Skinęła głową, wpatrując się w blondyna, który odebrał
właśnie od Remusa chłopczyka. Nie powstrzymała uśmiechu, gdy ciemne włoski
zmieniły się w jasne, jak Malfoya, a Teddy uśmiechnął się. Draco
przysunął się do niej jeszcze bardziej, czekając aż ułoży ramiona w kołyskę, a
później delikatnie ułożył maluszka na ich ramionach. Nie zauważyła nawet, kiedy
tak naprawdę zabrał swoje ręce, zbyt skupiona na niewielkim ciężarze
spoczywającym w jej ramionach. Czuła słodki zapach mydła dla dzieci i posypki, a ciepłe, małe palce pociągnęły ją za pukiel włosów. Nagle oczy chłopca
przybrały jej brązowy odcień, ale włosy pozostały jasne. <o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Teddy? Od Edwarda? – Draco wyciągnął rękę uwalniając z małej pięści,
pukiel jej włosów <br />
i zakładając go jej za ucho. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Po moim tacie – przytaknęła Nimfadora, siadając na kolanach męża,
który spoczął przed kominkiem na fotelu. – Zginął kilka tygodni temu. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Przykro mi… – Harry posłał im rozżalone spojrzenie, ale Dora jedynie
się skrzywiła. Hermiona wróciła spojrzeniem do dziecka, uśmiechając się
szczerze, pierwszy raz od dawien dawna. Teddy zacmokał, gdy Ron przycupnął obok
nich, a jego loczki znów zaczęły przybierać różne kolory. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Witamy na świecie, Teddy – wymamrotała, przesuwając palcami po jego
policzku. – Mogłeś się tak nie spieszyć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Uwielbiam to zdjęcie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Przysunęła się do przyjaciela,
który jednym machnięciem ręki, przywołał z regały ramkę ze zdjęciem. Nachyliła
się, opierając podbródek o jego ramię i uśmiechając. Wiedziała, że ta rozmowa,
tak naprawdę miała inny cel. Wcześniej, gdy nie była jeszcze przekreślona z
listy normalnych i zrównoważonych aurorów, uczęszczała na cotygodniową sesję
terapeutyczną z wybranym przez Szefa psychologiem. Później szukali dla niej specjalistów, ale
przestała chodzić do nich po dwóch spotkaniach. </span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nie była wariatką.</span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Chyba. <o:p></o:p></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ja też – przytaknęła, odbierając
z jego ręki fotografię, zniszczoną już na krawędziach. Mimo, że zdjęcie miało
dopiero sześć lat, zdawało się być bardziej wiekowe. Pobrudzone na rogu plamą
kawy oraz czarnego atramentu. Wiele razy zgięte w pół, pomarszczone.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nie lubiła rozmawiać z terapeutami. Czuła się
wtedy, wciąż analizowana, a nawet przygryzienie wargi, oznaczało jej
niestabilność emocjonalną. Widziała ich uważne spojrzenia, gdy śledzili
najmniejszy ruch. Niemalże słyszała ich myśli, gdzie komentowali, jak wiele
musiała przejść. Ile wycierpiała. Jak bardzo, odbiło się to, na jej psychice. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Z Theodorem było inaczej. Nott
zaczynał pogawędkę, ale dawał jej wybór. Chcesz mi o czymś powiedzieć? To mów.
Słucham. Nie oceniam. Rozumiem, a przynajmniej staram się zrozumieć. To
widziała, w jego ciepłych oczach, które błyszczały za każdym razem, gdy się
uśmiechała. Jej przyjaciel pozwalał jej mówić, ale i milczeć. Czekał, aż
znajdywała odpowiednie słowa, by opowiedzieć mu rzeczy, które zaważyły nad jej życiem. Które śniły się jej
po nocach, które przeżywała w koszmarach. Nie czuła presji. Tak naprawdę, potrzebowała tych rozmów. Wtedy
wiedziała, że nie pogrąży się desperacko w tamtych chwilach, bo ktoś będzie z
nią. Mogła uporządkować wspomnienia, uczucia. <o:p></o:p></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- To był jeden z tych lepszych dni.
– odezwała się po dłuższej chwili, nie odrywając wzroku od zdjęcia. Widniał na
nim mały Teddy, który klaskał oraz śmiał się rozkosznie. Siedział w ramionach Harry’go, a obok
Wybrańca stała ona i Ron. Machali wesoło do aparatu, a ich oczy jaśniały.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><i>- Teddy,
popatrz na mamusię! – Nimfadora przemieniła swój nos w trąbę, by przyciągnąć
uwagę synka, ale ten wciąż wiercił się niecierpliwie w objęciach Harry’ego.
Tonks skrzywiła się, bo nikt nie mógł teraz przykuć zainteresowania chłopczyka,
który zafascynowany zielonookim, chciał na niego popatrzeć. <o:p></o:p></i></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dora, bo pomyślę, że nie umiesz dogadać się z synem – parsknął Remus,
który właśnie wszedł do pokoju z tacą ciastek. – Ted, słuchaj mamusi. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- A tobie to tak świetnie wychodzi, skarbie – mruknęła Tonks,
opuszczając ręce, w których trzymała aparat i przyglądając się swojej
latorośli, która w końcu mogła złapać Harry’ego za nos. Hermiona uśmiechnęła
się szeroko, na widok nagle czarnych włosków chłopczyka i jaskrawo zielonych oczu. Malec często upodabniał się do swojego ojca
chrzestnego, co za pierwszym razem wywołało nagły szok i płacz Remusa. Patrzyli
na niego zaskoczeni, a ślad radości, która nimi zawładnęła na widok dziecka
zniknęła. Lupin wyszedł odrętwiały ze łzami spływającymi po bladych policzkach.
Dopiero po chwili coś ją tknęło, a serce skurczyło. </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Remus przecież widział kiedyś małego Harry’ego. Trzymał go pewnie wiele razy na
kolanach </span></i><i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">i bawił się z nim, a obok niego siedział
James, a niedaleko Lily. Wywołali dużo przykrych wspomnień.</span></i><br />
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Muszę mieć takie zdjęcie – stwierdził Remus, stając za żoną i
uśmiechając tym razem szeroko, gdy jego synek upodobnił się do Wybrańca. –
Teddy, popatrz tutaj. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Czy wy wciąż próbujecie zrobić jedno i to samo zdjęcie? – Tym razem na
progu stanął Draco, który powoli i ostrożnie kroczył w kierunku stolika, z
małym tortem na talerzu.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Poczekaj, pomogę ci. – Nimfa rzuciła aparat mężowi, chcąc podejść do
kuzyna, który wyprostował się szybko.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Lepiej nie, bo... – Nie skończył, bo jak się zapewne spodziewał jego
urocza kuzynka poślizgnęła się na jednej z zabawek synka, a by utrzymać
równowagę złapała się krzesła. Pech chciał, że pociągając je w ten sposób,
potrąciła jasnowłosego, a ten sycząc z bólu pochylił się i… tort znalazł się na
jego policzku i czole. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ups? – Dora zamknęła buzię, mrugając, gdy blondyn podniósł się powoli,
obrzucając ją niechętnym spojrzeniem. Nim jednak zdążył powiedzieć uszczypliwy
komentarz, ciszę przerwał śmiech dziecka. Spojrzeli na Teddy’ego, który patrzył
na Malfoya, śmiejąc się coraz głośniej. Nie wytrzymali i dołączyli do malucha,
a Remus uniósł aparat i uwiecznił ten moment już na zawsze.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></i>
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> </span></i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Teddy był oczkiem w głowie
każdego z nas. I jest. – Wzruszyła ramionami, uśmiechając się z przekąsem. – Każde przenosiny chłopca i Tonks, były ściśle tajne, ale nie
mogli nigdzie zatrzymać się na dłużej. Pierwsze dwanaście miesięcy spędzali z
nim na, co dwu, bądź trzytygodniowych zmianach baz. Raz w Pestce, raz w
Dziupli. <o:p></o:p></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Byli zbyt cenni. – przytaknął,
spoglądając na Cerbera, który ułożył się u jego stóp. – To było wasze ostatnie
spotkanie przed…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Ich śmiercią? – dokończyła,
marszcząc czoło. – Nie. Spotkaliśmy się ostatni raz w Hogwarcie, a oni zginęli
w Bitwie o Hogwart. Nim Harry... się poświęcił. Myślę, że zrobił to między
innymi dla nich. Był taki dzielny. Remus był dla niego jak ojciec. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Dla ciebie po części też –
łagodnie dodał, ale ona i tak poczuła się, jakby dostała cios <br />
w brzuch. Tak. Ona też przywiązała się do Remusa. Szczególnie w okresie wojny,
gdzie nikt więcej nie dbał i nie troszczył się o nich tak, jak on. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Nie powinieneś wrócić do domu? –
Poderwała się, zrzucając koc i przykuwając uwagę obu psów. Theodore uniósł
brew, gdy bez słowa wzięła różdżkę, a potem przeszła schodami na piętro.
Zapaliła lampkę stojącą na etażerce, układając się wygodnie na swoim łóżku i nakrywając szczelnie kołdrą. Nie minęła minuta, gdy materac za nią ugiął się,
a silne ramiona, znów ją przygarnęły. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">- Poczekam, aż zaśniesz. –
wyszeptał jej do ucha, a ona nie mogła powstrzymać westchnienia ulgi. </span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Może tym
razem nie przyśnią się jej koszmary?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">A jednak, gdy tylko zamknęła oczy,
znów pogrążyła się w najmroczniejszych zakątkach umysłu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dzień dobry!<br />
<br />
Ostatni tydzień był niesamowicie burzliwy, a Lupi była w siódmym niebie, bo uwielbia pioruny i deszcz!<br />
<br />
Kolejny rozdział, kolejne retrospekcje, a kolejne pomysły już w mojej głowie.<br />
<br />
Oby pogoda się polepszyła, a słonko uraczyło nas sobą na niebie!<br />
<br />
<br />
Ściskam i pozdrawiam,<br />
Lupi♥<br />
<br />
PS. Jakby ktoś przeoczył to na DJNZ niespodzianka czeka ;)</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Betowały Kitty i Rogacz - bardzo dziękuję!</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-2532141090220135012017-06-26T17:35:00.001+02:002017-06-26T17:35:24.864+02:00Informacja #1Cześć!<br />
<br />
Taki mały news, że na DJNZ coś się pojawiło! ^^<br />
<br />
A następny rozdział pod koniec tygodnia!<br />
<br />
XOXO,<br />
Lupi♥lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-23919696671974264742017-05-25T14:05:00.001+02:002017-05-25T14:10:00.460+02:0003. Everything flows, nothing stands still. <div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyMH5lKP8lrLPrHKyHbKJ0rpqq9zhEt_gRyVnqy6GHgcuyEky_MnbAdU35gc5sUKuYZvI8_Almi3jCk7IR3ZF2Ti1OIV2sGo9PD_9wiIUJ2HjTeuj9uzHJ7aInBLNizvAwov0-ToX8zFQ/s1600/PicMonkey+Collage2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyMH5lKP8lrLPrHKyHbKJ0rpqq9zhEt_gRyVnqy6GHgcuyEky_MnbAdU35gc5sUKuYZvI8_Almi3jCk7IR3ZF2Ti1OIV2sGo9PD_9wiIUJ2HjTeuj9uzHJ7aInBLNizvAwov0-ToX8zFQ/s400/PicMonkey+Collage2.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
- Może jednak przeprowadzka nie
jest wcale takim złym pomysłem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Draco uniósł wzrok znad karty dań,
którą właśnie przeglądał. Zerknął na swojego towarzysza, który patrzył na niego
ze smutkiem. Daniel Sharman, był jednym z nielicznych przyjaciół jakich
pozyskał <br />
w Nowym Yorku. Mężczyzna zdobył jego sympatię swoim ciętym językiem oraz lekkim
podejściem do życia. Mimo gorącego temperamentu, był naprawdę świetnym
przyjacielem, który nie opuścił jego boku w kryzysowych sytuacjach. Teraz
mężczyzna poprawił kasztanowe włosy, a brązowe oczy błysnęły z namysłem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Możecie do tego czasu
zamieszkać u mnie, chociaż jestem pewien, że wybrałbyś, któryś z hoteli –
parsknął z rozbawieniem, poprawiając mankiety marynarki. – Wiesz, że ci pomogę.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Wiem, że masz chrapkę na nasze
mieszkanie – mruknął kpiąco, sprawiając, że Daniel jedynie zmrużył z irytacją
powieki. – Nie wiem, czy chcę się wyprowadzać. Astoria i ja... daliśmy wszystko <br />
z siebie na tamten dom i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- I cię zostawiła – dokończył
zimno tutejszy celebryta, machając ręką na kelnera, by zamówić dla obu ich
ulubione dania oraz wytworne wino. – Darren, ona nie wróci. Pomyśl co musi czuć
Pius. Słyszałeś na pewno o <u>nich</u>? Prawda? To dziecko jest przerażone, mimo tego
słodkiego uśmiechu. Mimo tych trzech lat. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Naoglądał się horrorów, to się
boi – westchnął Draco, odruchowo zerkając na ekskluzywny zegarek na
nadgarstku. Scorpius właśnie będzie kładł się spać, a on znów nie przeczyta mu
bajki na dobranoc. – Czy na pewno Pius ci w niczym nie przeszkodzi?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Jutro mam jedno spotkanie z
zarządem, ale to wieczorem. – Machnął ręką młody prezes znanej firmy
hotelarskiej. – Pius może zostać na cały dzień. Nie będziesz teraz dziecka
budził, a on i tak ma przecież własny pokój w moim domu, więc co ci szkodzi?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie lubi spać poza domem –
wyjaśnił, wzdrygając się na myśl o synku w mieszkaniu Daniela. Scorpius od
samobójstwa Astorii, rzadko kiedy przesypiał całą noc, bez przychodzenia do
niego. – Przepraszam na chwilę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Draco podniósł się, wyciągając
telefon i dając tym samym znać przyjacielowi, że musi zadzwonić do chłopca.
Przeszedł przez zapełnioną sławnymi ludźmi salę, kierując się do bogato
zdobionej łazienki. Wciągnął zapach róż, który kojarzył mu się jedynie z Pansy.
Odegnał wspomnienie przyjaciółki, w końcu należała do przeszłości. Odblokował ekran, zatrzymując dłużej wzrok na
zdjęciu Scorpiusa z watą cukrową, którą tak uwielbiał. Wstukał odpowiednie cyfry i przyłożył słuchawkę do ucha. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Halo? – Usłyszał głos niani
chłopca, która wprost uwielbiała, udawać francuski akcent.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć, Hannah, dasz mi Piusa? –
poprosił, opierając się biodrem o blat i spoglądając na swoje odbicie. –
Skarbie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć, tatusiu – przywitał go
słodki głos syna, a supeł jego brzuchu
się rozluźnił. – Jadłem na kolację ciastka, wiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- To cudownie, ale pamiętaj, żeby
umyć ząbki – przypomniał bezwiednie stałą mantrę, uśmiechając się na
prychnięcie synka. – Czy wszystko w porządku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak – odparł Scorpius,
widocznie zadowolony. – Daniel ma kota, pamiętasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- A ty pamiętaj, by go nie
zamęczyć. – Zaśmiał się, wyobrażając sobie syna, przyduszającego kotka. – Pan
Drops również oddycha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Dobrze, tatusiu, nie zamęczę
go – powtórzył powoli, smakując nowe słowo z entuzjazmem. – Czy my też kupimy
kotka? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Porozmawiamy o tym jutro, okej?
– Przesunął palcem po srebrnym kranie, naciskając go lekko. – Muszę kończyć,
kochanie, ale połóż się niedługo spać, dobra?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Rozważę to – obiecał dzieciak,
szepcząc dobranoc i rozłączając się. Draco wsunął telefon do kieszeni, oparł
się o blat i nachylił do lustra. Przyjrzał się swemu zmęczonemu odbiciu i nagle
wizja samotnego wieczoru wydawała się cudowna. Może sam na sam w ich koszmarnym
mieszkaniu mu pomoże?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzieciak żyje? – zapytał go z
uśmiechem Daniel, gdy wrócił na swoje miejsce. Talerz z pieczonym łososiem już
przed nim stał, a kieliszek napełniony był winem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Obawiam się, że to twój kociak
nie przeżyje – odparł z przekorą, unosząc kieliszek do ust, by upić łyk wina. Cierpki smak na języku oraz delikatny posmak owoców pozwolił mu na chwilę się rozluźnić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Mój kociak będzie się bawił
cudownie – powiedział mężczyzna, znacząco spoglądając na zarumienioną
kelnerkę, która ich obsługiwała i co chwila posyłała im rozmarzone spojrzenia. – Ann lubi
poznawać nowe miejsca, wiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Domyślam się po twoim
zadowolonym uśmieszku. – Wywrócił oczami, zazdroszcząc przyjacielowi takiego
podejścia do życia. W innej alternatywie, to on flirtowałby z kobietami,
goszcząc je u siebie na jedną noc i zapominając ich imiona po paru godzinach. –
Pamiętaj, że śpi u ciebie mój syn. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Pamiętaj, że mam na własność
swoje hotele – mruknął z kpiną Daniel, wsuwając do ust widelec. – <br />
A Ann na pewno będzie zadowolona z prezydenckiego apartamentu. Czy może lepiej
dla nowożeńców?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- To ty znasz się na kobietach –
zauważył znacząco Draco, unosząc rękę z obrączką. – Ja jestem tym pantoflarzem.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Nigdy nie byłeś pod obcasem
Katheriny. – Zaśmiał się Daniel, marszcząc po chwili brwi. – Czemu wciąż ją nosisz? Nie masz już żony. Od trzech lat, Darr.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- To, że Kathy nie żyje, niczego
nie zmienia – wyjaśnił z cierpliwością, zgrzytając zębami. – Nie pokocham teraz nikogo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Sęk w tym, że i Kathy nie
kochałeś – syknął jego przyjaciel, pochmurniejąc. – Sam wspominałeś, że
oddaliliście się od siebie po narodzeniu Piusa, pamiętasz? Zniknęła cała
namiętność oraz pasja między wami, którą tak się wyczuwało, gdy się poznaliśmy.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Kochałem ją. Wciąż ją kocham –
zaprzeczył Draco, odkładając sztućce na talerz i nachylając się do towarzysza.
– Wybacz, ale nie zrozumiesz. Chciałbym, byś kochał kogoś równie mocno, jak ja
kochałem ją. <o:p></o:p></div>
<div style="border-bottom: dotted windowtext 3.0pt; border: none; mso-element: para-border-div; padding: 0cm 0cm 1.0pt 0cm;">
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
- Czy
wciąż mówimy o Kathy? – parsknął Daniel, wzruszając ramionami. – W porządku,
Darrenie. Mam nadzieję, że pokocham kogoś tak mocno, jak ty.</div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Wróciłem! – krzyknął, zamykając
za sobą drzwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Witaj w domu, kochanie – zawołała ze śmiechem Astoria, wychodząc z kuchni
z psotnym uśmiechem. – Idź się przebrać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Coś nie pasuje? – Zmarszczył brwi, zerkając na garnitur, który
założył do pracy. Jego piękna żona położyła obie dłonie na biodrach,
przytakując cierpliwie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteś Darrenem, a ja chcę ciebie, Draco – wyjaśniła, znacząco
wskazując schody na piętro. – <br />
A potem...<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A potem, co? – Uniósł brwi, gdy znów błysnęły z radością jej oczy. –
Ast?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A potem mnie znajdź – szepnęła ich stały tekst, znikając po chwili w
jadalni. Draco posłusznie poszedł wziąć prysznic i założył ulubione lniane
spodnie oraz zwyczajną bluzkę z długimi rękawami, <br />
by zasłonić blady już tatuaż. Gdy znalazł się z powrotem w salonie, Astorii w
nim nie było. Zastał za to otwarte drzwi na balkon. Wyszedł na zewnątrz,
wdychając z ulgą świeże powietrze. <br /><br />
</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Na końcu, wśród doniczek z kwiatami, stał mały stolik, przykryty białym obrusem
z całą zastawą <br />
oraz zapalonym świecznikiem. Uśmiechnął się, na widok przygotowanego posiłku,
szukając wzrokiem swojej ukochanej. Astoria stała na samym końcu, plecami do
niego, wpatrując się w panoramę miasta. Kolejny raz, zachwycił go widok Nowego
Yorku oraz Manhattan. Cena apartamentu, jednak była tego warta. Objął Astorię w
pasie, kładąc brodę na jej wystającym ramieniu i przyciągnął ją do siebie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam cię – mruknął, muskając wargami jej szyję. – Znalazłem cię. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteś w końcu, Draco – westchnęła, uśmiechając się w ten uroczy
sposób, a oczy pojaśniały jej na jego widok. – Podoba ci się niespodzianka?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jak najbardziej – odparł, mierząc ją znaczącym spojrzeniem i
uśmiechając się, na widok białej, znacząco zbyt wiele odsłaniającej, sukienki.
– Bardzo mi się podoba. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To dobrze – skwitowała z zadowoleniem, pociągając go w stronę
stolika. – Otwórz szampana, proszę. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mamy dziś święto? – Uniósł brwi, posłusznie wyciągając z wiaderka z
lodem butelkę. </i><i>Astoria nałożyła na ich talerze grillowane warzywa, uśmiechając się do niego z
ciepłem. – Zapomniałem o czymś?</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, dziś możemy świętować jedynie nas – westchnęła, nachylając się,
by go pocałować. – Jesteś ty. Jestem ja. Możemy świętować, to dobry powód,
prawda?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Prawda – odparł z rozbawieniem, podskakując gdy korek wystrzelił z
butelki. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tym razem, jednak nikt mu nie
odpowiedział. Zamknął drzwi na wszystkie spusty oraz nałożył zaklęcia,
zrzucając w przedpokoju buty. Nienawidziła tego, ale teraz nie miało to
znaczenia. Chociaż wiedział dobrze, że jakaś jego głupia część liczyła na głośny protest dziewczyny, karcący
go, za takie zachowanie. Jednak już nigdy więcej tego nie zrobi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie pij whisky, Draco, po niej
śmierdzisz – wymamrotał kpiąco, kiedy naśladował jej głos, nalewając sobie
szklaneczkę alkoholu. Po krótkim namyśle, złapał całą butelkę i wziął z niej
kilka łyków. Skrzywił się, ale z zadowoleniem przeszedł na górne piętro, do ich
sypialni. Z nową energią, powyciągał wszystkie jej ubrania, rozrzucając po
pokoju i w przerwach biorąc kolejne łyki whisky. Dość szybko poczuł tą cudowną
lekkość, którą dawał alkohol. Koślawo przeszedł do łazienki, wyrzucając
wszystkie kosmetyki kobiety na podłogę. Z wściekłością rzucił fiolką ulubionych
perfum Astorii o ścianę i poczuł mdłości,
na ich intensywny zapach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Nienawidzę cię – wyjęczał,
wyciągając tym razem wszystkie kremy oraz balsamy oraz trafiając nimi do śmietnika.
Wracając do sypialni, przewrócił się na kolana, a po sekundzie kopnął, wciąż
leżąc, szafkę. Ramki ze zdjęciami pospadały na ziemię z trzaskiem, a koszmarny
los sprawił, że uśmiechnięta twarz Astorii, upadła przed nim. Uniósł ostrożnie
zbite zdjęcie, dotykając opuszkiem palca, radośnie śmiejącej się żony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Czemu to zrobiłaś? Czego ci
brakowało? – zapytał, wyciągając telefon i szukając w kontaktach „Katheriny”.
Przycisnął jej ikonkę, patrząc na uśmiech Astorii, pojawiający się na
wyświetlaczu. Przycisnął telefon do ucha, czekając, aż skończy się połączenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć, tu Kathy, niestety nie
mogę odebrać, ale jeśli jesteś kimś interesującym, to na pewno oddzwonię…
Darren, jeśli to ty, pamiętaj, by powiedzieć na koniec, że mnie kochasz! Ciao!
– głos Astorii umilkł, a Draco ponowił połączenie. Odsłuchał spokojnie nagranie
żony, raz jeszcze. Nie zauważył nawet, kiedy zaczął płakać, zwinięty w kłębek na podłodze, ze
zdjęciem dziewczyny przed sobą. Nie pamiętał, czy to telefon się rozładował,
czy to on w końcu zasnął, ale gdy nadeszła ciemność, wciąż mamrotał, to o co
prosiła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kocham cię. Kocham cię. Proszę, nie zostawiaj mnie. Kocham cię. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>///</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Draco z trudem otworzył powieki,
krzywiąc się, gdy jasne promienie słońca przedarły się przez firanki. Powoli
usiadł, krzywiąc się z niesmakiem, na widok własnych wymiocin na podłodze i
bluzce. Ściągnął z siebie koszulkę, odrzucając ją w stronę łazienki, i po
krótkim namyśle, sam też tam powędrował. Ominął z gracją porozbijane naczynia,
uciekając do kabiny prysznicowej. Zimny strumień wody uderzył go w twarz, cucąc
oraz orzeźwiając, a kolejna fala wymiocin zniknęła. Stał pod wodą przez
godzinę, opierając czoło o kafelki, a ramiona krzyżując nad głową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Jesteś suką, Toria – mruknął,
wychodząc z łazienki w samych dresach. Skrzywił się, na widok skutków
wczorajszego picia, żałując tym samym, że nie ma przy sobie różdżki. Zamiast
obrzydliwego wycierania nieczystości ścierką, wystarczyłoby jedno zaklęcie. Z
zaciśniętymi zębami, pozbył się za pomocą własnych rąk, szmatek oraz zmiotki, wszelkich śladów wczorajszej
utraty kontroli. To więcej się nie powtórzy, a na pewno nie przy Scorpiusie. Po
skończonej robocie wyszedł z sypialni, gdzie czuł na sobie irytujący, radosny
wzrok zmarłej żony. Trzasnął drzwiami, odruchowo krzywiąc się z powodu hałasu.
Przeszedł wbrew własnej woli, do ostatniego pomieszczenia na korytarzu, gdzie
kryła się pracownia Astorii. Na ścianach, jak i na podłodze, ułożyła tysiące
plakatów, szkiców oraz pomysłów, na stworzenie własnego domu mody. Uśmiechnął
się, na widok swojej własnej twarzy, wiszącej tuż nad jej biurkiem, gdzie
ubrała go w lniane spodnie oraz koszulkę. Przyniósł wielkie pudło i z nową
energią, zaczął wrzucać do niego wszystkie rysunki. <o:p></o:p></div>
<br /><div class="MsoNormal">
- Darren, wszystko tam u ciebie w
porządku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak – powiedział do słuchawki,
kopiąc stopą trzecie już, pudełko w stronę drzwi. Pozostało mu biurko oraz
kilka plakatów. – Rozładował mi się wcześniej telefon. Jak ma się Pius?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Pius, jak się masz? – krzyknął
gdzieś Daniel, by po chwili Draco mógł usłyszeć radosny okrzyk, że super. – Mówiłem.
Twoje dziecko jest ze mną bezpieczne. Jest już trzynasta, Darr, na pewno
wszystko okey?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Wczoraj trochę zabalowałem –
przyznał w końcu, otwierając jedną szufladę i wyciągając wolną ręką długopisy,
notatniki oraz kilka skrawków materiałów. Wrzucił je szybko do kosza, sięgając
do kolejnych szafeczek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli coś się będzie działo, to
wiesz gdzie mnie szukać – powiedział po chwili milczenia Daniel z powagą, która była do niego zupełnie niepodobna. Draco mruknął coś w
odpowiedzi, rzucając telefon na stojący w kącie fotel. Nie mógł uwierzyć, że
naprawdę to robi. Potrzebował trzech lat by wejść do tego pokoju. Trzech lat by w końcu pozbierać rzeczy Astorii i je
wyrzucić. Wszystkie ubrania, buty, torebki, kosmetyki i najdrobniejsze
akcesoria ukochanej, spakował wcześniej oraz oddał fundacji na rzecz biednych.
Pozostawił jedynie złotą obrączkę oraz kilka zdjęć. Resztę zebrał i upchał w schowku w najdalszym kącie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Doprawdy, nie mogłaś się
powstrzymać przed sekretami? – parsknął, gdy ostatnia szuflada biurka nie
chciała się otworzyć. Przeszukał pomieszczenie w poszukiwaniu kluczyka, który
jego piękna żona schowała w lampie. Z ciekawością otworzył szafkę licząc na…
sam nie był pewien co. Ale zamiast tego, znalazł kilka fotografii z ich ślubu,
które sprawiły, że ścisnął mu się żołądek. Na końcu, zawinięty w lnianą chustkę, leżał gruby zeszyt, podpisany zgrabnym pismem Astorii.
Otworzył ostrożnie pierwszą stronę, zamierając z zaskoczeniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
„<i>Najdroższy Draco, <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>jeśli to czytasz, to znaczy, że nie żyję. Albo w końcu dojrzałam do tego momentu, by wyznać Ci całą
prawdę. Nie jestem jednak w stanie uwierzyć w tą drugą opcję. Chyba nigdy nie
będę gotowa, by patrząc Ci w oczy, kochanie, powiedzieć to, co powinnam już
dawno temu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nigdy nie byłam tak niewinna, jak uważasz. Kiedy patrzysz na mnie,
czuję, że żyję. Twoje oczy kochają mnie. Kochały. Wiem, że coś pękło, w chwili
narodzin Scorpiusa. Wiem, że po części, mnie za to nienawidzisz. Ale kocham
Cię, Draco. Kocham Cię. I przepraszam. Przepraszam, za wszystko, czego się dowiesz czytając ten dziennik. Za każdą moją decyzję. Wszystkie kłamstwa. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Jeśli nie żyję, to znaczy, że nie masz zbyt wiele czasu. Zabierz ze
sobą Scorpiusa i uciekaj. Uciekaj, skarbie, bo może dziś, może za rok, a może za
kilka lat, przyjdą i po Ciebie. Przyjdą, by odebrać dług.<br />
</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> A wtedy nie będzie ratunku. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><u>Uciekaj</u>. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz,<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Twoja oddana oraz kochająca, <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Astoria</i>”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Draco wpatrywał się w pierwszą
kartkę, która była widocznie wklejona. Wiedział, że to był list od Astorii.
Może nawet jej ostanie słowa do niego. Przesunął palcem po wyschniętym
atramencie, zastanawiając się, czy wiedziała, ile czasu zajmie mu odnalezienie tego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dopiero po godzinie czytania
listu raz za razem, poczuł wściekłość. Skoro mogło im grozić jakiekolwiek
niebezpieczeństwo, Astoria powinna była mu powiedzieć. Przecież minęły trzy
lata od jej śmierci, a on dopiero teraz to odnalazł! A co, jeśli nigdy, nie
zwróciłby uwagi na ten dziennik? Zamknął z trzaskiem zeszyt, kładąc go na
biurku i biegnąc do swojego pokoju. Chwycił telefon, wykręcając numer,
podpisany jako „X”. Zgrzytnął zębami na dźwięk sekretarki, wbijając numer
jeszcze raz i podchodząc do okna. Przyglądał się spacerującym ludziom, szukając
jakichkolwiek podejrzanych typów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Halo? – odezwał się znużony głos, a w tle dobiegały go dźwięki z ulicy.<o:p></o:p></div>
<div style="border-bottom: solid windowtext 1.0pt; border: none; mso-border-bottom-alt: solid windowtext .75pt; mso-element: para-border-div; padding: 0cm 0cm 1.0pt 0cm;">
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
- To ja – mruknął, zamykając powieki i wciągając ze świstem powietrze. – Potrzebuję
pomocy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nigdy nie spodziewał się, że to
właśnie on, będzie mu pomagał. Po tylu latach kłótni, nienawiści i okropnych słów między nimi. Wciąż pamiętał ich pierwsze spotkanie. Wtedy
nawet nie zdawał sobie sprawy, że to on. Że to na tego roztrzepanego,
zagubionego chłopca czekał. A potem podróż do Hogwartu i spotkanie z Wybrańcem
odmieniło jego życie. Nie, nigdy nie założył, że Harry Potter odrzuci ofertę
jego przyjaźni. Od najmłodszych lat, wyobrażał sobie, jak pokazuje
przyjacielowi z blizną, magiczny świat od najlepszej strony. Widział, jak ich przyjaźń
kwitnie, staje się nieśmiertelna, a Harry zostaje jego bratem. Jednocześnie
rodzina będzie miała wyższy status, ale to on, Draco Malfoy, zyska najważniejszego przyjaciela na całe życie. Jaki los bywa
okrutny, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Tato? Czemu lecimy... tam? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Lecimy do wujka Harry’ego –
powiedział z entuzjazmem, spoglądając na synka, siedzącego obok. Mały nie
odrywał oczu od okna, gdzie mogli podziwiać błękitne niebo oraz białe jak puch
chmury. Scorpius przytaknął, zagryzając wargę i mocniej obejmując swojego
ulubionego misia. Wiedział, że zachwiał spokojnym życiem nie tylko swoim, ale
zdecydowanie i syna. Kiedy z dnia na dzień, oznajmił młodemu, że jadą na
wycieczkę, syn spojrzał na niego dużymi oczami. Nie mógł się jednak
powstrzymać, by nie wypełnić wszystkich poleceń Harry’ego. Spakował podręczne
rzeczy, a później, <br />
z już gotowymi paszportami, pojechali na
lotnisko. Tam, jak obiecał były gryfon, nie musieli czekać <br />
w kolejce, a bilety w pierwszej klasie czekały na nich w VIPowskim okienku.
Widział, po minie dziecka, że radość, póki co, zastępuje zdumienie, tak
pochopnym zachowaniem. A może Pius naprawdę jeszcze nie umiał dostrzec, jak
bardzo nietypowe to było?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Ale czemu? – Poprawił synkowi
poduszkę, uśmiechając się delikatnie, gdy odruchowo Scorpius splótł ich palce
razem. – Nigdy nigdzie nie lecieliśmy. Ani nie do wujka, ani nigdzie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, to prawda –
przyznał. To Harry zawsze do nich
przylatywał. Przynajmniej raz w miesiącu, gościli u siebie Pottera, który niby
służbowo dostawał zlecenia w USA. Draco wciąż zaskakiwała ich przyjaźń, która
łączyła ich już od wielu lat. Lubił sobie wyobrażać, że to by było typowe,
nawet w Hogwarcie, gdyby wtedy... nie był dupkiem, a Potter nie oczarowałby się
Weasley’em oraz jego słodką maską, najmłodszego dziecka dużej rodziny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- No, to? Czemu? – Zamrugał, znów
przypominając sobie, że tamte czasy już dawno minęły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Praca. – Machnął ręką,
zadowolony, że taka odpowiedź, chociaż na trochę usatysfakcjonuje syna.
Scorpius, oczywiście, przytaknął, znowu skupiając się na widokach za oknem.
Draco zerknął przelotnie na stewardessę, która wciąż na nich spoglądała od
kiedy tylko weszli na pokład. Starym zwyczajem, najpierw poczuł niepokój, ale
kiedy irytująco podobny do Daniela głos wyśmiał w jego głowie taką paranoję,
uniósł kąciki ust. Zapominał, że to bywało normą w szkole. Dziewczyny zwracały
na niego uwagę przez nazwisko, majątek, wygląd. Oczywistą przesadą było, że przespał się<br />z większością uczennic. Ale nie
prostował tego nigdy, bo i po co? To było niemalże dziewięć lat temu. Później
nadszedł koszmarny szósty rok i misja zlecona przez Voldemorta. Rzadko wracał
do tego horroru. Kiedy się wydało, że to nie on rzucił zaklęcie na dyrektora,
został ukarany. Torturowany. Skatowany. Jedynie dzięki przyjaźni Lucjusza i
Severusa, udało im się odegrać jego śmierć, a później nauczyciel wyciągnął go z
Malfoy Manor. Ocknął się w obcym sobie pokoju, z przykutymi do ściany
nadgarstkami i kostkami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To wróg! Śmierciożerca! Zdrajca!</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Daj spokój, nie wiedział w co się pakuje i… <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Oczywiście, że wiedział! <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie miał wyboru!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- MIAŁ. Miał cholerny wybór, Remusie. I wybrał. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Harry, a ty? Co powiesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zagłosujmy – zaproponował Wybraniec, sprawiając, że przeszły mu
ciarki po plecach. Czyżby mieli głosować nad tym, co z nim zrobią?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie. – Ten głos wciąż mu się z kimś kojarzył, ale nie potrafił
dopasować go do osoby.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie i..<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak. – Wstrzymał oddech, bo głos Granger poznałby wszędzie. Jeśli
byli tu Potter i Granger, <br />
to i Weasleya nie mogło zabraknąć. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ron! – Dziewczyna widocznie się zirytowała, a później rozległ się
głośny trzask. Skrzywił się, bo zdrętwiałe ręce w końcu dały o sobie znać. Uchylił powieki, gdy kroki rozległy się bliżej, a pod drzwiami coś
zaszurało. W końcu lekko się uchyliły, a do środka wsunęła się drobna osoba. Od
razu poznał tą Gryfonkę. Brązowe loki sterczały dookoła jej okrągłej buzi z
zarumienionymi policzkami, a brązowe oczy błyszczały w ciemnościach. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Och... nie wiedziałam, że już jesteś przytomny – szepnęła, kucając
obok niego i wyciągając z rękawa różdżkę. – Doprawdy, Malfoy, jak zawsze musisz
coś popsuć. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Najchętniej odpowiedziałby jej niemiłym komentarzem, ale... nie. Tak
naprawdę, było mu już wszystko obojętne. Nie miał ochoty nic mówić, co więcej,
nie mógł. Miał wysuszone gardło, opuchnięty język, a ustach czuł gorzki posmak.
Patrzył beznamiętnie, jak uwalnia jego nadgarstki oraz kostki, a później wyciąga z
niewielkiej torebki, kawałek materiału. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Poradziłaś sobie? – Drgnął zdumiony, gdy do jego celi wsunął się
Weasley. Ron obrzucił go kwaśnym spojrzeniem, kucając obok przyjaciółki i
poklepując ją po ramieniu. – Myślę, że nam się udało. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Byliśmy rewelacyjni. – Hermiona uśmiechnęła się lekko, unosząc brwi,
gdy z góry rozległ się głośny trzask. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie ma mowy! To śmierciożerca, mówiłem wam od początku! – Harry
Potter krzyczał, a kolejny trzask łamanego mebla ukazał jego prawdziwą
wściekłość .– Ale wy wiecie lepiej, tak? On zasłużył na wszystko, co najgorsze
i…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Harry!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam tego dość! <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Draco przesunął nieprzytomnie wzrok, z sufitu na jego dwójkę
towarzyszy, którzy siedzieli cicho. Widział mechaniczne ruchy dłoni rudego na
ramieniu przyjaciółki, gdy dodawał jej otuchy. W sumie nie zdumiał go widok
Wybrańca, który znikąd stanął w drzwiach. Już wiele razy podejrzewał, że jest
posiadaczem Peleryny Niewidki, ale jego zmęczony umysł, nie miał nawet sił, by
odczuć satysfakcje z tego odkrycia. Wiedział, że to koniec.
Po co innego, trójka jego znienawidzonych znajomych siedziałaby w jego celi,
tuż po głosowaniu nad jego losem, gdzie nikt się z nimi nie zgadzał? Chcieli
jego śmierci? Naprawdę, nie miał nic przeciwko. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Pamiętajcie, by się skupić na mnie, a nie na jakimś miejscu. – Harry
wyciągnął rękę, chwytając go ciepłą dłonią za nadgarstek i pociągając tak, że
prawie udało mu się usiąść. Jego drugą rękę chwyciła Granger, a krąg domknął
Weasley. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Słyszysz, Malfoy? Masz się skupić na Harrym – warknął do niego
Ronald, mrużąc powieki. Gdyby chociaż miał jak im pokazać, że z trudem
przyswaja ich słowa, to by mu się udało. Ale ani pogardy, ani kpiny nie miał
jak ukazać… Skrzywił się z bólu, gdy
uścisk Pottera się wzmocnił. Po raz pierwszy uniósł spojrzenie, krzyżując je z soczystymi zielonymi tęczówkami. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Rozumie – szepnął Harry, zaskakując go łagodnością w głosie. Nim
zdążył minimalnie skinąć głową, poczuł ostre szarpnięcie w żołądku, a świat
zawirował mu przed oczami. Stracił przytomność.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Może podać panu lub synkowi,
coś do picia? – uśmiechająca się stewardessa, przywróciła go z powrotem do świata żywych. Otworzył oczy, zerkając na Scorpiusa, który powoli
odpływał do krainy Morfeusza. Przed nimi jeszcze ponad sześć godzin lotu, potem
przesiadka w Warszawie, aż w końcu Londyn. Bez zastanowienia poprosił o whisky,
okrywając synka kocem oraz wygodniej się sadowiąc. Podziękował uprzejmie, gdy
szklaneczka z bursztynowym napojem pojawiła się na stoliczku. Nie mógł
powstrzymać kolejnej fali wspomnień, gdy posmakował delikatnie miodowego smaku
Balvenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Trzydziestego pierwszego grudnia, tysiąc dziewięćset
dziewięćdziesiątego siódmego roku, minęło równo osiemdziesiąt cztery dni, od
kiedy zabrali go z bazy Zakonu Feniksa. Dużo się w tym okresie zmieniło. Bardzo
dużo. Draco wciąż niechętnie przyznawał sam przed sobą, że ta trójka kretynów
uratowała mu życie. Z „chodzącą encyklopedią” Granger oraz jej niesamowitym
zasobem lekarstw, bandaży oraz eliksirów, znów mógł chodzić, poruszać się,
mówić. Dziewczyna długo go kurowała, zaszywała liczne rany oraz pozbywała się
pozostałości zadanych mu przez śmierciożerców. Czasem tracił przytomność w trakcie
tych bolesnych chwil oczyszczania ran oraz ich zszywania. Cóż, tak naprawdę wciąż
był nieprzytomny. Gdy ocknął się po teleportacji, znajdował się w namiocie w lesie, a cała trójka spała. No prawie, bo Potter siedział w kącie i na niego
spoglądał. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie byłem pewien, czy przeżyjesz – stwierdził wtedy cicho,
przechylając głowę oceniająco. – Wciąż wyglądasz, jakbyś wisiał nad grobem. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I tak się czuję – wychrypiał, starając się nie okazać zaskoczenia,
gdy gryfon przesiadł się na materac obok niego i podsunął mu szklankę z wodą do
ust. – Czemu?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czemu żyjesz? To zasługa Hermiony. Wyczerpała na ciebie prawie cały
zasób eliksirów – westchnął, pocierając czoło, a tym samym bliznę – Ale czemu
cię uratowaliśmy? Nie z dobrego serca, Malfoy. </i><i>Po prostu cię potrzebujemy… czy raczej informacji. A z tego, co powiedział
Snape, tam byś umarł.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Informacji? – Uniósł brwi, opierając się z powrotem o poduchy i
wskazując gryfonowi, że już nie chce pić. – Cóż, nie jestem zbyt przydatny w
tej kwestii. Nic mi nie mówili.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie takich, Malfoy. – Oczy Pottera zalśniły dziko, co wywołało u
niego ciarki. – Masz mnie uczyć Czarnej Magii. I wskazać błędy oraz luki w
naszych informacjach. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Był zaskoczony. Nie, on był w szoku. Złoty chłopiec Gryffindoru
niemalże nakazuje mu nauczać go Zakazanej Magii? Tego się nie spodziewał. Ale
się zgodził. Czy miał wybór? Mówili mu, że owszem, ma. Granger szczegółowo
objaśniła mu, że poda mu lek nasenny i obudzi się w wybranej przez nich małej
miejscowości mugolskiej, a tam jest zdany tylko na siebie. Widział w jej oczach nadzieję, że
na to przystanie. Widział, że patrząc na przyjaciela, zaciska usta z
niezadowoleniem. Obawiała się, że zawiedzie Harry’ego? Czy że stanie po stronie
Pottera? Nie był pewien. Ale widząc jej małą wiarę w niego, wolał pokazać, że
nie jest ostatnim śmieciem. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czy ty rozmyślasz? – Uniósł głowę, wyrzucając z myśli ich pierwsze
dni współpracy. Teraz było inaczej. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak, nawet mi się to zdarza – odpowiedział z ironią, nie
powstrzymując uśmiechu na lekki grymas na jej twarzy. Dziewczyna usiadła obok
niego na kamieniu, wsuwając dłonie do kieszeni i wzdychając cicho. – Gdzie
poszli?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Do tamtej piekarni – mruknęła niechętnie, a on z trudem powstrzymał
śmiech. Wiedział, jak bardzo denerwuje ją, że bywają zmuszeni do małych
kradzieży. Jednak czasem po długiej wędrówce nie starczało im prowiantu. Znowu
przeniósł wzrok na liczne lampki migoczące daleko przed nimi. Nie pamiętał jak nazywała się ta wioska, ale była ładna. Siedzieli teraz na
wzgórzu z milionem gwiazd pod sobą. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Chcesz? – Wyciągnął w jej stronę trzymaną między nogami butelkę
whisky, którą zabrali z innej wyprawy po zapasy, na które udał się z Ronem. Nie
zaskoczyło go, gdy chwyciła pewnie butelkę, biorąc dwa duże łyki na raz.
Przywykł już, że trójka gryfonów nie jest wzorem cnót, a przekleństwa oraz
sprośne żarty są i u nich codziennością. Nie wahał się odpowiadać przytykiem,
gdy się droczyli. Było to już normą. Wystarczyło im osiemdziesiąt cztery dni, by
przywykli do siebie. A nawet… nawiązali nić przyjaźni. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Szczęśliwego Nowego Roku, Draco – wyszeptała Hermiona, opierając
policzek na jego ramieniu <br />
i obserwując rozjaśniające niebo fajerwerki. Objął ją mocniej, samemu biorąc
kilka porządnych łyków trunku. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Szczęśliwego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nie mógł ukrywać nawet przed sobą,
że tęsknił za tymi miesiącami. Trudno mu było później nie odwracać się za
siebie, by spojrzeć, czy Hermiona idzie za nim albo nie szukać wzrokiem rudej
czupryny Weasley’a. Zapominał, że nie musi budzić się o trzeciej, by zmienić
wartę z Potterem. <br />
To była ich przeszłość. A jednak cieszył się w duchu, na ponowne spotkanie z
nimi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Z Zabinim, Parkinson, Nottem, Weasley'em oraz Granger.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p> Hej, hej!</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Ale się nam ładna pogoda w końcu zrobiła! Powiem Wam szczerze, że ta historia rozwija się w mojej głowie za każdym razem inaczej, coraz bardziej mrocznie i boleśniej dla bohaterów :) </o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Akcja niedługo powinna się szybciej rozwinąć, a retrospekcję będą się pojawiać jeszcze przez parę kolejnych rozdziałów, a później już rzadziej. </o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Lupi ostatnio się bawiła nowym programem na komputerze i stworzyła "zwiastun" opowiadania, który możecie obejrzeć w nowej zakładce. ;) </o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Pozdrawiam ciepło,</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Lupi♥</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-47598725192828942132017-05-01T22:44:00.001+02:002017-05-04T20:29:22.681+02:0002. To the stars through difficulties.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizwSfWY4y0arxsA2qs3Zy9dJ9IIG2N7tLYuc26ZKnRmSu_6iHsBAmqCXyKhVp1e01BLm384v98gHBVyPua2NnYVH_lmdCRYMJnw2ETvlX-1oFDd_wQGlq2aK8k2VgX6_PfYx3rmPOd2YE/s1600/PicMonkey+Collage.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="131" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizwSfWY4y0arxsA2qs3Zy9dJ9IIG2N7tLYuc26ZKnRmSu_6iHsBAmqCXyKhVp1e01BLm384v98gHBVyPua2NnYVH_lmdCRYMJnw2ETvlX-1oFDd_wQGlq2aK8k2VgX6_PfYx3rmPOd2YE/s400/PicMonkey+Collage.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
<b><i><br /></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<b><i><span style="font-size: 13.5pt;">„Czy jest coś gorszego niżeli
śmierć? Życie, jeśli pragniesz umrzeć.” </span><o:p></o:p></i></b><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Hermiona wpatrywała się w słowa<span class="apple-converted-space"><i> </i></span><i>Seneki</i>, powtarzając je
cicho. Czarny atrament rozmazał się, gdyż od dłuższego czasu, nie odwracała
wzroku od tych wyrazów. Oblizała spierzchnięte wargi, przesuwając palcem po
sentencji rzymskiego filozofa.
<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Jak dużo prawdy o niej samej ukryło się w
tej jednej myśli?<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Potrafiła od razu odpowiedzieć na to
pytanie w inny sposób. Czy jest coś gorszego niż śmierć? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Owszem. Spoglądanie w puste oczy rodziców,
których twarze zamarły na zawsze w wyrazie bólu oraz krzyku. Za każdym razem,
gdy nie uważała, pojawiał się obraz ciała matki, zwiniętej na podłodze. Krew
lśniła wokół niej, niczym groteskowe płatki róży. Włosy opadały na posiniaczone
ramiona, które wygięte były pod dziwnym kątem. Jednak kierowała głowę w
kierunku swojego męża. Ojciec... wyglądał jeszcze straszniej. Krew sączyła się
z wielu ran, palce skurczyły, a nadpalone opuszki u nogi wydawały okropny
zapach. Włosy pozlepiane były od czerwonej mazi. Widziała ich dosłownie przez
trzydzieści sekund. Pół minuty. Tyle wystarczyło, by zapamiętać szczegóły.
Później pochłonął ich ogień, a Harry wyciągnął ją z zawalającego się domu.
Trzydzieści sekund.<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Wszystko wydarzyło się sześć lat temu.
Voldemort nie żył już od roku. Chaos jednak nie opuszczał Anglii, przeciwnie,
jeszcze bardziej się wzmocnił. Aurorzy polowali na zbiegłych śmierciożerców, a
Harry towarzyszył im w espadach. Ron nie opuszczał Nory, spędzając czas ze
swoją rodziną, w okrutnych chwilach żałoby po stracie Freda. Ona sama powróciła
do Hogwartu, pragnąc dokończyć naukę. Nie był to może normalny rok
szkolny, często była wzywana do Ministerstwa, ale wierzyła, że Hogwart ją
uleczy. Status przyjaciółki Harry’ego Pottera okazał się bardziej zawikłany niż
się spodziewała. Kingsley zaprosił ją do Rady, która składała się z zaufanych
członków Zakonu oraz Rządu. Ich zadaniem było przeprowadzenie<span class="apple-converted-space"> </span><i>Novi</i>, znanej bardziej jako
Czystka. Wszyscy pracownicy przeszli szczegółowe prześwietlenie, zeznawali
przed Wizengamotem, a później dostawali przydział.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Novi</i><span class="apple-converted-space"> </span>miała wyłapać szpiegów pokonanego
Czarnoksiężnika i pozwolić Ministerstwu powrócić na drogę sprawiedliwości oraz
dobra. Kingsley dość szybko zdobył szacunek społeczeństwa, a czarodzieje coraz
chętniej współpracowali. Hermiona proszona była również, o stawianie się
na najważniejszych procesach, jednak nie musiała zeznawać. Była nietykalna, co
zauważyła po jakimś czasie. W Hogwarcie uczniowie patrzyli na nią z
ciekawością, szacunkiem oraz niepokojem. Nauczyciele starali się traktować ją
jak wcześniej, jednak nie upominali jej, gdy się zamyśliła, bądź nie uważała na
zajęciach. Przechodząc przez Pokątną, ludzie pozdrawiali ją, zdarzało się, że
wyciągali ręce chcąc dotknąć skrawka jej ubrania. Dzieci szły za nią, a stare
kobiety szeptały podziękowania.<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Nie rozumiała ich. Kim dla nich była?<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Hermiono, jesteś symbolem wolności. –
wyjaśnił Bill Weasley, gdy prowadził ją w stronę gmachu Ministerstwa. Zakon
Feniksa na życzenie, niemalże rozkaz, Harry’ego, miał zapewnić jej obstawę.
Potter obawiał się ataku ukrytych śmierciożerców, którzy wciąż wymykali się
władzy.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- To Harry jest Bohaterem. – zauważyła,
przystając, kiedy starszy mężczyzna stanął im na drodze. William trzymał cały
czas różdżkę w dłoni, a idąca za nimi dwójka aurorów, przysunęła się bliżej.
Nie tylko jej przyjaciel czekał na zemstę popleczników Riddle’a. Kingsley oraz
przewodniczący Wizengamotu, również starali się chronić Trio. Staruszek jednak,
nie rzucił się na nią, nie wyciągnął różdżki. Uchylił kapelusza, kłaniając się
jej i zerkając na nią zmęczonymi oczami.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;"> - Dziękuję. – wyszeptał, sprawiając,
że znów poczuła się nie na miejscu. Ludzie pragnęli spotkać Wybrańca, a że ten
był pod ścisłą ochroną, oddawali niemalże cześć im. To nie ona pokonała
człowieka, którego się tak lękali. To nie ona. Bill pociągnął ją dalej,
ignorując biegnące dzieci, które wykrzykiwały imię Wybrańca, jakby licząc, że
zaraz do niej dołączy.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Nie rozumiem. – powtórzyła, przyglądając
się grupom czarodziejów, którzy odbudowywali ulicę Pokątną. Pracowali w zgodzie,
ciężko, a jednak zacięcie. Chcieli przywrócić dawny urok pięknej uliczki.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Harry jest Bohaterem, fakt. – najstarszy
syn Weasley’ów wzruszył ramionami, rozglądając się wokół. – Jednak to ty,
stoisz po jego prawicy. To ty, ratowałaś mu życie. To ty, mu pomagałaś. Ludzie
szepczą, że jesteś jego aniołem stróżem. Nie wiedzą, jak wiele wycierpiałaś,
ale się domyślają. Widzą odwagę w twoich oczach. Odwagę oraz... przeszłość.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 13.5pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Każdy,
kto walczył zasłużył na wyróżnienie. – mruknęła, wchodząc do budki i wykręcając
numer. Przedstawiła się oraz podała cel wizyty – wezwanie przed sąd. Odebrała
przepustkę, przyglądając się, jak Bill powtarza te same czynności. Zjechali do
głównego holu, który zapełniony był czarodziejami.<span class="apple-converted-space"> </span></span></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">W centrum ogromnego pomieszczenia
pracowali znakomici artyści, a wspomnienie okropnego posągu „Magia to potęga”
powoli zanikało. Wraz z przyjaciółmi namawiała Radę, by powróciła Fontanna
Magicznego Braterstwa, ale ludzie pragnęli posągu Bohatera. Harry wykłócał się
o to przez wiele dni, nim w końcu wygrał z własnym pomysłem - rzeźbą ukazującą
grupę czarodziei oraz innych magicznych stworzeń, stojących ramię przy
ramieniu. Chcieli, by pamięć o ich walce, o śmierci młodych, jak i starszych,
czarodziejów, jak i chociażby elfów, nie odeszła w zapomnienie. Szczególnie
rzeźba skrzata domowego, była zrobiona na wzór znanego im Zgredka.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Jednak to przywódcy przechodzą do
historii. – Weasley skierował się do windy, rzucając nieprzyjemne spojrzenie
paru osobom, które niemalże stłoczyły się za nimi. – W końcu zrozumiesz,
Hermiono. Ty, Harry, Ron i Kingsley jesteście teraz znani, prawie tak jak
Dumbledore. Jesteście teraz ikonami, symbolami nowej przyszłości, którą
wywalczyliście.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Nie rozumiała. Sześć lat temu, tłumy
krzyczące jej imię, dzieci łapiące za ręce oraz kobiety żarliwie jej
dziękujące, ją dziwiły. Nazwisko pojawiało się w każdej gazecie, zdjęcia
ukazywały twarz uczennicy, którą kiedyś była. Powstawały artykuły, wychwalające
jej odwagę, lojalność oraz poświęcenie, wobec przyjaciela. Pojawiały się sondy
oraz spekulacje, z kim powinna się związać. Co będzie robić w przyszłości.
Widzieli w niej zastępcę Kingsleya. Była osiemnastoletnią dziewczyną, ale oni
tego nie dostrzegali. Nie zauważali, że nie ukończyła jeszcze szkoły. Liczyło
się, że była Hermioną Granger. Mimo licznych przepustek do Londynu, Hogwart jej
pomógł. Rozumiała niechęć Rona do powrotu. Zginął tu jego brat, widziałby
wszędzie jego cień, słyszał odległy śmiech oraz ostatni żywy obraz brata. Harry’ego
też pojmowała. Zginął tu jego opiekun, zginęło tu tysiące osób walczących za
swojego Wybrańca i wolność. Jednak zielonooki powracał, raz za razem, po każdej
misji zjawiał się na błoniach. Chciał ją zobaczyć, chciał zobaczyć Hogwart. Ale
do środka nie wchodził. To też rozumiała. Sama miała problem, gdy wysiadła z
pociągu. Pierwszy raz jechała sama. Jack Poddis – auror, wyznaczony do jej
ochrony – stał przed drzwiami, biorąc powierzone mu zadanie, za swój
najistotniejszy cel. Miała być bezpieczna. Inni uczniowie przechodzili przed
jej przedziałem, czasem zaglądali do środka, ale nie wchodzili. Ona sama,
również nie miała ochoty wychodzić i szukać towarzystwa. Przesiedziała całą
podróż sama, z otwartą książką na kolanach oraz paczką żelków. Wpatrywała się w
obraz za oknem, podziwiając widoki i zastanawiając się, co teraz robią inni.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Co robiliby martwi, gdyby ich uratowali…<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">-<span class="apple-converted-space"><i> </i></span><i>Pora
wysiąść, panienko. – auror zastukał w drzwi, gdy po paru minutach ani drgnęła,
pozwalając pociągowi opustoszeć. Podniosła się niemrawo, przyglądając się, jak
ściągnął jej kufer oraz przerzucił go sobie przez ramię. – Nie musisz tego
robić.<o:p></o:p></i><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Owszem, muszę. – westchnęła, poprawiając
założoną niedawno szatę i sięgając po torbę. Wysiedli z Hogwart Express,
przyglądając się, jak uczniowie zaczęli się grupować. Wysoki gajowy trzymał
wysoko latarnię, a jego głos przywodził wspomnienia, kiedy zwoływał
pierwszorocznych. Hagrid złapał jej spojrzenie, unosząc dłoń oraz salutując
lekko, co zwróciło mnóstwo spojrzeń w ich kierunku. </span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Nikt cię do tego nie zmusza. –
kontynuował Jack, mierząc uważnym spojrzeniem otoczenie. – Wręcz namawiali
podobno, panienkę, by zmieniła panienka plany. Wspomnienia bywają bolesne.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Tak, bolesne. – przytaknęła, kierując
się w kierunku stojących powozów. Zatrzymała się przy przerażającym stworzeniu,
którego starał się opisać Harry. Testral. Wyciągnęła dłoń, pozwalając palcom
pogładzić zapadnięty pysk stworzenia o bezdennych oczach. – Jednak czasem
zostają tylko one.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Mogę spytać czemu, panienka, zdecydowała
się wrócić? – Jack wrzucił jej kufer do pojazdu, opierając się o drzwiczki i
przyglądając jak rozgląda się wokół. – Nikt się chyba tego nie spodziewał…</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Hogwart zawsze będzie naszym domem. –
wyszeptała, wchodząc do powozu i siadając na twardej ławie. Zerknęła za siebie,
na tlące się daleko światła zamku, który oczekiwał na swoich uczniów. – Chcę
znów przejść korytarzami, Jack. Poczuć tę magię... magię domu.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Hogwart po odbudowie i remoncie, wciąż
wyglądał jak ich szkoła. Widoczna jednak była niewielka różnica.
Pierwszoroczniacy pochłaniali widoki głodnymi spojrzeniami. Kolejny chaos
zapanował, kiedy wysiadali z powozów bądź łódek i szli w kierunku bramy.
Oczekiwał ich tam profesor Flictwick, pilnując porządku oraz witając się z
paroma osobami. Hermiona zignorowała nauczyciela, wiedząc że jego uważny wzrok,
spoczął na niej ze współczuciem. Nie chciała litości.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Hogwart był. Był i jest. Drzwi otworzyły
się, a tam przywitała ich profesor Sinistra – nauczycielka Astronomii –
czekająca na pierwszorocznych. Starsi uczniowie skierowali się do Wielkiej
Sali, rozglądając wokół i wchłaniając aurę zamku. Hermiona stanęła przed
schodami, prowadzącymi do ogromnych drzwi, drżąc na wspomnienie leżących na
stopniach ciał. Nagle pomysł powrotu zdawał jej się być bezmyślny. Jak mogła
oczekiwać od siebie twardości oraz nonszalancji, kiedy stanie przed zamkiem?
Przecież też tu była, kiedy krew plamiła błonia, krzyki odbijały się echem od
korytarzy, a bezwładne ciała opadały na ziemię. Pamiętała zapach dymu, smak
krwi i lodowatą dłoń chłopca, któremu zamknęła powieki. Zrobiła krok do tyłu,
przeklinając w myślach własną, głupią brawurę i fakt, że poprosiła Jacka by
poszedł z kadrą, a nie z nią. Teraz chciała zawrócić. I już nie wracać.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Nie wiedziałem, że wracasz.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Drgnęła, unosząc wzrok znad czubków
własnych butów i przenosząc go na ciemne trampki, które przystanęły przy niej.
Przyjrzała się obojętnie chłopakowi, który przystanął obok. Czarną szatę
założoną miał niedbale, co było zupełnym przeciwieństwem jej, na której nie
było najmniejszego zagniecenia. Niespodziewany intruz był o głowę wyższy, ale
szczupły oraz smukły. Blade dłonie wsunął nonszalancko w kieszenie, a butami
kopał grunt. Czarne, jak krucze skrzydła włosy, opadały na bladą twarz. Miał
ostro zarysowaną szczękę, z lekko wystającymi kośćmi policzkowymi. Pełne wargi
zaciśnięte były w wąską linię, a prosty nos wydawał się wyrzeźbiony. Głęboko
osadzone oczy, wpatrywały się w zamkowe wieże, a długie rzęsy rzucały cienie na
policzki.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Ja chyba też nie. – mruknęła, szukając w
pamięci imienia ucznia, który należał do Slytherinu, o czym świadczył wyszyty
na szacie wąż. – Do tego momentu, nie wiedziałam co robię.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Intuicja jest dobrym zmysłem. – odezwał
się po dłuższej chwili, odrywając wzrok od jaśniejących gwiazd i kierując
czarne tęczówki na nią. Mierzyli się spojrzeniami, a Hermiona poczuła jak jej
serce zaczęło zwalniać. Zerknęła na szkołę, zastanawiając się mimochodem,
co ją jeszcze zaskoczy.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- To dziwne. – szepnęła, machając ręką
wokół, jakby odganiając na nowo nachodzące ją wspomnienia. – Wrócić tu. Po tak
krótkim czasie, ale po tylu... wydarzeniach. Hogwart niby jest ten sam, ale też…</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Inny. – przytaknął, marszcząc brwi. –
Krew wsiąknęła w mury. Po co wróciłaś?</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Wszyscy o to pytają, a ja sama nie umiem
odpowiedzieć. – westchnęła ciężko, słysząc pierwsze głosy nadchodzących
pierwszoroczniaków. – Żeby zdać egzaminy.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Odpowiedź Granger Wiem-To-Wszystko. –
prychnął, przysuwając się do niej i z ciekawością badając jej twarz. – A co ma
do powiedzenia Hermiona? Hermiona Granger?</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Theodore Nott. Odnalazła w końcu w pamięci
szczupłego kolegę Malfoya, który zwykle intrygował ją swoją inteligencją oraz
tajemniczością. Rzadko się odzywał, zwykle zajmując miejsca na końcu, jednak
jego stopnie były ponad Zadowalające. Trzymał się cieni, a nawet pieprzony
Draco Malfoy do niczego go nie zmuszał. Theodore był... samotnikiem. Dzikim
chłopcem, o czarnych oczach oraz nieprzeniknionej aurze.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Właśnie po nią wróciłam. – wzruszyła
ramionami, poprawiając odruchowo włosy. – Wróciłam po siebie.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Wróciła do Hogwartu z Theodorem Nottem u
boku. Rozdzielili się dopiero przy wejściu do Wielkiej Sali, gdzie on dołączył
do ślizgonów, a ona do własnego domu. Usiadła na stałym miejscu, witając się z
siedzącym obok Nevillem oraz przyglądając się ukradkiem innym znajomym.
Dean Thomas uśmiechnął się do niej, a zajmujący obok niego miejsce Seamus
jedynie skinął głową. Ginny nie odrywała spojrzenia od sztućców, a jej ręce
drżały delikatnie. Dziewczyna bardzo się zmieniła przez ostatni rok, a jej
zwykła pewność siebie zniknęła. Szata wisiała luźno na szczupłych ramionach, a
poobgryzane paznokcie świadczyły o nerwowości. Oczy były smutne, usta
zapomniały jak się wyginać w uśmiechu, a włosy zebrane w prostego warkocza
zdawały się być zaniedbane. Młoda Weasley straciła brata, co odbiło się na jej
wcześniejszym beztroskim podejściu do życia. Również ta przedwojenna niewinność
zniknęła, zastąpiona zgorzkniałym naburmuszeniem. Ginny odtrąciła znajomych,
odtrąciła również ją, pragnąc stoczyć samotną walkę z szarą rzeczywistością
żałoby. Większość uczniów, która powróciła, zmieniła się. Gryfoni wciąż
opłakiwali zmarłych, a ich sławna brawura zniknęła, przysłonięta żalem oraz
bólem. Krukoni, którzy walczyli zaciekle, również ponieśli straty. Jeszcze
bardziej ukrywali się za książkami, odpychając wspomnienia. Puchoni starali się
podnosić innych na duchu, a nieliczni płakali za bliskimi. Największa zmiana
zaszła jednak w ostatnim domu.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Slytherin.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Jak niecodziennym widokiem była
niepewność, malująca się na ich twarzach, smutek oraz gorzki wstyd. Ślizgoni
poruszali się w grupkach, nie pozwalając nikomu na samotne wędrówki, w obawieo
napad. Co się już zdarzyło, a Hermiona z szokiem słuchała opowieści Deana o
Krukonach, którzy doprowadzili czwarto roczniaka do wstrząsu mózgu. „Jego wujek
zabił mi matkę”, powiedział na swoją obronę lider grupki, bez cienia smutku, na
wieść o krytycznym stanie chłopca. Nie docierało do niego, że mały Ślizgon nie
miał z tym nic wspólnego. Był dzieckiem! Niewinnym chłopcem! </span></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;"><br />
Wtedy Hermiona to zauważyła. A raczej ich. Ślizgoni bali się powrotu, jednak
większość z nich, na nowo zawitała w Hogwarcie. To był też ich dom, ich
przeszłość oraz bezpieczna przystań. Jednak nienawiść innych uczniów, zdawała
się ich przytłaczać, a zemsty nie dosięgały jedynie starszych, ale również
młodszych.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Wiem, że dużo przeszłaś, Hermiono. Jeśli
potrzebujesz porozmawiać, to pamiętaj, że tu jestem. – dziewczyna czuła się
dziwnie siedząc w gabinecie Dumbledore’a, gdzie jego wszystkie magiczne skarby,
wciąż zagracały pokoik. Odczuła jednak szok oraz smutek, kiedy to nie mentor
Pottera na nią czekał, a profesor Transmutacji. Minerwa została dyrektorką
szkoły, jeszcze przed wakacjami, ale widocznie miała problem z uprzątnięciem
pokoju po Albusie. Nawet nie usiadła w starym fotelu dyrektora, przystając
jedynie przy biurku. Hermiona mimo chodem zastanawiała się, czy również
dokumenty na blacie były ostatnią pracą byłego dyrektora, a profesor miała
opory, by je dotknąć.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Każdy z nas dużo przeszedł, pani
profesor. – chrząknęła, przyglądając się wiszącym nad nimi obrazom. Dwa nowe
przyciągały spojrzenia, ale Albus Dumbledore, jak i Severus Snape, pogrążeni
byli we śnie. Nowe portrety potrzebowały więcej odpoczynku oraz czasu, by
powróciły do nich wspomnienia. Harry w ostatnim okresie bardzo dużo czytał na
ten temat, gdyż czekał z niecierpliwością, na pierwszą rozmowę z Dumbledorem.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Owszem, każdy z nas. – przyznała
kobieta, a poorana zmarszczkami twarz, poszarzała na przykre wspomnienia.
Szczupłe palce dyrektorki musnęły jedno z urządzeń zmarłego przyjaciela czarownicy.
– Wojna nie oszczędza nikogo. Widzisz, Hermiono, nie tylko Gryfoni ponieśli
starty…</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Wiem, pani profesor, zginęło również
wielu Puchonów i Krukonów. – przytaknęła, prostując się, pod uważnym
spojrzeniem ulubionej nauczycielki, która uniosła wymownie brwi. – Ślizgoni.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">W ten oto sposób, zaczęła przyglądać się
uważniej czwartemu z Domów. Zwróciła uwagę, jak nerwowo wzdrygali się na
większy hałas, jak uciekali spojrzeniami w dół. Młodsi nie rozumieli zupełnie
odrzucenia, a niemiłe komentarze nie znikały. Fala złości wśród uczniów rosła,
a prośby nauczycieli i surowe szlabany nie pomagały. Hermiona, chodź początkowo
ignorowała złe zachowania znajomych, poczuła, że jej zawiść odchodzi.
Wystarczył jeden spacer przed ciszą nocną, gdy zauważyła, jak trzech Puchonów
oraz jeden Gryfon, pastwią się nad małym chłopcem. Zatrzymała się zdziwiona,
obserwując jak strach maluje się na twarzy dziecka. Leżał skulony na podłodze,
a jego rzeczy rozrzucone były wokół.<span class="apple-converted-space"> </span>Ernie
Macmillan,<span class="apple-converted-space"> </span>Zachariasz Smith,<span class="apple-converted-space"> </span>Justin Finch-Fletchley oraz Joe
Reaid trzymali różdżki, żartując między sobą z małego Ślizgona.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Co wy robicie? – spytała chłodno,
podchodząc do nich powolnym krokiem. Chłopcy zerknęli na nią, nie przejmując
się zupełnie jej towarzystwem.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– To syn Jugsona. – splunął niemalże
Smith, marszcząc brwi. – Tego przeklętego sługusa<span class="apple-converted-space"> </span><br />
Sama-Wiesz-Kogo.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Masz na myśli Voldemorta? –
zaakcentowała ostatnie słowa, unosząc brwi i pierwszy raz zwracając na siebie
ich uwagę. Dopiero po chwili zdali sobie sprawę, że tą dziewczyną z półmroku,
jest ona. Zauważyła jak Joe opuszcza różdżkę, a Ernie traci zapał. – Wiesz,
nawet poznałam osobiście Jugsona. Niestety, nigdy nie odbyliśmy dłuższej
pogawędki. Co ma z tym wspólnego chłopiec?</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– To jego syn, a…</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Syn. – powtórzyła, machając ręką na
dalszą część wypowiedzi. – Dodajmy, że drugoroczniak. Co takiego uczyniło to
dziecko? Każesz go za czyny rodzica? Nie miał wyboru, jaka będzie jego rodzina.
Jakie decyzje podjął jego ojciec…</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;"> – Hermiono, posłuchaj. – Justin
wystąpił z szeregu, unosząc rękę z różdżką. Gryfonka instynktownie wyciągnęła
swoją własną różdżkę, stając pomiędzy nimi a dzieckiem. Widziała zdziwienie,
malujące się na ich twarzy oraz złość i zawód. Czemu nie widzieli własnego
absurdu? To tylko dziecko. Dwunastoletni chłopiec.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Nie, to wy posłuchajcie. – lodowatym
tonem sprzeciwiła się, unosząc lekko rękę w geście ostrzeżenia. – Nie jest
winny, zbrodni swego ojca. Jugson jest martwy. Widziałam jego ciało, a to co
teraz wyprawiacie… jest potworne. Walczyliście za wolność, a teraz bawicie się
w sędziów?</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;"> – Po prostu stąd odejdź. – poprosił
Ernie, unosząc w końcu głowę. Hermiona spojrzała w jego oczy, pełne zagubienia
oraz wstydu, ale z iskierkami determinacji. Od razu zrozumiała, że nie pojęli
jej słów. Przypomniała sobie wzrok dyrektorki i słowa, że Slytherin też cierpi.
Widziała właśnie na własne oczy, jak jej dobrzy znajomi, każą małe dzieci.
Katują. A ich jedyną winą było nazwisko.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Naprawdę jestem zmęczona. – mruknęła,
zastanawiając się, czy miała na myśli tą sytuację, czy też całokształt. Owszem,
walki ją wymęczyły, ale zasób zaklęć zwiększył się ogromnie, poprzez ostatnie
dwa lata. Wszyscy liczyli, że wszystko zakończy się w czasie ich siódmego roku.
Jednak Druga Bitwa<span class="apple-converted-space"> </span><br />
o Hogwart, odbyła się pół roku później, po ich licznych wędrówkach, z kryjówki
do kryjówki. Spędzili długie tygodnie, w ciasnych pokojach, z wieloma rannymi
czarodziejami. Dopiero po kolejnym roku od zniszczenia horkruksów – z wyjątkiem
Nagini – Harry stoczył walkę z Voldemortem. Dwa lata. Dwa lata spędziła w
ciągłym strachu, obserwując zmieniających się znajomych, martwych przyjaciół<span class="apple-converted-space"> </span><br />
oraz słuchając poważnego głosu Kingsleya, o ich kolejnych poczynaniach.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Czy…</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Idźcie stąd. – syknęła, marszcząc brwi i
prostując się. Czwórka uczniów popatrzyła na siebie, a potem wyklinając ją pod
nosem, odeszła. Dopiero, gdy zniknęli za rogiem, odwróciła się w stronę
chłopca. Duże, zielone oczy, spoczęły na niej ze strachem oraz niepewnością.
Jasne loki sterczały na wszystkie strony, gdy uniósł głowę. Różowe wargi
drżały, ale dzielnie utrzymywał srogi wyraz twarzy. Kucnęła przed ślizgonem,
kładąc uspakajająco rękę na jego ramieniu i ściskając pocieszająco. Wciąż czuła
otumanienie na widok soczystych tęczówek. Przypominały aż za bardzo oczy
Harry’ego i pojawiła się w niej niechciana troska. – Już dobrze. Jak masz na
imię?</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Caleb. – szepnął, zaskakując ją, gdy
przysunął się bliżej i objął ją za szyję. – Dziękuję.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Caleb. Uśmiechnęła się, na wspomnienie
dzieciaka, który nie opuścił jej przez cały rok. Wszędzie się za nią szwendał,
nawet przesiadywał niezliczone godziny w bibliotece. W końcu, zaakceptowała
fakt, że zdobyła małego przyjaciela wśród Slytherinu. Zaczęła pomagać chłopcu w
nauce, ale również z chęcią prowadziła rozmowy na inne tematy. Caleb okazał się
mieć niebywały talent do eliksirów i z entuzjazmem podchodził do ich ważenia.
To chyba właśnie ta przyjaźń sprawiła, że zaczęła naprawdę rozumieć problem
Minerwy z uczniami. Młody Jugson przestał być zaczepiany, a wręcz obchodzono
się z nim, tak jak z innymi uczniami z pozostałych domów. Żaden uczeń nie mówił
nic niemiłego, a strach przed samotnymi wędrówkami u chłopca, zniknął.
Uśmiechali się do niego oraz witali z nim, zupełnie obcy mu ludzie. A to tylko
dzięki jej widocznej sympatii. Właśnie wtedy postanowiła, że ta wojna między
Domami musi zniknąć.<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Cześć. – powiedziała pogodnie, siadając
na trawie obok chłopaka. Z ciekawością zerknęła na jego szkicownik oraz
pojawiający się na nim obraz Zakazanego Lasu. – Nie wiedziałam, że masz taki
talent.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Dwa lata temu nie wiedziałaś nawet, jak
mam na imię. – zauważył z przekąsem, przyglądając jej się krytycznie. – Czemu
zaszczyciłaś mnie swoją osobą?</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Chyba znalazłam sposób, jak odnaleźć coś
z dawnej siebie. – powiedziała szczerze, zrzucając trampki z nóg oraz zsuwając
skarpetki. Trawa przyjemnie łaskotała ją w palce, kiedy położyła się wygodniej
obok Ślizgona. – Ty mi nie zdradziłeś powodu, dla którego wróciłeś.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Mój powód jest bardzo prosty. –
stwierdził, znów skupiając się na rysunku. – Mój dom jest pełen aurorów,
którzy z braku miejsca zaczęli tam przechowywać znalezione artefakty,
przygotowane do nowego spisu.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Jak to? – zamknęła powieki, wyciągając
głowę w stronę słońca. – Co robią aurorzy u ciebie?</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Udostępniłem im Silva Manor, moją
rodzinną posiadłość, którą odziedziczyłem jako głowa rodu. – uniósł rękę,
pokazując jej duży pierścień rodowy Nottów. Hermiona szukała w głowie
informacji o mniemanej śmierci ojca Theodore’a, ale nie przypominała sobie by
czytała artykuł o tym.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Co na to reszta twojej rodziny? –
zapytała z ciekawością, zastanawiając się, czemu inni nie zauważają, że i wśród
ślizgonów są sieroty wojny.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Nie ma reszty mojej rodziny, Hermiono.
Wszyscy są martwi. – szepnął, odwracając od niej czarne spojrzenie, pełne bólu
oraz smutku. W końcu sens powrotu stał się prosty. Theo nie chciał być samotny,
a właśnie takim by był w swojej posiadłości. Wyciągnęła odruchowo rękę,
oplatając swoje palce wokół jego. Ślizgon przyjrzał się jej z ciekawością, ale
przyjął uścisk, a kąciki jego ust wygięły się do góry.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">– Chcesz mi pomóc wrócić do normalności? –
spytała.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Chciał. I pomógł, a oboje zyskali w tym
czasie swoją szczerą przyjaźń. Theodore okazał się niesamowicie zajmującym
rozmówcą, o rozległej wiedzy, a jego poczucie humoru mimo, że dość złośliwe,
wywoływało u niej rzadki śmiech. Zapominała już, jak to jest być wesołym i
beztroskim, ale Nott z pomocą Neville’a, Luny oraz Caleba, byli cudownymi
przyjaciółmi. Ślizgon tłumaczył jej zawiłości, dotyczące wojny od strony
Slytherinu. Nie mieli wyboru. Albo jednak mieli, jednak wahanie oznaczało
śmierć. Dopiero później, po miesiącach służby u Czarnego Pana, rozumieli swój
błąd. Odczuwali ból, patrzyli na cierpienie bliskich, a w myślach błagali o
ratunek. Theo przedstawił jej paru przyjaciół z wężowego domu, a ona odpłaciła
się tym samym. Uczniowie przestali terroryzować Slytherin, a Hermiona
dostrzegła ulgę na twarzy dyrektorki. Ona sama przypominała sobie jak czerpać
radość z życia, a uśmiechający się do niej Harry, był słodkim przypomnieniem, o
wywalczonej wolności. Potter szybko nawiązał dobry kontakt z Nottem, a Ron mimo
początkowej niechęci, okazał się idealnym towarzyszem do oglądania Quiddicha
wraz z arystokratą. Wszystko szło ku dobrej drodze, a Kingsley powiadomił ją,
że odnaleźli jej rodzinę. Jednak okazało się, że się spóźnili. Dosłownie o parę
godzin, ale czasu już się cofnąć nie dało.<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Dom płonął, a ona nie mogła nic zrobić.
Zadrżała, opierając się całym ciężarem o trzymającego ją Pottera. Harry, w
ostatniej chwili, wyciągnął ją z zawalającego się domu, ale starała się do
końca mu wyrwać. Tam byli jej rodzice, jej kochani mama i tata. Ale zielonooki
okazał się silniejszy i trzymał ją jeszcze dłuższy czas, gdy krzycząc oraz
płacząc opadła na ziemię. Śmierciożercy odebrali jej kolejny raz, to co
kochała. Znaleźli rodziców Hermiony przed nią, urządzając niewinnym, dobrym
ludziom, horror.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Znajdę ich. – przyrzekł Harry, gdy
posadzili ją, w dobrze strzeżonym mieszkaniu Wybrańca. Harry kucał między jej
nogami, ściskając lodowate dłonie przyjaciółki. Ronald okrył ją kocem,
przytulając mocno, a Theodore wpatrywał się niemrawo w ścianę. Wiedział jakie
uczucia nią targały, bo sam przecież został sierotą.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Myślałam, że ich ochroniłam. – szepnęła
chrapliwie, opierając czoło o ramię rudzielca i mocniej ściskając zielonookiego
za palce. – Że są bezpieczni.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Znajdę ich, Hermiono, znajdę i zabiję. –
wszyscy zerknęli na Gryfona, który z determinacją pokręcił głową. Dziewczyna
widziała powagę w zielonych oczach, a groza na myśl o wściekłym przyjacielu,
zabijającym oprawców jej matki, ją zaskoczyła. Harry nabył hardości w czasie
wojny. Zbyt wiele śmierci oglądał, zbyt wiele osób zabił.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Ludzie nie widzieli, że mały chłopiec,
którym niegdyś był, dorósł. Dwa lata bezustannego strachu, ukrywania się oraz
walki, zmieniły ich wszystkich, a ona czuła, że to Harry stał się inny.
Niewinność jedenastoletniego malca, przekształciła się w gorycz oraz smutek, a
oczy zmieniły w bardziej stanowcze. Kiedy walczył, były obojętne, bił od nich
chłód i determinacja, a tajemnicze błyski dodawały mu drapieżności. Zaczął się
poruszać z jeszcze większą gracją, a ciało nabrało mięśni po wielu trudnych
wędrówkach. Kości policzkowe wyostrzyły się, a od jego osoby biła stanowczość
i… potęga. Wciąż pamiętała jego ostatnią walkę z Voldemortem. Na środku
Wielkiej Sali, skąpanych w promieniach słońca, stało dwóch najsłynniejszych
czarodziejów. Harry, ku jej zaskoczeniu uśmiechał się, gdy uskakiwał od zaklęć,
by po chwili rzucić własne. Nie potrafiła odwrócić wzroku od przyjaciela, który
wydawać by się mogło, bawił się ze swoim przeciwnikiem. W tym momencie mogła
dostrzec nawet podobieństwo do Bellatrix, która, tak jak młody Potter, również
cieszyła się z walki. Harry poruszał się płynnie, zbliżając oraz odskakując od
swojego wroga. To był ich taniec śmierci. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Lord Voldemort oraz Wybraniec. Tom Marvolo
Riddle i Harry James Potter.<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Harry…</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Dziewczyna obróciła się zdziwiona, gdy
stojący obok niej Ron zamarł. Spojrzała w tym samym kierunku, zaciskając
mocniej palce na różdżce. I oto stał tam. Jej najdroższy przyjaciel.
Najukochańszy brat. Żywy.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Niech nikt nie próbuje mi pomagać! –
głos Wybrańca poniósł się po Wielkiej Sali, sprawiając, że walczący zamarli na
chwilę. Hermiona westchnęła cicho, wiedząc, że te słowa były kierowane właśnie
do nich. Skinęła głową, obiecując w myślach, że zareaguje jedynie, gdy będzie
musiała. Oczywiście, Harry nie widział jej teraz wśród tych wszystkich ludzi.
Szturchnęła lekko Rona, przesuwając się bliżej kręgu, który wytyczył pole dla
Czarnego Pana oraz Złotego Chłopca. Śmierciożercy na nowo rozpoczęli atak, a uczniowie,
aurorzy oraz Zakonnicy wrócili do walki.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Expulso! – Gryfonka drgnęła, gdy Ron
pociągnął ją mocno w swoją stronę, szepcząc zaklęcie. Mierzący w jej stronę
Carrow, poleciał do tyłu, uderzając mocno głową o mur. Jego ciało zwiotczało, a
różdżka upadła na podłogę.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 13.5pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Mało
brakowało. – uśmiechnęła się, wywołując krzywy grymas, na twarzy piegowatego.<span class="apple-converted-space"> </span></span></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Weasley ponownie rzucił wokół nich tarczę,
ale po chwili wahania, ruszył w stronę walczącej siostry. Hermiona odprowadziła
go wzrokiem, upewniając się, że nikt nie zaatakuje go od tyłu. Sama wciąż
przepychała się między innymi, chcąc zobaczyć lepiej zielonookiego. Stanęła za
jednym z nielicznych filarów, który nie został uszkodzony, przyglądając się
bitwie. Wyłapała wzrokiem większość Weasleyów, jak i Kingsley’a oraz Lunę.
Drgnęła, przesuwając spojrzeniem, po licznych ciałach, leżących bez ruchu na
ziemi, młodszych jak i starszych, ubranych w szkolne szaty, jak i peleryny
śmierciożerców. Ile jeszcze zmarłych musiała oglądać? Walka w Dolinie Godryka,
walka w mugolskiej wiosce, a teraz Hogwart. Dwa lata pełne śmierci, bólu i
strachu. </span></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Czy ty mnie nie słuchasz?</span></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Odwróciła się w stronę przyjaciela, który
unosił obie brwi do góry, wciąż poruszając się płynnie, wokół obracającego się
Voldemorta. Chyba nikt nie nadawał się bardziej na przeciwnika Riddle’a, niż
Harry, który niemalże papugował jej karcący głos, kierując go do
najpotężniejszego czarnoksiężnika.</span></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Snape nigdy nie pokonał Dumbledore’a!
Razem tę śmierć zaplanowali!</span></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Plan dyrektora naprawdę był dobry.
Niestety, nie udało się dopiąć ostatnich nieścisłości, a oni mieli większy
problem. Potrzebowali czasu, by uwierzyć, że Severus był po ich stronie. Harry
spotkał go raz w domu Syriusza, gdzie wymknął się mimo zakazów Kingsleya.
Dziewczyna nie znała szczegółów z przebiegu spotkania, ale Potter wrócił z
zupełnie inną opinią o Mistrzu Eliksirów. Okazało się, że nie każdy
śmierciożerca, chciał być sługą Czarnego Pana. A na prośbę profesora, Harry
spotkał się z innym, młodszym – z Draco.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Avada Kadevra!</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Harry odbił zaklęcie, łapiąc jednocześnie
różdżkę, która wyleciała przeciwnikowi. Wężowata twarz Toma Riddle skurczyła
się z szoku, a ciało zwiotczało. Upadł na podłogę z łoskotem, wprawiając ludzi
w euforię, a śmierciożerców - w chaos. Większość z nich uciekła, inni się
poddali. Hermiona przyglądała się przyjacielowi, który wciąż ciężko oddychał,
nachylając się, nad martwym już czarnoksiężnikiem. Nikt nie miał odwagi podejść
do niego bliżej, ludzie wbijali w niego wzrok, ale nie zbliżali się do Wybrańca.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Czy to już koniec?</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Zerknęła przez ramię, na podchodzącego
chłopaka, którego dłonie drżały. Blade palce zaciskały się na różdżce, a
czerwona maź brudziła rękawy szaty. Jasne pasma włosów opadały na szczupłą,
zmęczoną twarz czarodzieja, a na policzkach osiadł kurz. Dopiero teraz zwróciła
uwagę, na trzy leżące niedaleko osoby w maskach śmierciożerców, które chciały
zapewne zakraść się do niej od tyłu. Skupiła znów wzrok na swoim obrońcy,
którego twarz oświetliły wpadające do sali promienie.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Nie, to dopiero początek. – uśmiechnęła
się, przeszukując tłum wzrokiem. Harry wciąż stał w środku kręgu, wciąż
samotnie, wciąż wpatrując się w martwego Toma. Ron stał przy swojej rodzinie,
obserwując ją oraz zielonookiego czujnie.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Zajmij się nim, Granger. – chłodna dłoń
opadła na jej ramię, lekko je ściskając – Idź po Bohatera.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- A tobą ma się kto zająć? – spytała
odruchowo, obracając się ostatni raz w stronę towarzysza.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
Szare tęczówki spoczęły na zbliżającej się do nich młodej dziewczynie, gdy
skinął potakująco głową. - W porządku. Nie zmarnuj szansy, którą dostałeś,
Malfoy.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">Odeszła szybkim krokiem, uśmiechając się
do mijanych osób. Ludzie odsuwali się, szepcząc do siebie, gdy przechodziła
obok. Pozwalali jej przełamać tłum, by dojść do samego środka, gdzie czekał na
nią chłopak. Zwolniła, przyglądając się przyjacielowi z uwagą oraz troską.
Zatrzymała się, krok od Wybrańca, który uniósł głowę i spojrzał wprost na nią.
Jego policzek przecinała czerwona rysa, a we włosach zbłąkały się okruszki
ziemi oraz kurzu. Uśmiechnęła się, pokonując dzielącą ich odległość<span class="apple-converted-space"> </span><br />
i mocno go obejmując. Ramiona Pottera zadrżały, ale również ją przytulił,
chowając twarz w burzy włosów przyjaciółki.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Nigdy więcej tak nie rób. – poprosiła,
muskając nosem szyję chłopaka. – Nie umieraj już, okej?</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 13.5pt;">- Okej. – zgodził się, prostując, przez co
uniosła się ciut nad ziemię. I w momencie, gdy ją puścił,<span class="apple-converted-space"> </span><br />
a Ron do nich dołączył, ludzie zaczęli krzyczeć oraz płakać. Padać na kolana,
wyciągać dłonie w ich stronę, wrzeszczeć imię Wybrańca.</span><o:p></o:p></i><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Naprawili świat, zdaniem niektórych.
Uratowali. Pokonali zło.<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Prawda była taka, że poświęcili wszystko.
Zaufali sobie. Przeszli przez prawdziwe piekło.<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">A na koniec wszystko stracili.<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Czy to była wygrana?<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Seneka miał rację. Najgorsze jest życie,
kiedy chce się umrzeć.<o:p></o:p></span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;"> Cześć!<o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;"><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;">Jak mijają Wam wolne dni? Może znajdziecie
chwilę by przeczytać i skomentować? A może polecicie jakiś super film? Lupi
ostatnio spędza czas na pisaniu o Pansy (kto jak ja czeka na miniaturki o
pannie Parkinson?^^), a już wkrótce pojawi się pierwsza część poświęcona
ślizgonce. <o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;"><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;">Mam nadzieję, że pogoda się poprawi i
będzie wciąż słonecznie! <o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;"><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;">Ściskam Was,<o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;">Lupi♥<o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;"><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p><span style="font-size: 13.5pt;">Rozdział zbetowany przez Kitty i Rogacza,
bardzo Wam dziękuję!<o:p></o:p></span></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">PS. Jak mówiłam Mia naprawi kursywę by nie
raziła tak po oczach :) <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-38656617142761365842017-04-18T12:36:00.000+02:002017-05-04T20:27:26.771+02:0001. The rest is silence.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: windowtext; text-decoration-line: none;"><!--[if gte vml 1]><v:shapetype id="_x0000_t75"
coordsize="21600,21600" o:spt="75" o:preferrelative="t" path="m@4@5l@4@11@9@11@9@5xe"
filled="f" stroked="f">
<v:stroke joinstyle="miter"/>
<v:formulas>
<v:f eqn="if lineDrawn pixelLineWidth 0"/>
<v:f eqn="sum @0 1 0"/>
<v:f eqn="sum 0 0 @1"/>
<v:f eqn="prod @2 1 2"/>
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelWidth"/>
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelHeight"/>
<v:f eqn="sum @0 0 1"/>
<v:f eqn="prod @6 1 2"/>
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelWidth"/>
<v:f eqn="sum @8 21600 0"/>
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelHeight"/>
<v:f eqn="sum @10 21600 0"/>
</v:formulas>
<v:path o:extrusionok="f" gradientshapeok="t" o:connecttype="rect"/>
<o:lock v:ext="edit" aspectratio="t"/>
</v:shapetype><v:shape id="Obraz_x0020_2" o:spid="_x0000_i1025" type="#_x0000_t75"
alt="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt_imVHNChJ8-8psmeNbAPkGj76NvlUiyTx5WlQZvEjCtpzV1lC-C8GU7dhyphenhyphen0T6ZcnvenzPDy47daj76TCptQ4qTlaQMuS9Istn1gOpW5qInvsWt_b4tBowF2uBk40HMDr2WLncfi_lc4/s400/PicMonkey.jpg"
href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt_imVHNChJ8-8psmeNbAPkGj76NvlUiyTx5WlQZvEjCtpzV1lC-C8GU7dhyphenhyphen0T6ZcnvenzPDy47daj76TCptQ4qTlaQMuS9Istn1gOpW5qInvsWt_b4tBowF2uBk40HMDr2WLncfi_lc4/s1600/PicMonkey.jpg"
style='width:300pt;height:99pt;visibility:visible;mso-wrap-style:square'
o:button="t">
<v:imagedata src="file:///C:\Users\Martyna\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image001.jpg"
o:title="PicMonkey"/>
</v:shape><![endif]--><!--[if !vml]--><!--[endif]--></span><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<span style="color: windowtext; font-family: "book antiqua" , serif; text-decoration-line: none;"><!--[if gte vml 1]><v:shapetype id="_x0000_t75"
coordsize="21600,21600" o:spt="75" o:preferrelative="t" path="m@4@5l@4@11@9@11@9@5xe"
filled="f" stroked="f">
<v:stroke joinstyle="miter"/>
<v:formulas>
<v:f eqn="if lineDrawn pixelLineWidth 0"/>
<v:f eqn="sum @0 1 0"/>
<v:f eqn="sum 0 0 @1"/>
<v:f eqn="prod @2 1 2"/>
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelWidth"/>
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelHeight"/>
<v:f eqn="sum @0 0 1"/>
<v:f eqn="prod @6 1 2"/>
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelWidth"/>
<v:f eqn="sum @8 21600 0"/>
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelHeight"/>
<v:f eqn="sum @10 21600 0"/>
</v:formulas>
<v:path o:extrusionok="f" gradientshapeok="t" o:connecttype="rect"/>
<o:lock v:ext="edit" aspectratio="t"/>
</v:shapetype><v:shape id="Obraz_x0020_2" o:spid="_x0000_i1025" type="#_x0000_t75"
alt="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt_imVHNChJ8-8psmeNbAPkGj76NvlUiyTx5WlQZvEjCtpzV1lC-C8GU7dhyphenhyphen0T6ZcnvenzPDy47daj76TCptQ4qTlaQMuS9Istn1gOpW5qInvsWt_b4tBowF2uBk40HMDr2WLncfi_lc4/s400/PicMonkey.jpg"
href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt_imVHNChJ8-8psmeNbAPkGj76NvlUiyTx5WlQZvEjCtpzV1lC-C8GU7dhyphenhyphen0T6ZcnvenzPDy47daj76TCptQ4qTlaQMuS9Istn1gOpW5qInvsWt_b4tBowF2uBk40HMDr2WLncfi_lc4/s1600/PicMonkey.jpg"
style='width:300pt;height:99pt;visibility:visible;mso-wrap-style:square'
o:button="t">
<v:imagedata src="file:///C:\Users\Martyna\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image001.jpg"
o:title="PicMonkey"/>
</v:shape><![endif]--><!--[if !vml]--><!--[endif]--></span><span style="font-family: "book antiqua" , "serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRy7tx3JjhOzAKyHy6tsuuYrRFvZM7Lzsfl__WILs_3clBInDIZKmIjZcK8xWbeevdnkuRsFcZToYpwbRY_wxc3fYzypOTt7aqvAjnhyHQyuN5hD59_zyhSBTgQTxHVWf0YfvQWM6soww/s1600/PicMonkey.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="131" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRy7tx3JjhOzAKyHy6tsuuYrRFvZM7Lzsfl__WILs_3clBInDIZKmIjZcK8xWbeevdnkuRsFcZToYpwbRY_wxc3fYzypOTt7aqvAjnhyHQyuN5hD59_zyhSBTgQTxHVWf0YfvQWM6soww/s400/PicMonkey.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Życie
na Manhattanie zdaje się być szczytem marzeń. Ogromny apartament na ostatnim
piętrze wieżowca, gdzie nie dociera uliczny hałas. Widok z okna przedstawiający
pobliski park. Bajka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie biegaj! – krzyknął, kiedy stukot bosych stóp rozległ się na szczycie
schodów. Z drewnianych, kręconych stopni zszedł mały
chłopczyk, a jego roztrzepane włosy stanowiły dowód na niedawną pobudkę. Blade
stópki szybko przebiegły z zimnych kafelków na o wiele cieplejsze panele, a
maluch z radością wskoczył na brązową sofę. Miękki materac zapadł się
delikatnie, gdy skulił się na nim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Cześć. – przywitał się radośnie, muskając lepiącymi się ustami jego policzek. Szare, stalowe tęczówki
pojaśniały radośnie, kiedy zauważył jego strój. – Nie idziesz do pracy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Idę, ale później… - westchnął, starając się zignorować kłujące poczucie winy,
na widok rozczarowanego spojrzenia chłopca. – Pius?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Jasnowłosy
chłopczyk zamilkł, odwracając się w stronę telewizora. Jakby zapominając, że
zupełnie nie interesują go wiadomości, pozwolił sobie przybrać skupioną minę.
Mężczyzna, starsza kopia dziecka, przyjrzał się ze smutkiem synowi. Ubrany w
piżamkę w krokodyle, zdawał się być tak ujmujący i niewinny. Zazdrościł młodemu
tej beztroski, chociaż nie mógł już mówić o spokojnym życiu. Był dumny i
zarazem zaskoczony postawą chłopca, który bardzo dobrze ukrywał smutek i
stratę. Mógł sobie powtarzać, że nie poczuł niczego. Mógł szeptać mu, że była
dla niego kimś obcym, ale nie mógł skłamać, że nie była jego matką. Dobrą, czy
nie, to ona rodziła go w bólach. To jej pełne usta wyginał teraz w podkówkę. To jej migdałowe oczy wpatrywały się w
niego z nadąsaniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Syn
Astorii.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie rozumiem. - wyjaśnił Scorpius, wzruszając
zgrabnymi ramionami i podkulając pod siebie nogi. – Może dziś nie pójdziesz? Jak
ja do przedszkola?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Niedługo powinna przyjść Hannah, żeby się tobą zająć. – oderwał wzrok od
trzymanych dokumentów, odstawiając je na stół, tuż przy kubku kawy. Również
zerknął na świecący się ekran, na którym pojawił się właśnie prezenter
wiadomości z poważną miną. „Aurorzy starają się zapobiec kolejnym wybuchom
niezidentyfikowanej mikstury.” Kamera pokazała mężczyzn w pelerynach z napisem
„Auror”, którzy starali się uspokoić tłum na ulicy Sceer, która odpowiadała
angielskiej Pokątnej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie lubię Hannah. – wyznał mały blondyn, sięgając po leżące na talerzyku
kanapki ojca. – Strasznie dużo gada przez telefon. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Rozmawia, a nie gada. – poprawił go odruchowo, podsuwając talerz pod brodę
chłopca, by okruszki nie spadły na kanapę. Wciąż był zaskoczony postępem
technologicznym w świecie magii. Nikt nie protestował, kiedy Percy Weasley
postanowił podrasować sprzęt mugoli, z niemałą pomocą ojca oczywiście. Teraz
telewizory w domach czarodziejów nie były zaskakujące i zwykle ustawione na
czarodziejską stację „MagicInfo”, która działała jedynie po aktywowaniu
zaklęcia. Mugole nie mogli jej odbierać, a dla czarodziejów stanowiła ciekawe
źródło rozrywki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Tak, tak. – potaknął Scor, uśmiechając się z pełną buzią i wywracając oczami,
czego nauczył się od ulubionego wujka. – Patrz! Znowu jest w telewizji!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Jakby mogło być inaczej. – burknął, uśmiechając się, kiedy wspomniany wujek
chłopca, ukazał się na ekranie. Szedł szybkim krokiem z obstawą po bokach.
Ciemny płaszcz z postawionym kołnierzem dodawał mu roku
Sherlocka Holmesa, a nogi w wojskowych butach ciężko stąpały po brukowym
chodniku. Zmierzwione włosy nie zmieniły się ani o jotę, a soczyste, zielone
oczy pozostały czujne. „Auror Potter rozpoczyna śledztwo w sprawie zabójstwa
znanej, brytyjskiej pani premier Isabele Kruck.” Następnie prezenter powrócił
do spraw dotyczących Nowego Jorku, a chłopiec obrócił się w jego stronę. Draco
przyjrzał się chwilę fotografii wspomnianej pani minister i wzdrygnął się, kiedy
lepka dłoń synka szturchnęła go w ramię. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Co tam napisali? – zapytał z ciekawością, wycierając rękawkiem buzię. – Harry
znów ma misję?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Tak, tym razem musi znaleźć bardzo złego pana, który poluje na zadufane w sobie
gęsi. – prychnął, przypominając sobie Isabele – koleżankę z roku Torii, która
zawsze zadzierała nosa. Szare oczy Piusa powiększyły się, gdy zrozumiał powagę
sytuacji. Draco uśmiechnął się do niego. Jego syn stanowił teraz centrum jego
życia. Nie było dla niego nikogo cenniejszego, od tego sześcioletniego chłopca.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Pobawisz się ze mną? – poprosił dzieciak, zsuwając się na podłogę i składając
błagalnie dłonie. – Proszę, tato, pobaw
się ze mną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czarodziej
katem oka obserwował syna, składając jednocześnie dokumenty. Papiery dotyczyły
nowych wytycznych i celów jego firmy prawniczej – najlepszej na Manhattanie.
Nowe projekty domagały się sprawdzenia, jednak nigdy nie pozwalał sobie
odkładać pracy na później. Dzięki temu zawsze miał czas dla syna. Scorpius od
pierwszej sekundy obrócił jego świat do góry nogami, a Malfoy nigdy nie
pozwolił sobie na rozczarowanie jasnowłosego dzieciaka. Bawił się z nim,
odrabiał lekcje, czytał do snu, a wcześniej wstawał po nocach, karmił i otulał kocem. Mimo że starał
się ze wszystkich sił, to chłopcu zawsze czegoś brakowało. Matki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Układamy pociąg z twojego pokoju do mojego? – zaproponował, posyłając przestępującemu
z nogi na nogę synowi, szeroki uśmiech. Scorpius jak strzała pognał z powrotem
do schodów, chwytając się poręczy i przeskakując co drugi stopień. – Ale najpierw się ubierz, Pius!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Dobra!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Draco
znów przejrzał dokumenty, notując w pamięci, że powinien zadzwonić do swojej
sekretarki w sprawie brakujących arkuszy. Odchylił się do tyłu, przymykając
powieki i pozwalając myślom się wyciszyć. Rozejrzał się po dużym salonie, którego
wystrojem zajęła się Astoria.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Czy to nie piękne, Draco? –
pytała go raz po raz, kiedy po raz pierwszy przekroczyli próg tego mieszkania.
Ciemnowłosa zrzuciła obcasy jeszcze przy wejściu, tłumacząc, że musi „poczuć”
dom. Musi go „zrozumieć”. A potem zaczęła się wielka wizja młodej Greengrass.
Chodzenie po galeriach, wybieranie koloru farb, wymyślanie oraz realizowanie
jej marzeń.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Miękka sofa, która nas pochłonie!
Zwiewne zasłonki, nowoczesne meble, obrazy! – szeptała każdego wieczoru,
oglądając kolorowe magazyny drogich sklepów. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wciąż<i> </i>widział piękną małżonkę, siedzącą na
wielkim łóżku w hotelu „Four Seasons” w centrum Manhattanu. Rozczesywała gęste
włosy, marszcząc zabawnie brwi, kiedy rozmyślała nad ich domem. Dom. Tworzyli
własny, bezpieczny dom. Zero przeszłości. Zero wspomnień. Tylko to co liczy się
teraz, tak?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Czerwony tu pasuje, skarbie. – przekonywała go do kupna lampy, obejmując w
pasie, kiedy wciąż nie sięgnął po portfel. – Co z tego, że to barwy
Gryffindoru, Draco? Nie jesteśmy już w Hogwarcie. Nie jesteśmy w Anglii. Nie
jesteśmy arystokracją. Jesteśmy teraz sobą, pamiętasz?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pamiętał.
Oczywiście, że pamiętał. Tu nikt nie odwracał wzroku, gdy szedł ulicą. Tu nikt
nie szeptał z obrzydzeniem, nie pokazywał go placem i nie odciągał od niego dzieci. Ludzie się
uśmiechali, czasem kiwali głową z szacunkiem, gdy dostrzegali drogie ubrania,
czy sportowy samochód. Nie byli nikim ciekawym, ot młode, bogate małżeństwo,
które potrzebuje rozrywki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Nie ma już Draco Malfoya. –
oświadczyła pewnego dnia, gdy bez zerkania na nadawcę wyrzucała jego list do
kominka. Przyglądał się jak biała koperta zmieniała się z popiół, a wraz z nią
pierwsze natarcie przeszłości. Złapał jej pełne zadumy spojrzenie, gdy wsunęła
mu się na kolana, chwytając za dłonie. – Uwierz mi, kochanie, tak będzie
lepiej. Bezpieczniej. Przeszłość to przeszłość, pogrzebmy ją. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czy
już nie dość dużo pochowali ofiar tej wojny? Czy nie dość daleko uciekli?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Nie ma już Draco, nie ma już
Astorii. – powtarzała każdego wieczoru, stojąc przed lustrem i wpatrując się w
swoje odbicie z upiorną stanowczością. – Darren Origo oraz Katherine Origo.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wierzyli,
że pokonali własne lęki, oszukali los. Zaufali swojej wierze w lepsze jutro. W zapomnienie. Jak bardzo mogli się
mylić? Przyjrzał się błękitnemu niebu, które towarzyszyło dziś Nowojorczykom.
Rozpoczynał się piękny dzień i mimo wszystko, chciałby żeby taki właśnie był. <o:p></o:p></span></div>
<div style="border-bottom: dotted windowtext 3.0pt; border: none; mso-element: para-border-div; padding: 0cm 0cm 1.0pt 0cm;">
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Scorpiusek już śpi. – głupiutka, ciemnowłosa Hannah, wsunęła zapłatę to torebki
i posłała mu promienny uśmiech. – Wygląda dziś pan naprawdę atrakcyjnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie zmieniłem zdania, Hannah, wciąż jesteś za młoda. – prychnął wieszając
marynarkę na wieszaku </span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt;">i zerkając na opiekunkę Piusa. – Wybacz, że musiałaś
zostać godzinę dłużej.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
To żaden problem panie Origo, mogę zostać nawet jeszcze na trochę… - puściła mu
oczko, zakładając na siebie dżinsową kurtkę i poprawiając kozaki na
niesamowicie wysokim obcasie. – Wystarczy jedno słowo, proszę pana, a…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Dobranoc Hannah. – uniósł brwi na markotną minę niani, która ostatni raz
rzuciła mu tęskne spojrzenie. Przyzwyczaił się już do zalotów nastolatki, która
od początku dawała mu subtelne aluzje, co do własnych niespełnionych snów. Bawiła
go ta niezłomna próba flirtu, ale mimo szczerej sympatii, dziewczyna była za
młoda. Zbyt delikatna, zbyt niewinna i bezbronna, wobec otaczającego go zewsząd
mroku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zamknął
za dziewczyną drzwi, idąc do kuchni i wyciągnął z barku whiskey. Napełnił sobie
całą szklaneczkę, kierując się ku schodom. Zajrzał do pokoju syna, który leżał
w dziecięcym łóżeczku, okryty kołdrą w małe znicze. Przyglądał się spokojnej
twarzy chłopca, który oddychał cicho i równomiernie. Powieki mu drgały, gdy
poruszał oczami, całkowicie pogrążony w głębokim śnie. Różowe usta rozchyliły
się, a ich kąciki uniosły się do góry. Czy było bardziej radosne dziecko niż jego
syn? Upewnił się, że lampka nocna pozostanie włączona. Nie chciał, by chłopczyk
obudził się w nocy, w pokoju pogrążonym
w ciemnościach. Nigdy tego nie lubił. Pocałował Scorpiusa w czoło, poprawiając
pościel i zerkając, czy okno
jest trochę uchylone. Przymknął drzwi, idąc do własnej sypialni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pokój
bez Astorii zdawał się być… pusty. Zwykle o tej porze leżała na łóżku,
przeglądając kolorowe czasopisma i zastanawiając się nad wyborem kolejnej
oferty współpracy. Astoria była
modelką, znajdującą się w ścisłej czołówce ulubienic Amerykanów. Ostatnio rozpoczęła promocję nowo
powstałej linii obuwniczej otwartej przez Sarah Gibbs, jedną z jej pierwszych
przyjaciółek z Nowego Jorku. Draco przyjrzał się licznym fotografiom na szafie,
z których spoglądała na niego jego piękna żona. Jej ciemne włosy były proste i
spływały po ramionach. Zielone oczy błyszczały, kiedy wyciągała do niego ręce.
Ubrana w kusą, białą sukienkę, tańczyła na plaży. Fale moczyły jej nogi,
wywołując śmiech, który słyszał nawet teraz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
<i>Draco chodź do mnie! – prosiła,
wyciągając do niego dłoń i zapraszając, by podszedł bliżej. – Niech ocean nas
pochłonie, skarbie. Niech poprowadzi do bezpiecznej przystani. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Gdzie jest twoja bezpieczna
przystań? – pytał, ale nigdy nie doczekał się odpowiedzi. Uśmiechała się
jedynie smutno, odwracając spojrzenie w stronę nieba i kręciła głową ze
smutkiem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Co cię gnębi? Czego mi nie
mówisz? – pytał. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> A ona milczała.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Była
piękna. Była jego. A teraz jej tu nie ma.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Jesteś jeszcze większą egoistką niż ja, skarbie.
–mruknął, wypijając do końca alkohol i kładąc się na całej szerokości łóżka. Astoria była jego aniołem, ale również
przekleństwem. Po trzech latach cudownej miłości, coś się zmieniło. Kobieta
skupiła się na pracy, rozpoczynając wspinaczkę po szczeblach hierarchii,
panującej wśród elity Nowego Jorku, a zapomniała o ich dążeniu do anonimowości. Ciągłe bankiety oraz przyjęcia,
przypominały jej ich młodość, wieczną zabawę. Oboje musieli z tego zrezygnować,
poświęcić własne nawyki dla nowego życia. Dla przyszłości. Astoria nie mogła
już dłużej utrzymać swej natury na wodzy. Wychodziła wieczorami na miasto,
spotykała się z celebrytami, aż w końcu, świat poznał jej imię. Co prawda, nie
prawdziwe – Astoria Greengrass była martwa, ale Katherine Origo stała się znaną
modelką. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
To nie ja, Draco! To Katherine! – broniła się, gdy kolejny raz pojawiła się na
okładkach gazet. – To nie ja, to żona Darrena, kochanie. To ona jest znana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czym
zraniła go najbardziej? Odrzuceniem Scorpiusa. Kiedy urodziła dziecko, nie
chciała wziąć go na ręce. Innym razem prosiła go, by chłopca oddali. Jakby
fakt, że cud jakim było dołączenie Piusa do rodziny był nieważny. Greengrass
nie mogła mieć dzieci. Starali się o synka, bądź córeczkę od wielu miesięcy,
lat. Astoria zrobiła badania i… dostali kolejną karę od losu. Bezpłodność. Zero
szans. A jednak im się udało. Scorpius był śliczny, taki niewinny. Był ich. A
ona go nie chciała. Mamił się nadzieją, że to etap przejściowy. Lekarze
tłumaczyli to depresją poporodową. Wierzył, ze kiedy weźmie synka na ręce,
poczuje jego ciężar, pokocha go, tak jak on. Jednak ona pozostała zimna. Pusta.
Patrzyła na niego ze złością i niechęcią, odłączyła się od nich. To już wtedy
odeszła. A wraz z nią, ich cała miłość. Jednak wciąż byli razem. Mimo wszystko,
nauczyli się siebie wspierać i być lojalnymi na tak długo… Nie potrafili się
rozejść. Jedno wspierało drugie, drugie wybudzało z koszmarów pierwsze. Byli
idealnym duetem. Może nie byli najlepszym małżeństwem, ale byli przyjaciółmi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Czemu to zrobiłaś? – spytał zdjęcia, na którym jego żona w białej sukience
robiła piruety. – Co się stało, Toria?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Żaden mąż. Żaden przyjaciel. Żaden
człowiek. Nikt nie chce wrócić do domu i zastać puste łóżko syna oraz żony.
Nikt nie chce wtedy znaleźć karteczki ze słowem „przepraszam”, leżącej przed
drzwiami łazienki. A już na pewno, nikt normalny, za nic w świecie, nie chciałby
znaleźć w wannie dziewczyny z podciętymi żyłami i sinymi z zimna wargami. Astoria
Greengrass Malfoy wyglądała groteskowo pięknie. Jak porcelanowa laleczka, które
tak uwielbiała. Czarne włosy falowały w wodzie, okalając idealne, blade ciało
dziewczyny. Krew z nadgarstków kapała równomiernie na podłogę, tworząc bordowe
kałuże na białych płytkach. Miała zamknięte oczy i wyglądała, jakby spała.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Może
tak właśnie było. Może zasnęła zapominając zabrać go ze sobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wpadł w szał. Strach przyszedł odrobinę
później, kiedy uświadomił sobie , że nie ma nigdzie Piusa. Przeszukał cały
apartament, ale chłopca nigdzie nie było. Poszedł do sąsiadki, jednak ta
zaprzeczyła, by pani Malfoy wychodziła gdzieś z synem. Draco zadzwonił po
karetkę, zgłosił, że piękna modelka – Katherine Origo leży… nieprzytomna. Ze
spływającymi krwią rękoma. I szukał dalej. Wołał. Obdzwonił znajomych. W
chwili, gdy rozległ się dźwięk otwieranych przez ratowników drzwi, dostrzegł
przekrzywiony dywan. Ignorując chaos, jaki zapanował, odsunął stolik i odkrył
przysłonięty starym dywanem schowek. Był to typowy, dla bogatych apartamentów
sejf na najcenniejsze rzeczy. Ukryta piwniczka. A w niej, leżał zwinięty w
kokon , pięcioletni Scorpius Hyperion Malfoy. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Ona mnie tu zamknęła. – wyjąkał wtedy,
a łzy spłynęły mu po bladych policzkach. – Zabili ją?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Tak. – przyznał, odwracając jego
głowę, kiedy znosili z góry mokre ciało kobiety, owinięte w ciemny materiał. –
Przeszłość ją pokonała.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przeszłość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ile
za tym jednym słowem, kryło się bólu, wstrętu i strachu. Minęło siedem lat od
pokonania Czarnego Pana. Siedem lat, odkąd Anglia cieszyła się wolnością od
najpotężniejszego od stuleci czarnoksiężnika. Siedem lat, odkąd Kingsley został
Ministrem, a samo Ministerstwo Magii zostało poddane operacji „Czystka”, prowadzonej
przez Zakon Feniksa. Azkaban został zapełniony poplecznikami Voldemorta, a
ludzie zaczęli świętować zwycięstwo młodego Bohatera. Siedem lat, odkąd on i
Astoria przybrali nowe tożsamości. Siedem lat od opuszczenia Anglii. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czemu
po takim czasie, postanowili ich znaleźć?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czemu
nie mogą się ukryć?<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czemu?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Cześć, kochani!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jak minęły Wam święta? Mam nadzieję, że w cudownej rodzinnej atmosferze i nawet przekorna pogoda Wam nie przeszkodziła. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ta historia będzie się różniła znacząco od DJNZ, bo dzieje się kilka lat po wojnie, ALE oczywiście Lupi musiała pozmieniać troszkę kanon i dopuściła się kilka zbrodni. Ale o tym w kolejnym rozdziale, który ukaże się zapewne za dwa tygodnie! :) </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Rozdział sprawdzony przez Kitty i Rogacza, bardzo Wam dziękuję! </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Trzymajcie się i nie dajcie przeziębieniu, bo o nie teraz łatwo! </span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Lupi♥</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
PS. Będzie dużo retrospekcji i już pisałam do Mii o drobną zmianę w sprawie czcionki, bo może to być drażniąca różnica między normalnym, a pogrubionym, białym tekstem. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-13522162307249910342017-03-28T18:03:00.001+02:002017-03-28T18:03:57.230+02:0000. We live, as we dream – alone.<div class="MsoNormal">
<span style="color: windowtext; mso-fareast-language: PL; mso-no-proof: yes; text-decoration: none; text-underline: none;"><!--[if gte vml 1]><v:shapetype id="_x0000_t75"
coordsize="21600,21600" o:spt="75" o:preferrelative="t" path="m@4@5l@4@11@9@11@9@5xe"
filled="f" stroked="f">
<v:stroke joinstyle="miter"/>
<v:formulas>
<v:f eqn="if lineDrawn pixelLineWidth 0"/>
<v:f eqn="sum @0 1 0"/>
<v:f eqn="sum 0 0 @1"/>
<v:f eqn="prod @2 1 2"/>
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelWidth"/>
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelHeight"/>
<v:f eqn="sum @0 0 1"/>
<v:f eqn="prod @6 1 2"/>
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelWidth"/>
<v:f eqn="sum @8 21600 0"/>
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelHeight"/>
<v:f eqn="sum @10 21600 0"/>
</v:formulas>
<v:path o:extrusionok="f" gradientshapeok="t" o:connecttype="rect"/>
<o:lock v:ext="edit" aspectratio="t"/>
</v:shapetype><v:shape id="Obraz_x0020_2" o:spid="_x0000_i1025" type="#_x0000_t75"
alt="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhMuILKUGK4r2g9LPBoWPbU_r20yAEQlEUx-7ojwPr2aCIOyOc-I5q_5Fd_ywgTyiLgm3hvXAgeclM2_gIL1p4iBI-LOcbrHQa81iEZ4GB3yeMw9abCk5CykpYfUvPJx4pTDp8aVXNxuQ/s320/PicMonkey+Collage.jpg"
href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhMuILKUGK4r2g9LPBoWPbU_r20yAEQlEUx-7ojwPr2aCIOyOc-I5q_5Fd_ywgTyiLgm3hvXAgeclM2_gIL1p4iBI-LOcbrHQa81iEZ4GB3yeMw9abCk5CykpYfUvPJx4pTDp8aVXNxuQ/s1600/PicMonkey+Collage.jpg"
style='width:240pt;height:79.8pt;visibility:visible;mso-wrap-style:square'
o:button="t">
<v:imagedata src="file:///C:\Users\Martyna\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image001.jpg"
o:title="PicMonkey%2BCollage"/>
</v:shape><![endif]--><!--[if !vml]--><!--[endif]--></span><o:p></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMRsTdFrZcsiMlDohuHic8I3Sx2mpAZ5d0lGiXEf5voVkBwIAK_jYr0aNYbrIPw_ra36WHT1xAlxWu8erKP3knZtcIUZpC4WVMI3If9JxUxv7VlB4lm1JS4DBeJn4dPgEMQ3JeimtF2eI/s1600/PicMonkey+Collage.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="132" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMRsTdFrZcsiMlDohuHic8I3Sx2mpAZ5d0lGiXEf5voVkBwIAK_jYr0aNYbrIPw_ra36WHT1xAlxWu8erKP3knZtcIUZpC4WVMI3If9JxUxv7VlB4lm1JS4DBeJn4dPgEMQ3JeimtF2eI/s400/PicMonkey+Collage.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nowy York był miastem świateł. </div>
<o:p></o:p><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Był centrum świata, które nigdy nie śpi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nowy York składał się z tłumów ludzi, migających lamp oraz szybkich samochodów.
Nowy York upajał swoją magiczną iluzją, kusił wieloma rozrywkami, które wręcz
przykuwały wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<i><div style="text-align: justify;">
<i>Nowy York. </i></div>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Miasto, które zapewniała ciągłe atrakcje, niezliczone zabawy oraz pławienie się
w luksusie. A co najważniejsze ręczył anonimowością oraz zapomnianą
przeszłością. Jeśli chcesz zapomnieć </div>
<div style="text-align: justify;">
o strasznych zdarzeniach swojego życia, jeśli chcesz zostać zapomniany, to Nowy
York pozwala właśnie zacząć od nowa. Mieć czystą kartę. Zmiana imienia oraz
nazwiska nie jest trudna. Podrobione dokumenty również nie stanowią kłopotu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nikt nie będzie sprawdzać co chowasz pod łóżkiem, pod warunkiem, że będziesz
stał w cieniu. Nikt nie zatrzyma się na ulicy by oskarżyć cię o okropne
uczynki. Nikt nie będzie odciągał od ciebie dzieci i z żałosną pogardą oraz wstrętem
na ciebie zerkać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nowy York zapewnia właśnie to.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jesteś tu nikim.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jesteś jednym z wielu ludzi, którzy przybyli przywołani marzeniami bądź
uciekając przed problemami.</div>
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Panie Origo? – poważny głos przerwał ciszę w
pomieszczeniu, ale stojący przy wielkim oknie mężczyzna się nie poruszył. W
blasku jasnych świateł dobiegających zza okna zdawał się zaledwie cieniem.
Opierał się ramionami o framugę okna, zajmującego całą szerokość ściany
znajdującego się na czterdziestym trzecim piętrze wieżowca. Szare, jak
pochmurne niebo, oczy wpatrywały się obojętnie w piękny widok żyjącego nawet o
tej porze miasta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Żałowałaś kiedyś jakiejś decyzji tak bardzo... tak bardzo,
że byłabyś gotowa zabić by zmienić przeszłość? – odezwał się zamyślonym głosem
z brytyjskim akcentem, który już od paru lat wprawiał amerykanki w zachwyt.</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nie była pana wina, panie Origo. – Dziewczyna zerknęła
przez ramię, spoglądając na zegar, </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: justify;">
a potem znów kierując zasmucone oczy na obojętnego szefa. – Jest już późno,
proszę pana... chyba pora wrócić do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tyle, że ja... ja już nie mam domu. – westchnął ciężko,
opierając czoło o lodowate szkło – Idź już, Livio, jak mówiłaś jest późno.</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale pan...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja też zaraz pójdę. – przerwał jej, machając ręką ze
zniecierpliwieniem – Wracaj do domu, bo jutro ciężki dzień.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oczywiście. – chrząknęła młoda pracownica, z wahaniem
kierując się do wyjścia i starając o nic nie potknąć w zaciemnionym gabinecie –
Dobranoc, panie Origo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna nie odpowiedział, otwierając powieki i wpatrując w
malowniczy pejzaż. Siedem lat temu pozwolił się wciągnąć w ten nieziemski wir
miasta. Pozwolił sobie uwierzyć, że właśnie zaczyna na nowo. Że właśnie staje
się kimś innym. Że to koniec cierpień. Koniec bólu i smutku. Koniec strachu. A
teraz równo sześć lat osiem miesięcy i dwanaście dni później jego świat runął w
gruzach. Na nowo poczuł jak nóż został wbity prosto w pierś. Jak cienie skryte
zza dnia wychodzą i budzą go w nocy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Obiecałaś, że przeszłość nas nie znajdzie, Astorio. –
szepnął, zerkając na złotą obrączkę połyskującą na jego palcu – Obiecałaś, że
mnie nie zostawisz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
________________________________________________________________<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bieganie uwalniało. Wyzwalało człowieka od natrętnych i
nieproszonych myśli. Każdy rytmiczny krok, każdy głęboki wdech i każde
odepchnięcie się od ziemi pozwalało skupić się na czymś innym. Można było uciec
od samego siebie. Od własnej głowy. Najlepiej biega się w lesie, gdzie szum liści
oraz odgłosy budzących się zwierząt relaksują umysł. Miękka od rosy ziemia
uginała się, a czasem kropelki spadały na policzki niczym dodające otuchy
pocałunki przyrody. Świeże powietrze dodawało rumieńców oraz energii,
zachęcając do przyspieszenia tempa. Zawsze czekała na pojawienie się bólu.
Kiedy oddech się rwał, płuca paliły, a mięśnie prosiły o litość. Trzeba
zacisnąć zęby i zrobić dodatkowe trzy kroki, nie pozwolić się stłamsić. I wtedy
pojawia się fala radości pomieszana z przypływem adrenaliny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziewczyna uśmiechnęła się blado, pokonując własną granicę
wytrzymałości i pozwalając po paru metrach na odpoczynek. Przytuliła się do
wilgotnego drzewa, nie zwracając uwagi na szorstkość kory ocierającej się o
policzek. Odliczyła w myślach do dziesięciu, wyrównując oddech i wchłaniając
otaczającą ją energię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie panikuj – szepnęła po chwili, kiedy ciszę przerwał
odgłos łamanej gałązki. Wbiła mocniej paznokcie w drzewo, rozchylając powieki
by rozejrzeć się wokół. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Znała ten las lepiej niż sam Londyn, ale zawsze coś się
zmieniało. Pojawiało się coś nowego. To mogła być sarna. Albo nawet dzik. O tej
porze wiele zwierząt przechadzało się między drzewami. Kiedy rozległ się już
bliżej odgłos kroków, wiedziała że nie powstrzyma rosnącego strachu. Ignorując
zasadę wyregulowania oddechu i powolnego truchtu, ruszyła jak najszybciej.
Obróciła się tylko raz </div>
<div style="text-align: justify;">
i skrawek ciemnej sylwetki mignął jej w krzakach. Tym razem nie czuła się
wolna. Była ofiarą, spłoszoną i przerażoną. Przyspieszyła z trudem, mknąc na
skróty, a gałązki smagały ją po twarzy. Przeskoczyła przez przewalone drzewo,
krzywiąc, kiedy zakuło ją w kostce. Nie zatrzymała się jednak, a wytężyła
wszystkie siły. W końcu wybiegła na ulicę, wpadając prawie pod samochód pani
Greenwood. Starsza kobieta stanęła zielonym, starym fordem, wyglądając zza okna
z przerażeniem.</div>
<o:p></o:p><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku, kochaniutka?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zignorowała starszawą sąsiadkę, odpychając od maski i
zataczając się wbiegła przez furtkę do małego ogródka. Przeskoczyła schodki
prowadzące na werandę, otwierając z cudem drzwi wejściowe. Zatrzasnęła je z
całej siły, zamykając wszystkie zamki. Kiedy siódma kłódka została zablokowana,
a łańcuchy zaczepione poczuła się trochę bezpieczniej. Wyjęła z kieszeni
dresów, doczepioną do uda specjalną uprzężą różdżkę. Wymruczała wszystkie
zaklęcia zabezpieczające, jednocześnie zasłaniając okna firankami. Rzuciła
magiczny patyk na zawalony papierami stolik, kiedy przechodziła do drugich
drzwi prowadzących do ogródka. Upewniła się, że i tu wszystkie zamki są zabezpieczone.
Przeszła do kuchni, zrzucając po drodze buty i już w samych skarpetkach stając
na kafelkach niewielkiej kuchni. Wyjęła z najbliższej szafy zwinięte w ładny
bukiecik zioła, każde podpisane jej starannym pismem, chociaż poznawała je i
bez etykietek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Środa, to lawenda i jaśmin. – wymamrotała do siebie,
wybierając rośliny i wrzucając je do starej miseczki. Zapaliła świeczkę,
stawiając całość na parapecie i przyglądając swojemu działu z dumą. Nie
straciła nigdy zapału do nauki, a kiedy pewna starsza szamanka z plemienia
Seminole opowiedziała o właściwościach zioła oraz rytuałach oczyszczających...
zgłębiła ową zagwozdkę. Opadła na sofę, odchylając głowę i zaciągając się
słodkawym zapachem, który zaczął się roztaczać po pokoju. Jaśmin uspakajał, a
ona potrzebowała tego w tym momencie. Serce dopiero zwolniło z galopu, ale
straszne myśli nie zniknęły. Wbiła mocniej paznokcie w dłoń, zastanawiając czy
nie lepiej nie wezwać przyjaciół. Jednak wizja ich niepewnych min po kolejnym,
idiotycznym incydencie...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie panikuj. – powtórzyła, odrzucając pomysł z chociażby
telefonem do najbliższych jej osób. Zerknęła na zabarykadowane drzwi, zsuwając
na podłogę i chowając twarz w dłoniach, zaczęła nucić pod nosem piosenkę, którą
nauczyła ją kiedyś babcia – Jesteś już bezpieczna, Hermiono. Już nic ci nie
grozi. <o:p></o:p></div>
lupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-6588046447249340195.post-74901619882673324382017-03-28T17:55:00.003+02:002017-03-28T17:55:44.902+02:00Kilka słów na wstęp.Cześć,<br />
<br />
cieszę się, że mogę Was powitać na nowym blogu. Ta historia również będzie głównie dotyczyła historii Hermiony oraz Draco. Jednakże akcja nie będzie toczyła się w czasie szkolnych lat, a już kilka lat później. Nic więcej nie powiem by zbyt dużo nie zdradzić.<br />
<br />
Karty bohaterów będę uzupełniać, bo nie wszystkie zdążyłam już wykonać, ale te istotniejsze są zrobione :) Reszta to zabawa dla mnie. Szablon pobrałam z Szablonownicy, a zamówienie na nowy niedawno zostało złożone. Mam nadzieję, że różne zmiany nie będą Wam zbytnio przeszkadzać, bo zapewne będę się bawić jeszcze wyglądem bloga oraz uzupełniać luki.<br />
<br />
Witam z powrotem czytelników DJNZ, a równie ciepło nowych!<br />
<br />
Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego!<br />
<br />
Lupus Lumoslupushttp://www.blogger.com/profile/14769033900829392213noreply@blogger.com2